Skocz do zawartości

polskie narciarstwo alpejskie


karwer

Rekomendowane odpowiedzi

Uprawianie narciarstwa alpejskiego w Polsce jest dostępne tylko dla rodziców/dzieci bogatych a właściwie b.bogatych.

Przyjęta konwencja tylko w  nazwie

służy "propagowaniu" a tak naprawdę ukształtowana struktura szkolenia eliminuje zawodników nie mających odpowiedniego zaplecza finansowego.

Cały problem w tym, że brak jest realnej alternatywy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 79
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Uprawianie narciarstwa alpejskiego w Polsce jest dostępne tylko dla rodziców/dzieci bogatych a właściwie b.bogatych.

 

Cały problem w tym, że brak jest realnej alternatywy.

Chcąc nie chcąc musimy się z tym godzić. Brak odpowiedniego zaplecza finansowego jest faktycznie skuteczną zaporą. Ale nie ma bata wśród "wybrańców" oraz krewnych i znajomych królika musi się wreszcie pojawić talent i pewnie się pojawiają tyle tylko czy rodzice dzieci z establishmentu finansowego zaryzykują niepewną i b. ciężką karierę sportową swojej pociechy - raczej nie.     

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Adam

100 pln to opłata jednorazowa i nie sposób 20k przytulać co edycję ;) .. o tym jakie to eldorado świadczy najlepiej frekwencja na szkoleniu sędziowskim ;) .. a PZN z MOZN delikatnie mówiąc "się nie kocha" - liga wg. PZN to okręgowe zawody dzieci i młodzieży i związkowi nic do tego .. nawet MPP traktują po macoszemu, więc czemu się dziwić?

 

@Wort

Problem finansowania sportu dotyczy każdej dyscypliny, w której do szczęścia nie wystarcza kawałek łąki za domem i siłownia w garażu. Realna alternatywa dla portfela rodziców? Na szerszą skalę brak.

 

Pozdrawiam

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcąc nie chcąc musimy się z tym godzić. Brak odpowiedniego zaplecza finansowego jest faktycznie skuteczną zaporą. Ale nie ma bata wśród "wybrańców" oraz krewnych i znajomych królika musi się wreszcie pojawić talent i pewnie się pojawiają tyle tylko czy rodzice dzieci z establishmentu finansowego zaryzykują niepewną i b. ciężką karierę sportową swojej pociechy - raczej nie.     

A niby kto ma zaryzykować, hehe przyszłość finansową to mają zapewnioną już ich prawnuki reszta musi iść do szkoły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uprawianie narciarstwa alpejskiego w Polsce jest dostępne tylko dla rodziców/dzieci bogatych a właściwie b.bogatych.

 

Zeby trenowac alpinizm trzeba miec kase, wszedzie. Dodatkowo duzo wolnego czasu.

Roznica jest taka, ze rodzina w Norwegii moze byc srednia klasa, w Polsce b. bogata (lub krewni i znajomi krolika, wiadomo o co chodzi), jak sam piszesz. Nie wystarczy bogata. 

Stad dzieci aktywnie trenujacych na nartach w Norwegii  (5,5 miliona miszkancow) jest wiecej niz w Polsce (37 milionow). Wiecej dzieci, wieksza szansa na wylowienie talentow.

 

 

Z ciekawostek to nowozelandzki talent w gigancie, Alice Robinson, ma tatusia milionera. Kupil jej team po Lindsey Vonn. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jezeli talentow jest "masa" a nie widac tego, to znaczy ze sytem jest do dupy I trzeba go radykalnie zmienic...

Co do finansow? brutalne, sa ludzie majacy wiecej pieniedzy imniej……..niestety, ci zmniejsza iloscia maja wieksze ograniczenia - to jest tak zwane ...zycie…..

 

wszedzie na swiecie sport do okresu szkoly sredniej opiera sie na olbrzymim zaangazowaniu rodzicow…… stad, jezeli np w Pl srednia placa jest nizsza, jedna a metod zniwelowania roznic, jest wieksze zaaangazowanie rodzicow…… a nie czekanie,az ktos  spusci troche kasy….

 

rodzicom nikt nie wciskal dzieci - to sa ICH dzieci I skoro ktos je zdecydowal je miec, to znaczy, ze powinien zrobic dla nich wszystko - oczywiscie w rozsadnych granicach..(kupowanie nastepnego gadzetu elektoronicznego wykreslam z tej listy)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Milionerów ci u nas dostatek jeno Alice brakuje :lol:

Alice nie brakuje. Brakuje infrastruktury. Jesli na stok trzeba jechac godzine, a nawet jak jest po domem, a jest on dostepny od konca grudnia do poczatkow marca to jak ma sie to porownac np. Norwegii, gdzie trening tygodniowy zaczyna sie najczesciej z koncem listopada i konczy sie w polowie kwietnia. Stoki tez czynne do 21 - mozna trenowac popoludniu. 

 

Dla przykladu, stok klubu Rælingen,skad pochodzi Kristoffersen, jest w 100% oparty o spoleczna prace czlonkow (czytaj: rodzicow i dziadkow) klubu. To jest jeden nieduzy stok z wyciagiem orczykowym. Mozna wychowac mistrza? Mozna. Oczywiscie w SL (GS na krotkiej trasie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jezeli talentow jest "masa" a nie widac tego, to znaczy ze sytem jest do dupy

Jest do dupy, bo system oparty o wspieranie glownie znajomych krolika, i to nie tylko narty. Ci, ktorzy sa naprawde dobrzy, nawet majac rodzicow z kasa, odpadaja. Mnie zawsze dziwilo, ze narciarskie talenty w Polsce to glownie gasienice albo jakies inne bachledy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prostu nie jesteśmy krajem o tradycjach narciarskich. 

