Skocz do zawartości

Narty dla początkującego dziecka


luśka

Rekomendowane odpowiedzi

Znalazłam ledwie 2 podobne tematy, a chciałabym dostać konkretne do mojego przypadku informacje.

 

Przymierzam się do zakupu nart dla syna, 7,5lat, 128cm wzrostu. Narty 115-120 sięgają mu do nosa (w butach). Waga koło 24kg, chudzielec.

Syn jeździł w ciągu kilku sezonów po 1 godzinie z instruktorem i był to zawsze zwis na jego rękach. Widząc to, odpuszczałam. A w tym roku wreszcie przełom, bez instruktora, z moją asystą wreszcie jeździł sam na taśmie pod górkę i zjeżdżał pługiem, potrafił na dole zahamować, jeździł slalomem między przeszkodami na oślej łączce. Później wjechał sam orczykiem pod stok z oznaczeniem niebieskim i zjechał nim pługiem na dół (na dole już była czerwona). Bez wywrotek, bez płaczu wreszcie.

W tym roku może wiele nie pojeździmy, zależnie od śniegu, który nie dopisuje. Koło 3-5razy uda nam się w tym roku pojeździć, ale zawsze lepiej mieć chociaż narty własne. Planuję wydać max do 140zł.

 

Z tego, co czytałam to i mojemu dziecku doradzicie dł. 120cm? Byłam dziś w 2 komisach w moim mieście i w obu uparcie wciskano mi setki... Aha, syn jeździł właśnie na 100cm ostatnio i narzekał, że wielkie(nie pamiętam na jakich jeździł w poprzednich latach).

Czy na coś szczególnego powinnam zwracać uwagę, poza długością i tym, żeby były taliowane?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalazłam ledwie 2 podobne tematy, a chciałabym dostać konkretne do mojego przypadku informacje.

 

Przymierzam się do zakupu nart dla syna, 7,5lat, 128cm wzrostu. Narty 115-120 sięgają mu do nosa (w butach). Waga koło 24kg, chudzielec.

Syn jeździł w ciągu kilku sezonów po 1 godzinie z instruktorem i był to zawsze zwis na jego rękach. Widząc to, odpuszczałam. A w tym roku wreszcie przełom, bez instruktora, z moją asystą wreszcie jeździł sam na taśmie pod górkę i zjeżdżał pługiem, potrafił na dole zahamować, jeździł slalomem między przeszkodami na oślej łączce. Później wjechał sam orczykiem pod stok z oznaczeniem niebieskim i zjechał nim pługiem na dół (na dole już była czerwona). Bez wywrotek, bez płaczu wreszcie.

W tym roku może wiele nie pojeździmy, zależnie od śniegu, który nie dopisuje. Koło 3-5razy uda nam się w tym roku pojeździć, ale zawsze lepiej mieć chociaż narty własne. Planuję wydać max do 140zł.

 

Z tego, co czytałam to i mojemu dziecku doradzicie dł. 120cm? Byłam dziś w 2 komisach w moim mieście i w obu uparcie wciskano mi setki... Aha, syn jeździł właśnie na 100cm ostatnio i narzekał, że wielkie(nie pamiętam na jakich jeździł w poprzednich latach).

Czy na coś szczególnego powinnam zwracać uwagę, poza długością i tym, żeby były taliowane?

Niestety... Każdorazowo zwis dziecka pojawia się tylko i wyłącznie :-) za sprawą tego, który uczy... Pomijam ciężkie dysfunkcje dziecka.

 

Co do nart... To co właściwie najważniejsze, to sprawne, niezużyte wiązania. Jak kupisz synowi do nosa :-), to będzie dobrze... Za rok oczywiście kupisz prawdopodobnie wyższe :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Berry, dziękuję :)

 

Gabryś w sumie wisiał tak za każdym razem u tych 3 różnych instruktorów... :( Czyli mam się cieszyć, że jednak potrafię go sama lepiej zmotywować ;) Albo wreszcie do tego dojrzał.

 

Szukam i szukam, a im więcej czytam, tym głupsza jestem. Wychodzi mi teraz, że powinnam nówki kupić. Bo w komisach się przepłaca, a dodatkowow u mnie durnie mi 100cm dł wciskają i nie mam wiedzy merytorycznej, by ich przekonać, że się mylą i wychodzę na głupią, upartą blondynkę... A totalnie nie potrafię z opisów i zdjęć wyłowić nart, które będą miały: dobre wiązania, grube krawędzie, nieporysowane, taliowanie i dzioby okragłe (a nie starodawne, spiczaste), bez jakiś dziur i rozwarstwien na ślizgach.

