Skocz do zawartości

Spadli z Gerlacha…


mario33

Rekomendowane odpowiedzi

39 minut temu, Adam ..DUCH napisał:

Myślę że ten wariant wycieczki został obrany (materiał od Śląskiego Grzebienia na Gerlach). Wyczyny ŚP Pana Dominika Socha pozostawię bez komentarza.......

Brak komentarza tez jest komentarzem.

Nie ogladalem calosci, ale na zalaczonym fragmencie widac jak nagrywajacy sprawnie porusza sie w terenie skalnym, opowiada o topografii. Nie za bardzo wiadomo, co Cie w tym bulwersuje. 

Co do wypadku. Klasyczna trojka bez sternika. Moj znajomy zginal tak na Matternhornie. Nikomu jednak krzywdy nie zrobili. Podjeli ryzyko, nie udalo sie i tyle. Zgineli tak jak wielu innych. Mozliwe, ze popelnili jakies bledy, ale nawet najlepsi je popelniaja. Podobnie zginal Jurek Kukuczka a Pawlowski zyje tylko dlatego, ze lina sie urwala.

Slowacy beda nakrecac sprawe w kierunku licencji. To jest dla nich czysty pieniadz, bo Gerlach to 90% wycieczek z przewodnikiem.

Chodzilem tez na skiturach z przewodnikiem UIMLA. Gosc mial 20 lat doswiadczenia w prowadzeniu takich wycieczek, ale w swietle prawa, robil to nielegalnie.

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest zima. Skały są zalodzone.  Strome pola śnieżne bardzo twarde. Trawki pokryte śniegiem też piekielnie śliskie. Dzień jest krótki. Wiatr bardzo wychładza organizm. to są przyczyny obiektywne.

Wyjście na Gerlach z Doliny Batyżowieckiej, czy Wielickiej jest trudne w lecie. Duża różnica poziomów, orientacja w terenie. W zimie jest jest o wiele trudniejsza.  zasypane ślady ew. ścieżki(ścieszki też tworzą kozice).  I przewodnik?  W Tatrach nigdy nie było przewodników tego typu co w Alpach. Teraz są. Ale kto może zostać takim przewodnikiem? Ja sobie nie wyobrażem, że to nie jest wspinacz, czy były wspinacz z doświadczeniem zimowym. Znajomości gór nikt nie nauczy się na kursie, tak samo jak jazdy na nartach. To wszystko trzeba przeżyć osobiście. Kurs przewodnika to wszystko tylko porządkuje.

Wszelkie braki w doświadczeniu, w wyszkoleniu skutkują fatalnymi błędami.  I ludzie giną. Lina, raki, czekan to tylko narzędzia. Umiejętność ich użycia w konkretnym miejscu dyktuje doświadczenie.  Stwierdzenia, że nie można się było w tym miejscu właściwie ubezpieczyć są bezsensowne. Ja nie można tego zrobić, to się nie  idzie dalej. Licencja to nie gwarancja to tylko papier.  

Dla mnie wszystkie "wycieczki" w skały Tatr w zimie są taternictwem zimowym. I takie doświdczenie i przeszkolenie się powinno posiadać. Nie musi się być wybitnym wspinaczem. Ale poruszamy się po terenie niebezpiecznym. Twierdzenie, że idę ścieszką tyrystyczną,wytyczoną w skałach. Ponieważ są  łańcuchy i znaki jest śmieszne. Ścieszka może być w dolinie, co też wymaga ubioru, żywności, oceny własnych sił. Przewodnik jest nieraz potrzebny, ponieważ osobiście lepiej zna teren. No i może być(powinien) znacznie bardziej doświadczony. 

Naczytałem się tylu różnych informacji o takich tragediach. Raz to są "turyści". Potem okazało, że taternicy.  Największy problem to brak przewodnika. Przewodnik w górach skalistych dla niektórych to taki pan, co opowiada wycieczce o Morkim Oku itp, itd.

Edytowane przez Plus80
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I co myslisz, ze oni tego wszystkiego nie wiedzeli? Pili piwo na Krupowkach i nagle spotkali przypadkowego ziomka ze Szczawnicy co ich namowil?

