malin
-
Liczba zawartości
214 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi dodane przez malin
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
- Strona 2 z 7
-
-
Cześć
Pewnie 85% czasu spędzonego we Włoszech to była praca. Nie raz jak patrzyłem na narty to mi się na wymioty zbierało. Bywa i tak.
Pozdrowienia serdeczne
Wiem, wiem, ja też czasami góry tylko z okna widzę, a czasami to nawet i to nie. Większość czasu spędzamy z mezem
w pracy. A jak człowiek wróci wypluty fizycznie i psychicznie po tych hm...dziestu godzinach to musi się przełamywać mocno, żeby tyłek powlec w góry
Tez pozdrawiam serdecznie -
Mimo ekscytujących przeżyć i wbrew czarnowidztwu naszego dziecięcia ( myślę, że winko pomogło się zrelaksować ), zrywamy sie bladym świtem i postanawiamy jechać na Secedę - podoba się nam ta góra, oj podoba, a potem się zobaczy. Tym razem wjeżdżamy na Secedę z Ortisei, jeżdzimy ile się da i zjeżdżamy Fermedą do kreta. Nie mam zdjęć z Secedy, ato dlatego, że mąż się zbuntował I to znaczy, że musimy tam wrócić , o
Na dole wjeżdzamy Sasslongiem i jedziemy na Dantercepies. I tu Cię, Mitku rozumiem, spędzamy tutaj cudowne chwile, najchętniej zostalibysmy do końca dnia
Ale oczywiście włącza się szwendaczek ( jak u naszego kota Ryśka), czy jak tam kto chce- ADHD , czy lepiej dusza odkrywcy. Postanawiamy - Alta Badia
-
Cześć
Pisz pisz dalej bo fajnie się czyta.
Choć spędziłem we Włoszech w sumie prawie rok i to głównie w rejonach mających połączenie z SellaRondą to nigdy nie przejechałem jej jako pętli. Parę razy podejmowaliśmy wyzwanie i zawsze coś stawało na przeszkodzie. Raz po podjeździe na Dentercepies - czy jakoś tak - zobaczyliśmy, że trasa jest puściutka i zostaliśmy. To znowu w kolejce z Canazei założyliśmy się z kolegą, że w ciągu dwóch godzin nauczy się jeździć na desce i zostaliśmy na polanach Belwedere. Ale największym przekleństwem jest Sass Pordoi. Trzy razy będąc w okolicy śnieg był na tyle znakomity, że olewaliśmy Sellę i pakowaliśmy się w wagon żeby zjechać z Sass Pordoi - zresztą każdemu ten nietrudny a łatwo dostępny i przepiękny zjazd polecam.
Pozdrowienia serdeczne
Och Mitku, ja Ci zazdroszczę tego roku we Włoszech, oczywiście pozytywnie, ale nic nie mówię, bo znasz to powiedzenie o marzeniach, planach i Panu Bogu. Tez zawsze mówiłam jak ja to bym chciała w górach mieszkać. Co prawda myślałam o jakiejś alpejskiej wiosce, ale i Tatry niezłe, prawda?
Co do Sellarondy - no właśnie, chwyt marketingowy, tyle tych pieknych tras jest, doskonale Cie rozumiem, a wszyscy na tę Sellarondę sie pchają
Nie wiem z jakim rodzajem policjanta miałaś do czynienia, nieważne, uważam ze Włosi mają jedną z najlepszych służb na świecie. Miałem z nimi ( Carabinieri i Municipali) do czynienia parokrotnie w tym raz jako "ofiara" i raz jako "złoczyńca", zawsze było profesjonalnie, uprzejmie i cierpliwie, z chęcią szybkiego rozwiązania problemu. Nigdy nie dałem się namówić na "zrobienie" Sellarondy , za dużo ludzi i stresu.
