Mówmy wprost - nie próbował zrobić dym tylko zarzucił dystrybutorowi, że "znakomity wyrób tej firmy" totalnie nie sprawdza się w warunkach polowych do jakich został stworzony. Kwestia wymaga szerszego naświetlenia:
Czas i miejsce akcji: nieogrzewana narciarnia w Serfaus,
Efekt: smar błyskawicznie (jeszcze w locie) krystalizuje się, a w momencie kontaktu ze ślizgiem tworzy punktowe plamy, które nie dają się rozsmarować żelazkiem ustawionym na rekomendowaną temperaturę, a nawet 10 stopni wyższą.
Dzięki wrodzonemu uporowi serwisanta jednak po kilku minutach irox zostaje rozsmarowany na powierzchni ślizgu. Według zapewnień TOKO wystarczy teraz odczekać 10 minut, a potem użyć SAMEJ szczotki aby uzyskać perfekcyjny efekt smarowania. Niestety - szczotka nawet nie drasnęła powierzchni smaru, który w międzyczasie zamienił się w megatwardą skorupę. Cyklina ledwo dawała radę, ale wymagała użycia siły zbliżonej do niebieskiego HF...
To samo smarowanie zostało powtórzone na szkoleniu TOKO w temperaturze pokojowej i przy nakładaniu na rozgrzaną wcześniej nartę. Efekt był taki, że smar ładnie rozprowadził się na powierzchni narty i dał się "ściągnąć" za pomocą samej szczotki.
Wniosek: Irox super sprawa, ale tylko do użycia w temperaturze pokojowej. Niestety mój garaż, moja piwnica i wszystkie przeze mnie widziane narciarnie w Austrii nie spełniają tego warunku
Dodatkowo ani producent tego "znakomitego wyrobu" ani jego dystrubutor nie wspomnieli na opakowaniu, iż używanie iroxa w temperaturach niższych od pokojowych przynosi więcej szkody niż pożytku. I nie jest ani łatwiej, ani szybciej, ani przyjemniej...
Bardzo byłbym wdzięczny, abyś tego rodzaju nauki/porady pozostawił dla swoich dzieci ewentualnie innych bliskich...
Po raz kolejny proszę abyś odstosunkował się od moich "tyłów". Hesia nie zabrała w tej dyskusji ani jednego słowa, bo to po prostu ani nie Jej poziom dyskusji, ani nie Jej poziom "serwisanctwa". Jestem wystarczająco zażenowany tym, że zaciągnąłem Ją na omawiane szkolenie i że musiała tego wszystkiego wysłuchiwać. Chciała wprawdzie wyjść po pierwszych kilkunastu sekundach, ale było Jej głupio, bo widziała jak się napaliłem na to szkolenie...
Dokładnie na to liczyłem... Liczyłem, że się czegoś NAUCZĘ... Czegoś nowego... Czegoś, czego nie wiedzą amatorzy po pierwszym stopniu szkolenia i jako takiej praktyce... Liczyłem, że po szkoleniu wskoczę na kolejny "level" serwisowego świata...
PS: Ze strony Hesi tylko jedna, jedyna prośba - aby wort przestał pisać bajki o planowaniu nart/ślizgów/czy innych wakacji... sorry wort
Ok. już napisałem ,że z mojej strony to wszystko o planowaniu.
Ale niech Hesia pozwoli ,że pozostane przy swoim.
Ciekawe jaki jest wymierny skutek serwisowania Hesi czy Twojego , jakieś zawody,wyniki?,bo jeśli są to jedynie subiektywne odczucia to pozostaje mi
Mniej więcej tak to wyglądało dwa tygodnie temu. Tylko kolor żelazka i imadeł był inny
Zmieniła się też trochę technika - wg szkolenia na którym ja byłem już nie machamy żelazkiem w lewo i prawo, a jednostajnym ruchem ciągniemy od tipów do tailów. Dodatkowo robimy to tak, by smar zastygał w odległości około 5-7 cm za stopą żelazka a nie tak, żeby narta "była cała błyszcząca"
"[...]do planowania i wyrównywania ślizgu narty lub deski snowboardowej np. po zalaniu ubytków kofiksem lub w przypadku występowania nierówności."
wort, mylisz i mieszasz wszystko, a w dodatku tworzysz jakieś teorie.
