Skocz do zawartości

Piskoor

Members
  • Liczba zawartości

    572
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez Piskoor

  1. Dokładnie - jedynie jak zamkną wyciągi po pół metrowym opadzie to serce boli.

     

    Pozdro

    Wiesiek

    wtedy może boleć...

     

    Ale jak boli gdy trafisz na taka sytuację...

    w ferie 2012 bylem w Hiszpanii w rejonie Malagi... fajnie 20 stopni słoneczko i przyjemnie..

              Ale jak już byłem to myślę sobie...a podskoczę sobie do Sierra Nevada na jeden dzień zobaczyć jak to się tutaj na nartach jeździ...

     

    Opis ośrodka zostawię na później...

     

    ale co mnie wkurzyło...

     

    - po pierwsze weszło ze mną do gondolki siedmiu Hiszpanów i wyjęli takie skręty ze zwis murzyna przy tym to zapałka..  Jadąc więc w oparach marihuany przez 8 minut na górę...po dotarciu pierwsza i jedyna myślą było ....CO MOGĘ ZJEŚĆ.... ?   jedyne co znalazłem to bar z wafelkami....   i to był jeden wkurw... choć nie powiem bo banana na ryju miałem cały czas ;-)

    - a drugi był taki ze jest tam wyciąg gdzie z samej góry można dostrzec Afryke ...pogoda była piękna więc liczyłem ze widoczek załapię...  i co ... Kuźwa ...nic... Podjechałem a facet z obsługi wyciągu...jeden jedyny drzemał na leżaczku - wyciąg wyłączony ..i na pytanie czemu go nie puszcza, odpowiedział coś w stylu....spadaj chłopie... tyle wyciągów czynnych a ty się czepiasz - nie widzisz że odpoczywam ?   

    No i dupa...

  2. Osobiście nie lubię jeszcze

    - pazerstwa na naszych rodzimych stokach...  czyli kasowania za parking...Nie chodzi o te 5 pln bo w wydatku tygodniowym nie stanowi to istotnej pozycji

    ale chodzi o sam fakt... jadę do kogoś na wyciąg - zapłacę mu za ten wyciąg nie małe pieniądze... a tu jeszcze choć 5taka za parking... to już jest lekko naciągane...

    - nie lubię naciągania w knajpach czyli cen europejskich lub wyższych za żarcie i picie no.... dosyć odstające od tychże standardów....

    - denerwuje mnie brak postarania się o jakakolwiek estetykę barów czy knajpek...  

    By nie padło ze uogólniam... oczywiście dotyczy to niektórych ośrodków...  akurat tutaj pisze w oparciu o moje doświadczenia z ub roku z Nowej osady...

     

    z drugiej strony cieszy to że wogóle są ... :-)

     

    - denerwuje mnie to ze jak jedzie czasem cała rodzina to tata śmiga na nartach na dol jako pierwszy po czym w połowie kolejki dołącza do niego reszta rodziny... 

     

     

    Narciarstwo jednak ma tyle plusów ze minusy są niczym :-)

    ale warto na nie spojrzeć... bo czasem można je wyeliminować..

  3. Jak to... :

     

    Wychodzi facet z wyciągu..... rozgląda się...

    piękne słońce, piękna trasa .. więc odpycha się kijkami i jazda...

            W pewnym momencie zbyt dluga GS naostrzona na 89 a nie 88 łapie nie tak jak należy

    i facet jeb.... w las...

            Po długiej chwili wstaje chwiejąc się na nogach.... dwa zęby wybite, bark wybity nos rozwalony...

    kijki pogięte a narta złamana...

     

    Tak stoi i stoi...

    i mówi...

     

    a ch..j..... a dobrze.... a bardzo dobrze...

    i tak lepiej niż w pracy

  4. odgrzebane z czeluści...

    ale sezon się zbliża a nowe apki powstają...

     

    Od dwóch sezonów i przetestowaniu chyba ze 30 aplikacji

    wybór padł na ....

     

    Ski Tracks

    https://play.google....oders.skitracks

    wprawdzie płatna... ale umówmy się że 4 pln nikogo nie zrujnują....

     

    Czemu ta ?

    Po pierwsze stworzona stricte pod narciarzy

    więc oddzielnie pokazuje ilość km zjechanych i "wjechanych"

    całkiem ładnie nakłada rzuty na mapę... pokazując przy tym odpowiednią kolejność..

     

    no i nie rujnuje baterii ani procka...

    można spokojnie w kieszeni trzymać bez obaw że się z nadmiernego grzania telefonu jajka spocą

     

    Przykładowy zrzut..

