Skocz do zawartości

kky

Members
  • Liczba zawartości

    58
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez kky

  1. Popatrz na mapę. Ja kiedyś z Krynicy. Kąpiel z rana. Łódź z panią. Wrocław do pracy, na godzinkę. Wieczorny chillout w Jizerce. Ale to prosta droga: 3h+2h+2h, plus przystanki.

    Chyba pomyliłeś Głęboczki, ten ze spa jest nad Drwęcą przed Brodnicą.

  2. Co chcesz wiedzieć o Marózce? Wbrew pozorom szkoda tej rzeczki na weekend.

    Pozdrowienia

    Czyli jak? W weekend będzie dużo ludzi i lepiej w tygodniu? Trochę krótka, można przedłużyć na Łynę.

    Pozdr

  3. Cześć

    No ja też się tak staram. Liwa nas zmogła - nie przepłynęliśmy całej rzeki w zakładanym czasie. Ilość przeszkód była tak duża, że to było chyba U10. :)

    Filmik z pewnością już był bo to było chyba z 10 lat temu. To jest na odcinku do Kamieńca - praktycznie niespływalny o czym przekonaliśmy się po 11 godzinach walki gdy zabrakło wody w ogóle. :)

    Mam wrażenie, że to są rzeki (zwłaszcza płynięte na wiosnę), których na ciężko zrobić się nie da w jakimś rozsądnym czasie. Bywały przeszkody, których pokonanie wymagało częściowego wypakowania i podniesienia kajaka na wysokość półtora metra i przepchnięcia przez otwór między konarami padłych drzew a wszystko na głębokiej wodzie w terenie bagiennym. I to jest właśnie najfajniejsza zabawa. :)

    Pozdrowienia

    Decyzja zapadła - za dwa tygodnie Liwa (no chyba, że pogoda nie dopisze) - dzięki za powyższą rekomendację. Zaczniemy prawdopodobnie od Kamieńca lub od jeziora Dzierzgoń, mamy do dyspozycji trzy dni (dwa noclegi).

    W te wakacje jeszcze jednodniowy Wel (Piekiełko) albo weekendowa Marózka (może ktoś płynął tą rzeczką?).

     

     

    Ps.

    Cześć

    .....

    Jako, że minęła już 15.00 ruszyliśmy z Rybelkiem w drogę powrotną do domu asfaltami i szutrami wzdłuż Jeziorki a koledzy pojechali do Żyrardowa aby wrócić pociągiem. Jechało nam się świetnie i kolo 19.30 (wliczając w to postoje - jeden dłuższy w pizzerii w Łosiu na kawę) byliśmy w domu. Tak, że mogliśmy się jeszcze wykąpać, zjeść coś, przywitać z córką i o 21.00 spotkać z ekipą na imprezie w lokalnej piwnej knajpie. Zgodnie stwierdziliśmy, że to było świetne uczczenie 23 rocznicy naszego ślubu.

    Drogi świetne w większości asfaltowe lub dobre szutry (niektóre średnie z odcinków 5 km mieliśmy powyżej 28km/h) trochę dróg leśnych. Trasa oczywiście bezproblemowo do przejechania bez użycia pociągu ale wtedy trzeba wstać wcześniej i dawać solidniej bo wychodzi około 170 km a tak około 120km.

    Pozdrowienia

    Jeżeli to była 23 rocznica - 06.07.1996 - to znaczy, że ślubowaliśmy dokładnie tego samego dnia :).

    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

  4. Tym razem Dolina Bystrzycy. Ładna figurka i trasa: Kamionna, w Zachowicach Winnica Adoria, Mike Whitney tam urzęduje od lat. 55 km dla Mitka skala. 35-ka okropna.

    Załączaj więcej takich opisów wypadów rowerowych, są dużo ciekawsze od tego kto komu przeszkadza przy starcie spod świateł lub kto ma jakieś czujniki, mierniki i aplikacje.

    Pozdrawiam

  5. Te ryby takie kolorowe są normalnie, czy to efekt zanieczyszczeń?

     

    Łapiesz rybę by ją zjeść - jak to.w przyrodzie.

     

    Łapiesz by z założenia wypuścić - znęcasz się na zwierzęciem dla zabawy.

    Dorsze, czarniaki i makrele były jedzone, ta ze względu na kolory (wargacz tęczowy) została wypuszczona.

    Pozdrawiam

  6. Pojadę hardcorem, też sam, można zgadywac...

    Belona, tarło mają w zatoce gdańskiej. Poniżej złowiona własnoręcznie i wypuszczona - można zgadywać.

    Załączone miniatury

    • 20180823_000031.jpg
  7.  

    Mój był z Compendio. Gawika - dobra hodowla. Zresztą ich Porter i Emilka, też z Compendio. :)

    Emilka - przyrodnia siostra mojego.  :wub:

    Czyli wszystko w rodzinie.

