Skocz do zawartości

MajorSki

Members
  • Liczba zawartości

    427
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

MajorSki's Achievements

Rising Star

Rising Star (9/14)

  • First Post
  • Collaborator
  • Conversation Starter
  • Week One Done
  • One Month Later

Recent Badges

1

Reputacja

  1. Nie pamietam kiedy ostatnio Kasprowy wystartowal w grudniu. Gasienicowa najczesciej 2tydzien stycznia, a Goryczkowa koniec stycznia.Wysłane z mojego LG-H850 przy użyciu Tapatalka
  2. Hej   W tamtym roku też stałem przed podobnym problemem. A wyjazd w Alpy zbliżał się nieubłaganie . Założenia były bardziej skiturowe: - bardzo lekki (nie więcej niż 300-350g) - bardzo dobrze oddychający - chroniący od wiatru - bez ociepliny - kaptur na kask i pod kask   Przeglądałem Arcteryx, Marmot, Dynafit, Saleta, Black Diamond i w końcu po kilku zagranicznych opiniach z netu i jednej opinii wspinaczkowej wybrałem BD Alpine Start Hoody. Nie twierdzę, że jest to najlepszy SS szczególnie do narciarstwa, ale jestem z niego bardzo zadowolony, super sprawdza się na skiturach, turystyce i wspinaczce latem/jesień. Bardzo dobrze oddycha pomimo braku wentylacji, jest lekko przewiewny (to jest kosztem oddychalności), bardzo lekki 250g, kaptur ze ściągaczem więc pasuje pod kask i na kask. Ogólnie to jest kilka ciekawych opcji u Arcteryxa Gamma i Epsilon, Marmot, Black Diamond, Dynafit i Salewa. Osobiście nie lubie ociepliny w SS, ponieważ jak jest mi chłodniej to zawsze mogę ubrać pod SS polarstretch. Ciekawą opcją jest SS Dare2B o którym pisze Wiesiek. Olej membrany w SS, a jeżeli jednak zastanawiasz się nad taką opcją to pomyśl o NeoShellu podobno kapitalnie oddycha jak na membranę.   Pozdrawiam Tomek  
  3. 1. Jak mam podejść 30min, a świeci słońce to nie chce mi się wyciągać okularów. 2. Jak wieje wiatr - mam delikatne oczy, które szybko łzawią 3. Jak sypie śnieg, szczególnie mokry (jak już wspomniałeś )
  4. JK o ile mówimy o spokojnym podejściu to rozumiem, że nie parują. Ale nie wierze w mocniejsze podejście lub wyższa temperaturę i nie parujące gogle. Tak samo jak nie wierzę w oddychający goretex
  5. Stałem ostatnio przed podobnym problemem - wymiana gogli. Po dłuższym przeszukaniu netu i krótkich testach na Chopoku zdecydowałem się na Julbo Aerospace z szybką Zebra Light. Gogle ostatnio testowałem na skiturach w Tatrach Słowackich (Dolina Mięguszowiecka) i na tygodniowym wyjeździe skiturowym w Alpy. Na szybkę Zebra Light zdecydowałem się, ze względu na wykonanie w technologii NXT + fotochrom od 16-80%, oraz pozytywne opinie na zagranicznych serwisach związanych z backcountry. Dodatkowo model Aerospace posiada uchylną szybkę, dzięki czemu gogle nie parują i świetnie wentylują na krótkich podejściach. Nie porównywałem ich do żadnych gogli Smith lub Oakley, więc nie mogę się wypowiedzieć, natomiast do starych Uvexów czy Brend ciężko porównywać... inna klasa . Fotochrom działa płynnie i bardzo szybko, na środku posiada delikatną brązową barwę, na zewnątrz neutralną. Jeżeli ktoś myśli, że gogle sprawią, że będzie widział idealnie we mgle 10-20m to się może zdziwić aż takich cudów nie ma   Plusy: - świetna szybka fotochrom 16-80% - dobra jakość optyczna - uchylna szybka (idealna dla skiturowców) - pasek z silikonem świetnie siedzi na kasku   Minusy: - zatrzask ciężko operuje się w grubych rękawicach - w Alpach zgubiłem już daszek dołączony do zestawu - cena od 500-800zł za model Aerospace, ok 300-500zł inne modele z szybką Zebra Light Jak ktoś jest zainteresowany to mogę wrzucić przykładowe zdjęcia z "testów".   Pozdrawiam Tomek