Masowa produkcja nart, to przerób na ilość a nie na jakość produktu. Jeszcze ciepłe deski Burtona, po zgrzewaniu warstw, były poddawane planowaniu i nakładaniu struktury na ślizgu. Przy tych procesach maszynowych towarzyszy obieg wody, która jest chłodziwem. Szybkie schłodzenie rozgrzanego zespołu materiałów z jakich zbudowane są deski i narty powodują właśnie takie odkształcenia, które Ty postrzegasz jako niedoskonałość maszyny serwisowej.
Nikt w fabryce nie sprawdza i nie rozczula się czy każda narta jest równiutka czy nie - idzie do "szafy" i trzeba robić kolejne zamówienia.
Między innymi właśnie o wpływie zmian temperatury mówi się w serwisie, że prawidłowo przeprowadzone smarowanie narty na gorąco jest bezpieczniejsze dla sprzętu jeśli przed użyciem żelazka, pozwolimy narcie "ogrzać się", jeśli jest zimna.
pozdravka
Autor wyrażnie rozróżnia planowanie od wyrównywania widocznie nie jest to dla niego to samo,
dlatego jest spójnik "i".
Ja słowa "wyrównanie" użyłem "bo wyrównuje drobne nierówności po frezowaniu"w odniesieniu do maszyny Ty napisałes "wyrównuje po zakofiksowaniu" czyli też drobna nierównośc w odniesieniu do raszpli.
W obu wypadkach kontekst jest identyczny.
Zupełnie nie rozumiem dlaczego opisujesz jakieś procesy technologiczne jakby miały jakieś znaczenie w dyskusji.
Wszystkie nowe narty maja mniej lub bardziej "wypaczone" ślizgi, nie które do tego tego stopnia ,że nie da się ich wyplanować.
Chciałem jeszcze podkresli ,że planowanie nie ma nic wspólnego z "gładkością" slizgu czy usuwaniem rys ze ślizgu
i na pewno nie służy do "zaoszczędzenia "ślizgu wręcz przeciwnie
Zawodnik nie posiada jednej pary nart, więc nie musi mieć "płytkiej" struktury. Przynajmniej to nie jest powód.
Wort, ale już ustaliliśmy, że planowanie a równanie ślizgu to jest to samo. Więc nie twórz proszę nowych teorii
A co to znaczy wg Ciebie, że nie ma już bogatych Polaków, którzy mogliby wydać więcej na usługę serwisową niż masowy odbiorca??? No tu zajeżdżasz pod zagadnienia gospodarczo-ekonomiczno-konsumenckie. Ludzie są w stanie wydać milion złotych albo i więcej na Ferrari, tylko po to aby jeździć nim do kościoła, a Ty uważasz, że ręczny serwis nart powiedzmy za 300 zł będzie za drogi?? Co za problem napisać pod cennikiem "usługi specjalne - ręczne planowanie ślizgu"? A no taki, że taka usługa nie istnieje, a jeśli już ktoś podejmuje się ręcznego planowania ślizgu heblem, to na pewno nie będzie to takiej dobrej jakości jak narta spod maszyny
No właśnie miło by było, gdybyś chociaż wskazał taki serwis zawodniczy, bo jak dotychczas przeglądam oferty serwisów narciarskich, to oferty "ręcznego planowania ślizgu" ani "ręcznego nakładania struktury na narty zjazdowe" - nie widziałem.
Odważnie twierdzisz, że wątpliwa dla mnie usługa, jest ogólną normą.
Zawodnik musi często zmieniać strukture musi być ona "płytka" i dlatego ręczna
Jeszcze raz napisze,że maszynowo nie da się wyplanowac ślizgu,,można jedynie wyrównać,ale to już pisałem.
Taki ręczny serwis jest b.pracochłonny,ceny musiały by być astronomiczne,i takich usług dla masowego odbiorcy chyba nie ma.
Katastrofalny nakład pracy a efekt może być opłakany, kiedyś tam tak to się robiło bo ślizg był z innego materiału i dostępność maszyn była znikoma. Obrabiały na sucho na starych polsportach fabrycznie nowych było widać ich możliwości (maszyn na sucho) Poza tym taka praca była formą wychowania przez trenera i chyba dobrą bo nie znam nikogo kto wtedy swoja nartą pojechał by po parkingu. Tylko maszyna. Kiedyś kombinowali z ręcznym nakładaniem struktury ja zresztą też i też lipnie to wychodziło, choć struktury są stosunkowo najnowszym wymysłem technologicznym.
Paw1 masz dzięksa za odkopanie technologii sprzed lat wprawdzie nie na tym papierze (był deficytowy) ale właśnie tak to się podnosiło krawędzie.