Mogę wydać więcej, ale nie chcę wyrzucać kasy w błoto, na max 5 wyjazdów, po max 4godz nart na nogach, bo wtedy zakup przerośnie cenę wypożyczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Berry, dziękuję :)

 

Gabryś w sumie wisiał tak za każdym razem u tych 3 różnych instruktorów... :( Czyli mam się cieszyć, że jednak potrafię go sama lepiej zmotywować ;) Albo wreszcie do tego dojrzał.

 

Szukam i szukam, a im więcej czytam, tym głupsza jestem. Wychodzi mi teraz, że powinnam nówki kupić. Bo w komisach się przepłaca, a dodatkowow u mnie durnie mi 100cm dł wciskają i nie mam wiedzy merytorycznej, by ich przekonać, że się mylą i wychodzę na głupią, upartą blondynkę... A totalnie nie potrafię z opisów i zdjęć wyłowić nart, które będą miały: dobre wiązania, grube krawędzie, nieporysowane, taliowanie i dzioby okragłe (a nie starodawne, spiczaste), bez jakiś dziur i rozwarstwien na ślizgach.

Mogę wydać więcej, ale nie chcę wyrzucać kasy w błoto, na max 5 wyjazdów, po max 4godz nart na nogach, bo wtedy zakup przerośnie cenę wypożyczenia.

Gdzieś już o tym pisałem...

 

Widziałaś jak suka :-) lub kotka przenosi młode ? Chwyta je delikatnie, najczęściej w okolicach karku (ale nie tylko :-)))...

 

Widziałaś jak wówczas zachowuje się młode ? Ano wiotczeje... I dzieje się to bez udziału jego świadomości. Jest to odruch atawistyczny. Człowek, co by o nim nie mówić :-), równiez jest ssakiem. Taki w wieku 7 lat i mniej, tym bardziej :-).. Więc jak się w sytuacji ruchomego podłoża chwyci takiego ssaka za cokolwiek (albo chociaz podtrzyma), to on równiez odruchowo zwiotczeje. I tak się dzieje u większości...

 

Jazda więc z takim ssakiem podtrzymywanym pod pachami, albo wiszącym na kijku (odróżniamy wiszenie od pchania :-)) nie ma żadnego sensu, z wyjątkiem urazu kręgosłupa tego większego i dyskomfortu tego mniejszego :-)...

 

A co do nart... Nie przejomwałbym sie jakoś bardzo ich kształtem, zwócił uwagę, czy nie ma jakichś widocznych ułomności w postaci innego kształtu jednej i drugiej narty, jakichś wyraźnych uszkodzeń spodów i tyle... Wiązania dla bezpieczeństwa niech sprawdzi serwis...

 

Zostaje jeszcze wypożyczalnia... Jednak... :-))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Mam w... głębokim poważaniu, co sobie o mnie pomyślą sprzedawcy. Coraz rzadziej korzystam z ich podpowiedzi, bo rzadko spotykam naprawdę kompetentnych doradców. Wiem, że często wiedzą tylko tyle, ile im powiedzą na szkoleniu (sami niestety rzadko się "douczają"), a za polecanie konkretnych produktów mają płacone. W 90% wiem lepiej od nich, czego mi potrzeba.

 

Kiedy szukałam butów narciarskich zadzwoniłam do "znanego sklepu z tradycjami" (w moim mieście). Zapytałam, czy mają jakieś modele w moim rozmiarze, flex 90. Po głosie rozpoznałam właściciela. Zapytał, jak jeżdżę. Powiedziałam, że średnio. Pan zaczął na mnie krzyczeć, że powinnam mieć mniejszy flex (max 80), bo nie dam rady i będą mnie bolały nogi. Powiedziałam mu, że mam drugą parę, flex 50 i będę brała na stok dwie pary. I jak mi będzie niewygodnie to sobie będę przebierać :D. Powiedział z fochem, że skoro tak, to mogę sobie kupić, niestety on nie ma butów w moim rozmiarze, flex 90...

 

Ps.