Jestesmy. Tylko, ze te sportowe tradycje (czytaj, dostep do srodkow z puli PZN) sa scisle trzymane wsrod kilku rodzin.

Kazde dziecko spoza tej grupy napotyka w pewnym momencie szklany sufit, nazwet z bogatymi rodzicami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alice nie brakuje. Brakuje infrastruktury.

Infrastruktura ?, popatrz wyżej nasi pojechali do Chin po FIS punkty, czyli są możliwości i środki. Trenowanie w Austrii, Włoszech itp. to chleb powszedni na poziomie baby,o fisach nie wspominając..

Co do tradycji he,he ciekawe jaką mają Anglicy, Rosjanie  o Czechach i Słowakach nie wspominając a nawet Bułgar :)  pojawił się na horyzoncie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


 

 

Alice nie brakuje. Brakuje infrastruktury. Jesli na stok trzeba jechac godzine, a nawet jak jest po domem, a jest on dostepny od konca grudnia do poczatkow marca to jak ma sie to porownac np. Norwegii, gdzie trening tygodniowy zaczyna sie najczesciej z koncem listopada i konczy sie w polowie kwietnia. Stoki tez czynne do 21 - mozna trenowac popoludniu. 

 

Dla przykladu, stok klubu Rælingen,skad pochodzi Kristoffersen, jest w 100% oparty o spoleczna prace czlonkow (czytaj: rodzicow i dziadkow) klubu. To jest jeden nieduzy stok z wyciagiem orczykowym. Mozna wychowac mistrza? Mozna. Oczywiscie w SL (GS na krotkiej trasie).

 

Do Polski nie przeniesiemy przecież modelu austryjackiego, ale bez problemu można by u nas utrzymać  jedną trasę treningową od listopada do kwietnia, ale to musiała by być inicjatywa PZN, bo wymagałaby konkretnego finasowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Infrastruktura ?, popatrz wyżej nasi pojechali do Chin po FIS punkty, czyli są możliwości i środki. Trenowanie w Austrii, Włoszech itp. to chleb powszedni na poziomie baby,o fisach nie wspominając..

Co do tradycji he,he ciekawe jaką mają Anglicy, Rosjanie  o Czechach i Słowakach nie wspominając a nawet Bułgar :)  pojawił się na horyzoncie.

Anglicy, Belgowie, Wegrzy, Chorwaci.....sa tylko z obywatelstwa. Na co dzien mieszkaja gdzies w Alpach: w Szwajcarii, Austrii...

Bardzo czesto juz jako dzieci, z rodzicami, ktorzy tam pracuja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym jednak stawiał na odpowiednią selekcje, samym treningiem, pieniędzmi  i pracą, której naszym nie odmawiam nie osiągniesz szczytów, nie ma takiej możliwości. 

Trzeba tez miec talent i byc systematycznym.

Moj profesor na studiach mawial: zeby byc dobrym w nauce potrzeba dwoch O:

Olej w glowie - 10%

Olow w d**ie - 90% (by siasc i sie uczyc)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anglicy, Belgowie, Wegrzy, Chorwaci.....sa tylko z obywatelstwa. Na co dzien mieszkaja gdzies w Alpach: w Szwajcarii, Austrii...

Bardzo czesto juz jako dzieci, z rodzicami, ktorzy tam pracuja

Na poziomie FIS każdy mieszka głównie na "lodowcu" bez względu na pochodzenie, chyba nie przypuszczałaś że Belgowie i Anglicy trenują u siebie, naszych

to też dotyczy.

 

 

Trzeba tez miec talent i byc systematycznym.

Moj profesor na studiach mawial: zeby byc dobrym w nauce potrzeba dwoch O:

Olej w glowie - 10%

Olow w d**ie - 90% (by siasc i sie uczyc)

 

Jako, że wszyscy tutaj kształceni może tak będzie łatwiej zrozumieć ;) , wyobraźmy sobie, że wybieramy przypadkowo kilkudziesięciu przypadkowych Polaków

i jako cel wyznaczamy  zostanie  światowej sławy literatem  czy matematykiem, no nie da się choćby nie wiem jak trenowali ;)

Oczywiście sam talent nie poparty systematyczną pracą też nic nie osiągnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wymazywać ? :D Po co ?

 

Nie jesteśmy i tyle. Coś tam się tli, znikomy odsetek społeczeństwa coś tam robi w Białce i podobnych ... Ostatnimi laty (15-20) odkryliśmy skitury - ale to wąska elita się bawi. Niemcy zabrali narty podczas WW2 i  właściwie Polacy o nartach zapomnieli. 

 

Porównaj tradycje w Skandynawii, Austrii ... Polacy generalnie nie uprawiają sportów. Wystarczy spojrzeć np. na Czechów. 

 

Po prostu nie jesteśmy krajem o tradycjach narciarskich. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wymazywać ? :D Po co ?

 

Nie jesteśmy i tyle. Coś tam się tli, znikomy odsetek społeczeństwa coś tam robi w Białce i podobnych ... Ostatnimi laty (15-20) odkryliśmy skitury - ale to wąska elita się bawi. Niemcy zabrali narty podczas WW2 i  właściwie Polacy o nartach zapomnieli. 

 

Porównaj tradycje w Skandynawii, Austrii ... Polacy generalnie nie uprawiają sportów. Wystarczy spojrzeć np. na Czechów. 

 

Po prostu nie jesteśmy krajem o tradycjach narciarskich. 

Mnie zawsze fascynowało usportowienie Słoweńców-od Ilki Stuhec,masy trenerów narciarstwa alpejskiego,którzy pracują w krajach alpejskich,często na poziomie PŚ,po 20 latka w NBA,który już jest nowa gwiazdą...A jest ich 2 miliony...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wymazywać ? :D Po co ?