W serwisie zawodniczym ręczne zakładanie struktury to norma, ręczne(można nazwać wstępne) planowanie surowej narty też.
Wybaczcie ale nie będe tego uzasadniał bo znów będe zakrzyczany przez tut.ekspertów
do slalomu (dawniej specjalnego :-) ) to są narty z oznaczeniem SLR (rennski) SLFIS lub jakoś tak podobnie. SL sklepowe to narta jak najbardziej amatorska, bezproblemowa na cały dzień ( z przerwą na piwo) i na wiekszośc warunków na trasie (przynajmniej te fischera i voelkla z którymi miałem do czynienia przez dłuższy czas, a nie jestem napakowanym wyczynowcem a raczej wręcz przeciwnie ... :-)
To już przynajmniej wiem dlaczego mi tak słabo szło w slalomach, a wystarczyło tylko kupić SLR ja miałem tylko szmaciane SL , albo gorzej SC
Wort, z całym szacunkiem, ale podcięcie 0,5, a nawet 1 stopień nie może spowodować słabego trzymania!
Minimalny ruch kolan do środka skrętu da dużo większą zmianę kąta. Natomiast jestem przekonany, że to podcięcie bardzo ułatwia wprowadzenie nart w ześlizg. Czyli dla amatorów jak najbardziej wskazane...
Tadek
Cześć
0.5 to jest właściwie odświeżenie krawędzi, uwzględniając niedoskonałości planowania przy ręcznej robocie to może być 0
Ja 1 stopień podcięcia(wg. podcinania moją metodą) wyrażnie czuje, jako słabsze trzymanie.To tak jakbyś zamiast 87 miał 88, w pewnym uproszczeniu.
Podcinałeś o 1 w serwisie czy sam?,jeśli jeżdzisz na 05 to przejście na 1 może być mało odczuwalne.
Wracając do Volkli, być może dlatego tak robią bo wiedzą ,że zawodnicy pierwsze co zrobią to wyplanują narte i żeby nie tracic na wysokości krawędzi, "dodają troche ślizgu"
Ale to chyba robią od dawna o ile przypominam sobie własne doświadczenia z Volkl sl
To co zrobisz w sytuacji gdy wszystkie Volkle Racetiger SL są fabrycznie podcięte o 1,5 st.?
1.Po pierwsze są to specjalistyczne nart do slalomu specjalnego, ja pisałem o AMATORSKICH
2. Zmierzyłeś ,czy tak jest napisane.(pamietam jak znajomy cieszył się ,że ma nowe atomiki chyba 11sl. o innej geometri niż poprzedniczki i rzeczywiście na narcie wymiary szerokości były inne niż u poprzednika, po zmierzeniu nie różniły się nawet o mikrometr.)
3. Złe to narty ,które narzucają ZAWODNIKOM stopień podcięcia
Ja to mam zawsze z tymi krawędziami przewalone ,raz miałem nowiutkie Volkle w folii mój super serwis orzekł ,że trzeba je splanować i w ogóle przygotować to zrozumiałe ale po pierwszej jeździe nie chciały trzymać a podobno miały z tego słynąć ,więc jeszcze raz zmieniono mi kąty z 88 na 86 ,było lepiej nie powiem ale daleko im było do pochwalnych opisów typu "trzymają jak przyklejone ,nawet na lodzie" ,eksperyment trwał dalej aby jeszcze bardziej wyciągnąć z nich co się da uznaliśmy ,że najlepsze będą 87st i to już chyba max co dało się z nich wycisnąć oczywiście pode mnie ,wszystko trwało z jakieś 4 tygodnie a więc narty miały miesiąc dopiero a tak się składało ,że szwagierka potrzebowała takich nart a mnie one coś nie podchodziły ,to nie było to więc szwagierka znowu zaniosła je do serwisu żeby naostrzyć gdzieś tak jak pod nią na 89st. ale jakież było nasze zdziwienie jak miesięczne narty z lekką górką nie nadawały się już do tego prawie w ogóle ,zostało im jeszcze ze dwa ostrzenia i miały zakończyć żywot ale i tak ich nie lubiałem
Ale dlaczego dla szwagierki 89,nie lubisz Jej?
Dla mnie takie zamiany kątów to normalka i jeszcze po kilku sezonach sprzedaje narty mniej więcej z połową szerości krawędzi.
Narty mogły nie trzymać bo ktoś je za bardzo podcioł, i potem zmiana bocznego kąta niewiele pomogła.(to tylko moje przypuszczenia)
Dlatego ja jestem przeciwnikiem podcinania w nartach amatorskich.
