Skocz do zawartości

Kadencja na rowerze


Veteran

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć

Panowie bardzo fajnie tylko, że ja nikogo nie chcę przekonywać do czegokolwiek. Mam jeden rower a (żeby było śmiesznie) własnych nart już żadnych nie mam. Jeżeli do realizacji Waszych celów mnogość sprzętowa jest konieczna to gówno mi do tego.

Mnie generalnie nie jest i nie czuje jakichś specjalnych ograniczeń z powodu posiadania bardzo ograniczonej ilości sprzętu. Podchodzę do posiadania rzeczy bardzo ekonomicznie, wręcz po centusiowemu, nie znoszę robić jakichkolwiek zakupów - uważam je za marnowanie czasu. Buty oddaję do szewca, ubrania łatam u krawca albo sam (kiedyś całkiem nieźle szyłem... na maszynie) itd.

Ale jak ktoś uważa inaczej to niech mi nie udowadnia, że ma rację, bo nie o to chodzi. Nikogo nie namawiam do czegokolwiek ani nie oceniam.

Z przyjemnością za to się spotkam na rowerze czy na nartach w jakichkolwiek warunkach byle tylko dało się jechać czy zjechać. Zjechać później też chętnie.

Jestem w świetnym humorze bo za półtorej godziny wychodzę z pracy, wsiadam na rower, jadę do centrum odebrać z ostrzenia maczety a później do domu. Tam rower oddaję do serwisu a sam z córką Amelią wsiadam do zapakowanego już samochodu i wypierdalam na wakacje!!!

Czego niniejszym wszystkim życzę.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja już od tygodnia na wakacjach, ale maczety nie potrzebuję by miło spędzać czas :). Pochwal się gdzie jedziesz, że musisz mieć wyostrzone maczety ;).

Cześć

Najpierw rejon Jeziora Mokrego - tam zastaje Amelka z przyjaciółmi. Ja jadę za Czaplinek - Piława z przyległościami.

Później wracamy na jeden dzień do domu po rowery i w rejony Amelki.

Maczeta jest uzupełnieniem dla piły. Od lat nie używam siekiery, która jest ciężka, rąbanie męczące i zajmuje dużo miejsca. Maczeta i składana piła załatwiają sprawę.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest element, który mnie osobiście powstrzymuje przed ostrzejszą jazdą  w terenie. Rower w trakcie takiej jazdy (jeszcze jeżeli jedziesz w miarę szybko czy na czas) ulega strasznej degradacji i praktycznie nadaje się na kompletny serwis. Ostatnio, na przykład zgubiłem dwie śruby mocujące przednią tarczę.

Napęd, linki, choćby nie wiadomo co, są do wymiany z pięć razy częściej.

 

Nie jest tak źle. Teraz po górach jeżdżę mało (BTW jutro wybieram się na Tour de Mogielica :)), ale w czasach gdy "szalałem" po górach nie było tak źle. Fakt, niezły ze mnie mechanik, ale roboty nie było zbyt dużo. Dbanie o napęd, czyli częste smarowanie, od czasu do czasu lekkie centrowanie kół, regularna kontrola i poprawianie hamulców i przerzutek. Okresowa wymiana pancerzyka przerzutki tylnej, tego z tyłu. Teraz też sporo jeżdżę w terenie, ale niewiele trzeba poprawiać w rowerze.

 

Śruby nie maja prawa się odkręcić. O ile dobrze były dokręcone na początku i sprawdzone, ew. dokręcone po kilku jazdach.

 

Kwestia ilości rowerów. Do niedawna miałem 5. Dwa, których i tak nie używałem, ukradli. Ba, nawet jeden z nich zauważyłem, ale stwierdziłem, że nich komuś służy. Trzeci się złamał. Obecnie mam dwa: full MTB i miejską holenderkę. I powoli przymierzam się do kupna trzeciego. Trekking do jazdy po asfalcie z niewielką domieszką terenu.