 

Nie jesteśmy i tyle. Coś tam się tli, znikomy odsetek społeczeństwa coś tam robi w Białce i podobnych ... Ostatnimi laty (15-20) odkryliśmy skitury - ale to wąska elita się bawi. Niemcy zabrali narty podczas WW2 i  właściwie Polacy o nartach zapomnieli. 

 

Porównaj tradycje w Skandynawii, Austrii ... Polacy generalnie nie uprawiają sportów. Wystarczy spojrzeć np. na Czechów. 

 

Po prostu nie jesteśmy krajem o tradycjach narciarskich. 

Cześć

Mylisz tradycję ze współczesnością. Mamy wspaniałe narciarskie tradycje, jesteśmy członkiem założycielem Fis, znakomite narty robiono u nas już w XIX wieku. Niestety jesteśmy raczej społeczeństwem prymitywów po prostu i w taki sposób kształtujemy swoja współczesność.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie zawsze fascynowało usportowienie Słoweńców-od Ilki Stuhec,masy trenerów narciarstwa alpejskiego,którzy pracują w krajach alpejskich,często na poziomie PŚ,po 20 latka w NBA,który już jest nowa gwiazdą...A jest ich 2 miliony...

 

No niestety. Tradycje mamy sarmackie - Kiepscy je uosabiają i nic się na to nie poradzi. 

 

Ale cóż - gdzie indziej bez nart nie można było się przemieszczać - tak to się to poukładało. Wciąż jesteśmy na dorobku - na tradycje przyjdzie pora jak nas znowu nie rozjadą. Choć i tak cienko to widzę.  Zresztą co to ma za znaczenie - tradycji żeglarskich ani rowerowych też nie mamy a ludzie pływają i jeżdżą na rowerze. A reszta niech sobie żyje jak chce. 

 

Po prostu trzeba się cieszyć, że wychodzimy jako społeczeństwo na prostą i nie dywagować za bardzo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Dzieje narciarstwa na terenach Polski.

W rozwoju nart na terenach polskich obserwujemy analogiczną sytuację jak w krajach północnych. Obok nart ślizgowych występują również narty błotne i karple, które są uważane za pierwowzór nart. Karple były wykonane z dwóch pionowo ustawionych deszczułek o długości ok. 40cm, połączonych dwoma poprzecznymi deszczułkami na kształt drabinki. Wolne końce były dodatkowo wzmocnione okręgiem z leszczyny. Karple były mocowane do nóg rzemieniami lub powrózkami. Górale używali ich do poruszania się po głębokim śniegu. Obok najstarszych nart, które w naturalny sposób przenikały do nas ze wschodu, drugim źródłem były narty pozostawione przez wojska szwedzkie w czasie wojny w XVII wieku, używane później przez chłopów polskich. Literatura ówczesnego okresu zdaje się potwierdzać, że Polacy zapożyczyli narty od swoich wschodnich sąsiadów. Narty były szeroko stosowane na Polesiu, Białorusi i Wileńszczyźnie. Znajdujący się przed II wojną światową w Warszawie w zbiorach muzealnych okaz nart pochodził ze wschodnich powiatów guberni mińskiej. Bardzo silnymi ogniskami narciarskimi były Grodno i Wilno. Jako materiału do wyrobu nart używano najczęściej jesionu, rzadziej wyrabiano narty z osiny, klonu lub olchy. Długość tych nart było różna: od 1,50 do przeszło 2m, szerokość wahała się w granicach od 13 do 20cm. Narty te posiadały więc typowe proporcje typu południowego. W późniejszym czasie, kiedy znaczenie nart jako powszechnego środka lokomocji zaczęło maleć, posługiwali się nimi prawie wyłącznie myśliwi, gajowi, a niekiedy i robotnicy leśni.

Stare, ludowe narciarstwo polskie popadło w XVIII wieku na długi czas w zapomnienie. Podobne zjawisko obserwuje się również w innych krajach. Narty przywraca z zapomnienia rodzący się ruch sportowo – turystyczny w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. O nartach znajdujemy wzmianki w czasopismach wychodzących w XIX wieku i w „Powszechnej Encyklopedii” Orgelbranda.

W roku 1901 szkoła zawodowa w Zakopanym jako pierwsza w Polsce zaczęła produkcję nart. Trzy lata później do Polski sprowadzono pierwszą parę desek narciarskich z metalowym wiązaniem typu „Lilienfeld” oraz zaproszono z Alp słynnego Mathiasa Zdraskyego, celem urządzenia pierwszego w Polsce kursu nauki jazdy na nartach. W dniu 2 stycznia 1907 r. powstaje pierwsze stowarzyszenie narciarskie pod nazwą Karpackie Towarzystwo Narciarzy, które wkrótce tworzy swoje oddziały w Przemyślu i Krakowie. W końcu lutego 1907 r. powstaje Zakopiański Oddział Narciarzy założony przez Stanisława Barabasza, Mariusza Zaruskiego i Mieczysława Karłowicza. Oddział ten przekształca się w następnych latach w Sekcję Narciarzy Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego – SN-PTT, organizację, która istnieje do dnia dzisiejszego.

Pierwsze zawody w Polsce przypadają na sezon 1907/08, które odbyły się w Sławku. Program zawodów obejmował biegi płaskie na 1000 i 1609m. oraz terenowy bieg zjazdowy o długości 1500m. Pierwszy konkurs skoków zorganizowano we Lwowie w 1907 r. Pierwsze międzynarodowe zawody w skokach narciarskich zorganizowano na Kalatówkach w roku 1910. Następne międzynarodowe zawody odbywają się w latach 1911 i 1912, gdzie rozgrywane są biegi zjazdowe juniorów, panów i pań.

