Skocz do zawartości

mlody

Members
  • Liczba zawartości

    54
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez mlody

  1. Ja także nie porównuję.

    Jednak łącząc techniki maszynowo-ręczne można łatwiej osiągnąć zamierzony efekt.

    Serwisanci PŚ nie jeżdżą po świecie z wielkimi maszynami :)

     

    Sugerujesz, że robiąc tylko maszyną zrobienie nart bez podniesienia nie jest możliwe ale powyżej wkleiłem zrobione tak narty z którymi krakowski serwis sobie poradził.

    Nie oznacza to, że chciałbym ponownie tak robić ale zdecydowanie z powodów praktycznych i osiągów narty wolał bym podniesienie mniejsze niż 0,5 .

     

    Zrobienie go jest w miarę proste i daje świetny efekt.

    Najpierw planowanie na maszynie i struktura a później ręcznym prawidłem Kunzmann 0,25 stopnia :)  (teoretycznie :D  )

     

    p.s. kąty na których jeździsz nie nadają się nawet na amatorskie zawody.

     

    Taka ciekawostka którą powiedzieli nam chłopaki z Wintersteigera - w sezonie 15/16 kadra Austrii przed inaguracją PŚ wwieźli na szczyt w Soelden maszyne Wintersteiger Mercury (to samo co my mamy). Testowali różne struktury.

    I fakt, normalnie nie wożą ze sobą maszyn, dostają narty z fabryki ze strukturą. Serwisanci w takich nartach absolutnie nie dotykają krawędzi od strony ślizgu (jedynie diamencik, czy ceramika).

     

    Ja tego nie sugeruje. Oczywiście że możesz sobie zrobić strukturę na nartach z podniesieniem 0, ale pamietaj że ta krawędź mimo wszystko szorowała po kamieniu tam gdzie jest chevron. A tego w dobrym przygotowaniu nart należy unikać. Mi nic do Twoich nart, możesz tam robić z nimi co chcesz. 

    Sam również mogę na automacie zrobić taką strukturę na podniesieniu 0. Struktura na szerokość talii daje możliwość podniesienia bardziej agresywnego, ale nie chodzi w tym aby miała 0.

     

    P.S. Ja już się nie ścigam, ale uważam że mógłbym postartować nawet na kącie 89. Ogólnie, warto przejechać się na szkolenie poprowadzone przez prawdziwych pro serwisantów. Mieliśmy akurat tą szansę posłuchaś serwisantów teamu Atomica. 

    To jakie kąty nadają się do ścigania amatorskiego?

  2. Nic się nie dzieje, nie musi a właściwie nie powinno się robić struktury na całym ślizgu.

    W moich nartach strukturę mam odsuniętą od krawędzi ok.1cm.

     

    Tutaj kiedyś pisałem odnośnie podniesienia: https://www.skiforum...e-4#entry572563

     

    Ten gładki fragment pomiędzy Twoją strukturą a krawędzią to chevron, czyli bardzo drobna struktura liniowa. To nie jest tak, że wąska struktura jest wycinana przez wąski kamień który totalnie omija krawędzie tylko przez kamień szerszy od narty. Przy podniesieniu na 0 i wycinaniu struktury na szerokość talii, shevron i tak wpadnie na sam kant. Na tym zdjęciu widać, że fragment na którym nie ma "jodełki" to tak naprawde struktura liniowa, ale bardzo drobna:

    4a19d25c6253f65dm.jpg

     

    Kiedyś przez przypadek wyciąłem strukturę na szerokość talii w narcie bez podniesienia. Iskry spod krawędzi leciały aż miło.

     

    I nie powinno się robić struktury na całą szerokość jeśli podniesienie jest mniejsze niż ~0.8 / 0.75. Oczywiście ta wartość zależy między innymi od głębokości struktury. Najważniejsze jest to, aby struktura wytraciła się przed kantem.

