Skocz do zawartości

ami336

Members
  • Liczba zawartości

    57
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez ami336

  1. 11 godzin temu, Mitek napisał:

    Cześć

    No ja bym powiedział, że zawsze w grupie jest tak, że więcej zyskują słabsi a dobrzy/najlepsi niekoniecznie a zazwyczaj tracą. Oczywiście są jednostki, które tak umieją o siebie zadbać, ze zawsze będą w czubie - wiesz sama - są szybsi, sprawniejsi w poruszaniu się, posiadają już pewien stopień automatyzmu itd. co sprawia, że np. zawsze ustawią się za instruktorem i jadą jego śladem a końcówka wali na pałę byle dogonić - zresztą sama wiesz - i rotacja kolejności niewiele daje.

    Sama również doskonale wiesz, że uczenie dzieci poprzez ćwiczenia, powtarzanie technik itd. niewiele daje a podstawa to wykorzystanie naśladownictwa podświadomego co w wypadku uczenia przez wyszkolonego, porządnie stylowo jeżdżącego instruktora daje znakomite efekty. Wydaje mi się również - i ja zawsze starałem się tak uczyć - aby pomijać aspekty techniczne jazdy, które u dzieci kształtują się w sposób naturalny jak mają dobry wzorzec ale koncentrować się na informacjach i przekazie zachowań taktycznych typu jak ruszać jak stawać, jak włączać się do ruchu, na co uważać i kiedy, kształtować samodzielność w operowaniu sprzętem - tak w przygotowaniu jak i na stoku itd. Pamiętam jak patrzyli na mnie ludzie gdy prosiłem aby nie pomagać Kacprowi gdy się wywalił i wszyscy postronni ludzie rzucali się z pomocą gdy On bez problemu ogarniał wszystko sam tylko potrzebował trochę więcej czasu.

    Tak jest np. z odchyleniem u dzieci. nie ma zupełnie sensu tego korygować czy ćwiczyć jeżeli jazda jest miękka bo dzieci naturalnie tak się po prostu wyważają a/i w miarę doroślenia samo to mija.

    Zawsze przychodzi taki moment kiedy pociecha powie Ci: Mamo, strasznie się wleczesz a stok pusty, albo wiesz teraz pojechałaś niezbyt czysto a można było tak - i koleś czy koleżanka sunie idealnym ciętym jak w GSie. Po prostu dziecko zaczyna jeździć lepiej od Ciebie i to jest cel, czego Ci niniejszym serdecznie życzę.

    Pozdrowienia

    Pozdrowienia

    Hmm no tak, co do jazdy w grupie to często tak bywa. Jednak czasami ta jazda w grupie też jest ważna, samo przynależenie do pewnej grupy jest dość ważne dla dzieci. Może to też pomoc w rozwinięciu ich pasji. Jazda w grupie dla mnie to nie tylko sama nauka umiejętności i techniki.

     

    Naśladownictwo to ważny element nauki. W tym się zgodzę, jednak uważam, że z czasem kiedy dziecko jest starsze warto go również uczyć techniki. Jeśli jeździ poprawnie dzięki naśladownictwie, super zatem wystarczy jedynie uświadamiać dziecko, że istnieje coś takiego jak technika i wygląda to tak a tak... Wiadomo, że nie będę tego przerabiać z malutkim dzieckiem od samego początku. Jeśli jednak robi błędy z różnych przyczyn, warto wprowadzić ćwiczenia lub zabawy i ogólnie wyjaśnić technikę jazdy. Każdy jest inny, Ja jestem techniczną osobą, muszę rozumieć jak coś działa i jak powinno to wyglądać prawidłowo, abym wiedziała jak mam pracować własnym ciałem, aby osiągnąć cel. Dla mnie samo "papugowanie" nie ma sensu. 

    I co do odchylania się nie zgodzę. Ok dzieci mają środek ciężkości trochę inaczej ułożony niż osoba dorosła. Jednak nie korygowanie tego w ogóle może sprawić, że dziecko będzie tak jeździć również w późniejszych latach, a także jako dorosły. Dodatkowo może to być bardzo trudne do skorygowania w późniejszym czasie. Jeden z moich podopiecznych mający zaledwie 5 lat, przestał się odchylać do tyłu i dzięki temu dużo lepiej panował nad prędkością i czuł się on dużo pewniej na nartach. To tylko malutkie dziecko, a bardzo wiele zmieniło to w jego życiu. 