Wiedzieli co robia i co im grozi. Wiedzieli tez ze moga wziac przewodnika IVBV za dodatkowe 300 EURl/dzien, ale sie na to nie zdecydowali. Ich wybor i ich sprawa. Z profesjonalnym przewodnikiem tez mogli sie zabic, choc pewnie szansa mniejsza.

Zyjemy w czasach gdzie Polnocna Eigeru zrobiono solo bez asekuracji w 2h. Takze nie wszyscy czuja potrzebe by sie "ubezpieczyc".

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przestań z tym przewodnikiem!  Piszesz jakbyś nie był nigdy w niebezpiecznych górach. A byłeś! Nie przewodnik jest tu ważny, tylko doświadczenie. A doświadczenie mówi, że gdy jest zbyt duże ryzyko, to trzeba się wycofać, gdy się nie da go zmniejszyć przez np. asekurację. Jeśli się nie potrafi ocenić właściwie ryzyka, to też świadczy to o małym doświadczeniu. Nie przyjmuje do wiadomości, że trzech gości spada nagle w dół. Trzech gości spada, gdy lawina na nich spadnie. Blok skalny. Albo są związani wspólną liną i nikt nie asekuruje ze sztywnego stanowiska, albo nie skacze za grań, gdy koledzy lecą na drugą stronę.  Ginie trzech młodych ludzi, ponieważ podjęli za duże ryzyko. Oczywiście ich sprawa. No nie ich. Jest jeszcze rodzina.  

Tobie zdaje się bardzo imponuje wyczyn. Wyczyn za wszelką cenę. A mnie nie! Jestem szczęśliwy, że dożyłem tych lat i sobie nie skręciłem karku.  Podziwia się bohaterów. Nawet martwych bohaterów. Tylko nie ze swoich bliskich. Ci co zostali publicznie się nie skarżą.  Bohater jest bohaterem dla narodu. Więc nie można kalać jego pamięci.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przewodnik to wiodacy watek przy takich zdarzeniach, bo takie gory jak Gerlach czy Blanc to sa szczyty "przewodnickie". Wiadomo tez ze ktos z papierem IVBV, nalezy do czolowki, wiec zapewni mozliwie wysoki poziom bezpieczenstwa. Slono jednak za to kasuje.

Co do oceny ryzyka, to gdzie jest granica? Po fakcie kazdy madry, a mogl chocby spasc kamien i ktoregos stracic. Gdy ryzykuja wielkie gwiazdy to wszyscy bija brawo. Jak gina to wtedy pech, tragedia. Gdy ryzykuja podrzedni turysci/ taternicy, to gdy nie dopisze im szczescie, nazywa sie ich idiotami i wytyka niekompetencje. A gina jedni i drudzy.

Moje zainteresowanie wyczynem nie ma znaczenia. Mentalnie jestem raczej gorskim "emerytem". Samo taternictwo wywodzi sie jednak od wyczynu. Tu od poczatku nie chodzilo o eksploracje czy widoki, ale o mierzenie sie z trudnosciami i ryzykiem. Czyli defacto pokazanie kto jest kozakiem. Wielu przy tym zginelo. Jedni na skutek duzych bledow, inni bardziej przypadkowo. W tym kilkoro moich znajomych.

Edytowane przez Spiochu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Trudno stwierdzic, na ile warto szarzowac. Kazdy ta granice ma gdzie indziej. Sa tacy, dla ktorych chodzenie po skalach( w dowolny sposob) czy szybka jazda na nartach  to juz powod do nagrody Darwina.

Nie zawsze wypadek jest tez efektem przeszarzowania. Moj znajomy zginal na Koscielcu w idealnych warunkach i majac wszystko pod kontrola. Trafil go kamien w watrobe. Znam tez profesjonalnego narciarza, ktory doznal powaznych urazow bo ktos w niego wjechal, gdy stal z boku trasy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według ratowników Slowackich szli razem związani liną(w ostępach siedmiometrowych). Czyli to była tzw. lotna asekuracja. Stosuje się ją na przejściach graniowych, ponieważ asekuracja ze sztywnego stanowiska(asekurujący jest w jakiś sposób(np. hak) połączony ze skałą, zwalnia bardzo marsz.  Przy lotnej asekuracji spadający, z grani, może być zatrzymany, gdy jego partner(partnerzy) szybko zareagują. 