 

Udanych wakacji. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak dla potomnych, w nawiązaniu do mojego wcześniejszego pytania. Byliśmy dzisiaj pieszo na szlaku na południu jeziora Łebsko, z Klików. Prowadzi przez rezerwat bagien i niestety jego przejezdność jest słaba. Było kilku rowerzystów, każdy ściągał buty i przeprowadzał rower przez głębokie błota. Czarne i śmierdzące. Podobno dalej było nieco lepiej. My zawróciliśmy, bo mogliśmy. Tamci mieli pewnie plany dotarcia do Łeby.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak dla potomnych, w nawiązaniu do mojego wcześniejszego pytania. Byliśmy dzisiaj pieszo na szlaku na południu jeziora Łebsko, z Klików. Prowadzi przez rezerwat bagien i niestety jego przejezdność jest słaba. Było kilku rowerzystów, każdy ściągał buty i przeprowadzał rower przez głębokie błota. Czarne i śmierdzące. Podobno dalej było nieco lepiej. My zawróciliśmy, bo mogliśmy. Tamci mieli pewnie plany dotarcia do Łeby.

Jest jeszcze haslo "hej przygodo" Tam jest wiecej sciezek, z czasem sciezka jest coraz gorsza, mniej sladow to zawracasz, wybierasz druga w/g oka najbardziej obiecujaca i wjezdzasz. Las zawsze pachnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Po asfalcie cały czas. Zdecydowanie warto zmienić.

a propos zmian - w ostatnia sobote (ktora zwykle jest przeznaczona na Mtbking) wybralismy sie na GAP (Great Allegheny Passage) - Moja Mlodsza miala urodziny, wiec zarzadzila  trase Boston , PA do Ohiopyle….Swietna trasa...

wyruszylismy z domu o 6 rano, zaczelismy rowerowac o 7:15..

pierwsze 42 to jazda  przednia - troche pod gore, ciekawe miejsca: wodospad "pirytowy", miejsce ,gdzie zginelo 239 gornikow, trasa zacieniona - swietnie

W Connellsvile zatrzymalismy sie na lunch w Kickstand - swietne wraps i zupa…oraz mahi tuna

 

ostatnie 17 to juz nie zabawa - stale 1.5% wzniesienia , co nie jest zabojcze, ale nie ma odpoczynku - staly podjazd, bez wytchnienia

w Ohiopyle bylem po ok 3:50 min, co na 59 daje niezly wynik.

Woda w Youghiogheny river ma najwyzej 10 stopni - wiec lodowa kapiel swietna po  przejechaniu 59..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po asfalcie cały czas. Zdecydowanie warto zmienić.

A ja w końcu kupiłem rower na asfalt. Szosówka już nie dla mnie (a pół życia na niej przejeździłem). Kupiłem używany trekking (Giant Roam) od kolegi (BTW właśnie wychodzi z Covid19). Rower jakby szyty pode mnie, przejechałem dziś ok., 50 km. Nawet siodełko pasuje jak ulał, a jechałem bez pieluchy. Oponki chyba 1.5" szerokości. Całkiem fajnie się tym jeździ po asfalcie. Czuję, że teraz rzadziej będę korzystał z MTB, który BTW został w górach. Tam gdzie jest jego miejsce. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja w końcu kupiłem rower na asfalt. Szosówka już nie dla mnie (a pół życia na niej przejeździłem). Kupiłem używany trekking (Giant Roam) od kolegi (BTW właśnie wychodzi z Covid19). Rower jakby szyty pode mnie, przejechałem dziś ok., 50 km. Nawet siodełko pasuje jak ulał, a jechałem bez pieluchy. Oponki chyba 1.5" szerokości. Całkiem fajnie się tym jeździ po asfalcie. Czuję, że teraz rzadziej będę korzystał z MTB, który BTW został w górach. Tam gdzie jest jego miejsce. :)

Pomyśl, czy nie założyć opony calowej. Bez klockowatego bieżnika. Jak asfalt to bez kompromisów. Używam Maxxis Detonator 26*1

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak pisałem, tak zrobiłem. 4 dni w Gdańsku, w tym trochę rowerowania lajtowego. Mają tam teraz Targi Dominikańskie więc nabyłem jeden towar: Pieprzono Kurwicę ze.. Szczyrku. :) Rower jakby szyty na moja miarę. Pojeździliśmy wałami Motławy, wałami Raduni, wałami Wisły w okolicach Kiezmarku (Żuławy). Pięknie i inaczej niż w naszych Małopolskich zakątkach. A sam Gdańsk niezmiennie piękny i uroczy. I nie przejmujący się bardzo CV19. Swoją drogą to tacy jak my, Krakusi, są teraz zagrożeniem. :)

20200807_170551.jpg 20200807_164134.jpg 20200809_134059.jpg

20200808_101722.jpg   20200808_110822.jpg 20200808_115002(0).jpg

20200808_120343.jpg 20200808_130515.jpg 20200808_131922(0).jpg

20200808_180745.jpg 20200810_111705.jpg

 

