Skocz do zawartości

moris

Members
  • Liczba zawartości

    421
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez moris

  1. Poddaję się. :(

    Jeśli ktoś wie lepiej czy ktoś inny zjechał czy nie z jakiejś trasy na raz, a nie było go tam, to dalsza dyskusja dla mnie nie ma sensu.

    (przynajmniej pięć osób było tam wtedy ze mną)

    Nie mam zamiaru nikomu udowadniać czy zjechałem (zsunąłem się) z jakiejkolwiek trasy i w ilu częściach. (film)

    Wydawało mi się, że po prostu podzielę się czymś z innymi. Dochodzę do wniosku, że chyba jednak nie warto, przynajmniej na SF

     

    Daję sobie bezterminowy urlop od pisania na SF.

    I jet mi zupełnie obojętne, co ten ktoś o tym myśli.

     

    Do zobaczenia na stokach, realnych a nie wirtualnych.

  2. To już nie pamiętasz jak to wyglądało? Jak opuściliśmy posterunek przed drzwiami do apartamentu i poszliśmy nosić bagaże, to w międzyczasie przyszła sprzątaczka i zaczęła zawzięcie czyścić wyczyszczony wcześniej pokój. Później nasza rezydentka musiała sprawę wyjaśniać, przez co wyjazd lekko się opóźnił i była okazja poopalać się na parkingu.

    no co Ty - nawet nie wiedziałem......... - na pewno mnie nie wkręcasz?
    Cyba nie było żadnej afery o kaucję

    Na pewno chodziło o nas?

    Z tego co wiem, to raczej o ta grupkę co mieszkali w innym niż nasz apartamencik,

    (ale cóż starość nie radość - może o czymś nie wiem?)

     

    Za to pamiętam fajne fotki zrobione podczas tego czekania z Mt. Blankiem w tle :)

  3. witam możecie coś powiedzieć na temat jw. gdzie mieszkać, jak wygląda sprawa transportu  z orelle do vt. kiedy jechać mam do wyboru marzec lub kwiecień

    z góry dzięki za odpowiedzi

    Jeździłem zarówno mieszkając w VT, Les Menuires jak i z innych stacji startując właśnie z Orelle.

    Czuję się wiec kompetentny odpisać :D

     

    Z tych dwóch jak dla mnie zdecydowanie VT. (jest trochę drożej, ale mieszkanie w Orelle ma swoje wady):

    1. Trzeba wjeżdżać gondolką (w marcu mogą być rano kolejki).  Czas czystego przejazdu to około 25 minut

    2. Ważne - do Orelle nie ma trasy powrotnej na nartach - trzeba wracać gondolą - uwaga, by nie spóźnić się na ostatnie zjazdy - wtedy robią się problemy, z taksówką włącznie (około 100 km, dookoła gór przez Moutiere - ponad 100 euro)

    3. Prawdopodobnie dopłata do karnetu na całe 3Doliny będzie większa gdy mieszka się w Orelle (przynajmniej spotkałem się z takim przypadkiem). - zakładając, że chcesz poznać coś więcej niż tylko VT - dla mnie pozostałe miejsca w 3V są zdecydowanie atrakcyjniejsze, a na pewno bardziej zróżnicowane)

    4. W VT można spokojnie pozostać do końca dnia (byle w górze stacji) - dzień narciarski jest trochę dłuższy (jeśli ktoś lubi jeździć na maksa).

    5. W knajpce L Folie Douce można spędzić końcówkę dnia - posłuchać muzyki, jak ktoś ma ochotę wypić piwo (nie polecam w czasie jazdy) - przy wersji Orelle tej opcji raczej nie ma.

     

    Termin - zdecydowanie marzec,  choć kwiecień będzie opcją sporo tańszą (będę tam w okresie 20-.25 marca - w razie czego zawsze można się spotkać na stoku i pogadać - a będę tam już ósmy raz)

    W kwietniu dolne stacje mogą być niedostępne (jeśli rozważasz opcję karnetu 3V) - a jest kilka uroczych miejsc w Meribel i Courchevel, o San Martin nie wspominając....

     

    A tak w ogóle według mnie optymalną opcją jest Les Menuires - zarówno cenowo jak i lokalizacyjnie...ale nie wiem czy masz taką opcję....

     

    Pozdrawiam, Mietek

  4. Chcę jeszcze tylko dodać, że te filmy które znalazłem są nagrywane kamerką na kask. Te kamerki mają ultra szeroki kąt widzenia (UWA). Obraz z takiego kąta zdecydowanie różni się od tego co my widzimy. Efekt UWA polega na tym, że wielkość obiektów dużo szybciej maleje z odległością niż my to postrzegamy. To co normalnie wydaje się duże, strome na obrazie z UWA jest małe, łagodne itd.

    Dokładnie tak - jak oglądamy ze znajomymi filmy z różnych tras, to często śmiejemy się, że jeździmy tylko po płaskich trasach.

    Osoby które tam nie były nie za bardzo widzą stopień trudności (nachylenia, wielkości muld).

     

    Dzięki za Twój wpis - uspokoiłem się, że jednak naprawdę nie tylko moja kamera sporo spłaszcza...