  6. Dzień 4 - Wołowa Kotlinka (Wołowy Grzbiet i Wołowcowa Przełęcz) No cóż i tym o to sposobem docieramy do ostatniego dnia naszej fantastycznej 4dniówki :-). Trzeba przyznać, że mieliśmy na prawdę niezłego farta, że trzy poprzednie dni były z tak kapitalną pogodą i prawie cały czas była lampa. Ostatniego dnia znowu wychodzimy ok 9 ze schroniska, ale tego ranka jakieś takie pustki. Standardowo robimy check detektorów, oczywiście wcześniej przy pakowaniu sprawdzaliśmy jeszcze funkcję Check Group i problemy z ustawieniem jej na detektorach Kamila i Wieśka. Tym sposobem wychodząc z schroniska wszyscy już mieli ustawione detektory na nadawanie, ja ustawiłem się parę metrów z przodu, przełączyłem detektor na check group, wystawiłem rękę do przodu i pokazałem chłopakom, że mogą kolejno przechodzić. Najpierw Kamil, beep... beep detektor zaczął pokazywać coraz mniejsza wartość, aż Kamil zbliżył się na 1,1m. Drugi Wiesiek, beep... beep detektor coraz bliżej, wartości lecą w dół i znowu na ok 1,2m. Ostatni Mariusz pro forma, ale nie ma beep... beep, chociaż stoi obok mnie, zerkam na mój detektor i myślę sobie, że może mi się już funkcja check group wyłączyła , Mariusz potwierdza, że przełączał detektor na nadawanie. Ale u mnie funkcja check group dalej włączona, więc Mariusz jeszcze raz wyłącza detektor i włącza, dioda u niego mignęła, a u mnie pojawia się beep... beep i wartość 1,2m - jest! Tym o to sposobem jeden nieaktywny detektor został wyłapany. Celowo się rozpisuje niby o tak błahej sprawie, aby uczulić i zwrócić uwagę. To tylko sprzęt elektroniczny i nie można pomijać żadnego etapu, nawet jeżeli wydaje nam się to  nudne i że przecież każdy o sobie pamięta :-) Ruszamy szlakiem jak na Rysy, aż do Żabego Plesa, śnieg ze ścieżki w lesie został w nocy wywiany do gołego lodu lub trawy, co włącza pierwsza lampkę ostrzegawczą :-) Wiatr w lesie nie jest bardzo mocny, jedynie przeszkadzają porywy. Dodatkowo delikatnie sypie, ale to co leci z nieba to delikatne twarde zlodowaciałe kulki. Widać, że padający śnieg jest przewiany, więc pojawia się potwierdzenie tego co wcześniej zauważyliśmy. Dochodzimy do najstromszego fragmentu z podejścia doliną. Tutaj również widać, że śnieg jest mocno wywiany, zakładamy harszle i powoli zakosami pniemy się do góry. Podmuchy wiatru wzmagają się, w pewnym momencie wieje tak mocno, że zatrzymuje się i zapieram na kijkach. Mariusz, który był przede mną z 15-20m niknie mi z oczu, po kilkunastu sekundach pojawia się jego postać. Łapię szybko za aparat i pstrykam fotkę.. Po około 1,5h docieramy do stawów. Szlak na Rysy... pusto, ale grupa ok 5os, Słowaków idzie na próg Wołowej kotlinki. Zastanawiamy się czy podejść od tej strony co oni, czy uderzyć bardziej z prawej, więc kawałek podchodzimy w stronę stawów, ale ostatecznie odbijamy tak jak oni. Wiatr co jakiś czas mocniej wieje, a zmrożony śnieg kłuje po twarzy niczym