Aha, opona (700x40c) ma szerokość 1.6", prawie gładki bieżnik i wydaje się optymalnie dobrana do jazdy po asfalcie z wypadami po nierównościach. Pompuję 4 bary.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

„Gigantyczna ścieżka rowerowa w Warszawie? Architekt chce połączyć ze sobą wszystkie parki. Forum Rozwoju Warszawy chce stworzyć gigantyczną ścieżkę rowerową, “zielony szlak”, który połączyłby w jedno wszystkie stołeczne parki. Wbrew pozorom, to dość realny plan i jak zapewniają miejscy aktywiści, wcale nie tak trudny do zrealizowania. Czy da się połączyć ze sobą wyspy zielonych obszarów w Warszawie? Aktywiści twierdzą, że tak. - Idea Zielonych Szlaków Warszawy, nad którą pracowaliśmy przez ostatnie trzy lata – zakłada funkcjonalne połączenie wielu niezależnych i różnorakich terenów zieleni: skwerów, parków, ogrodów, ogródków działkowych, lasów, rezerwatów, fortów, wybranych cmentarzy w spójne szlaki pieszo-rowerowe o ujednoliconej identyfikacji przestrzennej, uzupełnione o nasadzenia drzew, małą architekturę, inwestycje infrastrukturalne, jak przejścia i przejazdy przez ulice, kładki, mikrotunele oraz obiekty użyteczności publicznej - czytamy na profilu Forum Rozwoju Warszawy, organizacji, która widzi szansę na połączenie ze sobą wszystkich obszarów zielonych w stolicy. Szlak dla pieszych i rowerów Stołeczna zieleń to “wyspy” bujnego ekosystemu, oddzielone od siebie asfaltowo-betonowym morzem. Pomiędzy parkami czy terenami zielonymi występują trasy szybkiego ruchu, ulice i miejsca, przez, które trzeba przedzierać się, by móc skorzystać z miejskiej infrastruktury. Wcale tak być nie musi bo, jak przekonuje Forum Rozwoju Warszawy, można “spiąć” ze sobą tereny zielone tak, by stworzyć nawet 400 kilometrów jednostajnej ścieżki pieszo-rowerowej, którą przemieszczać mogliby się zarówno rowerzyści, jak i piesi w sposób bezpieczny i z dala od ruchu kołowego. 15 lat prac Jak argumentują aktywiści, potrzeba jedynie stworzyć odpowiednią ilość łączników w postaci kładek, mostów i przejść dla pieszych, które oddzieliły by od siebie ruch pieszy i rowerowy oraz samochodowy. Pomysłodawcą takiego “zielonego szlaku” jest Patryk D. Zaremba, architekt związany z FRW, ale realizacja projektu wymaga współdziałania ze sobą mieszkańców, zarządu zieleni oraz miasta, które część z łączników pomiędzy parkami mogłoby zrealizować w ramach budżetu partycypacyjnego. Oczywiście, tak ambitny plan nie powstałby od razu. Realizacja projektu zajęłaby między 10 a 15 lat, podczas których stopniowo można by łączyć ze sobą poszczególne obszary, tak by uczynić stolicę miastem przyszłości.” https://warszawa.nas...ce=facebook.com
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żelazna-Julków, moje strony, siostra cioteczna złapała tam pobocze, zepchnięta przez tira. Teraz droga i ścieżka, z prawie rodzinnej wioski.
https://infoskiernie...-samorzadowych/ Cyt.:
– Jest to bardzo ważna komunikacyjnie droga, która łączy Skierniewice z Celigowem i dalej do Głuchowa – mówi wicestarosta Tadeusz Grotkowski – W ramach zatwierdzonego ostatnio projektu możemy kontynuować przebudowę. Tym razem od Dębowej Góry do zjazdu z Julkowa na wysokości wysypiska.

– Sam jestem miłośnikiem turystyki rowerowej i wielokrotnie przekonałem się na własnej skórze jakim wyzwaniem jest podjazd od Żelaznej w kierunku Julkowa – mówi Tadeusz Grotkowski – I nie chodzi tu jedynie o wzniesienie ale też i o bezpieczeństwo. Praktycznie brak pobocza, nierówny asfalt. To wszystko powodowało, że rowerzysta był narażony na niebezpieczeństwo potrącenia.

Załączone miniatury

  • DSC_5412.JPG
  • Screenshot_20200522-172705.png
  • DSC_5417.JPG
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...