Powiedz, że długość nart skonsultowałaś z instruktorem i on kazał kupić dłuższe. Nie musisz mieć wiedzy merytorycznej, wystarczy stanowczy wyraz twarzy :angry: ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś już o tym pisałem...

 

Widziałaś jak suka :-) lub kotka przenosi młode ? Chwyta je delikatnie, najczęściej w okolicach karku (ale nie tylko :-)))...

 

Widziałaś jak wówczas zachowuje się młode ? Ano wiotczeje... I dzieje się to bez udziału jego świadomości. Jest to odruch atawistyczny. Człowek, co by o nim nie mówić :-), równiez jest ssakiem. Taki w wieku 7 lat i mniej, tym bardziej :-).. Więc jak się w sytuacji ruchomego podłoża chwyci takiego ssaka za cokolwiek (albo chociaz podtrzyma), to on równiez odruchowo zwiotczeje. I tak się dzieje u większości...

 

Jazda więc z takim ssakiem podtrzymywanym pod pachami, albo wiszącym na kijku (odróżniamy wiszenie od pchania :-)) nie ma żadnego sensu, z wyjątkiem urazu kręgosłupa tego większego i dyskomfortu tego mniejszego :-)...

 

A co do nart... Nie przejomwałbym sie jakoś bardzo ich kształtem, zwócił uwagę, czy nie ma jakichś widocznych ułomności w postaci innego kształtu jednej i drugiej narty, jakichś wyraźnych uszkodzeń spodów i tyle... Wiązania dla bezpieczeństwa niech sprawdzi serwis...

 

Zostaje jeszcze wypożyczalnia... Jednak... :-))

 

Obyś miał rację i oby to tylko błędy instruktorów. W takim razie, nie wiem, co oni jeszcze robią w tym zawodzie. Sądziłam, że są profesjonalistami i lepiej wiedzą, co mają robić. Że to moje dziecko takie już jest niechętne i marudne i że z czasem może z tego wyrośnie, zmężnieje, nie będzie się użalał nad sobą i weźmie się w garść. Kasa wyrzucona w błoto i lata w plecy, jestem zła na instruktorów i na siebie, że obwiniałam syna. Chyba muszę zrobić im więc antyreklamę.

 

Tyle ogłoszeń przejrzałam, tylko jedne na 110cm były fajnie opisane przez ojca dziecka używającego narty, cała reszta to w większości opisy parametrów, czyli właścicieli komisów, a tych każecie się wystrzegać. A na zdjęciach nigdy nic nie widać... Nie wiem, czy dopłacać i nie kupować kota w worku, tylko w komisach w moim mieście coś wybrać...

 

Czyli, jeśli teraz kupię 120cm dł to za rok będę zmieniać na dłuższe?

Aha, a czy przejmować się rdzą na krawędziach?

 

Mam w... głębokim poważaniu, co sobie o mnie pomyślą sprzedawcy. Coraz rzadziej korzystam z ich podpowiedzi, bo rzadko spotykam naprawdę kompetentnych doradców. Wiem, że często wiedzą tylko tyle, ile im powiedzą na szkoleniu (sami niestety rzadko się "douczają"), a za polecanie konkretnych produktów mają płacone. W 90% wiem lepiej od nich, czego mi potrzeba.

 

Kiedy szukałam butów narciarskich zadzwoniłam do "znanego sklepu z tradycjami" (w moim mieście). Zapytałam, czy mają jakieś modele w moim rozmiarze, flex 90. Po głosie rozpoznałam właściciela. Zapytał, jak jeżdżę. Powiedziałam, że średnio. Pan zaczął na mnie krzyczeć, że powinnam mieć mniejszy flex (max 80), bo nie dam rady i będą mnie bolały nogi. Powiedziałam mu, że mam drugą parę, flex 50 i będę brała na stok dwie pary. I jak mi będzie niewygodnie to sobie będę przebierać :D. Powiedział z fochem, że skoro tak, to mogę sobie kupić, niestety on nie ma butów w moim rozmiarze, flex 90...

 

Ps.

Powiedz, że długość nart skonsultowałaś z instruktorem i on kazał kupić dłuższe. Nie musisz mieć wiedzy merytorycznej, wystarczy stanowczy wyraz twarzy :angry: ;).

 

Ja chyba mało asertywna jestem i robi mi się jednak nieswojo. Tak, oni zawsze się podpierają tym, na ilu to szkoleniach byli u producentów i tym, że mądrzejsze głowy produkują narty i znają się na ich doborze. 