akupunktura. Podchodzimy jeszcze kawałek, Słowacy robią postój na ok 1950m, wygląda tak jakby się szykowali do zjazdu i rezygnowali z wycieczki. Podchodzimy bliżej i jest dylemat czy iść z lewej czy z prawej... tutaj i tutaj stromo (ok 35-38st). Mariusz decyduje się wrócić do schroniska i poczekać na nas. Ja idę w prawo robiąc dłuższy trawers dochodzę prawie na przełączkę/grzędę, zatrzymując się na wypłaszczeniu przy kamieniu. Mówię chłopakom, żeby uważali przy trawersie bo jest trochę nawianego śniegu, niby nie dużo, ale lepiej przejść ten fragment pojedynczo. W tym momencie grupa Słowaków, przytracza narty i ruszają jeden za drugim gęsiego stokiem do góry, bez odstępów! Niby stoję przy kamieniu, ale teren nade mną jest jeszcze stromy tz. wypłaszacza się (strefa naprężeń), a to wcale nie oznacza super bezpiecznego miejsca. Więc podchodzę jeszcze jednym krótkim zakosem do góry na grzędę i stamtąd obserwuję Kamila i Wieśka. Wiatr w porywach staje się coraz mocniejszy, dociera do mnie Kamil i rozmawiamy o swoich spostrzeżeniach. Wiatr z kierunku N i NE powoduje, że w tych warunkach powinniśmy odpuścić sobie Wołowy Grzbiet, więc proponuje podejść wyżej, aby przejść próg kotlinki i zobaczyć jak wyglądają warunki w stronę Wołowcowej Przełęczy. Zostaje nam jeszcze mozolne robienie zakosów na grzędzie, co nie jest łatwym zadaniem, bo sporo skał, śnieg jest albo wywiany, albo nawiany niezwiązany więc warstwa 10-20cm się obsypuje. W końcu powoli docieramy do Wołowej Kotlinki, gdzie rzucają się nam w oczy nasze dwa cele, Wołowcowa Przełęcz, która jeszcze jest całkiem dobrze widoczna i Wołowy Grzbiet, gdzie wystają tylko dolne skały (nie widać przełączek) Jeszcze raz rozmawiamy z Kamilem o warunkach i ustalamy, że definitywnie odpuszczamy Wołowy Grzbiet, ale spróbujemy podejść na Wołowcową Przełęcz bo jak coś to tam raczej będzie wywiane. Jednak czekając na Wieśka, który ma problem z fokami, wiatr coraz bardziej zmaga się na sile, momentami trzeba kucnąć więc w porywach będzie max 70-80km/h (przy okazji mam małą przygodę z uciekającym kaskiem, muszę za nim biec na nartach z fokami i harszlami bez kijków :-P, ale na szczęście zlatuje do Wołowej Kotlinki kilkadziesiąt metrów niżej, a nie przez próg do Żabiego Plesa). Po chwili dociera Wieśiek, przedstawiamy mu plan, ale w tym momencie Wołowcowa Przełęcz niknie nam w chmurach i spada widoczność. Chmury z każdą minutą obniżają wysokość wpływając do doliny, a wiatr jeszcze mocniej wieje. Przy każdym szkwale przytrzymujemy swoje rzeczy. Spoglądamy na nasz cel, którego nie widać, potem na siebie i pada decyzja, że odpuszczamy. Znowu trzeba schować swoje męskie ego i dumę :-), 3dni lampy, ale góry musiały się przypomnieć... kto tutaj jest tylko gościem, a kto gospodarzem. Szybki przepak i zjeżdżamy... byleby tylko przestało wiać. Podjeżdżamy na skraj progu i ustalamy że zjeżdżamy pojedynczo, bardziej z prawej strony, aby nie jechać przy skałach Wiesiek na koniec spogląda na linię zjazdu, cóż spodziewaliśmy się więcej szreni, lub sprasowanego śniego... a tutaj zjazd był całkiem przyjemny, chociaż bardzo czujny bo w kilku miejscach jednak nawiane. Dalej szukamy zjazdów między kosówkami, aby nie wracać bo betonowych śladach podejścia. I o dziwo udaje się znaleźć