Znacznie większy problem jest w czasie podejścia stokiem lodowym. Jeśli jest miękki śnieg to się w niego wpada i nie zsuwa. Chyba, że się poderwie lawinę(deska śnieżna) i wszyscy lecą  z nią w dół. Natomiast gdy stok jest twardy(prawie lód) to sprawa jest ciężka. Na stoku miękkim można wbić czekan, po głowicę i zatrzymać lecącego.  Na twardym lecący też może się ratować czekanem. Takie rysunki są w książkach(rycie śniegu(lodu) dociskiem dziobem czekana. W każdym razie zatrzymanie takiego człowieka wymaga bardzo szybkiej reakcji i zastosowania właściwej metody. Oczywicie przy bardziej stromych i lodowych stokach(lodowce) można stosować asekurację stałą ze śrub lodowych.

Mam książkę "Im  Fels und Firn"(W skale i lodzie) Pit Schubert. Kierownik komisji bezpieczeństwa DAV(Niemiecki Związek Alpejski), alpinista. Komisja badała wszystkie górskie wypadki w Alpach, jaka była ich przyczyna. Zalecała pewne zmiany w sprzęcie.  Książka powstała z 25-pięciu lat doświadczeń. Komisja też symulowała pewne wypadki(np. wpadnięcie do szczeliny i reakcja partnera(partnerów). Jedną z symulacji był marsz trzech alpinistów po stoku lodowym o nachyleniu 30 stopni.  Szli w rakach związani liną.   Nagle jeden z nich się potyka.  Okazało się, że partnerzy nie są wstanie zatrzymać zsuwającego się ciała.  Raki powodują w tym momencie dodatkowy kłopot(koziołkowanie). Zatrzmali się na wypłaszczeniu. Co więc trzeba by zginąć w takim przypadku? Tępe raki też mogą być przyczyną.  Zbytni optymizm, że ten stok nie jest taki pochyły i się jakoś zatrzymam.  Ja ich nie oskarżam. Ta śmierć napawa mnie smutkiem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wiemy od poczatku dyskusji. Pisalem przeciez " trojka bez sternika". Tak nazywalo sie w srodowisku, zespol zwiazany lina, bez przelotow.

Znam te badania, przeszedlem tez szkolenie praktyczne w hamowaniu czekanem. W tym upadek glowa w dol i z zaskoczenia. Zaliczylem rowniez podobny upadek bez czekana. Wtedy wyuczony przewrot przez bark i narta, ktora sie nie wypiela uratowaly mi zycie. Nie wyobrazam sobie hamowania w zespole. Nie jestem tez fanem wiazania sie lina, gdy nie ma asekuracji, ale tak sie czasem robi. ( Asekurujesz sie w trudnych miejscach, a w latwym terenie nie rozwiazujesz sie.)

Edytowane przez Spiochu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Spiochu napisał:

Brak komentarza tez jest komentarzem.

Nie ogladalem calosci, ale na zalaczonym fragmencie widac jak nagrywajacy sprawnie porusza sie w terenie skalnym, opowiada o topografii. Nie za bardzo wiadomo, co Cie w tym bulwersuje. 

Co do wypadku. Klasyczna trojka bez sternika. Moj znajomy zginal tak na Matternhornie. Nikomu jednak krzywdy nie zrobili. Podjeli ryzyko, nie udalo sie i tyle. Zgineli tak jak wielu innych. Mozliwe, ze popelnili jakies bledy, ale nawet najlepsi je popelniaja. Podobnie zginal Jurek Kukuczka a Pawlowski zyje tylko dlatego, ze lina sie urwala.

Slowacy beda nakrecac sprawe w kierunku licencji. To jest dla nich czysty pieniadz, bo Gerlach to 90% wycieczek z przewodnikiem.

