Skocz do zawartości

Mazby

Members
  • Liczba zawartości

    135
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez Mazby

  1. a ja tu podam taki filmik ;) http://www.youtube.c...&v=IVhQ61tovsI#!

    Abstrahując od rezygnacji mojej metodyki z uczenia pługu, w obu przypadkach ( "d" i kijki) widać jak po puszczeniu NIC nie następuje. Dziecko trzymane nie wykazuje woli jakiejkolwiek pracy. jako,że dzieci Nie "kupują" teorii, nauka polega na prowokowaniu u nich takich a nie innych czynności, także utrzymanie pozycji nart...

    Użytkownik Mazby edytował ten post 30 październik 2012 - 16:43

  2. A jazda na kiju, którą proponujesz, nie jest analogicznym wyręczaniem kursanta?

    Oczywiście, jeśli jest wykonana nieprawidłowo. Dlatego obwarowana jest warunkami prawidłowego wykonania. największym błędem jest przejęcie ciężaru kursanta i wszelkie za niego decyzje. jazda na kijku pozwala stopniowo przekazywać decyzyjność uczniowi. Obecnie nauka jazdy na nartach jest "zwichnięta" metodą jej "sprzedawania". Instruktor często rezygnuje z chęci nauczenia jazdy na korzyść zadowolenia rodzica i symulowania postępów. W mojej metodyce jest to faza , którą stosuje w przypadku braku możliwości kontroli nad uczniem. Oczywiście, że jest to przez pewien czas wyręczanie, ale tylko czasowo. Co innego gdy stosujemy urządzenia "wspomagające" które po zdjęciu nie dają żadnych efektów, prócz pozorów sukcesu. prezentowanie przeze mnie tych metod jest dużym ryzykiem "oberwania" od wnikliwych czytelników. Pozostaje jednak pewien procent osób które potrafią to obiektywnie ocenić. jak wielokrotnie powtarzam, to są metody które stosuję gdyż dają efekty. Stosowałem wiele innych , które poszły do kosza...też jeździłem z "d" do góry....
  3. Osobiście nie bardzo rozumiem te niechęć do smyczy. Z tego co widzę na stoku i na niektórych filmach, smycz pozwala jedynie pilnować dziecko, żeby sie nie rozbiło o cos twardego, na początku drogi. Smycz nie skręca, nie trzyma dziecka w równowadze, nie podpiera. To wszystko robi dzieciaczek - prędzej lub później. Dlaczego jazda z dupą do góry, trzymanie dziecka za dzioby ma być lepsze? Czy wtedy dziecko nie opiera sie rękoma o głowę jak tylko coś sie dzieje, zamiast samemu łapać równowagę? Jakie argumenty przemawiają przeciwko smyczy? Co konkretnie ukrywa smycz u uczącego? Jakie braki? pzdr k

    By temu zaradzić powstają różne wynalazki. Najokrutniejszym obecnie na rynku są szelki. Te długie taśmy dają nam pełną kontrolę nad marionetką do nich przywiązaną. Chcemy w lewo, to ciągniemy w lewo, w prawo...Dość. W reklamach jest opis jaki to genialny przyrząd do nauki. Skuteczniejsza by była elektroniczna obroża dla psa. Zły skręt, prądem! Nie hamuje, prądem! Jak ma się odbywać proces uczenia, skoro uczeń nie ma wpływu na to co się z nim dzieje. Nie musi reagować na zbyt dużą prędkość, ani źle obrany kierunek. Ale wspomniałem, że to „okrutny” przyrząd... Na wielu stokach Europy szelki są zakazane. W obecnej dobie jazdy krawędziowej, gdzie nabierając prędkości jeździmy w poprzek stoku, a nawet pod górę, z dużo większą prędkością jak nasi rodzice, wypadki z szelkami są tragiczne. Między 80kg tatę i przywiązane kilkumetrową do niego taśmą 20kg dziecko wpada 60kg pociska. Trochę fizyki i geometrii i ukazuje się ponura prawda o potwornej sile z jaką jest szarpnięte dziecko. Nawet jaskrawa taśma nie jest dobrze widoczna skoro ludzie się między sobą zderzają. Innym zabawnym, choć mniej groźnym urządzeniem jest spinka do łączenia czubków nart, by Pikuś jechał pługiem. Pomijam mój sentyment do uczenia pługu, ale żadne wspomaganie nikogo nic nie nauczy, jeśli to zrobi za nas. To tak jakby się uczyć hamowania pulsacyjnego w aucie z ABSem.

    To samo się tyczy "jazdy z dupą do góry" wszelkie "wyręczanie" kursanta to pomyłka.
  4. Cześć Dokładnie, dlatego tez nie powinieneś pisac że: "uczysz rotacji" tylko "uczysz panowania nad nią, kontrolowania itd." Sam zresztą wiesz, że w rekreacyjnej jeździe trasowej rotacja praktycznie zawsze rodzi problemy i błędy. Uczenie jej - gdy w 99% przypadków - wydtepuje samoistnie i trzeba ja wykorzeniać jest dziwna praktyką. Każdy z nas stosuje techniki rotacyjne ale warunki w jakich to robimy to raczej nie płaska wyratrakowana trasa. Pozdrowienia serdeczne

    Uwielbiam z Tobą dyskutować i nie mogę się doczekać spotkania na stoku.. Musisz zrozumieć pojmowanie tematu przeze mnie. Uczę, czyli założenie jest, że mam do czynienia z adeptem "tabula raza", mam dopiero mu zaszczepić wiedzę, nawyki itd. Sam przyznasz, że jeśli ktoś MA już nawyk złej rotacji to JUŻ jeździ (jako tako). Tak więc mamy to do czynienia z poprawianiem , a nie z nauką. Wracam do Tabula Raza. W pewnej fazie (Wg książki) dodaję rotację górnej części ciała, by poprzez spowolnienie na jej wykonanie, nadać dany czas wchodzenia w skręt, czyli kontrola nad wielkością łuku. Jak się domyślasz są to długie łuki. W tym wypadku rotacja górnej części ciała nie pozwala na ścinanie zakrętów i łuki są regularnymi wycinkami koła. Inny przypadek to rotacja tułowia, która względem podłoża NIE zachodzi, gdyż wymusza ona rotacyjny ruch bioder i nóg a pozostawia górną cześć ciała w stałym układzie względem stoku. jest to jak już wiesz śmig (zarówno Ham jak i Przyśp.) dawiej nazywana kontr-rotacją. Inna rotacją jest rotacja kolan i stawów skokowych która od 40 lat inicjuje wejście w skręt ślizgowy (christiannie). To jest ta rotacja którą opisujesz jako złą, bo można nią wymusić skręt ślizgowy na bardzo krótkich nartach ( technika jazdy ślizgowej na snow-bladeach). Ta "zła" rotacja jest UCZONA na kursach ski-extreme jako technika ratowania się na połaciach lodowych..! Jak widzisz każdego Diabła można zaprząc do sań. Najlepszą gwarancją, że ktoś nie będzie źle wykonywał rotacji to nauczyć go prawidłowego jej wykonywania. tego uczę. Możesz to teraz nazwać jej kontrolowania. Żeby ją kontrolować trzeba ją znać.
  5. Mazby, sorry, ale to sie wszystko kupy nie trzyma (:
    Gdzie ty widzisz te plage plugu? Dlaczego to ma byc problem? Zdarzaja sie raczej tabuny pedzacych na leb na szyje, jasne ze kurwingowo (:
    Piszesz o jezdzie na krawedziach, na filmie nie ma nawet rownoleglych nart - co z kontrola predkosci?
    Piszesz o kursach poza trasa a szukale dlugo/znalazles bardzo, bardzo specjalny stok - gdzie indziej sie nie da.
    Ski21 wymaga specjalnego stoku i specjalnego instruktora?
    Ty nawet nie udajesz, bo nawet nie namawiasz do kupna swojej innowacyjnej ksiazki - a taki jest temat (:

    Napisz tak:
    Zapraszam do nauki pierwszych kroków na nartach do Mazbyego na stok Stasikowka.
    Trzeba wjezdzac wyciagiem ale stok ma takie super wyplaszczenie na koncu (:

    Pozdro serdeczne (:
    .


    pozwolisz, że nie skomentuję tej wypowiedzi. jest dla mnie obraźliwa.
  6. Witam, mam jakis komp z klawiaturą. Wracając do rotacji.
    Rotacja wystepuje u każdego. Problem polega czy ją wykonujemy świadomie. Jęśli tak jest bardzo przydatna. Jesli nie , to zaczyna razić..

