Skocz do zawartości

Zjeżdżacze


Veteran

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Mosorny Groń wczoraj do południa. Po nocnych, szaleńczych tej zimy opadach, polujemy na co lepszą jazdę. Taką mamy zimę, jak powiedziała pewna pani polityk. Sto dość twardy, bo był lekki mróz w nocy. Na nim dziesięć centymetrów  świeżego śniegu. Suchy u góry, wilgotny na dole. Nasz program przewiduje dwie godziny jazdy. Sześć, siedem zjazdów i do domku w Wadowicach.

 

Jeżdżę ostrożne, pilnując wychylenia w przód i wyprostu nogi zewnętrznej. Na nóżce orteza. Jak ruszam, najpierw baczę pilnie na to, kto jedzie z góry. Parking zapełniony, ale na stoku sporo miejsca. Szeroko naśnieżyli. Życie jednak niesie niespodzianki... Dojeżdżając już do wyciągu, kątem oka zauważyłem jakiś cień z prawej. Za moment potężne uderzenie w bok. Czuję jak głowa w kasku łupnęła, na szczęście, w mokry śnieg. Wołam do żony, która wcześniej zjechała, by zatrzymała tego gościa. Za chwilę podjeżdża facet. Potężne chłopisko, znacznie wyższe ode mnie. Jechaliśmy "równolegle". Bzdura! Nie jechaliśmy równolegle z tą samą szybkościa. Tylko pan nadjechał z tyłu ,znacznie szybciej, puszczając narty, bo wypłaszczenie na dole...

 

Gdy ktoś jedzie blisko równolegle ze mną, to widząc to kątem oka, zawsze odjeżdżam w bok. Ale co robić, gdy nadjeżdża, jadą szybciej z tyłu i  wyliczył, że wystarczy mu kilka metrów odstępu ode mnie? Jest jakaś maniera na stokach, zakładająca ,u jadących wolniej, że nie będą skręcać. Nie jeżdżę w poprzek stoku. Mam zawsze jakiś założony pas. Zawsze czekam, gdy z góry jadą szybcy spidowcy, tnąc długimi skrętami, ile pary w nogach. Niech przelecą!  Czasem zdarzają sie też tacy, że  widząc, że radzisz sobie na stoku, to cię zaraz przeganiają  w odległości paru metrów. Jakby dowodzili, że nie jakieś zakrętasy się liczą, tylko "szybki narciarz". Zjawisko spotykane na drodze. 

 

Może i na forum są tacy zjeżdżacze. I co tu począć biedny emerycie? Na razie widoczna kontuzja, to zdaje się pękniecie naczyńka krwionośnego w oku,  od tego "puknięcia' moja biedną głową. A nie tak łatwo mnie wywrócić.

 

Pozdrawia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dojeżdżając już do wyciągu, kątem oka zauważyłem jakiś cień z prawej. Za moment potężne uderzenie w bok. Czuję jak głowa w kasku łupnęła, na szczęście, w mokry śnieg. Wołam do żony, która wcześniej zjechała, by zatrzymała tego gościa. Za chwilę podjeżdża facet. Potężne chłopisko, znacznie wyższe ode mnie. Jechaliśmy "równolegle". Bzdura! Nie jechaliśmy równolegle z tą samą szybkościa. Tylko pan nadjechał z tyłu ,znacznie szybciej, puszczając narty, bo wypłaszczenie na dole...

 

Dziadek Kuby10, doskonale Cię rozumiem.

 

W połowie stycznia tegoż roku byłem pierwszy raz w Białce Tatrzańskiej i w ogóle od dawna pierwszy raz na nartach w Polsce. W skrócie – byłem przerażony tym co tam zobaczyłem i doświadczyłem.

