Skocz do zawartości

Pięcistawy


star

Rekomendowane odpowiedzi

Spokojnie się dojedzie do Kuźnic. Nie jest płaska. Koniec to kręta droga w lesie. Żleb był "trudny" dawniej. Na wiosnę, gdy leżał w nim firn, ładnie wyglądał do zjazdu. W samej Dolinie ok. 1200 npm mogą być braki śniegu, później w kwietniu. Ta trasa to najszybszy zjazd do Kuźnic z Hali Gąsienicowej. Zjazd fri. Po drugiej strony Boczania jest nartostrada nad Doliną Olczyską. A zjazd wzdłuż "perci" oznakowanej przez Boczań to takie moje dawniejsze  wygłupy. Szkoda mi, że nie zaliczyłem tego żlebu, ale tak wyszło. Wiele razy w zimie wychodziłem z nartami na plecach na Halę. na początku zimy, by jeździć na udeptanym półku.  Przez Dolinę Jaworzynki to tylko w lecie. W zimie nie było wydeptane.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz zawodostwo vs ochotniczość w toprze, jak w straży. Ja się nie znam ale proza życia chłopaków ciśnie, skarży się Bargiel… Grzegorz, że na trzy etaty, ja się nie skarżę, choć powinienem, bo też jakby na trzy… przewodnikiem jest, wakacje w Alpach… też jako przewodnik international. Smutne, że wsparcia brak. Może jak nasz prezydent będzie potrzebował pomocy w górach… może zjedzie w końcu poza trasę… wtedy coś się zmieni.

Edytowane przez star
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.03.2022 o 12:44, Plus80 napisał:

Z przełęczy Mechy prowadził w dół trawiasty żleb, zwany popularnie "Wściekłe Węże". Z powodu wściekłego kręcenia na nartach, by się nie rozpędzić. Dalej jest już płaska Dolina Jaworzynki i potem Kuźnice. W tej dolinie raz spałem w jesieni w pustej bacówce. Ponieważ w "Dzień Goprowca" w  Murowańcu nie pozwolili mi spać na korytarzu. Była już noc i wszystko w Kuźnicach pozamykane. Leżałem w bacówce w ubraniu. Wpadając w jakieś  krótkie drzemki.

Tym żlebem nie jechałem nigdy na nartach. Z Hali głównie nartostradami(łączą się potem) z Karczmiska. Raz zjechałem ścieszką przez Boczań do Kuźnic.  Stokiem "Zielone Korycisko" prowadzi szlak turystyczny z Kuźnic na Halę Gąsienicową. 

Błąd !  Utkwiły mi te Mechy w głowie. Żleb jest z Przełęczy między Kopami. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
On 3/4/2022 at 7:33 AM, star said:

Tym razem grzebanie się w lawiniskach, jak wtedy spod Rys. O pięknej historii wydobycia z hipotermii i nowych technikach, gdy pod Szpiglasem tego właśnie zabrakło. Dobrze napisane, ale czyta się jednak ciężej, może materia… może masa śniegu.

https://www.wprost.pl/kraj/74859/wyrok-dla-opiekuna-tragicznej-wycieczki-aktl.html

1F3575C8-CE15-4A74-9648-CDF56543D3E3.jpeg

F8AA3AF4-5B93-4C2D-BF67-5941CF3F9831.jpeg

Ten TOPR też dobrze wszedł, przynajmniej tom. 1. Macie może coś ciekawego jeszcze do polecenia z szeroko rozumianej literatury faktu? Nie musi być o górach i nie może być o nartach 🤣

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kozi Wierch. Wycieczka piesza w zimie. I co może się stać.  Z  Koziego Wierchu żlebem w stronę schroniska zjechałem nartach, na początku maja z kolegą, 45 lat temu. Czy przypadkowy poślizg  nart  i zjazd na ubraniu nie mógł się podobnie zakończyć ? Zjazd był świetny, na  leciutko puszczonym firnie.  

Żleb, którym jechaliśmy, widoczny jest jako wyraźne zaklęśniecie w stoku(6 sekunda filmu), w stronę schroniska.  

https://www.youtube.com/watch?v=oitaWMziGn8

 

Edytowane przez Plus80
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Plus80 napisał:

Kozi Wierch. Wycieczka piesza w zimie. I co może się stać.  Z  Koziego Wierchu żlebem w stronę schroniska zjechałem nartach, na początku maja z kolegą, 45 lat temu. Czy przypadkowy poślizg  nart  i zjazd na ubraniu nie mógł się podobnie zakończyć ? Zjazd był świetny, na  leciutko puszczonym firnie.  