Chodzilem tez na skiturach z przewodnikiem UIMLA. Gosc mial 20 lat doswiadczenia w prowadzeniu takich wycieczek, ale w swietle prawa, robil to nielegalnie.

Sraluchy bajduchy......o zmarłych się źle nie wypowiada.......nie wiem gdzie mieszkasz ale proponuje przy minys 20 połozyć się w śniegu na godzinę......YT kozaków nie toleruję.....twój kolega powiadasz gdzieś tam zginał ale krzywdy powiadasz nie zrobił......bzdura i to bzdura do kwadratu..... ktoś telefon odebrał, ktoś żone i dziecko zostawił, ktoś na erce zapierdalał po drodze, gdzieś ktoś śmigło przy wietrze odpalił, ktoś gdzieś w ciemną mroźną noc wyszedł zostawiając wszystko za sobą aby ratować idiotę który winien bilion razy przemyśleć co robi a może nie myślał tylko YT oglądał????? Nie oceniam ŚPNJD i niech spoczywa w pokoju.......Tu napiszę każdy który choć troszkę zna Tatry wie iż ta wyprawa tym szlakiem musiała się skończyć tragicznie.....mamy więc do czynienia z zbiorowym samobójstwem.........

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Adam ..DUCH napisał:

Sraluchy bajduchy......o zmarłych się źle nie wypowiada.......nie wiem gdzie mieszkasz ale proponuje przy minys 20 połozyć się w śniegu na godzinę......YT kozaków nie toleruję.....twój kolega powiadasz gdzieś tam zginał ale krzywdy powiadasz nie zrobił......bzdura i to bzdura do kwadratu..... ktoś telefon odebrał, ktoś żone i dziecko zostawił, ktoś na erce zapierdalał po drodze, gdzieś ktoś śmigło przy wietrze odpalił, ktoś gdzieś w ciemną mroźną noc wyszedł zostawiając wszystko za sobą aby ratować idiotę który winien bilion razy przemyśleć co robi a może nie myślał tylko YT oglądał????? Nie oceniam ŚPNJD i niech spoczywa w pokoju.......Tu napiszę każdy który choć troszkę zna Tatry wie iż ta wyprawa tym szlakiem musiała się skończyć tragicznie.....mamy więc do czynienia z zbiorowym samobójstwem.........

Niestety tych dwóch mogło być leszczy, a ten przewodnik mógł sobie sam harcować, ale wybrać letnia droge do podejścia zimowego… ile on razy był na tym Gerlachu zima i jakim szlakiem, wiadomo, ze total 20 ponoc, odpowiedzialność tak czy owak zwiekszona, niezależnie od formalńych i finansowych rozkminek. Trochę przypomina mi się ta skiturowa tura w Tatrach Zachodnich, gdzie jeden doświadczony, dwójka jakby mniej, a potem on niby hero itd.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem bohaterem. I nie uważam, że coś wielkiego zrobiłem w górach. Nic takiego. 

Ale opiszę swoje samotne wejście w lecie na  Mont Blanc. Ta góra mi chodziła po głowie. Jeszcze Matterhorn. Raczej trudniejszy, najłatwiejszą drogą. Tego się nie zrealizuje oczywiście. Byłem z żoną na kampingu w dolinie nad Courmayeur.  Wyszlśmy razem na Mały Mont Blanc(całkowicie po stronie włoskiej). Potem pojechaliśmy pod Gran Paradiso(4064 m) w Alpach Graickich. Myślałem, że wyjdziemy wyżej, niż na ten mały MB. Ale jak podeszliśmy do lodowca z tego szczytu, to okazało się, że jest bardzo potrzaskany. Mieliśmy linę, uprzęże i jedne raki, dwa czekany. Zresztą żona nic nie potrafiła by zrobić, gdybym się poślizgnął, czy wpadł do szczeliny. W takim przypadku jedynie ja dawałem jej szanse zatrzymania. 