 

Mało brakowało bym „skończył” jak Dziadek Kuby10 i to nie raz, ale przynajmniej 3 razy przez tylko 2 dni jeżdżenia! Jeżdżę na nartach gigantowych, długimi skrętami i lubię duże prędkości, ale tam NIE MA się gdzie rozpędzić skręcając, chyba że na jajo, krechę czy jak to się mówi. Więc co robią zjeżdżacze? Tną na wprost, byle szybciej na dół w odległościach do innych narciarzy nieprzyzwoitych.

 

Jeden zjeżdżacz prawie przejechał mi po nartach i ledwo utrzymałem równowagę, natomiast pod wyciągiem osoba starsza już nie miała tyle szczęścia. Zaczęła krzyczeć na zjeżdżacza, a ten młody człowiek miał tylko jedną odpowiedź: spier…j! Wtedy zareagowałem i powiedziałem co myślę o stylu jazdy zjeżdżacza i zagroziłem wezwaniem policji. Uspokoił się, ale ani nie przeprosił, ani nie zrozumiał…

 

Jeszcze nigdy nie widziałem tylu kolizji narciarskich co przez te 2 dni w Białce. Nieprzebrana masa ludzka chce się wyszaleć i takie są tego efekty. Myślę jednak, że taka liczba narciarzy nawet w Alpach miałaby podobne skutki, tylko że w Alpach coraz częściej nawet niegroźnie wyglądająca kolizja kończy się spisaniem nr ubezpieczenia i sprawą sądową. Podczas wyjazdu w Austrii przyjaciel znajomej uderzył (i przewrócił) starszą panią podjeżdżając do krzesełka. Był to jego najdroższy wyjazd w życiu, ponieważ ta nieuwaga kosztowała go 200 tys. zł, z czego PZU natychmiast wypłaciło max kwotę NW z polisy tj. 100 tys. zł i zamknęło sprawę. Warto pomyśleć o wyższych kwotach NW, ale przede wszystkim jeździć ostrożniej.

 

Życzę wszystkim wyjeżdżenia się na nartach bez szwanku dla siebie i innych narciarzy!

 

PS Brelo -----> niezła jazda na jednej narcie :)

 


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[..]znajomej uderzył (i przewrócił) starszą panią podjeżdżając do krzesełka. Był to jego najdroższy wyjazd w życiu, ponieważ ta nieuwaga kosztowała go 200 tys. zł, z czego PZU natychmiast wypłaciło max kwotę NW z polisy tj. 100 tys. zł i zamknęło sprawę. Warto pomyśleć o wyższych kwotach NW, ale przede wszystkim jeździć ostrożniej.

 

Sensowne kwoty ubezpieczenia zaczynają się  od tych jw ale w euro... - Oczywiście mowa o OC, bo chyba o to ubezpieczenie chodziło Nemeniusowi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony oczywiste jest, że na nartach należy zachować rozsądek i bezpieczeństwo. Z drugiej strony - te odszkodowania to dla mnie jakiś taki znak czasu. Numenius, nie napisałeś czy poza przeżytą narciarską traumą tej starszej pani faktycznie coś się stało. Bo jeśli dostała tak wysokie odszkodowanie jedynie za przeżyte męki psychiczne, to we mnie zaczyna się gotować. Jeśli na przykład chirurg, z dużymi zarobkami, wybiera tak kontaktowy i kontuzjogenny sport jak narty, to przepraszam, ale świadomie naraża swoje bezcenne ręce i niech o nie zadba i ubezpieczy je samodzielnie. Bez liczenia, że spotka na stoku jelenia, dzięki któremu przeżyje resztę życia bez martwienia się o zarobki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dziadek Kuby10, doskonale Cię rozumiem.

 

W połowie stycznia tegoż roku byłem pierwszy raz w Białce Tatrzańskiej i w ogóle od dawna pierwszy raz na nartach w Polsce. W skrócie – byłem przerażony tym co tam zobaczyłem i doświadczyłem. (...)

 

 

Najgorszy jest brak wyobraźni u tzw "zjeżdżaczy". Jeśli dodamy do tego tłum na stoku to mamy gotowy przepis na nieszczęście.