    Jest jeszcze jedna wspólna cecha, jak piją to wszystko wokół jest mokre.

    Dałem żonie przeczytać o styczniu itd, no i się popłakała.

    Pozdrawiam

    Załączone miniatury

    • 20190601_135535.jpg
    • 20190601_134627.jpg
    • 20190601_132121.jpg
  8. FCR FTW !!!  :wub:  :wub:  :wub:

     

    Mój odszedł w styczniu (najlepsza istota jaką spotkałem).  :(

     

    Z której hodowli masz "lizawkę" :P ?

    Pierwszy był z miejscowości Złotoria koło Torunia (nie pamiętam nazwy, chyba jej już nie ma).

    Drugi, obecny z hodowli Gawika na Śląsku.

    Dwa różne psy, inne charaktery, temperamenty. Cecha wspólna: "lizawka".

    Pozdrawiam

  9. Labrador. Dzieci.
    To już trzeci, pierwszy czarny, gdy miał rok podczas spaceru z żona, pogonił za jakaś suczką i ktoś „życzliwy” go sobie przytulił, bo łasił się do każdego obcego. Drugi biszkoptowy w wieku 4 lat nie przeżył ukąszenia kleszcza. Przez kilka lat nie chciałem nowego psa, ale dzieci dorosły i nie liczą się już z moim zdaniem ;).


    Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

    Jestem fanem retrieverów , ogólnie psów. Miałem goldena, potem flat coated retrievea, teraz mam następnego flat coated retrievera i sukę kundla ze schroniska.

    Pozdrawiam

  10. Cześć

    A sama Osa czy sąsiednia Liwa...

    tak wygląda pływanie w obszarze źródłowym Liwy na przykład:

    :)

    Pozdro

    Widziałem ten filmik, chyba zamieszczałeś go z dwa, trzy lata temu (może się mylę), nie płynąłem ani Liwą, ani Osą, może będzie okazja. Polecam tylko te rzeki, na których płynąłem.

    Pozdrawiam

  11. Cześć

    Powracając do "naszych pasji"...

    W zeszłym tygodniu zamieniłem rower na kajak i popłynęliśmy silną grupą, która pływamy od wielu lat na .... Krutynię. Najpiękniejsza i chyba najbardziej znana rzeka wycieczkowo/kajakowa w Polsce a pewnie i w środkowej Europie nigdy nie była przeze mnie przepłynięta w całości ze względów oczywistych aczkolwiek byłem na niej chyba kilkanaście razy.

    Termin okazał się dobrany bardzo dobrze - na rzecze poza odcinkiem Gardyńskie -Ukta zero ludzi, wszystko zamknięte, spokój i cisza.

    Odcinek od Warpun do Wiartla - około 135km - 4 pełne dni płynięcia dla sprawnej i opływanej grupy. Przy takiej pogodzie bez fartuchów pływanie w niektórych miejscach praktycznie niemożliwe (fala na jeziorach). Trudności technicznych nie ma żadnych, prądu jakiegokolwiek (poza drobnymi fragmentami) również. Górny odcinek (słynny kanałek pomiędzy Zyndackim a Gielądzkim) targanie w błocie i trzcinach i praktycznie tylko tam coś się działo.

    Polecam tą porę na płynięcie całości.

    Pozdrowienia

    Krutynia trochę nudna. Z mojej okolicy (około 130 km od Warszawy) polecam nie odkrytą dla kajakarstwa Skrwę. Sporo przeniosek, starych młynów, od Tłuchówka do Radotek ma status rzeki górskiej.

    Pozdrawiam

  12. Cześć

    Hehe... Wel. Moja ulubiona rzeka. Jaz w Chełstach... niespływalny raczej (szkoda sprzętu) zwłaszcza jak spadło tam poniżej to drzewo. Na Welu byłem wiele razy ale tylko raz udało go się spłynąć w całości (od Kalborni, wyżej Wkrą się nie da) ale to było wiosną a i tak do Rumiana było sporo holowania.

    Mam tam nad Welem znajomych z najfajniejszym miejscem biwakowym jakie znam. Jakby co... ;)

    Pozdrowienia

    Co do jazu w Chełstach to wydaje mi się (może się mylę) ale tam jest tylko takie kamienne spiętrzenie wody i most. Zawsze zaczynamy z tego spiętrzenia, a autochtoni z browarami w rękach stoją na moście i patrzą kto się skąpie. Jaz jest za Piekiełkiem (tak to pamiętam). My robimy jednodniówkę: Piekiełko i do domu.

    Pozdrawiam

  13. Nie wiem kim jesteś, powiedzmy - zakładam, że alter ego figo. Ale mimo to możemy sobie spokojnie pogadać o muzie. Pod warunkiem wzajemnego szacunku i niewkurwiania niepotrzebnego innych użytkowników. Jeśli będziesz robił dalej idiotyczne wstawki to po prostu dodam ten nick do ignorowanych i nasz dialog się skończy. 

