Skocz do zawartości

Prośba o ocenę jazdy, zalecenie ćwiczeń.


KrzysiekK

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

46 lat, praca siedząca, 98kg, 182cm wzrost, narty z filmu SALOMON X-MAX X7 Ti, chyba 168cm.

Jeżdżę 4 rok. Dość często, średnio 2x w tygodniu w sezonie.

Myślałem, że jest lepiej ale źle to widzę.

Stok - nowy , bieszczad.ski koło leska. 

Ja w czerwonej kurtce z poprzedniej epoki 😄

Syn czasem tam też widoczny - niebieskie spodnie, kurtka limonka. 

Proszę o uwagi, i przede wszystkim podanie jakichś złotych ćwiczeń, o ile takie istnieją w moim przypadku.

Thx.

Film: https://www.youtube.com/watch?v=pbscI5INvxw&ab_channel=KrzysztofKr

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, KrzysiekK napisał:

Witam,

46 lat, praca siedząca, 98kg, 182cm wzrost, narty z filmu SALOMON X-MAX X7 Ti, chyba 168cm.

Jeżdżę 4 rok. Dość często, średnio 2x w tygodniu w sezonie.

Myślałem, że jest lepiej ale źle to widzę.

Stok - nowy , bieszczad.ski koło leska. 

Ja w czerwonej kurtce z poprzedniej epoki 😄

Syn czasem tam też widoczny - niebieskie spodnie, kurtka limonka. 

Proszę o uwagi, i przede wszystkim podanie jakichś złotych ćwiczeń, o ile takie istnieją w moim przypadku.

Thx.

Film: https://www.youtube.com/watch?v=pbscI5INvxw&ab_channel=KrzysztofKr

 

 

Jakie masz buty rocznik/flex?

Wg mnie tutaj trzeba instruktora. Najlepiej tego samego. Na dobre kilka sesji na stoku.

Poza tym praca siedząca to nie jest tłumaczenie. Trzeba się ruszać, nawet kosztem wolnego czasu. To potem procentuje na nartach.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, grimson napisał:

Jakie masz buty rocznik/flex?

Wg mnie tutaj trzeba instruktora. Najlepiej tego samego. Na dobre kilka sesji na stoku.

Poza tym praca siedząca to nie jest tłumaczenie. Trzeba się ruszać, nawet kosztem wolnego czasu. To potem procentuje na nartach.

 

Salomon x max 120 stare

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, KrzysiekK napisał:

Witam,

46 lat, praca siedząca, 98kg, 182cm wzrost, narty z filmu SALOMON X-MAX X7 Ti, chyba 168cm.

Jeżdżę 4 rok. Dość często, średnio 2x w tygodniu w sezonie.

Myślałem, że jest lepiej ale źle to widzę.

Stok - nowy , bieszczad.ski koło leska. 

Ja w czerwonej kurtce z poprzedniej epoki 😄

Syn czasem tam też widoczny - niebieskie spodnie, kurtka limonka. 

Proszę o uwagi, i przede wszystkim podanie jakichś złotych ćwiczeń, o ile takie istnieją w moim przypadku.

Thx.

Film: https://www.youtube.com/watch?v=pbscI5INvxw&ab_channel=KrzysztofKr

 

 

Ktoś mi napisał na YT, że dobry śmig w Koninkach, na nartach SL Voekla. Teraz wiem kto. Byłem szybszy w nogach, to fakt.  Ale lepiej jeżdżę teraz, mimo, że te nogi są wolniejsze. Ale co do Twojego filmu ? 

Nie ma się co martwić. Jak też jak patrzę na swoje filmy, to też mówię do siebie. Cholera! Wydawało się, że jak jechałem, to na granicy swoich możliwość(częstość skrętów, szybkość) i co ja widzę. Widzę, ponieważ widzę małolatów na tyczkach na Mosornym. To jest punkt odniesienia. Na tym stoku. Ale zaraz człowieku ? Ty jesteś ich "dziadek".  Jak u nich to będzie dalej, to zagadka.  Dziękuj Bogu chłopie! I częściowo samemu.

