Skocz do zawartości

Prokuratura postawiła zarzut.


Kuba99

Rekomendowane odpowiedzi

9 minut temu, Mitek napisał:

Pisał o tym na przykład Śpiochu w bardzo prostych słowach - w tłoku się nie jeździ bo nie ma bezpiecznego sposobu jazdy. Jeżeli jesteś zmuszony poruszać się w tłoku to znaczy, że dokonałeś błędnego wyboru stoku, pory, dnia...i powinieneś to natychmiast naprawić idąc do domu.

 

Bardzo często ten tłok jest właśnie na trasach powrotnych ("ewakuacyjnych"). Na przykład zjazd (1 - ką) do Ischgl czy Kaltennbach. Można oczywiście poczekać pół godziny jak wszyscy zjadą, ale nie zawsze jesteśmy sami - często są jakieś uzgodnione pory. 

Nawiasem mówiąc akurat w Austrii w takich okolicznościach wszyscy jadą to ostrożnie i raczej wypadków tam nie widziałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mitek napisał:

Cześć

Na ogólnie dostępnym stoku wśród ludzi masz obowiązek - jak dobry narciarz - jeździć tak aby być 100% pewnym i bezpiecznym. 100% to znaczy 100% a nie 99.5%. "Zapas", który stosujemy powinien być na tyle duży aby wyeliminować całkowicie niebezpieczeństwo zderzenia czy uderzenia w kogoś a także bycia uderzonym.

Pisał o tym na przykład Śpiochu w bardzo prostych słowach - w tłoku się nie jeździ bo nie ma bezpiecznego sposobu jazdy. Jeżeli jesteś zmuszony poruszać się w tłoku to znaczy, że dokonałeś błędnego wyboru stoku, pory, dnia...i powinieneś to natychmiast naprawić idąc do domu.

 

 

Drogi Mitku

Nigdy nie ma 100% pewności, nawet na względnie pustym stoku. Wypadki chodzą po ludziach, nie po górach. Tak samo nie jesteś w stanie przewidzieć ilości osób będących na stoku, a powrót po 2 h jazdy w 1 stronę - trochę bez sensu. Jadąc samochodem z pkt A do B nawet super bezpiecznie i przepisowo nigdy nie masz 100% pewności że dotrzesz do celu, a przecież  nie rezygnujesz z jazdy bo jest duży ruch. Możesz starać się dopasować wyjazd do pory dnia etc. ale nie zawsze twoje przewidywania są trafne - co nie znaczy że zrezygnujesz z wyjazdu.

Głownie chodziło mi o jakiś taki trend, który zauważyłem na stokach "lansowania się", nie wiem czy to dobre określenie, czyli dowyglądania na stoku. Widząc ludzi w plastronach szkółki - domniemujesz, że są to osoby uczące się i zwiększasz czujność, widząc gościa w gumie, kurtce instruktorskiej masz prawo przypuszczać, że coś tam potrafią i jakiekolwiek zasady panujące mna stoku ogarniają - co nie znaczy że masz do nich pełne zaufanie - stąd też moje zdziwienie, że goście z takimi emblematami nie mają podstawowej wiedzy o poruszaniu się po stoku.

W Tyliczu były 2 różne szkółki - jedna nich prowadzona przez kobietę, druga przez jakiegoś "chłopa" - bo inne określenie nie przychodzi mi na myśl, pomijając strój - bo kolorystyka instruktora ma swoje zalety - jest widoczny i zagubieni kursanci mogą go z łatwością znaleźć na stoku. Jednak widać było różnicę w klasie obu prowadzących, instruktorka - przeprowadziła rozgrzewkę, zebrała wszystkich do kupy i przedstawiła zasady obowiązujące w jej grupie i na stoku, oraz starała się aby było bezpiecznie - czyli zajmowała tylko fragment stoku, zwracała uwagę na innych (nie puszczała dzieci jeśli widziała że ktoś jedzie), a przede wszystkim zatrzymywała grupę w miejscu widocznym dla wszystkich! A gość oprócz wyglądu to nie miał żadnego pojęcia o prowadzeniu takich zajęć - dzieci wężykem jechały po całej szerokości stoku nie mówiąc o postojach za przełamaniem stoku.

pozdrowienia.