Początek okresu międzywojennego cechuje przede wszystkim rozwój organizacyjny narciarstwa. W dniu 26 grudnia 1919 powołany zostaje Polski Związek Narciarski „PZN”, który w sezonie 1922/23 utworzył fachową Komisję Sportową PZN, która wprowadza konkurencje biegowe i skokowe w skład programu PZN. W roku 1924 Polska bierze udział w kongresie w Chamonix, kiedy to została utworzona Międzynarodowa Federacja Narciarska „FIS”. Polscy zawodnicy biorą również udział w I Zimowych Igrzyskach Olimpijskich. W roku 1928 powierzono Polsce z okazji 10-lecia PZN zorganizowanie pierwszych zawodów FIS. W zawodach tych w 1929 r. bierze udział 15 reprezentacji państwowych w ogólnej liczbie 500 zawodników i 300 dziennikarzy.

Po II wojnie światowej Polski Związek Narciarski szybko wznowił kontakty z Międzynarodową Federacją Narciarską (FIS). Na Kongres FIS w 1946 r. w Pau (Francja) przybyła Polska delegacja. Szybko nawiązano również kontakty w z narciarstwem akademickim. W sezonie 1946/47 Polacy startują w Akademickich Mistrzostwach Świata w Davos, a następnie w Międzynarodowym Tygodniu Narciarstwa w Chamonix.

Do najbardziej znanych polskich przedstawicieli sportów zimowych należy Stanisław Marusarz, wybitny narciarz klasyczny (skoczek i dwuboista) i alpejczyk (osiągał dobre wyniki w biegu zjazdowym i kombinacji alpejskiej), czterokrotny olimpijczyk (1932, 1936, 1948, 1952). Do innych znanych postaci narciarstwa alpejskiego w Polsce należą: Bronisław Czech, Helena Marusarzówna, Ryszard Ćwikła, Małgorzata Tlałka-Mogore-Długosz, Dorota Tlałka-Mogore oraz Andrzej Bachleda-Curuś.

Źródła

Literatura:

Wybrane zagadnienia z historii narciarstwa; K. Chojnacki; SITN Kraków 2000Narciarstwo zjazdowe; Sz. Krasicki; Skrypt AWF Kraków 1994Narciarstwo sportowe; J. Bisaga, K. Chojnacki, skrypt AWF Kraków 1997Narty-poradnik; A. Lesiewski, J. Lesiewski; PASCAL wydanie 2007

Internet:

Historia rozwoju technologii narciarskich – Narty.plMuzeum Narciarstwa"



"Z historii polskiego narciarstwa, kolei linowych i nie tylko.

Narciarstwo, pojmowane jako jedna z możliwych form rekreacji – a nie wyłącznie sport wyczynowy lub sposób poruszania się po zaśnieżonym terenie – może poszczycić się w Polsce już ponadstuletnią historią.

Nowa forma spędzania wolnego czasu szybko zyskiwała zwolenników i z roku na rok na polskich stokach pojawiało się coraz więcej narciarzy. Wraz z rozwojem narciarstwa do naszego kraju docierały liczne nowinki technologiczne i powstawała niezbędna infrastruktura – koleje linowe i wyciągi narciarskie.

Czas pionierów – pierwsze narty na polskich stokach
Stanisław Barabasz (ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego). „Pierwszymi narciarzami w Tatrach Polskich byli Władysław Kleczyński junior i Marcin Kozłecki, którzy w kwietniu 1891 r. dotarli na nartach do Czarnego Stawu Gąsienicowego”. Tyle za Wielką Encyklopedią Tatrzańską. Prawdziwy początek nastąpił jednak w 1894 roku, kiedy to Stanisław Barabasz, późniejszy dyrektor Szkoły Przemysłu Drzewnego, przywiózł do Zakopanego nieznane tu przedtem narty i zaczął propagować jazdę na nich.

Początkowo narciarstwo zawdzięczało swój rozwój głównie taternikom, używającym nart w trakcie zimowych wypraw. Zastęp entuzjastów rósł z każdym rokiem i choć początkowo nie był zbyt liczny, już w styczniu i lutym 1907 roku powstały pierwsze polskie organizacje narciarskie: Karpackie Towarzystwo Narciarskie we Lwowie i Sekcja Narciarska Towarzystwa Tatrzańskiego (Towarzystwo Tatrzańskie powstało w 1873 r.) w Zakopanem, późniejsze SN PTT istniejące zresztą do dziś.

Równolegle z polskimi organizacjami turystycznymi i narciarskimi w naszych górach działał też utworzony w 1893 r. Beskidenverein (Związek Beskidzki) który w tym samym 1907 roku powołał do życia klub narciarski „Wintersportklub”. Klub ten koncentrował swą działalność na pobliskiej Magurce w Beskidzie Małym i na najwyższym szczycie Beskidu Śląskiego – Skrzycznem, gdzie po pewnym czasie wybudował schroniska narciarskie.

Wielkim propagatorem narciarstwa owych czasów był Mariusz Zaruski, zdobywca wielu szczytów tatrzańskich, także w zimie, twórca różnorodnych udoskonaleń technicznych, organizator pierwszych kursów jazdy na nartach. Po odrodzeniu się Polski w 1918 r. Zaruski poświęcił się sprawom morskim i propagowaniu żeglarstwa.

Chociaż do wybuchu I wojny światowej narciarstwo rozwijało się głównie jako turystyka narciarska, już od 1907 roku zaczęto organizować zawody narciarskie. Na Kalatówkach pojawili się tzw. boiskowcy. Byli to narciarze o zainteresowaniach zbliżonych do współczesnych zwolenników zjeżdżania po ubitych trasach. Liczba osób uprawiających ówcześnie narciarstwo w Polsce nie była zapewne większa niż kilkaset.