     

    Pozdrawiam, Mietek

     

    @ bakkz

    Dużo racji. Też staram się dążyć do poprawy jazdy. Dlatego po pierwszym, w sumie kiepskim przejeździe (może trochę na zaliczenie)  od razy pojechałem drugi raz na Mur. Właśnie po to, by już nie "zaliczyć" a spróbować zjechać lepiej, bliżej linii spadku i bez zatrzymywanie się na zdjęcia. (przyznam, że pomimo całkiem niezłej kondycji na dole nogi miałem lekko podmeczone :D).

     

    A te muldki w Avoriaz rzeczywiście były fajne.

    AVO: IMG_1529.jpg i IMG_1534.jpg

    jak i  te z Les Gets: IMG_1600.jpg IMG_1614.jpg

     

    Pamiętam jeszcze takie (ale to już z innych wyjazdów francuskich):

    IMG_2449.jpg

    i najfajniejsze:

    IMG_5656.jpg

     

    Pozdrawiam

     

    Może następnym razem oderwę Cię od znajomych i popróbujemy muldek gdzieś na uboczu. (w realu, a nie wirtualnie zza klawiatury ;) )

     

     

     

  5. Wygląda to bardzo przyjemnie! Szkoda, że tym razem nie udało się razem pojechać. Rzeczywiście autokar był cały wypełniony?

     

    A jeśli chodzi o problemy z odzyskaniem pełnej kaucji, to z moich dotychczasowych doświadczeń wynika, że jest to najzupełniej normalna i standardowa sytuacja, do której trzeba po prostu przywyknąć.

    ale jak mieszkaliśmy rok temu razem w Les Arc to było ok :D  - pytanie: wtedy czy teraz jest ten standard? ;)

  6. Na razie nie ruszałem filmów ze ścianki, ale wklejam treningowy przejazd na dzień przed Swiss Wall - północna strona sektora Mont Chery w Les Gets/Morzine.

    Klip bez jakiejkolwiek edycji, podkładu muzycznego.

     

    PS - jakość jaka jest to jest - filmik kręcony kamerką w goglach z Biedronki

     

  7. Po ostatnim przypadku w Portes d Soleil przyszło mi do głowy założenie nowego tematu.

     

    Okazało się, że z jednym forumowiczem jechaliśmy tym samym autobusem, ale zorientowałem się dopiero w drodze powrotnej B)

     

    Co prawda napisałem, że jadę (już z autobusu) - on odpisał, ale nie miałem dostępu do sieci na wyjeździe.

     

    Proponuję wiec wpisywać (np. w tym wątku) kiedy, z jakim biurem i gdzie ruszamy na podboje narciarskie (oczywiści ci co chcą się ewentualnie z kimś spotkać na stoku). Może uda się uniknąć sytuacji mojej i bakkz-a :lol: .

     

    Pozdrawiam, wpiszę swój następny wyjazd (marzec 2016, wyjazd z rodziną, 3 Doliny - prawdopodobnie 20-26 marca).

    Jeszcze nie wiem z jakim biurem .

     

    Pozdrawiam, Mietek

  8. Wygląda to bardzo przyjemnie! Szkoda, że tym razem nie udało się razem pojechać. Rzeczywiście autokar był cały wypełniony?

     

    A jeśli chodzi o problemy z odzyskaniem pełnej kaucji, to z moich dotychczasowych doświadczeń wynika, że jest to najzupełniej normalna i standardowa sytuacja, do której trzeba po prostu przywyknąć.

    takich miejsc było zdecydowanie więcej, choćby Snowcros Coset :) - przypomina mi się tych kilka tras w Paradiski....

    Tym razem nie poleciałem poniżej ośrodka (pamiętasz to w La Plagne :lol: :D ) jak mi się śnieg skończył na polanie , ponad kilometr poniżej ośrodka :lol:

    o miejscach w autokarze - napisałem na prv

     

    Nie zgodzę się z tym, że taki odbiór apartamentów to norma - przez 22 razy nie miałem żadnych problemów z kaucjami i uwagami co do jakości oddawanego pokoju

  9. w dwa ostatnie weekendy przekraczaliśmy granice (D - A, A - CH, CH - F) i w drodze powrotnej podobnie - (do Szwajcarii w okolicach St Galen i Bregenz) i nie było żadnych oznak jakiejkolwiek kontroli (poza wykupieniem opłaty na CH w drodze do ) nie zauważyliśmy. Co prawda przez ten kawałek Austrii jechaliśmy lokalnymi drogami).

    podobnie Niemcy - Polska

  10. Głównie Lac Intrets, Arrare (ten talerzyk to mój faworyt, bo, nie licząc samej góry, obsługiwał stok o dokładnie takim nachyleniu, jakiego potrzebowałem do ćwiczeń), Le Fornet i Les Choucas.

    Z odbiorem bardzo dziwna sytuacja, to był mój 15 wyjazd ze SportCentrum, z tą pilotką czwarty, i jak do tej pory nigdzie takie problemy z apartamentami nie wystąpiły, choć zdarzało się, że ktoś część kaucji tracił ze względu na rzeczywiste uszkodzenia w pokoju (jakiś zbity klosz od lampki, uszkodzone krzesło itp.).

    czyli sama góra AVO - też tam często się bujałem plus obszar na prawo - czyli wspominane krzesło Grandes Couches wraz z otaczającymi je trasami..

     

    Apartament -sytuacja o tyle dziwna i niezrozumiała - kobieta odbierająca jednocześnie tak sprząta i bierze za to dodatkową kasę - mocna podejrzane i wątpliwe......