     

    Załączone miniatury

    • 1450956_698410223502599_601451897_n.jpg
    • 1454822_697893666887588_872415516_n.jpg
    • 1479504_697371070273181_1781868052_n.jpg
  5. Dokładnie tak....    Nie ukrywajmy... Sympatyczniej po powrocie powiedzieć...O Matko.... Ale Angole to jednak są wieśniaki ... niż powiedzieć to o Polakach :-)

    Czarne owce sa wszędzie....   To od nas pewnie zależny czy będzie ich więcej czy mniej...

     

    i żeby nieco odejść od tematu... wkurza mnie też jak dostanę po łydkach krzesełkiem starego typu bo nie zdążę wysunąć się przy wsiadaniu do przodu tak żeby dostał mój współtowarzysz....

  6. W sumie zgadzam się z tym postem...

    Oczywiście razi mnie to co słyszę po polsku i jest to zrozumiałe...

    To bowiem rozumieją moje dzieci i osoby które są ze mną....

           Czy pijaństwo na stoku jest domena tylko Polaków....  Absolutnie tak nie uważam...  Zwracam na nich uwagę bo właśnie są Polakami i każdy z nas chciałby by Polacy byli postrzegani coraz lepiej ..

      Osobiście uważam że zawody w pluciu na odległość urządzone przez Niemców... Wygrał gościu z katarem... ale nie chcecie wiedzieć ile zbierał i jak głośno na pocisk...  przebiły wiele z tego co widziałem....

     Na nartach poznałem wiele wspaniałych osób.   Cały problem w tym że niestety często ten 1 % fatalny jest słyszalny lepiej niż 99 % tych pozytywnych...   Mam nadzieję że z czasem ten 1% zamieni się w 0,05% a wtedy cóż...

    chyba każdy z nas będzie czuł się jeszcze lepiej...

          Sam widziałem śpiącego w śniegu Rosjanina...   przy którym czuwała żona.... z piersiówką w ręku...  ( choć może robiła za psa ratownika z beczułką rumu przy szyi )

     

    I może uściślę....  to nie był śpiew...to nie było nucenie... To było darcie ryja ile sił....  byle się przekrzyczeć..

    Z dwojga złego wole jak jakiś Helmut zacząłby jodłować :-)

     

    Nie raz nie dwa udało się skręcić fajna imprezę na stoku w której uczestniczyli nie tylko Polacy... i było super...

     

    To był tylko PRZYKŁAD tego co mnie irytuje i wkurza....       Tak jak kogoś może wkurzać to że dostał na stoku rozcieńczone piwo...

    Jednego wkurza to...innego irytuje coś innego....

    To co napisałem jest tylko  przykładem...... Że mnie irytują czasem nieodpowiedzialne zachowania ( nie to żebym ja był mega odpowiedzialny.... no bo bez przesady )

     

    Wyszedł wątek - Polacy są fajni czy nie fajni..

    Oczywiście że fajni...co nie zmienia faktu ze czasem trafiają się... fajni inaczej...

  7. Jednak czy chamstwem jest śpiewanie, chyba nie. Dla mnie śpiewanie jest raczej oznaką dobrej zabawy.Częstym widokiem w barach Austriackich jest śpiewanie i wcale nie śpiewanie Polaków. Często są to Słoweńcy, Chorwaci czy Austriacy. Nie każdy ma głos słowika więc akurat zwrócenie komuś uwagi odnośnie śpiewu też może być poczytane za chamstwo. Ja oswobiście jestem rozczarowany brakiem pomocy, zwykłej ludzkiej (polak polakowi wilkiem jest). Nie podoba mi się to że Polacy wstydzą sie polskiego. No nie tyczy sie to wszystkich Jarek się nie wstydzi jak widać po kasku. Moje Słonko nie mówi po kasztańsku czy angielsku i często w sklepie czy barze kasztańsskim zdarza sie ze stoją za nią w kolejce Polacy i widzac jak sie gimnastykuje w jezyku migowym nie podejmą się tłumaczenia a udają ze nie znają polskiego, choć sami w spyderach poodziewani, ale pod spodem pluza 4F więc Polacy jak byk. Jarku jeszcze 5 dni i jedziemy pooglądać chamstwo na stokach :) A skąd masz taką nalepkę we flagę bom zanabył drogą kupona nowy kask i też bym takową nakleił :)

    Ale wstydzić się mówić po Polsku, sorrki to po co mieszkać w Polsce?? Świat stoi otworem. Niestety przez takie włąśnie podejście jesteśmy źle postrzegani, jako naród którego0 zawsze można kopać w d.. bo i tak nie odda bo się nie zjednoczyt a będzie się wstydził jeden drogiego.

     


    Czym innym jest śpiew.... a czym innym najzwyklejsze darcie japy bez ładu i składu w której za refren robi:    xxx pie...ył xxx......   Jeżeli jesteś w stanie wytłumaczyć dzieciom pytanie ... "tata dlaczego Ci panowie ciągle na głos śpiewają brzydkie wyrazy" mówiąc  oj tam dobrze się bawią no to cóż....