     

    10 godzin temu, Jan napisał:

    Najlepiej ucz sama bo możesz trafić na szkółkę, która narobi więcej szkód niż pożytku (przerabiałem z wnuczką)

    Inny kumpel oddał od początku do szkółki (4 latka) i dziecko zniechęciło się na kilka lat.

    Dzieci zazwyczaj zaczynają jeździć w okolicach 4 roku życia.

    Wcześniej to zabawa jest w puszczanie i łapanie, wleczenie na szelkach albo między nogami rodzica.

    Oczywiście są wyjątki zasuwających 2 latków do pooglądania na YT - możesz spróbować i dziecko Twoje będzie też gwiazdą Youtuba.

    Ojciec dziecka to narciarz ?

    W gronie moich znajomych najwcześniej postawionio dziecko na narty w wieku 1 roku i 4 miesięcy

    https://www.kochamnarty.pl/topic/5430-1-i-2-latki/

     

     

    No właśnie, jeśli miała bym oddać dziecko pod oko instruktora to tylko w sprawdzone miejsce, a najlepiej do osoby, którą znam.

    Ojciec dziecka akurat udziela się w innych sportach, jednak zimą jedynie snowboard.

     

    Szaleni 🤯 nie no u nas nie było by opcji 🤣 raczej myślę coś między 3/4 rokiem życia. Wcześniej oswajanie ze stokiem, krzesełkami, gondolami itd. 

    • Like 1
  2. 2 godziny temu, Mitek napisał:

    Cześć

    Tak się składa, że jesteśmy w podobnej sytuacji bo ja też uczyłem głównie dzieci (może inaczej - ucznie dzieci sprawiało mi zawsze największą przyjemność i dlatego dążyłem, żeby je jak najczęściej uczyć - oczywiście gdy miałem wybór). Mam również dwoje własnych dzieci, które uczyłem od początku, to znaczy od etapu indoktrynacji i zapewniam, że uczenie własnych dzieci to nie tylko to samo ale jest zdecydowanie łatwiejsze bo masz możliwość - wykorzystując swoje doświadczenia - wdrażać całościowy program szkolenia co jest nieosiągalne (no chyba, że pracujesz w klubie).

    Obecna programy szkolenia dzieci są dość sztampowe w wykorzystaniu dziesiątek gadżetów, zabawek itd. nastawione raczej na miłe spędzenie czasu, zabawę i oswojenie z nartami nijako przy okazji. Nigdy nie stosowałem takiego systemu koncentrując się na takiej formie jazdy aby była sama w sobie zabawą ale unikałem wprowadzania elementów sztucznych, które w normalnej jeździe nie występują.

    Kluczowe jest:

    - cel - wychowanie jak najszybciej całkowicie samodzielnego i bezpiecznego narciarza.

    - partnerstwo - nawet dwulatek może być postrzegany jako partner.

    - autorytet - nie wykluczający partnerstwa ale przekazywany podświadomie poprzez pewność decyzji, zachowań i ich naturalność.

    Co do poruszanych tu parę razy zajęć w grupie to... dobrze prowadzony sześciolatek rzadko znajdzie grupę rówieśniczą, w której nie będzie tracił ale za to znakomicie czuje się prowadząc grupę dziesięciolatków.

    Pozdrowienia

    -

    O i o takie konkrety mi się podobają:) 

    Dziękuje za te informacje i Twój punkt widzenia.

    Takie uwagi są cenne 🙂

    Właśnie co do jazdy w grupach, może tak być, że dzieci nie zawsze zyskują, szczególnie jeśli grupa jest na niższym poziomie umiejętności.

    • Like 1
  3. W dniu 13.07.2022 o 20:32, Adam ..DUCH napisał:

    To jest bardzo trudny temat i postaram Ci odpowiedzieć raz jako instruktor dwa jako ojciec który z tym problemem się spotkał (mnie chyba było łatwiej). Zacznę od tej drugiej strony - strony ojca instruktora. Udało mi się wyzbyć wszechobecnej presji pt. "musi jeździć" nie nie musi - musi to się rozwijać intelektualnie i fizycznie i całkiem niekoniecznie narciarsko, ja skupiłem się na "sposobie życia" na pewnej niszy zachowań "górskich". Technika przyjdzie sama gdy zakorzenisz pasję a w przypadku Karolka pasja przyszła nieco później bo w wieku ok. 6 lat - dalej to było już z górki. 

    Było po tatusiowemu a teraz jako instruktor.