Ale niestety tak to wygląda i dlatego omijam Białkę (i nie tylko) szerokim łukiem (mimo iż podziwiam jako przedsięwzięcie biznesowe).

Nawet nie chodzi o mnie tylko o to, że obecnie moje dzieci zaczęły jeździć na nartach (6 i 8 lat). Takie maluchy nie mają szans w zderzeniu z dorosłym. Jeśli chcę z nimi pojeździć to mogę zapomnieć o przyjemności z jazdy w takich miejscach jak Białka. Głowa lata mi jak radar, zaczynam się pocić pod kaskiem nie z wysiłku fizycznego tylko próbując ogarnąć sytuację w promieniu 10 metrów od nas,  jednocześnie pilnuję żeby dzieci same w kogoś nie wjechały albo za bardzo się nie rozpędziły.... uf nareszcie na dole, chwila wytchnienia na krzesełku...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najgorszy jest brak wyobraźni u tzw "zjeżdżaczy". Jeśli dodamy do tego tłum na stoku to mamy gotowy przepis na nieszczęście.

Ale niestety tak to wygląda i dlatego omijam Białkę (i nie tylko) szerokim łukiem (mimo iż podziwiam jako przedsięwzięcie biznesowe).

Nawet nie chodzi o mnie tylko o to, że obecnie moje dzieci zaczęły jeździć na nartach (6 i 8 lat). Takie maluchy nie mają szans w zderzeniu z dorosłym. Jeśli chcę z nimi pojeździć to mogę zapomnieć o przyjemności z jazdy w takich miejscach jak Białka. Głowa lata mi jak radar, zaczynam się pocić pod kaskiem nie z wysiłku fizycznego tylko próbując ogarnąć sytuację w promieniu 10 metrów od nas,  jednocześnie pilnuję żeby dzieci same w kogoś nie wjechały albo za bardzo się nie rozpędziły.... uf nareszcie na dole, chwila wytchnienia na krzesełku...

Cześć

Maluchy ??? No co Ty. 6 i 8 to już duże dzieciaki. Nauczyć je porządnie jeździć i problem będziesz miał z głowy. 3 sezony jazdy z sensem wystarczą.

To jest jedyna rada na bolidyzm - dobra technicznie ale przede wszystkim taktycznie dorosła jazda.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę chyba koledzy za bardzo demonizujecie tą Białkę. Byłem na Kotelnicy w tym roku po raz pierwszy od jakichś 15 lat, w okresie od 6 do 11 stycznia. Naczytałem się tutaj jakie to niebezpieczne jest jeżdżenie w Białce i z duszą na ramieniu ;) tam jechałem :). Jeździliśmy w cztery osoby zarówno rano jak i wieczorem i ze zdziwieniem czytam o tych wszystkich hordach kamikadze czyhających na moje zdrowie. Jedynym miejscem gdzie należało zwracać baczniejszą uwagę na innych użytkowników stoku, była trasa numer 6 (swoją drogą najtrudniejszy i najfajniejszy stok w tym ośrodku i jedyny gdzie nie było kolejek do kanapy), ale również jedyny sposób by początkujący mogli dostać się na "Jankulakowski" i "Remiaszów" w tamtym okresie. Jedynie tam strażnicy muld trochę przeszkadzali w płynnej jeździe, ale (w tym miejscu muszę zacytować Mitka), wystarczyło poobserwować, chwilę przeczekać by mieć wolną "ścieżkę".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony oczywiste jest, że na nartach należy zachować rozsądek i bezpieczeństwo. Z drugiej strony - te odszkodowania to dla mnie jakiś taki znak czasu. Numenius, nie napisałeś czy poza przeżytą narciarską traumą tej starszej pani faktycznie coś się stało. Bo jeśli dostała tak wysokie odszkodowanie jedynie za przeżyte męki psychiczne, to we mnie zaczyna się gotować. Jeśli na przykład chirurg, z dużymi zarobkami, wybiera tak kontaktowy i kontuzjogenny sport jak narty, to przepraszam, ale świadomie naraża swoje bezcenne ręce i niech o nie zadba i ubezpieczy je samodzielnie. Bez liczenia, że spotka na stoku jelenia, dzięki któremu przeżyje resztę życia bez martwienia się o zarobki

