Tylko komórka. Najlepiej którąś z pierwszej trójki PŚ. Reszta to szrot...
Pozdrawiam, radcom
- widzewiak_z_gor, RobertK, zając i 1 inna osoba podziękowali za tę wiadomość
Napisane przez radcom
w 06 luty 2019 - 07:52
Tylko komórka. Najlepiej którąś z pierwszej trójki PŚ. Reszta to szrot...
Pozdrawiam, radcom
Napisane przez radcom
w 11 styczeń 2019 - 07:46
Nowe wyciągi 'tak mają'.... ;-) vide Szczyrk...
To by znaczyło, że producenci świadomie narażają właścicieli ośrodków na straty. Wydaje mi się to mało prawdopodobne, bo w tej branży utrata marki równa się z bankructwem. Bardziej realnie przemawia do mnie coraz niższa kultura techniczna obsługi. Starych fizoli zastępują mędrkowie, którzy konserwują wyciąg aplikacją na smartfona...
Pozdrawiam, radcom
Napisane przez radcom
w 10 styczeń 2019 - 13:59
Oby to była przyczyna , a nie brak wystarczającej pierzynki na trasie / trasach. .....
A to oni tam nie wiedzą, że wyciągi narciarskie i koleje krzesełkowe, pracują w warunkach zimowych. Jak to zamarzło? Samo? Ktoś nie dopilnował. Nie posmarował, nie nie odmroził, nie odśnieżył. Ani nie spadło dwa metry śniegu i nie było minus trzydzieści...
Pozdrawiam, radcom
Napisane przez radcom
w 01 styczeń 2019 - 19:45
Ja robię. Nie bezpośrednio na stoku, ale rano jeszcze na kwaterce. Na stok przyjeżdżam już rozruszany i rozbudzony. Również przynajmniej jeden, dwa pierwsze zjazdy traktuję jako dokończenie rozgrzewki.
Oczywiście nic mi do tego czy ktoś się rozgrzewa, czy nie. Jego sprawa. Jednak uważam, że ludzie którzy uczą narciarstwa i którzy dla wielu amatorów mogą być i często są przykładem, czy wręcz wzorem, nie powinni popełniać takich wpisów jak np. poniższy.
To są wpisy typu: "Chuck Norris nie je miodu. Chuck Norris żuje pszczoły!" A więc, że niby "Prawdziwi Mężczyźni się nie rozgrzewają... Wpinają narty i napierdzielają". Bzdura. Ale taki właśnie kreują obraz.
Dopiero upomniany przyznaje, że sam co rano kilkadziesiąt minut pływa. I to się chwali! Ale, tak czy inaczej na stok przychodzi już rozruszany.
Przecież tu nie rozchodzi się o rozgrzewkę jak przed jakimś nieprawdopodobnym "wyczynem" sportowym, tylko o normalne rozruszanie i rozgrzanie mięśni, przyczepów i ścięgien. Na tym nie ma jak stracić. Wręcz przeciwnie, taka rozgrzewka w wielu wypadkach może pomóc w uniknięciu kontuzji.
Ileż jest tu wpisów o zabiegach operacyjnych, ortezach itp... No i wtedy... każden jeden pilnie ćwiczy, poci się i rehabilituje do upadu! Trzy miesiące, pól roku, dziewięć miesięcy!!!
A może by tak, choć piętnaście minut przed... A być może nawet zamiast?
Najlepszego z Nowym Rokiem!
Polecam.
Dany, pytasz o kondycję narciarską, ni o rozgrzewkę. Więc krótko: abo się ją ma, albo nie. I tyle. Ja wpinam narty i jadę. O ponad trzydziestu lat...
Pozdrawiam, radcom
Napisane przez radcom
w 01 styczeń 2019 - 19:41
Zły przykład. "Rozgrzewając" się w ten sposób jeżeli fikniesz poważniej przy pierwszym zjeździe masz spore szanse ponadrywać wiązadła, wybić bark itd ... To są tak podstawowe rzeczy, że aż wstyd o nich pisać.
A mnie powtarzane, że "wstyd to kraść i z dupy spaść". Jeżeli narciarz jest ogólnie sprawny i lekko rozciągnięty wykonując codzienne czynności, wcale nie musi skakać jak pajacyk pod kanapą. Mówimy tu o kondycji. Więc pierwsze dwa,trzy zjazdy robimy spokojne po łatwej trasie, stopniowo zwiększając dynamikę jazdy i stopień trudności. To w zupełności wystarczy dla amatora. Co do kondycji narciarskiej, to wynika ona z ogólnego stopnia odporności i wytrzymałości zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Tego nie nadrobi się pajacykiem na stoku...