    Dla dziecka w wieku 3 (pierwsze kroki na nartach) lat zdecydowanie odradzam instruktora (nawt dla rodziców którzy nie umieją jeździć) - to te pierwsze chwile z całkowicie nową rzeczywistością, śnieg, kupa ludzi, gondola, park zabaw itp, itd. Zacznij sama - marketowe plastikowe nartki, tyci górka, spuszczanie łapanie - pobódź pasję, chęć -zrób to sama z mężem/ojcem/partnerem- niech Ten mały człowiek widzi że nie jest sam.  To musi być spontan, bąbel musi zatrybić - poczuć chęć powrotu na górkę, niecierpliwie trzepać nogami na słowo "śnieg". Szukaj stoków/ON/SN z przyjazną infrastrukturą, szukaj profesjonalnych instruktorów, szukaj parków zabaw śnieżnych.

    Dziękuje za te uwagi 🙂

    W dniu 15.07.2022 o 09:17, Mitek napisał:

    Cześć

    To by nie pytała Krzysztofie. Posiadanie jakichkolwiek papierów a "bycie instruktorem" to dwie zupełnie różne sprawy.

    Pozdro

    Bycie instruktorem dla innych to trochę co innego niz bycie instruktorem dla własnego dziecka.

    Jestem czynnym instruktorem, uczę dzieci w większości, ale nauka swojego dziecka to trochę co innego.

    9 godzin temu, Spiochu napisał:

    @Mitek Instruktorce, która zawodowo ogarnia/ła dzieciaki.

     

    @ami336

    Sara, gratulujemy bombelka! 🙂

    Nie rób sobie żartów tylko ucz samodzielnie. Doskonale wiesz co robić.

    Jak już ogarnie pierwsze kroki, to najwyżej zabierz też dziecaki znajomych. W grupie będą lepsze efekty.

    Dzięki

    Tak chyba zrobie

     

    1 godzinę temu, Mitek napisał:

    Cześć

    No to czegoś nie rozumiem.

    Pozdro

    Mitek tu nie ma czego rozumieć. To że ktoś jest instruktorem to nie znaczy, że dla wlasnego dziecka będzie najlepsza opcją.

    Swoje dziecko to co innego.

    Nie chcę wywierać zbytniej presji czyli to o czym wspomniał Adam ..DUCH (typu moje dziecko musi jeździć i koniec)

    W dodatku własne dziecko czasami lepiej i szybciej uczyć się pod okiem kogoś innego. 

     

    ps. nie wszystko musi być dla Ciebie zrozumiałe, ważne że inni zrozumieli 😉

  4. Bardzo dziękuję za podpowiedzi. 🙂

     

    Właśnie myślałam, żeby tak zacząć w okolicy 3 lat. 

     

    W dniu 8.07.2022 o 13:23, mlesik napisał:

    Moje córki startowały jak miały 3,5 roku ze mną - ale tylko lekkie płużenie przez godzinkę dzienne na tygodniowym wyjeżdzie. Rok później zapisałem je do bandy narciarskiej do Zakopanego i Kaunertal. Wklep sobie nazwę bandanarciarska w googla. Jestem bardzo zadowolony jak były tam uczone. W grupie dzieciaki zupełnie inaczej podchodzą do nauki a i rodzic może spokojnie sobie pojeździć. W tym roku starsza lat 10 była na szkoleniu organizowanym przez NTN.

    Poszukam sobie tej grupy 🙂

    Myślę, że dzieci ogólnie szybciej i chętniej uczą się w grupie 🙂

    Jeszcze raz dziękuję 🙂

     

  5. 20 minut temu, moruniek napisał:

    Cześć,

    nie ma jednej sprawdzonej rady, każde dziecko jest inne. Moja córka zaczynała w wieku 2,5 roku. Myśleliśmy, że kompletnie nic to nie dało. Jeździła z instruktorką. W wakacje oglądamy zdjęcia. Córka stwierdziła, Pani kapturek (tak nazywała instruktorkę) mówiła, nie odchylaj się Monisiu. W kolejnym sezonie, też próbowaliśmy z instruktorami (znajomymi) i obcymi. Jednak stwierdziła, że ona woli z "tatusi" i tak już zostało. Syn jeździł zarówno z instruktorami, jak i ze mną. Zaczynał w wieku 3.5 roku. Dużo też dała wspólna jazda ze znajomymi z forów narciarskich. Dzieciaki dużo wyniosły z tych jazd. Tu też zawsze służymy pomocą, jak jeździcie akurat w naszych okolicach. I pamiętaj, nic na siłę, to ma być dobra zabawa. Wśród dzieci też dobrze robi grupa rówieśnicza. Uczą się przez naśladownictwo.  

    p.s.