W pełni podzielam Twoje zdanie. Tak się złożyło, niestety, że mieliśmy kilka razy do czynienia z ichnimi służbami różnymi ( bo i wypadek we Włoszech mieliśmy i mandacik zaliczyliśmy, choć wtedy pan policjant robił wszystko ,żeby nam go nie dać ) i na podstawie doświadczeń oraz przeczytanych książek - polecam powieści Donny Leon I Andrea Camilierego uważam, że to fajne chłopaki są
Mąz coraz bardziej zły (głodny chłopina i spragniony, bo to wiecie - obiadek miał być w drodze powrotnej, a plecaku resztki herbaty w termosie) w słowach nieparlamentarnych rzuca,że idzie wypłacic kasę i szukac taksi w centrum albo hotelu. Ja sobie idę przed siebie, tak do tego centrum i w pewnym momencie tak strasznie zabolało mnie ramie , na którym dżwigałam swoje K2, że zaczęłam płakać. I stał się cud. NIe wiem skąd pojawił się przy mnie pan policjant kolejny i co to sie dzieje, że ja tu płaczę. No to mówię, mąż się pojawia, policjant patrzy podejrzliwie, bo może chłop mi przyłożył.
Relacja bardzo fajna i pouczająca. Wiem o czym piszesz bo także bywałem w tych regionach. Czytając odniosłem wrażenie że mąż był na "wypoczynku" a ty "nadal w pracy". Co my te "biedaczki" narciarze zrobili byśmy bez Was naszych "niezastąpionych "połówek a może nawet jak w tym przypadku 3/4-tych
Pozdrawiam Kazimierz
Oj tak, tak, trafiłeś w sedno Ja to Wam zazdroszczę . że macie z nami tak dobrze Pozdrawiam serdecznie
Zaczynamy od pana policjanta. Krótko przedstawiamy naszą rozpaczliwą sytuację, ale pan policjant nie ma dla nas dobrych wiadomości. Tu pani to tylko albo własnym samochodem albo taksówką. A autobus? Jaki autobus, najbliższy jest za półtorej godziny, gdzieś tam, może do Bolzano, ale to nam nic nie da. No dobra, własny samochodzik stoi sobie bidulek samotny w Ortisei, to gdzie te taksówki? A tam, niedaleko na placyku, trzeba dzwonić. Idziemy. Noo, nie my jedni, ale i nie pierwsi, a numery taksówek tylko cztery. Mąż dzwoni, odpowiada czwarty - a ile to nas osób jest? Dwie ? 100 euro. No nie , dajcie spokój. Szukamy dalej. Okazuje się, że wśród czekających jest grupa ośmiu osób z St Cristiny. To po sąsiedzku, może by nas kierowca zabrał. Czekamy. Czekamy. Ciemno, zimno, tyle, że nie głucho . Podchodzą jakieś dwie osoby - czy to my do Ortisei, bo oni chętnie z nami by sie zabrali. Oki, oki. Mąż znowu łapie za telefon, teraz juz nikt nie odbiera, a oni - najpierw ida po narty, potem ida coś zjeść, no na luzie. Więc próbujemy podpytac kogoś z tamtej ósemki pod jaki numer dzwonili. Nie, oni nie wiedzą kto dzwonił, pod jaki numer, oni czekają. Więc mówię do męża, że nasze czekanie nie ma sensu bo nie wiemy czy ten kierowca nas zabierze. A w sumie to jest nas już 12 osób. Może jedzmy skibusem, mówie do męża ,do centrum, może tam coś znajdziemy. A w perspektywie mam hotel - ha luty, pełnia sezonu, eksklusiv, a rano powrót na nartach. To już chyba ta taksówka taniej wyjdzie. Dobra, ładujemy sie do skibusa i co? Przejeżdzamy oczywiście centrum, wysiadamy w jakiejs głuszy juz, ale jedzie autobus. Łapię ten autobus i pytam kierowcy czy to jakas szansa na