Żleb, którym jechaliśmy, widoczny jest jako wyraźne zaklęśniecie w stoku(6 sekunda filmu), w stronę schroniska.  

https://www.youtube.com/watch?v=oitaWMziGn8

 

Pamietam jak zima wchodziliśmy na Kozi, będąc niezbyt doświadczonym, leader bardziej. Długo nam się zeszło na jakimś trawersie w górnej partii, robienie stopni, nie pamietam czy mieliśmy raki. Podobnie na Zawrat, tu kopałem ja, klika kopnięć aby ślad był duży dla reszty, zamachałem się okrutnie. Potem czujne zejście ze Szpiglasowej na MOrskie, tyłem kawałek znowu trawers. Jeszcze podejście na Karb nie żlebem a przez Mały Koscielec. Taka młodzieńcza turystyka, najgłupsze, ze mieliśmy ze sobą całkiem niedoświadczone młodsze dziewczyny, ja nie decydowałem niby, robiłem co kazali, szczęśliwie dobrze się skonczylo. A zjechałem kiedyś z Piątki, zaraz w dół, czekanem nie dalem rady wyhamować, kosówka mnie wyłapała na dole, schodziłem zimowym.

ps fotka zagadka z marcowania, a może majowania raczej

C0D96D67-AD6D-4028-9D11-B9C1E16680BC.jpeg

Edytowane przez star
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

                                                                                                                                 Marzec 2004

 

Kasprowy po latach....(retrospekcja)

Siedzimy w Koninkach. Za oknem piękna, wiosenna zima. Śniegu napadało ze trzydzieści centymetrów. I dalej sypie. Stok narciarski pusty. Kto by jeździł na takim śniegu? Wystarczy wziąć go do ręki, ścisnąć i robi się kulka. Kiedyś się walczyło i na takim. Teraz taki ubity i te karwingi - jadące krawędziach – to śmierć w oczach....

Żona czyta „W stronę Pysznej”, którą gdzieś wyszperała. Taka fajna książeczka o narciarskich wyrypach i wspinaczce przed wojną. Wiesz - mówi- jak patrzę na ten śnieg, to aż mnie skręca. Nie da się jeździć! Moja droga.  Nawet w Białce. Pod spodem jest rozmiękły stary śnieg. Wymieszany z tą papką, powoduje, że  raz jedzie się szybciej, raz - wolniej… Niebezpieczne! Zresztą boli cię kolano. Lekko szarpnięte parę tygodni temu na Zarze. Wjechała szybko w kopkę sztucznego śniegu. Szarpnęło nartą i kolano lekko boli z boku. Może by tak na Kasprowy...Mamy w szkole rekolekcje. Mogłabym urwać się we wtorek. W środę nie mogę. Szybka, myślowa analiza. Tam teraz też sypie. Meteo zapowiada od poniedziałku poprawę pogody. Pcha się wyż. Przejdzie nad Polskę. Ja jestem stary meteorolog. W końcu przepracowało się kiedyś te dwa lata w PIHM. Wtorek. Nie ma ferii, świąt, okresu przedświątecznego, żadnych zawodów. Może być nieźle...Słońce, świeży puch...i nie ma tłumów. Wczesna miejscówka na górę. Ech marzenia...Weźmy to jednak pod uwagę.

Winien jestem żonie ten Kasprowy. Była już wiele razy wyżej i w trudniejszych sytuacjach. Ale Kasprowy to Kasprowy...Mamy w bloku sąsiada. Jeździ dość rzadko, ale tylko na Kasprowy. Biznesmen, wiec jeździ sobie w dzień powszedni. Często nas widzi ładujących narty na samochód. Dzień dobry, gdzie państwo jedziecie? Bo ja byłem w zeszłym tygodniu...Kompromitacja! Żona jeszcze nie widziała Kasprowego w zimie. W lecie owszem. Odbyliśmy wycieczkę szlakami narciarskimi z dokładnym moim opisem, gdzie tu się jeździ a gdzie spada...

Z Kasprowym to jednak nigdy nic nie wiadomo. Góra nieobliczalna. W latach wczesnego Gierka mieliśmy w zakładzie machera od TKKF`u. Miał jakieś chody w Zakopanem i załatwiał miejscówki na Kasprowy. Co prawda nie te wczesne, ale zawsze. Wyjeżdżamy w niedzielę z Krakowa autobusem marki San. Piękne słoneczko. Mrozik. Będzie miejscóweczka. Dokupi się następne na giełdzie w holu kolejki. Życie jest piękne.