By sobie dziękować w przyszłości samemu, trzeba bez przerwy coś robić na tym stoku. I poza stokiem. Waga nie sprzyja szybkim skrętom. Ale dobrze je umieć. Czyli dynamika, aktywność. U Ciebie jest pasywność. Ostrożność w skręcie(tak mi się wydaje), gdy stok jest stromszy.  Ten stok ma miękki śnieg. Na nim nie da się uzyskać większej szybkości, nawet szusem. Są stoki szybkie, twarde, zmuldzone, odsypy, wyślizgania. Stoki wąskie(miejsca wąski i strome).

Nie ma cudownego ćwiczenia. Nie ma cudownego środka do przyspieszania postępu. Tylko próbować coraz trudniejszego terenu i mieć kogoś, co podpowie da  dobrą radę. Można i samemu sobie podpowiadać(mając swoje filmy i znajomość teorii). To też pomaga. Proces jest dłuższy.  Ale możliwy wszędzie i tańszy. Ten wiek to nie jest  przeszkoda. I może być jeszcze tyle lat na nartach...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do szkolenia to ja kompetencji nie posiadam - ale przekażę radę mojego guru - "Więcej attack". Więcej życia. Energii. Tu nie widać pracy na narcie. Skręt i ...... nic. 100% zgadzam się z Grimsonem.

P.S. mam takie same buty - dziś się urwała klamra 😞

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Kubis napisał:

Ale jare...

One są po książkowym piekarniku, temp ideal, leżą ze nie wiem że mam narciarskie na nogach.... Ale co do flekau to nie wiem... 2 lata nic innego na nogach nie miałem i nie mogę porównać. 

Że jest lipa, to ja wiem.... Że instruktora też wiem. Napiszcie moi drodzy co ćwiczyć .... 😉

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest tu trochę obytych w szkoleniu, to pewnie napiszą. Ćwiczeń raczej nie dostaniesz, bo do zmiany jest sporo, począwszy od bazy. Co jest, to obycie z prędkością i odciążenie, jazda pomiędzy ludźmi to nie jest dobry element. 

Sylwetka ogólnie sztywna, jedziesz na dolnej narcie i to jest ok. Obracasz się cały, gdy skręt powinien wychodzić od nart, one zaczynają prowadzić, narciarz potem steruje ruchem (rotacją) stóp, dociążeniem w dół, wejściem na krawędź w pewnym stopniu. A tu jest jeden blok, obrót tułowiem i jazda w trawersie na płasko  Zatem sylwetka luźniejsza, niezależna praca góry i dołu, w tym rąk. Nawet nie wiem, czy nie zacząć od łuków płużnych w celu ustawieniach sylwetki i nauczenia prowadzenia narty, pracy kijami. 

Syn jest lepiej objeżdżony, ale skręt powiedzmy klasyczny macie podobny, też obrót całym blokiem ciała. On próbuje jazdy na krawędzi, ale jedzie raczej na górnej narcie. Jemu też instruktor przydałby się do eliminacji pewnych rzeczy zanim się na amen utrwalą.

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ten film, gdzie do ustawienia na nartach wychodzi się z łuków płużnych jest ok?

Popelnilem błąd w roku gdy zacząłem... Trzeba z tego wybrnąć. Nigdy nie byłem motorycznie łatwo wyuczalnym uczniem, natomiast prace nad sobą lubię. Wybieramy się na ferie do Zakopanego. Będę starał się wrzucać filmy z własnych ćwiczeń. Jeśli koledzy pozwola licząc na pomoc. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, KrzysiekK napisał:

Witam,

46 lat, praca siedząca, 98kg, 182cm wzrost, narty z filmu SALOMON X-MAX X7 Ti, chyba 168cm.

Jeżdżę 4 rok. Dość często, średnio 2x w tygodniu w sezonie.

Myślałem, że jest lepiej ale źle to widzę.

Stok - nowy , bieszczad.ski koło leska. 

Ja w czerwonej kurtce z poprzedniej epoki 😄

Syn czasem tam też widoczny - niebieskie spodnie, kurtka limonka. 

Proszę o uwagi, i przede wszystkim podanie jakichś złotych ćwiczeń, o ile takie istnieją w moim przypadku.

Thx.