Okres międzywojenny – początki narciarskiej infrastruktury
Żywszy rozwój wszelkich form narciarstwa nastąpił dopiero w okresie międzywojennym. Uprawianie tej formy aktywności rozprzestrzeniło się na wszystkie polskie góry – od Beskidu Śląskiego, przez Tatry, po Czarnohorę. Choć w 1936 roku liczbę narciarzy w Polsce szacowano najwyżej na kilkanaście tysięcy (Wierchy RXIV), oznaczało to, iż przekroczony został próg masowości. Narciarstwo stało się modne. Zbliżała się nowa, trwająca do dziś epoka, w której turystyka narciarska zdominowana została przez narciarstwo zjazdowe, korzystające w jak najszerszym zakresie z kolei linowych i wyciągów oraz uprzednio przygotowanych tras zjazdowych.

Pierwszą górską koleją linową (1908 r.) była kolej na Wetterhorn w Szwajcarii. Do późniejszego rozwoju infrastruktury walnie przyczyniła się I wojna światowa, za sprawą trwającej prawie trzy lata wysokogórskiej bijatyki w Dolomitach. Wojujące strony, którymi byli głównie Austriacy i Włosi, wybudowali (jeśli wierzyć źródłom) 1645, przeważnie przenośnych, kolei linowych i transportowali nimi broń, amunicję oraz rannych. Ślady tych działań są do dzisiaj widoczne w okolicach Cortiny d`Ampezzo na dawnej granicy włosko-austriackiej. Obecnie, w nawiązaniu do tamtych wydarzeń, w Dolomitach wytyczono szlak pod dźwięczną nazwą Giro sciistico Della „Grande Guerra 1914– 18” lub krótką Gebirgsgjäger-Skitour.

Pierwszy wyciąg narciarski (tzw. wyciąg saniowy) powstał w 1924 r. również w Szwajcarii, w Crans, niedaleko popularnej Montany. Wynalazek ten miał jednak małą przepustowość i zastosowanie ograniczone do równo opadających stoków, stąd też następnym krokiem było wynalezienie bardziej praktycznych urządzeń do transportu narciarzy. Okazały się nimi, używane powszechnie do dzisiaj, wyciągi orczykowe i talerzykowe. Wyciąg orczykowy to patent szwajcarsko-niemiecki z 1934 roku (inż. Constam i firma Bleichert), a wyciąg talerzykowy to wynalazek inżyniera Jeana Pomagalskiego z 1935 roku. Firma założona przez tego wynalazcę polskiego pochodzenia istnieje do dziś i dalej nosi nazwę POMAGALSKI. Obydwa typy wyciągów szybko przyjęły się w krajach alpejskich, a w ciągu kilku lat wyewoluowały w kierunku tzw. wyciągu krzesełkowego, a później gondolowego. W branży kolejowo-linowej mówi się, iż są to koleje linowe krzesełkowe bądź gondolowe, wyprzęgane lub nie, lecz na pewno nie jakieś tam „wyciągi”.

Pierwszą na świecie kolej krzesełkową wybudowali w 1937 r. w Sun Valley w Idaho inżynierowie fabryki Union Pacific z Chicago. Zyskała ona z miejsca tak wielkie uznanie u narciarzy (nomen omen wywoziła na Dollar Mountain), iż w roku następnym postawiono tam jeszcze pięć podobnych. Koleje typu amerykańskiego były prymitywne i w zasadzie urągały wszelkim zasadom bezpieczeństwa, co spowodowało, iż Niemcy, dziedzicząc w 1955 r. kilka z nich po US Army, natychmiast zakazali ich używania i skonstruowali własne. W Europie pierwszą kolej krzesełkową postawili w 1939 r. Czesi i to zaledwie kilka kilometrów za naszą południową granicą w Beskidzie Śląskim.

W Polsce przełomowy moment nastąpił 26 lutego 1936 roku. W tym dniu na Myślenickie Turnie dotarł pierwszy wagonik z pasażerami. Na Kasprowym Wierchu pasażerowie pojawili w niedzielę 15 marca 1936 roku. Budowa kolei trwała 227 dni, co stanowiło ówczesny rekord świata. Obydwa odcinki kolei miały łącznie 4290 m długości, a mieszczące po 33 pasażerów wagony mogły przewozić w każdym kierunku do 180 os/godz. Liczba chętnych do korzystania z tego udogodnienia przekroczyła najśmielsze oczekiwania i to mimo iż cena biletu wynosiła niemało, bo 8 złotych. Kolej na Kasprowy Wierch okazała się najbardziej rentowną w Europie.

Do wybuchu II wojny światowej wybudowano jeszcze dwie koleje linowo-terenowe: na Górę Parkową w Krynicy (otwarcie 8 grudnia 1937 r.) i na Gubałówkę w Zakopanem (otwarcie 20 grudnia 1938 r., kolejny rekord: tylko 167 dni prac) oraz dwa wyciągi saniowe: w Kotle Gąsienicowym i w Sławsku w Bieszczadach Wschodnich. Daleko posunięte były również prace nad budową następnej kolei linowej na Przełęcz Wrótka nad Kalatówkami, kolejami linowo-terenowymi na Galicową Grapę w Poroninie i w Żegiestowie Zdroju oraz dwoma wyciągami saniowymi.