Bardzo proszę o doprecyzowanie pojęcia "kontaktowy" i "kontuzjogenny" z naciskiem na "kontaktowy". Jak możesz to w przypadku 'kontuzjogenny" podaj dane wskazujące na to iż zaliczona kontuzja wynika z winy osoby drugiej lub z głupoty osoby pierwszej. Wg mojej oceny narty nie są sportem kontaktowym to po pierwsze a po drugie kontuzja na stoku najczęściej jest spowodowana kolizją z drugim narciarzem (SB) lub głupotą samego narciarza.

PS Babcia miała dobre ubezpieczenie to i dobrą kasę dostała - taki znak czasu :)  :)

Dodam jeszcze iż nie znam narciarza który świadomie naraża swoje życie lub zdrowie no chyba że wszyscy na SF to samobójcy :ph34r:  :ph34r:  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Maluchy ??? No co Ty. 6 i 8 to już duże dzieciaki. Nauczyć je porządnie jeździć i problem będziesz miał z głowy. 3 sezony jazdy z sensem wystarczą.

To jest jedyna rada na bolidyzm - dobra technicznie ale przede wszystkim taktycznie dorosła jazda.

Pozdro

Dokładnie tak. Ja moim dzieciom staram się zwracać uwagę na niebezpieczne sytuacje, które widzę na stoku z udziałem innych. Teraz już sami dosyć dobrze się orientują kogo z daleka omijać ...

W tym roku w Witowie jechaliśmy (córka, syn i ja) na krzesełku ze snowboardzistą, który już na krzesełku zachowywał się tak, że było wiadomo, że przy wysiadaniu będą problemy. Niestety obok niego siedział syn najmniejszy z nas. Na szczęście zorientował się w porę co się będzie działo, przygotował się psychicznie i nie spuszczał z gościa wzroku, gdy dojeżdżaliśmy do końca. Snowboardzista na oko 180cm i 80kg przy wysiadaniu chciał się ratować przed upadkiem łapiąc się dziecka 120cm, 22kg, syn zrobił unik, po czym popchnięciem pomógł mu przewrócić się w drugą stronę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Maluchy ??? No co Ty. 6 i 8 to już duże dzieciaki. Nauczyć je porządnie jeździć i problem będziesz miał z głowy. 3 sezony jazdy z sensem wystarczą.

To jest jedyna rada na bolidyzm - dobra technicznie ale przede wszystkim taktycznie dorosła jazda.

Pozdro

Generalnie masz rację ale nie mierz wszystkich swoją miarą

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

PS Babcia miała dobre ubezpieczenie to i dobrą kasę dostała - taki znak czasu :)  :)

 

Nie wiemy jakie ubezpieczenie miała babcia i czy coś z niego dostała. Z tego co pisze kolega Numenius wynika że babcia dostała 200 tys zł odszkodowania od sprawcy wypadku. Te 200 tys musiał zasądzić jej sąd, bo nie przypuszczam, żeby sprawca dobrowolnie przystał na taką kwotę.. Jeśli sprawca był ubezpieczony w zakresie OC na sumę 100 tys zł to to tyle w jego imieniu zapłacił babci ubezpieczyciel, pozostałą setkę musiał dołożyć z własnych. Ale to nie ma żadnego związku z tym, czy babcia miała, czy nie miała własne ubezpieczenie NNW , bo tylko z takiego własnego ubezpieczenia mogła ewentualnie otrzymać swoje odszkodowanie.