     

    Inna skrajność - parę lat temu w Serre Chevalier jak oddawaliśmy apartamenty to w recepcji zapytano nas, czy nie ma jakiś istotnych zniszczeń i czy ogarnęliśmy pokój w sensie wyniesienia śmieci - po oświadczeniu, że tak nawet nikt nie poszedł sprawdzać i zwrócono kaucję (wtedy jeszcze gotówką)

  11. moris, nie poszedłem spać, żeby doczytać kolejne odcinki :D

    Szczególnie spodobał mi się opis spotkania 3 niewiast na czarnej i doskonalenia techniki jednej z nich.

    Jeszcze czekam na opis problemów, o których wspominasz w opisie I dnia :lol:

     

    tak na marginesie, jedni poświęcają prywatny czas, żeby opisać coś, co później może się przydać zastanawiającym się nad wyjazdem w określony rejon, a inni uprawiają potyczki o słowa/muldy, do znudzenia udowadniając rzeczy oczywiste, przydatne głównie ich racjom

    Jakoś mam szczęście wyciągać ludzi z różnych sytuacji na stokach :)

    Kiedyś w 3Dolinach z Meribel  Motaret we mgle holowałem francuzów do VT :D  bo nie wiedzieli gdzie są. Innym razem dwójkę naszych rodaków z Val d'Isere do Tignes również we mgle...

     

    Co do problemów wyjazdowych - miałem nie pisać, ale może jednak warto - dla przestrogi.

     

    Agencje we Francji wymagają wpłaty kaucji. W naszym przypadku było to 200 Euro.

    Przy wyjeździe przyszła na kontrolę kobietka (nawiasem mówiąc chyba jakaś arabka - zasłonięta chustą - tak opisał koleżanka, która oddawała pokój, jak my nosiliśmy bagaże). Weszła, pooglądała i wyszła nic nie mówiąc. Pomyśleliśmy, że wszystko ok.

     

    Pilotka odebrała kasę z agencji i wyruszyliśmy do Polski przez Szwajcarię. Po kilkunastu minutach jazdy doszła do nas i powiedziała, ze skasowali nam 50 euro z kaucji. Lekko nas to wkurzyło i zszokowało, bo apartament oddaliśmy w lepszym stanie niż zastaliśmy.

    Domagaliśmy się wyjaśnienia sytuacji. Pilotka również była tego samego zdania i wróciliśmy całą grupą do Chatel.

    Okazało się że podobno zgłosiła do agencji że było brudno, złamany szczebel i osoba oddająca apartament była agresywna :lol:.

    W agencji dyskusje trwały prawie pół godziny. My swoje oni swoje.

    Zażądaliśmy wizji lokalnej a oni, że tamta pani już posprzątała :D  (czyli najpierw sama oceniła, że jest nie ok, a później szybciutko podobno posprzątała..... i już nie ma po co tam iść, bo jest czysto...

    W przypadku innego apartamenty podobno zapomnieli wyjąć jednego talerza ze zmywarki. Jak im na to zwróciła uwagę, to wyjęli, wytarli go  i schowali do szafki. Niestety im też pobrali 50 Euro - podobno jak określili - było to za późno :o :o :o

     

    Po dłuższych negocjacjach (dla zasady, na głowę chodziło o 17 Euro - w sumie mogliśmy sprawę odpuścić) pani z agencji stwierdziła, że połowę tej kwoty nam pokryją ze swojej puli. B)

    o zaostrzyło dyskusję - domagaliśmy się albo całkowitego uniewinnienia (z braku dowodów - zostały zatarte przez sprzątającą) albo kary w całości, bo przecież nie można być "prawie w ciąży".

    W końcu doszliśmy do kompromisu satysfakcjonującego wszystkie strony, nie bez udziału pilotki z naszego biura .

     

    Podsumowując - takiego oddawania apartamenty jeszcze przez poprzednie 23 razy we Francji nie spotkałem. Osoba zainteresowana sprzataniem i braniem za to pieniędzy jest jednoczenie sędzią (bo jak powie, że brudno, to dodatkowo zarobi).

    Do tej pory zawsze odbierający informował o pozytywnym (jak dotąd) odbiorze i nigdy nie było problemów z apartamentami.

     

    Na przyszłość pilotka tez stwierdziła, że będzie uczestniczyć w odbiorach pokoi....

     

    To taki jedyny niemiły akcent wyjazdu, szkoda że prawie na koniec.

     

    Mietek

  12. Dla nas, po nieudanym początku dnia pierwszego w Châtel, Morgins i Champoussin przyniosły fantastyczną odmianę popołudniu. Z Morgins łączy się zresztą dość zabawna historia i spora irytacja mojej grupy. Po zjeździe do Morgins w celu powrotu do Châtel zdecydowaliśmy, że wracamy skibusem. Pospinaliśmy narty, pochowaliśmy gogle, kask zamieniłem na czapkę, rękawice do plecaka. Podjechał autobus, wsiadła do niego spora grupka ludzi i my. No i nastąpiło ogólne rozluźnienie z nastawieniem powrotu. Na trzecim przystanku, czyli po jakichś 2 minutach, kierowca uprzejmie oznajmił, że jesteśmy na miejscu, czyli pod wyciągiem Le Corbeau. Zrobiłem spore oczy i z niedowierzaniem dopytywałem, czy na poważnie nie ma połączenia Morgins z Châtel. No to bety z plecaka i ubieramy się. Powrót dał nam sporą radochę i okazał się zdecydowanie przyjemniejszy niż poranna droga w przeciwną stronę. Sprawdziłem później i okazało się, że jednak skibus do Morgins jest, ale jeździ 4 razy dziennie, choć nie żałowaliśmy że ostatecznie na niego nie trafiliśmy. :)