Giełda w holu kolejki to było specjalne doświadczenie. Nie było jeszcze wyciągu na Goryczkowej. Gąsienicowa, pojedyńcze krzesełko, zakopiańskie klubowo-goprowskie wipy...podjeżdżające bez kolejki. Lepiej nie mówić ile tam się stało. Więc zdobyć ze cztery miejscóweczki na dzień. Cztery obroty przez Goryczkową. No, tak średnio, co półtorej godziny. Bez szaleństw. Tylko skąd te miejscówki. Kasa już dawno oficjalnie wszystkie wysprzedała. Ale holu jest giełda. Wpada facet, z jakiejś obisowskiej wycieczki, mającej załatwione miejscówki. Ktoś z wycieczki zrezygnował. Mam cztery na czternastą... Cztery na czternastą – przecież to zaraz będzie koniec jazdy, myśli niedoświadczony giełdziarz. Doświadczony kupuje wszystkie, zawsze się sprzeda. Ma się więc te cztery i można głośno krzyczeć – wymienię dwie na wcześniejsze... Komuś tam brakowało do kompletu czternastej a miał, powiedzmy, kilka na pierwszą...I tak można było zostać szczęśliwym posiadaczem kompleciku na cały dzień. Bilecik się kupowało bez problemu w kasie. Giełdziarz musiał być szybki i nieco brutalny. Stado hien otaczało zawsze sprzedającego. Najlepiej było być z przygotowanymi pieniążkami. W holu widywało się znane postacie. Wiele razy widziałem tam Alinę Janowską. Zapaloną narciarkę. Na ekranie wyglądała jednak lepiej...

No wiec jedziemy tym Sanem. Drapie się on na Mały Luboń. Słoneczko świeci. Na horyzoncie pojawia się znany ząbek. Rzut oka na świerki, czy się ruszają. Jak się ruszają, to d...pa zbita. Wieje. Będzie w Kuźnicach przez głośnik znany komunikat. Kolejka na Kasprowy w dniu dzisiejszym z powodu silnego wiatru nie kursuje...Halny – a tu takie piękne słońce...Taki jest Kasprowy.

Z Wadowic wyjeżdżamy o  pół do szóstej. Po zmianie czasu, dopiero świta. Żona w obawie przed bezsenną nocą, zażyła sobie coś na sen. Chmury się rozrywają. To dobrze. Na Obidowej widać nasze góry. Promienie słońca oświetlają szczyty Tatr Zachodnich. Ale Wysokie pokryte są jednak czapą ciemnych chmur. W Poroninie  widać już jasno oświetlone Czerwone Wierchy a na ich tle Śpiący Rycerz. Na Rondzie tylko kilka aut. Ale jest dopiero po siódmej. Elegancja, facet nam ładuje narty do kosza. Nie to, co stary Jelcz z koszem, który należało obserwować pilnie na każdym przystanku - z nosem przylepionym do tylnej szyby, czy moje narty nie zmieniły przypadkiem właściciela. A tu za dwa złocisze taki luksus. Pusto w Kuźnicach i lekki mróz. Na tablicy: Kasprowy minus dziewięć, na dole minus trzy. Nieźle. Co jest? Hol zamknięty! Aha – tylko z drugiej strony. Żona się śmieje – widać dawno tu nie byłeś. No tak około jedenaście lat. Byłem ze dwa razy. Drugim razem Kasprowy był łaskaw w stosunku jeden do siedmiu. Na osiem dni pobytu na Gąsienicowej, siedem wiało i nic nie jeździło. Góra zlitowała się w pierwszy dniu pobytu i pozwoliła na wyjazd na górę. Inaczej trzeba było nieść ciężki wór i narty przez Boczań na Halę.

Byłem  wtedy  po ponad dziesięcioletnim niepobycie. Zwróciła wtedy moją uwagę całkowita zmiana twarzy. Jeżdżąc dawniej często na Kasprowy znało się twarze, szczególnie lepiej jeżdżących. Wielu gości z Krakowa poznawałem po twarzach, bo często tu bywali. Choć ich osobiście nie znałem. Nie ma cielętnika? Ale zmiany. Będąc na urlopie w mieście Zakopane, wyjeżdżało się pierwszym autobusem do Kuźnic. Coś przed szóstą. Z Jelcza wysypywało się kilkadziesiąt chłopa i biegiem do cielętnika. Kto pierwszy ten lepszy. Każdemu po dwie miejscówki, ale dopiero jak otworzą kasę, za jakieś dwie godziny. Aby tylko załapać się na zerówki. Następne miejscówki po południu. Reszta wyparowała. Ile tych zerówk jest? Cztery, pięć. Ale za to o dziewiątej jest się na górze.

Kolejeczka niewielka. Za nami kilku małolatów w kaskach i z pokrzywionymi kijkami. Będzie jakiś zjazd? Nie....Supergigant! Francja-elegancja. Bilecik całodzienny za jedyne osiemdziesiąt siedem w promocji. Wyjazd na górę incl. Wagon jakby jeszcze starszy. Konduktor na siodełku ze swoimi dwoma, nieśmiertelnymi przyciskami. Człowiek czuje się jak w domu. Suchy Żleb rzeczywiście zarasta. Rośnie też jakiś mały lasek na brzegu pod schroniskiem. Na Myślenickich Turniach bez zmian. Ten zbiornik to do wożenia wody na górę - mówię do żony. Wsuwają go do kolejki, napełniają i wożą na górę- po zakończeniu normalnego ruchu. Tam nie ma wody. Stań tu przy szybie. Pokażę ci Żleb pod Palcem. Miałem przyjemność tu kiedyś zjechać. Nie mogę zaszpanować? To jest Turnia Palec. Wygląda jak postawiony w górę kciuk. Żleb ten jest znany ze skoku goprowca z Zakopanego Uznańskiego. Niemcy dopadli i wieźli na Kasprowy, gdzie była placówka. Nie zrewidowali go i miał przy sobie broń. Miał też narty. Przy dojeździe ich, jak teraz się mówi, sterroryzował i skoczył do żlebu...W holu, na górze, żadnych zmian. Ta sama „boazeria”.