     

    Nie wymyśliłem tego ja, ale ludzie którzy w tej kwestii są mądrzejsi od wszystkich nas tutaj zebranych. Szkolenia w Austrii prowadził prawdziwe szychy jeśli chodzi o przygotowanie nart.

     

    Jeśli ktoś chce jeździć z podniesieniem na 0, to niech jeździ. Przecież to nie jest zabronione ;-) Natomiast z takiego "bożego" punktu widzenia serwisowego, tego się po prostu nie robi.

     

    P.S. Ja jeżdżę na podniesieniu 0.8, kąt boczny 88.

  3. Bo zdecydowana większość maszyn zaczyna podniesienie od 0,5 w górę.

     

     

    To znaczy każdy serwis zrobi bez podniesienia ale ze strukturą na krawędziach :)

    W Mogilanach w Wintersteigerze bez problemu zrobią poniżej 0,5 ze strukturą na szerokość talii. Trochę pewnie to będzie kosztować bo trzeba wyciąć strukturę na kamieniu stricte pod Twoje narty. 

    I krawędź dolną na Wintersteigerze ustawia się z dokladnością do 0.1 stopnia, więc w Twoim wypadku trzeba będzie zdecydować się na 0.2 lub 0.3 stopnia (0.05st  już chyba nie będzie robić różnicy?).

  4. Szczerze gratuluje umiejętności tym, którzy są w stanie odczuć różnicę 0,5 stopnia na krawędzi dolnej. Serio. Dla mnie 0,5 stopnia podniesienia i 1 stopień nie robią różnicy, nie czuje tego. Po prostu wpinam narty, i jadę po swojemu. W takim razie czemu moje narty mają podniesienie 0,8? Nowe Elany na których jeździłem miały podniesienie fabryczne 0,8 i jakoś tak zostało. I jestem absolutnie przekonany, że podniesienie do 1 stopnia nie zrobiłoby mi różnicy.

     

    Chciałbym kiedyś jeździć tak, aby to wyczuć, ale póki co jeszcze moje umiejętności na to nie pozwalają. Może ja sam jestem zepsuty, albo mam nogi z drewna, ale niestety nie jestem w stanie znaleźć różnicy. W moim fachu taka zdolność by się przydała.

    Dlatego jeszcze raz wielki szacunek dla osób które to czują. Absolutnie nie ironizuje.

     

    Wesołych!

  5. Może cię zaskoczę, ale temperatura powietrza jest taka sama w słońcu, jak w cieniu (z pominięciem błędu rzędu 1%, bo w takim stopniu nagrzewa się powietrze od słońca). To, że na słońcu czujemy się cieplej wynika z tego, że nagrzewa się sam obiekt (my, termometr itp.), a nie powietrze jako takie.

    Ja tylko zacytowałem to co jest w katalogu SWIXa. Pewnie producentowi chodziło o to, aby dobierając smar sugerować się termometrem który znajduje się w cieniu a nie na słońcu. Bo wiadomo że ten na słońcu poda wyższą temperaturę.

    Pracuję praktycznie tylko na SWIXie i bardzo fajnie się to sprawdza.

     

    Cytat z katalogu SWIXa:

    All SWIX temperatures are air temperatures in the shadow.

     


  6. Co prawda staram się nie udzielać na tym forum odnośnie serwisowania, ale chciałbym się odnieść conieco do podnoszenia krawędzi i struktury.

     

    Od nieco ponad roku pracuję na maszynie Wintersteiger Mercury M sd, obecnie ścisła czołówka jeśli chodzi o tego typu automaty. W związku z tym, że nasz serwis jest w sąsiedztwie wielu klubów narciarskich, zdążyłem przez ten czas zrobić mnóstwo racingowych struktur więc z czasem nabrałem doświadczenia.

     

    Robiąc strukturę na całą szerokość nart, musimy podnieść krawędź po to, aby struktura na nią nie nachodziła. Dzięki temu krawędź jest gładka i lepiej trzyma. To jest mniej więcej tak jak przy ostrzeniu nart pilnikiem. Czasami zdarzy nam się, że zrobimy zęby pilnikiem na krawędzi które trzeba wyrównać pilnikami. Bez podniesienia krawędzi to jest tak jakbyśmy mieli te zęby na całej długości.