Niby to takie proste - trzy podstawowe ubezpieczenia KL, NNW i OC a kręcą się i z sobą mieszają! A dobrze jest wiedzieć o co tu chodzi, szczególnie jeśli korzysta się z ubezpieczeń przy wyjazdach!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W SN w której mam zaszczyt pracować jest 12 instruktorów. W tym sezonie 10 z nich w trakcie szkolenia jadąc wolno w pełni kontrolowany i przewidywalny sposób zostało co najmniej dwukrotnie trafionych przez "zjeżdżaczy" na szczęście tylko w jednym przypadku skończyło się to zwózką z stoku i konsultacją w szpitalu. 100 proc tłumaczeń - "przecież Pan/Pani zajechał mi drogę" :blink:  :blink:  :blink:    

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie wiemy jakie ubezpieczenie miała babcia i czy coś z niego dostała. Z tego co pisze kolega Numenius wynika że babcia dostała 200 tys zł odszkodowania od sprawcy wypadku. Te 200 tys musiał zasądzić jej sąd, bo nie przypuszczam, żeby sprawca dobrowolnie przystał na taką kwotę.. Jeśli sprawca był ubezpieczony w zakresie OC na sumę 100 tys zł to to tyle w jego imieniu zapłacił babci ubezpieczyciel, pozostałą setkę musiał dołożyć z własnych. Ale to nie ma żadnego związku z tym, czy babcia miała, czy nie miała własne ubezpieczenie NNW , bo tylko z takiego własnego ubezpieczenia mogła ewentualnie otrzymać swoje odszkodowanie.

Niby to takie proste - trzy podstawowe ubezpieczenia KL, NNW i OC a kręcą się i z sobą mieszają! A dobrze jest wiedzieć o co tu chodzi, szczególnie jeśli korzysta się z ubezpieczeń przy wyjazdach!

 

Zostawmy już babcię bo pewnie się jej już czka i dostała zajadów. Problem tkwi w zjeżdżaczach. Byli są i będą a będzie ich coraz więcej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zanim ruszę w "dłuższą trasę" czekam, aż stok będzie w miarę pusty. Stoję w widocznym miejscu i patrzę za siebie. Przepuszczam szkółki, snowboardzistów i kamikaze. Tym razem na stoku było bardzo mało ludzi, kiedy stałam byłam widoczna w kilkunastu metrów. Nie patrzyłam do góry, tylko w dół, bo obserwowałam jak jechał mój syn. W tym momencie minął mnie facet, jadący szybko, w tak bliskiej odległości, że prawie mnie dotknął. Wystraszył mnie. Gdybym ruszyła sekundę wcześniej to zderzylibyśmy się. Mąż uświadomił mnie później, że ten facet zrobił to specjalnie, bo potraktował mnie jak żywą tyczkę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Ja bym sie zastanowil nad...........................zmiana meza - bo , jezeli widzial, ze idiota  posluguja sie Toba, jako zywa tyczka, to na Jego miejscu jest tylko jedna odpowiedz........................:upatrzyc debila, poczekac  I w odpowiedniej chwili podjechac z boku I walnac barkiem - skutek 100%........................

Kiedys tak "czyscilismy"  stoki w Szklarskiej z nielegalnych turystow podchodzacych  nartostrada................... kazdy z nas wybieral jednego, troche rozpedu I walniecie barkiem - fruwali , az milo - glupio sie do tego przyznawac, ale czasami takie "tlumaczenie" jest najbardziej skuteczne....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo proszę o doprecyzowanie pojęcia "kontaktowy" i "kontuzjogenny" z naciskiem na "kontaktowy". Jak możesz to w przypadku 'kontuzjogenny" podaj dane wskazujące na to iż zaliczona kontuzja wynika z winy osoby drugiej lub z głupoty osoby pierwszej. Wg mojej oceny narty nie są sportem kontaktowym to po pierwsze a po drugie kontuzja na stoku najczęściej jest spowodowana kolizją z drugim narciarzem (SB) lub głupotą samego narciarza.