Mówiłam, że znajomy instruktor, któremu ufam kazał mi kupić 120cm, ale dla pana nie był to argument.

 

Jutro jedziemy do Karpacza, wypożyczę 120cm i zobaczę, jak młody jeździ. Przekonamy się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba mało asertywna jestem i robi mi się jednak nieswojo. Tak, oni zawsze się podpierają tym, na ilu to szkoleniach byli u producentów i tym, że mądrzejsze głowy produkują narty i znają się na ich doborze. 

Mówiłam, że znajomy instruktor, któremu ufam kazał mi kupić 120cm, ale dla pana nie był to argument.

 

Jutro jedziemy do Karpacza, wypożyczę 120cm i zobaczę, jak młody jeździ. Przekonamy się.

 

Szkoda, że nie mieszkam bliżej. Poszłabym z Tobą na te zakupy :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba mało asertywna jestem i robi mi się jednak nieswojo. Tak, oni zawsze się podpierają tym, na ilu to szkoleniach byli u producentów i tym, że mądrzejsze głowy produkują narty i znają się na ich doborze. 

Mówiłam, że znajomy instruktor, któremu ufam kazał mi kupić 120cm, ale dla pana nie był to argument.

 

Też sprawdziłam u Producenta (nie na "szkoleniu", ale w Wyszukiwarce Produktów Fischera). Wpisałam dane Twojego syna: płeć, wiek, wzrost, waga, narciarz początkujący. I co? Fischer powiedział, że narty mają mieć 120 cm długości!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trafiła się okazja, trzast prast i kupiłam. Znalazłam rano ogłoszenie z wczoraj, z mojego miasta i na mojej dzielnicy. Pojechałam od razu, utargowałam ze 180zl na 150zł (z kijkami styranymi), pojechałam do serwisu, nasmarowali, naostrzyli, wypożyczyłam od razu buty i wszystko gotowe.

Tecno Pro, C5. Tylko 110cm dł, ale trudno. Będą tylko na ten sezon. Co przerażające to jeździł na nich chłopiec obecnie 158cm wzrostu, w zeszłym sezonie...

Stan, jak na taki stary model myślę, że bardzo dobry, bo bez ubytków, krawędzie 2mm, rdza zeszlifowana prawie w całości teraz w serwisie. Wiązania ok. I co ważne, nie kupowałam w ciemno. Póki co jestem zadowolona.

Jak się tak przyjrzałam w tym serwisie na narty w podobnej cenie to byłam przerażona, jakie zaorane i krawędzie cienkie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obyś miał rację i oby to tylko błędy instruktorów. W takim razie, nie wiem, co oni jeszcze robią w tym zawodzie. Sądziłam, że są profesjonalistami i lepiej wiedzą, co mają robić. Że to moje dziecko takie już jest niechętne i marudne i że z czasem może z tego wyrośnie, zmężnieje, nie będzie się użalał nad sobą i weźmie się w garść. Kasa wyrzucona w błoto i lata w plecy, jestem zła na instruktorów i na siebie, że obwiniałam syna. Chyba muszę zrobić im więc antyreklamę.

 

 

 

No i na...em  do własnego gniazda :-) :-)... 

 

Nie rób nikomu antyreklamy... To nie ich wina, że ja się lubię wymądrzać :-D :-D...

 

Gratuluję szybkiej decyzji zakupowej :-D...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm...

Dlaczego do własnego gniazda? Taka mocna solidarność w zawodzie instruktorów narciarstwa? Niepotrzebna. Krytyka powinna być dla każdego konstruktywna, powinno się wyciągać z niej wnioski i uczyć na błędach.

Czytałam tutaj na forum kiedyś o tym, że instruktorzy często jakieś takie magiczne sztuczki robią, by dziecko szybko stanęło i stwarzało wrażenie, że jedzie, aby patrzący z boku rodzic miał radochę i był zadowolony, jaka to dobra szkółka, jak szybko uczą, itp. a w rzeczywistości dziecko niewiele jest nauczone. Już nie pamiętam, co to było. Myślałam głupia, że jak się pochwalę instruktorowi, że jeżdżę i że chcę, by dziecko u profesjonalisty się porządnie nauczyło, to on zrozumie, że mnie nie chodzi o szybkie osiągnięcie byle jakiego efektu, tylko o rzetelną naukę, nawet dłuższą i trudniejszą. Mea culpa. No, ale to nie dział na takie moje wylewanie żalów, przywołuję się do porządku.

