Skocz do zawartości

E-bikes


jan koval

Rekomendowane odpowiedzi

Czym innym jest przejść 20 km, a czym innym przejechać. Weź sobie nawet prosty Turbacz. Wejdzie każdy, wjedzie mniejszość, chyba że wprowadzi rower.

Statystyka mówi, ze na rowerze jest ok 4- 5x szybciej i łatwiej... W górach niech będzie że 3x...... na podjeździe trzeba trzymać kadencję. Jeśli nie da się zostaje but.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 59
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Pojedź na rower np w Alpy. Na epickie traile zobaczymy ile pociagniesz


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Cześć

Proszę Cię Bruner... Porządny z Ciebie gość a tu posty z cyklu... ja tylko po czarnych itd.

Pociągnę każdy podjazd a jak nie pociągnę to będę ćwiczył do momentu aż pociągnę i tyle.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę mnie dziwi krytyka ebike z ust trasowych narciarzy. Większość z Was chętnie korzysta z szybszych krzeseł, większa przepustowość, żadnych kolejek. Czemu nie wystarczają Wam orczyki? Pięć razy zjechać i do domu! Wyciągi są na prąd !

Rowerzyści mtb (głównie tam widzę uzasadnienie ebike tak jak Bumer) też chcą więcej jeździć ! Podjazd zabiera najwięcej czasu, a zjazd jest najprzyjemniejszy a mija szybko. To podobnie akurat jak w skiturach (wiadomo że to mój ulubiony sport). Czemu Wy wszycy narciarze nie podchodzicie sami pod górę z buta ?!

Enduro/MTB jest bardzo podobne do skiturowania i freeride. Trzeba wjechać lub podejść na górę, a później jest najprzyjemniejsza cześć czyli zjazd. Jeśli rowerzysta na rowerze normal zrobi dwa-trzy zjazdy, to na ebike zrobi pięć-sześć. Szybciej zdobędzie umiejętności, więcej zjedzie, więcej radochy. Podobnie jak freeride z wyciągu.

Czemu jeździcie w Alpy na narty? Żeby więcej i atrakcyjniej pojeździć.

Ja osobiście nie utożsamiam się z tym co napisałem. Sam wchodzę na nartach do góry. Dzisiaj zrobiłem 50km w Masywie Śnieżnika na rowerze bez E. Taka przewrotność ! :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę mnie dziwi krytyka ebike z ust trasowych narciarzy. Większość z Was chętnie korzysta z szybszych krzeseł, większa przepustowość, żadnych kolejek. Czemu nie wystarczają Wam orczyki? Pięć razy zjechać i do domu! Wyciągi są na prąd !

Rowerzyści mtb (głównie tam widzę uzasadnienie ebike tak jak Bumer) też chcą więcej jeździć ! Podjazd zabiera najwięcej czasu, a zjazd jest najprzyjemniejszy a mija szybko. To podobnie akurat jak w skiturach (wiadomo że to mój ulubiony sport). Czemu Wy wszycy narciarze nie podchodzicie sami pod górę z buta ?!

Enduro/MTB jest bardzo podobne do skiturowania i freeride. Trzeba wjechać lub podejść na górę, a później jest najprzyjemniejsza cześć czyli zjazd. Jeśli rowerzysta na rowerze normal zrobi dwa-trzy zjazdy, to na ebike zrobi pięć-sześć. Szybciej zdobędzie umiejętności, więcej zjedzie, więcej radochy. Podobnie jak freeride z wyciągu.

Czemu jeździcie w Alpy na narty? Żeby więcej i atrakcyjniej pojeździć.

Ja osobiście nie utożsamiam się z tym co napisałem. Sam wchodzę na nartach do góry. Dzisiaj zrobiłem 50km w Masywie Śnieżnika na rowerze bez E. Taka przewrotność ! :-)


Dobre porownanie.
Mysle ze roznica w postrzeganiu polega na tym ze:
- wiekszosc zaczynala przygode z nartami od wyciagow wiec jest to "dobrodziejstwo" dane na samym poczatku i w zwiazku z tym nierozerwalnie z tym sportem zwiazane
- przy rowerach wrecz przeciwnie. Kazdy kiedys tam jezdzil korzystajac tylko z wlasnych miesni a tu teraz taka rewolucja.

Dodatkowo stosunkowo malo ludzi jednak jezdzi jeszcze na rowerach po gorach(enduro) wiec wiekszosc idzie na rower zeby pojezdzic a nie pozjezdzac (a na nartach ponownie: zupelnie na odwrot)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę mnie dziwi krytyka ebike z ust trasowych narciarzy. Większość z Was chętnie korzysta z szybszych krzeseł, większa przepustowość, żadnych kolejek. Czemu nie wystarczają Wam orczyki? Pięć razy zjechać i do domu! Wyciągi są na prąd !