Nie wejdziemy razem na ten lodowiec. Była widoczna wydeptana ścieszka. Byłem w niezłej formie. Słuchaj - podejdę sam tym lodowcem, a jak będą kłopoty to wracam.  I szedłem. Potem szczeliny zanikły(szerokie), ale to lodowiec pokryty był śniegiem. Ścieżka widoczna. Idę. Każda większa szczelina jest do wyśledzenia, ale nie po świeżym opadzie. Leciutkie zaklęśniecie śniegu, niewielka zmiana barwy. Ale są szczeliny wąskie typu "A"(rozszerzająca się niżej) Więc ryzyko jest zawsze. Doszedłem na szczyt, tam jest figurka MB. Byłem sam.  W dół to prawie biegłem.

Pod Mont Blanc pojechaliśmy tramwajem do tzw. "Gniazda Orła". Stąd jest droga bez problemu do schroniska "Tete Rouz" (coś 3150 m). Tu mówię do żony spróbuję wyść wyżej do schroniska na Aiguille du Gouter(nieco powyżej 3800 m). A jak będzie dobrze, to jutro na Mont Blanc. Droga do tego schoniska przecina słynny żleb w którym lecą co chwila spore szafy, ponieważ pięćset metrów wyżej  napiera od góry lodowiec na ten żleb. Trzeba pilnie obserwować górę i mieć dobry słuch, czy coś tam nie słychać. W poprzek żlebu jest lina stalowa. Ale lepiej poprostu się pośpieszyć by go przejść. A ma kilkdziesiąt metrów szerokości. Dalej jest skała, typu "żebra" i liny. Trudności miejscami na "Orlej Perci" są większe. 

Nieco za ponad godzinę jestem w schronisku. Tu trzeba było zawsze rezerwować miejsce. Ludu masa i sprzętu wszelakiego też. Francuzi lubią jak się rozmawia w ich języku. Więc znalazło się jakieś miejsce w sąsiednim budynku w ogromnej sali.  Emocje nie pozwalają spać. W nocy słyszę grzmoty. Gdzieś toczy się burza. Na szczyt, który jest tysiąc metrów wyżej,  staje się o drugiej. W środku nocy słyszę jakieś głosy, ktoś wychodzi. Burza? Trzeba będzie wracać. Śpię dalej. Rano wokół schroniska 5, 10 cm  mokrego śniegu. Niektórzy schodzą na dół. Iść, nie iść? Wyżej będzie znacznie więcej świeżego śniegu. Pogoda się zrobiła, bez wiatru.

Idę ! Jak będzie ścieszka przedeptana. Ja nie wracam(szczeliny, ciężko). Była, w niektórych miejscach pod kopułą Dom(4330 m ?) lekko zawiana. Ale dalej widoczna. Doszedłem do schronu Vallota. Aluminiowe pudełko z wejściem do dołu. Obsikane dookoła. Wewnątrz ktoś hałasuje. Do szczytu granią jeszcze piećset metrów w górę. Szczytu nie widać w przesuwających się mgłach. Chwilowo straciałem orientację gdzie iść dalej, ponieważ widziałem jakąś ścieżkę, ale w dół. Tu nie ma nic w dół!. Nieco niby w dół, ale do budynku, gdzie jest stacja badawcza lodowców. Była tu jakaś grupa więc, gdzie na Mont Blanc? Z drugiej strony Vallota.  Idę dalej, zdjąłem ciemne okulary, by lepiej widzieć we rzadkiej mgle. 

Dochdzę do miejsca, o którym wiem, że istnieje i jak wygląda.  Sto metrów lodowej grani, szerokiej na metr. I opadającej na dwie strony(włoską i francuzką) bardzo stromym stokiem. Ale w niej setki raków, może tysiące, wycięły rowek głęboki na kilkadziesiąt centymetrów. Rowek nie zawiany. Nawisu na szczęście nie ma, tylko ta ostra grań z rowkiem. Mam czekan, kijek i raki, kupione w Courmayeur.  Jak się potknę i polecę to się nie zatrzymam. Nie ma siły. Koncentracja i tylko nie wpadać w panikę.  To jedyna szansa bezpieczeńtwa. Przeszedłem, krok za krokiem. Wyżej było szerzej, ale około 30 cm puchu. Są duże szczeliny dochdzące do grani, to później zobaczyłem na jakimś zdjęciu. Co pewien czas odpoczynek, na wywrównanie oddechu. Potem grań się pomału kładzie. Jest wąska. Wydeptana ścieszka biegnie trawersem po stronie włoskiej. Ekspozycja na tą stronę. Mgła. Dochodzę do miejsca, gdzie ścieszka zaczyna schodzić w dół.  Nie można dalej iść. To jest szczyt. Dalej jest przełęcz Brenva, lub w prawo kilometr i więcej drugi szczyt tej góry Mont Blanc du Courmayeur. Sto metrów niższy.