Inicjatorem, promotorem i siłą napędową tej działalności był Aleksander Bobkowski, dyrektor okręgu kolejowego w Krakowie, później wiceminister komunikacji, a wcześniej, jeszcze od czasów Zaruskiego, zapalony narciarz. Potrafił on w ciągu dnia dwukrotnie wchodzić na wierzchołek Kasprowego Wierchu, by stamtąd zjechać na nartach. Bobkowski był jednym z czołowych działaczy sanacji i w swoich poczynaniach wzorował się na ówczesnych rozwiązaniach włoskich. Głównym osiągnięciem Włochów w owym czasie było zbudowanie w Sestriere, tuż przy granicy z Francją bodajże pierwszej w świecie stacji narciarskiej z prawdziwego zdarzenia. Z wzorów włoskich korzystano również, budując słynną zakopiankę, czyli szosę z Krakowa do Zakopanego.

Koszty związane z uprawianiem narciarstwa w okresie międzywojennym były bardzo wysokie, stąd nigdzie w tamtym okresie nie nabrało ono charakteru masowego i uprawiane było głównie przez zamożniejsze warstwy społeczeństwa. W USA narciarstwo zaklasyfikowano wręcz do zajęć dla elity i tak pozostało aż do lat siedemdziesiątych XX w. Przeświadczenie to (oczywiście tylko wśród Amerykanów) było tak silne, iż – ku mojemu wielkiemu zdziwieniu – w latach siedemdziesiątych w „Newsweeku” ukazał się wywiad z młodą fryzjerką, która ośmieliła się przyjechać na narty do Aspen i nie widziała w tym nic niestosownego. Europa była zdecydowanie mniej kastowa.

Zakopane, oferujące swym gościom dwie koleje linowe i wyciąg saniowy w ostatnim przedwojennym sezonie zimowym 1938/39, było znaczącym europejskim ośrodkiem narciarskim. Dla porównania warto podać, iż znakomicie przecież zagospodarowana turystycznie niemiecka część Karkonoszy tych udogodnień jeszcze wówczas nie znała, a na terenie znacznie bogatszej i mającej więcej gór Czechosłowacji funkcjonowały trzy koleje linowe, czyli podobnie jak w Polsce.

Lata powojenne – po zastoju rozwój.
Druga wojna światowa oszczędziła infrastrukturę narciarską znajdującą się w Zakopanem i Krynicy, a to głównie dlatego że Niemcy przeznaczyli te miejscowości na ośrodki wypoczynkowe dla wojska. Do Zakopanego i w Tatry obywatelom Generalnej Guberni wzbroniono wstępu.

Pozwolę sobie na krótką dygresję obrazującą, jak historia potrafi zadrwić z tych, którym wydaje się, że są górą. Otóż w 1945 roku okupacyjne władze amerykańskie przeznaczyły niemiecki odpowiednik Zakopanego, czyli Garmisch-Partenkirchen wraz z najwyższym szczytem Niemiec, Zugspitze oraz okolicznymi górami na ośrodek wypoczynkowy US Army i na długi czas zakazały doń wstępu obywatelom niemieckim. Epizod ten miał też wpływ na usprawnienie sprzętu narciarskiego, przyspieszając wynalezienie tzw. wiązań bezpiecznikowych. Ponieważ amerykańscy żołnierze, korzystający z uroków narciarstwa na stokach Zugspitze, masowo łamali nogi, US Army ogłosiła konkurs na urządzenie zapobiegające tym wypadkom. Wygrała niemiecka firma MARKER, prezentując nowy rodzaj wiązań. MARKER przez długi czas był synonimem wiązań bezpiecznikowych.

Pierwszych kilkanaście powojennych lat w Polsce to, oprócz wybudowania kolei gondolowej na Szyndzielnię koło Bielska-Białej (1949–1953) i odbudowy zniszczonych schronisk górskich, czas dużego zastoju w infrastrukturze związanej z narciarstwem. Dopiero przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych przynosi nowe inwestycje. W ciągu kilku lat powstają koleje krzesełkowe na Skrzyczne w Szczyrku (1958 r.), z Hali Gąsienicowej (marzec 1962 r.) i Goryczkowej (14 grudnia 1968 r.) na Kasprowy Wierch, na Nosal, Kopę i Szrenicę w Karkonoszach oraz na Czantorię w Beskidzie Śląskim. Wszystkie powyższe budowy realizowane były z funduszy centralnych i prowadzone prze Polskie Kolej Linowe (PKL) lub agendy Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki (GKKFiT). W 1960 r. zbudowano w Tatrach pierwszy w Polsce wyciąg narciarski prowadzący z Hali Kondratowej na Łopatę. Został on zlikwidowany w 1968 roku po uruchomieniu kolei krzesełkowej na Hali Goryczkowej.

W Alpach trwa w tym czasie mała rewolucja społeczna. Głównym źródłem utrzymania przestaje być rolnictwo i pasterstwo. Staje się nim turystyka i „białe zboże”, jak określił narciarstwo jeden z twórców Kotelnicy Białczańskiej. Władzom chodziło przede wszystkim o powstrzymanie odpływu ludności z terenów górskich, zjawiska powszechnego w całej Europie. Dzisiaj brzmi to niewiarygodnie, lecz jeszcze przed I wojną światową biedni Szwajcarzy emigrowali za chlebem do bogatych miast w północnych Włoszech. Największą inicjatywę w dziedzinie rozwoju turystyki górskiej i narciarstwa wykazują odzyskujący w 1955 roku niepodległość Austriacy oraz Francuzi.