Pozdrawiam, radcom
Napisane przez radcom
w 01 styczeń 2019 - 16:28
Tu nie chodzi o to, czy rozgrzewka jest potrzebna, czy nie. Nie chodzi o to, czy zdrowy tryb życia jest ok. Chodzi o zwykłą celebrację pewnych zachowań, które wykształciły się w świecie portali społecznościowych i ogólnego ekshibicjonizmu internetowego. Rzeczy dawniej oczywiste, stają się dzisiaj celebrą pajaców (do nikogo nie piję) mediów i portali, za którymi podążają stada baranów. Dawniej nikt nie robił setek zdjęć i piętnastu wpisów z gry w gałę czy zwykłej napierdzielanki z chłopakami. To było normalne zachowanie. Byliśmy w ruchu id zawsze. Jak nie piła, to biegi, boks, narty, rower... Wszyscy mieli predyspozycję do wszystkiego. Byliśmy zdrowi i chowani na ulicy. Stąd nasze pokolenie nie potrzebuje i tym bardziej nie celebruje tego co uważa za oczywiste. Sprawność fizyczną. Mniejszą, lub większą, ale wystarczająca do tego by wpiąć narty na stoku i pojechać w dół, bez ceremoniału powielanego za sprawą medialnych idiotów. I to jest nasza "predyspozycja narciarska". Mówiąc prościej, za naszych czasów, jak ktoś nie miał "rzekomych predyspozycji" to był po prostu piz...ą.
Pozdrawiam, radcom
Napisane przez radcom
w 31 grudzień 2018 - 21:00
Dear Radkom,
To co piszesz, to ze zdroworozsądkowego punktu widzenia czyste herezje. Najprawdopodobniej jesteś super sympatycznym człowiekiem i niezłym narciarzem. Jednak to, w kontekście tego co napisałeś zdecydowanie nie czyni z ciebie dobrego trenera, czy nawet instruktora. Oto właśnie wynik twoich praktyk sportowych, z których najwyraźniej jesteś dumny:
To właśnie opisane przez ciebie zwyczaje „sportowe” doprowadziły cię do, w sumie całkiem sporego stopnia kalectwa. Przykro mi, ale twój dość duży, jak na człowieka zajmującego się zawodowo szkoleniem ludzi stopień ignorancji uważam za karygodny. Wprawdzie dla ciebie już pewnie za późno żeby odrobić spustoszenia np. w stawach, jakich dorobiłeś się zapewne nie z własnej woli, ale z niewiedzy, lenistwa czy zwykłej idiotycznej brawury. Jednak najgorsze jest to, że nie potrafisz wyciągnąć ze swojej porażki wniosków i ustrzec twoich podopiecznych przed podobnymi przypadłościami.
Nie jestem zawodowym sportowcem, ale uprawiam/uprawiałem różne dziedziny sportu od dzieciństwa. Od normalnego kopania piłki z kolegami na podwórku czy w parku, do hippiki w wersji dość ekstremalnej, włącznie. Jako chłopak trenowałem też w klubach sportowych, (w Cracovii, w młodzikach, następnie w młodszych juniorkach - hokej przez 4 lata; w Hutniku w juniorkach – piłka ręczna też około 3 lat). Zawsze wszyscy trenerzy przeprowadzali z nami solidną zazwyczaj około 20 minutową rozgrzewkę. Dotąd używam dużo sportu. Bo lubię. Podobnie jak ty nie przygotowuję się do sezonu narciarskiego, bo zawsze jestem w trakcie jakiegoś sezonu i tylko wraz z pogodą, dyscypliny się zmieniają. I jestem zdrowy!
Nie mam żadnego wykształcenia medycznego, więc nie rozumiem jak się to dzieje, ale wiem tyle, że rozgrzewka uelastycznia mięśnie i ścięgna, a to one właśnie pomagają chronić kręgosłup i stawy. Rozgrzewka powoduje też wydzielanie się jakichś płynów wewnątrz stawów, które chronią je przed nadmiernym zużywaniem się. Mnie osobiście rozgrzewka pomaga również w skupieniu się na tym, co za chwilę będę robił.
Dedykuję wszystkim, nawet tym nieuprawiającym żadnego sportu:
Naprawdę, wrzuć na luz. To jest forum, na którym swoje poglądy wymieniają kapelusze. Mniej lub bardziej zaawansowani, ale ciągle kapelusze. Nie ma i nigdy nie będzie prostego połączenia sportu wyczynowego ze sportem powszechnym. To dwa różne i bardzo odległe od siebie światy. Nic nie wiesz o stopniu zdegradowania moich stawów, a stwierdzasz, że to moje złe nawyki doprowadziły "kalectwa". Sorry, pojęcia nie masz jaki wpływ na stawy i układ kostny ma wyczynowe uprawianie narciarstwa zjazdowego. To, że nie celebruję po forach jakim to sportowcem nie jestem, nie oznacza, że źle przeprowadzam szkolenie zawodników w Klubie. To inny świat. A w świecie kapeluszy widzę nader często jak pseudo instruktorzy z godziny urywają piętnaście minut na "ala" rozgrzewki, bo nie chce się im uczciwie dupy na stok ruszyć. Nasze dzieciaki przez cały rok mają zajęcia na sali i basenie. Latem jeżdżą na rolkach i rowerach więc naturalnie ich stopień sprawności fizycznej jest wysoki i nie potrzebują celebracji pajacowania przed wpięciem nart. Już na stoku są rozgrzane. Co do mnie, to codziennie o 6 rano pływam 40 basenów. Tak, z nawyku bo lubię. A i jeszcze jedno: Brawura na stoku, to domena kapeluszy właśnie. My zimno kalkulujemy podejmowane ryzyko...
