Skocz do zawartości

Ile godzin jesteście w stanie jeździć na nartach?


bakkz

Rekomendowane odpowiedzi

 Umiejętności mierne lub żadne za to szybkości osiągane duże absolutnie nie mające odniesienia w umiejętnościach, często jazda niebezpieczna. Napięcie na to by być pierwszym straszne. Z czego ta sytuacja wynika może ktoś mi powie bo ja nie rozumiem?

 

 

Wytłumaczenie b. proste.

Tak nas matka natura ukształtowała. Każdy lubi pokazać, że jest lepszy, szybszy od innych. Współzawodnictwo.

A co do umiejętności:

1. Pierwsze dni na nartach - strach i panika, nigdy się nie nauczę.

2. Kilkudniowe oswojenie ze śniegiem i już OK. Narty są super, JA jestem  SUPER, bo już umiem jeździć ( nie przewracam się na orczyku, zjadę bez wywrotki całą trasę niebieską o dł 1km).

3. Następne kilka dni, może już w kolejnym sezonie i jestem królem stoku, jeżdżę na krawędziach (tak mi się wydaje), należę do tej grupy najładniej jeżdżących na stoku - tak mówi rodzina/znajomi. I takie mam o sobie mniemanie. A przecież król nie może jeździć wolno i ostrożnie (bezpiecznie). 

4. Niestety większość do tego punktu nie dociera. A tu właśnie zaczyna się narciarstwo. Szukamy informacji, jak poprawić swą jazdę. Trafiamy na jakieś forum, do instruktorów i dowiadujemy się, że jesteśmy ciency jak d... węża i dłuuuga droga przed nami. Ciężko to przełknąć niektórym. Większości wystarczy to, co osiągnęli do tej pory. Stąd też częste wpisy np. w dziale Dobór sprzętu: "jeżdżę drugi sezon, umiejętności w skali forum 6-7, jakie slalomki kupić, bo lubię krótkie podkręcone skręty?".

 

 

Edit: w między czasie wort napisał to co ja, tylko prosto z mostu i dobitnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 117
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Wy offtopery, urwipołcie jedne!  ;)

 

Chyba tradycyjnie temat odrobinę zaczął ześlizgiwać się w inną stronę i zamiast na godzinach zaczynamy skupiać się na liczbie zjazdów, przewyższeniach, przebytym dystansie, ale te kwestie się w sumie łączą i ciężko rozpatrywać je odrębnie.

 

Wspomniane przez Mitka parcie na liczbę zjazdów można bardzo łatwo i często zaobserwować. Robi się z tego w głowach niektórych narciarzy taki wyznacznik poziomu jazdy. Zjadę mnóstwo razy, znaczy, że jeżdżę dobrze.

 

Niechętnie muszę przyznać, że „presja zjazdowa” też mi się czasami udziela. Nigdy na trasie, ale podczas stania w kolejce do wyciągu lub po zejściu z wyciągu przy górnej stacji. Stanie, opowiadanie o bzdurach, odbieranie telefonów zawsze mnie wtedy nieco drażni. Te rzeczy można robić na wyciągu lub po zakończeniu jazdy, a po zejściu z wyciągu trzeba jechać.

 

To nieustanne tykanie zegara, do którego musimy się dostosowywać od wczesnych lat szkolnych, pośpiech i pragnienie pokazania się, wszystko razem powoduje, że na stokach robi się niebezpiecznie. Ludzie zapominają, że to jest czas relaksu, poświęcenia się swojemu hobby. Zapominamy się tym cieszyć.

 

Nawiązując do tego, co napisał dudezm o uczeniu się i braku obiektywności w samoocenie, to myślę, że poniekąd może to być spowodowane lekkością jazdy dobrze jeżdżących. Jazda po muldach w wykonaniu profesjonalisty wydaje się fraszką, tak samo jak pokonanie stromizny dynamicznym śmigiem. Tu szukałbym właśnie źródła problemu, bo zderzenie z rzeczywistością w trudnych warunkach potrafi być bardzo brutalne.

 

Ta rywalizacja powoduje też, że często gorzej jeżdżący w swojej opinii są lepsi, bo zjeżdżają szybciej od narciarza na wyższym poziomie technicznym. Nie jest ważne dla nich to, ile i jak głębokich skrętów ten „cienias” wykonał ani dlaczego tak właśnie jechał. Oni byli pierwsi na dole, a tak przecież ocenia się klasę zawodnika.