Mamy czas. Dopiero po ósmej. A może po siódmej. Słońce prześwieca przez dziury w chmurach. Wiesz, spałem tu kiedyś w kurtce puchowej, o na tej ławie...Wybraliśmy się z kolegą, aby w kwietniu przejechać, prędzej przejść, grań polskich Tatr Zachodnich, od Kasprowego po Wołowiec. Tatry Zachodnie są prawda od Przełęczy Liliowe, ale to sobie podarowaliśmy. Wyjechaliśmy po południu na Kasprowy i pojechaliśmy granią w stronę Czerwonych Wierchów. Plecaki miały ponad dwadzieścia kilo. Namiot, materace gumowe, buty, żarcie...Rozbiliśmy namiot na przełączce pod Kopą Kondracką. Odciągi przymocowaliśmy do wbitych nart. Nie ma mojego puchowego śpiwora. Jasny szlag trafi! Śpiworek elegancki, kiloczterdzieści puchu, szyty przez panią Momatiukową. Idę z powrotem na Kasprowy, bez nart. Musiał zostać w holu. Zapadam się co chwila w śnieg. Trzeba było jednak wziąć narty.  Po dwóch godzinach jestem na miejscu..Hol na szczęście otwarty. Ale zupełnie pusto. Żywego ducha i mojego śpiworu. Lepiej tu spać niż w namiocie  bez spiwora. Zresztą było już ciemno. Może Wawrytko schował. Schował, schował. To Pana śpiwór? Mój – serdeczne dzięki. Fajnie, ale jesteśmy spóźnieni pół dnia. O tej porze powinniśmy już być na Czerwonych Wierchach. Nie doszliśmy do Wołowca. Skończyło się na Pyszniańskiej Przełęczy. Dwa dni zaplanowane na urlop to za mało. W trzy może by się przeszło. Zresztą Człowiek się więcej napodchodził. Zjazd z plecakiem dwudziestokilowym granią, nawet łatwą Tatr Zachodnich nie należy do największych przyjemności. Śnieg nie przypomina jakiegoś tam sztruksiku. Dzisiaj byłoby to też ciekawe. Narty Hagan`a, lekki namiocik, Red Bull...Przejść Całą grań Tar Zachodnich, łącznie  z częścią Słowacką. Może na czas? Wawrytko już chyba umarł?

Za oknem rusza duże koło. Zbieramy się. Jedziemy na Gąsienicową. Goryczkowa będzie po południu. Tam jest znacznie dłuższy stok i trudniejszy. Ale się nam udało. Kasprowy oświetlony słoneczkiem Lekki mróz to dobrze. Śnieg nie puści za szybko. W komunikacie na dole napisali warunki trudne i to po obu stronach. Lodoszreń. Nie jeździmy od kilku tygodniu. Nogi zastane. Widać z góry, że w kotle wygłaskali dość szeroką traskę. Czy to jest lodoszreń? Może? Na trawersie, lekkie zgrzyty pod nartami. Nieco twardo. Ale mamy naostrzone, nasmarowane karwingi. Beta Race Carve! Beta to alfa, beta. Race się przyda . Carve jak najbardziej, dopóki nie zmięknie. Mnie zawsze ogarnia lekki strach, gdy przyjdzie zjeżdżać nieznanym, trudnym stokiem. Doświadczam go i tu. Ten stok jest znany, ale po tylu latach nieznany. Pierwsze skręty. Jest okey! Mniej stromo i można puścić narty. Lekko drgają na ratrakowej pralce.  Co widzę? Taka szerokość i taka gładkość. Gdzie my jesteśmy? Co za piękne góry? Słoneczko, liczko dnia pięknego. Udeczka jeszcze nie rozgrzane. Nieco bolą. Ciekaw jestem jak sobie poradzili na dole, przy pierwszej podporze. Tam było zawsze ciasno. A park za żadne skarby nie pozwoli użyć spychacza. Nie jest źle i na dole. Węziej, ale w miarę bezpiecznie. Przy dużym ruchu można jedna wpaść na kogoś. Kolejne zjazdy są coraz lepsze i szybsze. Śnieg nieco puścił. Narty już tak nie drgają. Maksymalna oszczędność sił. Żadnych dodatkowych przyruchów. Krawędzie i mięciutkie, szybkie kiwnięcie. Do zatrzymania długi, miękki łuk a nie brutalne zatrzymanie. Szkoda ud. Jest po dziewiątej a przed nami cały dzień. Szesnasta czterdzieści pięć koniec jazdy. Prawda, czy nieprawdopodobne! Pytam się wyciągowego, li to prawda! No, no! Gdzie te czasy, gdy  pół do czwartej było nieprzekraczalnym końcem. A jak zawiało to dwie godziny odkopywali wyciąg.