    Wtedy zwróciłem im uwagę że mimo wszystko nie są sami i czy mogli by troszkę stonować słownictwo...     Ale "wypie....aj   ty ch..." skutecznie zniechęciło mnie do dalszej dyskusji opartej o argumenty inne niż kijek w ręku

     

    Umiem jeszcze rozróżnić  to czy ktoś się dobrze bawi......   Ale sa sytuacje w których gdy bawi się dobrze 6 osób... powoduje że pozostałe 100 w otoczeni dobrze bawić się przestaje...

           Jeszcze raz powtarzam..... post jest o tym co wkurza mnie czy innych na nartach a tytułem NIE jest "dlaczego wkurzają mnie Polacy"     Odnoszę się do naszej nacji

    ze względu na to że osobiście chciałbym spotykać się z dobrymi opiniami o nas....  A z tym bywa różnie... nie przez zachowanie ogółu ale jednostek...Wisi mi liściem fasolki szapragowej zachowanie 

    Niemców, Szwedów, Rosjan czy innych, 

           Przytoczyłem historię z Włoch - choć wydaje mi się że niektorzy nie widzą nic złego w jeździe na nartach w stanie w którym osoba stoi tylko dlatego że narty są długie i trudniej się wywrócić...

    Ja jestem temu absolutnie przeciwny...

          Przytoczyłem historię z rodzimej Wisły po to by pokazać że brak kultury nie dotyczy tylko niektórych za granicą....    W wielu wątkach przewija się np pazerność górali z okolic Zakopanego...

    Nie wszyscy sa pazerni ale jednak ogólnie uważamy ( w tym również ja ) że mentalność górali z Zakopanego jest przyczyną porażki tego fajnego skonikad miasta jako kurortu narciarskiego...

     

    Co nas wkurza...  - Jednych może wkurzać to że struna na krawędzi narty zrobiła się po 4 g jazdy a w kieszeni nie ma gumy żeby ja zdjąc... Jeszcze innego wkurza to że po dojeździe

    do Włoch tyłek potrzebuje doby żeby wrócić do normalnej krągłości po 14 godzinach siedzenia w samochodzie.... itd...   itd..

    Mnie wkurza chamstwo i pijaństwo na stoku...  po prostu....   I jesli widzę pijanego Hermana  irytuje mnie tylko odrobinę mniej niz pijany swojski Kazimierz... właśnie dlatego że jestem Polakiem

    Załączone miniatury

    • 2012-03-22 10.44.32.jpg
  8. Nigdy nie wstydziłem się tego że jestem Polakiem.. Wręcz przeciwnie.. Sam również na softshellu mam naszywkę z polską flagą.. Post jest o tym co nas wkurza.. A wkurza mnie o prostu takie a nie inne zachowanie niektórych za granicą.. Częściej zwracam uwagę na zachowania Polaków właśnie dlatego że było by miło gdybyśmy nie byli oceniani przez pryzmat takich a nie innych zachowań... Jeden cham zepsuje opinię bardziej niż ja poprawi 10 fajnych ludzi... Choć mam trochę inne zdanie na temat wpływu narodowości na kulturę.. Każda mają ma swoje specyficzne zachowania.... Może to stereotyp, ale ma gdzieś swoje korzenie...
  9. Z reguły jest tak że jeśli jedzie cała rodzina to kultura jest zupełnie inna niż gdy jest to wyjazd nazwijmy to koleżeński... Co do Rosjan.. Słabo na nich trafiam póki co ale domyślam się jacy mogą być.. Austriacy i Niemcy też czasem trafią się chamscy.. kiedyś kumpla nie chcieli do WC wpuścić bo Polacy brudzą.. Ale im w pięknej niemieczczyźnie odpowiedział: Cóż.. Po pierwsze ja się wam odleję na ścianę restauracji a po drugie wy dwie wojny i tak przegraliście....
  10. Zastanawiam się czasem czy to ja jestem uprzedzony czy nie ???

           Oczywiście chodzi o zachowania na stoku.... naszych rodaków... i nawet nie specjalnie chodzi o to czy mają miejsce u nas czy tez spotykamy się z nimi za granicą..