dojazd jest . No nie ma. Mąz coraz bardziej zły (głodny chłopina i spragniony, bo to wiecie - obiadek miał być w drodze powrotnej, a plecaku resztki herbaty w termosie) w słowach nieparlamentarnych rzuca,że idzie wypłacic kasę i szukac taksi w centrum albo hotelu. Ja sobie idę przed siebie, tak do tego centrum i w pewnym momencie tak strasznie zabolało mnie ramie , na którym dżwigałam swoje K2, że zaczęłam płakać. I stał się cud. NIe wiem skąd pojawił się przy mnie pan policjant kolejny i co to sie dzieje, że ja tu płaczę. No to mówię, mąż się pojawia, policjant patrzy podejrzliwie, bo może chłop mi przyłożył. Ale dobrze jest, dogadujemy sie, pan policjant prowadzi nas do centrum i słuchajcie - wyjmuje telefon i zaczyna dzwonic po taksówke. Mało tego - znajduje tę taksówke, umawia nas, zaprowadza nas do informacji turystycznej, żeby panie nam wytłumaczyły po angielsku i niemiecku jak to z ta taksówką ma byc. Potem prowadzi nas do baru - to proszę kelnerów ci państwo maja sie napić, a jak przyjedzie taksówka to proszę przyprowadzić pana taksówkarza, żeby nas zgarnął. Niewiarygodne. Rzucam Mu sie na szyje. Kocham Włochów. Zawsze kochałam ten kraj i ludzi.w nim zyjących. W ciągu pół godziny przyjeżdza taksówka, kierowca ma juz pasażerów jadących do St, Cristiny ( ale to nie tamta ósemka). Jedziemy, gadamy przeplatając słowka angielskie, niemieckie, włoskie. Giovanii pokazuje nam zdjęcia swojej rodziny,opowiada o zyciu w Dolinie, o ludziach.tu mieszkających. Najpierw zawozi pozostałych pasażerów, potem odwozi nas pod sam dom i traktuje nas super ulgowo jeśli chodzi o kasę. Zostawiamy Mu napiwek, hura jestesmy w domu. Nawet nie było tak pózno, koło 20.30. Opowiadamy dziecku na skypie o naszej przygodzie, które kwituje to jednym zdaniem - ale mam nienormalnych rodziców. No cóż, trudno sie z NIm nie zgodzić
Marmolada zwana jest królową Dolomitów i nie ma w tym przesady. Wznosi się imponująco na wys. 3342 m npm. zapewniając spektakularne widoki. Na pólnocnych zboczach rozpościera sie lodowiec i tam właśnie znajdują sie trasy zjazdowe, między innymi słynna Bellunese dł. 12 km.
Jest pięknie, ale robi sie trochę nerwowo, bo o tej porze (a jest wpół do czwartej) powinniśmy wg planu byc po jedzonku i w drodze powrotnej. Zaczynamy zjazd Bellunese - niestety o tej porze jest zmuldzona i zatłoczona. A to naprawdę super trasa. Teraz trzeba jednak wykazać zwiększoną ostroznośc i przezorność. Dojeżdżamy do kolejki i kierujemy sie na Porto Vescovo. zjeżdżamy znowu tymi fantastycznymi trasami
Wiecie, że zasadą na Sellarondzie jest żeby na ostatniej przełęczy znależc sie najpóżniej koło 15.30. No cóż, jest grubo po 16, znajdujemy sie w okolicach Passo Pordoi. Postanawiamy jechac dokąd sie da, o dziwo , kolejki, które już powinny byc zamknięte jeszcze działąja. Ale nie dziwi nas to, kiedy widzimy tłumy, tłumy ludzi. Dzieki temu udaje sie nam dotrzec do Canazei. I tak dobrze, bo gdybyśmy zostali na przełęczy? Strach pomyśleć. W sumie od domu czyli Ortisei dzieli nas jedna, jedniutka przełęcz. Tylko jak tam się dostac tzn do tego domu ?