    Co do Włoch to nie zabieram głosu bo narodowość ani teren nie mają wpływu na poziom jazdy. Na poziom jazdy ma wiedza, czyli umiejętność nabyta, czy wrodzona.
    Co do długości nart, to podobnie, nie narty okreslaja jakość jazdy tylko narciarz. Jesli ktoś jeżdżi kiepsko to na żadnych nartach nie pojeżdzi. mam kolegów, którzy tną żleby do Suchej na nartach 205. Tak więc wybór nart to też wiedza.
  7. Sorki ze krotko i bez polskich znakow . jestem daleko i mam tylko iphonea.
    Odpowiem na wszystkie posty w poniedzialek

    Co do ratocji to tak jak z plugiem. Trzeba ja znac ale uzywac swiadomiwe i tylko wtedy kiedy chce sie ja uzywac. Tak jak z plugiem nie ubowiazuje tu ani ZAWSZE ani NIGDY, Ja ucze rotacji i jej uzywania bo jest przydatna. Rozdzial w SJI 21- Rotacja jako regulacja skretu

    Pozdrawiam
  8. aż nie wiem, czy mam się do tego odnosić.. Mazby... Duzo radykalizmów u Ciebie...

    Tak, owszem. Wynika to z pobieżnego zapoznania się z materiałem na który poświęciłem bardzo dużo czasu. Wynika to z sytuacji, gdzie próbuje otworzyć oczy a jestem bity po łapach. Oczywiście przewidziałem to , ale to jest forum i ja też mam prawo do spontanicznych reakcji..

    Mam za sobą jakieś 17 lat pracy z dziećmi, również w wieku o którym piszemy... I nie mam tu na mysli pracy głównie instruktorskiej... własciwie tej, patrząc na resztę, jest stosunkowo najmniej.

    Praca na stoku to ogromne doświadczenie. Właściwie to można ją podzielić na pozytywne doznania, z kontaktu z dziećmi, ich rodzicami i efekty pracy, negatywne to system pracy i płacy w szkołach.

    Zajmowałem się pracą z umysłami i emocjami tych dzieci, ich relacjami i ogólnie funkcjonowaniem w społeczeństwie, rozwojem etc. w różnych formach. Patrzę na nie trochę inaczej niż na pikusie, które trzeba nauczyć jeździć...

    Pikusie to pieszczotliwa nazwa, która używam w obecności rodziców. Gdybym nie miał pozytywnego stosunku do małych narciarzy to bym tego nie robił. Podziwiam Cię za to co robisz i darzę ogromnym szacunkiem. Szkoda,że nie mam właściwego przygotowania do takiej pracy, bo to musi być pasjonujące, choć zapewne czasem bardzo trudne.

    i jeszcze te 4 x 6... :D życie nie kończy sie na pracy instruktora, a jesli kiedys zostanę zmuszony do pracy instruktorskiej (bo w tym temacie my o tym) niezgodnie ze swoimi przekonaniami i wiedza, to po prostu przestanę to robić... Kiedy będę musiał, a nie mógł... Kiedy ktoś w szkółce powie mi, że mam pracować inaczej, a nie będzie to zgodne z moją na ten czas wiedzą...

    To 4x6 tyczy pracy na stoku którą kocham robić. Ale też te 4x6 oznacz, że mam duże doświadczenie. Oznacza to też, o czym ciągle zapomina się w tej dyskusji, że moje wnioski, i metody są wynikiem doświadczenia praktycznego, nie wydumania. Tak ustawiłem pracę, że nie muszę robić co mi każą i walczę z tym. Walczę z systemem pracy "najemnych" instruktorów i walczę z wykorzystywaniem naiwności rodziców. jeśli wygooglujesz mazby to znajdziesz mnóstwo tematów którymi się zajmuję i wypalenie w pracy na stoku mi nie grozi. Gdyby tak było, to byśmy się na tym forum nie spotkali. Wypaliłem się 15 lat temu kiedy prowadziłem szkołę paralotniową i walczyłem z systemem, który totalnie zniszczył tą dyscyplinę w Polsce (Google).

    mam tych dzieci na koncie :D :D wystarczająco wiele ( w zawodowo różnych sytuacjach życiowych, żeby wiedzieć o czym piszę)... Mając na uwadze powyższe: - nie musze sie spieszyć, bo mam wystarczająco duzo czasu dla każdego dziecka, - nie mam tłoku w grupce na stoku, - jesli nie chce kogoś szkolić, z jakiegos merytorycznego lub niemerytorycznego powodu, to go nie szkolę, itd.

    jak bym siebie słyszał.

    Acha... I żebys mnie dobrze zrozumiał... Bez względu na to, czy zgadzam się, czy nie zgadzam z rzeczami o których piszesz, mam wielki szacunek do Ciebie, ponieważ próbujesz rozmawiac o swoim pomysle na szkolenie na forum, a to wymaga jednak odwagi i wiary w to co sie robi...

    Może nie odwagi ale cierpliwości. .....mam jej coraz mniej... jak na sobie odczułeś.

    żeby nie było... ja, jakieś 10 lat temu równiez miałem etap, w którym myślałem, że (a może mi tak było łatwiej) rodzice powinni być z dala, przy pracy z dziećmi... poglądy, które mam na tą sprawę teraz ewoluowały więc z czasem...

    Nie można wszystkich rodziców i dzieci do jednego worka. Skrajnych przykładów mam tysiące. Odrzucam je. najważniejsze to nie przenosić złych doświadczeń na nowych kursantów bo każdy jest odrębną historią... z tym mam największy kłopot bo uogólniam. Bardzo bym chciał się z Tobą spotkać na stoku i pogadać o sprawach w których jesteś doświadczony.

    Jeśli chodzi o jazdę dzieci z rodzicami,..............

    znowu to samo. Nie przeczytałes dokładnie tematu! Cały ten wątek tyczy bbbbardzo małych dzieci 2-4 rocznych! Czy Twój tekst to bierze pod uwagę???