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, Mitek napisał:

Im jesteś lepszy tym możesz większy bufor bezpieczeństwa

no fakt, tylko gdzieś i jakoś trzeba stawać się tym lepszym 🙂

dzięki Chłopaki za wskazówki, 

z mojej strony - jeśli zauważycie Panią w lekko zaawansowanym wieku i w oczojebnej kamizelce - to ja ... tak dla zdrowotności mojej i Waszej 😉

 

 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Wujot napisał:

To jest reguła, w praktyce najbardziej niebezpieczna jest grupa jadąca razem. Niebezpieczna dla siebie nawzajem. Oczywiście nie jest najmniejszym problemem jechać razem zachowując odstęp, tor jazdy i bez wyprzedzania. Nie mniej jednak te trzy punkty to bardzo często zbyt dużo dla tworzonego ad hoc teamu i dlatego kolizje w takich grupach to normalka. 

No właśnie o ile syn wydawał mi się na ogół stosować do tych wytycznych, to ojciec jeździł jakby był sam, dlatego nie zapędzali się nigdy przed niego jak już to zauważyłem. PS trudno uznać grupę z syna i ojca jako stworzoną ad hoc, no chyba, że dokooptowanie mej skromnej osoby zaburzyło równowagę, choć akurat zderzyli się jak ich zostawiłem samych sobie.

Edytowane przez star
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa Osada. Słoneczny marcowy poranek w tygodniu, uruchomienie wyciągu.   Wyjeżdża może 8-10 osób. Na górze pozostaję podopinac buty, założyć kije, kilka ruchow przed startem. Ruszam rozgrzewkowo. Już z daleka widzę małe zamieszanie. Okazuje się, że zderzylo sie 2 narciarzy. Stok prawie pusty, szeroki, rowniutki.... Co się stało? Ano, ruszyli równocześnie w dół, pewnie kręcili z niezgodnych fazach i za którąś sinusoidą.... bum. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Wujot napisał:

To jest reguła, w praktyce najbardziej niebezpieczna jest grupa jadąca razem. Niebezpieczna dla siebie nawzajem. Oczywiście nie jest najmniejszym problemem jechać razem zachowując odstęp, tor jazdy i bez wyprzedzania. Nie mniej jednak te trzy punkty to bardzo często zbyt dużo dla tworzonego ad hoc teamu i dlatego kolizje w takich grupach to normalka. 

Dokładnie tak. Jazda w grupie jest bardzo ryzykowna. Zawsze należy puścić przodem szybszych jak również głupszych.

 

8 godzin temu, Mitek napisał:

Cześć

100% pewności zawsze. Co innego gdy jestem sam, na wydzielonym stoku, poza trasą. Trochę kontuzji bywało, ale w normalnym ruchu....

Im jesteś lepszy tym możesz większy bufor bezpieczeństwa, i o to chodzi.'

Pozdrowienia

W narciarstwie 100% pewności jest tylko gdy zostaniesz w domu.

  • Like 3
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Spiochu napisał:

Dokładnie tak. Jazda w grupie jest bardzo ryzykowna. Zawsze należy puścić przodem szybszych jak również głupszych.

Cześć

Jeszcze tytułem komentarza. Jest na to bardzo dobry sposób Piotrze. Jeszcze szkoląc grupy zawsze go stosowałem.

Gdy np. przy zjeździe wolnym grupa lub jej część ruszała ławą zawsze ich zatrzymywałem i kazałem "zapierdalać" pod górę do miejsca z którego zaczynali jazdę. W wypadku grup dziecięcych używałem oczywiście bardziej parlamentarnego słowa. Działało zawsze na długo.

Co więcej, jeżdżąc już na wyjazdy czysto prywatne w gronie, w znakomitej większości doświadczonych narciarzy sytuacje ruszania ławą zdarzały się również wielokrotnie i starałem się je pacyfikować w ten sam sposób - nadal działa.

Drugą sprawą jest kwestia osób, które lubią jeździć blisko. Zauważyłem przez lata, że są takie osoby. przy pierwszych symptomach należy natychmiast ochrzanić solidnie. Proszenie tu nic nie daje bo goście nie zdają sobie sprawy z tego, że są niebezpieczni - a są to w 99% faceci. Znam jedną taką dziewczynę ale do niej absolutnie nic nie dociera w żadnej dziedzinie więc po prostu z nią na nartach nie jeżdżę.

Pozdrowienia

Edytowane przez Mitek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Na szczęście jest coś takiego jak dekalog narciarski FIS. 10 zasad zachowania się na stokach na całym świecie. Z mojego doświadczenia najważniejsza zasada nr 3.