 

Zastanawia mnie, czy udałoby się zaobserwować jakąś relację między mniejszym nastawieniem na liczbę zjazdów a długością czasu spędzoną na stoku. Tzn., czy osoby jeżdżące dłużej jeżdżą bardziej bezstresowo, z dłuższymi odpoczynkami podczas zjazdu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta rywalizacja powoduje też, że często gorzej jeżdżący w swojej opinii są

 

To nawet niekoniecznie jest rywalizacja tylko np. nienasycenie. Wyjeżdżasz do super ośrodka i co odpuścisz sobie zjazd dla knajpy czy podziwiania widoków? Ciągle to są dla wielu też konkretne pieniądze więc chcą zjechać za nie jak najwięcej. Inni ludzie po prostu lubią jeździć - nie doskonalić się, mozolną pracą ale po prostu jeździć.

 

Tego ducha rywalizacji to ja bardziej widzę tu na forum - te ciągłe spinki, kto i jak jeździ, zaglądanie na innych porównywanie, narzucanie swojego modelu. Nie rozumiem dlaczego wielu tak bardzo obchodzą tyłki innych. Rozumiałbym to gdyby to było forum zawodowców i bylibyśmy zobowiązani do profesjonalnego poziomu.

 

Ja w każdym razie (jak chyba większość w tym kraju)  z biedy wyrosłem - kiedyś jazda w takim Ischglu to było nieosiągalne marzenie. Pracą doszedłem do tego, że teraz mnie stać więc chcę nadrobić te wszystkie stracone lata. Chyba musiałbym pójść na ostrą psychoterapię aby to zmienić - tylko po co? Za parę lat może nie będę mógł tak szaleć (a bo to moje zdrowie albo najbliższych się pogorszy a bo to rynek pracy zweryfikuje moje dochody - ilu to forumowiczów z tej prozaicznej przyczyny wypadło). Więc póki mogę to bawię się tym narciarstwem według swojego modelu.

 

Pozdro

Wiesiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nawet niekoniecznie jest rywalizacja tylko np. nienasycenie. Wyjeżdżasz do super ośrodka i co odpuścisz sobie zjazd dla knajpy czy podziwiania widoków? Ciągle to są dla wielu też konkretne pieniądze więc chcą zjechać za nie jak najwięcej. Inni ludzie po prostu lubią jeździć - nie doskonalić się, mozolną pracą ale po prostu jeździć.

 

Tego ducha rywalizacji to ja bardziej widzę tu na forum - te ciągłe spinki, kto i jak jeździ, zaglądanie na innych porównywanie, narzucanie swojego modelu. Nie rozumiem dlaczego wielu tak bardzo obchodzą tyłki innych. Rozumiałbym to gdyby to było forum zawodowców i bylibyśmy zobowiązani do profesjonalnego poziomu.

 

Ja w każdym razie (jak chyba większość w tym kraju)  z biedy wyrosłem - kiedyś jazda w takim Ischglu to było nieosiągalne marzenie. Pracą doszedłem do tego, że teraz mnie stać więc chcę nadrobić te wszystkie stracone lata. Chyba musiałbym pójść na ostrą psychoterapię aby to zmienić - tylko po co? Za parę lat może nie będę mógł tak szaleć (a bo to moje zdrowie albo najbliższych się pogorszy a bo to rynek pracy zweryfikuje moje dochody - ilu to forumowiczów z tej prozaicznej przyczyny wypadło). Więc póki mogę to bawię się tym narciarstwem według swojego modelu.

 

Pozdro

Wiesiek

Cześć

Nienasyceni niech sobie jeżdżą nawet na głowie - ich wola i prawo -ale jeżeli robią to niebezpiecznie - a niedostosowanie prędkości i sposobu jazdy do umiejętności to podstawa bezpiecznej jazdy - to jest to również moja sprawa i będą na cenzurowanym zawsze.

Pozdrowienia serdeczne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wujot, miałem też nienasycenie na myśli, jak pisałem tego posta, gdzieś uleciało. Dzięki, że o tym wspomniałeś!

