Skocz do zawartości

Skąd się biorą BEZKIJKOWCY?


Harpia

Rekomendowane odpowiedzi

Skoro mówiła, że była masa bezkijkowców to chyba znaczy że była? Skoro tam wtedy nie byłeś i nie widziałeś to bzdurą jest pisanie jakichkolwiek kategorycznych stwierdzeń, co najwyżej można wyrazić zdziwienie. 

Sara jeździła w  ferie głównie po niebieskich trasach (uczyła grupę dzieci) to może nieco wyjaśniać temat.

U nas jak pojedziesz na Stożek czy Kasprowy to bezkijkowców też za dużo nie ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 136
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Początek sezonu Jestem z młodą siostrzenicą  na nartach pierwsze kroki już za nią  (wujek nauczył) postanowiłem że dalej nie będę psuł dziecka (jak i szkolenie rodziny nie jest zalecane;),  dajemy do instruktorki "pro"  (PZN SITN). Myśmy skoczyli na słowację na trening, mała uczyła się z instruktorem pod opieką rodziców. Wracamy po 3 dniach - dzieciak ma rozwaloną sylwetkę, nie kontroluje prędkości wycinając łuki, jeździ szybko skrajnie niebezpiecznie bo nie patrzy na boki Pytam instruktora gdzie są kije... Niepotrzebne.. teraz szkolimy inaczej.. proszę zobaczyć efekty... Tak, widzę jeździ szybko, ale co z tego jak cała sylwetka leży ?? Wróciły kije wróciła sylwetka i rytm. Poprawiała się praca góra dół. Nie spodziewałem się że tak można spartolić robotę biorąc za to kasę. Szkoła renomowana, licencjonowana,miejsce "uznane" ale jak można ...

Największy problem był : wujku ale pani instruktor powiedziała że kije niepotrzebne...nie chcę jeździć z kijami... nie znasz się... 

 

Na szczęście poratowała Ciocia wyciągając legitymację i mówiąc ze ona też instruktor i wujek ma rację... trzeba było ratować renomę bo byśmy leżeli z respektem u dzieciaka. 

 

Imo to droga na skróty w celu pokazania ze są efekty - Quantity  not Quality 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wróciły kije wróciła sylwetka i rytm. Poprawiała się praca góra dół. Nie spodziewałem się że tak można spartolić robotę biorąc za to kasę. Szkoła renomowana, licencjonowana,miejsce "uznane" ale jak można ...

Największy problem był : wujku ale pani instruktor powiedziała że kije niepotrzebne...nie chcę jeździć z kijami... nie znasz się... 

 

Samo życie, obserwuję takie scenariusze każdego dnia na stoku. To dołujące obserwować jak ludzie którzy powinni dbać o jakość nauczania knocą robotę. To nieetyczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łatwo to sprawdzić patrząc przez kamery na stokach. Przykładowo: https://panocam.zill...a.com/rosenalm  Trudno znaleźć bezkijkowców.

Albo najlepiej tutaj wyszukać widoki, gdzie jest wielu narciarzy: https://www.panomax.com/

Mnie w czasie wyjazdów do Austrii ta "moda" zupełnie nie rzuciła się w oczy. A ponieważ długo już nie jeździłem w Polsce, nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, że taki "problem" istnieje.

W tym roku jeździłem tydzień w Skiwelt i jest to pierwszy ośrodek za granicą , w którym widziałem bardzo dużą ilość bardzo słabo jeżdżących , było trochę bezkijkowców ,byli przebierańcy ,byli nawaleni na umór ,do tego tłok na niektórych trasach i co za tym wszystkim idzie sporo wypadków.

Dodam ,że większa część tam jeżdżących była anglojęzyczna ,było też bardzo dużo Holendrów.

Można więc postawić tezę ,że narody pochodzące z nizin ,bądź te nie mające wielu ośrodków narciarskich ,rodzą wielu bezkijkowców.

Skąd się to bierze ? Z braku możliwości szlifowania techniki poza tym jednym wyjazdem w roku, z braku chęci rozwoju, traktowania nart w kategorii wypoczynku nie sportu, braku tradycji narciarskich w rodzinie ,w kraju ,z popularyzacji nart w ostatnich latach nie idącej w parze z świadomością tego sportu itd.