    Z dobrych rad, nie stosujcie żadnych smyczy, szelek itp. 

    Super bardzo dziękuję za odpowiedź.

     

    Pewnie będę szukać właśnie kogoś z dziećmi, aby miała rówieśników jeżdżących na nartach. Niestety nikt w rodzinie na nartach nie jeździ a przynajmniej nie za często jeśli wiesz o czym mówię 😅 

     

    Co do szelek to jestem ich wrogiem od samego początku. Jednak dziękuje za radę:)

  6. Cześć,

    Jak wyglądały początki jazdy na nartach waszych dzieci?

    W jakim wieku zaczęły stawiać pierwsze kroki na nartach? Zaczynaliśmy z instruktorem czy jednak podejście się tego sami? 

     

    Początki przed nami i właśnie się zastanawiam kiedy najlepiej zacząć i czy lepiej na początku z innym instruktorem czy jednak samodzielnie. 

     

    Jeśli macie jakieś rady co u się sprawdziło lub nie też chętnie poczytam 🙂

  7. No jak co roku miałem zabukowany Egipt. Ale koronka pokrzyżowała plany i po "dwóch wirtualnych lotach" w stylu na 99% polecimy a na następny dzień przykro nam ale może za tydzień... zamieniliśmy na kanary... tam mnie jeszcze nie było a więc zapowiadało się ciekawie.
    Załadowałem jak do faraonów. Wszystko na upał, płetwy, maski... miałem nadzieje, że coś tam, coś tam... a tu zoonk!
    Po pierwszym wieczorze poszedłem kupić softshell... Klimat jak u nas w upalne dni. Rano chłodno. W dzień gorąco a wieczorem zima! Dołóżcie do tego wiatr... mało powiedziane, wietrzysko od rana do rana!
    Fale od metra do 2 może 2,5... masakra. Można było się pobawić i poskakać na falach.
    Jedyna rozsądna decyzja, zwiedzamy...
    Fuerteventura zwiedzona w dwa dni... przepiękna cudowne plaże, rewelacyjne widoki ale Lanzarotte mnie powaliła. Wulkany a raczej wulkaniczny krajobraz po katastrofie... Cudo!
    Reasumując na 7 dni na wyspie, 4 w podróży :) Zapowiadała się katastrofa a było cudownie.
    Sami zobaczcie:
    attachicon.gifIMG_20200718_130725.jpgattachicon.gifIMG_20200721_163404.jpgattachicon.gifIMG_20200721_151352.jpgattachicon.gifIMG_20200721_110356.jpgattachicon.gifIMG_20200721_103414.jpgattachicon.gifIMG_20200720_124156.jpgattachicon.gifIMG_20200719_110906.jpgattachicon.gifIMG_20200719_123111.jpgattachicon.gifIMG_20200719_112141.jpgattachicon.gifIMG_20200719_081852.jpg

    Piękne zdjęcia.
    Właśnie zastanawiałam się nad tym kierunkiem i chyba mnie przekonałeś!
  8. Może dasz odpowiedzieć osobie, do której skierowane było pytanie?
    Nie jestem nieomylnym robotem, ale które zdanie z zacytowanego posta uznajesz za nieprawdziwe/mylące?
    To nie ja przywołałem hasło "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz".
    Pozdr
    Marcin

    Ja swoje wnioski wyciągnęłam z tego wypadku. Nie wiem co miałabym tutaj jeszcze dodać.

  9. Ok to może w końcu ja coś powiem. :D
     

     

    Jechałam spokojnie i na pewno nie przeszarżowałam. Wypadki zdarzają się nawet tym z pucharu świata. I nie uważam, że gleba to hańba. Bo jeśli się nie przewrócisz to się nie nauczysz. Choć wystraszyłam kolegów :D Szczególnie, że nie poznawałam ich przez pewien moment.
     Z tego co pamiętam,  to "coś" spowodowało, że jedna narta mi uciekła i odwróciło mnie tyłem do kierunku jazdy.
    Próbowałam hamować pługiem do tyłu (bo właśnie tak moje narty ułożyły się same), ale niestety podcięło mi jedną nartę i wybiło mnie do tyły jak z procy. Poleciałam prosto na głowę.
    Pragnę też dodać, że wszystko działo się bardzo szybko. I nie było zbyt wiele czasu na reakcje i przemyślenia.