    Użytkownik Mazby edytował ten post 11 październik 2012 - 15:52

  9. Część 2

    Metodyka uczenia jazdy na nartach bardzo małego dziecka

    Na opracowanie poniższej metodyki miało duży wpływ pewne zdarzenie podczas pracy w szkole narciarskiej. Kompletując materiał do opracowania kompleksowego programu i metodyki uczenia na nartach potrzebne mi były doświadczenia stosowania mojej metodyki w szkole narciarskiej. Dotychczasowa praca w szkołach narciarskich była pracą zawodową, dostosowaną do postawionych mi warunków przez właściciela szkoły i klienta. Jak duża to różnica przekonacie się sami. Pracę instruktora w szkole narciarskiej na danym stoku , można porównać do pracy pana do towarzystwa, by nie dać bardziej wulgarnego porównania. Instruktor wraz z kolegami czeka na klienta, który we większości przypadków jest przypadkowy. Bywa, że klient sam wybiera instruktora, wg kryteriów wyglądu czy płci. Instruktor nie ma żadnego wpływu na wybór klienta. We większości szkół nie ma możliwości odmówić nie łamiąc warunków przyjęcia go do pracy. We większości przypadków jest to „najem” na 1-2 godziny. Instruktor nie ma czasu na skonsultowanie wyboru sprzętu, a wprowadzenie obowiązkowej rozgrzewki jest często zarzucane przez klienta jako marnowanie czasu. Zadaniem instruktora jest tak poprowadzić zajęcia, by klient wrócił na następną lekcję i wybrał właśnie jego. Pamiętając, że to tylko 1 lub 2 godziny, nie ma mowy by priorytetem tych zajęć był prawidłowo przeprowadzony program. Klient musi być zadowolony. Tak więc dąży się do jak najszybszego uzyskania efektu „jazdy na nartach”. W ogromnej większości przypadków jest to zsuwanie się hamując z rozstawionymi szeroko nogami. Nie należy tego mylić z nauką ewolucji oporowej- pługiem. Ewolucja pług, jest dość skomplikowana i trudna, więc w tak krótkim czasie niewykonalna. Zastępuję ją jej karykatura. Tak szybko uczący się klient teraz zdecyduje, czy kontynuuje u tak dobrego instruktora, czy oświadcza, ze już umie jeździć i instruktor wraca grzać ławę. Taki system pracy bardzo negatywnie wpływa na odczucia instruktora, który z czasem traci wszelką motywację do rzetelnej pracy. Do tego dochodzi stres sposobu przydzielania klientów przez recepcję szkoły i brak możliwości wyboru stoku dla danego ćwiczenia. W tak narzuconych warunkach postanowiłem przetestować metodykę SKI-21. Mój luksus polegał na tym, że chęć zarobku i walka o klienta nie były moim priorytetem. Z czasem odmienność moich działań na stoku została zauważona. W pierwszej fazie komentarze były złośliwymi dowcipami. Gdy wzrosło zainteresowanie wśród klientów efektami mojej pracy, nastąpiła faza obserwacji ze strony kolegów instruktorów. Kiedy pod koniec sezonu nikt już nie kwestionował skuteczności metody, zaczęło się kopiowanie i pytania. Wtedy nastąpiło to wydarzenie. Przydzielono mi klienta: 2,5 roczną dziewczynkę. Moje podejrzenia o spisek umocniły się, gdy skierowałem się z mikro-adeptką w kierunku stoku. Za nami podążała grupka instruktorów.... Na Stoku Bardzo małe dziecko, wg moje definicji to góra 4 latka. Do tego wieku, kontakt z obcą osobą jest bardzo ograniczony. Dla polepszenia go, z zasady wybiera się panie instruktorki, które bardziej się kojarzą z przedszkolankami. Podstawą sukcesu jest obecność rodziców. Przy tej metodzie, bez rodziców nie mamy szans. Prezentacja metody będzie z perspektywy instruktora, ale Ci z Was , którzy sami będziecie uczyć swoje dzieci, wykreślicie odpowiednie fragmenty. Rodziców trzymamy na podorędziu skupiając całą uwagę dziecka na sobie. Przy pierwszej oznace „podkówki” na buzi, krok do tyłu i zasłaniamy się mamą. Do nawiązania pierwszego kontaktu, najlepszy jest spacer w stronę stoku. Próbujemy dać do niesienia dziecku jedną nartę, by zaznaczyć inny, bardziej warunkowy nasz do niego stosunek. Docieramy na stoczek. Część stoku, powinna być nieprzygotowana, czyli coś do deptania winno zostać. Tu się kierujemy. Oczywiście to my przypinamy narty maluchowi. Tu należy wspomnieć o regulacji wiązań dla Pikusia. Przy tak małej wadze dziecka, zaufanie do skali wiązań musi być ograniczone. Instruktorzy nigdy nie ingerują w regulacje wiązań. Jest to sprawa wypożyczalni i rodziców. W naszej sytuacji nie poruszenie tego tematu byłoby nieuczciwe. To co tu przeczytacie zostało sprawdzone bez skutków zdrowotnych na dziesiątkach dzieci. Wiązania ustawiamy na 50% wskazań skali. W większości wiązań 1 oznacza 10kg wagi narciarza. Dla dziecka 16kg ustawiamy na mniej niż 1 ( brak skali ułamkowej). W czasie pierwszej zabawy na śniegu , jaką jest chodzenie i zawracanie, po każdych dwóch wypięciach się wiązania dokręcamy o 0,5 skali. Należy zwrócić baczną uwagę które wiązanie puściło. Do czasu, kiedy samoistne wypięcie byłoby niewskazane będziemy mieli już bezpiecznie wyregulowany sprzęt. Faza 1 Zabawa na płaskim stoczku winna mieć jakiś cel. Tak więc ubijamy razem stoczek do jazdy. Maluchy są bardzo dokładne i każda nierówność podłoża zostanie wykryta. To jest moment kiedy stawiamy obok Pikusia kijki. On podpatrzy jak my je używamy i zrobi to samo. Walkę z paseczkami odpuszczamy. Jeśli wilgotność śniegu na to pozwala, odpinamy od czasu do czasu narty i budujemy zamki z „piasku”. Obserwujemy czy dziecko chętnie bawi się bez nart. Inicjatywa ponownego przypięcia nart powinna wyjść od dziecka. Objawia się ona użyciem nartki do kopania w śniegu, potem próba jazdy trzymając je w rekach aż do momentu kiedy zacznie stąpać po nich nóżkami. Wtedy dyskretnie je przypinamy i kontynuujemy chodzenie. Faza 2 Sygnałem do następnej fazy jest brak potykania się o narty i brak siłowego skręcania stóp, blokowanych przez narty. Dziecko zaczyna wybaczać nartom ich despotyczność i zaczyna małymi kroczkami przestępować celem zmiany kierunku. To wymaga czasu, ale my mamy czas dla naszego malucha. Pamiętajmy, że nie mówimy dziecku wprost co ma zrobić. Pokazujemy i zachęcamy do kopiowania. Teraz już stąpamy w stronę nachylenia stoku do momentu, kiedy narty uciekają maluchowi do tyłu. Kiedy już będzie wyraźnie niezadowolony, podchodzimy bokiem i czekamy na naśladowanie. Dziecku to przyjdzie bardzo łatwo bo jego nawyk chodzenia tylko do przodu jest bardzo świeży. Należy unikać wszelkiego popychania pod górkę i przytrzymywania przy utracie równowagi. Teraz jego zmysł równowagi walczy na pełnych obrotach i nie wolno wyrywać wtyczki z gniazdka. Podnosimy kolesia szybko po upadku. Jeśli uda nam się podejść choć kawałek pod górkę to My zjeżdżamy, a dziecko nas obserwuje. Kiedy zauważymy objawy radości na widok jadącego Taty i chęć kopiowania, szybko zaczynamy kluczowa fazę 3 Faza 3 Mama zostaje na wypłaszczeniu, a Tata zanosi dziecko na minimalne wzniesienie. Kijki idą w odstawkę. Ustawiamy malucha w linii spadku stoku z lekko rozsuniętymi na boki nartami. Pokazujemy mu mamę i jak ją już „namierzy” lekko go popychamy. Bardzo ważnym jest by w czasie tego zjazdu nie dotykać dziecka. Gdy tylko poczuje ono jakiekolwiek podparcie, jego zmysł równowagi się wyłącza i maluch osuwa się na rękę. Pikuś dojeżdża do mamy ( w razie zwalniania mama dyskretnie podchodzi) i nagrodą są jej ramiona. Tak długo jak mu się to podoba, tak zjeżdżamy. Chęć wydłużenia trasy, czy zwiększenia nachylenia (prędkość) musi być przez nas hamowana, mimo radości z widoku małego narciarza. To zabawa na cały dzień. Gdy następnego dnia zaczynamy zabawę, dobrze jest przejść płynnie wszystkie etapy. Jeśli nie ma wyraźnej inicjatywy ze strony malucha do zjeżdżania, to powtórzenie cyklu go zachęci. Mając już „opanowany” kilkumetrowy szus możemy przejść do fazy 4 faza 4 "...dzień jak co dzień. Mam na Dole a JA jadę do niej.... ale co to, gdzie jest mama?" Po 2-3 zjazdach, czyli złapaniu rutyny z dnia poprzedniego, mama po rozpoczęciu zjazdu daje 2-3 kroki w bok. Zdziwiony Maluch dojeżdża do miejsca gdzie... nie ma mamy! Teraz już będzie dokładnie obserwował gdzie mama ucieka. Wodząc za jej ruchem w bok oczami zacznie się lekko przechylać w jej stronę. To jest moment w którym się dowiemy czy dobrze wydaliśmy kasę na narty. To lekkie wychylenie w stronę mamy spowoduje, że wewnętrzna krawędź narty przejmie władzę i maluch zacznie skręcać w jej stronę. Po kilku udanych skrętach zmieniamy stronę. Przednia zabawa. Nie należy zwracać uwagi na szeroko rozstawione narty malucha. Jego równowaga to 70% statyki trójkąta, a 30% pracy błędnika. Zmiana tych proporcji będzie mierzona malejącym rozstawem nart. Jak zauważyliście, nic nie wspomniałem o nartach mamy czy taty, bo ich nie mają! NIE wolno Wam założyć nart przy tych ćwiczenia. Dlaczego? Owszem nie są wam potrzebne ale nie to jest ważne. W kolejnych fazach maluch doświadcza fenomenu kontroli kierunku. Nie wie jak to się dzieje. Dla niego siłą sprawczą jest widok mamy, tylko. Jeśli choć przez moment zobaczy układ kątowy jakichkolwiek nart. A, o zgrozo nart taty zapartego w Pługu, to wirus zaatakuje. Wykluje się dużo później, ale już tam będzie. Faza 5 Sami wiecie. Mama w czasie zjazdu (już o wiele dłuższego) przechodzi szybko z lewej do prawej i na przemian. Zdezorientowany Pikuś raz się do niej kieruje w lewo raz w prawo, potem w lewo.... …. to jest ten widok, kiedy tego pamiętnego dnia grupa moich kolegów stała z rozdziawionymi gębami...... Wydłużamy stok, zwiększamy prędkość zjazdu...mama dalej odbiega..itd Nim przejdziemy do dalszego etapu uprzykrzania dzieciństwa naszemu ukochanemu dziecko, wyjaśnijmy sobie pewne sprawy. Powyższa metoda nazwana przeze mnie uczeniem Malucha jazdy na nartach jest w zasadzie sposobem „uruchomienia” go na nartach. Równie szczerą radość u niego wzbudzi mały piesek, czy film w TV. Nie obudzi się jeszcze w nim duch narciarza. Wmawianie sobie, że syn „ pokochał narty jak ja, w wieku 3 lat” nie jest tak bardzo trafne. Póki nie nastąpi związek przyczynowo skutkowy, póki nie będzie miał radości , że to on zmienia kierunek i prędkość, tak pozostanie. Świadomość tego jest bardzo ważna w następnym etapie.
  10. Przesada. Na filmie widać, jak skręt zaczynają przez obracanie barkami. Tak robi każdy samouk. To jest naturalne. Nie widzę w tym jakiegoś nowatorstwa.