    Śnieg, który znaleźliśmy drugiego dnia w górnych partiach Avoriaz (lub też Aviorą, jak twierdzili moi współtowarzysze ;) ), zadziałał jak narkotyk. Był perfekcyjny pod każdym względem aż po dolną stację krzeseł. Z każdym kolejnym dniem ta granica ideału przesuwała się w górę i ostatecznie przesunęła się w stronę szczytu o dobre 300 metrów. Ze względu na ten śnieg właśnie celem każdego kolejnego dnia było przedostać się tam jak najprędzej i nie schodzić poniżej tej wysokości. Takie francuskie pieski, ale wyśmienicie się tam figlowało. :)

    no niestety ja nie wpakowałem się do tego skibusa, tylko z buta wracałem pod le Corbeau (ładnych parę metrów pod górkę).

    Gdybym wiedział że jest podjazd pod krzesło powrotne do Chatel to pewnie z Les Crosets wracałbym tędy.

    Tym bardziej, że raz przejechałem tą długą niebieską widokową trasę ze szczytu Mossettes do Morgins (około 9 km) a póżniej był powrót przez Champoussin i Avoriaz.

     

    Rozumiem, że pofiglowaliście trochę wokół krzesełka Grandes Combes :)  - dla mnie najlepsza miejscówka w AVO - raz że ludzi brak, a dwa to trasy.

    Pewnie nie raz mijaliśmy się w górze AVO - szkoda, że nie dogadaliśmy się wcześniej

  13. moris, dzięki za relację, z pewnym żalem patrzę na miejsca, do których się nie wybrałem, choć potwierdziłeś, że wycofanie się ze zjazdu do Les Crosets z Champoussin było dobrą decyzją, bo co by się znajomy oklął na czym stoi świat... ;) A jak było z jakością śniegu w Morzine i Les Gets? Mapki i podnosząca się z każdym dniem granica „normalnego śniegu” wskazywały, że wysokościowo będzie rano betonowo, a później ciapowato.

    ronin, o coś potknąć się trzeba. ;) :P

    śniegowo było podobnie jak wszędzie indziej - nie ma cudów.

    Natomiast północne stoki w Les Gets (zwłaszcza Mont Chery) dawały możliwość jazdy całkiem przyzwoitej. Kierując się swoim jakimś tam doświadczeniem zastosowałem strategię - rano jadę do Les Gets, bo było najniżej, okoo południa na północne stoki Mont Chery - a po południu najwyższe partie ośrodka w Gets i Morzine - przejazd górą ośrodka.

     

    Zresztą - gdyby mi się nie jeździło najlepiej w Morzine i Gets to nie wlókłbym się tam w piątek na nartach około półtorej godziny z Chatel :lol: .

    Jeżdżenie samotne ma wiele zalet - sam decyduję gdzie jestem, w razie pomyłki w decyzji nikt na mnie nie narzeka :D

     

    a o problemach w kwaterką napisze później

     

    Mietek

  14. Podsumowanie.

     

    Pierwszy raz byłem w tym ośrodku.

     

    Z jednej strony mieliśmy masę szczęścia

    dwa tygodnie przed nami spadło naprawdę duuuużo śniegu (wiedzą coś o tym uczestnicy PZJU 2016).

    Przez tamten tydzień nie działały tu praktycznie żadne wyciągi - można było się załamać patrząc jak chodzą dwa - trzy wyciągi  i brak połączeń między sektorami..... jeszcze w tygodniu przyjazdu sporo tras było zamkniętych i było sporo opadów i chmur.

    Od niedzieli naszego pobytu pogoda iście marcowa - pięć i pół dna lampy i około 2 godzin deszczu i chmur.

    Ale i tak chyba mieliśmy najlepszy tydzień narciarsko w tym ośrodku do tej pory w sezonie (czyli jesteśmy szczęściarzami - powinienem mieć bezpłatne zaproszenie na PZJU - prawie zawsze mam 5-6 dni lampy) :D

    Praktycznie wszystkie trasy otwarte - do wyboru była naprawdę duża ilość tras i sektorów

     

    Z drugiej strony - nadmiar słońca i wysokie temperatury wypaczył trochę jazdę - pojawił się mokry śnieg (zwłaszcza nisko i po południu), zwiększyło się ryzyko urazów i uszkodzeń sprzętu. Niektóre trasy wręcz w oczach topniały.

    Ludzi jak na tę porę sezonu w normie, poza Avoriaz i częścią Chatell było pusto. Oczywiście na powrotach tworzyły sie zatory, zwłaszcza że niektórzy nie radzii sobie z rozjechanym śniegiem i gęsto zaludnionymi muldami.