Małolatom ustawili ten niby supergigant. Od połowy kotła. Po prawej stronie stoku, patrząc z wyciągu. Od strony „turystycznej” odgrodzony powiewającymi chorągiewkami. Kończą na znanym wypłaszczeniu, gdzie zawsze była meta w razie zawodów. Pełny szpan z pomiarem czasu. Jako żoniny ekspert wyjaśniam, że przy przejedzie są zasadniczo dwa miejsca trudne. Stromy stok, strome ścianki, gdzie facet się obślizguje na bramkach i wypłaszczenia, gdzie trzeba umieć się ślizgać. To jest też sztuka. Żadnej brutalności. Należy nartom pozwolić jechać. My też musimy tak dzisiaj tu jeździć, bo należy te osiemdziesiąt siedem złotych wykorzystać. W końcu jestem z Krakowa. Facet jedzie w Alpy. Kupuje drogi karnet i głównie pije piwo w ładnym miejscu. Drogie piwo, ale to jego sprawa. Może i lepiej, bo jest mniejszy tłok na stoku.

To była budka starego wyciągu - wyjaśniam mojej damie. Kolejki, stojącej przed nią, nie potrzebuję ci opisywać. Z tej strony podjeżdżali lepsi goście. Głównie zakopiańscy zawodnicy, goprowcy. Ale pierwszy wyciąg miał dolną stację tam wyżej - wtrąca się starszy pan. Starszy pan? Ja też jestem starszy...Widać tam jakieś znane od lat ruiny, ni to domku. Coś mi się obiło kiedyś o uszy. Nie znam tego wyciągu. Jak tu zacząłem jeździć w sześćdziesiątym czwartym to go nie było. Postawili go czterdziestym siódmym. Ja już sześćdziesiąt sześć lat na nartach - mówi. Pogratulować! Przepraszam, może nieco niedyskretnie, ile lat? Zacząłem jak miałem pięć. I jak tu nie lubić nart Kochajcie artystów - mówi często Jasiński w czasie benefisów w teatrze Stu. Kochajcie narty!!!

Jest jedenasta a zaliczyliśmy już z dziesięć zjazdów. Muszę w tym miejscu odszczekać swoje wątpliwości odnośnie liczby zjazdów. Wątpliwości, które miałem w czasie dyskusji na tym forum. Faktycznie. wyciąg jedzie teraz szybciej. Z góry nie śpiesząc się można zjechać za trzy minuty. Kto jedzie szybciej wyrobi się  w dwóch minutach. Zmęczenie jest minimalne, przy długich łukach i na dzisiejszych nartach. My zawsze odpinamy klamry u dołu a zapinamy je na górze. Robimy się też przerwy na trasie. Bo i gdzie się spieszyć. Lepiej szybciej, porządniej, ujechać kawałek i odpoczynek minuta. Nad techniczną jazdą trzeba nieustannie czuwać. Zmęczenie jest wrogiem poprawnej jazdy. Tak, więc gość ze zdrowymi nogami, bijący rekordy, przy dobrym śniegu zjedzie od dziewiątej do końca jazdy, może ze czterdzieści a nawet więcej razy. Tylko, po co?

Wyjeżdżam trawersem na Beskid. Na zryty, nieubity stok. Zjeżdżam w stronę dna kotła. Da się jeździć, choć śnieg jest już przewiany i trzeba się przyłożyć do skrętu. Nóżki to jednak zaraz czują. To nie jazda po tej gładziźnie niżej. Przewijam się na wschodni stok Beskidu. Tu jeszcze gorzej. Śnieg jest mokry. Świeżo spadły, z przed kilku dni. Jeszcze nie firn. Niżej jeszcze gorzej. Lekka szreń łamliwa na powierzchni. Wczoraj go przytopiło i w nocy zamarzł. Wracam na ubitą trasę. Adio dziewcze śniegi. Mam to już za sobą. Należy teraz korzystać z ratrakowo-karwingowej tiochniki. Speed, speed, na miarę możliwości. To jest rausz. No, może z wyjątkiem puchu na wyrównanej trasie, ew. firnu lekko puszczonego. Ale to są rzadkości. Co by się jednak nie powiedziało, to do jazdy po dziewiczych śniegach najlepsza jest deska. Leci toto po wierzchu. Przejedzie po kamieniu i kosodrzewinie. Narta się zawsze zagłębi. Nie jest możliwe całkowite, równomierne, w każdym momencie, obciążenie obu nart. To jest brutalna prawda towarzysze...Chcąc jeździć po dziewiczym terenie, ucz się raczej na desce...

