Skocz do zawartości

cape

Members
  • Liczba zawartości

    42
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez cape

  1. Pytanie brzmi: czy na wysokościach w okolichach tych 3500 m wymagane jest specjalne przygotowanie, aklimatyzacja na szczycie (ile minut), jakieś techiniki wentylacji? Znajomy niedawno był w Szwajcarii w jednym z wysokich ośrodków narciarskich (wypadła mi z głowy nazwa, mapki mam w domu), ale nie wspominał o sensacjach tlenowych. Zapewne dlatego, że mieszkał w hotelu też na odpowiedniej wysokości.

    Generalnie nie potrzeba aklimatyzacji. Na Klein Matehorn (ca 3850) są butle z tlenem, więc pewnie czasami są używane. Ja nie miałem zadnych problemów.
  2. Nie chciałbym być złośliwy ale co tam... Napiszę w Twoim stylu: nawet moja chrześniaczka, która chodzi do 2 klasy szkoły podstawowej wie, że najwyższym szczytem Europy jest Mont Blanc, a nie Elbrus... :rolleyes:

    Z całą pewnością Elbrus jest wyższy od Mont Blanc, a Mont Blanc jest najwyższym szczytem Europy, ale...Trzeba tu geografa (mnie się sprawdzać nie chce), bo Kaukaz jest granicą Europy i Azji. Może być tak, że z tych 3800 jeździ się po europejskiej stronie Kaukazu. Wracając do Alp, obok Zermatt jest Saas Fee, tam się jeździ z 3600, trasa przez lufę armatnią, fajna. Może to drugie miejsce odnośnie wysokości zjazdu ?

    Użytkownik cape edytował ten post 17 marzec 2010 - 19:46

  3. Nie no, tę pierwszą z Klein Matterhorn to już znalazłem i nawet z niej zjechałem. :) Miały być rzekomo poza nią jakieś dwie, które miałem sobie sam odszukać. Niestety nie potrafię...

    W/g mojej wiedzy, trasa powyżej 3800 w Europie jest tylko jedna. Ta z Klein Matehorn. Przynajmniej w Alpach. Na Kaukazie nie byłem.
  4. Zdecydowanie Zermatt, bo widoki na Matehorn i Monte Rosa jedne z najpiękniesze w Alpach. Po włoskiej stronie góry są nieporównywalnie brzydsze. Odleglości sa spore i czasami wieje na szczytach, wtedy przedostanie się na drugą stronę może być niemożliwe. Taniej można zamieszkać w Tasl (ostatnia miejscowość przed Zermatt) i stąd około 20 minut pociągiem do Zermatt i głównej dolnej stacji. Nekermann ma w Tasl bardzo dobre apartamenty Monte Rosa (w cenie parking, basen). Restauracja w obiekcie, a przystanek pociągu do Zermatt 100 m. Zermatt zaliczam do miejsc niezwykle atrakcyjnych. Tak to miejsce opisałem na tym forum. Szwajcaria jest stabil, jak mawiają Niemcy. Połowa Szwajcarów produkuje sery, druga połowa, zegarki, trzecia połowa obsługuje pociągi, a czwarta połowa pilnuje kasy w bankach. I jest stabil. Jest jeszcze krowa Milka, która produkuje czekoladę i świstak, który zawija papierki. Jeżeli zrezygnujecie z autostrady, to prędzej, czy później szosa skończy się na stacji kolejowej, wjedziecie samochodem na platformę kolejową i dalej przez góry (lub pod górą) pojedziecie pociągiem siedząc w samochodzie. Warsu nie ma, więc z kawy nici. Pociągiem na szynach (ale już bez samochodu) z Zermatt możecie wjechać, aż na Gornergrat a to 3100. Kolej ta powstała w 1898, czyli dwa wieki temu. Tu już są narty, ale i widoki...Monte Rosa, Liskamm, a przede wszystkim wszechobecny Matterhorn !!! Jest też Klein Matterhorn, najwyższa góra w Alpach, z której zjezdża się na nartach. A jest co jechać z 3900. Można do Włoch, do Cervini (tu potrzebny karnet internacionale), można do Zermatt. Każdy dzień kiedyś się kończy. Pora na apres ski, apres ski w Zermatt to....kupowanie zegarków. Wszędzie na wystawach Rolexy. Omegi i inne "Szafhauzeny". Za 30 000 franków coś się da kupić, ale pamiętajcie, że zegarek, to nie mieszkanie i hipoteki nie ma. Ale może teściowa Wam zafunduje ??? Jak za drogo, skoczcie do Singapuru, tam za 20 USD kupicie identyczny.....i co z tego, że podróbka. Po udanych zakupach udajcie się do Cafe di Point. Starter to rakle, potem serowe founde, ale hamburgera w stylu MC Donalnda też mają.
  5. Jak dla Ciebie czarna trasa z Łomnickiego Siodła to łatwa czerwona, to chyba byliśmy na innej Łomnicy...