Rowerzyści mtb (głównie tam widzę uzasadnienie ebike tak jak Bumer) też chcą więcej jeździć ! Podjazd zabiera najwięcej czasu, a zjazd jest najprzyjemniejszy a mija szybko. To podobnie akurat jak w skiturach (wiadomo że to mój ulubiony sport). Czemu Wy wszycy narciarze nie podchodzicie sami pod górę z buta ?!

Enduro/MTB jest bardzo podobne do skiturowania i freeride. Trzeba wjechać lub podejść na górę, a później jest najprzyjemniejsza cześć czyli zjazd. Jeśli rowerzysta na rowerze normal zrobi dwa-trzy zjazdy, to na ebike zrobi pięć-sześć. Szybciej zdobędzie umiejętności, więcej zjedzie, więcej radochy. Podobnie jak freeride z wyciągu.

Czemu jeździcie w Alpy na narty? Żeby więcej i atrakcyjniej pojeździć.

Ja osobiście nie utożsamiam się z tym co napisałem. Sam wchodzę na nartach do góry. Dzisiaj zrobiłem 50km w Masywie Śnieżnika na rowerze bez E. Taka przewrotność ! :-)

Cześć

Pisałem już kiedyś, że jeżeli dla kogoś celem jest zjazd to jestem w stanie to zrozumieć. Przygotowany teren rowerowy ze specjalnymi trasami do zjeżdżania może być pozbawiony wyciągu. Ma to sens.

Ale jak ktoś mi pisze, że bierze e-bika bo może wtedy więcej przejechać, dalej zajechać itd. to jest po prostu słaby i koniec. Dla mnie przyjemnością jazdy jest pokonanie np. jakiegoś podjazdu czy też trasy. Zjeżdżać nie lubię bo się po prostu boję - brak techniki połączony z zakazem utraty kontroli - czuje się niepewnie itd., to nie narty.

Nie mam nic do ebików ale nie nazywajmy tech pojazdów rowerami, niech przeniosą się na drogi i podlegają takim regulacjom jak każdy pojazd mechaniczny z obowiązkiem posiadania odpowiedniego dokumentu do kierowania.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem po kilkudziesieciu singletrackach przejechanych w ostatnich 2 miesiacach i powiem, ze teoryzujecie za duzo. Nie korzystalem z wyciagow a zjazdy byly tez b. trudne. Elektryk jest czasami niezbedny. Partnerka chce ze mna pojechac to jej mowie. Bierz elektryka bo nie bede na ciebie czekal to samo do kazdej osoby towarzyszacej o slabszych umiejetnosciavh. Widzialem takie pary i to mi sie podobalo. Pod gore sciezki sa tak poprowadzone, ze odcinkow pchania rowerow(skaly) nie ma tak duzo. Z najmniejszej gorki przy ciasnych serpentynach przy minimalnym uzyciu hamulcow, mozna sie spierdziec. Gorzej dla faktow? chyba nie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Pisałem już kiedyś, że jeżeli dla kogoś celem jest zjazd to jestem w stanie to zrozumieć. Przygotowany teren rowerowy ze specjalnymi trasami do zjeżdżania może być pozbawiony wyciągu. Ma to sens.

Ale jak ktoś mi pisze, że bierze e-bika bo może wtedy więcej przejechać, dalej zajechać itd. to jest po prostu słaby i koniec. Dla mnie przyjemnością jazdy jest pokonanie np. jakiegoś podjazdu czy też trasy. Zjeżdżać nie lubię bo się po prostu boję - brak techniki połączony z zakazem utraty kontroli - czuje się niepewnie itd., to nie narty.

Nie mam nic do ebików ale nie nazywajmy tech pojazdów rowerami, niech przeniosą się na drogi i podlegają takim regulacjom jak każdy pojazd mechaniczny z obowiązkiem posiadania odpowiedniego dokumentu do kierowania.