1. Narte łatwo podciąć , ale powrót na 0 wiąże sie z zeszlifowaniem ślizgu.
2. Eksperymentowanie z bocznymi kątami jest zupełnie wystarczające dla amatora
3. Po co robić coś co w pewnych warunkach pomaga a w innych przeszkadza
4 Zrobione nieudolnie(zbyt duże),lub np. na niedostatecznie wyplanowanym ślizgu może praktycznie zniszczyć narty
Chyba rzeczywiście zawisło nad Twoimi nartami jakieś fatum, może samemu warto spróbować.
Najwidoczniej źle zostałem zrozumiany, albo w niewłaściwy sposób to opisałem.
Maszyna była bardzo delikatna - aż za bardzo. Spód splanowała w ten sposób, że zebrała tylko tyle ile było absolutnie potrzebne dla wyrównania ślizgu i ani mikrona więcej.
Pisząc, że zebrała 1/2 wysokości krawędzi bocznej miałem na myśli, że tylko połowę a nie, że aż połowę - zeszlifowana i zpolerowana została tylko dolna połowa wysokości krawędzi, zaś górna połowa pozostała nietknięta (coś takiego jak przy delikatnym przejechaniu pilnikiem podczas ręcznego serwisu i jednoczesnej zmianie kąta np z 87 na 88)
Po pierwsze skąd wiesz ,że akurat połowa to jest dobrze?
Po drugie jeżeli tak to na narcie masz założone 2 kąty 87+88
Czyli mniej więcej to co ja robie, a autor tego wątku nawet nie chce tego sobie wyobrażać
Najczesciej ma sie 2-3 pary nart. Zwirowki przeciagne ostrzalka, Jak nie zapomne pod stokiem. Lajtowe roznie co ca. 10 dni maszyna w miedzyczasie sciagniecie drutu. "Startowe" wiadomo przed. Goscinne jak mi Radek pod Dzikowcem naostrzy a ze nie chce to ...
Po żwirze jeździsz? Bo jakoś nie zauważyłem nadmiernego zużycia sprzętu a jeżdżę codziennie. Dzieciaki też. Więc może to częste "serwisowanie" jest przyczyną nadmiernego zużywania nart. Nie myślałeś nad tym?
Pozdrawiam, radcom
Lekkie szlifnięcie krawędzi + smarowanie to dla mnie codzienna norma, pewno bez ostrzenia i tydzień wytrzymają ale wiem że lepiej codziennie delikatnie niż co tydzień mordęga.(paradoksalnie to oszczędza krawędzie)
Przyznaje się ,że czasami mi się nie chce czego póżniej zazwyczaj żałuje
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Ręczny serwis - typowe problemy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Poniewaz trudno było mi uwierzyć ,że tylko ja miałem problemy z maszynowym planowaniem
Poszperałem w internecie i znalazłem coś takiego:http://www.skionline...php?t-2615.html
Oraz to ,że przed oddaniem na superhipermaszyne za 120000 Euro , narte przygotowuje się ręcznie
w pełni potwierdza to co napisałem.
Ręczny serwis - typowe problemy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Ręczny serwis - typowe problemy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Ręczny serwis - typowe problemy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Ręczny serwis - typowe problemy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Ręczny serwis - typowe problemy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Ręczny serwis - typowe problemy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Ręczny serwis - typowe problemy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Też dużo jeżdże na slalomce nie na slalomie
Ale mam świadomość że moge jeżdzić na narcie zawodniczej wykorzystując jej właściwości do kompensacji własnych braków w technice.
Dlatego często też polecam je początkującym
I nie twierdze,że na sklepowych slalomkach można "pojechać jedynie na piwo" i na pewno mam świadomośc istnienia "komórek sl"
które jako jedyne z nart zawodniczych jest w stanie ogarnąć amator.
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Ja w sezonie jestem prawie codziennie na nartach i chociaż czasami nie chcem ale musze to robić sam ,
Można też trafić na fachowwców o jakich pisał JG77.
W sumie serwisuje 7 par nart dla rodziny(w tym 3 pary dla córki),gdybym to robił w serwisie pewno bym zbankrutował
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Serwis nart - ręczny czy maszynowy
w Serwis i konserwacja sprzętu
Napisano
Ciekawe, różne gradacje krążków ściernych do różnych dyscyplin.
Do slalomu gruboziarnista 240 a do zjazdu 500?
Myślałem,że im b. gładko tym lepiej
Przeglądaj
Cała aktywność