    Już pisałem, że z Łomnicy się nie jeździ, a co do trasy z Łomnickiego Siodła, to do trudnej jej nie zaliczam. Nachylenie, choć średnio "czarne" jest cały czas równe, bez jakiś ścianek. To już Szrenica jest trudniejsza, bo mimo,że średnie nachylenie mniejsze, to sama tzw ściana dużo stromsza, coć bardzo krótka.
  6. Na uzależnienie od zakopianiny nie ma mocnych. Ja mam szczególną słabośc do spacerów Bulwarami Słowackiego.

    A to fakt, pozwolę sobie zacytować siebie Cudze chwalicie, swego nie znacie, jak napisał pewien Henryk o muzykancie o imieniu Janek. A my mamy Zakopane, zimową stolicę Polski i świętą górę polskiego narciarstwa-Kasprowy. Kolejkę z 1936 nam przebudowano, więc postoicie zamiast czterech z dwie godziny. Ale zjazd z Kasprowego nobilituje !!! Jak już dokonanie aktu zjazdu z polskiej góry, gór, czas na Krupówki. Spacer Krupówkami należy odbyć w rozpiętych butach narciarskich z kijkami w rękach. Narty niekonieczne. Tu jest "atmosfere", Tetmajer, Zaruski, Klimek Bachleda. Może Was nawet koń nie stratuje, bo im esperal wszyli. Jak spotkacie mojego kolegę ze studiów, Staszka, jednego z niewielu prawdziwych Zakopiańczyków ożenionego z moją koleżanką ze szkoły Alą, to może Wam o Zakopanem sporo powiedzieć. Jest artystą lutnikiem (adresu nie podam, bo i tak do jego zabytkowej willi na Kościeliskiej ciągną tłumy). Jak siądziecie z nim przy litworówce, to powie Wam co do jest dusza w skrzypcach i dlaczego skrzypce rzeźbi się z drewna reakcyjnego (nie mylić z zaplutym karłem reakcji), a jak tej litworówki sporo wypijecie, to Wam powie, narciarstwo to jest pikny sport, polega na piciu gorzałki i dupc.... I to by było na tyle. http://www.skiforum....ead.php?t=27711
  7. Pisze to po to, by pokazac Zakopane troche inaczej. Dla mnie to wazne miejsce, do ktorego zawsze chetnie bede wracal, niekoniecznie w zimie. Z tym się zgadzam Tak naprawde Zakopane, z wyjatkiem Kasprowego, nie jest mocnym osrodkiem narciarskim.

    A z tym nie, Zakopane nie jezt żadnym ośrodkiem narciarskim i dotyczy to również Kasprowego.
  8. czytając te wypowiedzi nasuwa mi tylko jedna odpowiedz krytykujecie bo nie stać was na przyjazd do Zakopanego.

    Gdzieś około 1995 roku przestałem jeździć do Zakopanego, czyli w polskie Tatry i nie dlatego, że mnie nie stać, tylko po co ? Narty w Zakpoanem, to nieporozumienie. Latem Tatry Słowackie są dużo bardziej atrakcyjne. Mieszkańcy Zakopanego i okolic zapominają, że złotówka jest wymienialna, a granic nie ma.
  9. A spróbuj takiemu nastąpić na nartę w tłoku przed wyciągiem. Zostaniesz spopielony wzrokiem bazyliszka. Przecież każdy wie, że ranga narciarza i jego umiejętności zależą od nieskazitelności sprzętu ; Narta za 2000 zł musi pozostać bez ryski przez cały sezon. Pomijam aspekty kultury, nikomu specjalnie nie "depczę" nart, ale widuję wielu tego typu "pasjonatów". Moim zdaniem narty mają służyć do jeżdżenia, a nie szpanowania. ------------------------------------------------------------------- .

    Ja nie mam takich doświadczeń, ale to pewnie sprawa miejsca. A deptać po nartach nie należy. Jednocześnie postawiłeś tezę, Ci z lepszym sprzętem, mają nizszą kulturę. Teza nieuprawniona.

