Skocz do zawartości

wkg

Members
  • Liczba zawartości

    2 049
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez wkg

  1. A jaka długość?

     

    Cóż, przy wzroście 171 158 bo 163 nie wynegocjowałem :D

    Dla twoje żony myślę 158. 153 będą krótkie. Moja na dłuższych nartach od razu znacznie pewniej się poczuła. Przestała siedzieć na tyłach.

    Te slalomki damskie z 2 postów wyżej tez mogą być niegłupie. Byle nie za sztywne bo się zniechęci.  Tu charakterystyka narty się liczy a nie sztywność tym bardziej, że brak aspiracji sportowych. I dobrze :)

  2. Ano tyle - że skoro wszystkie narty SL są podobne (wg mnie nie są ale jednak trzeba je docisnąć żeby porządnie jechały - tu jest podobieństwo) to osoba lżejsza - z definicji słabsza - a do tego ze średnią techniką nie dociśnie. Proste.

    PS: Myślę tu o tzw. pierwszych sklepowych slalomkach

  3. Z Headów Super Joy kazda dziewczyna którą znam i jeździła była bardzo zadowolona. Bardzo sprężyste narty. Przy wadze 54 kg slalomki ? Dajmy spokój. Heady Supershape też były za trudne dla dziewczyn < 60 kg jeżących okazyjnie (2-3 wyjazdy rocznie)

  4. Sądzę że tylko narciarz o odpowiednich umiejętnościach może dostrzec i ocenić różnice w zachowaniu takich nart.

    Niemiarodajną będzie opinia kogoś kto nie jest w stanie wykorzystać części cech danej narty.

    Z tego też powodu konkretna ocena w wydaniu tak różnych narciarzy może być odmienna.

     

    Myślę, że to także kwestia przygotowania nart. Ostrzenie/nie ostrzenie/złe ostrzenie może zmienić każdą charakterystykę. Że o podniesieniu lub jego braku nie wspomnę :P

  5. Ale ubaw :) Się chłopina obraził za proste, z ciekawości płynące pytania :D

    Pytam po prostu z czystej inżynierskiej ciekawości, nie za bardzo wiem co to znaczy "custom bike".

     

     

     

    Jaki zeskok 55-cio kilogramowym skuterem ?????

     

     

    Nie mam pojęcia jak ty chcesz tym skakać - bo nikt inny nie pisał o "zeskoku". Amortyzacja tyłu - jeżeli poprawnie zaprojektowana - będzie trzymała koło przy ziemi. Ale przód będzie podbijał jak piłeczka pingpongowa. Wtedy rama przywali w pierwszą lepszą nierówność, zatrzyma się na kancie i będziesz cienko śpiewać (tym razem w sensie dosłownym).

    No i ciekawe jak to będzie skrzypieć jak dostanie luzów na śrubunkach. Bo o sztywności chyba nie ma mowy w tego typu konstrukcji :(

  6. Ty to zrobiłeś od zera ?

     

    Dwie rzeczy rzucają się w oczy:

    - Sztywny przód i amortyzowany tył to dosyć egzotyczne zestawienie. Może to się słabo prowadzić.

    - Te "kanciastości".  Na pierwszej nierówności przy wolnej jeździe jak koło przejdzie  a ta kanciata rama zawadzi to kształt rury "poziomej" urwie jajka.

     

    Gdzie jest oś obrotu tylnego zawieszenia ?

     

    Napęd zupełnie elektryczny czy też masz zamiar jeździć tym siłą nóg ? 

    Ta korba musi być tak wywalona do przodu ? Nie można było bardziej do tyłu ? Może wtedy jeden łańcuch by wystarczył.

  7. Właściwie tak walnąłem o tych łyżwach bo zawsze się ten przykład podaje ale w sumie to forum narciarskie - a zgodnie z opinią Zibiego równie dobrze moglibyśmy jeździć po piasku jak po śniegu :D

  8. Przepuścisz przez odwróconą osmozę i już. Ale jądra krystalizacji są potrzebne w powietrzu. A woda po prostu zamarza, czyli zmienia stan skupienia, który zależy tylko i wyłącznie od temperatury.

     

    No nie bardzo : ) Właściwie zupełnie nie :D

     

    Hint: zastanów się, dlaczego można jeździć na łyżwach. I z tym jadrem krystalizacji to też nie tak : )

  9. To nie jest kwestia wiary. Po prostu na świeżo po naderwaniu/zerwaniu dobrzy lekarze mówią, że nie wiadomo i trzeba poczekać - cała filozofia. Niektórzy niestety (szczególnie ci operujący) od razu by operowali. Orteza, nie nadwyrężać i krzywda się przez 3 miesiące nie stanie. A operacja nie zając - nie ucieknie.

