Skocz do zawartości

Alkohol na stoku


a_senior

Rekomendowane odpowiedzi

 

Piotrze... myślę że moze kiedys, tak za 30kilka lat też dojdziesz do wniosku, że na nartach niekoniecznie trzeba wykorzystywać pełnię zdolności motorycznych i koncentracji. Że są jeszcze góry, widoki, relaks..... że jest czas i na jazdę na max i czas na wożenie d...
Coz...." jak zyć? Jak najbardziej!"

 

Do tego lepsze są skitury. Szczególnie w Beskidach, gdzie obiektywne zagrożenia są mniejsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 79
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Nigdy nie łączę nart z alkoholem i mam ku temu dwa powody - wystarcza mi jedno piwo lub kieliszek wina by stracić wszelkie szanse na wygraną w ping-ponga z moją córką - jak na dłoni widzę pogorszenie refleksu przy minimalnej dawce. Drugie zjawisko - dwa kieliszki już wpływają na chęć podejmowania ryzyka. I tego połączenia zwiększonej odwagi z pogorszonym refleksem się boję. Może inni są mniej czuli. Bądź co bądź, obserwuję wielu masa narciarzy pije piwo do obiadu, a nie giną od razu :). Ale podobne zasady jak przy samochodach to bym wprowadził, bo widziałem już przypadki mocnej przesady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze... myślę że moze kiedys, tak za 30kilka lat też dojdziesz do wniosku, że na nartach niekoniecznie trzeba wykorzystywać pełnię zdolności motorycznych i koncentracji. Że są jeszcze góry, widoki, relaks..... że jest czas i na jazdę na max i czas na wożenie d... Coz...." jak zyć? Jak najbardziej!"

Masz rację, ale masze bezpieczeństwo zależy w sporym zakresie od naszej zdolności postrzegania, refleksu, poczucia równowagi. Osłabiając alkoholem te funkcje  i zmysły obniżam swój (I Innych poziom bezpieczeństwa). Nie mam zgody na takie postępowanie. A w przypadku szkody spowodowanej przez innego narciarza w stanie wskazującym, nie będę miał litości w postępowaniu cywilnym. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, ale masze bezpieczeństwo zależy w sporym zakresie od naszej zdolności postrzegania, refleksu, poczucia równowagi. Osłabiając alkoholem te funkcje i zmysły obniżam swój (I Innych poziom bezpieczeństwa). Nie mam zgody na takie postępowanie. A w przypadku szkody spowodowanej przez innego narciarza w stanie wskazującym, nie będę miał litości w postępowaniu cywilnym.

Skoro nie masz zgody, to dlaczego obniżasz? ! ;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera, same święte panienki.

Alkohol jest zajebisty, właściwie od zarania dziejów, ja go też uwielbiam, oczywiście pić.

Tylko trzeba wiedzieć kiedy i gdzie.

Ten wątek dawno umarłby, gdyby nie dziewicza postaw Jana, który co chwila stawia któregoś z nas pod ścianę ... nie dodam, że rozstrzeliwuje ...

Janie, nie chodzi Ci o to, aby każdy z nas przyznał się do spożywania, a jeśli nie - to do wielkiej chęci spożycia??

Oczywiście, niekoniecznie na stoku - gdziekolwiek???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego w ogóle piję piwo w trakcie narciarskiego dnia? 

 

A niewielka ilość alkoholu rozluźnia mnie i uspokaja. W żadnym wypadku nie ma wpływu na moje możliwości motoryczne, a jeśli już już to w dobrą stronę, tzn. jeździ mi się lepiej i pewniej. Ale różnica jest znikoma.

 

I dodam na koniec, że w ciągu całego mojego długiego nartowania w różnych miejscach Europy, po piwie lub nie, nigdy nikogo na nartach nie uszkodziłem.

 

Tyle. :) Spodziewam się ostrych reakcji

 

 

Ależ ja nie mam zamiaru ostro reagować! Powiem więcej, gdybym była obok Ciebie na stoku, czułabym się bezpiecznie, wiedząc że masz tak ogromne doświadczenie narciarsko-alkoholowe! Seniorze, szacun.