Przypominam,że Polska też jest krajem nizinnym :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie "umi" i jeszcze długo nie będzie "umić". Zdolność w miarę kontrolowanego i bezpiecznego zsunięcia się z górnej stacji wyciągu do dolnej nie jest równoznaczna z nauczeniem się jazdy na nartach.

Z instruktora Dorota będzie korzystać do czasu opanowania jazdy na krawędziach, co połączone pewnie będzie z dodaniem kijów.

 

piszę o typowym, godzinowym  kliencie szkółki narciarskiej. Takim co potrzebuje kilku 2,3 gora 4 godzin z instruktorem by jako tako zsunąć sie z góry na dól. Jesli w tym czasie nie dostanie kijów do reki to mamy kolejnego bezkijkowca, przekonanego, że bez kijów jest dobrze, bo tak uczył instruktor. Nawet jesli instruktor wpomniał, że bez kijów to tylko na chwile, to delikwent w czasie oczywistych emocji nauki  tego nie usłyszał lub szybko zapomniał....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


 

 

 

Sara wróciła niedawno z ferii w Aprice. Cała mas ludzi bez kijów - nieliczni to Polacy.

 

 

Pragnę dodać, że nie użyłam słów "masa ludzi".
Na łatwych trasach, gdzie jest spora liczba uczących się osób, duża grupa osób jeździła bez kijów.

Obecni tam włoscy instruktorzy, raczej na początku uczą bez kijów. Widziałam tam spore grupy (prawdopodobnie obozy, ferie, lub co kol wiek innego we Włoszech), które uczyły się pod okiem instruktora. Byli tam ok. 5/6 dni, a przynajmniej przez tyle dni miałam okazje ich widywać, kijów nie widziałam ani razu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pragnę dodać, że nie użyłam słów "masa ludzi".
Na łatwych trasach, gdzie jest spora liczba uczących się osób, duża grupa osób jeździła bez kijów.

Obecni tam włoscy instruktorzy, raczej na początku uczą bez kijów. Widziałam tam spore grupy (prawdopodobnie obozy, ferie, lub co kol wiek innego we Włoszech), które uczyły się pod okiem instruktora. Byli tam ok. 5/6 dni, a przynajmniej przez tyle dni miałam okazje ich widywać, kijów nie widziałam ani razu.

Z tym oczywiście się zgodzę. Mówiąc o "jeżdżących" bez kijków nie miałem na myśli szkolących się

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym oczywiście się zgodzę. Mówiąc o "jeżdżących" bez kijków nie miałem na myśli szkolących się

Niestety czasami instruktorzy zbyt długo (moim zdaniem) czekają na to by zacząć używać kijów. I kiedy uczeń je dostaje, czuje się z nimi niekomfortowo. Lepiej i łatwiej jeździło mu się bez.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się trochę zbierałem do tego postu - tak w zasadzie nie za bardzo miałem ochotę się wypowiadać bo tak de facto sprawa jest dosyć oczywista: ślepo pojmowana moda, nieświadomość, czynne i bierne naśladownictwo, działanie w grupie itd. Natomiast post ten chcę skierować do krytykantów instruktorów. Nie sadzę aby uchował się instruktor optujący za nie używaniem kijków (tu kłania się dyskusja: narty vs buty - kijki Panie i Panowie). Każdy z nas (instruktorów) realizuje ramowy (oczywiście są indywidualne odstępstwa) program nauczania w którym czy się to komuś podoba czy nie kije odgrywają kluczową role jak nie pierwszoplanową. Szkopuł tkwi w tym że czas wprowadzenia ich do jazdy bywa różny - czasami jest to 5 min a czasami 5 godzina lecz niezależnie od czasu będą one wprowadzone do jazdy niejako z urzędu to klient decyduje w jakim momencie przerwać szkolenie.

PS bardzo proszę nie dokonywać porównań PZN - ministerialny, bo patałachów, oszustów, hochsztaplerów, miernotów jest pełno zarówno po jednej jak i po drugiej stronie.