 

kordiankw, słuszna uwaga. Mam absolutną panikę przed robieniem czegokolwiek na krześle. Czasami, nie zawsze, nie wiem od czego to zależy, najprawdopodobniej od wysokości, boję się nawet ściągnąć kijów z nadgarstków i chwycić ich jedną ręką. Żeby ściągnąć w miarę spokojnie rękawice, muszę je mieć na pętlach. Strach mnie bierze nawet, jak inni grzebią po kieszeniach, smarkają itd. Co ciekawe ten strach/niepewność/obawa, jakkolwiek to nazwać, nie występuje z taką intensywnością na orczyku oraz gdy mam na nogach snowboard. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bartas73, nie ja po prostu bardzo ciekawy świata i ludzi jestem. :)

 

Ale im dłużej o tym myślę, to tym bardziej wydaje mi się, że to pytanie jest do bani. Wszyscy jeżdżą trochę inaczej i w zasadzie każdy termin rozumieją na swój sposób.

 

Zadając to pytanie chciałem się dowiedzieć, w przybliżeniu, ile czasu zazwyczaj spędzamy na stoku. Dzięki uprzejmości niemalże 70 osób, które poświęciły swój czas na wzięcie udziału w ankiecie, za co jestem bardzo wdzięczny, wiemy, że przeważają osoby jeżdżące 6 godzin lub cały dzień (z tymże tutaj nie zrobiłem rozróżnienia i ciężko to zinterpretować, czy jest to 8 godzin czy np. 14, gdy stok jest oświetlany do 22). Ale jest to czas, którego w żaden sposób nie możemy porównać. Choć może nie trzeba. :)

 

Na wyjazdach tygodniowych zazwyczaj spędzam 6-9 godzin na stoku, częściej 6 ze względu na grupę jeżdżących. Jest to dla mnie dużo o tyle, że nie jestem w stanie zachować pożądanej przeze mnie dynamiki jazdy przez więcej niż ok. 2 godziny. Później zakwaszenie mięśni występuje częściej niż bym chciał i zaczyna się walka z ogniem w nogach. Niestety nie jestem dobry w walce z zakwasem i chcąc czerpać więcej przyjemności niż odczuwać bólu, muszę zatrzymywać się częściej niż bym chciał. Chcąc optymalnie dobrać jazdę do moich preferencji, najchętniej jeździłbym np. od 8-10 i od 14-16, aby dać mięśniom więcej czasu na odpoczynek.

 

Jeżdżąc lokalnie i mając 20-40 km dojazdu, jeżdżę 2 godziny. Jest do dla mnie zupełnie wystarczające. W tym czasie robię kilka zjazdów rozgrzewkowych, kilka treningowych, pracując nad konkretnymi niedomaganiami i przeplatam zjazdy treningowe z regularnymi. Po dwóch godzinach mam zazwyczaj dość, a czworogłowe wołają o odrobinę wytchnienia.

 

Nie sposób jest przełożyć czas spędzony na stoku na rzeczywisty wysiłek, a też chciałem się co nieco o tym dowiedzieć. Ale to bez znaczenia, bo nasze odpowiedzi wskazują na duży zapał do tego sportu. Jest to niezwykle pokrzepiające. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bartas73, nie ja po prostu bardzo ciekawy świata i ludzi jestem. :)

 

Ale im dłużej o tym myślę, to tym bardziej wydaje mi się, że to pytanie jest do bani. Wszyscy jeżdżą trochę inaczej i w zasadzie każdy termin rozumieją na swój sposób.

 

Zadając to pytanie chciałem się dowiedzieć, w przybliżeniu, ile czasu zazwyczaj spędzamy na stoku. Dzięki uprzejmości niemalże 70 osób, które poświęciły swój czas na wzięcie udziału w ankiecie, za co jestem bardzo wdzięczny, wiemy, że przeważają osoby jeżdżące 6 godzin lub cały dzień (z tymże tutaj nie zrobiłem rozróżnienia i ciężko to zinterpretować, czy jest to 8 godzin czy np. 14, gdy stok jest oświetlany do 22). Ale jest to czas, którego w żaden sposób nie możemy porównać. Choć może nie trzeba. :)

 

