Wnioski autora artykułu oparte na przykładzie Szwecji są proste i się z nimi zgadzam:
1) brak obostrzeń (same zalecenia) wcale nie wpływa tak dramatycznie na transmisję wirusa, jak każe się nam wierzyć. Każdy chyba ma jakiegoś znajomego, który miał pozytywny wynik testu, a cała rodzina mieszkająca w tym samym domu (bez maseczek i szczególnej dezynfekcji) utrzymała wyniki negatywne.
2) absurdalny system tzw. opieki medycznej przekierowany wyłącznie na pacjentów pozytywnych prowadzi do drastycznego zwiększenia liczby zgonów niecovidowych. Do tego samego zresztą prowadzi cała otoczka lockdawnowa i czarna robota mediów: napędzanie atmosfery strachu, wszechobecna nieufność albo wręcz wrogość, zamknięcie ludzi w domach przed TV i komputerem skutkujące obniżeniem poziomu kultury fizycznej pogorszeniem diety i zwiększoną konsumpcją alkoholu.
3) koszty ekonomiczne i społeczne zamknięcia niektórych gałęzi gospodarki będą niewspółmiernie wysokie w porównaniu do ewentualnego pójścia modelem szwedzkim.
W lato nie było w ogóle żadnego lockdownu i potem przyszła piękna jesień.