PS 2 DK 10 - odpuść sobie z tym pługiem bo twoje doświadczenia są jedynie indywidualne - tak dla twojej informacji moja dzisiejsza kursantka Sara (Słowaczka) lat 10 też nie umie pługu ale jazdę równoległą opanowała w 20 minut - wyjątki nie stanowiące reguły.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z nizin pochodzę i na narty jeżdżę zagranicę,bo mam niedużo dalej jak na najbliższe sensowne górki w Polsce.

Jeździłem we Francji,Austrii niedawno w Niemczech,jeden raz na Słowacji(Chopok) i raz w Czechach.

W każdym z w/w państw są bezkijowcy,ale w trzech pierwszych państwach jest ich bardzo mało.Z tych pięciu państw tylko na Słowacji i w Czechach rzucali się bardzo w oczy.W tym roku byłem w trzech  bardzo małych ośrodkach w Niemczech.Dwa z nich naprawdę bardzo małe z jednym krzesełkiem.Można by spodziewać się tam narciarzy z okolicznych wiosek,którzy w czasie wolnym dla beki wpadli dla zabawy,a nie wytrawnych narciarzy,ale tam też bezkijowcy to bardzo mały odsetek.

W zeszłym tygodniu pojechałem z dzieciakami na narty na nasz pomorski Mount Blanc.Stosunek bezkijowców / kijowców oceniam min. 50/50 ,a bardziej 60/40 na korzyść bezkijowców.Zgadzam się też z tym jak tu napisano o kolesiach co dla beki na narty wpadli.Sam tak zacząłem,ale większość z nich jest na stoku dla zabawy i prawdopodobnie w prawdziwe góry nigdy nie pojedzie.Problem w tym,że 90% tych bezkijowców na tej pomorskiej górce,to osoby ubrane w prawdziwe narciarskie ubrania i nie znalazły się na tej górce przypadkowo.Wyglądają na świadomych narciarzy.Część z nich to zapewne te osoby ,które poprzednio przyjechały dla zabawy i stwierdziły ,ze ich to kręci,więc zakupili odpowiedni ubiór.Pomimo tego ,że jest tam szkółka narciarska,nie widziałem ,żeby ktoś brał tam instruktora,żeby doszkolić swoje umiejętności.Jeżeli ktoś zjeżdżał z instruktorem to tylko ucząc się od zera.Myślę też ,że bardzo mało bezkijowców miało kiedykolwiek instruktora. Samoocena każdego świeżego narciarza i wyobrażenie o swojej jeździe jest zawsze dużo na wyrost,o czym możemy się przekonać od lat na forum przy ocenie swoich umiejętności.Gdy taki świeży narciarz potrafi jechać dość szybko,przy tym skręcać w lewo i w prawo oraz zatrzymać się w promieniu 3m od zaplanowanego miejsca zatrzymania,to normalne jest ,że nie zapłaci 70zł za 1h szkolenia z instruktorem.Wiadomo ,że kije na początku są zawsze zbędnym balastem,to rzeczą naturalną jest ,że nie wchodzą do obowiązkowego uposażenia takiego narciarza.Gdyby na te 70zł w Polsce pracowałoby się 2 godziny,to ludzi byłoby stać na więcej godzin z instruktorem i zapewne mniej byłoby bezkijowców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Gdyby na te 70zł w Polsce pracowałoby się 2 godziny,to ludzi byłoby stać na więcej godzin z instruktorem i zapewne mniej byłoby bezkijowców.

Znam ludzi którzy na nartach spędzają jeden, maksymalnie kilka dni w sezonie. Dla nich 70 zł to dodatkowy dzień na nartach (albo nawet dwa bo karnet dwugodzinny za 35 zł im wystarcza). Nie ma sensu dyskutować z nimi o technice, kijach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam ludzi którzy na nartach spędzają jeden, maksymalnie kilka dni w sezonie. Dla nich 70 zł to dodatkowy dzień na nartach (albo nawet dwa bo karnet dwugodzinny za 35 zł im wystarcza). Nie ma sensu dyskutować z nimi o technice, kijach.