PS Babcia miała dobre ubezpieczenie to i dobrą kasę dostała - taki znak czasu :)  :)

Dodam jeszcze iż nie znam narciarza który świadomie naraża swoje życie lub zdrowie no chyba że wszyscy na SF to samobójcy :ph34r:  :ph34r:  

 

- Nie widzisz sprzeczności we własnej wypowiedzi ? 

- Sport kontaktowy, ponieważ łatwo o kontakt z drzewem/przeszkodą, tyczką czy innym narciarzem

- Dużo zależy od SN. Pod nosem mam Kamieńsk, ile razy tam bywałem, praktycznie każdego dnia zwozili przynajmniej jedną osobę

- Nie zrozumiałeś kto i za co zapłacił babci

- Samobójcą nie jestem, ale za każdym wyjazdem na narty gdzieś głęboko w głowie mam świadomość, że mogę sobie zrobić kuku. Naprawdę nie znasz narciarzy, którzy jeżdżą świadomie ?  ;)

 

 

Zostawmy już babcię bo pewnie się jej już czka i dostała zajadów. Problem tkwi w zjeżdżaczach. Byli są i będą a będzie ich coraz więcej

 

I już mamy przyczynek do bezpośredniego kontaktu i kontuzji.

Uważam, że taki przykładowy chirurg, zamiast nart powinien wybrać np. grę w golfa  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Ja bym sie zastanowil nad...........................zmiana meza - bo , jezeli widzial, ze idiota  posluguja sie Toba, jako zywa tyczka, to na Jego miejscu jest tylko jedna odpowiedz........................:upatrzyc debila, poczekac  I w odpowiedniej chwili podjechac z boku I walnac barkiem - skutek 100%........................

Kiedys tak "czyscilismy"  stoki w Szklarskiej z nielegalnych turystow podchodzacych  nartostrada................... kazdy z nas wybieral jednego, troche rozpedu I walniecie barkiem - fruwali , az milo - glupio sie do tego przyznawac, ale czasami takie "tlumaczenie" jest najbardziej skuteczne....

 

Chwalisz Waść czy ganisz ? Bo najpierw każesz mężowi walić z bara gościowi na zasadzie "oko za oko", a potem okazuje się, że sam masz to i owo za uszami....  ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie widzisz sprzeczności we własnej wypowiedzi ? 

- Sport kontaktowy, ponieważ łatwo o kontakt z drzewem/przeszkodą, tyczką czy innym narciarzem

- Dużo zależy od SN. Pod nosem mam Kamieńsk, ile razy tam bywałem, praktycznie każdego dnia zwozili przynajmniej jedną osobę

- Nie zrozumiałeś kto i za co zapłacił babci

- Samobójcą nie jestem, ale za każdym wyjazdem na narty gdzieś głęboko w głowie mam świadomość, że mogę sobie zrobić kuku. Naprawdę nie znasz narciarzy, którzy jeżdżą świadomie ?  ;)

 

 

 

I już mamy przyczynek do bezpośredniego kontaktu i kontuzji.

Uważam, że taki przykładowy chirurg, zamiast nart powinien wybrać np. grę w golfa  :)

- nie nie widzę sprzeczności w swojej wypowiedzi

- narciarstwo nie jest sportem kontaktowym, boks jest sportem kontaktowym - uwierz bardzo trudno trafić mi w drugiego narciarza a tym bardziej w drzewo lub inna przeszkodę

- bardzo mało zależy od SN a za to bardzo dużo zależy od narciarzy a w zasadzie od ich świadomości własnych umiejętności

- babcię pomijam bo po czkawce i zajadach zaraz jej wyjdą pryszcze

- świadomie naraża swoje życie i zdrowie gościu który chce pobić rekord prędkości na nartach a nie chirurg który rekreacyjnie wyskoczył na narty - statystycznie bardziej naraża chodząc schodami w własnej klinice

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...