3. Wybór kierunku jazdy

Narciarz lub snowboardzista nadjeżdżający z tyłu musi wybrać taką trasę jazdy, aby nie zagrażać osobie jadącej przed nim.

 

Czyli np jak ktoś mówi,że inny narciarz mu zajechał drogę to tak naprawdę jest to jego wina bo nie zachował odpowiedniej odległości żeby tej sytuacji uniknąć.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.12.2021 o 11:31, urafal napisał:

Może jesteś niezłym narciarzem, ale o prawie nie masz pojęcia, więc sobie odpuść "prawnicze" komentarze. Na nartach błędy popełniają WSZYSCY! 

Cześć

Na nartach na błędy nie ma miejsca bo ktoś może zginąć. Jak się nie ma o jeździe pojęcia to można twierdzić to co Ty. Jest to jednak nieprawda. Każdy i na każdym poziomie zaawansowania, może jeździć bezpiecznie

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.12.2021 o 19:07, Wycinacz napisał:

Czyli np jak ktoś mówi,że inny narciarz mu zajechał drogę to tak naprawdę jest to jego wina bo nie zachował odpowiedniej odległości żeby tej sytuacji uniknąć.

Jeśli Ci zajedzie drogę wyjeżdżając bezpośrednio z lasu na trasę to też Twoja wina?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Nieznany napisał:

Jeśli Ci zajedzie drogę wyjeżdżając bezpośrednio z lasu na trasę to też Twoja wina?

 

Cześć

To jest zupełnie inny problem - ptk5. Natomiast chcąc jeździć bezpiecznie musisz takie zachowani również brać pod uwagę i być na nie przygotowany.

Pozdro

Edytowane przez Mitek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Mitek napisał:

Cześć

To jest zupełnie inny problem - ptk5. Natomiast chcąc jeździć bezpiecznie musisz takie zachowani również brać pod uwagę i być na nie przygotowany.

Pozdro

Mitek, miałem takie zdarzenie w miejscu gdzie się tego nie spodziewałem. Później już uważałem, ale najgorsze jest to, że wyjechał mi dzieciak który jeździł z ojcem.

Pozdrawiam

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Nieznany napisał:

Mitek, miałem takie zdarzenie w miejscu gdzie się tego nie spodziewałem. Później już uważałem, ale najgorsze jest to, że wyjechał mi dzieciak który jeździł z ojcem.

Pozdrawiam

 

Cześć

Nic na to nie poradzimy, niestety. tutaj sprawa przedstawia się po prostu źle. Rodzice bardzo często rezygnują z fachowców będąc przeświadczonymi, że sami lepiej wyedukują narciarsko swoje dziecko a to są efekty. Szczerze mówiąc w ogóle tego nie rozumiem. Bardzo często rodzice są hamulcami postępu zabraniając dzieciom jakiegoś rodzaju jazdy czy miejsc do jeżdżenia albo warunkując jazdę na zasadzie "pod okiem" mamy czy taty, choć mama i tata doskonale zdają siebie sprawę, że narciarsko są w porównaniu z latoroślą słabi.

W normalnym narciarskim ruchu musimy jechać tak aby móc zareagować natychmiast - oczywiście adekwatnie do swojej techniki i możliwości.

Pozdrowienia serdeczne

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.12.2021 o 19:07, Wycinacz napisał:

Na szczęście jest coś takiego jak dekalog narciarski FIS. 10 zasad zachowania się na stokach na całym świecie. Z mojego doświadczenia najważniejsza zasada nr 3.

3. Wybór kierunku jazdy

Narciarz lub snowboardzista nadjeżdżający z tyłu musi wybrać taką trasę jazdy, aby nie zagrażać osobie jadącej przed nim.

 

Czyli np jak ktoś mówi,że inny narciarz mu zajechał drogę to tak naprawdę jest to jego wina bo nie zachował odpowiedniej odległości żeby tej sytuacji uniknąć.

Też tak tak sądzę, że na nartach obowiązują "arabskie" reguły jazdy - kto w kogoś wjechał, ten jest winien.

A ogólnie to lotnicze - nie istnieje prawo drogi, które można wymusić, należy unikać zderzeń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mitek napisał:

 

Cześć

Nic na to nie poradzimy, niestety. tutaj sprawa przedstawia się po prostu źle. Rodzice bardzo często rezygnują z fachowców będąc przeświadczonymi, że sami lepiej wyedukują narciarsko swoje dziecko a to są efekty. Szczerze mówiąc w ogóle tego nie rozumiem. Bardzo często rodzice są hamulcami postępu zabraniając dzieciom jakiegoś rodzaju jazdy czy miejsc do jeżdżenia albo warunkując jazdę na zasadzie "pod okiem" mamy czy taty, choć mama i tata doskonale zdają siebie sprawę, że narciarsko są w porównaniu z latoroślą słabi.