Na wyjazdach tygodniowych zazwyczaj spędzam 6-9 godzin na stoku, częściej 6 ze względu na grupę jeżdżących. Jest to dla mnie dużo o tyle, że nie jestem w stanie zachować pożądanej przeze mnie dynamiki jazdy przez więcej niż ok. 2 godziny. Później zakwaszenie mięśni występuje częściej niż bym chciał i zaczyna się walka z ogniem w nogach. Niestety nie jestem dobry w walce z zakwasem i chcąc czerpać więcej przyjemności niż odczuwać bólu, muszę zatrzymywać się częściej niż bym chciał. Chcąc optymalnie dobrać jazdę do moich preferencji, najchętniej jeździłbym np. od 8-10 i od 14-16, aby dać mięśniom więcej czasu na odpoczynek.

 

Jeżdżąc lokalnie i mając 20-40 km dojazdu, jeżdżę 2 godziny. Jest do dla mnie zupełnie wystarczające. W tym czasie robię kilka zjazdów rozgrzewkowych, kilka treningowych, pracując nad konkretnymi niedomaganiami i przeplatam zjazdy treningowe z regularnymi. Po dwóch godzinach mam zazwyczaj dość, a czworogłowe wołają o odrobinę wytchnienia.

 

Nie sposób jest przełożyć czas spędzony na stoku na rzeczywisty wysiłek, a też chciałem się co nieco o tym dowiedzieć. Ale to bez znaczenia, bo nasze odpowiedzi wskazują na duży zapał do tego sportu. Jest to niezwykle pokrzepiające. :)

Dobra konkluzja i podsumowanie tematu.

 

Pzd be-ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie wróciłem z 6 dniowego pobytu na nartach we Włoszech w Folgarii i zastanawiałem się ile faktycznie czaszu zjeżdżałem na nartach i dołączam do tematu. Po przyjechaniu skibusem na nartach pod wyciągiem 9.10, zjazd z trasy 16.40, bo skibus 17.00 daje to 7.30 godz. na stoku. Odjąc 1 godz. na ciepłą herbatę, baton lub bombardini, sikanie, telefony to 6.30 godz. Jeżeli wyciągi jadą tak samo szybko jak my zjeżdzamy i nie ma kolejek do wyciągu to wychodzi 3.15 godz. ciągłej jazdy na nartach. Myślę, że jest to 2.30 godz. czystej jazdy. Wieczorem jest zmęczenie, ale 6 dni daliśmy radę (na następne 6 dni to za tydzień lub dwa bym pojechał). Dodam: wiek 57

Niestety założenie o równej prędkości jazdy wyciągów i narciarza prawdziwe jest tylko i wyłącznie w stosunku do narciarzy jeżdżących bardzo powoli, przede wszystkim początkujących (??)

Twoje założenie, że przy 7 godzinach na stoku daje około 2.5 g. na nartach jest zgodne z rzeczywistością - poniżej wyliczenia

Realne prędkości są następujące:

gondolki, krzesełka szybkie - około 12-16 km/h

krzesła starszego typu - około 8-11 km/h

Wagoniki - do 10 m/s, czyli około 36 kh/h, ale dużo czasu tracimy na peronie, czekając na zapełnienie wagonu. Realnie średnio- pewnie znów około 10km/h.

 

Teraz jazda na nartach - średnio jeżdżący narciarz porusza się z prędkością myślę około 30 km/h, jeżdżący dobrze - ponad 40-50.

 

Z moich odczytów z GPS wynika, że średniodobowa prędkość wynosi około 18 km/h.

Zatem czasy jazdy na wyciągu i po trasie nie rozkładają się po połowie, zdecydowanie więcej czasu spędzamy jednak na wyciągach (ale z przemieszczeniem jest już odwrotnie - zwykle około 60-70% wielkości przemieszczenia jest wykonywanych po trasie - wynika to z faktu jazdy nie po linii prostej, trasa często biegnie dookoła a wyciąg na wprost..)

 

I jeszcze dygresja:

Czasem kończę jazdę w miejscu, z którego nie mam bezpośredniego powrotu do mieszkania - muszę wtedy dokładnie zaplanować kiedy się stamtąd zmywać. Zawsze wtedy wcześniej mierzę czas wyjazdu wyciągiem oraz przeciętnej swojej jazdy po trasie do tego samego wyciągu.