wśród kosówek i mikrożlebików trochę nawianego śniegu, który jest bardzo przyjemny Docieramy do schroniska, przepak do plecaków szybki obiad i powoli żegnamy się z wspaniałą Doliną Mięguszowiecką. Tym razem chcemy sprawdzić zjazd asfaltem więc wracamy niebieskim szlakiem Udało się zjechać ok 4,5km :-) I jak "prawdziwi freerajderzy" kolejne 1,5km wracamy tak jak to "u nas" się śmiga... czyli z buta :-) Mapa trasy: https://www.endomond...outes/695849463 To koniec tej wspaniałej dla nas przygody. Mam nadzieję, że tak jak ja kiedyś znajdywałem inspirację czytając cudze relacje, które spowodowały u mnie obranie właśnie takiej "drogi narciarskiej". To, być może ta relacja spowoduje, że ktoś... kiedyś... powie, że chcę coś podobnego przeżyć. I jeżeli Ty jesteś tą osobą, ale z jakiegoś powodu się wahasz... to jedyne co mogę Ci napisać to Just do it! :-) Dziękuję również chłopakom, Kamilowi, Wieśkowi i Mariuszowi za świetne towarzystwo i wspólnie spędzony czas :-) Pozdrawiam :-) Tomek
  7. Jeżeli zjechałeś z Kopy to zjedziesz z Koziego , a zjazd z Koziego uważam za jeden z przyjemniejszych i fajniejszych zjazdów w Tatrach Polskich. Długi i ogólnie bez większego stresu, tam można poczuć frajdę ze zjazdu   Tutaj masz krótką relację z poprzedniego sezonu   http://www.skiforum....e-4#entry514746
  8. Gratuluje! całego sezonu narciarskiego, bo wygląda świetnie! No i podjęcia decyzji o skiturach w Tatrach , Kondratowa jest idealnym drugim celem, zaraz po Kasprowym . Dlatego gratuluje pierwszego S1+ . Co do obtartych nóg, to niestety oznaka albo niedopasowanych butów, albo za dużych butów (stawiam na to drugie ), jednak podstawa to posiadać swoje idealnie dobrane buty . Powodzenia w realizowaniu kolejnych celów skiturowych lub freetourowych
  9. Dzień 3 - Wysoka przez Siarkańską przełęcz & Wschodnie Żelazne Wrota Trzeciego dnia bijemy rekord wyzbierania się, tym razem ruszamy o 9:00 z planem zdobycia Wysokiej (a dokładniej to przełączki pod Wysoką), oczywiście po uprzednim zrobieniem checka detektorów. Kamil z Wieśkiem przy okazji dowiadują się, że nie mogą uruchomić w detektorze Check Group. Ruszamy czerwonym szlakiem w stronę Osterwy, ale za mostkiem odbijamy w lewo w kosówkę. Po około 45 docieramy na próg doliny, gdzie jest ciut stromsze podejście, ale oczywiście spokojnie na fokach dajemy radę, jednak jest dosyć twardo. I tak odsłania nam się Dolina Złomisk, pierwsze co to rzucają się dwa ciekawe rejony. Pierwszy to Wschodni Szczyt nad Żelaznymi Wrotami z dwoma przełęczami/szczerbinami po lewej łatwiejszy Wschodnie Żelazne Wrota, po prawej trudniejsza Złomiskowa szczerbina. Drugi rejon to Żłobisty Szczyt 2426m z dwoma zjazdami trudniejszy z Niżnej Żłobistej Ławki, oraz łatwiejszy na prawo z Niżnej Żłobistej Szczerbiny, ten zjazd można pociągnąć w prawo w stronę Ladovej kotlinki z tego może wyjść całkiem przyjemny zjazd :-) My odbijamy w lewo w stronę Siarkańskiej Przełęczy, o dziwo wszyscy skiturowcy (a jest ich dzisiaj chyba z 20-30 osó, odpinają narty przed przełęczą i ostatnie metry pokonują z buta. Wiesiek ciśnie w prawo i zakłada ślad na przełęcz :-), z niej od razu ciśniemy wyżej w stronę Centralnego Żlebu opadającego z przełączki na Wysokiej. Po chwili docieramy pod skały na wysokości