Druga połowa XX w. – rozkwit europejskiego narciarstwa
Połowa lat sześćdziesiątych XX w. to czas światowego udoskonalania sprzętu narciarskiego. Rozpowszechniły się wiązania bezpiecznikowe, pojawiły się metalowe narty i wysokie sztywne buty zjazdowe. Uzbrojony w te nowości amator dwu desek mógł coraz sprawniej zjeżdżać, lecz żądał jeszcze większego komfortu. Na narty zaczęto jeździć własnymi samochodami i to jeździć masowo. W Alpach odpowiedzią była budowa nowych stacji narciarskich z dużą liczbą blisko siebie położonych tras, stacji, ze stokami wyposażonymi głównie w wyciągi narciarskie oraz koleje krzesełkowe przewożące do 1 200 os/godz. Klasyczne koleje linowe wyposażone w duże wagony oraz koleje gondolowe w zasadzie wyłącznie dowożą i zwożą narciarzy z wyżej położonych stoków czy wręcz lodowców.

W tej dziedzinie najaktywniejsi byli Francuzi, Włosi i Austriacy. Francuzi budują swoje olbrzymie ośrodki narciarskie (np. Val d`Isere, Tignes, Val Thorens). Są to inwestycje rządowe lub realizowane przez firmy państwowe, ponieważ wyższe partie gór zawsze były tu własnością państwa. Nieco inaczej jest w Austrii i Południowym Tyrolu (obecnie znanym bardziej jako włoskie Dolomity). Tam stacje narciarskie powstają w oparciu o istniejące miejscowości i prywatną własność górali.

Dolomity (Dolomiti Superski), czyli zespół ponad 10 dużych ośrodków narciarskich stają się największym tego typu obszarem na świecie. Staje się to jednak dopiero po złagodzeniu przez rząd włoski polityki twardej italianizacji i wejściu w życie tzw. Pakietu oraz powstaniu Okręgu Autonomicznego Bozen (Bolzano). Po trwającej od 1919 roku i skrywanej przed Europą cichej wojnie domowej zamieszkujący te góry Ladeni (Retoromanie uważający się za ludność pierwotną), Tyrolczycy (Austriacy) oraz Włosi godzą się i przy wielkiej pomocy rządowej budują Dolomiti Superski . Na szczęście takie ekscesy, jak urządzane jeszcze w 1970 r. przez tyrolskich patriotów istne polowania na włoskich pograniczników czy wysadzanie w powietrze włoskich linii energetycznych przechodzą już do historii.

Zjawisko budowy stacji narciarskich z kilkuletnim opóźnieniem dotarło do Polski i znalazło swoją materializację w postaci tzw. górniczych wyciągów narciarskich. Co prawda w latach siedemdziesiątych, w czasie gierkowskiego boomu inwestycyjnego zbudowano tylko jedną kolej krzesełkową na Buforowy Wierch (luty 1977 r.) w Zakopanem, lecz za to siłami kopalń węgla i lokalnych instytucji turystycznych postawiono ponad sto porządnych wyciągów orczykowych. Pierwszorzędnym osiągnięciem był Górniczy Ośrodek Narciarski w Szczyrku, do tej pory największa (obecnie mocno zaniedbana) stacja narciarska w Polsce. Dziełem górników jest również ośrodek narciarski na stokach Pilska. Mówiąc o górniczych wyciągach narciarskich, trzeba koniecznie wspomnieć postać inicjatora i promotora ich budowy, Eryka Porąbki, dyrektora Zabrzańskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego, późniejszego wiceministra górnictwa i energetyki, który, podobnie jak A. Bobkowski, był zapalonym narciarzem.

Na okres gierkowskiego otwarcia na świat przypada również, złożona Polsce przez firmę POMAGALSKI, oferta budowy na Podhalu wytwórni kolei linowych i wyciągów narciarskich. Ostatecznie, głównie ze względów ambicjonalnych władz Zakopanego (jak się wydaje, polityka nie miała tu nic do rzeczy), nie doszło do współpracy i obiekt nie powstał. POMAGALSKI złożył ofertę Słowakom. Została ona przyjęta i tak do dzisiaj, po drugiej stronie Tatr, w Kieżmarku przy ulicy Polnej 4 istnieje firma o nazwie TATRAPOMA. U nas ofertę francuską odrzucono tym łatwiej, iż w owym czasie produkcją kolei krzesełkowych i wyciągów orczykowych z powodzeniem zajmował się Mostostal Zabrze, a firma Polsport Bielsko-Biała wytwarzała nieco gorsze wyciągi talerzykowe. Wspomniani górnicy również mieli w Zabrzu wytwórnię wyciągów. Na inne urządzenia, takie jak duże koleje linowe czy gondolowe w Polsce nie było zapotrzebowania.

W ten sposób docieramy do lat osiemdziesiątych, kiedy to Polska przeżywa okres zastoju, a w dziedzinie narciarstwa początkowo pewien regres. Oprócz nietrafionych pod względem lokalizacji kolei krzesełkowych w gorczańskich Koninkach (1982 r.) i na myślenickim Chełmie (1988 r.) kontynuowano i ukończono budowę Górniczego Ośrodka Narciarskiego na Pilsku, zmodernizowano najstarsze w Polsce krzesełko ze Szczyrku na Skrzyczne oraz rozpoczęto budowę ukończonej w czerwcu 1991 r. kolei krzesełkowej na Palenicę w Szczawnicy. Lata osiemdziesiąte to również pojawienie się pierwszych prywatnych wyciągów narciarskich. O ich poziomie technicznym nie ma co wspominać, jednak ktoś musiał odpowiedzieć na wyraźne zapotrzebowanie społeczne.