Ostatnie pomiary pamiętam:

jazda wyciągiem - około 8 minut

jazda na nartach - około 3 minut - to daje jakiś obraz proporcji wyciąg - narty (wg. mnie około 30% czasu na stoku to jazda na nartach, reszta towyciągi (pomijam oczywiście przerwy barowe - których unikam jak ognia - za wyjątkiem ....przerw technologicznych...)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z bardzo intensywnego dnia, bez żadnych zbędnych przerw, wyszło mi coś takiego:
czas jazdy po stoku: 2h48
czas jazdy wyciągami: 4h22
czas pozostały (dojście do/z wyciągu, oczekiwanie na wagonik, toaleta, itp): 1h07
Wyłącznie najbardziej wydajne wyciągi, przy "normalnej" jeździe procent jazdy na nartach jest jeszcze mniejszy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Takie małe sprostowanko, jeśli chodzi o wypowiedź lekarza. To nie narty są winne. Tak jak nie winien jest nowoczesny samochód  w stosunku do tego z przed trzydziestu lat. Zakładając hipotetycznie, że wszyscy by jeździli na prostych nartach, o średniej długości gdzieś ok. 20 cm powyżej wzrostu.  Wykonanych z nowoczesnych materiałów, ale o sprężystości podłużnej podobnej do ołówków, to horror na zatłoczonych stokach byłby jeszcze większy. Nauka prostych skrętów na ołówkach była znacznie trudniejsza. Właśnie karwingi  bardzo to ułatwiły. A że jakiś wariat(trafiają się i wariatki) pędzi jak szalony za nic nie mając innych to druga sprawa.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z bardzo intensywnego dnia, bez żadnych zbędnych przerw, wyszło mi coś takiego:
czas jazdy po stoku: 2h48
czas jazdy wyciągami: 4h22

 

To bardzo dobry, wręcz prawie niespotykany, wynik - ale chyba na trasach o niezbyt dużym nachyleniu (niebieskie, czerwone). Rozumiem, że bez przystawania na stoku?

 

Pozdro

Wiesiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To bardzo dobry, wręcz prawie niespotykany, wynik - ale chyba na trasach o niezbyt dużym nachyleniu (niebieskie, czerwone). Rozumiem, że bez przystawania na stoku?


Ale, że w jakim sensie? Czego dużo? :) Owszem, trasy "średnie" i "na raz".
Po dokładniejszym przejrzeniu prywatnej ewidencji, jednak wstrzymuję się z jakimkolwiek ocenianiem na podstawie czasów, czy też stosunku czasu stok/wyciąg.
Bo niski procent czasu jazdy, to może być:
a ) wolne wyciągi o małym przewyższeniu i relatywnie krótki łatwy zjazd
b ) szybkie wyciągi i jeżdżenie na full-gaz
Wysoki procent czasu jazdy:
a ) super wydajne przewyższeniowo wyciągi (kolejka na Marmoladę pierwsze 900m robi w ~3 minuty :D)
b ) trudne warunki, brak widoczności itp - wolna jazda
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale, że w jakim sensie? Czego dużo? :) Owszem, trasy "średnie" i "na raz".
 

 Duży procent jazdy w stosunku do całkowitego czasu jazdy - ot spostrzeżenie statystyczne. U mnie (u nas) przeważnie będzie to  2+ godz. Wychodzi to tak - powiedzmy 35 wyciągów x 9-10 min wyciąg - pod 6 godz, jazda troszkę ponad 2. Przerwy "0". W zasadzie też tak wychodzi z prędkości - rzeczywiste 100 km podzielone przez 50 km/h daje 2 godz.

Nie mam celu wywołanie dyskusji jak kto jeździ tylko konkluzje, że tej "czystej" jazdy wcale nie jest tak dużo w ciągu dnia narciarskiego...

 

Pozdro

Wiesiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Takie małe sprostowanko, jeśli chodzi o wypowiedź lekarza. To nie narty są winne. Tak jak nie winien jest nowoczesny samochód  w stosunku do tego z przed trzydziestu lat. Zakładając hipotetycznie, że wszyscy by jeździli na prostych nartach, o średniej długości gdzieś ok. 20 cm powyżej wzrostu.  Wykonanych z nowoczesnych materiałów, ale o sprężystości podłużnej podobnej do ołówków, to horror na zatłoczonych stokach byłby jeszcze większy. Nauka prostych skrętów na ołówkach była znacznie trudniejsza. Właśnie karwingi  bardzo to ułatwiły. A że jakiś wariat(trafiają się i wariatki) pędzi jak szalony za nic nie mając innych to druga sprawa.