Jedziemy teraz w kierunku Malgi Ciapeli - 1446 m, widokowo niesamowite miejsce. Tędy zresztą prowadzi trasa narciarska Grande Guerra - jedna z najbardziej spektakularnych tras narciarskich w Dolomitach
Jeszcze krzesełko jak z filmów o Bondzie - ma swój styl taka jazda ! i jesteśmy pod kolejka na Marmoladę. Przed nią dziki, kłębiący się tłum. No cóz, stoimy grzecznie, wjeżdżamy z trzema chyba przesiadkami i po 15 jestesmy na Marmoladzie, a właściwie na Punta Roca, bo tu wysiada się z kolejki.
Sellaronda - co to jest, z czym się je, każdy narciarz mniej więcej wie. Dla krótkiego przypomnienia - Sella to wspaniały masyw górski, przypominający twierdzę, zamek czy tort, jak kto woli. W kazdym razie wiele osób uważa go za najbardziej orginalny i najpiękniejszy krajobrazowo. Sellaronda to karuzela narciarska objeżdzająca masyw, prowadząca przez cztery doliny, cztery przełęcze i trzy regiony. Dwa kierunki : pomarańczowy, z ruchem wskazówek zegara i zielony - przeciwnie. Ideą objazdu jest by robić go przy dobrej pogodzie, bo inaczej traci się sens tegoż- czyli niesamowite widoki, podróż w świat górskiej przyrody i górskich krajobrazów. Kilka lat temu "zrobilismy" kierunek zielony. Właśnie "zrobilismy", bo pogoda była kiepska - został więc niedosyt krajobrazowy.
Poranek wita nas słońcem, więc postanawiamy ruszyć na pomarańczową pętlę. Ja co prawda niesmiało przebąkuję o Marmoladzie, zawsze mnie ta góra fascynowała i pociągała ( może to przez nazwę ), ale póki co cel mamy. Jedziemy do Selvy, tam kolejkami. Ciampinoi , Costabellą do gondoli Dantercepies. Wzdłuż Dantercepies niezłe czerwone trasy. Na hali - schronisko Dantercepies, z którego przeszklonych okien mozna podziwiać widok na Sellę.
Gdzieś na trasie
[url=http://www.fotosik.pl/zdjecie/644e53f2b4e66f5f][/
URL]
Narazie jest znośnie, jeszcze nie stoimy w kolejkach, słoneczko świeci, cudnie jest!
Zjeżdzamy do Colfosco i kicha- dzikie tłumy kłębia sie przy kolejkach. Odbijamy w bok, chcemy pojeżdzic, a nie stac w kolejkach i szalejemy na prawie pustych stokach Doliny Szarotek ( Edelweiss Tal albo Dolina Pradat). Trasy szerokie, słoneczne, szybkie i puste !
Mozna by tak jeżdzic i jeżdzic, ale czas goni. Ruszamy dalej. Zjezdżamy do Corvary, coraz więcej ludzi, Passo Campolongo i długimi, pieknymi zjazdami do Arabby. we mnie narasta bunt- nie będę stac w tych kolejkach. W końcu Sellaronda to chwyt marketingowy . Szybka decyzja - zjezdżamy z rondy i wbijamy sie na Marmoladę. Plan jest taki - jedziemy na Porto Vescovo, zjeżdzamy tam trasy, szusujemy na Marmoladę i ok.15, po odpoczynku i obiedzie wracamy. Hm, plan piękny, tylko..
Mozesz prosze dac jakies namiary na noclegi.Mamy zamiar sie wybrac na poczatku lutego w okolice Val Gardena.
Z gory dziekuje
szukałam na tej stronie http://www.valgardena.it/en/, a mieszkaliśmy w apartamencie Martagon, http://hotel.val-gar...D20050DA7125DB/ lub http://www.valgarden...?hotel=Martagon. Byliśmy zadowoleni bardzo.
Pozdrawiam i życzę udanego pobytu
Najwyższym punktem jest Punta d'Oro ( 2210m) i stąd wiodły ciekawe i widokowe traski czerwone, podobało się nam także Zallinger - tez czerwone traski.