     

    Podsumowując - ogólna ocena ośrodka:

    1. Infrastruktura - słaba, stare, wolne krzesła, dużo orczyków, niewiele szybkich wyciągów.

    2. układ ośrodka - liniowy/szeregowy - wymusza przemieszczanie się po tych samych trasach - brak alternatyw przy jeździe w konkretnym kierunku

    3. Najlepsza lokalizacja to Avoriaz, choć drożej niż Chatel.

    4. Chyba najlepszymi sektorami są jednak Morzine/Les Gets we Francji oraz Les Crosets w Szwajcarii.

    5. Przepiękne widoki - sporo tras w lesie, ale również i ponad nim.

    6. Ilość tras - realnie do jazdy zdecydowanie mniej niż podaje ośrodek - sadzę, że tak do jazdy będzie około 350 km "tras", reszta to przejazdówki, trawersy, łączniki. Ale to co jest do jazdy oferuje naprawdę spore zróżnicowanie

    7. Atrakcje miejsca - z pewnością Fanasticable - zjazd/lot/szybowanie na linie - uper doznania. No i oczywiście Swiss Wall - klasa sama w sobie.

     

    Czy polecam ośrodek innym - mnie się podobało. mamy zimę jaką mamy - w stosunku do innych stacji było i tak rewelacyjnie.

    W mojej prywatnej liście rankingowej francuskich ośrodków Portes du Soleil plasują się na około 4 - 5 miejscu.

     

    i cytując Gombrowicza: Koniec i bomba, kto czytał ten trąba :D

    WP_20160129_12_28_35_Pro1.jpg

    Pozdrawiam, Mietek

     

     

     

     

  15. Dzień szósty - ostatni

     

    Prognozy pogody fatalne - deszcz, zachmurzenie i ciepło...

     

    Rano do godz. 11 dokładnie się sprawdziy - wspominał o tym bakkz.

     

    Mimo wszystko realizuję swój plan - jadę na nartach do Morzine przez Avoriaz. Trocchędaleko, a pada deszcz i potworna mgła....

    IMG_1781.jpg IMG_1802.jpg IMG_1716.jpg

     

    Jednak po 11 zaczęło się przejaśniać, bo w końcu pojawiło się czyste niebo i słońce - dodatkowy bonus na koniec.

     

    Kilka godzin w Les Gets i Morzine, wybieram te trasy, które najbardziej mi się podobały w środę

    IMG_1726.jpg IMG_1729.jpg IMG_1743.jpg IMG_1748.jpg

     

    widok na Mont Blank od północy

    IMG_1733.jpg

     

    i  powrót do Morzine, ciuchcia

    IMG_1753.jpg

    i powrót do Avoriaz gondolka Super Morzine/Avoriaz

    IMG_1757.jpg

    IMG_1764.jpg

     

    Po drodze widać ile produkuje się śmieci w stacji narciarskiej

    IMG_1768.jpg .

     

    Z Avoriaz - na chwilę do Szwajcarii - pożegnane z Les Crosets (pokryte chmurami)

    IMG_1774.jpg IMG_1779.jpg

    i powrót przez Avoriaz

    znaki.jpg

     do Chatel

    IMG_1822.jpg

     

    Zakończenie wyjazdu - około g. 17 zjazdem do miasta :)

     

    Wynik - 118 km (69 trasy +49 wyciągi).

     

     

     

     

  16. Dzień Piąty - "Swiss Wall" - znowu prognozy się nie sprawdziły i mamy piąty dzień lampy.....

     

    Cały plan dnia podporządkowany jest jednej tylko trasie.....z opisu wynika, że ma ona nachylenie ponad 90%.

    Plan zakłada dotarcie do Muru przed g. 14.

     

    Dojazd przez Lingę, Avoriaz do Les Crosets.

     

    Po drodze niespodzianka - biuro organizujące wyjazd zapewniło możliwość jazdy w grupie celem doskonalenia jazdy. taka grupka powstała. Grupka ta poruszała się głównie trasami niebieskimi i sporadycznie czerwonymi. Jednak tego dnia grupka chciała spróbować tras czerwonych w Szwajcarii. Trzy kobiety z tej grupy nie miały ochoty jeździć po czerwonych i odłączyły się od grupy planując pozostać na trasach niebieskich.

    Jadąc dość stromą czarną trasą zauważyłem trzy osoby stojące dość niepewnie na uboczu tej trasy podjechałem, zagadałem i  - okazało się, że to te trzy osoby, co nie chciały czerwonych tras a wylądowały przypadkiem na czarnej :D  (zawiodło chyba czytanie mapki, zresztą - te mapki są naprawdę fatalne - bardzo małe i kolor czarny i niebieski może się pomylić... :lol: )

     

    Po dłuższym namawianiu pań, by jednak nie schodziły na nogach ale podjęły próbę zjazdu udało nam się bezpiecznie dojechać do mety - a było to dobre półtora kilometra czarnej trasy :D .

     

    Była to ich pierwsza czarna trasa w życiu - ich prawdziwa "szwajcarska ściana".

    Później razem pojechaliśmy w kierunku Pass de Chavanette, czyli miejsca gdzie zaczyna się szwajcarski "koszmar z muldami po szyję" czyli Swiss Wall. Ja zamierzałem zjechać trasą, one obejrzeć to z krzesełka (wyjątkowo można tam jechać w górę i w dół). Po drodze pracowaliśmy nad techniką jazdy jednej z dziewczyn....

     

    No to jesteśmy na miejscu - pora zmierzyć się z murem.