     

    Każda nacja na pewno ma swoje plusy i minusy.... Wprawdzie Niemiec "wiochy" na stoku nie narobi bo ciężko jest założyć skarpetki i klapki na buty narciarskie lub urządzić zawody w bekaniu.. Czesi do perfekcji opanowali oszczędzanie za granicą bowiem nawet ostatniego dnia pobytu potrafią wyjąć z plecaków czeską wodę mineralną i zapić nią tygodniowe rohlika  bo inaczej nie ma szans by go pogryźć....ale hasło Polak potrafi niestety często jest aktualne w zupełnie innym kontekście

     

    Np... ze 4 lata temu byłem w Tonale..i trafiłem na grupkę Polaków których jedyna rozrywką było najnormalniejsze pijaństwo na stoku.... Nawet przerobili sobie odpowiednio bluzy z napisu Tonale na ToNalej  ( hasło skonikąd błyskotliwe )  chyba już drugiego dnia natknąłem się na nich w jednym z barów...  Prawdopodobnie mocarnie się czuli po kolejnych grappach bo około 16.00 z 6 osób w barze dwie były już zwożone ze stoku w toboganach i każda miał coś usztywnionego ... i nie było to to co facet dobrze jest jak ma usztywnione

     

    Ale szczytem było to co miało miejsce w Ponte di Legno gdzie niestety spotkałem się z nimi drugi raz.... Po pierwsze na grzeczne zwrócenie uwagi żeby nie śpiewali na cały ryj bo delikatnie mówiąc mają głos jak z dupy włos czyli gruby i nieczysty zostałem obrzucony takim stekiem wyzwisk że naprawdę ma wiedza o wulgaryzmach osiągnęła poziom doktorancki...  Za jakiś czas przewodniczący owej grupy rozebral się do majtek... notabene miał mega łuszcycę więc obroty baru chyba mocno spadły na ten widok... i chyba odkrył w sobie połączenie Bjoergen z Tomba bo przelazł przez płotek wokół zbiornika z wodą który w marcu pokryty był lodem do mniej więcej dwóch metrów od brzegu i w tych lekko obwisłych gaciach zaczął na nartach popierdzielać łyżwą po lodzie.... po tym jeziorku...  Myślę że nawet Carabinieri którzy się zjawili byli co nieco zaskoczeni... co więcej nie bardzo było go jak ściągnąć bo każdy bał się ze lód się załamie..

    Pytanie po co to było...    Jak to powiedział jednen z jego kolegów Tombo-Bjoergen.... My tuuu kameeerujeeemy... i kolegommmm pokażemy jekeśmy sięęę bawillli

     

    Cóż... przykro było podejść potem do baru i usłyszeć Echhhhh Polacco... Polacco...

     

    Nie umiem strawić takiego zachowania....  To tylko jedna z sytuacji gdzie głównymi sprawcami byli nasi rodacy chodzący mocno tanecznym krokiem już około południa...

    Jeśli pić to nie lepiej w hotelu ?.... przynajmniej ryzyko że szpagatu się na nartach nie zrobi i ***** na pół nie pęknie... 

     

     

    Powiem szczerze.... raz w życiu na narciarskiej imprezie integracyjnej z klientami sponiewierałem sie lekko w hotelu... Następnego dnia Hintertux z temperaturą -27 stopni i ostrym wiatrem... wyleczył mnie z picia na wyjazdach w chwili gdy schyliłem się na szczycie by dopiąć buty.... Taaaa ... to było z 10 lat temu i od tego czasu ...rozumiem piwko na stoku...rozumiem bombardino czy Spritza...  Ale nie jestem w stanie zrozumieć walenia do tego stopnia że przy wpinaniu butów do wiązań potrzebne są do pomocy 3 osoby z czego jedna podtrzymuje 2 osoby ..

    Zresztą osobiście szkoda mi tych kilkunastu dni marnować na walkę z kacem...

     

    Pewnie że z pełna kulturką z chłopakami w grudniu pijemy winko... Raz zdarzyło nam się wypić go nawet sporo zaczynając tuz po powrocie z nart..bo obudziliśmy się wszyscy w pełnym narciarskim rynsztunku... ale sądzę że to zupełnie co innego 

     

    Ktoś tutaj wspomniał że lekki rausz dodaje animuszu....  Niestety... dodaje i przez to dwóch moich znajomych wróciło ze złamaniami bo kto...oczywiście Polak .. wskazujący na to że nie pasta była na stoku główną strawą w nich wjechał...

     

    Osobiście jestem za mega mandatem i odbieraniem skipassu.....  

     

     

    Nie dotyczy to tak jak napisałem tylko spotkań za granicą... wiele razy spotkałem się z przejawem najzwyklejszego chamstwa u nas... Mieszkam w Warszawie od 16 roku życia, ale pochodzę z Cieszyna i mam tam rodzinę więc często przyjeżdżam... Dwa lata temu chciałem z dziećmi spędzić kilka dni u mojego taty w Cieszyni i kilak razy wyskoczyć do Wisły... Padło na Nową Osadę... jak wjeżdżałem na parking Nowo Osadowy Ochroniarz kierował ruchem na dolny lub górny parking... Szczerze mówiąc nie zauważyłem gdzie mnie skierował bo się zagapiłem... Niemniej jednak podjechałem na górny, miejsce jest zaparkowałem... i ci... I ledwo wysiadłem i już usłyszałem... AAaaaa ***** warszawka...nie widać gdzie pokazuje... Mówię grzecznie że nie zauważyłem ale miejsce jest więc chyba nie ma problemu.. No cóż... jak to Pan powiedział... "Uciekaj prędko" tylko tak jakby w nieco mniej przyjaznej formie...   