Siedzimy sobie w pobliżu trawersu na Goryczkową. Poważne zmiany. Szeroka aut...-nartostrada. Porządna siatka. Gdzie te słupy, jak telegraficzne. Gdzie siatka, nieraz przysypana śniegiem. Teraz bracie nie wpadniesz do Cichej. I nart sobie nie zniszczysz na kamyczkach. Lampeczka! Piramidalny Krywań na horyzoncie. Kiedyś uważany za najwyższą górę w Tatrach. Dopóki nie zaczęto naukowo mierzyć. Widzisz te trzy szczyty. Kiedyś tam sobie szliśmy. Na ich tle widać taki szczyt ze stokiem w północną stronę. Od naszej strony ma pas skał. To Kościelec. A ten pas - to zachodnia ściana Kościelca. Tu zginął Świerz. O którym czytałaś w „W stronę Pysznej”. Od dołu jest komin Świerza, w którym poleciał. Podobno partner miał szanse go uratować, tylko się zagapił. Zdziwił się,że Świerz leci z kawałkiem skały w dół. Przecież Świerz nigdy nie lata. Lina mu leciała przez palce. Jak zaczął ją wyhamowywać, to Świerz już miał taką szybkość, że trzasła. Zmarł przy znoszeniu przez TOPR.

Na dole śnieg przytopniał, szczególnie w miejscach lepiej wystawionych do słońca. Mołolaty skończyły swój trening. Spróbujemy Goryczkową. Jak będzie źle to się wrócimy. Czasu mamy jeszcze parę godzin do zamknięcia wyciągów. Ale po tamtej stronie wyciąg nie jest taki fajny. Twarde krzesła i jedzie dłużej. Buźki będziemy mieli wystawione na słońce. Trawers na Cichą, do grani w stronę Pośredniego Goryczkowego. Półeczka od wyciągu do grani. Nowa półeczka do góry kotła. Szeroko jak na warunki terenowe. Wszystko ogrodzone siateczkami. Co za luksusy? Nic tylko śmigać. Kociołek równiutki. Ale czym bliżej szyjki, to śnieg bardziej miękki. Po południu już tu przypiera się słońce. Widzisz to jest szyjka. A to jest stok Pośredniego Goryczkowego. Stok poryty esami śladów od samej góry. Deskarze!. Trawers do Świńskiego Kotła też założony. Dzisiaj jest śnieg raczej dość pewny. Podłoże było stare i dość cienkie. Nie napadało zbyt dużo śniegu i wiązał się z podłożem. Lawina raczej nie poleci. Nie znaczy to, że w innym miejscu w Tatrach lawiny nie polecą. Taką prywatną prognozę można sobie zawsze robić.

Zatrzymujemy się na Bulce. Ooo! Jaki szeroki stok poniżej.? Siata jak z PŚ. Cuś jednak za mało śniegu. Tu trzeba uważać, bo sporo tu kamieni. Trasa fajna, urozmaicona, ale warunki gorsze niż na Gasienicowej. Śnieg jest mokry i ciężki. To jest słynny mostek. Jak brakuje śniegu, to tym żlebem można dojechać aż do tego miejsca. W żlebie jest go zawsze więcej. Koniec! Ale gorąco! Jedziemy na górę. Niziutkie krzesełko. Czasami jeździło się od Bulki, tędy, obok tej podpory. To jest taki mały żlebek. Ale już zarósł świerkami. Tu na Goryczkowej jest zimno, często wieje. Jak uruchomili ten wyciąg to dawali tzw. ornaty. Były to dwa, zszyte krótszymi bokami, koce. W środku była dziura na głowę, taki ornat. Wiara wtedy nie miała tych różnych gorteksów. Jeździło się w portkach elastycznych. Na górze oddawało się ten ornat. Jak padał śnieg to ornaty nasiąkały nim? Zamarzało to wszystko, sztywniał ornat i stały takie postacie w kolejce do wyciągu. Z góry ornaty jechały na dół na krzesełkach. Ładowali to na kupę i nieraz spadały po drodze. Po kilku latach zrezygnowano z nich. Zresztą pojawiły się kombinezony narciarskie. Szczyt mody.Widzisz ten żleb. Z tego żlebu zeszła lawina. Przeszła przez las i zasypała schronisko na tej polanie. Zginęli prowadzący schronisko - małżeństwo Polakowie i zdaje się trzech żołnierzy służby granicznej. Wyciąg sobie jedzie. Właśnie w tym miejscu, jak jechałem, usłyszałem takie charakterystyczne stęknięcie. Mówiłem ci o tym. Całe to zbocze się zmarszczyło i zaczęło zsuwać do szyjki. Zasypało kogoś? Nie, bo lawina była bardzo wolna. Czoło zatrzymało się niedaleko Bulki. Gdyby doszła do tego żlebu mogłaby się rozpędzić i rejonie mostka mogłoby być źle.