     

    3d3e6b4530b9f28cmed.jpg

     

    I tak jak ktoś wcześniej napisał, gdybym robił za każdym razem struktury bez podniesienia krawędzi, może to doprowadzić nawet do pojawienia się małego wgłębienia w kamieniu (ale to już taka ekstremalna sytuacja). Po tym struktury nie są takie jakie być powinny i trzeba kamyczek wyrównać.

     

    Trochę inaczej ma się sprawa ze strukturami na szerokość talii. Posłużę się przykładem racingu.

    Po splanowaniu ślizgu na kamieniu (gdzie również co parę przejść po kamieniu należy przejechać krawędź od dołu, aby nie wchodziła na kamień, bierzemy też pod uwagę czy ślizg jest wklęsły czy wypukły), następnie zakładamy bazę pod strukturę końcową. Jest to bardzo drobna struktura liniowa, która nadaje świetną gładź na ślizgu. W związku z tym, że ta struktura jest bardzo drobna można krawędź dolną  zrobić o wiele bardziej agresywnie, np. 0,2 stopnia. Mimo wszystko i tak musi zostać nieznacznie podniesiona. Stąd też parę "komórek" ma strukturę na szerokość talii gdzie krawędź dolna jest bardzo agresywna przez co dają w wielu wypadkach naklejkę "zrób se sam" ;-) 

     

     

    572db85d1de57ce9med.jpg

     

     

     

    Potem już dochodzi do wycięcia struktury. Podaje szerokość ślizgu w talii i jazda. Mogę na życzenie modyfikować wiele parametrów struktury (długość pojedynczego rowka, odstępy miedzy nimi, ich szerokość, głębokość, wysokość  itd itd...) ale to już raczej delikatna fanaberia ;-)

    Jedno przejście i wychodzi nam coś takiego:

     

    4a19d25c6253f65dmed.jpg

     

    Do takiej struktury nie potrzeba absolutnie wąskiego kamienia, tę strukturę wykonaliśmy na szerokim kamieniu.

     

    To jest tak w baaardzo wielkim skrócie. Jeśli ktoś woli serwisować narty w inny sposób - szanuje to. Tak nas nauczono, takie doświadczenie zebraliśmy, tak robimy.

     

     

    A tak wracając do tematu nowych nart, to warto je chociaż przesmarować. :)

  7. A w ogóle to używacie pazurów jak już ostrzycie narty pilnikami? Bo to że z jakiejś tam narty zbiera mniej krawędzi to w większości wypadków wynika z tego że pilnik opiera się na ABSie czy tytanalu i się po prostu po nim ślizga, tudzież zapycha się. 

     

     

    Wiem, że to temat kontrowersyjny i różne są opinie ale wielokrotnie czytam iż serwis maszynowy na dyskach ceramicznych (dobry serwisant i dobrze wyregulowany docisk) zbiera mniej krawędzi niż ostrzenie ręczne.

    Może nie mniej, ale dobry serwis nigdy nie zbierze więcej materiału niż jest to konieczne. Ostrzenie krawędzi to po prostu geometria - dwie płaszczyzny muszą tworzyć dany kąt i tyle. Jeśli ktoś nieumiejętnie ostrzył swoje narty ręcznie i zamiast 88 stopni ostrzył sobie na 90 to wiadomym jest, że serwis musi zebrać więcej krawędzi aby znów naostrzyć na 88. Ja wszystkie swoje narty ostrzę już tylko na maszynie dyskami ceramicznymi. Wyleczyłem się z pilników na dobre, a na wyjazd biorę już tylko pilniki diamentowe. Dyski robią o wiele lepszą robote, stąd staram się unikać pilników. Chyba że warunki można porównać do lodowiska, to wtedy w czasie wyjazdu po paru dniach jazdy klasyczny pilnik jest dla mnie nieunikniony.