 

Pozdrawiam

Cześć

Nie do końca zgodzą się z tym co piszesz Gienku. Oczywiście wypowiedź lekarza to daleko idące uproszczenie ale... punktem wyjścia jest ta nieszczęsna narta taliowana choć nie jest to jej "wina".
 Ale...

Wraz z wejściem narty taliowanej poszedł gigantyczny marketing informujący że teraz narciarstwo to sport lekki łatwy i przyjemny w odróżnieniu od poprzedniej siermięgi. Spowodowało to zmianę postrzeganieanarciarstwa przez przeciętnego człowieka, które stało się ze sportu elitarnego (tak było postrzegane) weekendową rozrywka dla każdego. Spowodowało to drastyczne obniżenie poziomu jazdy przeciętnego narciarza. 

Zasadniczą cechą jaką pokreślono i którą mami się ludzi jest krótkość narty co powoduje szybsze opanowanie podstaw ale jednocześnie daje bardzo szybko złudzenie panowania nad sprzętem. Zachęca to do rozwijania większych prędkości i łamania barier, które - jak słusznie zauważasz - na nartach o budowie klasycznej były znacznie trudniejsze do przekroczenia.

Za tym poszło szkolenie, które realizowane jest po łebkach (wina niedouczonych instruktorów ale również wytworzonego sztucznie parcia na "jedyny idealny skręt cięty") w krótkich cyklach, bez planu i z pomięciem podstawowych elementów wiedzy narciarskiej.

Upowszechnienie spowodowało też spadek świadomości i ogólnego poziomu ludzi na stokach co objawia się bezmyślnością, jawnym łamaniem zasad wynikających z kodeksu, brakiem poszanowania innych narciarzy, roszczeniowym i egoistycznym podejściem itd.

W takiej sytuacji wypadki to tylko wypadkowa, różnych elementów, które pojawiły się wraz z wprowadzeniem narty taliowanej.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do tego jeszcze zwiększono przepustowość wyciągów i na stoku mamy tłok jakiego wcześniej nie widziano , sielanka się kończy przy jakimkolwiek większym opadzie śniegu, kiedy to nowocześni narciarze nie wiedzą co mają zrobić ,bo nagle idealny cięty skręt ,który zakodowano im jako jedyną słuszną technikę jazdy przestaje się sprawdzać i jest płacz ,że warunki fatalne i źle przygotowany stok. Wszędzie da się zjechać ,tylko trzeba wiedzieć jak i te stare umiejętności z prostych ołówków nadal się przydają ,czasem potrzebny jest śmig ,innym razem nawet pług ,nie wiem czy tego jeszcze uczą ,uczą podejścia choinką ,lub chociaż bokiem pod górkę? chyba nie bo jak widzę co się czasem dzieje pod wyciągiem ,ludzie nie potrafią się utrzymać na nartach stojąc lekko pod górkę,oczywiście połowa bez kijków ,bo te przecież strasznie przeszkadzają.Kto wie ,jak jechać po muldach ,czy to ,że w puchu trzeba lekko przenieść ciężar ciała na tył,żeby się nie zapaść w głębokim śniegu?

Ja wiem,że narciarstwo jest teraz bardzo popularne,ale nadal ,albo jeszcze bardziej niż kiedyś niebezpieczne,a o tym większość zapomina.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz dużo racji. Ale.....

 

Ale w całej dyskusji w wielu wątkach pojawiają się argumenty, że narciarz powinien podnosić swoje umiejętności itd, jeździć śmigiem, skrętem ciętym, bawić się  w puchu,mieć jakąś tam sylwetkę itd.

Otóż nie - według mnie - narciarz powinien tylko jedną rzecz - jeździć bezpiecznie, a w jakim stylu - to już jego osobista sprawa. Pozwólmy im na to.