Z mgły wyłonił się przewodnik z dwam klientami. Pytam czy to MB. Oui! I proszę o zdjęcie we mgle.  Szedłem ze schroniska 5 godzin. Dwieście metrów na godzinę przewyższenia. No, nieźle jak na 58 latka z biura projektów.  W dół szło szybko. Od schroniska do schroniska żony w godzinkę po skałach. Przebiegłem żleb. Będąc na drugiej stronie w powietrzu przeleciał na nim spory głaz. Do tramwaju doszedłem na ostatnich nogach. Dziś tysiąc metrów w górę i 2400 m w dół. Czy ryzykowałem?  Bardzo! Ale w każdej chwili byłem w stanie zrezygnować, gdybym doszedł do wniosku, że ryzyko jest za duże. A oczy po braku okularów? Dostałem zapalenia spojówek. I łzy lały się ciurkiem bez przerwy.  Mój kolega wcześniej,  ze wspólnej wspinaczki na Slowacji, zginął pod Mont Blanc z żoną. Spotkałem go po latach w Krakowie w tramwaju. Cieszył się, że jadą w Alpy. Znaleziono ich ciała na lodowcu pod tą górą. Spadli dwieście metrów.

  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, star napisał:

Niestety tych dwóch mogło być leszczy, a ten przewodnik mógł sobie sam harcować, ale wybrać letnia droge do podejścia zimowego… ile on razy był na tym Gerlachu zima i jakim szlakiem, wiadomo, ze total 20 ponoc, odpowiedzialność tak czy owak zwiekszona, niezależnie od formalńych i finansowych rozkminek. Trochę przypomina mi się ta skiturowa tura w Tatrach Zachodnich, gdzie jeden doświadczony, dwójka jakby mniej, a potem on niby hero itd.

Star nie i jeszcze raz nie - to nie jest XIXw...dostęp do informacji jest ogólny. Kiedy My wreszcie te Taterki zostawimy w spokoju......Q jak ja słyszę/czytam o tych żlebowych turach o tych zimowych obskokach to ci powiem żgać mi się chce. Banda nieśmiertelnych dyletantów 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Adam ..DUCH napisał:

Star nie i jeszcze raz nie - to nie jest XIXw...dostęp do informacji jest ogólny. Kiedy My wreszcie te Taterki zostawimy w spokoju......Q jak ja słyszę/czytam o tych żlebowych turach o tych zimowych obskokach to ci powiem żgać mi się chce. Banda nieśmiertelnych dyletantów 

Niestety sam ostatnio przykozaczylem, w żadnym tam żlebie, Waksmundzka Rowien, prosty szlak do Murowanca, nie wszystko się przewidzi. Niech pierwszy rzuci kamień… ps racje masz, głupich nie sieją, sami się rodzą, tacy jak ja, zbyt często…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Adam ..DUCH napisał:

Sraluchy bajduchy......o zmarłych się źle nie wypowiada.......nie wiem gdzie mieszkasz ale proponuje przy minys 20 połozyć się w śniegu na godzinę......YT kozaków nie toleruję.....twój kolega powiadasz gdzieś tam zginał ale krzywdy powiadasz nie zrobił......bzdura i to bzdura do kwadratu..... ktoś telefon odebrał, ktoś żone i dziecko zostawił, ktoś na erce zapierdalał po drodze, gdzieś ktoś śmigło przy wietrze odpalił, ktoś gdzieś w ciemną mroźną noc wyszedł zostawiając wszystko za sobą aby ratować idiotę który winien bilion razy przemyśleć co robi a może nie myślał tylko YT oglądał????? Nie oceniam ŚPNJD i niech spoczywa w pokoju.......Tu napiszę każdy który choć troszkę zna Tatry wie iż ta wyprawa tym szlakiem musiała się skończyć tragicznie.....mamy więc do czynienia z zbiorowym samobójstwem.........