    Użytkownik cape edytował ten post 11 luty 2010 - 12:28

  10. Tu nie chodzi o to że mają pieniądze ale o pozerstwo. Jeżeli taka persona uważa że kwota wydana na sprzęt świadczy o jej umiejętnościach i tak się zachowuje to jest to co najmniej niepoważne.

    A nie przyszło Ci na myśl, że to, co nazywasz "pozerstwem", to Twoje subiektywne odczucie ? Kwota wydana na sprzęt nie świadczy o umiejętnościach, ale też ktoś od Ciebie gorzej jezdżący, a nawet dużo gorzej, nie jest od Ciebie gorszy.
  11. Cape, Po stokach typu Puchar Zjazdowy jest w stanie zjechać każdy, kto jakoś trzyma się na nartach. Zaliczy może glebę kilkakrotnie, potłucze tyłek, ale zjedzie :P Skala trudności to przede wszytskim formacja podłoża, rodzaj śniegu. Po wyratrakowanym żadna sztuka zjechać.... Sztuką jest jeździć tam gdzie inni się boją...bo jest nieprzygotowane. Sztuką jest pokonać trudności, które wydają się być nie do pokonania. Sztuką jest iść tam gdzie jesteś słaby,a możesz stać się lepszy. Stoki trudne to stoki nieprzygotowane. Weryfikują one wszystkie błędy techniczne, taktyczne, przygotowanie fizyczne i weryfikują w ogromnej mierze Twoją psychikę. JA TEGO NIE ZROBIĘ?? Może dziś nie będę wygladała rewelacyjnie na tych piekielnych muldach ,ale za rok będę tu śmigać tak jakby mnie wycięli z najlepszego filmu o narciarstwie. Bo ćwiczę!! Co może zaskoczyć Cię na stoku przygotowanym??NIC!! Na stoku nie zrobionym WSZYSTKO!! Nawet to, że po kilku zjazdach stwierdzisz - "kurcze juz wiem jak zjechać, żeby wyglądać jak bogoini narciarstwa :) Sztuka jest jechać tam gdzie ktoś by chciał pojechać, a się boi, a Ty tam jedziesz jakbyś robił to codziennie! Pozdrawiam :)

    Temat moim zdaniem dotyczy najtrudniejszych tras narciarskich, tzn tras oznaczonych. Te w normalnych górach są ratrakowane. Oczywyście, że z takiej trasy zjedzie każdy. Jeśli zaczniemy dyskutować o narciarstwie pozatrasowym, tak popularnym w Alpach, to to jest inny temat. Możliwości takich zjazdów w Alpach jest nieograniczona ilość, ale wspomnę jedną. Z górnej stacji kabiny na Selli żlebem na Passo Pordoi. Ok 1000 m różnicy, bardzo stromo, szerokość kilka metrów. Polecam, będą Cię z wagonu obserwować i w Twoje ego wzrośnie.

    Jeszcze pytanie?? Uważasz że zjazd na "pałę" to narciarstwo?? Hmmmm...ciekawe jak bardzo rożne sapoglądy na ten temat.Dla mnie narciarstwo to elastyka, gibkość,perfekcja i technika....:D

    Czy zjazd na pałę to narciarstwo ? Nie wiem, ja się nie znam, ale zapytaj tych, co jeżdżą bieg zjazdowy na Olimpiadzie i w Pucharze Swiata. Np pana Tombę, albo pana Killy

    Użytkownik cape edytował ten post 01 luty 2010 - 16:11

  12. Najtrudniejsze trasy, to trasy zjazdu (biegu zjazdowego) Pucharu Świata mężczyzn. Wstańcie rano, wjedźcie pierwszym wyciągiem i zjeździe taką trasę non stop z maksymalną prędkością. To samo można zrobić na koniec dnia. Bo trudność, to nie tylko nachylenie, ale i długość, czyli korelacja tych dwóch czynników.
  13. W Austrii, w Dolinie Zillertal, wjazd gondolą z Mayrhofen lub Schwendau lub Finkenberg na górę Penken i zjazd czarną Hara Kiri (tak się nazywa), 78% pochylenia i 376 m przewyższenia. !!! Tubylcy chwalą się, że to najbardziej stroma góra w Tyrolu. Ja nigdy nie stałem na innej tak długiej i stromej ścianie! Tam nie ma żartów. Upadek kończy się tym, że narty dzięki skistoperom zostają w miejscu upadku, a narciarz ląduje 100 - 300 m poniżej, bo nie ma możliwości zatrzymania się na butach, rękach czy innych takich... Oczywiście stok jest codziennie dobrze przygotowany (wyratrakowany)!