ok 2340m, gdzie trzeba się już wtrawersować w żleb. W tym miejscu Kamil i Mariusz decydują, że nie idą dalej. Wiesiek ze względu na problemy z fokami odpina je trochę wcześniej i mówi, że nie idzie dalej z nartami. Jak się później okazało chciał iść z nartami przytroczonymi do plecaka czego nie usłyszałem, sam nie chcę cisnąć chociaż być na przełączce w taką pogodę... pewnie wrażenia nie zapomniane . Chociaż z 30 osób, które doszły na Siarkańską, wszyscy narciarze zawrócili, tylko jakaś grupa 4os ze sprzętem wspinaczkowym poszła wyżej, może coś było na rzeczy . Chłopaki robią powolną przepinkę, a ja zostawiam sprzęt i wchodzę w żleb po śladach zobaczyć jak wygląda podejście i zjazd, w końcu będę musiał tutaj wrócić :-). Żleb jest niesamowity! góra ma co prawda 45st i trochę wąsko, ale żleb czym niżej tym się rozszerza i wypłaszcza - w miejscu w którym stałem było ok 39-40st. Góra wygląda tak: Teoretycznie do naszego miejsca mamy tylko 200m deniwelacji, ale jak się pociągnie dalej do Draciej dolinki to wychodzi ok 550m zjazdu Chłopaki kończą robić przepinkę, a ja wracam do nich. Przepinka przy takim nachyleniu nie jest wcale łatwym zadaniem Zjeżdżamy do Siarkańskiej przełęczy, a z niej już pojedynczo do "Safe Pointa". Zjazd niby ma w górze 40st, ale jest to bardzo krótki fragment, a śnieg jest rewelacyjny, lekko odpuszczony. Zjazd z Siarkańskiej przełęczy to ok 300m deniwelacji z ok 2223m na 1920m. Pogoda lampa! więc trzeba zrobić małą przerwę i założyć base camp! :-) Szybka decyzja w taką pogodę nie wracamy do schroniska! trzeba wykorzystać na maksa :-) Ruszamy więc na Wschodnie Żelazne Wrota, gdy nagle całe podejście znika w chmurach (skąd one się nagle wzięły?) Raz się pojawia nasz cel, raz znika i tak w kółko, ale po ok 30min docieramy do Żelaznej kotlinki i spoglądamy na naszą przełęcz Oglądam się jeszcze za siebie, ponieważ z tego miejsca ładnie widać Tępą oraz Lucne Sedlo... zjazd wygląda imponująco :-) Teraz pozostaje nam podejść kawałek pod ściany i wtrawersować się w żleb, a potem mozolne robienie zakosów. Na szczęście Kamil zakłada świetnie ślady, więc idzie się bardzo przyjemnie chociaż jest coraz stromiej. Po około 45min docieramy na przełęcz widoki kapitalne! Zerkamy na stronę Kaczej doliny oraz Gerlach! :-) Szybka przepinka i zjazd, najpierw Wiesiek, potem Kamil, po chwili rusza Mariusz. Gdy ja kończę przepinkę i rozpoczynam zjazd Wiesiek i Kamil są na dole, nagle turbo-chmura :-) leci z zawrotną prędkością do góry żlebem, wygląda to niesamowicie! Pstrykam fotkę póki jeszcze widzę Mariusza Z Żelaznej kotlinki zjeżdżamy na Ladove pleso, po drodze szok! Było tutaj kilkanaście osób i wszyscy trawersowali, a my zakładamy swój ślad nad staw :-) Robimy znowu postój w naszym Base Camp :-). Wiesiek i Kamil decydują się jeszcze podejść na małą grzędę Nikną za przełamaniem terenu, a w tym momencie pojawia się spektakl chmur :-) Po 40min zjeżdżają :-) I ciśniemy w dół Doliną Złomisk, tym razem nie drogą podejścia tylko za śladem wzdłuż potoku (z krótkim jego przejściem w poprzek). O dziwo udaje się dojechać do schroniska bez odpinania nart :-) Całość wychodzi 11,5km, około 1250mH i 8h tury z przerwami. Tego dnia od razu uderzamy do knajpy, nawodnienie jest najważniejsze :-) i należy się każdemu :-) Mapa trasy https://www.endomond...outes/693958033 Pozdrawiam Tomek