    Nie wiem... może wciąż u nas część ludzi nie rozumie że między innymi dzięki warszawce która płaci za wodę wymieszaną z sokiem i winem Sophia tyle samo co za grzane wino w Austrii w którym tak jakby jest mniej wody i soku a jednak smak ma lepszy...  maja pracę i cokolwiek zarabiają..

     

     

    Ot takie moje przemyślenia..

    Użytkownik jark edytował ten post 04 październik 2014 - 07:06 język ... nie da się bez wyrazów z końca słownika ?

  11. Jeden z fajniejszych był w Madonnie...  na trasie z Groste... chyba ze 4 lata temu... 

    generalnie jadąc a w zasadzie goniąc kumpla.... zdecydowanie raczej szybko niż wolno...

    wciskam sobie jak należy kolanko i myk.... zamiast o 45 stopni... w ułamku sekundy zrobiłem 180...

    i jadąc tyłem zdążyłem tylko pomyśleć... "oj chyba zaraz ******** "

    i bingo........ gleba była na tyle okazała że obie narty sterczały wbite tyłami w śnieg a ja leżałem jakieś 10-15 m poniżej mając nawet zdjęte rękawiczki z rąk :-)

     

    Zostałem jednak sowicie wynagrodzony oklaskami i wiwatami pozostałych narciarzy przyglądających się 

    całej sytuacji

    Użytkownik jark edytował ten post 03 październik 2014 - 18:07 język ...

  12. Od dwóch lat staram się zabierać swoich chłopaków w czasie wakacji na coś co oni nazywają Tatosferą.... czyli wyjazd tata+synkowie

         Organizując mam na uwadze dosyć atrakcyjne spędzenie czasu wiec stawiam na zestaw narty + inne atrakcje ( canyoning/rafting..itd )

    Przy okazji spełniam tez swoje odwieczne marzenie czyli zwiedzenie miejsc gdzie można pośmigać w lecie...

     

    Niestety nie będzie już najprawdopodobniej można zaliczyć summer ski na Marmoladzie ( nieczynna w lecie od 2003 roku )

    Prasena tez już czynna tylko corocznie do czerwca...   a Val Senales również w tym roku było w sierpniu zamknięte...

    Czyli z Włoch pozostało tylko Stelvio - ale o tym za chwilę...

     

    2013 - pierwszy wyjazd i padło na Hintertux... bo najbliżej a pozatym pasowało pod dalszą cześć wakacji...

    Samego tuxa nie będę opisywał bo pewnie każdy go zna... choć może nie każdy letnią porą...

     

    Po dojeździe na miejsce przy dolnej stacji temperatura 24 stopnie o 8.30 rano na górze pokazywało okolice zera...

    Pogoda .... aż się wierzyć nie chciało ze to Austria i niedaleko od miasta deszczowców czyli Insbruckka... ( na 60 czy 70 razy kiedy miałem to miasto pogoda była może ze 4 )  lampa...  ani jednej chmurki.... no bajka...

    Więc zapakowaliśmy się w  typowo letnie ubrania czyli spodnie i kurtki narciarskie... ( jeszcze bez kasków )  i jazda....

     

    Naprawdę niesamowite uczucie gdy z każda chwila robi się coraz chłodniej i chłodniej a po jakimś czasie pojawia się śnieg... 

    W ubiegłym roku ostatnia stacja była niestety w remoncie i był troszkę burdel ale nie stanowiło to istotnego problemu pozatym ze dawali żarcie na papierowych talerzykach :-)

     

    Generalnie wpięliśmy buty w narty około 9.00... Nastawiałem się na jazdę mniej więcej do 12.00  czyli mamy 3 h....   Pierwsze odepchniecie i szok....  pod nartami czysty beton...  pierwsze pół godziny młodzież dostosowywała się do warunków na stoku...  mniej więcej kolo 10.00 odrobinę zaczęło popuszczać i wydaje mi się że wtedy jazda jest najlepsza....  Lataliśmy głównie wzdłuż krzesełka bo co prawda wolne i stare ale niestety 7 latek ma swoje prawa i mendził okrutnie że do gondolki trzeba było nieść narty jakieś 150 m :-)   Więc ze względów praktycznych krzesełko było ok...   trasy przy orczykach od strony kolejki były zajęte przez zawodników i pozostawiono tylko wąskie pasy więc niespecjalnie fajnie a po przeciwległej o godzinie 11.00 było już wybitnie mokro...