    Chciałem o tym właśnie napisać, z tym, że nazwa jest Harakiri. Reszta się zgadza.
  14. Nie byłem w 'Chwajcarii" własnie dlatego, że odczucia mam podobne - choć górek żal i może kiedyś się złamię:D pozd...Ro

    Jest bardzo sympatycznie. Zermatt np ma swój niepowtarzalny klimat łączący stary kurort z nowoczesną stacją narciarską. Natomiast szwajcarski patent, czyli miejscowości auto free to rozwiązanie godne polecenia.

    Użytkownik cape edytował ten post 15 styczeń 2010 - 20:27

  15. Trasy i mapki znadziecie w necie. No bo czym się różni Igls od Ischgl ( wszystkie nazwy pisze z pamięci, więc błędy wybaczcie) Ischgl to Ibiza Tyrolu, podobno sprzedaje się tu gigantyczne ilośći prezerwatyw, jak już będziecie potrzebowali coś na kaca, po całonocnej balandze w butach narciarskich (bo nie bylo czasu zdjąć), zjedźcie na nartach do Samnau, to Szwajcaria, za pare euro kupicie fajną łychę. Jak będziecie wracać to uzbrojony w narty Zoll może Was skontrolować. Wolno jedną flachę, w sobie bez ograniczeń. Alkomatów nie mają Val de Soll, dolina słońca, dolina ma układ wschód zachód więc słońce cały dzień....jak za ciepło, to śnieg mokry, ale na Passo Tonale macie lodowiec. Główna miejscowość to Madonna di Campillo. Spacerują Włoszki koniecznie w futrach z Włochami z wielkimi złotymi łańcuchami. Dużo Rosjan z jeszcze większymi łańcuchami, więc pewnie tym Włochom przykro. Ale jest trasa zjazdowa Pucharu Świata. Val de Femme, Fassa i okolice, tu zdecydowanie bardziej po niemiecku niż w Madonnie czy innym Bormio, bo Sud Tirol blisko. Dzięki temu da sie coś zjeśc przed 2000, bo nie ma sjesty. Jak się wyszalejecie na Sella Ronda, zjedziecie kilka razy trasę zjazdową Pucharu Świata w Val Gardenie, lub polecicie helikopterem na Marmoladę aby zjechać z niej na nartach, pora na włoską kolację. Zaczynamy od prima platti, carpacio, spagetti di pomidoro lub panna, totrtelini. Potem secundi platii, befsztyk i salata mista. Cały czas litro (lub więcej) wino bianco lub rosso. Koniecznie grande deser, ekspresso i grappa. Jak dostaniecie rachunek, to okaże się, że wszyscy zjedli jeszcze koperto. Sobie przypomniałem, w Cavalesse mam zaprzyjaźniony "ospedale" czyli szpital, ale nie polecam, a w Canazei "ambulatorio tramatico ???" gdzie tez fajnie gipsują, tylko drożej. A co Madonny di Campillo, te Włoszki w futrach mają około trzydziestki, Włoch z łańcuchem po piećdziesiątce, bambino osiem latek. To efekt "drugiej młodości" starzejących się panów, ale zawsze warto pokazać to zjawisko swojej lepszej połowie, bo nic tak nie poprawia jakości,jak zaostrzenie konkurencji. Czas zmienić klimat Jak trza, to trza zabrać się za Szwajcarię. Szwajcaria jest stabil, jak mawiają Niemcy. Połowa Szwajcarów produkuje sery, druga połowa, zegarki, trzecia połowa obsługuje pociągi, a czwarta połowa pilnuje kasy w bankach. I jest stabil. Jest jeszcze krowa Milka, która produkuje czekoladę i świstak, który zawija papierki. Jeżeli zrezygnujecie z autostrady, to prędzej, czy później szosa skończy się na stacji kolejowej, wjedziecie samochodem na platformę kolejową i dalej przez góry (lub pod górą) pojedziecie pociągiem siedząc w samochodzie. Warsu nie ma, więc z kawy nici. Pociągiem na szynach (ale już bez samochodu) z Zermatt możecie wjechać, aż na Gornergrat a to 3100. Kolej ta powstała w 1898, czyli dwa wieki temu. Tu już są narty, ale i widoki...Monte Rosa, Liskamm, a przede wszystkim wszechobecny