Ale jako kompletny laik w tej materii, muszę dopytać o kilka rzeczy. Jak zdobywa się takie doświadczenie? Przecież kiedyś musiał być ten pierwszy, czy drugi raz, kiedy testowałeś wpływ alkoholu na swoje zdolności psychomotoryczne. Wybierałeś puste stoki, czy szedłeś na żywioł - wjazd w dziki tłum i sprawdzimy, co będzie? A jak było z ilością? Stworzyłeś jakiś algorytm, czy oglądałeś filmiki ze swojej jazdy i wesoły bączek, zamiast śmigu, okazał się przekroczeniem bezpiecznej granicy?

Pytam o to, bo chciałabym wiedzieć, jak rozpoznać, czy osoba wstająca od alkoholu i podążająca w kierunku wyciągu jest profesjonalnym alko-narciarzem, czy początkującym amatorem, dopiero testującym własne możliwości?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten wątek dawno umarłby, gdyby nie dziewicza postaw Jana, który co chwila stawia któregoś z nas pod ścianę ... nie dodam, że rozstrzeliwuje ...

Janie, nie chodzi Ci o to, aby każdy z nas przyznał się do spożywania, a jeśli nie - to do wielkiej chęci spożycia??

Oczywiście, niekoniecznie na stoku - gdziekolwiek???

na co dzien musze operowac skutki min alkoholu...

wiec mam skrzywienie zawodowe, co nie znaczy, ze bledne..

 

proste jest to, ze:

 

1/ jezeli mamy zdolnosci/umiejetnosci do jazdy na poziomie skali trudnosci 9, a po piwie jezdzimy skale 6, to wplyw alkoholu bedzie niewielki, bo margines bezpieczenstwa bedzie stos duzy

2/ jezeli stale oscylujemy w "gornych stanach poziomu umiejetnosci" wtedy kazda ilosc alkoholu bedzie powaznie wplywala na obnizenie jakosci (czas przejazdu, styl itp)  

3/ jezeli ktos sie przyznaje "do jednego" zwykle nie jest to jeden - statystyka, sorry

4/ alkohol zwieksza w poczatkowym okresie ocene wlasna, dlatego delikwent czuje, ze "jedzie lepiej" - zludne… 

5/ ten punkt to juz zupelnie osobisty: jezeli ja wydaje znaczna kwote pieniedzy, zeby sie dostac w wymarzony teren itp itd i cala moja grupa nalezy do wyznawcow p-tu nr 2 w tym poscie (oprowanie na maxa),  to czy jest tak niewiarygodnie trudno nie pic piwa do lunch'u???

6/ stad punkt 6-ty: widocznie ktos MUSI wypic - ergo - ma problem. Jezeli ktos pojezdzi do 1, pozniej zje lunch i przez 2h polezy na lezaku i podziwia widoki (gor albo cyckow laski lezacej obok w bikini) - nie mam nic przeciwko temu...

 

P-ty  od 1 do 4 sa udowodnione wielokrotnie odpowiednimi badaniami

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu juz jest pytanie z rzedu medical marihuana...

natomiast, jezeli jedno male piwo stawia Cie na nogi, to sam lapiesz sie w sidla logiki….bo  skoro " po piwie nie ma sladu po 60 min…." to w jaki sposob przezywasz nastepne godziny na stoku?????

.

Cytuje siebie, bo fascynuje mnie odpowiedz Sese na moje pytanie…….

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ ja nie mam zamiaru ostro reagować! Powiem więcej, gdybym była obok Ciebie na stoku, czułabym się bezpiecznie, wiedząc że masz tak ogromne doświadczenie narciarsko-alkoholowe! Seniorze, szacun.

Ale jako kompletny laik w tej materii, muszę dopytać o kilka rzeczy. Jak zdobywa się takie doświadczenie? Przecież kiedyś musiał być ten pierwszy, czy drugi raz, kiedy testowałeś wpływ alkoholu na swoje zdolności psychomotoryczne. Wybierałeś puste stoki, czy szedłeś na żywioł - wjazd w dziki tłum i sprawdzimy, co będzie? A jak było z ilością? Stworzyłeś jakiś algorytm, czy oglądałeś filmiki ze swojej jazdy i wesoły bączek, zamiast śmigu, okazał się przekroczeniem bezpiecznej granicy?