 

A decyzja szybka, niekoniecznie trafiona, ale co tam. Jak to mówią: z tego się nie strzela ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślałam głupia, że jak się pochwalę instruktorowi, że jeżdżę i że chcę, by dziecko u profesjonalisty się porządnie nauczyło, to on zrozumie, że mnie nie chodzi o szybkie osiągnięcie byle jakiego efektu, tylko o rzetelną naukę, nawet dłuższą i trudniejszą. Mea culpa. No, ale to nie dział na takie moje wylewanie żalów, przywołuję się do porządku.

 

Mój syn zaczął jeździć na nartach przede mną, więc nie byłam w stanie ocenić profesjonalizmu instruktorów. Zaczynał jako 5-latek. Miał kilku instruktorów. Najbardziej lubił młodego, brodatego rockmana, który traktował go jak kumpla. Co jakiś czas wracali lasem, a nie trasą, co młodemu bardzo imponowało. Jedna lekcja była dosyć ciekawa: pan powiesił rękawice i kurtkę na wbitych kijach, usiadł na śniegu (trochę się opalał ;)) i z dołu pustego stoku obserwował jak mój syn z kuzynką zaliczają kolejne przejazdy :). Dzieci były zachwycone (ja o wszystkim dowiedziałam się po fakcie, bo stok był daleko).

Myślę, że w tym wieku instruktor-kumpel to lepsze rozwiązanie niż "nauczyciel od nart" (zwłaszcza kiedy uczeń trochę oporny). Mogą pogadać "jak koledzy" na wyciągu, a chłopiec ma fajny wzór do naśladowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Estka, trafiłaś w sedno. Za pierwszym razem mojego też uczył młody chłopak, któremu syn mówił po imieniu i traktował, jak starszego kumpla, który mu imponował. Od tej pory zawsze o nim wspominał i chciał jeździć z nim, tylko że... chłopak wyjechał za chlebem do UK... Ale u niego na rękach też wisiał :(

Ale z opalaniem to przegięcie ;D Choć mogę zrozumieć, że z dołu miał lepszy ogląd ich jazdy, byleby tylko dawał na dole porządne wskazówki i ćwiczenia to nie miałabym wiele przeciw.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale z opalaniem to przegięcie ; .... byleby tylko dawał na dole porządne wskazówki i ćwiczenia to nie miałabym wiele przeciw.

Zdecydowanie przegięcie-instruktor ma pokazywać dziecku prawidłową jazdę,a dziecko naśladować.Ustne wskazówki w ilościach minimalnych i zrozumiałych dla dziecka.I nie ćwiczenia,tylko zabawy.Chyba,że mówimy o nastolatku...

 

A propos wiszenia-moja córka przez pierwszą godzinę też tak się zachowywała.Instruktor młody,silny chłopak cały czas podnosił ją do pionu,a ona wiotczała,po czym puszczona,siadała na nartach.Upocił się niemiłosiernie.Dodatkowo płakała przez cały czas,że nie chce jeździć na nartach.Następna lekcja była już z drobną,miłą dziewczyną,której byłoby ciężko dźwigać te 15 kg.I o dziwo,tak potrafiła wymanewrować,że dziecko po godzinie samo stało na nartach i wstawało jak było trzeba,a po kilku godzinach ładnie skręcało,hamowało i jeździło orczykiem.Czyli można -można.Tylko trzeba umieć.

 

A i proszę mnie nie krytykować,że sama nie uczyłam dziecka-wówczas sama ledwie stałam na nartach,a i nadal moja jazda nie może nikomu służyć za wzór.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Ale z opalaniem to przegięcie ;D Choć mogę zrozumieć, że z dołu miał lepszy ogląd ich jazdy, byleby tylko dawał na dole porządne wskazówki i ćwiczenia to nie miałabym wiele przeciw.