     

    Już na dole rozpoczyna się budowanie emocji  - plakacik na dole wyciągu na Pas de Chavanette

    IMG_1630.jpg

     

    podczas jazdy krzesełkiem następuje rozpoznanie wroga:

    IMG_1631.jpg   IMG_1646.jpg IMG_1649.jpg

     i wreszcie jestem na górze.

    Atmosferę podkręca aranżacja miejsca - dość głośna, zdecydowana muzyka, sporo ludzi oglądających potencjalnych śmiałków do zjazdu, postery, ...

     

    mur.jpg

    i nadeszła wreszcie chwila prawdy...

    (podczas jazdy kręciłem film mamerą w goglach - jak zmontuję, to podepnę do relacji)

    w połowie jazdy przystanek  na fotki:

    IMG_1640.jpg IMG_1641.jpg

    i jazda do dołu.

    Po powrocie na górę - decyzja - jadę jeszcze raz, tym razem z góry na dół bez zatrzymania się - z powodzeniem :) .

     

    powrót na górę, sesja zdjęciowa i zasłużony odpoczynek na czerwonych trasach w Avoriaz i droga do Chatel.

     

    Mur i po murze - w sumie trasa bardzo przyjemna, z muldami (pagórkami) sięgającymi do nieraz szyi (zdjęcia tego nie oddają). Jeśli ktoś potrafi jeździć po muldach - da sobie radę. Narciarze typowo sztruksowi - mogą mieć tu problemy.

     

    podsumowanie - 101 km, (58 trasy, 43 wyciągi). Pogoda - lampa

     

    cdn.

     

  17. dzień czwarty.

     

    Wieczorem ciężkie chwile w apartamencie - moi współlokatorzy zaliczyli szwajcarską ścianę, prognozy na najbliższe dni przewidują zachmurzenie i opady deszczu - widzę możliwość nie dotarcia do ściany....... :(

     

    Pilotka organizuje wyjazd do Morzine - najdalej położonego ośrodka od Chatel.

    Jedziemy autokarem - około półtorej godziny.

     

    na miejscu - bajka. Prognozy się nie sprawdziły i znowu lampa słoneczna włączona...Od razu jadę do Les Gets. zaliczam trasy metodycznie - jedna po drugiej, żadnej nie omijając - wszak prawdopodobni tu już ie dotrę podczas tego wyjazdu.

    Jednym z ciekawszych miejsc jest sektor po drugiej stronie miasta - Mont Chery. Aby tam się dostać trzeba albo na nogach albo busem/ciuchcią dotrzeć na przeciwległą stronę miasteczka. Warto... :)

    Od północnej strony - twarde, ostre trasy - czerwona i czarna - jedna typu Natur, druga przygotowana - każda zaliczona p dwa razy - ta czarna to forma treningu przed wyprawą na Swiss Wall :D .

    IMG_1595.jpg IMG_1600.jpg IMG_1602.jpg

    i powrót do sektora zasadniczego - trasa czarna - Gazelle z "Mancue de Neige" i do ciuchci

    IMG_1607.jpg

     

    Następnie do samego końca ujeżdżanie tras w Les Gets i Morzine (kilka kolejnych muldziastych - wszak jutro czeka ścianka szwajcarska..)

    IMG_1614.jpg   IMG_1745.jpg

     

    g. 16.45 - autokar i półtorej godziny jazdy do Chatel... (tu racja Szabir - lepiej mieszkać w Avoriaz).

     

    podsumowanie - czwarty dzień lampy, wynik: 92 km (52 trasy + 40 wyciągi).

     

    cdn...

  18. Wieczorkiem w apartamencie przy kawie ;) dyskusje o ośrodku - w końcu po dwóch dniach już coś wiemy więcej.

     

    Ogólnie lokalizacja i organizacja Chatel różni tą stacje od typowych francuskich "gigantów" - super klimacik, ale nie ma tu mieszkania między trasami, trzeba trochę podejść z buta. Pod tym względem Avoriaz jest zdecydowanie bardziej "francuskie" - tam po wyjściu z apartamentu można po prostu zapiąć narty i jechać.

     

    Dzień trzeci - kierunek Les Crosets

     

    Tym razem powtórka z drogi przez Mongines. Powód - z jednego miejsca w Petit Chatel podobno widać fragment Jeziora Genewskiego - jadę więc to zbadać naocznie.

    i rzeczywiscie - widok jest:

    IMG_1621.jpg

     

    Później sprawdzona już droga do Les Crosets przez południowe stoki w Mongines - dół tragiczny, miejscami trzeba prawie się zsuwać, by ominąć czarne placki gleby... - w końcu docieram do Les Crosets - i tam jest po prostu bajkowo - trasy w bardzo dobrym stanie, stosunkowo mało ludzi.....

    IMG_1575.jpg IMG_1578.jpg IMG_1579.jpg IMG_1580.jpg IMG_1581.jpg IMG_1583.jpg

     

    Po dłuższej zabawie w okolicy pora wracać - na dotarcie do słynnego "Swiss Wall" nie mam już czasu - wrócę tu przy najbliższej okazji.. Na razie tylko rzut oka z daleka - i powrót drogą przez Mongines - w tą stronę są trasy,które jeszcze czekały na zaliczenie.

    W drodze powrotnej konieczność przejścia z buta kilkuset metrów - w samym centrum Mongines.

     

    Wynik dnia: pogoda lampa,  kilometrówka podobna do dnia drugiego

     

    cdn.