     

    I odnośnie małej ilości krawędzi w używanych Stocklach. Jeśli krawędź jest zadbana, kąty nie są spieprzone, to nawet jak jest jej mało, to posłuży. Tylko trzeba dbać, częściej ale delikatniej ostrzyć, codziennie po jeździe przejechać pilnikiem diamentowym. Ogólnie utrzymywać kąt na krawędzi. No i przede wszystkim unikać kamieni ;)

  8. Żadna z tam pokazanych. Tak jak pisałem, wyglądało to jak taka podłużna zapalniczka do gazu, tylko większa. Spory hałas.

     

    Chyba o to chodzi:

     

    wintersteigerdiscman1724p.jpg

     

    Jeśli to było to (Wintersteiger Discman) to jakość ostrzenia jest bardzo dobra, tylko tą maszynką trzeba pracować bardzo umiejętnie. Stosuje się w niej mały dysk ceramiczny, który się prędzej skończy, niż zeszlifuje 1/5 krawędzi.

  9. Odnośnie ustawienia siły wypięcia, nikt nie wspomniał o ustawieniu prawidłowego docisku tylnego wiązania. Bez tego wiązanie nie będzie działać prawidłowo.

     

    A tak odnośnie ostrzenia, racingowo ostrzy się obecnie dyskami, maszynkami AF1 lub tymi podobnymi, pilniki to przeżytek (choć zawsze będą w użyciu). Żeby zjechać nawet 1/4 krawędzi, to taka maszynka musiałaby pracować z dobre kilka godzin na jednej krawędzi. Zużycie krawędzi taką maszynką jest minimalne. Może naostrzyli Ci narty szlifierką kątową ? ;) 

  10. @kolo: No dostałem odpowiedzi (w sprawie rozkręcania), tyle, że inne niż Twoja :). Powyżej Lukaszo88 i mlody piszą, że nie ma potrzeby rozkręcać, Ty piszesz, żeby w martwym sezonie luzować. Więc dalej nie jestem pewien. Ale skłaniam się ku rozkręcaniu - i tak będę ustawiał wiązania przed każdym kolejnym sezonem

     

     

    Hola hola, napisałem:

    Warto rozkręcać wiązania, jeśli podkręca się DIN pod górną skalę w wiązaniach (np. wiązania do 14, a ktoś kręci wiązania na 12). Jak wiązania są ustawione na mniej więcej środek skali, to nie ma takiej potrzeby (nawet wiązania świeżo wyjęte z pudełka są skręcone mniej więcej na połowę skali).

     

    Mimo wszystko, ja w swoich prywatnych nartach zawsze luzuje sprężyny do minimum. 

    A tak swoją drogą, właśnie dostałem w serwisie do montażu wiązania Rosoła Axiale 3 Rockerflex 120 i są już fabrycznie skręcone na 7 (DIN od 3,5).

     

    Tak swoją drogą, przypomniała mi się historia pewnego narciarza, który notorycznie woził swoje narty na dachu luzem, nie w boksie. Po paru sezonach takiego wożenia, miał tyle syfu w wiązaniach, że nie działało prawidłowo. Ostatecznie narty wylądowały na śmietniku, bo krawędź wręcz kruszyła się w rękach, została dosłownie zeżarta przez rdzę aż po zaczepy (sól drogowa zrobiła swoje).


  11. Trzeba rozkręcać? Serio pytam. Nigdy tego nie robiłem i było OK. Ale kilka dni temu "mój" serwisman powiedział mi, że sprężyny w moich wiązaniach się zużyły i doszedł w ustawieniach do 10 DIN (na 11). Mocno mnie to zdziwiło, bo narty są po 5 sezonach i nie wiem, czym to tłumaczyć. W sumie, gdyby w przyszłości miało to uchronić wiązania w nowych nartach, to nie widziałbym problemu z rozkręcaniem...

