Skocz do zawartości

W.W.

Members
  • Liczba zawartości

    310
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

W.W.'s Achievements

Community Regular

Community Regular (8/14)

  • First Post
  • Collaborator
  • Conversation Starter
  • Week One Done
  • One Month Later

Recent Badges

0

Reputacja

  1. W.W.

    Góra Kamieńsk

    Kamieńsk działa i to całkiem nieźle. Warunku śnieżne dobre. Na szczęście ktoś z głową - Chapeau bas - zadecydował o wolnej pracy wyciągów, dzięki temu na stoku da się jeździć. Sprawdziłem wczoraj. Czas oczekiwania, tak do 10.30. mniej niż 10 minut,  do 13.30 max 18 minut w moim wypadku, potem znów w okolicach 10 - 12 minut. Krzesełko, do talerzyka kolejka mniejsza o połowę. Szkoda, że prawy stok nie działa. Niestety parapety mocno zrzynają stok a do tego siedzą i sobie gadają w najmniej odpowiednich miejscach. Na zwróconą uwagę reagują agresją. Zawsze się zastanawiam, dlaczego zamiast zjeżdżać, wolą ustawionymi poprzecznie parapetami spychać śnieg na dół. Co w tym zabawnego?  Góra stoku zapewnia przyjemny zjazd, natomiast od miejsca zakończenie transportera jest dużo gorzej. Początkujący, mimo funkcjonującej oślej łączki, z upodobanie stawiają pierwsze kroki na środku trasy zjazdowej, zamiast na niej! Przydał by się ktoś, kto by z megafonem w reku uświadomił niedorozwojów o podstawowych zasadach zachowania na stoku a zwłaszcza przegonił całe stojące towarzystwo ze środka - na boki. Ludzie bez wyobraźni stoją na środku stoku! Dzięki władzuni knajpy zamknięte, ale można by coś urządzić na stoku np.. bar ze śniegu. Z pewnością miał by sporo chętnych. Szkoda.  Dojazd z Łodzi lepszy przez Bełchatów, niż Gierkówką.
  2.   To chyba źle je założył, albo niechlujnie dopiął. W ciągu całego czasu, a to już 6 sezonów, nie zaobserwowaliśmy takiego zjawiska. Powtarzam się, ale dla amatorów, do prawie doskonałe buty.  
  3.   Okazało się, że inny aspekt tej sprawy jest równie istotny. Chodzi o zmianę butów na narciarskie po przyjeździe i znów na na zwykłe, po skończonej jeździe. Buty,  leżące kilka godzin w samochodzie, mają temperaturę otoczenia. Każdy zna "przyjemność" wkładania rozgrzanej stopy, do takiej "bryłki lodu". Te buty eliminują ten nieprzyjemny monnet, bo zakłada się je i zdejmuje dopiero w cieplutkim pokoju i to po pozbyciu się kilku warstw ubrania. Dla takich jak my, rekreacyjnych narciarzy, to buty prawie doskonałe. Szkoda, że tak mało ludzi o nich w ogóle słyszało. Jak je zobaczą u żony, to same ochy i achy.       Od kiedy nam je sprzedałeś, wraz z żółwikami, za co masz naszą dozgonną wdzięczność. A było to 28 listopada 2014 r, w sklepie na ul. Tunelowej 57.  
  4.   Moja żona używa i jest bardzo zadowolona. Na wyjeździe we Francji wywołała sensacje do tego stopnia, że dwie osoby kupiły takie buty, bo okazało się, że lokalny sklep narciarski miał je w swojej ofercie i robił posezonową wyprzedaż. Nikt nie wie, jak żałowałem, że już nie było mojego rozmiaru. Buty sprawdziły się zarówno jako narciarskie, jak i na "po nartach". Mogę je polecić z czystym sumieniem.
  5. Też w temacie, ale nie o jeździe na nartach, ale na narty.   Wielogodzinne podróże autobusem do Włoch czy Francji, bardzo mnie irytowały. Przy moich gabarytach, wielogodzinne siedzenie w skulonej pozycji to mordęga. W tym roku, po raz pierwszy poleciałem samolotem i przyznam, że to doskonałe rozwiązanie. Droga z domu do hotelu trwała 8 godzin, w tym dwie na dojazd do lotniska.   Nartowania jest 6 dni!   W hotelu byliśmy przed północą. Rano wyspani i wypoczęci na stok i jazda do ostatniego dnia pobytu, bo autobus na lotnisko odjeżdża o 16 - w planie dwu godzinny shopping. Wiec w dniu wyjazdu do 14, czy nawet 15 można poszaleć na stoku! Przed północą byliśmy w Polsce + 2 godziny na dojazd z lotniska do domu.   To jest to.
  6. Ad rem. Bez żółwika nie ma jazdy - bezpieczniej, cieplej i wygodniej. Do tego żona ma koszulkę z ochraniaczami barków i łokci od Berknera - zrobili na zamówienie w standardowej cenie, bo typowa nie pasowała. Szacun dla firmy.