  19. Wrażenia po pierwszym dniu?

    Z jednej strony super widoki. nawet sporo śniegu w górnych częściach ośrodka. kilka ekstra tras.

    Z drugiej - na dolnych trasach widać znaczne przetarcia, trzeba bardzo uważać, bo śnieg jest mokry i łatwo o kontuzję (przytrzymanie narty na mokrym). Niektóre trasy powinny być jednak zamknięte, dośnieżone, nawet kosztem zwężenia. Dotyczy to szczególnie południowych dolnych tras w Morgines.

    W tej części ośrodka dominują stare wyciągi (wolne krzesełka oraz orczyki). dopiero w Les Crosets i w Avoriaz jest trochę lepiej

     

    Sumarycznie w pierwszym dniu przejechaliśmy 95 km (54 km trasy, 41 km wyciągi). średnia całodzienna prędkość mierzona gps to 14.8 km/h, co przy wartościach osiąganych w Trzech Dolinach (18,5) potwierdza raczej wolną i starą infrastrukturę ośrodka.

     

    Dzień drugi - kierunek Avoriaz.

     

    Tym razem na cel wziąłem najbardziej popularny w Portes du Soleil ośrodek - Avoriaz. Dojazd z Chatl na nartach rozpoczyna się średnio sensownym podróżowaniem trzema wyciągami praktycznie bez zjazdu w dół na nartach. To gondola i dwa krzesełka. Powodem jest zamknięta (słusznie) trasa pod krzesełko Gabelou. Od Lingi już znacznie lepiej - podobnie jak bakkz kolejne dwa dni ruszałem właśnie stąd (dojazd skibusem).

     

    W połowie drogi do Avoriaz dotarłem do miejsca startu Fantasticable. Tym razem wiatru nie był, błękitne niebo i waga okazała się tym razem łaskawa - mogę jechać....

    Szybka decyzja - czterdzieści sekund jazdy po linie z prędkością ok. 100 km/h na wysokości ok. 140 m nad doliną (25 ojrów).

    Zjazd odbywa się w uprzęży, brzuchem w dół, w pozycji "aerodynamicznej". Narty jazdą osobno, w zbiorczej paczce, kilka minut później.

    IMG_1510.jpg   IMG_1512.jpg IMG_1515.jpg

     

    Sam "lot" nie daje wrażenia prędkości ponad 100 km/h - brak bliskich punktów odniesienia, ale widoki i adrenalina podczas jazdy - odlotowe..

    Największe wrażenie robi "lądowanie", czyli hamowanie. Dojeżdżając do stacji końcowej widzi się "zbliżającą się" z dużą prędkością końcówką stacji, dwoma słupami między którymi się przelatuje i odbojnik, na którego wydaje sie nieodwołalnie leci się głową...... Całe hamowanie realizowane jest za pomocą wyłapujących gum, które zwalniają czowieka przezd odbojnikiem - za pierwszym razem można trochę mieć stracha...

     

    po odzyskaniu nart czas na Avoriaz -najpopularniejszą i najdroższą część francuskiej części stacji.

    Samo miasto zorganizowane jest bez ruchu kołowego - środkiem transportu są pjazdy gąsienicowe - śniegowe oraz orczyki i krzesełka (przez całe miasto średnicowo usytuowano dwa wyciągi orczykowe pełniące rolę transportową dla narciarzy i sb)

    w Avoriaz ludzi było już sporo. najrozsądniejszym było udanie się do strefy dla "ekspertów) - część ośrodka obsługiwana przez krzesło Grand Combes. W tej części były tylko czarne trasy w wersjach Cup de Monde (ratrakowana), trzech nie ratrakowanych oraz Snowcros Crozats - kilka km off piste. Spędziłem tam dobrych pare godzin - czysta przyjemność, bardzo dobre warunki śniegowe i praktycznie zero ludzi (średnio kilka osób na km trasy). kilka fotek:

    IMG_1526.jpg IMG_1527.jpg IMG_1528.jpg IMG_1529.jpg IMG_1542.jpg IMG_1549.jpg

    IMG_1553.jpg IMG_1554.jpg

     

    Po super udanych zjazdach w strefie czarnych tras trzeba było wracać do Chatel - po drodzie piękne widoki na Avoriaz

    IMG_1560.jpg

     i w drogę do Chatel

    IMG_1564.jpg

    Około 16.30 dotarłem w okolice górnej stacji gondolki Super Chatek i na koniec jeszcze czarna trasa przy orczyku.

     

    Podsumowując dzień - 107 km (61 trasy,  46 km wyciągi). średnia 13.9 km/h.

    Jazda w Avoriaz - rewelacja, na powrocie trochę mokry śnieg.

    Pogoda  - lampa, plus 10 stopni na dole, +5 na górze, zero wiatru

     

    cdn.

     

     

     

  20. Z grubsza odgrzebałem się w pracy, więc mogę coś skrobnąć o wyjeździe.

     

    Dzień zerowy - jak już pisałem wyjazd z Krakowa około 17, przesiadka do autobusu w Katowicach  i początek podróży.

    Na miejscu meldujemy się zgodnie z planem około g. 14.

    Apartament (mieszczący się około 200 kroków od głównej gondoli w Chatel) dzielę z Sabiną i Piotrem - nowo poznanymi ludźmi ze Śląska.