    Około południa temperatura wzrosła do mniej więcej 8 stopni choć odczuwalna była masakrycznie wysoka i pomimo świadomości czym kończy się gleba na takim lodowcowym śniegu trochę pojeździłem stylem emeryta w krótkim rękawku... Zresztą młodszy na specjalne życzenie chciał kilkadziesiąt metrów przejechać z gołą klatą :-)  i zostać uwieczniony na zdjęciu żeby inne pierwszaki w szkole mu zazdrościły :-)

    ... drugi i trzeci dzień przebiegały podobnie z tym że jeździliśmy do 13.00 i trasa wzdłuż krzesełka cały czas dawała radę...

    trasa do gondoli do 9:30-10.00 była naprawdę fajna ( tyle że trzeba było troszkę podejść ) później ostatnie 300 m było już dosyć harcorowe :-)

     

    teraz Stelvio....

    jako zagorzały miłośnik włoskich klimatów... chciałem zaliczyć to co można po południowej stronie alp...  tym bardziej że dalsza cześć wakacji planowana była nad como i w Toskanii..

    Więc najpierw... lot do bergamo - wynajem auta - jazda do Bormio...

    wychodząc z domu w Warszawie o 5.20 na miejscu w Bormio byliśmy o 12.30 ..idealnie choć oczywiście mowy już nie było o nartach...

     

    Pierwsze porównanie... Bormio vs Mayrhoffen    trudni nawet porównać..  Miasteczko włoskie jest senne...puste... i chyba o wiele bardziej klimatyczne... Mayrhoffen jest klasycznym kurortem , życie nocne..imprezy...itd...  Choć i tu i tu  panuje niespotykany porządek i czystość...    Pomimo tego że trafiłem 30 stopniowy upału ( a sierpień był podobno wyjątkowo marny w tym roku we Włoszech )  na głównej górze narciarskiej w Bormio czyli Ciuk leżało całkiem sporo śniegu...  Troszkę znam te okolice bowiem w grudniu byłem w livigno/bormio 2 razy a i w marcu również 2....   Więc ciekawe doświadczeni spojrzeć na to miejsce w sezonie letnim

            No wiec jesteśmy w Bormio wczesnym popołudniem..  wciągnęliśmy lody...kawkę...i myk na "dzikie"termy czyli miejsce gdzie natura wspomagana przez miejscowych utworzyła naturalny niewielki stawik w którym woda ma około 38 stopni....   termy w Bormio zarówno stare z czasów rzymskich jak i nowsze...są jednak cholernie drogie ale może nie było to spa ale pomoczyć tyłek w ciepłej wodzie można i za darmo :-)   tym bardziej ze widok szczytów wokół rekompensował wszystko...

            Następnego dnia - pobudka o 6.00  walka żeby młodzi wstali do 7... no i jazda ...   Szczerze mówiąc czułem się bardzo pobudzony i podekscytowany jadąc w kierunku bądź co bądź sławnej przełęczy..  po około 8 km od Bormio jest... pierwszy znak - 38 zakrętów do Passo Stelvio.... Od tego momentu te znaki zmniejszając się z każdym zakrętem towarzyszyły nam w podróży... Co ciekawe na każdym jest ręcznie namalowany inny gatunek ptaka oraz kwiatka..

    Myślę ze podróż zajęła nam jakieś 45 minut...i powiem że było warto...

    O ile Bormio vs mayrhoffen   1:0  dla Bormio o tyle tutaj Włosi strzelają drugiego gola za widoki podczas jazdy i jest 2:0 

    Dziesiątki wodospadów.... świstaki ....śmigające obok...góry przepiękne...  I nawet te zakręty nie stanowiły problemu a myślałem że moi dwaj puszczą pawia na 100 %... 

     

    Po drodze naprawdę spor ilości rowerzystów i trzeba ich podziwiać...bo na rowerach nie śmigali 20 latkowie ale panowie i panie w wieku spokojnie ponad 50 lat...

    Zresztą po dojechaniu na przełęcz zrozumiałem czemu ta droga jest mekką dla rowerzystów i motocyklistów... 

    Obiecałem sobie zresztą że kiedyś tam właśnie na motocyklu wrócę...

     

    Dojechaliśmy na stelvio...  Szybkie wypożyczenie nart ... nieco leciwa gondolka nr 1  i jazda...  5 minut później gondola nr dwa... wybudowana całkiem niedawno zawieszona na 2 linach wiec może jeździć przy stosunkowo mocnym wietrze... 

    Pogoda....  bardzo trudno jest ocenić jednym słowem ... pomiędzy 9 a 13 zmieniła się chyba naście razy...  lampa / śnieg / chmury / mgła.. Pogadałem później z jakiś instruktorem i powiedział ze na Stelvio pogoda jest co prawda zmienna ale sierpień tego roku był wyjątkowo kapryśny...