  7.   Ja bym chętnie pojechał. Tym bardziej, że jak pisałeś w innym wątku, u Ciebie jeszcze nikt nigdy niczego złego sobie nie zrobił.  Piszę się na to. Termin i miejsce dowolne, za wyjątkiem przyszłego tygodnia - jadę na narty. 
  8.   Dlatego wspomniałem o profesjonalnej obsłudze.
  9.   Myślałem o bardziej profesjonalnym nagrywaniu, niż telefonem. Do tego potrzeba dobrego sprzętu i dobrego narciarza. Jak poprawisz błędy na lekkim terenie, to i w trudniejszym będzie lepiej. Poza tym, my już nie jeździmy po trudnych terenach. Nam wystarczają wytyczone, przygotowane trasy. Widziałem coś takiego we Francji. Szkolili się chyba młodzi zawodnicy i właśnie obok, równo z nimi, jechał facet z kamerą. Dobry był.
  10.   Chyba się z Tobą nie zgodzę. Pompatyczność oczywiście pomijam. Jest coś takiego w człowieku, że jak widzi/przeżywa coś niesamowitego/wzniosłego/wspaniałego, to chciałby, aby jego partner też mógł tego zakosztować. Jak go koło Ciebie nie ma, to czujesz ukłucie żalu i smutku.  
  11.   To ja jakiś odmienny jestem. Sam jeżdżę na safari nurkowe i możesz mi wierzyć, cały czas żałuję, że nie mogę żonie tego piękna pokazać. Kiedyś nurkowała ale już przestała. Z nartami to samo, 3 lata temu pojechałem sam, ogłoszenie w czwartek o wolnym miejscu a w piątek wyjazd, i też sam się źle bawiłem. Szczęście trzeba mieć z kim dzielić.
  12.   Zawsze byłem pod wrażeniem metaforyczności Twoich uwag i podziwiałem, jak wiele ważnych informacji wnoszą one do dyskusji. Z drugiej jednak strony, ten temat zahacza też o zachowania ludzkie, odbiegające od standardu a więc i Twoja tu wypowiedź, nie jest całkiem bez sensu.
  13. No to chyba niedokładnie przeczytałeś OWU. Zgłaszasz problem będąc na stoku, to ratownicy się Tobą zajmują i transportują do lekarza. Jeśli "zarobiłeś" na szpital i tam Cię dostarczą. Jeśli masz trochę szczęścia w nieszczęściu i wystarczy ambulatorium, to do domu dostajesz się sam.Po prostu wzywasz taksówkę, bierzesz rachunek i dołączasz go do innych. Nawet nie musisz powiadamiać Alpen o wypadku. Po powrocie do kraju, wypełniasz formularz, wysyłasz wraz z rachunkami i po sprawie. Jedyny wyjątek, to konieczność transportu do kraju, wtedy musisz to z nimi wcześniej uzgodnić. Dlatego właśnie wybrałem Alpen, bo tam to ja załatwiam sobie wizytę u najbliższego lekarza a dojazd taksówką. Parę lat temu, w Rokytnice, mój siostrzeniec, mający polskie ubezpieczenie, czekał 5 godzin na transport do odległego o 80 km szpitala, a ambulatorium widzieliśmy z okien pokoju. Cała akcja, "prowadzona" przez ubezpieczyciela trwała 8 godzin! Opisywałem tu tą całą sprawę dość szczegółowo. Mój pech, poza oczywiście złamaniem, polegał na tym, że w Aussois nie ma ani jednej taksówki!
  14.   Ubezpieczenie mam to samo od kilku lat - Alpenferein. Jednak Aussoisos, to maleńka miejscowość i tam po prostu nie ma żadnej taksówki, czy innego transportu. Jeden skibus chodzący w dzień i to wszystko. Wezwanie taksówki z Modane, niedaleko położonego miasta, jest co prawda możliwe a zwrot jej kosztów gwarantuje ubezpieczenie, ale to ok. 10 km górską serpentyną w jedną stronę a do lekarza było ok.900 m. Jedynym problem, poza oczywiście kwestami moralnymi, było kłamliwe zapewnienie, że organizator nas odbierze po telefonie. Jak już opisałem, nie odebrał, a czekanie na mrozie na taksówkę z innego miasta nie miało sensu, bo szybciej doszliśmy pieszo. Co zaś do wyboru biura, to ważna była miejscowość, termin i wyjazd z Łodzi. Opinię w sieci miał dobrą, co też sprawdziłem. Teraz ma już gorszą.
  15. "Publiczne szkalowanie go z  tego  powodu  może nie  być dobrym  pomysłem .."   O tym nie ma nawet mowy. Po prostu opisałem zaistniałą sytuacje i tyle.   Mój błąd polegał na zejściu samemu ze stoku a nie wezwanie pomocy i czekanie na nią. Ot, takie stare przyzwyczajenie, aby nie robić koło siebie niepotrzebnego zamieszania. I jeszcze potrącą mi 70 eur, bo sam poszedłem do lekarza a więc to nie "wypadek", tylko "porada ambulatoryjna". No cóż, nauka też kosztuje.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...