Pozdrawiam, radcom
Napisane przez radcom
w 30 grudzień 2018 - 22:57
Czytam i mam wrażenie, że tu sami zawodnicy PŚ dominują. Spędzam całe dnie na stoku. Fakt, czynności powtarzalne, nauka, jazda, nauka i tak do znudzenia. Czasem leje się pot i to obficie. Giry potrafią boleć a stawy już dawno nie trzymają smaru. Ale nigdy, nie robiłem specjalnych przygotowań do sezonu. Nigdy nie rozciągam się i rozgrzewam przed jazdą. Po prostu wpinam narty i jadę. Ludzie, wrzućcie na luz...
Pozdrawiam, radcom
Napisane przez radcom
w 17 grudzień 2018 - 17:19
Widze, ze Babicki trenuje na Rymarzu. Rymarz to stok dla 9 - 12 latkow.
Fred, to było zanim pojechał do Włoch. Rymarz to bardzo fajna górka. Idealna do treningu. Spokojnie ustawię tam slalom, którego nie przejedzie czołówka MPP. O zawodnikach z SF nie wspomnę. Zresztą Chłopaki wiedzą o czym piszę...
Pozdrawiam, radcom
Napisane przez radcom
w 17 grudzień 2018 - 08:00
Do wyszkolenia zawodnika tak samo jak i do prowadzenia wojny jak zwykła mawiać Napoleon potrzeba 3 rzeczy: Po pierwsze pieniędzy, po drugie pieniędzy i po trzecie pieniędzy
Niestety pieniądze zainwestowane przez rodziców w młodego człowieka w Polsce często są marnowane ponieważ nie daje się takiemu młodemu człowiekowi nawet szansy aby sprawdzić czy ma talent i szansę na rywalizację z najlepszymi czy nie. Myślę o Pawle Babickim w którego rodzice zainwestowali wysyłając na 6 lat do szkoły w Mals (Malles) w Południowym Tyrolu. I zero pomocy ze strony PZN. Nawet nie wiemy czy warto w niego inwestować bo nie dano mu szansy.
Czasami oglądam ten wywiad sprzed prawie dwóch lat i zastanawiam się czy dalej będzie mu się chciało walczyć
A droga do polskiego udziału w PŚ to właśnie wysyłanie zdolnych młodych zawodników do szkół w Austrii i Włoszech. Poza tym że zetkną się z profesjonalnym szkoleniem nauczą się niemieckiego który jest językiem narciarstwa alpejskiego. PZN powinien dokładać się do takiego wyjazdu. Ale to marzenia ściętej głowy
Większość zawodników spoza krajów alpejskich którzy coś znaczą i tak ma swoje bazy i trenerów z krajów niemieckojęzycznych (Ryding, Choroszyłow).
T u się z Tobą nie zgodzę. Po pierwsze: USA, po drugie: Szwecja, po trzecie: Norwegia. Monopol krajów alpejskich (głównie Austrii) już dawno został przełamany. Problem w tym, że u nas nikt nie chce pójść przykładem Szwecji, która kładąc nacisk na konkurencje techniczne, nie dość,że zaistniała w PŚ, to jeszcze stworzyła swoją niepowtarzalną szkołę narciarstwa (Ore) My cały czas upieramy się przy konkurencjach szybkościowych, na które nas po prostu nie stać...
Pozdrawiam, radcom.
Napisane przez radcom
w 16 grudzień 2018 - 16:34
Jeżeli nie zmieni się mentalności trenerów, to nic z tego nie będzie. Ja w Lidze od początku promuję SL. Opór jaki stawiają koledzy jest niebywały. Generalnie u nas kluby prowadzą byli zawodnicy. I tak jak koleś w latach osiemdziesiątych jako tako jeździł giganta, to trzyma się tego jak tonący brzytwy. Zdarzają się coraz częściej trenerzy promujący skicross. Generalnie sami zapier.alacze. Na zawodach królują "bułgary" po dwadzieścia sekund na stokach o nachyleniu górki dla kapeluszy. I jest git. Wszyscy zadowoleni, grabki ściśnięte, pucharki, dyplomiki i fotki z pudła. Potem jedzie taki as na pierwsze lepsze zawody do Czech i jest lipa... System szkolenia praktycznie nie istnieje. Komisja zjazdów w PZN to jest kpina i towarzystwo wzajemnej adoracji. Dzieciaki jeżdżą lokalne zawodziki, potem MPP i koniec, bo w naszym systemie nie ma zawodów dla młodzieży. Jakieś śmieszne licealiady, potem AZSy... Na start w FISach mało kogo stać... Nawet jak co trzydzieści lat wyskoczy jeden rodzynek, to i tak nie ma to żadnego znaczenia i przełożenia na system. Aha, teraz idą zmiany: będziem jeździć combirace...
Pozdrawiam, radcom.