[/U
RL]
Ogólnie fajne miejsce, kiedy jesteście po czymś wymagającym albo przed jakimś wyzwaniem
[url=http://www.fotosik.pl/zdjecie/8c851d2ab43d0af7]
My byliśmy, załozyliśmy bardzo ambitny plan na następny dzień, ale o tym następnym razem
Skibusem do centrum Ortisei . Po jednej stronie gondolka na Alpe de Siusi, po drugiej, po krótkim podejściu na Secedę. My zdecydowanie kierujemy sie do jedyneczki i wjeżdżamy na to wysokogórskie pastiwsko. w sumie jest tu cus ok. 60 km tras, w sam raz na jeden dzień.No i widok na charakterystyczny Schlern czyli inaczej Sciliar, który towarzyszy nam gdziekowiek jeżdzimy na tej " łące"
Ze schronisk polecamy Sannon - bardzo dobre jedzenie.
Sory za offa ale Ty pamiętasz te wszystkie szczegóły z wyjazdu sprzed roku?
Pozdrawiam i zazdroszczę
marioo
PS. Alpe di Siusi bez powrotu autobusem przez las do Monte Pana się nie liczy
To był wyjazd w tym roku, może szczegółów nie pamiętam za bardzo, ale ogólnie całokształt raczej . Tez pozdrawiam.
P.S Mam dobrą pamięć, jeszcze
P.S Niestety nie wracaliśmy tym autobusem, może następnym razem
Narciarstwo w Dolomitach uprawiane jest od ok. 100 lat, to właśnie w Val Gardenie pojawili sie pierwsi narciarze w 1895 r. Bardzo ciekawa jest także historia ludności zamieszkującej te tereny - pierwsze wzmianki sięgają epoki brązu. Trzy kultury - ladyńska, włoska i germańska przenikają się do dzisiaj, a 70 % ludności oprócz języka niemieckiego , włoskiego i oczywiście angielskiego posługuje się ladyńskim- językiem wywodzącym się z łaciny.
Na dziń kolejny zaplanowalismy Alpe de Siusi - relaksująco, bo jest to teren mało wymagający, reklamowany dla rodzin z dziećmi i początkujących. To właściwie wielka, alpejska łąka połozona na wys. od 1600 do 2350 m Ale słuchajcie- nie jest tak żle, jest gdzie pojeżdzic.
Trasy przygotowane bardzo dobrze, nie mamy sie do czego przyczepić. Jedziemy sasslongiem - czerwonym wariantem, jest fantastycznie, Dużo tras czerwonych, czarne zacne, naprawdę jest gdzie poszaleć. Bardzo podoba sie nam Ciampinoi, obydwa warianty. Generalnie trasy biegną tu na dużej wysokości , ponad dwa tysiące metrów, śniegu więc dostatek, dużo słońca ( z reguły) i te górskie krajobrazy. I rzeczywiście- tras do wyboru, do koloru, jest gdzie się rozjeżdzić.
Realizujemy nasz plan i na resztę dnia postanawiamy przenieść się na Secedę. Zjeżdżamy na dół i ładujemy się do kreta- Ronda Express, który podwozi nas pod Col Reiser. Wiecie, że Dolomity maja swoją historię od ok.250 milionów lat, wtedy najslynniejsze szczyty były zatopione w morzu ? Czyli dzis jakbysmy podziwiali rafe koralową, która o zachodzie i wschodzie słońca przybiera kolory ognia. Fantastyczne! Ale juz jestesmy na górze. Seceda - góry osłaniające Val Gardenę od północy, tereny piekne krajobrazowo, świetne trasy zjazdowe no i troche mniej zatłoczone. Najbardziej bierze nas Fermeda - piekna, dość stroma . Jezdzimy nią do upojenia, niestety psuje sie pogoda, zresztą robi sie póżnawo. Zatrzymujemy sie na małe szamanko- a jedzonko dobre, oj dobre, ach te knedle, wracamy na szczyt Secedy i zjeżdżamy do Ortisei. To trasa zwana La Longia, licząca ok.10,5 km długości, składa sie z odcinków stromych i szerokich, często biegnących półkami wykutymi w skale, bajka. Mamy jednak niedosyt Secedy, przede wszystkim widokowy, więc postanawiamy tu jeszcze wrócić.