Cześć

Dyskutować o technice jest sens zawsze. Jak ktoś nie ma kasy a kocha narty są skitoury, praca wyciągowego itd. Nie mitologizujmy kwestii kasy. po prostu część - niestety spora - ma to w d... . W takim wypadku deklaracja jeżdżę bezpiecznie jest tylko pustosłowiem.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochających narty chyba niewielu. Takich co przekładaliby narty nad dziurę w budżecie rodzinnym jeszcze mniej. Do tego część ucieka przed tłumem na skitury, biegówki, poza trasy albo na wydzielone stoki treningów/zawodów. Zatem na stok, zwłaszcza w szczycie sezonu idzie trochę tych kochających i cała reszta (kochających mniej, pozerów/szpanerów/snobów, zabijaków o ułańskiej fantazji za to bez wyobraźni itd.) - nic z tym nie zrobimy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam ludzi którzy na nartach spędzają jeden, maksymalnie kilka dni w sezonie. Dla nich 70 zł to dodatkowy dzień na nartach (albo nawet dwa bo karnet dwugodzinny za 35 zł im wystarcza). Nie ma sensu dyskutować z nimi o technice, kijach.

W wypożyczalni wyda 5 zł. ... Kilku osobom pokazywał em pierwsze ruchy na nartach, by nie tracili czasu z instruktorem. Bralem na płaska łąkę i ćwiczyłem krok, połkrok, przestepowanie, podejście bokiem itp elementarz. Jakoś nikt nie powiedział ze kije są niepotrzebne lub mu przeszkadzają. Zdecydowanie nie rozumiem problemu. Ale ja się nie znam na szkoleniu......
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że odpowiedź na pytanie Harpii jest prostsza, niż nam się wydaje.

 

Każdy z nas "uprawia" na co dzień (lub od święta) przynajmniej kilka dyscyplin sportowych:

- bieganie

- jazdę na rowerze

- Nordic Walking

- pływanie

- jazdę na łyżwach

- jazdę na rolkach

- taniec (dyskotekowy i weselny ;))

- i inne

A ilu z nas uczyło się tego pod okiem profesjonalnego trenera? Nikt? Prawie nikt? A przecież każda z tych dyscyplin wymaga znajomości techniki, jeżeli ma być wykonywana poprawnie. I przy każdej można tego trenera wynająć (mówię o ostatnich latach).

Tylko, po co? Co jest trudnego w bieganiu? Nic. Każdy miał wf i każdy potrafi. Jedynie zawodowi lekkoatleci jakoś słabo sobie radzą, bo ciągle muszą się tego uczyć :wacko:.

A jak potem wygląda w praktyce amatorska wersja sportu? No cóż, mamy osiedlowych biegaczy walących stopami o asfalt, ludzi używających kijów do NW jak laski, łyżwiarzy hamujących przy użyciu bandy, pływaków uprawiających wszystkie style równocześnie, o tańcu nie wspomnę. Ale każdy zapytany - zna, kocha i potrafi.

 

Ps.

I tak samo jest z jazdą na nartach: "Kolega pokazał mi w zeszłym roku, jak się zjeżdża, a resztę doszlifowałem sam. Teraz już jeżdżę super. Skąd wiem? Bo jeżdżę szybko. A wiadomo - im ktoś szybciej zjeżdża, tym bardziej umie. Kije? Po co mi kije, skoro umiem bez?" :D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Estka dużo prawdy zawarła w swoim poście.

 

Trzeba pamiętać, że dla większości "narciarzy" zjeżdżanie jest to forma spędzania wolnego czasu, ma być miło i przyjemnie, dobre towarzystwo, ładna pogoda, dobre jedzenie i picie w knajpie itd. i czasem im do tego kije są lub nie są potrzebne (tak jak, o zgrozo, ubezpieczenie). Tego się nie zmieni i już. Dobrze, że chociaż kaski są obowiązkowe.

 

Jest część użytkowników stoków dla których narciarstwo to "religia", są też świadomi narciarze, są zupełnie nieświadomi narciarze i ignoranci, tak jest we wszystkich dziedzinach życia.