W normalnym narciarskim ruchu musimy jechać tak aby móc zareagować natychmiast - oczywiście adekwatnie do swojej techniki i możliwości.

Pozdrowienia serdeczne

Cześć

Tu pełna zgoda a propos rodziców, 2 pojęcia: "naśladownictwo" (chyba twoje Mitku) oraz "pionizacja" (to chyba Adam tak kiedyś stwierdził - bardzo mi się podoba to określenie). Jeśli rodzice jeżdżą słabo to tylko co mogą to ewentualnie spionizować dziecko - tak naprawdę jakieś podstawy, stanie na nartach, umiejętność zakładania nart, poruszania się po śniegu i ewentualnie jakaś technika płużna, resztę lepiej przekazać osobom które dużo szybciej przekażą właściwe podstawy dziecku, niestety trzeba odżałować trochę kasy na instruktora - ale nauka kosztuje. Jeśli rodzic nie ma papierów i wiedzy szkoleniowej, ale jeździ dobrze można to dziecko poprowadzić troszkę dalej, ale to tez jest tylko do pewnego momentu, bardziej chodzi o jeżdżenie z nim dla jeżdżenia i ewentualnie korygowanie błędów popełnianych przez dziecko w zakresie w którym mamy dość dobre pojęcie. Jeżeli technika i jazda rodzica jest dobra to dziecko będzie się także uczyć przez naśladownictwo. Ale tych przypadków jest znikomy odsetek. Większość to osoby bez pojęcia - w sobotę jakaś mama mordowała dziecko na stoku - widać że sama miała może 1 lub 2 lekcje z instruktorem i uczy to dziecko wykonując ćwiczenia na lewo - zastanawiając sie na zasadzie - "jak to było - co ten instruktor mówił?" - wywracają się, dziecko nic nie kuma - dramat.

W sobotę byłem z synem - raptem 4 h bo nie miałem czasu, po trasie zjechał może 3 razy, reszta poza trasą, nasypane z 5 cm świeżego śniegu, z 2 garby usypane przez armatki no i skocznia - "lotna" jak mówił. Taka zabawa mocno uczy, on dobrze jeździ ale żeby najechać na prędkości na skocznie trzeba było 2 takie garby a 3 metrowe pokonać, czyli 2 razy zdusić i raz skoczyć jak najdalej - im szybciej tym gorzej było.

 

pozdrawiam

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 9 miesięcy temu...

Wcześniej ten temat umknął mojej uwadze, w podobnym odnoście tego zdarzenia już wyrażałem swoje zdanie.

Primo - byłem wtedy na tym stoku, samego zdarzenia nie widziałem, miejsce zdarzenia, a i owszem (mam więc swoje wyrobione zdanie).

Secundo, byłbym bardzo powściągliwy z przypisywaniem winy komukolwiek.

Tertio - czy naprawdę jeżeli uznamy za sprawcę, narciarza z Warszawy (ja byłbym daleki), to wskazanym byłoby by odbywał karę pozbawienia wolności w zakładzie zamkniętym ? Jest lekarzem, czy jednak zastosowanie środków wolnościowych, nie przyniesie więcej korzyści społeczeństwu, ile ludzi uratuje wykonując swój zawód wersu spędzając bezproduktywnie czas w zakładzie zamkniętym ?

p.s.

Tak wiem, to trudne, mało popularne co napisałem. Czasem, jedna spraw ma więcej, niż jedno prawidłowe rozstrzygnięcie. Polecam poczytać Harta.     

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, moruniek napisał:

Wcześniej ten temat umknął mojej uwadze, w podobnym odnoście tego zdarzenia już wyrażałem swoje zdanie.

Primo - byłem wtedy na tym stoku, samego zdarzenia nie widziałem, miejsce zdarzenia, a i owszem (mam więc swoje wyrobione zdanie).

Secundo, byłbym bardzo powściągliwy z przypisywaniem winy komukolwiek.