     

    Dojechaliśmy na miejsce - na szczycie znajdują się czynne 3 orczyki ... i jakby tak policzyć to 6 tras .. Możliwy jest również zjazd do gondolki ale po 12.00 to już raczej zsuwanie się bo jest mokro.....   2 trasy zajęte przez dużą grupę zawodników z rożnych krajów wiec jadąc na orczyku można świetnie było podglądać technikę i sposób jazdy zawodowców...  

     

    Tutaj jeśli chodzi o trasy jest trudne porównanie...

    niemniej jednak... mimo wszystko dałbym lekką przewagę dla stelvio nad tuxem jeśli chodzi o trasy przy orczykach... Przewaga tuxa jest jednak dosyć długa jak na warunki letnie trasa wzdłuż gondoli  która do 10 tej jest naprawdę zacna...  Na stelvio rano nie jechałem do gondolki więc trudno mi się wypowiedzieć... Na pewno jednak jest krótsza..

    Trasy wzdłuż orczyków mają wg mojego gps  od 800 do 1200 metrów a jeśli połączymy to że najdłuższa z nich idzie szerokim lukiem od centralnego orczyka który jest jakby jej cięciwą  i jeździ dosyć szybko daje to naprawdę możliwość obrócenia ładnych paru km...

     

    Moim chłopakom bardziej podobało się stelvio ale myślę że wielką różnicę... robił im śnieg..

    do godziny 11.00 był to śnieg jaki spotykamy w marcu do południa..zmrożony, ubity... ale nie lód....   narty trzymały idealnie...

     

    O 13.00 zamykają wyciągi i możliwa jest jazda tylko gondolą...

    Na samym lodowcu znajdują się 3 hotele które były chyba niemal w całości wynajęte przez zawodników.. Mimo to gdy pytałem - to jednak możliwość noclegu była..

    I jest to pewne rozwiązanie jeśli ktoś chce pojeździć ostrzej... bo na narty może wpiąć się o 7 rano prosto w hotelu...

    problemem jest co robić po 13.. ale wtedy można uskutecznić jakieś piesze wędrówki... po śniegu.. lub poleniuchować w hotelu...

     

    ja osobiście dałbym remis jeśli chodzi o trasy..... plus dodatkowy punkt dla tuxa za trasę wzdłuż krzesełka i gondoli...

     

    Podobno na stelvio do lipca czynne są jeszcze dwa dodatkowe orczyki a mniej więcej do polowy lipca można zjechać do gondoli początkowej i jest to już naprawdę kawal zacnej trasy, ale nie dane było mi skorzystać...

     

    Sama przełęcz - kilkanaście sklepików z pamiątkami - troszkę barów i stosika z grillowana kiełbasą :-)

    Na stoku można napić się naprawdę idealnego cappucino - bo jednak co włoska kawa to włoska i nawet w najmarniejszej dziurze trzyma poziom... Na tuxie niestety jak zamówiłem cappucino dostałem pół szklanki wrzątku i torebkę z proszkiem...  za 2 x wyższą kwotę...

     

    Reasumując 

    Ani Tux ani Stelvio

    nie są ośrodkami letnimi które zapewnią rozrywkę na cały dzień... raz dlatego ze są czynne tylko do 13.00

    a dwa że po 12.00 i tak jazda robi sie mniej przyjemna...

    Są jednak znakomitym i świetnym sposobem na odmianę.... Na pokazanie że można nawet letnie wakacje połączyć z odrobina chłodniejszego sportu...

     

    Mi osobiście się podoba...i zamierzam moją przygodę...i tatosferę kontynuować w przyszłości...

     

    Kilka zdjęć... najpierw 5x tux.... 

    20130815_143957.jpg IMG_20130816_112947.jpg 969285_640677835942505_544217823_n.jpg 1175198_641361842540771_1743393834_n.jpg 20130815_103318.jpg

     

    StelvioIMG_20140810_091628.jpg IMG_20140807_112230.jpg IMG_20140807_132457.jpg IMG_20140807_132644.jpg 20140807_094527.jpg 20140807_123351.jpg

    IMG_20140807_0801251.jpg

    Załączone miniatury

    • IMG_20140808_0835551.jpg
  13. Tak się zastanawiam...

    czy do nazwijmy to zastosowania codziennego domowego ostrzałka dwukrawędziowa

    tego typu 

    http://www.remsport....mann-p-318.html

    okaże się lepszym czy gorszym wyborem od zestawu kątowników plus pilniki...

    Oczywiście można odpowiednie pilniki stosować tez w ostrzałce ręcznej...

