Skocz do zawartości

rung

Members
  • Liczba zawartości

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez rung

  1. rung

    Szusowanie na wulkanie

      Miałem połączenie Ryanairem z Wrocławia do Palermo
  2. Na koniec mała reklama - można polubić mnie na facebooku, gdzie na moim niekomercyjnym fanpage opisuję różne narciarskie przygody. Zapraszam  https://www.facebook.com/skibumpl/  
  3. Ostatnio odwiedziłem znajomych, mieszkających i praktykujących w Buddyjskim Ośrodku Diamentowej Drogi w niemieckich Alpach. Wizyta miała wymiar czysto towarzyski, a nie duchowy, jednakowoż po obejrzeniu dużej i małej Gompy oraz poznaniu losów 17-go Karmapy postanowiłem skorzystać z okazji i pojeździć w jednym z licznych, tutejszych ośrodków.Wybór padł na Ofterschwang-Gunzesried, który na mapach wyglądał przyzwoicie. Szczerze mówiąc, liczyłem że będzie to mały, kameralny i wolny od tłumów ośrodek, ale że nie śledzę regularnie zawodów Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim, umknął mojej uwadze fakt, że w ośrodku tym regularnie odbywają się zawody PŚ. Na zdjęciach które zrobiłem wygląda to całkiem fajnie. Pogodę trafiłem iście wiosenną (+12C w południe), a skorzystać z niej postanowili chyba wszyscy okoliczni i przyjezdni narciarze. Tłum na trasach obłędny. Kolejki do wyciągów jak w Szczyrku w ferie. Trasy wąskie i w znacznej części mające postać łączników i leśnych przecinek. Na trasach, z racji pogody, mokry snieg, muldy po szyję, ludzie wpadający na siebie i dwa helikoptery nieustannie zbierające połamańców ze stoku. W restauracjach ścisk, bo wielu narciarzy szybko się zmęczyło i wolało porelaksować się na słońcu. Okolica wielce malownicza, infrastruktura przyzwoita, ale poza tym kolejki i tłok jak w polskich i czeskich ośrodkach w szczycie sezonu. Jako ciekawostka, "przy okazji" wizyty u znajomych, było OK, ale specjalnie na narty raczej się tu nie wybiorę (choć pewnie w innych warunkach jest tu całkiem fajnie). https://www.go-ofterschwang.de/   Acha, jeszcze taka mała reklama - można polubić mnie na facebooku, gdzie na moim niekomercyjnym fanpage opisuję różne narciarskie przygody. Zapraszam https://www.facebook.com/skibumpl/
  4. Z satelity. Gdy nie ma śniegu, robi się pomiary wysokości podłoża. Gdy w zimie ratrak porusza się po pokrywie śnieżnej, łączy się z satelitą i różnica między wysokością ratraka a podłoża jest grubością śniegu. Pomiar jest na tyle dokładny, że operator mam nawet do dyspozycji informacji jak głeboko (w centymetrach) "wgryza" się  w śnieg pługiem. Te dane używa się też do precyzyjnego budowania snowparków.
  5. Operator ze Spindlerovego opowiadał mi że czasami jeździ do Szczyrku, a ostatnio był artykuł o słowackim operatorze który chciał się bić z narciarzami rozjeżdżającymi świeżo przygotowaną trasę. TMR widocznie przerzuca operatorów ze swoich innych ośrodków do Polski.
  6.   Nie wiem jak jest z uprawnieniami w Polsce, pobieżnie czytałem w internecie ale nie znalazłem jednoznacznej odpowiedzi. We Włoszech wystarczy prawo jazdy. Co do jeżdżenia ratrakiem w górę i w dół po stoku to jest z tym trochę tak, jak z siedzeniem całą noc nad wędką. Wędkować akurat nie lubię, ale jeżdżenie "wte i wewte" i równanie śniegu przez kilka godzin podobało mi się
  7. Mój ostatni wyjazd do włoskiego region Wipptal, który opisałem wczoraj tu: http://www.skiforum....lski-trojkacik/ odbył się przy okazji kursu operatora ratraka    Być może to kryzys wieku średniego, ale na ament zakochałem się parę lat temu w ratrakach i zacząłem uważać że nie ma wspanialszego zajęcia niż jazda ratatrakiem właśnie: - oszałamiające widoki "z biura" - można sobie słuchać muzyki jakiej się chce - wszyscy kochają efekty Twojej pracy - nikt Ci nie zawracać głowy, siedzisz sobie sam ze sobą i ratrakujesz.   Do niedawna swoją miłość realizowałem jakoś tak:   Ale w tym sezonie postanowiłem zapoznać się z ratrakami bliżej Ze względu na brak doświadczenia w operowaniu ciężkim sprzętem jak i brak siec kontaktów umożliwiającej skosztowania tej przyjemności, postanowiłem wykorzystać źródła komercyjne.   