 

Nauczyłem się już na siłowni, że nie warto udzielać dobrych rad, to jest bez sensu. Często na siłowni widzę, że ktoś ewidentnie próbuję sobie zrobić krzywdę, nawet już nie podchodzę, nie ma po co i tak będzie miał moje uwagi w d.., sens jest tylko wtedy, gdy ktoś sam szuka porady i sam poprosi o pomoc.

 

Dopóki bezkojkowcy sami nie będą chcieli sięgnąć po kijki, nikt ich do tego nie namówi.

 

Co do biegania, to wbrew pozorom nie jest to takie proste ;) ale żeby biegać względnie poprawnie wystarczy dobra koordynacja ruchowa (dzisiejsza młodzież w większości to prawdziwy dramat) i poprawnej pracy rąk trzeba tylko pamiętać by biegać na palcach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że odpowiedź na pytanie Harpii jest prostsza, niż nam się wydaje.

 

Każdy z nas "uprawia" na co dzień (lub od święta) przynajmniej kilka dyscyplin sportowych:

- bieganie

- jazdę na rowerze

- Nordic Walking

- pływanie

- jazdę na łyżwach

- jazdę na rolkach

- taniec (dyskotekowy i weselny ;))

- i inne

A ilu z nas uczyło się tego pod okiem profesjonalnego trenera? Nikt? Prawie nikt? A przecież każda z tych dyscyplin wymaga znajomości techniki, jeżeli ma być wykonywana poprawnie. I przy każdej można tego trenera wynająć (mówię o ostatnich latach).

Tylko, po co? Co jest trudnego w bieganiu? Nic. Każdy miał wf i każdy potrafi. Jedynie zawodowi lekkoatleci jakoś słabo sobie radzą, bo ciągle muszą się tego uczyć :wacko:.

A jak potem wygląda w praktyce amatorska wersja sportu? No cóż, mamy osiedlowych biegaczy walących stopami o asfalt, ludzi używających kijów do NW jak laski, łyżwiarzy hamujących przy użyciu bandy, pływaków uprawiających wszystkie style równocześnie, o tańcu nie wspomnę. Ale każdy zapytany - zna, kocha i potrafi.

 

Ps.

I tak samo jest z jazdą na nartach: "Kolega pokazał mi w zeszłym roku, jak się zjeżdża, a resztę doszlifowałem sam. Teraz już jeżdżę super. Skąd wiem? Bo jeżdżę szybko. A wiadomo - im ktoś szybciej zjeżdża, tym bardziej umie. Kije? Po co mi kije, skoro umiem bez?" :D.

 

Prawie masz rację ALE.

Nikt nie uprawia wymienionych dyscyplin z takim poziomem wynaturzenia jak narciarstwo bez kijów.

 

Czy ktoś uprawia ?

 

- bieganie - tyłem

- jazdę na rowerze - z dodatkowymi kółkami

- Nordic Walking - bez kijków :)

- pływanie - z napędem silnikowym

- jazdę na łyżwach - z kijkami :)

- jazdę na rolkach - trzeba przyznać, że tu sporo wymyślono .

- taniec (dyskotekowy i weselny ;)) - tu wymiękam, widuje się jednostki o nieograniczonej fantazji i inwencji :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- bieganie - tyłem

- jazdę na rowerze - z dodatkowymi kółkami na jednym

...

- pływanie - z napędem silnikowym z płetwami, tyłem do przodu, plecami po dnie i inne

- jazdę na łyżwach - z kijkami :)

....

Osobiście, uwielbiam takie cudactwa :D Dodałbym jeszcze snołbord z kijami (jeżeli po podejściu (ski?turze)nie da się ich przypiąć do plecaka).


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Jak się czasem coś tam działo z moją nogą, to wertowałem różne "forumy", by się dowiedzieć, czy coś takiego się innym przytrafiło. Jak trafiłem  na forum o bieganiu, to zgroza mnie ogarnęła. Same problemy z nogami. A niby to taki "prosty" i tani sport, który każdy może uprawiać, gdyby nie zadyszka.

 

Pozdrawiam


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...