Film: https://www.youtube.com/watch?v=pbscI5INvxw&ab_channel=KrzysztofKr

 

 

Powiem Ci tak, tym razem z praktyki. Nie marnuj czasu i możliwości, które masz (2×w tygodniu być na stoku, to jest szczęście od Boga). To jakby każdy weekend na śniegu. Bierz dupę w troki i szukaj instruktora, zaoszczędzisz nerwy i wbrew pozorom kasę. Możesz szukać forumowego ale możesz i tam gdzie Ci najbliżej. Mówię Tobie - jedno zdanie, jedna wskazówka mogą otworzyć Ci całą szufladę i zobaczysz jak szybko możesz mieć bazę do produktywnego, szczęśliwego i świadomego przebywania na stoku. 

Jeszcze raz mówię nie marnuj potencjału okoliczności!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Gabrik napisał:

Aaa tylko jak jedziesz na ferie, to nie bierz gościa pierwszego z brzegu. To z reguły sztampowe podejście. Na bank z forum ktoś zna kogoś w okolicach Zakopca i może polecić.

W tym roku jeździłem z instruktorem 3 razy włącznie z kilkugodzinnym szkoleniem wyjazdowym. Ja jestem trudnym przypadkiem zatem ... Mają jazda jest też mocno zmienna, co niektórzy mogą potwierdzić nawet na forum, widząc mnie onegdaj gdy było znacznie lepiej nawet w tym sezonie. Nie wiem czy godzina, dwie dodatkowych jazd z instruktorem coś da gdy mi się zmieni stok, śnieg a jazda od razu o 180 stopni. Wydaje mi się (sic!) Że w moim przypadku tylko praca własna da efekt... Ale to tylko moje zdanie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, KrzysiekK napisał:

W tym roku jeździłem z instruktorem 3 .....Że w moim przypadku tylko praca własna da efekt... Ale to tylko moje zdanie. 

Szkolenie szkoleniu nierówne, ale jakie by ono nie było, potem przychodzi ta praca własna. Ja w zeszłym sezonie zaliczyłem takowe, które nie tyle miało uczyć samej jazdy, co uczyć pewnych elementów na zaliczenie. Za duża grupa itd, ale już sama pora i rodzaj warunków sprawiły, że było istotne. Choć na pozór mojej jazdy nie poprawiło.

Musisz wziąć instruktora, który prosto w oczy powie Ci o głównej bolączce. Potem wiadomo, że już sam będziesz nad nią pracował, ale ważne, że świadomie. Czasami jest to pozornie pierdoła, która blokuje cały łańcuch zdarzeń.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, KrzysiekK napisał:

W tym roku jeździłem z instruktorem 3 razy włącznie z kilkugodzinnym szkoleniem wyjazdowym. Ja jestem trudnym przypadkiem zatem ... Mają jazda jest też mocno zmienna, co niektórzy mogą potwierdzić nawet na forum, widząc mnie onegdaj gdy było znacznie lepiej nawet w tym sezonie. Nie wiem czy godzina, dwie dodatkowych jazd z instruktorem coś da gdy mi się zmieni stok, śnieg a jazda od razu o 180 stopni. Wydaje mi się (sic!) Że w moim przypadku tylko praca własna da efekt... Ale to tylko moje zdanie. 

Cześć

Krzychu to jest kwestia objeżdżenia w różnych warunkach, w różnych śniegach, na różnych stokach. Trzeba w jazdę wprowadzać jak najwięcej zmiennych i sobie z nimi poradzić nie myśląc specjalnie o szczegółach technicznych jazdy. Wgłębiając się w niuanse techniczne i analizę doskonałości skrętu tracimy z pola widzenia sedno czyli skuteczność. Większość rzeczy na nartach odbywa się automatycznie a automatyzmu nabierasz jeżdżąc a nie analizując. Druga sprawa to psychika, która gra w narciarstwie bardzo ważną rolę. Obaw przed nowym stokiem, innym śniegiem, nieznanym terenem, dużą ilością ludzi czy też brakiem dostatecznej widoczności (wymieniłem tylko parę elementów ale są ich dziesiątki) - więc tych obaw, nie ma tylko absolutny dureń. Każdy normalny człowiek je ma i to im więcej na nartach przeżył i widział tym one są większe bo ma większy bagaż doświadczeń. Oczywiście doświadczony narciarz ma też większy zestaw umiejętności dlatego umie te obawy okiełznać i szybko się przystosować ale jest bardziej na sygnały dotyczące ewentualnych niebezpieczeństw czuły.