  10. Dzień 2 - Rysy Tego dnia wyruszamy trochę wcześniej, jest może 9:15 , ale jak to powiedzieli nam Słowacy na grani, kto się rano opierdzielał ma ładną pogodę :-D. Oczywiście robimy check detektorów tym razem już w jedną stronę i ruszamy tym samym szlakiem co wczoraj, aż do rozwidlenia na Żabie Pleso. Szlak przetarty, ale pogoda na razie średnia, chmury, lekki wiatr i delikatnie prószy śnieg. Po ok 70min docieramy nad Żabie Pleso, spoglądamy na próg kotlinki pod Wagą. Oglądamy grupę osób, która zaczyna się wspinać wzdłuż rozwieszonej poręczówki Trasa wiedzie najpierw stokiem o nachyleniu ok 40st, a później pochylonym i podciętym skałami trawersem. Widać go na zdjęciu powyżej, jest to miejsce tak jakbyśmy poszli na wprost, a potem tym śnieżnym trawersem w prawo. Jest dużo śniegu, więc raczej mało kto korzysta w poręczówki. Ale od czasu do czasu mocniej wieje. Przy okazji widzimy pierwsze osoby zjeżdżające na nartach. Wygląda to tak że 60% osób ściąga narty na tym podciętym trawersie, 30% zsuwa się robiąc ześlizg boczny ewentualnie wykona 3-4 skręty, a tylko 10% osób rzeczywiście tam zjeżdża wykonując skręty/obskoki itp. Po przejściu progu dolinki, zapinamy narty i na fokach zmierzamy do schroniska. W Chacie pod Rysami robimy ok 1h przerwę, zjadamy dosyć sporą i pożywną poljevkę, oraz magiczny pakunek od Wiesia (nie wiadomo co on tam dosypał, ale wcina się jak orzeszki przy seansie filmowym ). Schronisko ma swój specyficzny klimat, z wyglądu może nie jest piękne, ale w środku jest przyjemnie. Niestety nie dla wegetarian Dyskutujemy co dalej, ponieważ jak na razie jest słaba widoczność (nie widać przełęczy Wagi), wiatr lekko nawiał śnieg i go sprasował (możliwość deski), jest 2 lawinowa. Po godzinnej przerwie okazuje się, że chmury się rozchodzą, na przełęczy świeci słońce i walą tam tłumy, na zboczu podchodzi kilkadziesiąt osób... No i zadziałała trochę psychologia tłumu jak te owieczki pobiegliśmy do góry, co nie zmienia faktu, że bacznie obserwowaliśmy wszystko dookoła może nawet trochę nad wrażliwie, a zakosy robiliśmy w odstępach 15-20m. Z przełęczy spoglądamy na Wysoką, oraz w stronę Rysów, pogoda się robi coraz ładniejsza! :-) decyzja idziemy dalej! Aż po chwili docieramy do skidepozytu, gdzie zostawiamy narty, bierzemy czekan ubieramy kaski i ruszamy dalej granią. Po ok 100m docieramy na słowacki wierzchołek czyli główny 2503m, z niego przechodzimy na polski 2499m Wracamy się na słowacki, aby Wiesiek mógł nam zrobić fotkę i vice versa :-) Chmury rozchodzą się już praktycznie całkowicie, chociaż jedna delikatnie czepia się Wysokiej, wygląda to pięknie! Zresztą Wysoka jest taka majestatyczna, ma swój klimat robi wrażenie! ... no dobra musi być z nią samojeb... yyyy selfie :-) I tym o to "wspaniałym", zdjęciem kończymy przygodę z Rysami (na żywo) i Wysoką (w oddali), zapinamy narty i sru w dół. Na początku twardo, nawiany twardy śnieg, czasami łapie delikatnie krawędzie. Dojeżdżamy do Wagi... i tutaj zaczyna się poezja! śnieg delikatnie odpuszczony! każdy zakłada swój ślad, krzyczymy jak dzieci juuuhuuu, łaaaaał, jupiii, normalnie jakby dać dzieciom zabawki :-). Dojeżdżamy do schroniska