Pozdrowienia

 

tak, sporo już jest takich parków rowerowych bez żadnego wyciągu i tarpana (w naszym regionie) i tam ebikes będą coraz bardziej popularne,

myślę że Rychleby się kiedyś złamią przed ebike, i karzą im więcej płacić, .... albo będą taką miejscówką oldschool (bez E)

 

u nas jest też bardzo popularne takie szwędanie się po górach, i zaliczanie fajnych zjazdów, na mapach są zaznaczone miejsca ze zjazdami enduro, ludzie się wymieniają takimi miejscami,

nie jest to stricte legalnie zbudowany park, tylko różne ścieżki w terenie: turystyczne górskie szlaki, dzikie ścieżki zbudowane przez samych rowerzystów (na zasadzie: odsypana na bok ściółka, oczyszczony z krzaków tor przejazdu), czy jakieś naturalne ścieżki,

ale aby do tych ścieżek się dostać, to trzeba się nakręcić, jedziesz np. 10km, aby fajnie zjechać 1km,

dla mnie jest to stricte jazda enduro wg starych tradycji, i tutaj ebike też ma uzasadnienie i będzie popularny

 

a to co Fredo napisał, czyli wyrównanie szans, to też jest fajna zaleta ebike

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kajakarze powinni pływać tylko pod prąd. Z prądem to jak ze wspomaganiem silnikiem elektrycznym ;)

Narciarze podobnie - żeby zjechać muszą wjechać albo nawet wlecieć - są tacy którzy wchodzą. ;)

 

Bardzo wielu kajakarzy pływa pod prąd aby potem spłynąć z prądem.

Jest to możliwe i łatwe na dużych rzekach na których nie ma przeszkód w wodzie.

Są tacy którzy robią duże pętle rzeczne a wtedy część trasy musi prowadzić pod prąd.

 

Przykład kolegi: wyprawa solo, marzec 2019, kajak + namiot

- Start w Dęblinie u ujścia Rzeki Wieprz

- 225 km pod prąd Wieprzem do początku kanału Wieprz-Krzna

- kanałem (woda stojąca) 140 km do Międzyrzecza Podlaskiego do rzeki Krzna

- Krzną do Bugu na granicę z Białorusią

- Bugiem do Narwi

- Narwią do Wisły

- Wisłą 127 km pod prąd do Dęblina

 

Tylko pod prąd pokonał 352 km, a nie da się płynąć idealnie w linii bo konieczne są zmiany kierunku

Przelicz przepłynięte wszystkie kilometry - męczy liczenie ?, a temperatura ?, a wiatr ?, a deszcz ?,  a przeszkody rzeczne ?, ... ?

http://forumwodne.pl...ana-t11004.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Trzeba dodać, że dobry fachowiec poradzi sobie bez problemu ale osoba pływająca słabo nie umiejąca czytać wody nie ma szans.

Na mniejszych, małych rzekach pływanie pod prąd wymaga o wiele więcej siły a często jest po prostu niemożliwe. Dwa tygodnie temu zwiedzaliśmy różne zakamarki Czarnej Hańczy i na nijakiej Gremzdówce płynięcie pod prąd zabrało nam mnie więcej 4-5 razy więcej czasu niż ten sam kawałek z prądem.

Szacun dla kolegi wielki za taki wyczyn przekaż koniecznie.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... osoba pływająca słabo nie umiejąca czytać wody nie ma szans.

Na mniejszych, małych rzekach pływanie pod prąd wymaga o wiele więcej siły a często jest po prostu niemożliwe ...

No właśnie

 

Szacun dla kolegi wielki za taki wyczyn przekaż koniecznie ...

Przekażę, ... to bardzo skromny człowiek.

 

Ps. dalej nie rozwijajmy bo temat inny
 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłem poszukać trochę opinii o ebikach na zjeździe.

 

 

"Ale mimo tych „ciekawostek”, Turbo Levo w seryjnej specyfikacji i tak jest jednym z najlepiej zjeżdżającym elektryków, na jakim jeździłem (był numerem jeden aż do testu Whyte E-150). Podobnie jak konkurenci z tej kategorii, nie jest mistrzem technicznej jazdy i ostrych reakcji, ale za to świetnie nadaje się do haratania zarówno tras enduro, jak i naturalnych szlaków."

 

Po premierach odchudzonego Levo SL i hardkorowego Kenevo, „klasyczny” Turbo Levo został w pewnym sensie oddelegowany do kategorii długodystansowo-turystycznej. Odnajduje się w niej znakomicie, bo cały układ napędowy jest po prostu bezkonkurencyjny. Ale Levo to nie tylko turystyka! Na sytych zjazdach w dalszym ciągu pozostaje jednym z najlepszych, najbardziej zabawowych i precyzyjnych w prowadzeniu elektryków, nawet jeśli lżejszy o 4 kg Levo SL wydaje się bardzo kuszący – gdybym kupował teraz, pewnie zdecydowałbym się na słabszego SL-a, bo na Levo i tak większość czasu jeżdżę na osłabionym wspomaganiu.