Pytam o to, bo chciałabym wiedzieć, jak rozpoznać, czy osoba wstająca od alkoholu i podążająca w kierunku wyciągu jest profesjonalnym alko-narciarzem, czy początkującym amatorem, dopiero testującym własne możliwości?

Estka, jak mi miło. :) Dzięki za szacun. Czuję się dowartościowany, było nie było, przez kobietę, a takie wyrazy szacunku doceniam podwójnie. Już spieszę z wyjaśnieniami, bo nie zwykłem odmawiać niewieścim prośbom.

 

Pytasz jak zdobywałem narciarsko-alkoholowe doświadczenie. Oczywiście metodą prób i błędów dokonując swoistego eksperymentu, w końcu moje wykształcenie zobowiązuje. Zaczynałem od jednego piwa na stoku, dawno, dawno temu na początku mojej narciarskiej "kariery". Dużego, bo w końcu duży ze chłop. :) Badałem jakie są moje reakcje. Jaki to ma wpływ na mnie, czy powoduje zachwianie równowagi, kłopoty z oceną sytuacji? Nie, nic z tych rzeczy. Przeciwnie, wydawało mi się (to oczywiście uczucie subiektywne, ale w końcu dla naszej świadomości to one są najważniejsze), że jeżdżę pewniej i płynniej. Dorzuciłem więc kolejne piwo, przy następnej przerwie w jeżdżeniu. Wnioski podobne, jazda pewna i bezpieczna. Ocena sytuacji wzorowa. Żadnych zagrożeń dla innych i siebie, bez względu na rodzaj trasy czy jej ludzkie zagęszczenie. Spróbowałem więc trzeciego piwa. I tu poczułem, że sprawa się komplikuje. Wciąż jazda była pewna i bezpieczna, ale odczułem niewielkie zachwiania równowagi. A zapewne jako stosunkowo mało doświadczona narciarka nie wiesz jeszcze tego, że równowaga w narciarstwie, zwłaszcza ta fizyczna, dotycząca naszego ciała, to absolutna postawa. Aha, 3 duże piwa to już za dużo dla mnie w jednym dniu jazdy na nartach - pomyślałem sobie. Zredukowałem więc liczbę do dwóch dużych piw. I sądziłem, że osiągnąłem idealny kompromis między moim samopoczuciem, oceną sytuacji, techniką jazdy i bezpieczeństwem. I taki stan trwał latami. Dodam, że w szczególnych przypadkach, będąc w Dolomitach, raczyłem się dodatkowym, jednym czy drugim kieliszkiem bombardino. Dla towarzystwa pań, z którymi wspólnie spędzałem czas. Ale niestety, starość puka do drzwi. Już nie ta odporność i możliwości. Co było robić, musiałem z rezygnować z mojego ulubionego, drugiego kufla piwa. A nawet, wstyd powiedzieć, czasem zadawalam się tylko jednym małym piwem.

 

Czy oglądałem własne filmy? Niestety, poza jednym zrobionym wiele lat temu, chyba właśnie po jednym dużym, nie mam żadnych filmików. Nie ma mi kto ich zrobić. ;( I nie wiem jak rozpoznać osoby po jednym czy drugim dużym. Ale wiesz co, możemy sami zrobić eksperyment. Umówimy się gdzieś w jakiejś stacji. Ty będziesz mnie filmowała a ja będę pił kolejne piwa. Niezły eksperyment a jego wyniki przekazalibyśmy tu, na forum. Oczywiście wyłącznie w celach szkoleniowych.

 

A trochę z innej beczki. Zaczęłaś już kuracje alkoholową? Jakieś pierwsze wnioski?

 

Nie wiem czy odpowiedziałem Ci wystarczająco na wszystkie pytania i wątpliwości. W razie czego pytaj dalej bez wahania. W końcu mam pokaźne doświadczenie narciarsko-alkoholowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem się nie wdawać w takie dyskusje ale uwiązany jestem i trochę nudno to dorzucę do pieca swoje 3 grosze :-) 

 

Preferuje grzane wino ... jedną szklankę. Nie więcej, nie zawsze i nie MUSZĘ a LUBIE... szczególnie jak jest zimno. Wiem, że nie MUSZĘ, bo jak jestem kierowcą (a często jestem bo jeździć też lubię) to potrafię sobie odmówić (też dzień wcześniej). Czasem łącze to z espresso (tak jak ktoś z piwem w tym temacie) bo zauważyłem, że polepsza mi to ukrwienie kikutów dolnych.