     

     

    Pozdro

    Wiesiek

    Witam

    Nie łączcie mnie z Figo...nie jestem ego, ani psychofan (jak już może psychofun), ja tam po prostu źle zacząłem (w tamtym wątku - mam inne zdanie nt nauczycieli), już tam nie bywam (nie znam się na Bachu i muzyce klasycznej - chyba jeszcze nie dorosłem, nie znam się na oponach, ani na grece itd). Sory keicam. Tyle.

    Krzychu

  14. Powiedzmy, że się wypowiem. Pierwszego wykonawcy w ogóle nie kojarzę. Drugiego pewnie ciągle mam parę nieskasowanych płyt bo go kiedyś przesłuchałem (i nie zapamiętałem), z trzecim zespołem było podobnie. Przesłuchałem niejako z obowiązku bo to jest stawiane blisko Cinematic Orchestra (i Bonobo) pojawiając się w różnych kontekstowych zestawieniach. W dodatku pokazując go jako prekursora i giganta nu jazzu.  A akurat Cinematic bardzo cenię choć muza lekka i przyjemna, No też renoma Ninja Tune to potwierdza. Z Bonobo podobnie, choć stawiam go ciut niżej. 

     

    Na tym tle Moelvaer (którego przypomniałem sobie troszkę po Twoim wpisie) wypada, dla mnie, słabo. Ilustracyjna, ambientowa muza, bez większego pomysłu. Akurat na tło akustyczne. Ale w ogóle to jest dowód, że ta sama etykietka "nu jazz" może oznaczać coś kompletnie innego. Wszystko to piszę z subiektywnego punktu widzenia. Nawet jak słucham słodziaków to oczekuję czegoś więcej.

     

    Pozdro

    Wiesiek

    Dzięki

    Mam trochę inne zdanie (więcej grania niż elektroniki porównując do Cine.Or. lub Bonobo), ale warto popatrzeć z Twojej perspektywy. Kończę bo kiecam jest strasznie poirytowany, pewnie samochód Mu się zakurzył.

    Pozdrawiam

  15. Witam

    Mam do Was pytanie, w szczególności do Harpia i Wujot (myślne, że mają szeroką perspektywę na muzykę). Interesuje mnie wasze zdanie ma temat "nurtu" w jazzie, określanym mianem nu-jazz (nie lubię tego określenia), a w szczególności skandynawskich wykonawców: eivind aarset, nils petter molvaer, wibutee?

    Pozdrawiam

  16. Witam

    Można połączyć kajaki z północą:) Kiedyś w Gejrangerfjord chciałem wypożyczyć kajak, cena powaliła i zrezygnowałem. Brat jest fanem kajaków, jeździ po tych pomorskich rzekach, ja sobie darowałem, kwestia priorytetów,brak urlopu itd. Została tylko tradycja corocznego spływu Welem, zaczynamy z takiego małego wodospadziku w Chełstach i cała zabawa się zaczyna już na pierwszym zakręcie, potem Piekiełko. Niestety ostatnie lata to mało wody w rzece. Kończę, sory za ot.

    Pozdrawiam

  17. Cześć

    Po prostu byłem na Goldhopiggen i tym małym ośrodeczku.

    A Norwegia... po prostu wsiadasz do samochodu i jedziesz - wystarczy. Jak tam często bywasz to wiesz.

    Byłeś na północy - Senja, Lofoty, Alta? i

    Ja spędziłem tam sporo czasu w latach 90. To były trochę inne, zdecydowanie dziksze i nieuporządkowane czasy. I przez to były świetne.

    Polecam

    Prawda. Wsiadasz w samochód i jedziesz na północ, im dalej tym lepiej (mniej ludzi), jak pada to jedziesz 200 km w dół lub do góry. Na lofotach byłem trzy razy, w tym w zeszłym roku, także wystarczy, senja również + okolice Kiruny (Abisko, początek lub koniec szlaku królewskiego). w Alta nie byłem to chyba całkiem na północ przy granicy z Finlandią (trzeba poczytać). Ze swojej strony zaproponuję mały park w drodze na Lofory, prawie na wysokości Bodo - Rago. W sam raz na dwa lub wersja dłuższa 4 dni, krajobrazy bajkowe no i co ważne dwie chaty górskie za darmo (chociaż ja zawsze łażę z namiotem).

    Pozdrawiam

  18. Wiem, wiem spędzam wakacje w Skandynawii co rok od od 2008 roku. Głównie chodzimy po górach (parki i rezerwaty przyrody) oraz przy okazji wędkujemy. Pomysł może i trochę bez sensu, byłem w Jotunheimen w większości miejscach, dlatego pytanie. Jak masz ciekawe propozycje (miejsca: muszą być góry, a najlepiej góry + woda) to będę wdzięczny. W ramach rewanżu zaproponuję coś od siebie.

    Pozdrawiam

×
×
  • Dodaj nową pozycję...