    nowatorstwo polega na czasie kiedy zaczęli "obracać barkami" przez całą Szymoszkową( po 6 h). Po 6h na Szymoszkowej się dalej płuzy....przyjedz i zobacz.
    Nie sypcie pojedynczymi przykładami swoich bliskich, tylko popatrzcie co się dzieje na stokach. Klienci są dojeni i nic nie dostają w zamian.
  11. Jak szybko można opanowac skręt na krawędzi?
    Jak szybko można opanowac jazdę na krawędzi?
    Pozdrwoienia

    Mitek z szacunku dla Ciebie i Twoich postów i z sympatii do Twojego Avtara, który mnie wprowdza w błąd zaryzykuje jeszcze raz.

    Pług jest pozostałością po programie z przed 40 lat gdzie skręt uczony był poprzez ześlizg tyłów. Teraz narta karwingowa utrudnia taką ewolucję. Z racji, że bez potrzeby hamowania, skręt na krawędzi wreszcie się stal możliwy dla zwykłego zjadacza chleba, a nie tylko dla zawodnika, można uczyć od skrętu krawędziowego . NIEZBĘDNE ewolucje oporowe uczymy po nabyciu odruchów jazdy równoległej. To nie dla Was mistrzowie jazdy tylko dla tych tysięcy co będą płuzyć (JAK WY) przez lata nim zaczną jeżdżić na nartach.

    nauka tradycyjna od pługu do jazdy równoległej dla przecietnego Kowalskiego to 2 sezony po 2 tygodnie= 84 h x 70zł=5880 zł
    nauka poprzez jazdę krawędziową 5 dni X 3h=15h x 70 zł= 1050 pesymistycznie.
    Gdyby te Angole z filmu zostali jeszcze 5 dni to byście lali z zachwytu.
    Obiecuje w tym sezonie nagrywać wszystkich - dla Was.
  12. Ok, nie będę używał uproszczonego słowa karwing w dyskusji z Tobą, jeśli tego nie lubisz

    Bez przesady. o nie to ,że nie lubię, tylko jest to nowomowa.... tak jak jakiś palant nazwał zwykłą naukę jazdy jakimś.... "ski21"...dobra karwing dla uproszczenia.


    Pokazałeś film, na którym po dwóch dniach ludzie jeszcze nie jeżdzą poprawnie skrętem na krawędzi. Przekonujesz teoretycznie nas na forum że lepszą metodą nauki jest skręt na krawędzi, gdyż wykorzystuje sie naturalną budowę narty. Że pług na początku nie należy używać do nauki, tylko o wyłącznie krawędź. Ja to wszystko rozumiem, ale mnie to nie przekonuje że tak się da i że to dobrze działa.


    Ajajajajaj.... można tak w kółko! Już się kajałem,że pokazanie tego filmu było błędem. jeślibyś hakowal po 8h przez 4 miechy na stoku to byś wiedział jakie są postępy w nauce.
    Nie przekonuję teoretycznie, tylko przekonuję praktycznie, że na narcie karwingowej(!) jeździmy kaarwingowo, bo innych nart nie ma w sklepach. A pług na początku nauki jako chorobę dziecięcą i NIE musimy jej przechodzić. do ewolucji oporowych (inaczej do półpługów ) wracamy po ugruntowaniu się nawyku jazdy równoległej. SAM pług, czyli jazda na wprost z rozkraczonymi nogami jest NIEprzydatna do niczego.
    Nie przekonam Cię bo jeszcze NIKOGO KTO JUŻ JEŹDZI nie przekonałem. Wystarczy, że uczę tą metodą i wypuszczam więcej jeżdżących od tych co ich płużą po kilka sezonów pod rząd.
    RETY! Przecież ja tez mogę zebrać tą samą kapuchę płużąc z innymi. tylko nie chce bo KRÓL JEST NAGI !!!!

    Proszę Cię o podanie przykładów video Twoich uczniów, którzy nauczyli się dobrze jeździć wg Twojej metody. Chciałbym abyś opisał po ilu godzinach jazdy/instruktażu jakie robili konkretne postępy w skręcie na krawędzi.

    Nie podam i nie napiszę, skoro po 2 dniach (6h) od ZERA nie zauważyłeś , że ludzie zjechali z przyjemnością z całej Szymoszkowej, to ŻADEN materiał Cie nie przekona, a dość mam głupich tekstów na poważne tematy.

    Użytkownik Mazby edytował ten post 09 październik 2012 - 16:06

  13. Mnie się wydaje że skręt z pługu czy z półpługu ułatwia uczniowe przejście do pełnego skrętu na krawędzi.


    tak ale tylko w przypadku osób dorosłych, o silnej woli i koncentracji. W tym procesie (takie były założenia Jouberta) musimy się zmobilizować do wysiłku nad nawykiem. Do tego mamy do nadrobienia zmysła równowagi dynamicznej, uśpiony przez układ statyczny trójkąta: stopy, środek ciężkości. Po prostu Joubert zrobił program dla wąskiego grona. Teraz mamy dzieci i ludzi którzy chcą wszystko już. Dlatego pojawiły się narty "samoskrecajace" , skoro umiesz jeździć autem to po co Ci wspomaganie i ABS. Teraz jak mamy narty taliowane i stosowanie tej metody przypomina zapalnie silnika na korbę w najnowszej hybrydzie.

    Może metodologię powinno się dostosowywać do talentu ucznia, z jednym skręt z pługu, NW, i na końcu karwing,
    a z drugim od razu karwing.


    NIE! To by było dopiero zawracanie rzeki kijem. zapominasz o tysiącach dzieci, osób mniej sprawnych i wszystkich innych , dla których zbudowano nartę taliowaną. Dali Ci auto z kierownicą , to po co uparcie chcesz każdy zakręt brać driftem na ręcznym?

    Karwing jak widać dla tych uczniów jest trudną techniką.
    Ciekaw jestem po ilu godzinach szkolenia bez pługu najlepsi uczniowie są w stanie opanować czysty podstawowy karwing ?