Etap 1 - szkolenie teoretyczne   Na stronie firmy Kassbohrer, producenta ratraków PistenBully znalazłem ofertę szkoleń teoretycznych dla nowicjuszy. Na szkolenie takie można wybrać się do Niemiec na 1 dzień (w październiku), lub skorzystać ze szkolenia online.Wybrałem opcję drugą i przeszedłem przez całe szkolenie, które ma postać interaktywnej prezentacji (nieco ponad 400 slajdów), zawierającej ponadto kilka filmów i testy końcowe online. Informacje są dość podstawowe, ale dają pewną podstawę wiedzy nt tego jak zbudowany jest i jak działa ratrak oraz jakie są zasady poruszania się nim. Ponadto są tam informacje o zasadach przygotowywania stoku, najczęściej popełnianych błędach, wyposażeniu dodatkowym (np. do zakładania śladów dla "biegówek") czy podstawowym serwisie. Kilka slajdów i dyplom:     Etap 2 - na własne oczy   Drugim etapem była jazda w fotelu pasażera. W tym celu udałem się do Czech, gdzie wykupiłem sobie jazdę podczas wieczornego przygotowywania tras w Spindlerovym Mlynie. Było to bardzo fajne doświadczenie, a dzięki kursowi online wiedziałem mniej więcej co się dzieje, dlaczego operator wykonuje takie a nie inne manewry, co i dlaczego robi ze śniegiem itd. Zwłaszcza że okazało się, że mój kierowca nie był zbyt rozmowny i nawet znajomość czeskiego niezbyt mi pomogła. Ratrak jaki wybrałem do jazdy to Prinoth Leitwolf, ponieważ już kilka dni później na takim własnie modelu miałem sam ćwiczyć.     Etap 3 - praktyka   Ostatnim etapem było szkolenie praktyczne. W tym roku włoska firma Prinoth ogłosiła nabór na szkolenia dla początkujących. Szkolenie trwa 1 dzień i składa się z 3 godzin teorii i 6 godzin praktyki na stoku. Odbywa się w siedzibie firmy w Południowym Tyrolu, w miasteczku Sterzing/Vipiteno. Praktyka odbywa się w ośrodku Ladurns. Jak się okazało, znów przydało się szkolenie online, ponieważ mój trener był świetnym kierowcą (przygotowuje m.in. trasy na puchar świata), ale nie był wirtuozem Power Pointa i przez prezentacje przeleciał dość pobieżnie, a w końcu dał mi je na pendrive z zaleceniem poczytania sobie samemu. Ten materiał w dużej mierze pokrywał się ze szkoleniem Pistenbully. Drugą częścią szkolenie jest wizyta w fabryce ratraków, co jest bardzo ciekawym przeżyciem. Obecnie Prinoth produkuje około 300szt rocznie, ale obok jest jeszcze zakład produkcyjny wyciągów Leitner, a w budowie jest fabryka armatek śnieżnych, więc cały kompleks jest bardzo rozległy. Obiad w czasie szkolenia je się w zakładowej stołówce Następnie przychodzi kolej na praktykę na stoku. Najpierw omówione zostały części i funkcje samego ratraka (Prinoth Leitwolf). Następnie wyruszyliśmy na trasę. Co ciekawe, praktyka odbywała się na stoku, tak więc sztruks, po którym jeździli narciarze następnego dnia, był ode mnie Bardzo fajne uczucie. Samo kierowanie ratrakiem to niesamowite przeżycie. Potężna maszyna, reagująca na najdrobniejsze korekty operatora. Dużym wyzwaniem było dla mnie, jako nowicjusza, korygowanie ustawień pługu z przodu i frezu z tyłu. Duże wrażenie robi też satelitarny system kontroli - grubość pokrywy śnieżnej w każdym punkcie nartostrady jest w czasie rzeczywistym przekazywana do ratraka, do wiadomości operatora. Ośrodki narciarskie mogą dzięki temu kontrolować prace nad śniegiem w całym ośrodku i sprawować nadzór nad pracą każdego ratraka. A potem tylko odbiór dyplomu i po zabawie   Co dalej? Nie wiem... To miała być przygoda na ten sezon i spełnienie fantazji ale... chciałbym jeszcze!   Poniżej film z zapisem jazdy - jako pasażer w Czechach i za sterami we Włoszech. I jeszcze mała, nienachalna reklama - można polubić mnie na Facebooku, gdzie wrzucam różne narciarskie zdjęcia i historyjki, kiedyś bardziej dla znajomych, a teraz bardziej publicznie  https://www.facebook.com/skibumpl/  
  8. rung