To czy skręt jest poprowadzony takim czy innym torem czy jest on czysty cięty czy lekko ślizgowy nie ma żadnego znaczenia. Normalna jazda to ciągłe szukanie optymalnej techniki i optymalnych rozwiązań w danej chwili. Oczywiście jak ktoś chce i lubi to można sobie znaleźć kawałek pustego stoku i tam katować sześć czy osiem skrętów aby wyszło idealnie. Raz może wyjdzie ale czy o to chodzi???

Pozdrowienia

  • Like 4
  • Thanks 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Mitek napisał:

Cześć

Krzychu to jest kwestia objeżdżenia w różnych warunkach, w różnych śniegach, na różnych stokach. Trzeba w jazdę wprowadzać jak najwięcej zmiennych i sobie z nimi poradzić nie myśląc specjalnie o szczegółach technicznych jazdy. Wgłębiając się w niuanse techniczne i analizę doskonałości skrętu tracimy z pola widzenia sedno czyli skuteczność. Większość rzeczy na nartach odbywa się automatycznie a automatyzmu nabierasz jeżdżąc a nie analizując. Druga sprawa to psychika, która gra w narciarstwie bardzo ważną rolę. Obaw przed nowym stokiem, innym śniegiem, nieznanym terenem, dużą ilością ludzi czy też brakiem dostatecznej widoczności (wymieniłem tylko parę elementów ale są ich dziesiątki) - więc tych obaw, nie ma tylko absolutny dureń. Każdy normalny człowiek je ma i to im więcej na nartach przeżył i widział tym one są większe bo ma większy bagaż doświadczeń. Oczywiście doświadczony narciarz ma też większy zestaw umiejętności dlatego umie te obawy okiełznać i szybko się przystosować ale jest bardziej na sygnały dotyczące ewentualnych niebezpieczeństw czuły.

To czy skręt jest poprowadzony takim czy innym torem czy jest on czysty cięty czy lekko ślizgowy nie ma żadnego znaczenia. Normalna jazda to ciągłe szukanie optymalnej techniki i optymalnych rozwiązań w danej chwili. Oczywiście jak ktoś chce i lubi to można sobie znaleźć kawałek pustego stoku i tam katować sześć czy osiem skrętów aby wyszło idealnie. Raz może wyjdzie ale czy o to chodzi???

Pozdrowienia

Myślę, że Twoje doświadczenie bardzo dużo podpowiada Ci o mojej jeździe. Widzisz problem w mojej głowie i IMHO masz rację. 

Niezależnie od tego, myślę, że faktycznie te łuki płużne są dla mnie punktem wyjścia do załapania odczuć. Zobaczę co z tego wyjdzie.

Już któryś raz ktoś mi to sugerował/zalecił ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A swoją drogą skoro tyle jeździłeś z instruktorami, to jakie były ich uwagi? Co ćwiczyliście? Wychodziło? Wyleciało z głowy (nóg)? Łuki płużne to jeden ze środków do celu pokazujący zmianę obciążenia w czasie, sylwetkę, wchodzenie na krawędź i reagowanie narty i śniegu, prowadzenie skrętu, wydają się nudne i względnie szybko przechodzi się od nich to ewolucji kątowych, czy jazdy równoległej, ale pewna zasada pozostaje i warto ją wdrukować w odruchy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Chertan napisał:

A swoją drogą skoro tyle jeździłeś z instruktorami, to jakie były ich uwagi? Co ćwiczyliście? Wychodziło? Wyleciało z głowy (nóg)? Łuki płużne to jeden ze środków do celu pokazujący zmianę obciążenia w czasie, sylwetkę, wchodzenie na krawędź i reagowanie narty i śniegu, prowadzenie skrętu, wydają się nudne i względnie szybko przechodzi się od nich to ewolucji kątowych, czy jazdy równoległej, ale pewna zasada pozostaje i warto ją wdrukować w odruchy. 

Ćwiczyliśmy NW, względnie wychodziło. Potem równoległe, wyszło raz, to od razu cięte. To się niestety powtarzało. Czyli szybko do skrętów ciętych.