Tertio - czy naprawdę jeżeli uznamy za sprawcę, narciarza z Warszawy (ja byłbym daleki), to wskazanym byłoby by odbywał karę pozbawienia wolności w zakładzie zamkniętym ? Jest lekarzem, czy jednak zastosowanie środków wolnościowych, nie przyniesie więcej korzyści społeczeństwu, ile ludzi uratuje wykonując swój zawód wersu spędzając bezproduktywnie czas w zakładzie zamkniętym ?

p.s.

Tak wiem, to trudne, mało popularne co napisałem. Czasem, jedna spraw ma więcej, niż jedno prawidłowe rozstrzygnięcie. Polecam poczytać Harta.     

Zgadzam się z powyższym. Zamykanie ludzi do więzienia za głupote, żadnej korzyści nie przyniesie.

Lepsza byłaby ogromna grzywna i jeszcze odpowiednio nagłośniona w mediach.

Gdyby typowy Janusz wiedział, że za wypadek zabiora mu dom, auto i do końca życia będzie bulił. to by się bardziej bał niż więzienia.

Dodatkowo brak kosztów utrzymania takich przypadków.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, moruniek napisał:

Wcześniej ten temat umknął mojej uwadze, w podobnym odnoście tego zdarzenia już wyrażałem swoje zdanie.

Primo - byłem wtedy na tym stoku, samego zdarzenia nie widziałem, miejsce zdarzenia, a i owszem (mam więc swoje wyrobione zdanie).

Secundo, byłbym bardzo powściągliwy z przypisywaniem winy komukolwiek.

Tertio - czy naprawdę jeżeli uznamy za sprawcę, narciarza z Warszawy (ja byłbym daleki), to wskazanym byłoby by odbywał karę pozbawienia wolności w zakładzie zamkniętym ? Jest lekarzem, czy jednak zastosowanie środków wolnościowych, nie przyniesie więcej korzyści społeczeństwu, ile ludzi uratuje wykonując swój zawód wersu spędzając bezproduktywnie czas w zakładzie zamkniętym ?

p.s.

Tak wiem, to trudne, mało popularne co napisałem. Czasem, jedna spraw ma więcej, niż jedno prawidłowe rozstrzygnięcie. Polecam poczytać Harta.     

A jakby był jakimś ważnym politykiem to przecież jeszcze więcej dla społeczności zrobić! A choćby strażakiem. Czy taki nauczyciel, co mógłby tyle dzieci wykształcić. No, bezrobotnego czy bezdomnego to spoko by można wsadzić. Szkoda tylko, że oni pewnie na nartach nie jeżdżą. Reducio ad absurdum.

Nie odnoszę się do tego czy osąd winy jest trafny. Tego nie wiem, a pomyłki sądowe to dość powszechna sprawa. Nawiasem mówiąc 25 lat to jeszcze lekarzem się nie jest. W najlepszym razie stażystą. A raczej studentem.

Edytowane przez Wujot
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Wujot napisał:

A jakby był jakimś ważnym politykiem to przecież jeszcze więcej dla społeczności zrobić! A choćby strażakiem. Czy taki nauczyciel, co mógłby tyle dzieci wykształcić. No, bezrobotnego czy bezdomnego to spoko by można wsadzić. Szkoda tylko, że oni pewnie na nartach nie jeżdżą. Reducio ad absurdum.

Nie odnoszę się do tego czy osąd winy jest trafny. Tego nie wiem, a pomyłki sądowe to dość powszechna sprawa. Nawiasem mówiąc 25 lat to jeszcze lekarzem się nie jest. W najlepszym razie stażystą. A raczej studentem.

Jeszcze raz napiszę to co napisałem wcześniej, czasem jedna sprawa ma więcej niż jedno prawidłowe rozwiązanie. Uwielbiamy osądzać, przypisywać winę. Stawianie zarzutów przez prokuraturę traktujemy na równi z wyrokiem skazującym. Zapominamy o zasadzie domniemania niewinności.   

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Spiochu napisał:

Zgadzam się z powyższym. Zamykanie ludzi do więzienia za głupote, żadnej korzyści nie przyniesie.

Lepsza byłaby ogromna grzywna i jeszcze odpowiednio nagłośniona w mediach.

Gdyby typowy Janusz wiedział, że za wypadek zabiora mu dom, auto i do końca życia będzie bulił. to by się bardziej bał niż więzienia.

Dodatkowo brak kosztów utrzymania takich przypadków.

 

Podobnie zamykanie kogoś, kto nie płaci alimentów nie jest zbyt sensowne. 

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...