    Ramzova

    Przez lata narzekałem, że w tej Ramzovej nic a nic nie inwestują w infrastrukturę, ale w tym roku zaszły w końcu poważne zmiany. Po latach wyciągnęli zdechłe muchy z czytnika karnetów. Podnieśli też cenę samych karnetów; wyszło 10kč za muchę. Było: Jest:
  9. rung

    Susza w Alpach

    Hej, tamten nie był z mojej winy
  10. rung

    Susza w Alpach

    Nie wiem na czym oglądacie ten filmik, im mniejszy ekran tym większe wrażenie co do prędkości. Na dużym ekranie wyglądałoby by to spokojniej. To był taki zjazd do nagrania, bez szaleństw
  11. rung

    Susza w Alpach

    A zawodnicy to jakieś szaleństwo, między tyczkami po gołym lodzie
  12. rung

    Susza w Alpach

    Zagapilem się, generalnie nartach dobrze trzymała, wszystko pod kontrolą było
  13. rung

    Susza w Alpach

    Na filmie faktycznie wygląda to jakoś spektakularniej... Wrzuciłem film nawet nie pamiętając tego "near missa". Ale rzeczywiscie pojechałem niefrasobliwie. Lesson learnt.
  14. rung

    Susza w Alpach

    Dzisiaj to dopiero jest zabawa
  15. Rok temu na początku października objechałem Hintertux, Stubai i Piztzal. Zima była sroga a armatki waliły na całego.   Dzisiaj w dolinie Zillertal prawie 25C. Na lodowcu warstewka 5-10cm śniegu. Ten weekend to podobno "Pow(d)er Days", tylko nie ma puchu :/ Opadów na horyzoncie nie widać. Ogólnie padaczka, w sierpniu 2016 było tu dużo więcej śniegu.   Ale co zrobić, dałem tu narty do ostrzenia i heja
  16. Kolejne pożegnanie zimy - tym razem niezbyt oryginalnie, bo na Stubaiu, czyli tam gdzie pół forum Ale parę obrazków wrzucę i napiszę, że nie było tak strasznie z dojazdem i pakowaniem (jeśli się przyjechało odpowiednio wcześnie), z pogodą było tak jak na większości moich lodowcowych "3-dniówek" (1 dzień słońca, 1 dzień chmur i 1 dzień opadów) i jeszcze, że mieszkałem w Telfes, a właścicielka apartamentu codziennie po nartach witała nas kieliszkiem Schnappsa i pokazała nam, gdzie mieszka Adreas Kofler i Gregor Schlierenzauer W ogóle mieszkanie było git. Całe piętro, 2 sypialnie + salon, 3 łazienki, kuchnia, duży balkon ze świetnym widokiem (pierwsze zdjęcie poniżej), garaż, narciarnia  z suszarką do butów. Przy 4 osobach wyszło 30 euro/noc (ze sprzątaniem i podatkami). Piszę, bo pani mówiła, że jakby kto był zainteresowany, to żebym przekazał e-mailowe namiary na nią, więc jakby ktoś coś, to mogę wysłać na priv. Lokum nazywa się Haus Früh.W zimie jest to 5 minut od  ośrodka Schlick 2000 Sklepy i restauracje też w zasięgu pieszym. Polecam, bo to jedno z sympatyczniejszych miejsc, w jakich ostatnio byłem.
  17. I jeszcze podsumowanie w formie filmu, jakby kto kiedy się zastanawiał, jak tam jest wiosną  
  18. Aneks do wpisu: wrzuciłem na swój kanał filmowe podsumowanie kwietniowych, pradziadowych warunków, zostawiam dla potomnych      
  19. Poszukując ciekawego, nowego, położonego w sensownej odległości od Wrocka miejsca na kwietniowe narty, zdecydowałem odwiedzić się Zugspitze w niemieckim Garmich Partenkirchen. Miałem pracującą sobotę, więc po 14.00 wyruszyłem i koło 22.00 zameldowałem się w "gasthofie".   Szusowanie przypadło na 15-16 kwietnia. Zugspitze to niewielki ośrodek (ok. 20km tras) w okolicach małego lodowca położonego przy tym najwyższym, niemieckim szczycie. Pozostałe trasy w Ga-Pa są już dawno zamknięte.   