Jak patrzę na siebie na filmach, to cały czas widzę monoblok. Oglądając łuki płużne u demonstratorów widzę tę specyficzną pozycję, gdzie korpus jakby idzie w dół stoku a narta ( w pługu ) lub obie narty (gdy wewnętrzna dołącza do zewnętrznej) jest skierowana w kierunku jazdy. Tej pozycji nie mam i będę próbował ją znaleźć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sylwetka w dół stoku jest pochodną dostokowego ułożenia nart (stóp, czyli butów, kolan, biodra), bo w pewnym momencie jest zakrawędziowanie narty. Ale sylwetka ma być generalnie zrównoważona, z dobrym staniem na całych stopach, narta ma prowadzić skręt odpowiednio ustawiona a Ty nią będziesz sterować, ale o tym wspominałem. Fajne uwagi Mitka o pozycji: 

Jaką metodą do tego dojść to już kwestia indywidualna i tu już instruktor i stok. Bo jak widać metod jest wiele.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam chyba dobre podejście do nauki na nartach. Nauczyłem własną żonę. Miała 48 lat, gdy pierwszy raz stanęła na nartach(oficjalną żona została później). I ciągle jeszcze jeździmy od 26 lat. I nie rzuciła się mi w oczy  kobieta tak jeżdżąca w tym wieku. W Polsce, może w Zakopanem. W krajach alpejskich napewno się zdarzają częściej.  To jest samochwalstwo. Miałem też doświadczenia z innymi osobami, ale po osiągnięciu pewnego poziomu, wystarczającego na wszelkie ubite stoki do bezpiecznego ślizgania się, nie było dalszego postępu. Nie był im potrzebny, dla przyjemności, jaką niosą wyjazdy na narty.

Nieraz się zastanawiałem, co to jest dobry instruktor? A widziałem wiele przypadków, jak uczono na stoku.  Dawniej były kursy, organizowane, np w schroniskach. Kursanci dość przypadkowi dość różnie zestawieni. To problem dla instruktora.  Ten wyróżniający się, to się nudzi. Dla tego słabego, to za trudne. Itp.  Teraz jest jeszcze gorzej. Instruktorów jest masa. Rekreacji, po AWF, PZN. Jak był tylko PZN, to jeszcze był  jakiś porządek. 

Więc jak znaleść takiego instruktora ?  Sądzę, że najlepsza metoda to gość znany w jakiejś stacji. Uczący, od lat. Mający opinię solidnego, od kolejnych ludzi, którzy się z nim zetknęli.  A najgorsza to przypadkowi instruktorzy na godzinkę, czy dwie, w dużej stacji, gdzie są masy  narciarzy. Zupełnie przypadkowych.  Ludzi, którzy tu przejechali na tygodniowy urlop z nartami, raz w roku. Oni mają wymagania. Na Kotelnicy widać było czasem takie wymagania. Instruktor z grupką,  stojący na stoku. I ustawiający każdemu z grupki narty do pługu.  Grupa musi zjechać z Kotelnicy na dół. Będzie dokumentacja w smartfonach. Czy to był zły instruktor ? Wcale nie twierdzę.  Tylko życie go zmusiło do tej metody nauki.

Jest jeszcze inna możliwość, dla szczęśliwców.  Tatuś nie gorszy od instruktora. Kolega nie też od niego nie gorszy, lub też z certyfikatem.  Do dyspozycji, co chwilkę przez całe dnie, przez cały sezon.  A jak nie ma, to jeszcze zostają książki, film i instruktorzy z ekranu. Też się da. Najważniejsza jest chęć, by coś robić. Nie zniechęcać się.  Nagroda się pojawi, w postaci coraz większej frajdy z nart.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Plus80 napisał:

Mam chyba dobre podejście do nauki na nartach. Nauczyłem własną żonę. Miała 48 lat, gdy pierwszy raz stanęła na nartach(oficjalną żona została później). I ciągle jeszcze jeździmy od 26 lat. I nie rzuciła się mi w oczy  kobieta tak jeżdżąca w tym wieku. W Polsce, może w Zakopanem. W krajach alpejskich napewno się zdarzają częściej.  To jest samochwalstwo. Miałem też doświadczenia z innymi osobami, ale po osiągnięciu pewnego poziomu, wystarczającego na wszelkie ubite stoki do bezpiecznego ślizgania się, nie było dalszego postępu. Nie był im potrzebny, dla przyjemności, jaką niosą wyjazdy na narty.