Acha, na Secedzie odbywa sie Gardenissima- najdłuzszy slalom gigant na świecie i podobno amatorzy mogą zmierzyć się z zawodowcami
Ale dość żartów, trza podejść poważnie do sprawy. Zrywamy się bladym świtem i pierwszym skibusem jedziemy do St Cristiny pod kolejkę. Trzeba zachowac czujność bo w jedną stronę idzie sie pod gondolkę Saslong(17), a w drugą pod Col Reiser(14) wywożącą na teren Secedy. My zamierzamy jezdzć dziś na terenach Ciampinoi, , Plan de Gralba, , Pecol. Wjeżdżamy siedemnastką i od razu wspaniały widok na Sassolungo - majestatyczny, wygladajacy jak ogromna korona
Wspaniała narciarska relacja!
Creme de la creme!No ba! Czas jednak zostawić atrakcje karnawału i ruszyć w drogę. Mozolnie pniemy się pod górę, przejeżdżamy kolejne przełęcze, pogoda coraz lepsza, śnieg, słońce - bajka ! Wpadamy w zachwyt i wśród achow i ochow dojeżdżamy do Ortisei czyli St.Ulrich. Docieramy do wynajętego mieszkania i nasze ambitne plany wyskoczenia już zaraz na stok spełzają na niczym. A co tam, jutro też jest dzień, dwa dni biegania po Wenecji wykończyły nas totalnie, więc tylko spacer, zakupy, winko i lulu.
Wczoraj w nocy w Zakopanem spadł trzeci już śnieg, rano widok za oknem był nieziemski. Jak gadajo Górale- trzeci powinien się utrzymać
Po obfitym śniadaniu ruszamy na Hochkar. Tyle się naczytałam achów i ochów, że w sumie boję się zetknięcia z tą górą. Dziś pogoda gorsza, nie ma słoneczka, a na górze pada śnieg
Nie będę umieszczać info o ośrodku, bo doskonale go znacie Dla przypomnienia link
http://www.hochkar.com/de/winter
Karnet, który kupiliśmy wczoraj w Lackenhof jest ważny także tutaj, więc przypinamy narty i ruszamy zmierzyć się z tą Górą
Już po kilku zjazdach wiemy - pozytywne opinie nie są wcale przesadzone ! Ośrodek jest super ! Dość rozległy, fajne trasy, naprawdę jest gdzie pojeżdzić, jedyny mankament - trasy są zbyt krótkie
Niestety nie możemy korzystać w pełni z uroków - sypie coraz mocniej, omijają nas więc widoki, które tak zachwalaliście . Na dokładkę około trzynastej ogarnia nas mgła, gęstniejąca z każdą minutą
Zamknięta jest już czarna 10, na pozostałych słychać co jakiś czas okrzyki przerażenia
Ludzi coraz mniej, zostają tylko tacy zapaleńcy jak my ( a może desperaci ), ale i my koło 15 postanawiamy zjechać do samochodu.
Najbardziej podobała się nam czarna ósemka, czerwone : siódemki, szóstka i dziewiątka. Niestety nie zjechaliśmy słynną czarną dziesiątką, bo była zamknięta, natomiast czerwona dycha powinna być sklasyfikowana jako niebieska
Postanawiamy na pewno przyjechać tu jeszcze raz, zwłaszcza, że nie mamy daleko
Pozdrowienia dla dziewczynek i chłopców z Hochkar Gruppen i wszystkich niezrzeszonych miłośników Góry Hochkar !