    ...ręce opadają!!!! cały zarzut jaki tu jest do mnie to właśnie upraszczanie nauki, czyli jej U Ł A T W I A N I E !
    Dla jakich uczniów ? Tych na feralnym filmiku? Jaki karwing? Ja nie używam słowa karwing , bo Karwing to produkt komercyjny by sprzedawać inne narty. Skręt na krawędzi dał JCKilliemu 3 złote medale w 1968....




    hmmmm.... tekst stary, ale niezwykle aktualny i na temat... Może ktoś zgadnie z czego to:
    (Tadeusz- nie podpowiadaj ;) ;) ;))[/I]

    ... to go odnajdźcie i zabijcie....





    Mazby - moglbys odpowiedziec na moje pytania zzadane na forum kochamnarty?

    a możesz z litości podać mi link bo walczę na 6 forach i lewą reką redaguję naukę "bbardzo małych" jednocześnie...

    Użytkownik Mazby edytował ten post 09 październik 2012 - 10:39

  14. Mazby - unikal bym okreslen, ze jakas ewolucja jest niedobra czy wrecz zakazana - KAZDA ewolucja moze byc przydatna w pewnych warunkach - im wiecej ich sie zna, tym bardziej wiadomo, jak z nich skorzystac.....


    Jeśli gdzieś napisałem, że ewolucja jest zakazana, to mnie złapałeś, . Nie tylko unikam, ale sam uważam, że należy znać wszystko, a stosować to co jest konieczne.
    Co do "ewlucja jest niedobra", to niestety nie mogę ustąpić. jazda na wprost pługiem JEST NIEDOBRA dla stawów ! jeśli zajrzysz do materiałów dydaktycznych PZN to opis Pługu jest zadziwiająco daleki od tego co jest uczone i stosowane na stokach. Joubertowski (czytaj PZNowski) pług to ugięte kolana do pozycji prawie siedzącej, kolana daleko na zewnątrz aż do płaskiego prowadzenia nart. Skręt następuje poprzez przeniesienie ciężaru ciała, a nie krawędziowanie. Pług uczony na stokach to proste kolana, krawędziowanie i kompletny brak amortyzacji!!! Czy to jest ten pług o który się spieramy?
  15. Dzięki za cenne uwagi. mam nadzieję, że nie zabronicie mi ich dodać do materiału, z waszym autorstwem oczywiści. To co piszecie o bezpieczeństwie oczy jest bardzo ważne, każdy oddział SWAT je ma, nawet nie na stoku. Naciskałbym jednak na producentów o poszerzanie pola widzenia na boki. Mój materiał tyczy BBBardzo małych adeptów na małym stoczku i w obecności czujnych rodziców, tak więc wiele kwestii odłożyłem na później. Zabezpieczenie oczy przy zajęciach z przedszkolakiem nie pomaga. Dobór ubrania i sprzętu będzie się powtarzał dla każdej grupy wiekowej i dzięki Wam uniknę wpadki na etapie młodzieży i Alp, dziękuję serdecznie

    Część 2, w jakim wieku uczymy jazdy na nartach

    Mam wątpliwości , czy ten fragment ma być na naszym forum. To pytanie przewija się cały czas przez fora i jest już tysiące odpowiedzi. Skoro tak, to nie powinno zabraknąć i mojej. Motywacją do zgłębienia tego zagadnienia była... moja chorobliwa niechęć do uczenia dzieci. Są małe, gadatliwe, zadają mnóstwo kłopotliwych pytań. Nie kumają teorii i trzeba im wszystko wciskać podstępem. Przełomem było spotkanie z pewną małą dziewczynką. Staliśmy na stoczku i patrzyliśmy na siebie. „ A mój dziadek, był zawodnikiem i jeździł na zawody z Panem Bachledą” - promienny uśmiech małej buzi i ...drżenie rąk, pana instruktora. „ A potem jedziemy z mamą do La Grave, bo tam jest przewodnikiem..” - kolejny gwoźdź do trumny. Po 4 dniach waliła całą Szymoszkową ciętym skrętem. Skąd mogłem wtedy wiedzieć, że są dzieci genetycznie skazane na sukces. Że dzieci da się uczyć pojąłem. „ A od ilu lat można uczyć dziecko jazdy na nartach”:- Pyta mnie zatroskana mama na stoku. „ A tym , to już zajęli się posłowie. Ustawa mówi, że już od 6 lat” - równie wredny uśmiech z mojej strony. „ A tamte dzieci są młodsze i jeżdżą” - ręka wskazała stok. „ Bo one się jeszcze nie uczą. One się bawią !”- Ot i cała sprawa. Maluchy nie uczymy! Z maluchami bawimy się na stoku. Dlaczego? Do 6 roku życia czynności umysłowe dziecka jeszcze nie organizują się w określone struktury logiczne. Dziecko jeszcze nie dostrzega, że postrzegane przez nie sytuacje są wynikiem zachodzących zmian i czynności. Nie pozwala to dziecku na przewidywanie bardziej trafnych skutków własnych czynności. Powoli zaczyna magazynowanie doświadczeń i je interpretuje. Myślenie logiczne staje się abstrakcyjne. Wszelkie próby przekazywania materiału teoretycznego i egzekwowania jego wykonania są bezcelowe i ...stresujące. Maluch w tym okresie świetnie postrzega otoczenie i je naśladuje. Tu teorię zastępuje demonstracja , postrzeganie i kopiowanie. Musimy jednak pamiętać, że kopiowanie to zasadniczo jednorazowa czynność i jedynie powtarzalność daje szansę na zapamiętanie...uczenie się. Najlepsze efekty dają czynności synchroniczne, wykonywane wraz z demonstratorem w jednym czasie, stąd rewelacyjne wyniki podczas wspólnej jazdy na kijku (ale o tem potem). Ale uczenie przez kopiowanie ma i ciemną stronę. Wystarczy, że maluch dostrzeże kątem oka jakąś czynność, która jest mu jeszcze obca i przez naszą nieuwagę zapamięta niewłaściwą ewolucję. Przykładem jest „samoistne” użycie układu kątowego, pługu. Zjawisko to jest mylnie interpretowane jako naturalna skłonność do tej ewolucji. O ile układ stóp na zewnątrz i rozwarcie ud jest związane z naturalną budową i czynnościami fizjologicznymi od momentu urodzenia, to przeciwstawny układ, rozwieranie ud z zaciskaniem kolan i stóp do wewnątrz, jest anomalią układu nerwowego człowieka. Gdyby homosapiens wstając na nogi próbował biec ze stopami do wewnątrz, to zbudowanie stacji kosmicznej zajęłoby mu trochę więcej czasu. Z każdym rokiem życia maluszka jego ciało ułatwia mu jazdę na nartach. Coraz wyżej położony środek ciężkości rozwija zmysł równowagi i układ statyczny rozkraczonych nóżek jest coraz mniej przydatny. Nauczenie przedszkolaka jazdy na nartach jest bardzo trudnym wyzwaniem, ale i nieskończenie wielką satysfakcją. Ta nagroda należy się rodzicom i to oni winni dźwigać to brzemię. Scedowanie tego wysiłku na instruktora jest tak dużym ryzykiem, że stosunek zysków do strat jest niepoliczalny. Obowiązujący program nauki jazdy na nartach PZN nie obejmuje dzieci. Program jest opracowany dla dorosłych sprawnych i wysportowanych ludzi i nie uległ zasadniczej modyfikacji od ...40 lat. Metodyka pracy na stoku z dziećmi jest indywidualną interpretacją przypadkowych materiałów dydaktycznych przez bardziej lub mniej zdolnych instruktorów. Wprowadzane w postaci dodatków ćwiczenia dla dzieci są bardziej urozmaiceniem monotonnych powtórzeń ewolucji, jak uzasadnionymi dydaktycznie elementami programu. Demoralizacja pracy instruktorów systemem rozdziału zajęć, brakiem wyboru stoku i sprzętu i 1-godzinnymi zajęciami, nie pomaga. Rynek wymusił obecność instruktorów na każdym stoku, jako źródła dochodu dla nich i właścicieli ośrodków. Górująca podaż nad popytem tego zawodu jeszcze pogorszyła poziom nauczania, który już na etapie szkolenia kadr jest niezadowalający. Pierwsze ślizgi na nartach powinni pokazać swojemu dziecku rodzice. Zapewniam Was, ze nawet z wiedzą teoretyczną lepiej to zrobią niż losowo wybrany instruktor na przypadkowym stoku. Jeśli do tego poszerzą swoją wiedzę o prawidłowy wybór stoku i sprzętu narciarskiego, to jesteśmy na dobrej drodze. jak to zrobić, już wkrótce. Nie odpowiedziałem Wam na pytanie w temacie. Podałem wam tylko istotne zmienne tego równania. Czy to wystarczy? Wasze dziecko – Wasza decyzja.