Nieraz się zastanawiałem, co to jest dobry instruktor? A widziałem wiele przypadków, jak uczono na stoku.  Dawniej były kursy, organizowane, np w schroniskach. Kursanci dość przypadkowi dość różnie zestawieni. To problem dla instruktora.  Ten wyróżniający się, to się nudzi. Dla tego słabego, to za trudne. Itp.  Teraz jest jeszcze gorzej. Instruktorów jest masa. Rekreacji, po AWF, PZN. Jak był tylko PZN, to jeszcze był  jakiś porządek. 

Więc jak znaleść takiego instruktora ?  Sądzę, że najlepsza metoda to gość znany w jakiejś stacji. Uczący, od lat. Mający opinię solidnego, od kolejnych ludzi, którzy się z nim zetknęli.  A najgorsza to przypadkowi instruktorzy na godzinkę, czy dwie, w dużej stacji, gdzie są masy  narciarzy. Zupełnie przypadkowych.  Ludzi, którzy tu przejechali na tygodniowy urlop z nartami, raz w roku. Oni mają wymagania. Na Kotelnicy widać było czasem takie wymagania. Instruktor z grupką,  stojący na stoku. I ustawiający każdemu z grupki narty do pługu.  Grupa musi zjechać z Kotelnicy na dół. Będzie dokumentacja w smartfonach. Czy to był zły instruktor ? Wcale nie twierdzę.  Tylko życie go zmusiło do tej metody nauki.

Jest jeszcze inna możliwość, dla szczęśliwców.  Tatuś nie gorszy od instruktora. Kolega nie też od niego nie gorszy, lub też z certyfikatem.  Do dyspozycji, co chwilkę przez całe dnie, przez cały sezon.  A jak nie ma, to jeszcze zostają książki, film i instruktorzy z ekranu. Też się da. Najważniejsza jest chęć, by coś robić. Nie zniechęcać się.  Nagroda się pojawi, w postaci coraz większej frajdy z nart.

 

Cześć

Co do jakości instruktorów, to można wykluczyć chyba tych rekreacji - internetowych etc. - zdarzają się ale ogólnie instruktorska kadra jest ok (no pewnie że zdarzają się wyjątki jak wszędzie), AWF opuszczają głównie trenerzy (a to co innego niż instruktor), reszta generalnie posiada akredytację PZN. No niestety, natłok narciarzy, popyt przewyższa podaż i jakość usług spada, dochodzi zmęczenie materiału, a i ludzie myślą, że po 1-2h lekcji Pana Boga za nogi złapali. Narty to nauka, a nauka kosztuje, wszyscy chcą mieć ciastko i zjeść ciastko - tu tkwi szkopuł. Szybkie efekty w bardzo krótkim czasie.

pozdrawiam

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest ciekawe ? Trener i instruktor.  Nie patrzmy na nazwę, tylko na kwalifikacje pedagogiczne, własne umiejętności narciarskie. Do tego znajomość organizmu  ludzkiego, pewnej metodyki nauczania. Długo by tak jeszcze.  Instruktor dla początkujących i dla zawansowanych. Trener dla pocztkujących(zawodników) i zaawansowanych. Trener(y) dla czołowych zawodnków.  Co  w tym procesie jest naistotniejsze? Napewno nie nazwa - instruktor, trener. Więc nie trzeba tak podkreślać, że AWF to trenerzy. Jacy trenerzy.  Dla kogo trenerzy ? Jeśli to były kadrowiec Polski, to bym go nazwał trenerem. Ale nie wszyscy z nich kończą AWF.  Ilu trenerów wypuszczają co roku AWF`y ?  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Trenerów AWF wypuszcza paru, i nie są to przypadkowe osoby, znam osoby - instruktorów, które nie ukończyły kursu trenerskiego. Instruktor tylko uczy jeździć, trener organizuje cały cykl szkolenia. Sprawdź na stronie PZN ilu jest trenerów, a ilu instruktorów. Trener to zawód, instruktor PZN - nie, stąd też defacto instrukto rekreacji może oficjalnie uczyć - bo taki zawód jest, a instruktor PZN nie - bo nie ma takiego zawodu póki co. To tylko nazwy, sami wiemy, że akredytacja PZN jest dużo bardziej ważniejsza niż MEN czy innej tam komórki.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...