    Cała sztuka to znaleźć dobrego. Jak się siedzi w temacie to łatwiej a jak nie i wypadek zaskoczy osobę kompletnie nie w temacie to jest kłopot. Bo statystycznie to z etyką jest problem - stąd opinie (mniej czy więcej zasłużone) o konowałach. Vide - np. statyny i antybiotyki na wszystko. Rozbisurmanili się :(

  10. No to mniej więcej piszemy to samo. 

     

    Achilles to chyba jednak inna sprawa - raczej wiadomo czy zerwany czy nie. Z ACL nie jest tak prosto. 

    I oczywiście -  dobry rehabilitant to skarb. 

     

    PS: Aż się boję pojechać na fioletowy po dłuższej przerwie żeby się wstydu nie najeść :D

  11. Generalnie ja uważam większość lekarzy za konowałów. Wiem, że generalizuję i wrzucam do jednego wora ale takie mam doświadczenie w życiu. Być może miałem pecha.

     

    Widzisz - tak i nie. Przyzwyczailiśmy się myśleć o lekarzach jak o idealistach związanych przysięgą Hipokratesa. A to ludzie jak wszyscy inni. W Polsce akurat medycyna jest na bardzo wysokim poziomie i w ogóle służba zdrowia. Nie ma porównania np. ze Skandynawią, GB, Włochami czy USA. Śmiesznie to zabrzmi ale przy nas te kraje to kompletna dzicz. Problem w tym, że z pewnych politycznych względów od zawsze, mimo, ze nasza medycyna opływa w pieniądze kolejki do specjalistów są absurdalne i wszystko trzeba "załatwiać" A lekarze niestety z musu kompensują niedostatek oficjalnych pensji szara strefą. Naprawić to można bardzo prosto tylko nikt się nie odważy. Czysta polityka i pazerność :/ Ale chcącemu to nic nie przeszkadza. W konsekwencji trzeba się umieć poruszać między służbą zdrowia prywatną i państwową a wtedy nagle wszystko się robi tanie, proste i skuteczne.

     

    Niemniej jednak (nie pisze tu o krajach niemieckojęzycznych czy Szwajcarii) źle nie jest. Bo to do nas przyjeżdżają się leczyć.  Francuskich realiów nie znam.

     

    A wracając do zasadniczego tematu: "ACL robić na miejscu czy czekać do pl". "pl" z małej litery ale nic to, pewnie kwestia stresu. Prosta sprawa. Jeżeli lekarz na miejscu stwierdzi bez cienia wątpliwości, że zerwane i nie ma co gadać a operację pokryje ubezpieczenie i jesteśmy w uznanej klinice - robić. No risk - no fun :D W przeciwnym razie - czekać.  A nóż to tylko mocne naderwanie i się zrośnie i najwyżej potem walczyć po powrocie. Niestety ze 100% pewnością żadnym badaniem tego stwierdzić nie można - to nie złamana noga.

  12. No tak w sumie myślałem (te obrazowe czy też inne to już nie "kliniczne" jak rozumiem bo o tym właśnie dyskutujemy). Ale przypadek @Mikoski - ego temu przeczy. A już na pewno nie można tak stwierdzić czy jest zerwane kompletnie czy coś tam jeszcze zostało. To już wyższa szkoła jazdy - umiejętność interpretacji albo USG albo (jak piszecie) MRI czy podobnych. To tylko miałem na myśli. 

     

    Dlatego w sumie mało pożytku z ortopedów przy ACL :( Bo po fakcie (kilku miesiącach) to każdy mądry :D

  13. Nie rozumiem pytania

     

    Proste pytanie - co to za badanie. Ogląda, szarpie, wygina czy otwiera kolano ?  Jak to wygląda ? Bo nie ogarniam po prostu. Piszesz z duża pewnością "badania kliniczne"  to pewnie wiesz o czym piszesz. Ja nie wiem to pytam. Czy to po prostu badania w budynku z napisem "Klinika" ? Jaśniej już nie mogę ;)

     

    Jak można to sprawdzić skoro:

     

    Nie zawsze kolano ma tzw szufladę i niestabilność. U mnie nic nie latało a więzadło zerwane.

     

    Hmmm ... to na czym się trzymało ? Przecież ortopeda umie sprawdzić, czy masz naprężone mięśnie.

     

     

    Dobry ortopeda nie zawsze robi pełną rekonstrukcję jeśli się da przyszyje więzadło na miejsce i to niekoniecznie zaraz po kontuzji u mnie przyszyto 6 miesięcy po zerwaniu.

     

    Czekaj, żebym dobrze zrozumiał: Robili Ci operację a Ty to oglądałeś ? Ja zemdlałem jak zobaczyłem tomograf kolana :D

×
×
  • Dodaj nową pozycję...