i się smiejemy :-) ruszamy niżej przez kotlinkę pod Wagą szukając dalej lekko nawianego lub odpuszczonego śniegu, banan na buzi :-). Aż docieramy bliżej progu dolinki i lin poręczowych. Tutaj jest twardo... ześlizgujemy się niżej, ja staram się ominąć liny zjazdem przez delikatny próg na wprost. Skały dałoby się chyba ominąć, ale musiałbym zeskoczyć na krechę (poniżej stok ok 15-20m i podcięty próg skalny), albo delikatnie się zsunąć przez wystające trawy (obawa, że krawędź na nich nie będzie dobrze trzymała). Decyduje się schodkować na nartach do góry i jechać wzdłuż lin tak jak wszyscy. No cóż każdy w tym miejscu robi to jak potrafi najlepiej, statystyki przytoczyłem wyżej, mi udaje się zrobić z 3-4 obskoki, a przez cały trawers robię ześlizg boczny do momentu minięcia podcietych skał. Przejeżdżam pod poręczówką i śmigam już po normalnym stoku trawersem do miejsca gdzie śnieg jest przyjemniejszy i mogę założyć własny ślad. Potem jeszcze kilka przyjemnych zjazdów z Żabiego Plesa w dół do szlaku i znowu meldujemy się w schronisku. Tradycyjnie trzeba coś zjeść i "uzupełnić płyny" :-), żeby się nie odwodnić Łącznie wyszło 11,5km ok. 1300mH i 7,5h z przerwami. Mapa trasy: https://www.endomond...outes/692892428
  11. Dzień 0 - Hotel nad Popradzkim Jeziorem W czwartek chłopaki zgarniają mnie po drodze i lecimy do Szczyrbskiego Jeziora, by wyruszyć na skitury w Dolinie Mięguszowieckiej. Zostawiamy auto na centralnym parkingu, przeszpejamy się, narty na plecy i maszerujemy :-). Narty udaje się założyć na odbiciu szlaku czerwonego do lasu, startujemy ok 16. Po drodze oglądamy ośrodek narciarskim w Szyrbskim, by po chwili odbić na szlak zielony. Niestety tutaj dużo przepinek, ale cały czas na fokach :-). Tak po ok 1h 30min na spokojnie docieramy do Hotelu nad Popradzkim Jeziorem. Hotel, jak hotel... ogromny pełen standard z wc, prysznicami i restauracją... trochę klimatu brak, ale jest przyjemnie dzięki miłemu towarzystwu :-). Tego dnia odbywamy, krótką turę do restauracji, aby się nawodnić i coś zjeść :-). Na wieczór, krótkie omówienie co jutro planujemy, oraz sprawdzenie warunków, prognozy, stopnia lawinowego itp. Mapa trasy: https://www.endomond...outes/692319458 Dzień 1 - Koprowy Wierch cz. 1 Startujemy dosyć późno bo dopiero ok 9:30 :-), robimy check'a detektorów w dwie strony i odbijamy w prawo z drogi asfaltowej na niebieski szlak. Dolina wyśnieżona ładnie, ale cały czas górka, dół :-) Docieramy na podejście do progu kotliny hińczowej, widzimy kilka osób podchodzących stromszym żlebem na wprost, ale my decydujemy się na podejście z lewej strony od Szataniej dolinki. Jest dosyć twardo, niestety szreń :/ dlatego zakładamy harszle i mozolnie, ostrożnie do góry. Na podejściu mijamy grupę Słowaków, którzy chyba mają ćwiczenie z turystyki zimowej. Docieramy do hińczowej kotlinki gdzie na chwilę zatrzymujemy się i podziwiamy Hińczowy Staw oraz Mięgusze z drugiej strony. Zerkamy również na podejście w stronę naszego celu czyli Koprowego Wierchu. Sporo osób jest już powyżej Wyżniej Koprowej Przełęczy, ślad założony, więc Wiesiek i Kamil ruszają przodem Parę stromych zakosów i również meldujemy się na przełęczy. Na podejściu mierzymy nachylenie i wychodzi, że z prawej strony mieści się