Podczas swoich wyjazdów (a zwykle jadę z grupą autokarową, z tym, że są to najczęściej obcy dla mnie ludzie) spotykam naprawdę różnych ludzi. Podstawowe ich typy, to:

1. Zakręceni na km, przemieszczanie się po całych wielkich obszarach, pragnący doskonalić swoją jazdę (wg moich zgrubnych obserwacji to około 10% grupy). Tu się sam zaliczam

2 Lubiący zwiedzanie ośrodka (wszystkich tras), natomiast nie katują się doskonaleniem jazdy, dla nich przyjemnością jest samo bycie na nartach (20-30%). Ich technika jest wystarczająca do swobodnego wyboru każdej trasy. Po prostu podróżują na nartach

3. Ludzie którym do szczęścia wystarcza parę tras, na nich pozostają większą część wyjazdu, a o najfajniejszych trasach dowiadują się albo podczas wieczornych spotkań( i często nawet następnego dnia tam się z kimś wybiorą - nie raz brałem ze sobą takie osoby  - reakcje - bezcenne) albo dopiero w autobusie ..

4. Narciarze "barowi" - znają topografię większości barów w ośrodku, natomiast zwykle nie docierają do najlepszych miejscówek

 

Najciekawsze jest to, że niezależnie od tej grupy - każdy na swój sposób bywa szczęśliwy - i chyba o to głównie chodzi.

Rozmawiałem z osobami, które miały technikę jazdy bardzo przeciętną, ale byli szczęśliwi, bo zobaczyli fajne miejsce, widoki, przebywali z rodziną/znajomymi na stoku i to jest dla nich najważniejsze. Ich wyjazd narciarski bywa być może nawet bardziej udany niż niektórych purystów, którym radość z wyjazdu zabija myśl, że iluś tam skrętów nie wykonali czysto na krawędzi, czy zaliczyli ileś tam gleb przy jeździe na maksa. Albo, że nie była czynna jakaś tam trasa.......

 

Inną sprawą jest też podejście ludzi do warunków jakie zastali w ośrodku (mnie np. cieszą opady śniegu i jazda po puchu, czy rozjeżdżonym śniegu na trasach). Ale w sumie też się im nie dziwię - jechali na wyczekiwany wyjazd, a tu mgła, słaba widoczność i brak sztruksu - oni po prostu oczekiwali czegoś innego.

I tu czasem pojawiają się narzekania na brak przygotowania tras, brak słońca itp. Najczęściej są to narciarze "sztruksowi". Ale maja oni prawo do swoich oczekiwań, wolę jednak, gdy te uwagi nie docierają do mnie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do oczekiwań odnośnie pogody nikt nie ma prawa,bo nikt nie ma na to wpływu,można jedynie sprawdzić prognozę i jeśli ma się możliwość brać urlop z dnia na dzień. Narzekanie na muldy po świeżym opadzie też jest nie na miejscu ,bo ktoś kto to robi nie ma chyba pojęcia ,że ten śnieg sam się nie ubije.

Co do reszty zgadzam się każdy czerpie indywidualną przyjemność z czegoś innego,ważne ,że się ruszają i spędzają czas na świeżym powietrzu.

Ale kiedy słyszę od znajomego ,że oni jeżdżą od kilku lat do białki i jego żona lubi tą trasę ,tylko w połowie zdejmuje narty i idzie z buta 200 metrów bo jest za stromo,to nie powiesz mi ,że to jest bezpieczna jazda,obojętnie jak wolno ona jeździ,skoro jeździ kilka lat i nadal ściąga te narty.

Jeszcze jedna sprawa, w żadnym kraju za granicą nie widziałem tylu na prawdę słabo jeżdżących ludzi,wiadomo,że nie każdy musi być Alberto Tomba,ale Polska jest fenomenem pod tym względem,wszędzie widziałem ludzi jeżdżących wolno,szybko ,mniej lub bardziej dynamicznie,leżących na leżakach przez większość dnia,podziwiających widoki,odpoczywających,oczywiście o to chodzi w spędzaniu czasu na nartach,ale nigdzie tylu kaleczących ,nie wiem ,czy jest gdzieś też taki popyt na ośle łączki jak u nas ,gdzie za granicą są ośrodki ,w których ponad 90 % tras ma nachylenie poniżej 20 % to o czymś świadczy i nie stawia nas w dobrym świetle.

Ale to moje zdanie, pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...