     

    Nie wiem czym było to coś, bo mam luki w pamięci. Nie wiem co do końca się działo. Warunki, były bardzo dobre. Wiem, że nie był to lód, gruda lodowa czy co kol wiek innego. Wiem tylko, że po upadku nie potrafiłam rozpoznać stoku, tras i ludzi. Koniec końców urwał mi się film. Podobno o własnych siłach doszłam do schroniska, ale tego już nie pamiętam. :D

  10. Z tym oczywiście się zgodzę. Mówiąc o "jeżdżących" bez kijków nie miałem na myśli szkolących się

    Niestety czasami instruktorzy zbyt długo (moim zdaniem) czekają na to by zacząć używać kijów. I kiedy uczeń je dostaje, czuje się z nimi niekomfortowo. Lepiej i łatwiej jeździło mu się bez.

  11. Cześć,
     

    Niestety są osoby, które wciąż nie są za stare na studia, i wciąż im mało wiedzy (mowa oczywiście o Spiochu:P).
    Z tego powodu nie bardzo mam jak pojechać na narty w tą sobotę. A po zdanych egzaminach trzeba się odprężyć :)

    Szukam kogoś kto wybiera się w ten weekend w Beskidy i mógłby mnie zabrać :D
    Oczywiście dokładam się do paliwa:)
    Najbardziej pasowałaby mi sobota.
     

    Mieszkam w okolicy Pszczyny.

     

    Prooszę o pomoc :D
     


  12.  

     

     

    Sara wróciła niedawno z ferii w Aprice. Cała mas ludzi bez kijów - nieliczni to Polacy.

     

     

    Pragnę dodać, że nie użyłam słów "masa ludzi".
    Na łatwych trasach, gdzie jest spora liczba uczących się osób, duża grupa osób jeździła bez kijów.

    Obecni tam włoscy instruktorzy, raczej na początku uczą bez kijów. Widziałam tam spore grupy (prawdopodobnie obozy, ferie, lub co kol wiek innego we Włoszech), które uczyły się pod okiem instruktora. Byli tam ok. 5/6 dni, a przynajmniej przez tyle dni miałam okazje ich widywać, kijów nie widziałam ani razu.

  13. Wyprostuję pewne rzeczy.

    Narciarstwo poznałam dokładnie sezon wcześniej tak jak napisał Spiochu.

    Wyjechałam ze znajomymi na weekendowy wyjazd. (Nikt z nich nigdy nie uczył się jazdy, nie był instruktorem, a część w ogóle nie potrafiła jeździć). Na samym wyjeździe ja wraz z moją koleżanką, która również nie umiała jeździć na nartach zostałyśmy same na oślej łączce. Pozostała grupa osób pojechała na normalny stok. Więc nikt nas nie uczył jak jeździć.

    W tamtym sezonie prócz tego weekendowego wyjazdu na nartach byłam jedynie jeszcze dwa kolejne dni. Nie wiedziałam czym jest pług, jak się skręca czy hamuje. Wszystko robiłam intuicyjnie i kopiowałam po innych, nie mając pojęcia czy oni robią to dobrze... Nie widziałam jak do końca trzyma się kije. Wiedziałam jednak, że to uwielbiam i chce się w tym kierunku rozwijać.

    Moje wcześniejsze doświadczenia ze śniegiem były takie, że za dzieciaka biegałam po osiedlu i zjeżdżałam na "dupolocie" czy jak inni to nazywają "jabuszku".
    Nikt w mojej rodzinie nie potrafi jeździć na nartach i nikt nigdy nikogo nie uczył tego ani nie zachęcał do takiego sportu.

    Więc moje doświadczenie z narciarstwem było żadne, a wiedza o nim nie istniała.O innych sportach zimowych widziałam tyle, że są skoki narciarskie, jest ktoś taki jak Adam Małysz i można jeździć na desce, której swoją drogą nigdy na nogach nie miałam i osobiście jazda bokiem czy siedzenie na stoku mnie nie interesuje.

    Nie znałam się na sprzęcie, rodzajach śniegu, nie wiedziałam czy są tyczki, SL czy GS.

    Po tych 5 całych dniach widziałam jedynie, że chce dalej się uczyć. I zapisałam się tutaj na forum. Poznałam Spiocha i w następnym sezonie wyruszyliśmy na ten podbój razem.