W tym czasie w Alpach, Kanadzie, USA, Japonii czy Korei do powszechnego użytku wchodzą tzw. ratraki, czyli maszyny do utrzymywania tras narciarskich w należytym stanie oraz urządzenia do sztucznego naśnieżania. Nowe koleje linowe stają się szybsze, wygodniejsze i zyskują dużą przepustowość dochodzącą do 4 000 os/godz. Krzesełka dla narciarzy rozrastają się aż do 8-osobowych kanap, a w Samnaum na granicy szwajcarsko-austriackiej powstaje kolej z wagonami o pojemności 200 osób! Tylko nieliczni Polacy widzieli te nowinki na własne oczy. Wyjazdy w Alpy były rzadkością i niekoniecznie utrudniały je niełatwe sprawy paszportowo-wizowe, lecz przede wszystkim horrendalnie wysokie w porównaniu z krajowymi koszty wyjazdu, spowodowane sztucznie wysoką ceną dewiz ( 1 $ = ~100 zł) . Na zmiany trzeba będzie czekać do początku lat dziewięćdziesiątych XX w.

Czas transfomacji – Polacy na europejskich stokach i nowe inwestycje w kraju.

Zmiany zachodzące od 1989 r. oraz reformy Balcerowicza w pierwszym rzędzie stawiają na nogi sprawy walutowe (wymienialność i realny kurs złotego) oraz umożliwiają posiadanie na stałe paszportu. Wreszcie następuje zniesienie wiz do większości krajów Europy. Pewien opór stawiają władze Czechosłowacji, jednak kończy się to wraz z aksamitnym rozwodem Czech i Słowacji. TATRAPOMA i inni wytwórcy rozpoczynają starania o polski rynek. Narciarzom nowy stan rzeczy pozwala na poznawanie Alp, porównanie poziomu narciarskiej infrastruktury. Prywatni inwestorzy nareszcie mają możliwość sprowadzania z zagranicy wszelkich urządzeń, o jakich zamarzą, oczywiście jeśli pozwalają im na to środki finansowe, którymi dysponują. Rozpoczyna się przebudowa istniejących oraz budowa nowych stacji narciarskich. Część inwestorów kupuje nowe urządzenia, a inni – zwłaszcza w latach dziewięćdziesiątych – odkupują używane koleje i wyciągi demontowane w Alpach przy okazji kolejnych modernizacji. Każda z nowych stacji obowiązkowo wyposażana jest w solidny system sztucznego naśnieżania.

Z końcem 2008 roku nasz polski stan posiadania w dziedzinie kolei linowych i wyciągów narciarskich przedstawiał się następująco:

Koleje linowe kabinowe i gondolowe – 4
Koleje linowo-terenowe – 3
Koleje krzesełkowe 6-osobowe – 3
Koleje krzesełkowe 3- i 4-osobowe – 22
Koleje krzesełkowe 2- i 1-osobowe – 30 (w tym 3 w Parku Śląskim)
Wyciągi narciarskie – 420 (wielkość szacunkowa)
W porównaniu z krajami alpejskimi nie są to oczywiście liczby imponujące, lecz jeśli porównamy się z sąsiadami, widać, iż po raz pierwszy zostawiliśmy Słowaków w tyle.

Od 1990 roku powstały w Polsce następujące całkowicie nowe stacje narciarskie (podajemy tylko większe ośrodki, w nawiasach rok otwarcia):
Palenica w Szczawnicy (1991 r.), Wierchomla (1998 r.), Szymoszkowa/Zakopane (1994 / 2000 r.), Czarna Góra k. Lądka Zdroju (1996 r.), Jaworzyna Krynicka (1997 r.), Kluszkowce k. Czorsztyna (1998 r.), Białka Tatrzańska (2001 r.), Laskowa–Kamionna k. Limanowej (2003 r.), Harenda/Zakopane (2003 r.), Czarna Góra i Jurgów (2006 r.) koło Bukowiny Tatrzańskiej, Świeradów Zdrój (2008 r.).

Sprawność urządzeń do sztucznego zaśnieżania pozwala również na budowę niewielkich ośrodków i stoków narciarskich położonych poza obszarami górskimi. Są one zgrupowane głównie we wschodniej i centralnej części Polski, jak np. w Mrągowie, Warszawie, okolicach Kazimierza Dolnego, Puław czy też na Roztoczu. Najciekawszym z takich ośrodków jest Bałtów k. Ostrowca Świętokrzyskiego. Ośrodek położony jest w dolinie rzeki Kamiennej, z widocznym naprzeciwko stoku pałacem Ksawerego Druckiego-Lubeckiego.

Ostatnią znaczącą datą w najnowszej historii kolei linowych i wyciągów narciarskich jest wejście w życie w ramach prawa unijnego w maju 2004 r. Dyrektywy EC 09/2000 Koleje linowe przeznaczone do przewozu osób. Dyrektywa wysoko stawia poprzeczkę zwłaszcza producentom urządzeń, wymusza dalszą koncentrację na tym rynku, co w praktyce oznacza stosowanie unijnych standardów na całym świecie, nawet w USA. Na placu boju pozostają tylko dwaj gracze: austriacki DOPPELMAYR oraz połączony z firmą POMAGALSKI SA włoski LEITNER. Każdy z nich, szczególnie DOPPELMAYR, w poprzednim dziesięcioleciu wchłonął już kilka innych firm. TATRAPOMA ocaleje oczywiście tylko dzięki związkom z firmą macierzystą."

Bibliografia:
Marek Baran, Koleje linowe wyciągi narciarskie nartostrady, Warszawa–Kraków 1986.
Zofia i Witold H. Paryscy, Wielka Encyklopedia Tatrzańska, Poronin 1995.
Maciej Pinkwart, Góry, narty, koleje linowe, Kraków–Zakopane 1995.
Zbigniew Schneigert, Koleje linowe napowietrzne, Warszawa 1957.
Podtatrze Wiosna 1986, Zakopane 1986.
„ISR Internationale Seilbahn Rundschau”, 3/1980, Wien 1980.
„Wierchy”, rocznik 14, Kraków 1936.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...