 

 

Rower: SPECIALIZED TURBO LEVO COMP 2019, 25 000zł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

To też jest jakaś bariera elektryczny full troszkę kosztuje , jeszcze gdy MTB jest jedną główną pasją to jeszcze przy wielu zainteresowaniach to jednak droga zabawka . Ciekawie o lie można więcej podjechać na takim sprzęcie ?

 

poczytałem komentarze na 1enduro i ludzie piszą że na bateriach 500-700Wh robią do 1500m vertical i 50km,

więc dla mnie to słabo, 

dobrze byłoby zrobić dwa razy tyle w trybach typu eco

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poczytałem komentarze na 1enduro i ludzie piszą że na bateriach 500-700Wh robią do 1500m vertical i 50km,

więc dla mnie to słabo, 

dobrze byłoby zrobić dwa razy tyle w trybach typu eco

 

Mam dokładnie takie same przemyślenia. Od użytkowników wiem, że robią około 40 km na typowym mtb (trudne strome drogi gruntowe). Wychodziłoby, że skoro robię normalnie około 70 - 80 (2000 - 2500 vertical) to musiałbym wozić ze 2 zapasowe akumulatory (no bo przejadę więcej). Co jest absurdalne. 

 

Pozdro

Wiesiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie widzę różnicy między wędkowaniem dla sportu.  a obijaniem szczeniaka bejsbolem. Jedno i drugie to dręczenie zwierząt dla przyjemności.

Czy ktoś użyje prądu lub granatów, to już bez różnicy.

 

Są jednak pewne różnice. Granat zabija wszystko co znajdzie się w pobliżu. Odpowiednio dobrany prąd nie zabija ryb tylko je paraliżuje na góra kilka minut, zwykle kilkadziesiąt sekund, można wybrać z wody to czego potrzebujemy, reszta przeżyje, aczkolwiek jakiś stres dla ryb ta metoda powoduję, ale jest zabroniona i oprócz kłusowników nikt tak nie łowi. Łowienie prądem jest też stosowane w prywatnych wodach, np w gospodarstwach rybackich do selektywnego pozyskiwania ryb, całkiem legalnie można więc kupić odpowiednią aparaturę do tego.

Z kolei wędkarstwo pozwala selektywnie łowić zarówno ze względu na gatunek jak i rozmiar. Ja np. łowię wyłącznie sandacze, bo wg mnie to najsmaczniejsze ryby na świecie, a da się to robić selektywnie. Co prawda od czasu do czasu trafi się również szczupak lub sum, ale to też są w miarę smaczne ryby, więc dostaną niezwłocznie w łeb i trafią na patelnię. To nie jest męczenie ryb dla przyjemności (chyba że dla przyjemności konsumpcji).

Ale kupując rybę w sklepie też powodujesz, że musiała ona przeżyć jakiś stres przy jej odłowieniu i zabiciu. A łowiąc ją własnoręcznie mam pewność, że zostanie przeze mnie zabita bez zbędnego cierpienia, że jest świeża, a dodatkowo mam przyjemność z tego, że potrafiłem ją złapać. Nie widzę tu szkodliwości czynu większej niż samo spożywanie ryb przez kogokolwiek.

 

Natomiast jest cała rzesza wędkarzy którzy preferują metodę Catch & Release czyli złów i wypuść. Jest to po części odpowiedzią na nieefektywną gospodarkę PZW, która doprowadziła do wyrybienia wód, a po części zaspokojeniem ich chuci, żeby łowić jak najwięcej dla "sportu", mimo że nie mają potrzeby konsumpcji. Nie pochwalam, ale nic na to nie poradzę.

 

W każdym razie jeśli ktokolwiek ryby spożywa, nie czyni im mniejszej krzywdy niż ja. Te ryby odławiane sieciami nie dostają indywidualnie pałką w łeb tylko zdychają z braku tlenu w chłodni na kutrze, przygniecione tonami innych ryb.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poczytałem komentarze na 1enduro i ludzie piszą że na bateriach 500-700Wh robią do 1500m vertical i 50km,
więc dla mnie to słabo,
dobrze byłoby zrobić dwa razy tyle w trybach typu eco

Na baterii 750 W i silniku brose na 2-3 stopniu wspomagania da się 3 razy podjechać wzdłuż pierwszej sekcji gondoli w Zillertal Arenie ( z 580 mnpm na 1310 ), czyli ponad 2 km przewyższenia.
Można też np.przejechać w 5 godzin całe świeradowskie single ( 80 km ) , podczas , gdy mocniejsi ode mnue zrobili połowę z tego. Natomiast nie polecam elektryka do bikeparków , gdyż silniki nie wytrzymują takich wstrząsów...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...