Zrobimy sobie taki portrecik na tle Świnicy. Bliżej tego sznurka. Nie bój się. Tu nie ma nawisu. Nie wpadniesz z nim do Cichej. We mgle ktoś dawniej tam mógł zacząć zjeżdżać, albo pojechał na ubraniu po stoku. Do ludzi  drogę miał długą. Dolina jest długa.

Znowu jesteśmy na dole. Wiesz co, ja już nie jadę - mówi żona. Boli mnie kolano. Dobra odpoczywamy. Kawka? Wysokogórska? Cena też wysokogórska. Ale upał. Jestem wycięta. Na Gąsienicowej z piętnaście. Tu dwa. Dla mnie dość. Wiesz - mówię- tu się przychodziło z Kuźnic, jak uruchomili wyciąg. W niedzielę, jak się przyszło od dziewiątej, to w ciągu dnia można było zjechać pięć, sześć razy. Kolejka zaczynała się oo, za tamtą podporą, szła łukiem przez polanę, następnie od dołu stacji i do krzesełka. Ile się stało? Godzinę, półtorej. Ale można się było ładnie opalić. Kasprowy to historia polskiego narciarstwa. Tak historia. Kto dawniej jeździł w Alpy z Polski? To jest jedyna taka alpejska góra. Jeździł tu Bachleda, gdy był jednym z najlepszych na świecie. Później jeździły Tlałkówny.

Nawet mam pewien wątek rodzinny związany z tą górą. Rodzice pobrali się w Zakopanem. Mam parę zdjęć z ich ślubu. Na nich miejscowi w tradycyjnych strojach. Tato przywędrował do Zakopanego z bratem, z dalekiej wsi. Rozeszła się wtedy po Polsce pogłoska, że budują kolejkę na Kasprowy i można zarobić. Pracował przy tej budowie. Później budował stare schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. Tu poznał mamę. Niestety wojna spowodowała, że musieli opuścić Zakopane i stracili oszczędności, za które zamierzali kupić dom.

Skoczę na górę. Zjadę ze dwa razy. Ostatni zjazd. Moje kolano zaczęło lekko boleć w tym samym miejscu, co żonie. Zaraźliwe? Muszę uważać. Na trawersie do kotła mały tłumek z przedszkola. Przedszkole nosi nazwę Małgorzata Tlałka-Szkoła Narciarska.

Poniżej esa, na nartostradzie, ładny widoczek na góry. Mam jeszcze jedno zdjęcie w aparacie. Szybciutko, bo słońce schowa się za chmurą. Aha. Tędy na Kalatówki. Tu na Kondratową. A tu się zabił goprowiec z Zakopanego. Stok żaden. Gość doświadczony. Były tu takie belki. Wpadł na nie...

Było nieźle, Było świetnie. Kiedy tak świetnie się mi jeździło, jak dzisiaj na Gąsienicowej? Na pewno nie w zeszłym roku na początku maja na Kicusiu. Rano było tam, owszem, równo, ale tylko przez chwilę. Później słońce i tłum robił swoje. Kilka lat temu w Val di Sole, ale tylko w jednym miejscu w Ponte di Legno. Ale wtedy nie miałem karwingów. Śnieg, dzisiaj, miał być trudny? A jak będzie, gdy warunki będą bardzo dobre? Musimy tu parę razy w zimie wpadać, jak Hausner, albo inny nie pozbawi nas przyszłych, pewnych dochodów.

 

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, star napisał:

Kupiłem w strone Pysznej, tanio nie było, ale początek w podobnym duchu jak Dom bez adresu, czyli świetnie się zapowiada. Az wstyd, ze nie czytałem, dzięki za polecenie.

Cześć

No to Ci się zrewanżuję i powiem, że czytałem post ze trzy razy zanim się zorientowałem, że chodzi o "W stronę Pysznej".

Dziwne, że wydanie z 2008 jest takie drogie. To jest jakiś rzadki reprint oryginału czy co?

A czytałeś "Miejsce przy stole". Już się chyba kiedyś pytałem...

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Mitek napisał:

Cześć

No to Ci się zrewanżuję i powiem, że czytałem post ze trzy razy zanim się zorientowałem, że chodzi o "W stronę Pysznej".

Dziwne, że wydanie z 2008 jest takie drogie. To jest jakiś rzadki reprint oryginału czy co?

A czytałeś "Miejsce przy stole". Już się chyba kiedyś pytałem...

Pozdro

https://pl.rec.gory.narkive.com/NWwUDcFh/w-stron-pysznej

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Mitek napisał:

Cześć

No to Ci się zrewanżuję i powiem, że czytałem post ze trzy razy zanim się zorientowałem, że chodzi o "W stronę Pysznej".

Dziwne, że wydanie z 2008 jest takie drogie. To jest jakiś rzadki reprint oryginału czy co?