 

Ten instruktor trenował syna przez trzy kolejne sezony, 2 godziny dziennie. Bardzo dużo go nauczył, więc tę godzinkę słabości wybaczam :). Poza tym nie wiem, jak było - tylko dzieci tak mi opowiadały. One były zadowolone, bo musiały same rozstawić tyczki (kiedyś syn robił to z instruktorem, więc wiedział jak), a potem między nimi jeździły, (stok 600 m, wyciąg talerzykowy). Po każdym zjeździe może dawał im jakieś wskazówki ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sama pomagając młodemu wstać upocę się, jak głupia. On jakiś oporny, nie kuma co do czego, co i jak zrobić, żeby wstać, cały swój ciężar przekłada na mnie, nogi rozkłąda w przeciwnych kierunkach, szpagaty robi a ja się dziwię, że jeszcze się nie połamał. A pochodząc do wyciągu nie idzie na nartach przekładając ciężar ciała z jednej nogi na drugą tylko chyba ciężar ma wyśrodkowany i szura nogami na zmianę stojąc w miejscu oczywiście. I płacze, że się ślizga na nartach ;D  Co z tym zrobić??

No i niezależny, jak zwykle, chce po swojemu, nie chce jechać po moim śladzie, bo "on przecież już umie"...

 

Po dzisiejszym wyjeździe sądzę, że narty dobrane dość dobrze, dawał radę ładnie, nie narzekał, że za długie (tylko, że ciężkie, jak trzeba było nosić, ale na krótsze też narzekał, leń i tyle, wie że mama do wyręczy). Po wczorajszym smarowaniu śliskie. Było fajnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sama pomagając młodemu wstać upocę się, jak głupia. On jakiś oporny, nie kuma co do czego, co i jak zrobić, żeby wstać, cały swój ciężar przekłada na mnie, nogi rozkłąda w przeciwnych kierunkach, szpagaty robi a ja się dziwię, że jeszcze się nie połamał. A pochodząc do wyciągu nie idzie na nartach przekładając ciężar ciała z jednej nogi na drugą tylko chyba ciężar ma wyśrodkowany i szura nogami na zmianę stojąc w miejscu oczywiście. I płacze, że się ślizga na nartach ;D  Co z tym zrobić??

No i niezależny, jak zwykle, chce po swojemu, nie chce jechać po moim śladzie, bo "on przecież już umie"...

 

Po dzisiejszym wyjeździe sądzę, że narty dobrane dość dobrze, dawał radę ładnie, nie narzekał, że za długie (tylko, że ciężkie, jak trzeba było nosić, ale na krótsze też narzekał, leń i tyle, wie że mama do wyręczy). Po wczorajszym smarowaniu śliskie. Było fajnie.

Ej Luśka, Luśka....

To jakiś koszmar. Dlaczego Twój syn nie wstaje sam??????????????

Dlaczego nosisz mu narty????????????????????????????

On ma 7 lat, Nie jest maleńkim dzieckiem, tylko chłopaczyskiem bezwzględnie Cię wykorzystującym.

Tadek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sama pomagając młodemu wstać upocę się, jak głupia. On jakiś oporny, nie kuma co do czego, co i jak zrobić, żeby wstać, cały swój ciężar przekłada na mnie, nogi rozkłąda w przeciwnych kierunkach, szpagaty robi a ja się dziwię, że jeszcze się nie połamał. A pochodząc do wyciągu nie idzie na nartach przekładając ciężar ciała z jednej nogi na drugą tylko chyba ciężar ma wyśrodkowany i szura nogami na zmianę stojąc w miejscu oczywiście. I płacze, że się ślizga na nartach ;D  Co z tym zrobić??

No i niezależny, jak zwykle, chce po swojemu, nie chce jechać po moim śladzie, bo "on przecież już umie"...

 

Po dzisiejszym wyjeździe sądzę, że narty dobrane dość dobrze, dawał radę ładnie, nie narzekał, że za długie (tylko, że ciężkie, jak trzeba było nosić, ale na krótsze też narzekał, leń i tyle, wie że mama do wyręczy). Po wczorajszym smarowaniu śliskie. Było fajnie.

U mnie córa to samo ( 7 lat skończy w maju ) ....ze wstawaniem masakra. Nic nie słucha co jej mówimy i chce robić po swojemu. A jak nie może wstac to mina robi się do płaczu. Luska chyba nasze dzieci się doskonale znaja bo moja młoda też za mnną nie chce jeździć bo "ona już umie a tata i mama jeżdżą za wolno i  nie po jej myśli " ;) . Narty też targam ja albo żona - ale wtedy ja mam swoje i zony ;) ... Tak więc wolę swoje i młodej ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...