Do ośrodka można dojechać nową, dużą (120 osobową) koleją. Imponujące przewyższenie (900-2900mnpm) pokonuje zawieszona na jednym tylko słupie. Ciekawą alternatywą jest dojazd na lodowiec pociągiem, który wyrusza z Ga-Pa i po 75min jazdy, częściowo polegającej na wspinaniu się wydrążonym w górze tunelem, dociera na dworzec położony przy lodowcu u szczytu góry. Przejażdżka w 2 strony jest droga (45 euro), ale bilet funkcjonuje także jako karnet, bo przy wyciągach w ośrodku nie ma już czytników karnetów.   Ciekawostka: przy lodowcu znajduje się kapliczka, w której co niedzielę o 12.00 odbywają się msze.   Same trasy są sympatyczne, nie są ani specjalnie szerokie, ani najdłuższe (do 2,5km), ale większość z nich ma przyzwoite nachylenie, a cały ośrodek jest ładnie położony. Gastronomia na poziomie, w samym ośrodku funkcjonuje też duża, nowoczesna wypożyczalnia.   W trakcie mojej wizyty odbywały się jakiegoś rodzaju "chińskie dni", więc w ośrodku było sporo Chińczyków, którzy bez przerwy pytali mnie czy aby nie trzeba mi zrobić zdjęcia na tle dosłownie wszystkiego Ale to tylko w niedzielę, bo w poniedziałek, gdy była gorsza pogoda (w dolinie deszcz, a w ośrodku śnieg i mróz), narciarzy było można policzyć na palcach jednej ręki. A już dzień wcześniej jeździło się po prawie pustych trasach, jak widać na filmiku poniżej.   Przy okazji wizyty w Ga-Pa odwiedziłem skocznię narciarską i pooglądałem filmy z zimowych igrzysk w 1936r. Kawał historii. A za 2 tygodnie pożegnanie zimy w Austrii        
  20. Z jednej strony mogliby to odmalować, ale z drugiej strony to robi klimat
  21. Działało wszystko, ale w tygodniu działają tylko niektóre, trzeba sprawdzić na stronie.
  22. Właśnie, a jest tam tego śniegu jeszcze całkiem sporo.
  23. Dokładnie tak! I to prawda, że to była prawda
  24. Nigdy nie jeździłem ""na Pradziadku", ale od kilku sezonów chciałem właśnie tam zakończyć zimę (oczywiście - lokalną, bo dla mnie sezon trwa cały rok ). W ostatnią sobotę w końcu się wybrałem, by przekonać się, co oferuje tzw . "Morawski Lodowiec". Bądź co bądź, to właśnie Pradziad, a nie żaden z karkonoskich ośrodków, jest najwyżej położonym ośrodkiem narciarskich w Czechach.   Pierwsze podobieństwo do lodowca znalazłem już przy wjeździe. Nie sprawdziłem tego wczesniej, a okazało się, że wjazd wąską drogą prowadzącą do ośrodka jest płatny i kosztuje 450CZK. To jakieś 18EUR - tyle samo, co opłata za dojazd do lodowca Rettenbach w Soelden Wybrałem opcję tańszą - porzuciłem samochód na parkingu (70CZK) i do ośrodka pojechałem autobusem (28CZK w jedną stronę). Co ciekawe, w autobusie można płacić zbliżeniowo kartą, natomiast opłata za wjazd jest tylko w gotówce.   W samym ośrodku powiew nostalgii, co prawda także można płacić kartą, ale poza tym infrastruktura trąci myszką. Karnety na gumce, drewniane domki z kasą i przy wyciągach, a same wyciągi to powolne POMY zawieszone na obdrapanych słupach i jeden orczyk, także upiornie powolny.    Za to bardzo przyjemnie zaskoczyły mnie trasy. Nie są zbyt długie (500-800m), ale w przeciwieństwie do Zieleńca i Koprivnej, gdzie za dużo było dla mnie wypłaszczeń, trasy na Pradziadku mają bardzo fajne nachylenie na całej długości. Nawet na niebieskiej, najłagodniejszej, zjeżdżało się przyjemnie dynamicznie.   Śnieg z czasem robił się w ciągu dnia mokry i miękki, ale trzymał się lepiej niż śnieg w Jańskich tydzień wcześniej. Górne części tras (jakieś 2/3 długości) znajdują się ponad linią lasu, dlatego faktycznie panuje tam trochę "lodowcowy klimat"   Ogólnie, było strasznie fajnie Świetna, kameralna, "oldskulowa" stacja, ciekawie położona, z ładnymi widokami i faktycznie lekko "trąci" lodowcem    
×
×
  • Dodaj nową pozycję...