    Sam apartament całkiem przyzwoity jak na warunki francuskie - dwa pomieszczenia, miejsca całkiem sporo. Pojawił się problem przy wyjeździe - ale o tym na końcu relacji. Samo miasteczko robi bardzo pozytywne wrażenie, różni się stylem od typowej francuskiej mieściny narciarskiej. Nie jest ono zbudowane tak, by z prawie każdego apartamentu mieć bezpośredni dostęp do stoków - raczej panuje tu klimat małej alpejskiej miejscowości, do wyciągów dociera się pieszo lub dobrze funkcjonującymi skibusami.

     

    IMG_1399.jpg

     

    Dzień pierwszy. (niedziela)

    Wyciągi ruszały już około 8.30, więc skoro świt z moimi współlokatorami wyruszyliśmy na rekonesans po ośrodku.

    Pogoda - lampa, temperatura rano około plus 3. Na początek poszła gondolka Super Chatel, naturalny pierwszy wybór wynikający z lokalizacji apartamentu.

    Docieramy do stacji górnej i mamy kilka opcji jazdy (krzesełkiem w kierunku Petit Chatel, orczykiem w kierunku Morgines w Szwajcarii lub łącznikowymi krzesłami w kierunku Avoriaz/Morzine. Wybieramy opcje pierwszą - Petit Chatel.

    po chwili docieramy do "krainy orczyków" - a konkretnie talerzyków firmy Poma. Mimo niedzieli - ludzi praktycznie tu nie ma. Przez chwilę jeździmy po pustych trasach i powoli przemierzamy się w kierunku Morgines.

    Trasy super przygotowane, śniegu sporo, błękitne niebo.

    IMG_1415.jpg IMG_1491.jpg

     

    korzystając z kolejnych orczyków docieramy do Morgines. Sam zjazd do miejscowości w donej części był kiepski, sporo przetarć i odsłoniętej ziemi i trawy. Trzeba było uważać. Powód - stoki południowe, temperatura osiągała już około 10-12 stopni na plusie.

    kierując się dale docieramy do krzesełek Chaux i  Bochasses, gdzie zatrzymujemy się na chwilę -- powód - bardzo fajne, super przygotowane i przede wszystkim twarde trasy. Ludzi praktycznie zero.

    IMG_1424.jpg   IMG_1434.jpg .

     

    Ruszamy dalej w kierunku Champoussin i dalej na Les Crosets. Po drodze trasy czerwone i czarne - wąskie, szerokie, stromsze i łagodniejsze....

    .IMG_1441.jpg IMG_1447.jpg

    .

    Po dotarciu do Les Crosets stwierdzamy, że jest tu super, przyjedziemy w następne dni. A na razie razem jedziemy do Avoriaz przez Point de Mossette i dwa wyciągi krzeselkowe. Po chwili jesteśmy w górnej części Avoriaz i po krótkiej zabawie tam kierujemy się w stronę Chatel - przejeżdżając przez miasto.

    IMG_1456.jpg IMG_1453.jpg

    Następnie trzeba się tylko przebić przez mały tłumek nad miastem

    IMG_1463.jpg

    i można jechać dalej.

     

    Po drodze mijamy górną stacje krzesła Rochassons, gdzie znajduje się start nowej atrakcji w Chatel - zjazdu na linie nad doliną - Fantasticable. (dostępne tylko od piątku do poniedziałku). Zatem podejmujemy próbę przejazdu - niestety ja nie mieszczę się w limicie wagi (w tym dniu ze względu na wiatr maksymalny ciężar jadącego ze sprzętem - bez nart- wynosi 80 kg - :angry: . Zatem pozostaje mi tylko przyglądanie się jak moi znajomi przygotowują się do zjazdu.... - moja kolej miała przyjść dopiero na drugi dzień...

    IMG_1500.jpg

     

    Po drodze do domu (jadę już sam) spotykam krewniaka.... :D

    IMG_1471.jpg

     

    i jadę w kierunku Chatel.

    Po chwili widzę miasto z góry

    IMG_1498.jpg

     i około 17 kończę jazdę.

     

    W sumie dzień super, śnieg trochę mokry, temperatura zbyt jak w marcu, trzeba wybierać górne odcinki tras.

     

     

    Ciąg dalszy nastąpi wieczorem....

     

    Pozdrawiam, Mietek

     

  21. Cóż. Nie miałem WiFi w "apartamencie" więc nie wiedziałem że na pokładzie tego samego autobusu jedzie inny forumowiczów:-). Pogadam z nim w Katowicach, będę tam wysiadł. ...
    nauczka na następny raz by jednak sprawdzić forum podczas wyjazdu.
    bakkz pisał o ośrodku- ja swoje opinie wyrażę po powrocie, bo fotki mam na kompie a piszę z komórki.
    Na razie napisze tylko tyle że chyba trafiliśmy na najlepszy do tej pory tydzień w PdS, choć warunki rzeczywiście były marcowe. Mimo wszystko udało się znaleźć kilka fajnych miejsc z fajnymi warunkami i bez ludzi. ...
    mnie w odróżnieniu od kolegi udało się dotrzeć do les Getz i na "Swiss Wall" i trzy dni cieszyć się le Crosets....
    może dlatego że jeździłem samotnie a przez to sam decydowałem o miejscu jazdy
    Na spokojnie podeślę relacje z domu. Ale pewnie dopiero w poniedziałek.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...