Nie zachowuj sie jak netowy klakier, ktory ujada przy kazdej podobnej tragedii.

W gorach beda ginac ludzie, czy to Ci sie podoba czy nie. Gina poczatkujacy, jak i Ci z elity. Zginelo kilku moich znajomych, w tym instruktorka PZA. Wielu innych mialo powazne wypadki.  Nie zawsze wypadek byl spowodowany lekkomyslnoscia, czy lekcewazeniem ryzyka. Niektorzy po prostu mieli pecha. Tak sie w gorach czasem dzieje. Zeby nie bylo wypadkow musial bys zabronic wspinania, narciarstwa i wielu innych aktywnosci.

Nocowalem pod namiotem przy -20 i nawet sie wyspalem:) Wystarczy sie na to przygotowac.

Podobnie z droga na Gerlach. Nie znam jej, ale to nic niezwyklego. Podobne, lub trudniejsze drogi pokonuje zima wiele zespolow. Nie znamy przyczyny wybrania tego wariantu i nie, nie musialo sie to skonczyc tragicznie. Byc moze popelnili blad, moze nastapilo zdarzenie obiektywne Np. spadajacy kamien. Tego sie juz nie dowiemy.

Edytowane przez Spiochu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Plus80

Fajna historia, ale jedno mi sie nie klei. 5h wleczesz sie latwa sciezka po sniegu( Gouter - szczyt), a w 1h robisz 600m przewyzszenia w o wiele trudniejszym terenie skalnym(Tete Rose-Gouter)? Jak wchodzilem na Blanca to oba te odcinki zajmowaly podobny czas. Gorny troche dluzej z uwagi na kolejki na grani szczytowej i postoj w Vallocie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie Śpiocha bo dobrze prawi (a w innych tematach nieczęsto mu się to zdarza;))))

@Adam ..DUCH - aż sprowokowałeś mnie żebym się od nowa zarejestrował. 

Chyba nie mógłbym się z Tobą bardziej nie zgodzić. A może napisze inaczej - co ty kurcze p...?;)))

Po co to pisanie o zostawionych dzieciach itp. ???

Po co te oceny i elaboraty?

Mieli wielką pasję i i nie nam to oceniać.

Wygląda na to że popełnili poważne i tym razem tragiczne w skutkach błędy- ale każdy je popełnia. Tym razem się nie udało ( co nie znaczy że to byli samobójcy)

Możemy analizować przyczyny wypadku ale na tym chyba powinniśmy poprzestać.

Takie są góry: ryzyko zawsze jest. Najpiękniejsze  jest usamodzielnianie się w górach i każdy popełnia przy tym  błędy. Łatwo oceniać po fakcie przy klawiaturze.

A w ostatecznym rozrachunku można bardzo długo żyć... ale niewiele przeżyć.

 

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Spiochu napisał:

@Plus80

Fajna historia, ale jedno mi sie nie klei. 5h wleczesz sie latwa sciezka po sniegu( Gouter - szczyt), a w 1h robisz 600m przewyzszenia w o wiele trudniejszym terenie skalnym(Tete Rose-Gouter)? Jak wchodzilem na Blanca to oba te odcinki zajmowaly podobny czas. Gorny troche dluzej z uwagi na kolejki na grani szczytowej i postoj w Vallocie.

W ile zrobiłeś całe wejście? Z noclegiem czy bez? I skąd zacząłeś iść? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Adam ..DUCH napisał:

Tu napiszę każdy który choć troszkę zna Tatry wie iż ta wyprawa tym szlakiem musiała się skończyć tragicznie.....mamy więc do czynienia z zbiorowym samobójstwem.........

Ja tego szlaku nie znam. Mimo, że całkiem sporo zimowych tematów zrobiłem.

Rzeczywiście nie idzie tam jakiegoś stanowiska znaleźć? Tak aby tych parę krytycznych wyciągów zrobić... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...