     

    Podczas wyjazdu nie do końca zawsze znajdzie się miejsce gdzie można stworzyć namiastkę stołu serwisowego a w takim przypadku do nazwijmy to wieczornego podostrzenia krawędzi ostrzałka ręczna wydaje się być optymalniejsza...

     

    Jakieś sugestie ...opinie..propozycje ?

     

  14. To prawda....

    ale jeśli zamocuje się do buta to chyba aż takiego znaczenia mieć nie będzie...

    co do baterii tez nad tym myslalem, ale chyba producenci jednak przewidzieli ze to ma działać na zimnie...

    Skarpetki są pewnie mniej problemowe... bo jednak zawsze dodatkowo są gdzieś pod spodniami więc cieplej :-)

    problematyczny w przypadku dzieci jest tylko rozmiar bo widzę że dostępne 40ki :-)

  15. Ja mam pewne "uwagi"

     

    Czy nie lepiej jest zastosowac klasyczne nóżki ?

    zrobione albo z kątowników albo z czegoś podobnego ??

    pełna płyta może byc podatniejsza na urwanie...

     

    We wszystkich marketach można kupić takie "ściski" budowlane...

    jak coś sklejamy to można to nimi ścisnąć....  są regulowane...i trzymają naprawdę mocno..

    gdyby je w jakiś sposób zamocować na stałe byłyby pewnym substytutem dla imadeł...

     

    Ja myślę czy nie zbudować czegoś podobnego w oparciu własnie o zestaw

     

    http://www.jula.pl/c...roboczy-380029/

     

    nieco wąski bo 30 cm... ale jedna nartę można spokojnie obrabiać... a jakby coś to można do niego na stale płytę przykręcić

    do tego albo kupić normalne imadła do nart

    albo właśnie zastosować 

    http://www.bricoman....p-18-cali-450mm

    lub tańszy odpowiednik...są nawet po 10 pln...

     

    ponieważ główna prowadnica jest stalowa nie powinno być problemu z przymocowaniem jej na stałe do stołu...

    a stosując odpowiedni układ... np mocowanie dwiema śrubami z których jedna jest na stale... a drugą regulujemy kat pochylenia można zrobić 

    pseudo imadło regulowane pod dowolonym niemal kątem

  16. To ma sens... ale w przypadku mnie :-)

    bo jak wyjadę w grudniu z młodymi i po 2 godzinach okaże się że... "Taaaataaaa ja chce do schroniska bo mnie bolą palce z zimna"... to przechlapane :-)

    przedsezonowa zakupy i tak zawsze trzepią... więc może bezpieczniej...

    tym bardziej że potem jak im stopa urośnie to się tylko wkładkę większą kupi a samo zasilanie zostanie

     

    Na stronie jula są tanie podgrzewane skarpetki :-) tez można by je zastosować...

    wprawdzie teraz niedostępne... ale na stronie można zerknąć ...jedne za 49.99 drugie za 119..

    http://www.jula.pl/c...baterie-913048/

    Pewnie pojawią się za chwile znowu

  17. Kurtek było sporo... Ja jestem wiernym fanem odzieży dainese więc nie szukałem pod siebie tylko pod młodego.. Ale był duży wybór oczywiście spidera ale też descente i jeszcze kilku firm.. Co do butów Po kilka modeli z fishera/dalbello/tecnica/Salomon Byłem na karolkowej i na Targówku.. Jeżeli ktoś nie jest skupiony na konkretnej firmie powinien coś dobrać.. Na kurtki było 50 proc off Na buty około 30-40 ale pewnie można ponegocjować. Jutro zerknę czy mają też xbionic w przecenie
  18. Zastanawiam się nad pewna kwestia która pewnie jest banalna... ale..

    Musze kupić nowe buty i wymyśliłem sobie że w komplecie od razu zafunduję sobie formowana wkładkę sidasa

    Tylko... jeśli kupie buty...dopasuję je poprzez termoformowanie... to potem robiąc wkładkę może kazać się że jest np 2-3 mm wyższa

    i buty cisną...

    W teorii powinienem więc najpierw kupić buty... potem bez formowania zrobić wkładkę...i wrócić z butami i nowa wkładka do formowania butów..

    słuszna to koncepcja ???

     

    I małe pytanko na boku.... wygląda na to że mój sezon będzie dosyć intensywny w okresie... mocno minusowym..

    bo szykują się 3  wyjazdy tygodniowe w okresie polowa grudnia - styczeń... a przy minus kilkunastu zapewne po godzinie będę słyszał od swoich 

    juniorów ze im nogi marzną...

    czy wkładki podgrzewane.... taki zestaw term-ic...

    http://www.tirolski.... set basic.html

    podstawowy za około 200 ( wyczaiłem w tej cenie ) pln spełni swoje zadanie...

    wolę się szarpnąć na 4 stówy niż słuchać marudzenia :-)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...