Matterhorn !!! Jest też Klein Matterhorn, najwyższa góra w Alpach, z której zjezdża się na nartach. A jest co jechać z 3900. Można do Włoch, do Cervini (tu potrzebny karnet internacionale), można do Zermatt. Każdy dzień kiedyś się kończy. Pora na apres ski, apres ski w Zermatt to....kupowanie zegarków. Wszędzie na wystawach Rolexy. Omegi i inne "Szafhauzeny". Za 30 000 franków coś się da kupić, ale pamiętajcie, że zegarek, to nie mieszkanie i hipoteki nie ma. Ale może teściowa Wam zafunduje ??? Jak za drogo, skoczcie do Singapuru, tam za 20 USD kupicie identyczny.....i co z tego, że podróbka. Po udanych zakupach udajcie się do Cafe di Point. Starter to rakle, potem serowe founde, ale hamburgera w stylu MC Donalnda też mają. Saas Fee, jest obok. Podobnie jak Zermatt auto free. Na skraju miejscowości zostawicie samochód na gigantycznym parkingu. Dalej perpedes, lub elektryczną taxi. Saas Fee otacza mur potężnych 4500 gór. Na 3600 górna stacja i okrągła restauracja. Siadacie przy oknie, rękawiczki, google na parapecie. Za kilka minut odjadą od Was. Ale to nie okna z parapetami się obracają to Wasz stolik jedzie na około, pełna podróż 360 stopni trwa godzinę. Po tym przeżyciu zjazd z 3600 na 1800 do Saas Fee przez lufę armatnią to drobiazg Do Austrii jeźdżimy często przez Czechy, a po czesku Austria, to Rakusko, a wię o Rakusko. Gruss Gott Na początek Tyrol, i to hoch. Np Soelden w dolinie Oztal. To tu znaleziono "człowieka z Oztal", wypłynał z lodowca po 5 tysiącach lat powyżej Vent. Do dzisiaj Włosi i Austryjacy spierają się, czy był Włochem, czy Austryjakiem. Włosi znależli w jego płucach jakieś pyłki z doliny Pad, więc Włoch ( tyż prawda), ale Austryjacy mówią, że wypłynął w Austrii (tyż prawda). W sumie gó....prawda, bo wszystkiemu winne Schengen. Gdyby nie Schengen, to miałby paszport i nie byłoby problemu. Ale miało być o nartach. Soelden, to chyba najlepsza miejscowość w jakiej byłem, powyżej Soelden są tzw "gurgule", czyli Untergurgl i Obergurgl, miejsca dużo bardziej kameralne, ale....trzeba kupić inny karnet. Ten z Soelden nie działa. W Soelden mamy 200 km tras, niestety ani jednej naprawdę stromej. Najlepsze knajpy na stoku w całym Rakusku !!! Rubaszny Tyrolczyk ( Anton aus Tyrol) przyniesie nam ein meter schnaps, na metrowej listwie ileś tam kileszków z obstlerem, taki miejscowy bimber z jabłek lub innych gruszek. Każdy Austryjak ma prawo do produkcji (i sprzedaży) owego bimru ze wszystkiego, co na jego ziemi wyrośnie i się zepsuje, czyli sfermentuje. Nazywają to bio schnaps. Sic ! Jak już dzień sie kończy, trzeba ostatnią kolejką wjechać do knajpy Tri Mila i stąd z 3000 m walimy na dół na 1300. Koniec Tyrolu (w/g Tyrolczyków), bo dla nas jadąc z Polski, to pczątek-dolina Zirellertal. Mój drugi ulubiony region ze świetnym lodowcem Tux. Bardzo miedzynarodowo, naszych braci ze wschodu dużo, niestety bez złotycj łańcuchów. Jest tu fajna trasa, harakiri, siedemdziesiąt parę stopni nachylenia, na ogół oblodzona. Szkoda, że taka krótka. Apres w Mayrhofen do białego rana, ale jak nie zdążycie na nocleg, to gondola z samego centrum wywiezie Was....prosto na harakiri. Znowu sobie coś przypomniałem. Jak byście byli w regionie Insbruka, np w dolinie Stubai (tyż fajny lodowiec), a Wasza lepsza połowa nagle stwierdziła, że posiadane kolczyki nie pasują do nowych gogli, walcie do Watten. Jest tu fabryka Svarowskiego i muzeum. Do muzeum trzeba kupić bilet za