A czytałeś "Miejsce przy stole". Już się chyba kiedyś pytałem...

Pozdro

Pamietam, ze Wilczkowski. Pewno tak. Wołanie w górach. Jagiello? PS 1987.

nie jestem purysta:-)

Edytowane przez star
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, star napisał:

Pamietam, ze Wilczkowski. Pewno tak. Wołanie w górach. Jagiello? PS 1987.

Ale jak nie czytałeś to polecam serdecznie. Jest to zdecydowanie najlepsza książka górsko/tatrzańska jaka powstała, moim zdaniem oczywiście. I nie zmieni tego fakt, że Wilczkowski to tzw. pisior.

A Wołanie.... nawet mam dwa egzemplarze, jakby co, ale nie wiem które wydania - jakieś świeże.

Pozdro

 

Edytowane przez Mitek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest takie miejsce na ziemi co Bigosówka się zowie http://wagnerowie.pl/2020/10/ dobre pstrągi i rydze oprócz bigosu tam mają. Pracują tam fajne chłopaki, jeden z Francji wrócił do domu, a nad wszystkim czuwa pani Bigos, córka Zofii https://zakopane.naszemiasto.pl/bukowina-tatrzanska-zmarla-zofia-bigosowa-slynna-gazdzina/ar/c1-8435363 walczącej o ziemie https://24tp.pl/n/85072 zwalniającej szefów tpn https://zakopane.wyborcza.pl/zakopane/7,179294,27520010,nie-zyje-zofia-stachon-bigos-domagala-sie-oddania-tatr-goralom.html wnuczka Wiktorii, która za Bigosa poszła https://z-ne.pl/t,haslo,329,bigos_jozef.html a siostrą Marii później Krzeptowskiej była. Obydwie z domu Budz pieczę nad Pięciu Stawami sprawowały, nad schroniskiem. Ponoć cztery schroniska były, jedno za i przez ruskich spalone. Ot taka historia. Fotek kilka z czasów wilka. Linków też kilka co się je klika https://www.facebook.com/bigosowka/ i wspomnień czar https://dziadul.blog.polityka.pl/2021/09/07/tete-a-tete-z-bigosowa-czar-pozegnalnych-wspomnien/

E988E6DD-8611-46F1-914B-80165F98AE56.jpeg

9CDB2030-D1C4-4037-88EC-FF87A8604FEF.png

E1A8712B-7BCB-44CC-9C46-D8107C171EE4.jpeg

1AB18F4E-46AD-43A4-AC7A-FFFCECF6EFF8.jpeg

AEE1EA19-331D-4283-A5DA-F4F3DEFB25B5.jpeg

89AA95F2-3FD8-43E4-8033-F29147C43FBB.jpeg

DD640EBF-346A-4B05-A548-35769EB35740.jpeg

82AD66A4-7400-4250-8270-D4B36565BE11.jpeg

1906AD42-262A-4F91-8F0C-A25FE1D22A31.jpeg

192684BC-077C-47D1-A9AE-D93441E7861D.jpeg

Edytowane przez star
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękne teksty o matce Zofii Wikcie z Bigosów… w stronę Pysznej. PS na pogrzebie widać młode pokolenie, syn Wojciecha, choć Bogusława i Adam tez sprawują pieczę, nad Bigosówką. A Mitkowi za przypomnienie tej książki kultowej wielkie dzięki. Wspominam Waksmundzki potok i czytam o nim… a Zaruski zmarł ponoć w Chersoniu, ot taka pętla czasu.

D041C096-875B-459D-A07B-7C0C3A688CAA.jpeg

59B940A5-EB96-4C4A-B50F-A6E0E7EE3DA3.jpeg

5F2E2188-BDD7-4DBB-9342-9780F45F08A3.jpeg

E8F66D84-1F44-4EC5-BDAD-927BCD4B9049.jpeg

67B01A4C-091B-42FE-84B2-D05FE6D5FE1D.jpeg

FF0DA5E3-3BB4-4D76-A609-69F0497072B3.jpeg

B52E9BF6-729C-4118-9ECA-979939C98C6E.jpeg

7F53ECAE-D0F3-4CFA-BE95-7973E75B8748.jpeg

F432F1B0-1FA6-4BA9-A5F2-DFAABF630460.jpeg

8549D36C-7AA5-41E1-8936-EBAA42DF9F0E.jpeg

E5865A48-A20C-4903-8B87-8A4254A9575A.jpeg

7E4A848F-238A-4F00-94A8-29B95477C98E.jpeg

C35C6912-4251-451D-9582-B998A89FC840.jpeg

425FEBD7-70AC-4DE8-83F8-3540AA981CC8.jpeg

98D80C1E-D7E2-47A7-AE9B-58726B3FAD7B.jpeg

434213E7-B7B4-49C0-BC71-BA3266948BE7.jpeg

9A837715-09DF-42BB-B259-18ADCE2B473E.jpeg

Edytowane przez star
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...