    Może i miałam osobistego trenera ale ja nie jestem łatwym uczniem i nie raz płakałam i mówiłam, że tam nie pojadę i koniec. Oboje mamy trudne charaktery i nie było to łatwe dla mnie ani dla niego. Jednak kiedy widziałam efekty tej nauki chciałam to robić dalej i dalej, a Spioch mnie motywował i choć czasem stawiał mi wysoko poprzeczkę widział, że dam sobie radę i nigdy nie robił czegoś co mogło by być dla mnie za trudne.

    Co do tyczek i jazdy sportowej. Osobiście uważam, że jazda sportowa bardzo rozwija technikę narciarza. Wiele można pokazać na sztruksie, a kiedy wjeżdża się na tyczki, szczególnie SL nagle okazuje się, że choć już wiele potrafimy to jeszcze wiele jest do zrobienia. Osobiście miałam duży problem z tyczkami, bo na stoku jechałam ładnie, a kiedy wjeżdżałam w gąszcz tyczek nagle moje umiejętności gdzieś uciekały. Wiem, że wiele pracy przede mną, ale nigdy nie zrezygnuje z jazdy na tyczkach bo one rozwijają. Widzę, że kiedy więcej pracuje nad techniką, efekty tego widzę również na slalomie, ale i odwrotnie. Od kiedy zaczęłam jeździć na tyczkach czy to SL czy GS mam dużo większą świadomość swojej jazdy. Dużo lepiej prowadzi mi się narty i poprawiłam jeszcze kolejne elementy w swojej technice.

    Więc tak, od dosłownego zerowego narciarza przeszłam do Instruktora SITN w trzy lata i jestem z tego dumna. I jeśli to komuś przeszkadza (a takie mam wrażenie) to nie jest dla mnie problem. Ja wracam do narciarstwa i do dalszej pracy nad sobą by w przyszły roku być jeszcze lepsza narciarką :) Proponuje mniej się irytować na innych, a więcej pracować nad sobą, bo jak widać dla chcącego nic trudnego:)

    Ps. Mitek dzięki za te słowa i zgadzam się z nimi w pełni.




     

  14. Tak jeszcze na szybko, z matematycznego obowiązku:
     
    150 dni na stoku = 150 * 100zł [średnio tyle przyjmuję za jeden dzień jazdy na karnecie].
     
    Nie licząc kosztu instruktora daje nam to 15 000PLN na same tylko karnety. Do tego dochodzi paliwo na dojazdy [no, chyba że ktoś mieszka przy stoku], sprzęt narciarski, itp.
     
    Czyli można by w tej kwocie samych karnetów kupić VW Passata B6 z początków produkcji w nieśmiertelnym TDI :D W wersji z instruktorem można pokusić się o Audi A6 C6 z 225PS pod maską.


    Koszty, kosztami jednak samodoskonalenie i ciągły rozwój jest ważny. Samochód może by był, ale czy przypadkiem każdy narciarz tyle nie wydał juz w swojej karierze albo wyda w przyszłości? A to pewnie tylko początek góry lodowej kosztów jakie są związane z narciarstwem.:)
  15. 8.5 punktów w egzaminie SL i całość egzaminów zdana za pierwszym podejście,
    to mówi wszystko. Żeby tak zdać, to trzeba umieć sprawnie skręcać, tego się nie da oszukać.
     
    Gratulacje dla Was dwojga !  :)
     
    W jakiej szkole Sara miała kursy instruktorskie?

     
    Robiłam cały kurs w Nartusie:) Bardzo polecam:)
     

    Gratulacje dla Was obojga!Pamiętam jak Sara robiła szybkie postępy na Kaunertal - to był wtedy jej pierwszy sezon?Pozdrowienia!


    To był pierwszy mój wyjazd na narty w drugim sezonie:)
  16.  Moje gratulacje dla dziewczyny i nauczyciela. Spiochu- man nadzieje ze nie stosowałes przymusu fizycznego i terroru psychicznego. ... ;');-)

     

     

     

    Gratulacje Sara!!! Gratulacje Piotrze!!

    BTW, a ty Piotrze nie jesteś przypadkiem instruktorem?

     

                                                                                          Pozdrawiam i do zobaczenia na stoku :)

     

    Dziękuję :)

    Czasem stosował... ale jak widać opłacało się :D

×
×
  • Dodaj nową pozycję...