 

Wpływ piwa na swój organizm przebadałem w szkole średniej i jestem go świadomy. Eksperyment polegał na graniu w grę komputerową - wyścigi. Po piwie (jednym) czasy spadały i było więcej wypadków. Wpływ wina/piwa/nalewki/drinka (mocne mi nie smakują od paru lat) biorę pod uwagę tak jak wpływ choroby, kontuzji, zdenerwowania, złego samopoczucia i innych. Chyba skutecznie bo odpukać na nartach nawet nie zbliżyłem się do sytuacji niebezpiecznej (pomaga chyba wyobraźnia i ograniczone zaufanie  - też do własnej osoby).

 

Ps 1. To tylko moja obserwacja czy niepijący/nieketchupujący jakobini z wątku wydają się jacyś tacy spięci :-) 

 

Ps 2: Trochę też zrozumiałem moją żonę i moją hipokryzję ... bo ona słodzi kawę, a dla mnie to zbrodnia :-) Po tym wątku nie będę już się na to krzywił (nie będę jakobinem). 

 

Ps. 3. Nie używam ketchupu do pizzy ... ale jak inni tak lubią to nic mi do tego (chyba, że nawalą ketchup na mój kawałek) - czyli żyj i daj żyć innym.

 

Ps 4. Piwo bezalkoholowe mi nie smakuje (próbowałem wielu bo szukałem alternatywy) ... tak jak nie smakują mi Harnasie, Tatry, Bałtyckie i inne podobne, które mi nie smakują (nie pisze, że są podłę bo komuś mogą smakować i nie nic do tego) ... alkohol nie ma nic do rzeczy.

 

Pozdrawiam wszystkich (jakobinów też) i proszę potraktowanie tego posta z przymrożeniem oka, 

Mariusz

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A zapewne jako stosunkowo mało doświadczona narciarka nie wiesz jeszcze tego, ale równowaga w narciarstwie, zwłaszcza ta fizyczna, dotycząca naszego ciała, to absolutna postawa. Aha, 3 duże piwa to już za dużo dla mnie w jednym dniu jazdy na nartach - pomyślałem sobie.

 

A trochę z innej beczki. Zaczęłaś już kuracje alkoholową? Jakieś pierwsze wnioski?

Na szczęście narciarsko jestem bardziej doświadczona niż alkoholowo. Co do równowagi, zaraz będę ćwiczyć "jaskółkę", bo za kilka dni jadę na biegówki :).

Jeśli chodzi o kurację, to... 3 dużych piw w życiu nie wypiłam! I nie mówię o jednorazowym posiedzeniu. Tylko... łącznie. Bardzo marny ze mnie alkoholik  :(, na dodatek słabo rokujący na przyszłość. Bo o ile smak alkoholu jeszcze zniosę, chociaż bez podniety, to szum w głowie, nawet najmniejszy, tak mi przeszkadza, że ten alkohol to chyba łyżeczką musiałbym pić. Więc, jaki to sens?

 

Ps.

I nie umówię się z Tobą na picie. Przytomne męskie spojrzenie bardziej mnie kręci, niż to lekko zamulone ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem się nie wdawać w takie dyskusje ale uwiązany jestem i trochę nudno to dorzucę do pieca swoje 3 grosze :-) 

 

Mariuszu, podpisuję się pod wszystkimi 4. punktami. Do niektórych na "odwyrtkę", bo to ja wciąż słodzę kawę/herbatę, a żona nie. Bardzo podoba mi się określenie "jakobini" w tym kontekście. Ja używam słowa "ortodoksi", ale Twoje jest lepsze. Swoją drogą zawsze dziwiła mnie ta cecha nieprzejednania, skrajności u niektórych. Blisko stąd, o ile już nim nie jest, do fanatyzmu. Grzane wino jest dobrą alternatywą, gdy na polu (jesteś z Olkusza, więc z Kongresówki, ale pewnie rozumiesz to określenie :)) jest b. zimno. Też nie lubię mocnych alkoholi. Nie przepadam też za góralską herbatką.