    Użytkownik Mazby edytował ten post 09 październik 2012 - 10:02

  16. Na początku..... było dziecko........

    Gdzie jedziemy? czym jest 2-3 latek dla taty, dla mamy.... ten tylko wie, kto to przeżył I pamiętaj o tym Tato i Mamo Tak więc pakując się na ferie zimowe musimy sobie odpowiedzieć, dla kogo są te ferie? Czy dla taty, dobrego narciarza, co musi jakoś uruchomić Pikusia, żeby mu nie przeszkadzał w szusowaniu po ścianach? " Mój syn miał 3 lata i już zjechał ze mną z Kasprowego".......no comments. Czy jest on moim oczkiem w głowie i Zima jest dla niego: czytaj - okolica, stok i sprzęt i .....cały mój czas jest dla niego? Mamy więc i okolice i stoczek, który odpowiada naszemu maluchowi.... inne opcje odpadają. Modne stacje narciarskie, alpejskie ośrodki dla dzieci.... na pewno dla dzieci? Czy patrząc jego oczami, dojrzymy te zalety? Omówmy się, Ja wam napisze jak ja to widzę, a Wy zdecydujecie o odstępstwach. Pamiętajcie jednak, że czym dalej od wzorca tym słabsze efekty. Mamy więc i spokojną okolicę i stoczek, który odpowiada naszemu maluchowi.... . .. a zapomniałem zdefiniować taki stoczek. Nasz stok narciarski Nasz stoczek ma niewielkie nachylenie, ale u jego stóp jest wypłaszczenie, bezpieczne, nie jakiś parking. Co znaczy niewielkie nachylenie? Już pierwszego dnia poznamy definicję, jeśli będziemy musieli popychać malucha, lub rozpaczliwie go gonić. Zapewne nasz stoczek jest nie ubity, to super. Zakładamy narty i ubijamy razem z maluchem. Pamiętajmy, by zostawić połowę stoczku nieubitego. Oczywiście w miarę rozsądku, bo 1/2 metrowy puch dla 3 latka, to przesada. Taki na tyle,że chodząc w butach nie musi okraczać, tylko przesuwa nóżki swobodnie. Jeśli śnieg jest ciężki lub mokry to pozorna grubość się zwiększa. Nasz świeży śnieg ma trzymać nartki podczas jazdy w linii prostej i amortyzować bam-bamy. Resztę pólka udeptujemy. Mamy stok. Wróćmy jeszcze do przygotowań przedwyjazdowych i pomyślmy o zakupach. Ubranko. W mojej blisko 40 letniej karierze na stoku, tylko raz spotkałem dziecko z przypiętymi nartami, które marzło. Chłopak stał na przystanku autobusowym z tornistrem. Do dziś nie wiem, dlaczego miał przypięte narty. Dziecko to mały generator energii o ogromnej mocy. Skąd więc w rodzicach i dziadkach tak silne przekonanie, że trzeba go grubiej ubrać, niż nas samych. Polarowe kominiarki pod kaskami przy zerowej temperaturze, kiedy my się opalamy z gołą głową. Rozbieram te maluchy widząc podziękowania w ich oczach i wiem, że babcia mnie już przekreśliła na następną lekcję. Jest niewielu instruktorów, którzy zaryzykują dalsze godziny pracy za zwrócenie wam uwagi, więc to od nas zależy samopoczucie, czyli motywacja do pracy, naszego narciarza. Tak technicznie. Nasz kombinezon czy kurtka, jest z tego samego materiału, te same nici i szwy co ciuchy dla małego. Ale Pikuś jest mały i wielkości zszytych fragmentów kurtki czy spodni są mniejsze, co czyni jego kurteczkę sztywną, a spodnie ciężkie. Warto więc poświecić więcej czasu przy wyborze ubranka. Jak ubierać? Tak jak my się ubieramy. Bielizna, bluza i kurtka. Nie będę uczył rodziców , że ciepłe dłonie są zapewnieniem , że jest OK. Spocone,czy zmarznięte- alarm. Polecam, bawełnianą bieliznę, lekki polar i wiatrówkę na pogodę +5 do -5 Bielizna, bawełniana bluza i lekka kurtka na -5 do -10 pidżama, pantofle i dobra bajka w TV poniżej -12/-15 kask jak miło, że już nie muszę uzasadniać jego obecności. Ale warto przyjrzeć się jaki to kask. Szczególnie ważne jest by miał wyściółkę, bo to ona będzie czapką. Do -5 wystarczy sam taki kask. Co pod kask? Od -5 w dół, cieniutka bawełniana kominiarka, najlepsze są w sklepach motocyklowych. Są to bawełny przeciw alergiczne, nie drażnią skóry. Polarowa kominiarka jest wredna, bo Pikuś się poci i robi sobie mokry kompres na głowie. Zakrywanie ust szalikiem lub kominiarką, to szukanie kłopotów. Skraplający się oddech zamarza i dziecko wdycha powietrze schłodzone poniżej temperatury otoczenia. Sprzęt Mistrza: Istniej świetnie działający rynek wtórny sprzętu dla dzieci. Narty dziecięce, praktycznie nie ulegają odkształceniu i zużyciu. Namawiam do kupowania używanych nart i butów. Lepiej kupić używane narty markowe, jak bezimienne nowe. Dziecko jest tak lekkie, że producenci wolą zrobić nartę zbyt sztywną niż dopasowaną do wagi. Producenci markowych nart podejmują takie ryzyko , ale cena jest znaczna. Nasz maluch bankowo wyrośnie na następny sezon ze sprzętu i dlatego szkoda nam trochę pieniędzy na dobry sprzęt. Tu wkracza rynek wtórny i coroczna wymiana kosztuje nas tylko dołożenie 20-30% wartości nowego. Sprzętu. Jak zauważyliście, nic nie wspomniałem o wypożyczalniach. I nie wspomnę. Narty: Dla naszego malucha (do 5 roku) nie będziemy dopasowywać nart do wzrostu. Szukamy więc nartek od 60 cm do 100 wraz z kolejnymi sezonami. Warunkiem jest by miały oznaczenie „R”. Sam fakt oznaczenia dziecięcej narty wartością promienia skrętu znaczy, że narta posiada promień skrętu. My szukamy R do 6m (najpopularniejsze R-5). Jeśli trafimy ładne narty i wyraźnie taliowane,bez oznaczenia R to muszą mieć podane 3 wymiary: szerokość piętki ,środka i czubka. Brak choć tych parametrów, jest już niepolecany. Te 3 parametry pozwolą dzięki specjalnemu kalkulatorowi, obliczyć R, i musi on być do 6m. Wszelkie próby metodyki SKI-21 bez nart taliowanych są skazane na porażkę. Buty. Buty też kupujemy. Na palcach jednej ręki mogę policzyć wypożyczalnie, które mają odpowiednie buty dla maluchów. Większość to buty odtylcowe, łatwe do wkładania, łatwe do zarabiania na wypożyczaniu, zmora dla instruktora...metody SKI-21 Nie jest to miłe dla malucha, ale buty muszą mieć co najmniej 2 klamry. 3 klamrowe buty dla przedszkolaka to rarytas, ale nie znaczy, że kupimy taki skarb na wyrost. But, jak i nasz. Ma być dopasowany. Jak i u nas, po zapięciu dokładnym ( nie pisze : ciasnym, ale...), ma zmusić Pikusia do ugięcia kolan w pozycji stojącej. To jest but idealny i bardzo go trudno znaleźć. Buty zawodnicze są od 5 lat więc , może będziecie mieli szczęście. Dopuszczalnym odstępstwem będzie dopasowany but ale z wysoką cholewką. Pamiętajmy o trzymaniu buta w cieple, bo po 300km w bagażniku dachowym ten but nie pozwoli na bezbolesne włożenie małej stópki. Kijki Po co maluchowi kijki? Po to by uczył się jazdy … bez kijków! Ale nauka jazdy dla malucha to 25% jego czasu na stoku. Gdy robimy przerwę, lub zaczynamy zabawę na śniegu, kijki są w jego zasięgu cały czas. W zasięgu , nie zmuszamy do ich użycia. Pikus sam odkryje,że dużo lepiej się chodzi, wstaje i bawi z nartami, jak ma kijki. Ale to już edukacja. Kijkami, będzie poszerzał obszar ryzyka wywrotki, odzyskując równowagę. Tylko dzięki kijkom zaryzykuje, czyli będzie przesuwał próg ryzyka, czyli zwiększał kąt wychylenia poza stan równowagi. Bez kijków każda wywrotka będzie karana mozolnym wygrzebywaniem się z śniegu, co go szybko zniechęci do eksploracji własnych możliwości. Nie wspomnę o zaprzyjaźnianiu się ze sprzętem , który będzie mu towarzyszył w dorosłych podbojach. Gogle Żaden temat, prawda? Zapraszam na stok i policzymy le maluchów jeździ w goglach. Dlaczego? Jeśli obserwujemy Świat z wysokości 70cm to nie wygląda on tak bezpiecznie. Do tego znajdziemy się w terenie przelatujących 100kg pocisków, gdzie kolizja grozi nam z każdej strony. Podświadomie, mamy stracha. Dużo bezpieczniej się czujemy za szybą naszego kosmicznego pojazdu. Że szyba jest tylko na nosie, a kosmiczny pojazd w naszej wyobraźni... o tym wiemy tylko my. Ale to złudne poczucie bezpieczeństwa jest złudne. Złudne i podstępne, bo gogle tak zawężają dziecku pole widzenia, że zabierają te cenne sekundy na unikniecie kolizji. Kochani, nie dajmy się pokonać łzom (tak, tak) i błaganiom, że maluch musi mieć gogle w piękny słoneczny i bezśnieżny dzień. Rękawiczki: bardzo, bardzo ważny element wyposażenia mikronarciarza, tak bardzo niedoceniany. Rączki malucha to najmniejsza kończyna o najmniejszych naczynkach krwionośnych najbardziej narażonych na zmiany temperatury. Rączki malucha to nasz czujnika „temperatury ogólnej” i musimy o niego szczególnie dbać. Zawsze mamy przy sobie 3 pary rękawiczek. Polarkowe (5 palcowe) na bardzo rozgrzane ręce, narciarskie 5 palcowe na stabilną temperaturę rąk i jednopalcowe, bardzo ciepłe na wychłodzone ręce. Jak zauważyliście rękawiczki dziecka dostosowane są do temperatury jego rąk, a nie do temperatury otoczenia. Musimy stabilizować tą temperaturę w zależności od aktywności dziecka, wtedy dowiemy się czy reszta ciała ma stabilną, bezpieczną temperaturę. CDN