w przedziale 40-43st, z lewej 35-38st. Z przełęczy ruszamy wzdłuż grani, szerokim stokiem bardzo ładnie wyśnieżonym. Oj coś czuje, że tutaj będzie jazda! Po drodze mijamy kilka stromszych żlebów opadających z Koprowego w stronę Hińczowego stawu. Są to trudniejsze zjazdy o nachyleniu 45st, które opisuje Miro Peto i wycenia na S3/E2. Po ok 4h (z drobnymi przerwami), docieramy spokojnym tempem na szczyt Koprowego, jest pięknie! lampa :-) Dłuższą chwilę podziwiamy widoki, m.in na Polską stronę. Ładnie widać całą Orlą Perć, oraz cały masyw Koziego Wierchu - jeżeli ktoś chce to może obczaić sobie linie zjazdu, bo można jechać szerokim żlebem, albo na prawo od niego przez Kozie Perci (jest to dosyć łatwy zjazd do 40st) Oglądamy również nasz jutrzejszy cel, czyli Rysy. Z tej strony ładnie widać żleb "rysę", którą podchodzi się i zjeżdża od Polskiej strony (połowa w słońcu, połowa w cieniu). Zerkamy również na Hińczową kotlinkę, oraz Dolinę Mięguszowiecką. Przy okazji ładnie widać nawisy z Koprowego na stronę Hińczowej :-) Ciężko nam się zdecydować ruszyć w dół bo jest tak pięknie!, ale powoli robimy przepinkę i ruszamy. Śnieg trochę miękki, trochę twardy, przewiany. Docieramy do pola śnieżnego, które opada z Koprowego w stronę Wyżniej Koprowej Przełęczy i tam jest jazda! śnieg delikatnie odpuszczony można puścić się w dół i nabrać prędkości :-). Z Wyżniej Koprowej Przełęczy zjeżdżamy stokiem podejściowym, jest twardo, sporo sypie się kalafiorów spod nart. Każdy szuka swojego miejsca :-) Dojeżdżam do Wieśka i patrzymy jak zjeżdża Mariusz. Twardy śnieg leci w naszą stronę, gdy rozpędzony Mariusz mija nas z boku. Poniżej nas wpada na twardą płytę, która się załamuje, jego przody nurkują i zalicza glebę :-) Po chwili dociera do nas Kamil i ruszamy niżej Docieramy do progu Szataniej dolinki i decydujemy się nią zjechać, aby nie tracić czasu na podejście z nartami A później dosyć ostrożnie szlakiem między kosówką wzdłuż doliny do schroniska. Gdzie docieramy ok. godziny 15, po 5,5h tury, 10,5km i ok 900mH. Niby nie dużo, ale to pierwszy dzień rozruchowy . Więc ponownie trzeba się nawodnić i coś zjeść :-) Mapa trasy: https://www.endomond...outes/692322456 Pozdrawiam Tomek
  12. Pełna relacja w osobnym temacie:   Dzień 1 - Koprowy Wierch     Dzień 2 - Rysy 2503m Dzień 3 - Siarkańska Przełęcz 2223m i Wschodnie Żelazne Wrota 2255m Dzień 4 - Wołowa kotlinka (Volia kotlinka) ok. 2120m  
  13. Dawno tutaj nic nie pisałem pomimo kilku odbytych tur Dzisiaj mała zapowiedź wspaniałej wysokogórskiej skitury, gdzie? to już w osobnym wątku, który założę jutro jak się trochę ogarnę, ale może ktoś rozpozna po kilku fotkach Powiem tylko tyle, że była to fantastyczna czterodniówka, w świetnym towarzystwie . Skład? można rozpoznać na pierwszej fotce Trochę pochodziliśmy   Kilka szczytów zaliczonych   Rzuciliśmy okiem "za granicę"   Były biwaki     Piękne widoki       Strome żleby   I kilka całkiem fajnych zjazdów       Więcej wkrótce...   Pozdrawiam Tomek
  14. Będę w terminie 11-14 marca. Jak ktoś jest chętny pojeździć po trasach lub po żlebach to zapraszam
  15. Domyślałem się, że Dominik, ale nie znalazłem nigdzie oficjalnego info Kupiłeś i testowałeś już?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...