dychę. Muzeum, jak muzeum, ale na końcu jest sklep i w tym sklepie można dobrać kolczyki do gogli. Swoją drogą, żeby bilet do sklepu kupować ??? Trzeba ten pomysl przenieść do Polski. Salzburgerland, trochę bliżej niż Tyrol. O Kaprun i Zell am Zee pisać nie będę, bo wszyscy polscy narciarze tam byli. Na początek Gasteiner Tal, czyli Dorfgastein, Bad Hofgastein i Bad Gastein. Stoki, jak stoki, jeździłem po lepszych ale Bad Gastein !!! Stara Austria. Po ulicach przechadzają się dostojnie Austryjacy w płaszczach z wielbłądziej wełny. Wszędzie wiedeńskie cafe z tortami Sachera. Z portretów spogląda Franz Josef z nosem upstrzonym przez muchy. Szwejk piwo popija. Łza się w oku kręci. Ale oprócz "stein", jest jeszcze "bad". Więc jak ktoś lubi za własne pieniądzie się pocić.... Jednakże Ski Amade to dużo więcej możliwości. Alpendorf, Wagrain, Flachau, Zauchensee. Wspaniała huśtawka Drei-Taler-Skischaukel. Nazwa Amade pochodzi od Amadeusza Mazarta. Jak byście nie wiedzieli, to miejscowy producent czekoladek. Czekoladki Amadeusz Mozart kupicie w każdym sklepie i na każdej stacji benzynowej, polecam. Czas kończyć złote myśli fafika o Alpach. Została jeszcze Francja. Problem w tym, że we Francji nigdy na nartach nie byłem (muszę naprawić ten błąd). Ale przyjazne mi jaskółki donoszą, czyli kablują. Wszyscy wracający z Val d,Isere, Tignes, La Plagne czy innych Trzech Dolin są zgodni. Najlepsze trasy w Alpach. Ale żeby nie było za różowo, do czegoś się trzeba doczepić. Francja to elegancja, a każdy Francuz patriotą jest. W związku z tym rozumie tylko po francusku. Nie macie szans z "beer please", musicie mówić w miejscowym narzeczu, jak nie, to o suchym pysku przez cały dzień. Więc należy się nauczyć po francusku coś tam coś tam i nie należy się brzydzić. Zamieszkacie na stoku w apartamencie (piękna nazwa). Ten apartament dla czterech osób z kuchnią i łazienką będzie miał 16 m kw, czyli cztery metry na osobę. W więzieniach francuskich norma na więźnia to osiem metrów, ale narty nie są za karę, prawda ??? Za to przypniecie narty w łóżku, zjedziecie windą z 15 piętra i .....wyszalejecie się do oporu. Cudze chwalicie, swego nie znacie, jak napisał pewien Henryk o muzykancie o imieniu Janek. A my mamy Zakopane, zimową stolicę Polski i świętą górę polskiego narciarstwa-Kasprowy. Kolejkę z 1936 nam przebudowano, więc postoicie zamiast czterech z dwie godziny. Ale zjazd z Kasprowego nobilituje !!! Jak już dokonanie aktu zjazdu z polskiej góry, gór, czas na Krupówki. Spacer Krupówkami należy odbyć w rozpiętych butach narciarskich z kijkami w rękach. Narty niekonieczne. Tu jest "atmosfere", Tetmajer, Zaruski, Klimek Bachleda. Może Was nawet koń nie stratuje, bo im esperal wszyli. Jak spotkacie mojego kolegę ze studiów, Staszka, jednego z niewielu prawdziwych Zakopiańczyków ożenionego z moją koleżanką ze szkoły Alą, to może Wam o Zakopanem sporo powiedzieć. Jest artystą lutnikiem (adresu nie podam, bo i tak do jego zabytkowej willi na Kościeliskiej ciągną tłumy). Jak siądziecie z nim przy litworówce, to powie Wam co do jest dusza w skrzypcach i dlaczego skrzypce rzeźbi się z drewna reakcyjnego (nie mylić z zaplutym karłem reakcji), a jak tej litworówki sporo wypijecie, to Wam powie, narciarstwo to jest pikny sport, polega na piciu gorzałki i dupc.... I to by było na tyle. Cdn nie bedzie

    Użytkownik cape edytował ten post 13 styczeń 2010 - 22:22

×
×
  • Dodaj nową pozycję...