    Użytkownik Mazby edytował ten post 08 październik 2012 - 20:30

  17. na rowerze, na łyzwach i troche nieco bardziej zawansowanej gimnastyki.... wiec w jej przypadku masz rację. Michał

    ... podejrzewam ,ze jej receptory w narządach otolitowych są rozwinięte na poziomie kapitana promu kosmicznego. Groza się zacznie jak zrobi prawo jazdy. Kiedyś budując Jagnie Marczułajtis stajnie, zabrakło nam gwoździ i byłem na tyle głupi by wsiąść z nią go samochodu. Przy 120 na Ustupie , gdy wyprzedała zadzwonił telefon: -" Kazio, co z moimi butami...?" Kolano na kierownicę, prawa na biegi i redukcja, lewa z komórką przy uchu... Wcisnęło mnie w fotel i czytałem tablicę rejestracyjną Tira na przeciwnym pasie -"... tylko sprawdź klamry i ... nie te czerwone bo mój kombinezon..." Tir z lewej, Redukcja, gaz, 150 i walimy na bagażnik fury przed nami... -"... no i pamiętaj, że mają być w ramach diety, za friko..." 4-ka, 5-ka, 4000 obr i wpadamy na rondo z 160 na 70....pamiętam, że szyba pachniała tanim płynem... - " No sorki, musiałam to załatwić , bo jadę do Szczyrku jutro.... co jesteś taki blady...????" No cóż, to sprawa koordynacji, własnych talentów i takie tam..... - ...

    Wszyscy , którzy mnie poznali w realu, pewnie przecierają oczy ze zdumienia.

    ja cię nie znam ale oczy mam już czerwone

    Postacie z filmu jadą po prostu żle.

    ... i płacą 50E za h, zapomniałeś dodać....ŻE SĄ KURSANTAMI FaQ!U jakby powiedział Niekryty Krytyk

    Ja unikam siłowego obracania nartami (ruch kijkiem, szarpnięcie nart i jazda na wprost, duza nieruchomosc pozycji, brak równowagi)).

    JA też ! , ale kursanci są czasem upierdliwi.

    Dla mnie to bubel.

    http://http://pl.wik....org/wiki/Bubel nadal nie kumam. Ich jazda po 4 h czy co?

    Obiecywałem skonczyć udzielanie się w tym temacie, ale ciągłe tykanie mnie (przez Mazbiego) zmusiło mnie do przypomnienia moich wypowiedzi.

    takie są krwiożercze prawa forów internetowych.

    Wyciągnijcie wnioski sami, czy przekroczyłem jakieś bariery przyzwoitych odpowiedzi .

    przekroczyłeś! i za to Cię kochamy.... ja też

    Moje posty: http://www.skiforum....ll=1#post471143 http://www.skiforum....ll=1#post471149 http://www.skiforum....ll=1#post471172

    ....ale my czekamy na Twoje filmy szkoleniowe.... podpisano: krwiożercze sępy

    Dodam,że opowiadanie o filmie wklejonym na potrzeby forum , mija się z prawdą. Jest to film ofertowy. Oto on: http://instruktornarciarski.prv.pl/

    ..... cicho Niko, przegiąłeś !!! mieliśmy reklamować nasz kurs później....

    Użytkownik Mazby edytował ten post 08 październik 2012 - 17:00

  18. na rowerze, na łyzwach i troche nieco bardziej zawansowanej gimnastyki.... wiec w jej przypadku masz rację. Ale to chyba nie reguła.

    Reguła !! To teza Prof. Jarosławskiej, wybitnego neurologa z którą konsultowałem wiele dla mnie niezrozumiałych tematów.

    Pozycja płużna jest raczej naturalna dla dziecka, podobnie jak naturalna jest jazda równoległa

    To bardzo typowy i błędny wniosek rodziców. Mylisz pozycję płużną, z szeroko rozstawionymi nogami podczas jazdy równoległej. Takie zjawisko będę opisywał w sąsiednim wątku :"Nauka BBBardzo małego dziecka" . Wynika to ze stopniowego ale płynnego przejścia dziecka z równowagi statycznej do dynamicznej. jest ono w tym okresie bezbronne i najbardziej narażone na wirusa, bo wystarczy mu lekko skręcić stopy i do tej równowagi dokłada kontrolę prędkości. Dziecko to kupuje i ...kicha na najbliższe parę lat. Pozycja ze stopami do środka NIE jest pozycją naturalną, występuje ona jedynie jako skutek ...choroby umysłowej i nie jest dla ludzi naturalną. A tych co uważają , ze ich dzieci w 15 sekund oduczyły się pługu, proponuje eksperyment. Nartostrada, Tata pierwszy i w wąskim miejscu zajeżdżamy dziecku drogę. a: pługowiec się rozkracza i wpada na Tatę B: bezP-owiec robi prostolinijny Stop i zatrzymuje się. .

    Z obserwacji mojej trójki wynika, ze odzwyczajenie było automatyczne, za to pozostała umiejetnosć (moim zdaniem bardzo istotna) raczenia sobie pługiem ( raczej oporem) w wąskich przejsciach czy unikanie w ten sposób najezdzania na poprzednika w kolejce.... po prostu przedatna sprawność.