     

    Pozdrawiam

     

    Warto rozkręcać wiązania, jeśli podkręca się DIN pod górną skalę w wiązaniach (np. wiązania do 14, a ktoś kręci wiązania na 12). Jak wiązania są ustawione na mniej więcej środek skali, to nie ma takiej potrzeby (nawet wiązania świeżo wyjęte z pudełka są skręcone mniej więcej na połowę skali).

     

    Przed zapakowaniem narty na maszynę do sprawdzania DINu należy prawidłowo ustawić docisk w wiązaniach. Bez tego ustawienia wiązanie nie działa prawidłowo i komputerek w takiej maszynce wariuje. 

    Po 5 latach, nie powinno być aż takiej róznicy w ustawieniu wiązań. No ale różnie to bywa...

     

    W razie czego, sprawdź docisk czy jest prawidłowy.

  12. Na ciepłe warunki zdecydowanie lepiej zaopatrzyć się w smar LF niż CH. Im więcej "wody" tym fluor ma większe znaczenie. Wydatek nieco większy, ale dobrze jeżdżący narciarz odczuje różnice. Oczywiście nie skreślam smarów CH, ale jak komuś zależy na kilku dodatkowych km/h to warto rozejrzeć się za LFem :)
    Ze swojej strony polecam SWIX LF10. Ewentualnie LF8 w warunkach bliższych 0st C.
    O Briko również złego słowa nie powiem, dobre smary.
  13. Tak wracając do tematu zamienników... osobiście uważam, jako serwisant głównie od serwisów ręcznych i odpicowywania nart ;), że mimo wszystko warto zainwestować w sprzęt oryginalny. Owszem, jest droższy, ale pamiętajmy że przy amatorskim zastosowaniu raz kupiony sprzęt starcza na LATA. Kątownik firmowy, koszt powiedzmy około 80zł - niby kawałek aluminium, ale w tej cenie mam pewność, że kąt jest taki jaki być powinien. Ostrzenie ręczne to mimo wszystko precyzyjna operacja i takiej precyzji również wymagam od sprzętu którym ostrze narty. To samo dotyczy się reszty osprzętu. Nie wyobrażam sobie za to pracy bez porządnych imadeł. Niestety cena takowych jest kosmiczna, więc tutaj narzekać jak najbardziej można ;) Ale naostrzyć nart, dobrze, bez imadeł się nie da. Nasmarować narty tworząc prowizoryczne imadła z krzeseł się da, nieraz na wyjezdzie taką opcję musiałem zastosować :) Nie mam doświadczenia z pracy "zamiennikami" bo po prostu bym się bał tego używać, tak więc o ich skuteczności się nie wypowiadam. Z "zamiennikami" miałem jedynie styczność, kiedy nasi klienci przynosili swoje narty po swoim serwisie owymi "zamiennikami". Były narty naostrzone na 90 i więcej stopni (w zamyśle miały być 87), porysowane ślizgi od domowej roboty kątownika (poszarpane aluminium stykające się ze ślizgiem - źle przycięte). Rekordzista nawet naostrzył sobie narty szlifierką kątową :-) Oczywiście nie znam zdolności manualnych tych osób w posługiwaniu się takim sprzętem więc możliwe że tutaj zawinił w głównej mierze człowiek. Powyższe przykłady nie zdarzyły się u nas raz i wiem że są to głównie przyczyny stosowania różnych zamienników (po rozmowie z niedoszłymi serwismenami ;)). Nikogo nie będę przekonywać do własnych racji, ale jak już na wstępie napisałem, lepiej zainwestować w sprzęt który został do tego stworzony. Kosztuje to więcej, ale naprawdę, dla amatora jest to wydatek na lata. Często też się zdarza, że przychodzą do nas do serwisu osoby które kupują taki osprzęt "na spółę" dzięki czemu koszta się rozkładają. Jeśli ktoś używa zamienników i mu z tym dobrze, ma sporą frajdę z jazdy na nartach, to niech tak będzie. Liczy się fun :-) Dbajmy o sprzęt i byle do zimy! Peace!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...