 

 

I nie umówię się z Tobą na picie. Przytomne męskie spojrzenie bardziej mnie kręci, niż to lekko zamulone ;).

Szkoda. Zasadniczo to alkohol zbliża ludzi do siebie, no ale Ty nie spełniasz podstawowego warunku - nie pijesz go. Mógłbym jeszcze rozważyć zmianę moich narciarsko-alkoholowych zwyczajów i zostać abstynentem na jeden dzień (wtedy, być może mój wzrok nie byłby zamulony), ale, po pierwsze, byłoby to zbyt duże poświęcenie. A po drugie, trzeba by wymyślić inny pretekst do spotkania niż eksperyment piwny. :)

 

Przerzucasz się na biegówki? Jak mój zięć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.....

 

Ps 4. Piwo bezalkoholowe mi nie smakuje (próbowałem wielu bo szukałem alternatywy) ... tak jak nie smakują mi Harnasie, Tatry, Bałtyckie i inne podobne, które mi nie smakują (nie pisze, że są podłę bo komuś mogą smakować i nie nic do tego) ... alkohol nie ma nic do rzeczy.

Cześć

Mariusz wystarczy sekundę pomyśleć nad tym zestawieniem słów: piwo bezalkoholowe. Nawet nie wiem co pisać.

Pozdrowienia
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda. Zasadniczo to alkohol zbliża ludzi do siebie, no ale Ty nie spełniasz podstawowego warunku - nie pijesz go. Mógłbym jeszcze rozważyć zmianę moich narciarsko-alkoholowych zwyczajów i zostać abstynentem na jeden dzień (wtedy, być może mój wzrok nie byłby zamulony), ale, po pierwsze, byłoby to zbyt duże poświęcenie. A po drugie, trzeba by wymyślić inny pretekst do spotkania niż eksperyment piwny. :)

 

I taka nawijka działa ? :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie przerzucam, ale łączę. To moja miłość zimowa od pierwszego wejrzenia, uczucie do nart zjazdowych dojrzewało dłużej. Biegówki to mniejsza adrenalina, niż narty zjazdowe, ale szybsze bicie sera, zwłaszcza na podbiegach :lol:.

A na wyjazd pakujemy wszystko: narty biegowe + narty zjazdowe + kije do NW... na wypadek, gdyby śnieg na trasach całkiem wyparował.

Jaka zima, taki sprzęt ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przerzucam, ale łączę. To moja miłość zimowa od pierwszego wejrzenia, uczucie do nart zjazdowych dojrzewało dłużej. Biegówki to mniejsza adrenalina, niż narty zjazdowe, ale szybsze bicie sera, zwłaszcza na podbiegach :lol:.

A na wyjazd pakujemy wszystko: narty biegowe + narty zjazdowe + kije do NW... na wypadek, gdyby śnieg na trasach całkiem wyparował.

Jaka zima, taki sprzęt ;).

Od dziecka byłem formowany na narciarza zjazdowego. Podobnie ukształtowałem moje dzieci. Ale od dłuższego już czasu sądzę, że biegówki, czy raczej narty chodzone, to o wiele bardziej sensowna forma narciarstwa. Z dala od wyciągów, sztuczności, bliżej natury. Ale już za stary jestem na zmianę. Trochę szkoda.

 

Mój zięć, skądinąd dobry narciarz trasowy, od dłuższego czasu już tylko biega na nartach. A córka zjeżdża. Gdy jedziemy razem, musimy wybierać stacje także pod kątem tras biegowych. Ilości, długości, zaśnieżenia, itp. Ostatnie Kitzbuhel było takim kompromisem trasowo-biegowym. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie piję piwa na stoku, bo nie lubię marnować czasu na łażenie po kiblach,a po każdym piwie biegam 2-3 razy, co mnie mocno wku.....
Nie po to wykupuję ubezpieczenie by mi go nie uznali za bycie pod wpływem, co nie oznacza, że nie mogę golnąć łyczka lub dwa dla Towarzystwa, ale to zupełnie nie ma wpływu na jazdę
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...