Jako, że w najbliższej okolicy narciarsko niezbyt ciekawie - mnóstwo ludzi, co i rusz to jakiś wypadek
(co się napatrzę i napracuję to moje), a tu akurat weekend wolny postanowiliśmy wyskoczyć na narty do Austrii, w miarę niedaleko od Wiednia. Po szybkim przeglądzie i wyborze kilku ośrodków wysyłam w piątkowy wieczór zapytania o noclegi i decydujemy, że jedziemy tam gdzie będziemy mieli gdzie spać ( wiadomo, w Austrii też ferie no i weekend ). Dostajemy ofertę last minut z hotelu w Lackenhof (35 euro za nocleg z kolacją i śniadaniem od osoby, basen, sauna) - http://www.bs-otscher.com/20/hotel.
Hotel położony na wys. 950 m, z widokiem na szczyt Mały Ötscher . Obok właśnie ośrodek Lackenhof - Ötscher, niedaleko Hochkar. Wyjeżdżamy rano w sobotę, dojeżdżamy na miejsce koło południa i zapinamy narty . Sama miejscowość malowniczo położona między górami, może niezbyt wysokimi, ale widoki naprawdę ładne. To Dolna Austria, ośrodek oddalony 157 km od Wiednia. Położony jest na wys. 810 - 1893 m i oferuje łącznie 19 km tras http://www.oetscher.at/de/winter
Traski prowadzą zarówno z Kleiner Ötscher ( wys, 1560 m) - niebieska 7 z widokami, czarna piątka górna część z widokiem na jeziorko, dolna to dość stroma ścianka
i czerwona trójka, która łączy się z niebieskimi ósemką i dziewiątką - można zjechać do doliny, oraz z czerwoną czwórką, którą przemieścimy się pod Grosser Ötscher (wys. 1893m) - stąd z kolei możemy zjeżdżać czerwoną dwójką oraz najlepszą - naszym zdaniem - trasą w tym ośrodku czyli czarną jedynką .
A tyle śniegu było tam gdzie mieszkaliśmy .
Pogoda dopisała, świeciło słoneczko (część zdjęć robiliśmy rano następnego dnia, a wtedy pogoda była gorsza). Hotel niezły, jedzenie też, głodni nie byliśmy. Widok za oknem jak na zdjęciu . Zadowoleni postanowiliśmy w niedzielę jeżdzić na osławionej górze Hochkar .
Ale to już w następnym temacie.
Użytkownik malin edytował ten post 23 luty 2015 - 18:15
No, chyba faktycznie nie podobało Ci sie tam, ale wiesz, tu jest dużo wielbicieli I Austrii i samego Zillertalu , ja osobiście uważam tę dolinę za numer jeden. Na pogodę większego wpływu nie mamy, zreszta jeżdziło się i jeżdzi w róznych warunkach, natomiast co do tras, warunków i pozostałych rzeczy mam odmienne zdanie niż Ty. Zresztą poczytaj Sobie moje relacje Moja rodzinka, a ja szczególnie, kochamy Włochy, ale do pojeżdżenia wybieramy Austrię. Pewnie narażę się, ale uważamy, że w Austrii wybór tras, poziom trudności , infrastruktura o niebo przewyższają te same we Włoszech. Pozdrawiam i życzę naprawdę zadowolenie z wyjazdów narciarskich bo to ma być wypoczynek i fun
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
- Strona 2 z 7
Val Gardena - lepiej późno niż wcale ☺
w Relacje z wyjazdów
Napisano
Startujemy z Corvary
Objeżdżamy teren , tu okolice Passo Campolongo
Zjeżdzamy z Passo Pordoi, piękny widokowo zjazd
Przenosimy się na Pralongię.To właściwie wielka hala z niebieskimi trasami, ale jest tez kilka czerwonych i czarna.
Powoli zaczynamy wracać, przemieszczamy się w kierunku Corvary , Passo Pordoi i zjazd do Colfosco
I wracamy. Ostanie zjazdy, zawsze człowiek ma wtedy smuteczek, że już koniec i znowu trzeba czekać na następny wyjazd. Zjeżdzamy do Ortisei, ładujemy się do skibusa i jesteśmy w domku. Teraz pakowanie i jutro wyjazd do Polski. Fajna jest Val Gardena, mimo, że preferujemy stoki austriackie, tutaj jeszcze wrócimy Polecam !