    Oczywiście i dlatego tego SKI-21 uczy. strona 44 Techniki Oporowe

    Chodzi oczywiście o smig hamujący- czyli podstawę sprawnej jazdy na stromym i wąskim.

    No niestety nie ja wymyśliłem to nazewnictwo , jakoś to poskładamy. Śmig hamujący jest ewolucja wg. programy PZN bardzo skomplikowaną do nauczenia. ja to uprościłem. Uczę hamowania równoległego Stop. W czasie nauki czekam na błąd kursanta, kiedy odjedzie na bok, zamiast zahamować. Bo wiesz oczywiście, że Stop polega na ześlizgu i zakrawędziowaniu w obszarze linii prostej szerokości równej długości twoich nart. Najlepiej to weryfikuje zwężenie żlebu "Pod Palcem"... nie radzę pługu...) Teraz proszę kursanta o naprzemienne złe wykonanie Stopu z lewej i z prawej. jeśli skutecznie nieudolnie wykonuje ten stop (99%) to w ten sposób uczy się śmigu hamującego.... oczywiście potem "dokręcam śrubę ze Stopem.(str 46 SKI-21) .

    Nie jestem instruktorem, nazewnictwo fachowe mocno u mnie kulej. Odbiciem nazywam ruch kończacy zeslizg tyłow i wprowadzający do kolejnego dynamicznego skretu. Na krawedziach - to moment gdy narty 'dają kopa'....

    czyli zakończenie rotacji narty... zgadza się. Niestety "Christiania z odbicia" to co innego.

    ps. christianię z odbicia pamietam jako ewolucję równoległą... dawne dzieje....

    dokładnie!!!

    Użytkownik Mazby edytował ten post 08 październik 2012 - 16:03

  19. czas by na temat...... Zacznijmy od momentu jeszcze PRZED górką : stroj i sprzet ( zakładamy że delikwent -ka) ma max 4 lata ;) ...

    trafiłeś w 10tkę. Właśnie miałem zapytać, czy chcecie od poczatku czy wyrwac z kontekstu sama naukę a potem uzupełnić "logistyką"? Wracając do poprzednich wniosków, poproszę Admina o ustosunkowanie sie do takiego "wykładop-dyskusji", bo nie wiem czy odpalać?
  20. Nie ma sprawy! ja naprawdę nie muszę tego robić. Koledzy z sąsiedniego wątku prosili o przedstawienie metodyki dla najmłodszych. Forma dyskusji i komentarzy doda tylko smaczku, ale czy chcecie czy nie , to forma będzie narracyjna i raczej "książkowata". Jeśli uważacie, że to kryptoreklama to zwijam temat JUŻ. nawet mi to pasuje bo mój wydawca już mnie opier...że psuje mu rynek. nawet nie mam parcia, żeby to robić na swojej stronie:http://ski21.prv.pl/, bo wydam to na paierze i bedzie na Alle. To był tylko taki gest w stronę forum. błagam tylko bez textów, że się dąsam i napinam....
  21. Cześć Zwróc więc uwagę, że najprościej oduczyc pługu utrudniając go. Ja z kolei ćwiczyłem ten temat i przyznaję, że jest róznie. Działa natomiast niezawodnie metoda zasugerowana nieco poniżej Twojego postu przez Michała - Miga: dłuzsze narty.

    Jak się domyślasz i w tej dziedzinie mam metodykę. Musiałem mieć, bo bywało, że miałem przypadków odpłużania setki (sic!!) w sezonie. To czyni różnice w moim postępowaniu i osób , które spotykają się z tym sporadycznie, rodziców, wujków co uczą itd.

    Mazby, chyba przesadzasz z tą trudnością w oduczeniu dziecka pługu. Potwierdzam z własnych doświadczeń: Młodszy syn bez specjalnych uzdolnień ruchowych (pewnie ma to po mnie :mad:), ale i nie łamaga :D oduczył się pługu raz na zawsze w ciągu 15 sekund...

    TT w 15 sekund!!?? Litości, chcecie sobie robić jaja to mnie nie wciągajcie w dyskusję, bo ja to naprawdę poważnie traktuję. To "pługowe" zjawisko miało wpływ na pytaniem: czy pług jest w ogóle potrzebny? To nie ja powiedziałem "że nie". Pierwsze nie usłyszałem od Dr. D.Tchórzewskiego z AWF Kraków. Dlaczego go nie wywalić z programu? Główna przyczyna jest to,że jest to sposób kontroli prędkości i utrzymania równowagi , jednocześnie. Dlaczego nikt nie wpadł na pomysł doboru stoku do nauki, tak by hamowanie nie było niezbędne? Nie wiem. ja nad tym główkowałem, 4 sezony testowałem i określiłem warunki, że się da bez pługu. na początku robiłem to na każdym stoku i wiecie sami jak to się kończyło. Dodałem warunek doboru stoku i okazało się, że omijając pług mamy bardzo krótki okres wyrabiania odruchów równowagi i kontroli trakcji, czyli po polsku...krótki okres nauki jazdy na nartach. Wtych wszystkich polemikach nie jestem oskarżany o zaniechanie pługu (upraszczam, wiecie, że chodzi o zaniechanie rozpoczynania nauki od pługu!) , ale jestem oskarżany o to, że rzesza ludzi już się nauczyła, przeszła przez pług i ma pretensje, że innych ta męka ominie. Wracając do "odpłużania: Zaczynamy od wymuszonej jazdy długimi łukami. Kursant płużąc wytraca prędkość i się zatrzymuje, co go irytuje. po czasie zaczyna dobrowolnie jeździć długimi łukami i nie używa pługu bo nie ma po co. Do tego potrzebny jest szeroki i bardzo łagodny stok. Długie narty? W czym one przeszkadzają pługować? Tu nie chodzi o narty tylko o nabyty odruch braku równowagi dynamicznej, oraz potrzebę stałego hamowania na stromym stoku. Właśnie krótkie narty o małym R uczą wejścia w skręt krawędziowy. Wylęgarnią tego wirusa są strome i wąskie stoki, gdzie jedziemy na ręcznym i wykonujemy , krótkie skręty, właśnie łuki płużne. Ale o tym miało być w tym drugim wątku o nauce dzieci.

    Czy metody wykonania ww ewolucji znajdują się w Twoim podręczniku, czy też uczysz dopiero na kursie?

    masz metodę, program, rysunki i opis....wszystko za 25zł

    Użytkownik Mazby edytował ten post 08 październik 2012 - 15:28

  22. Witam, Za aprobatą kilku forumowiczów otwieram nowy wątek, a raczej Kurs dla Rodziców (Jeżdżących... i nie!) pod tytułem: Nauka Jazdy na Nartach dla BBBBBBardzo małego dziecka metodyką SKI-21 Uprzedzam, że nie będzie to pomysł, propozycja czy inny wynik odcisków na d... od siedzenia przy kompie, tylko: materiał do mojego następnego podręcznika: Nauka Jazdy na nartach w XXI wieku dla dzieci ŚKI-21, czyli metody sprawdzona na żywych (do dziś !) organizmach, za ich....(nie!)... za zgodą ich rodziców. Publikacja tych materiałów jest możliwa, gdyż: 1: Wydawca nie podpisał jeszcze umowy końcowej 2: Kancelaria prawna zajmująca się ochroną moich praw autorskich nie może mnie przycisnąć z powodu : jak w p:1 3: problemów z przyszłą sprzedażą książki wśród forumowiczów nie będę miał bo TO forum jest forum mistrzów i nic nowego im pewnie nie ujawnię. 4: Wykorzystam Was , jako materiał doświadczalny na reakcję po pojawieniu się poniższych treści. Zastrzegam sobie prawo do NIE kasowania wątku i do NIE obrażania się, nawet w przypadku obrażania mnie i innych agresywnych reakcji forumowiczów. Zastrzegam sobie prawo zamieszczenia w książce nicków i komentarzy forumowiczów, którzy będą zarówno produktywne jak i destruktywne. No to do pracy mazby

    Użytkownik Mazby edytował ten post 08 październik 2012 - 11:39

×
×
  • Dodaj nową pozycję...