Skocz do zawartości

Ku przestrodze


Chrońmy Rysie

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, star napisał:

Ja widzę drugie tło. Niefortunny dobór partnera. Na tej wspinaczce dwukrotnie skrewił. Na innej puścił dziewczynę, tak, że przyglebiła, według autora już wtedy był uzależniony. Niestety miałem podobnego partnera, jak było dobrze, to dobrze, jak się sprawa rypła, to ani razu nie odwiedził mnie w szpitalu, bo mu się śnił wypadek, ech... PS oczekiwanie bohaterstwa i super psychiki jest nieco mało empatyczne, sympatyczne zresztą też, nie będę daleko szukał, teściu nabijał się z osób słabych psychicznie, do momentu, gdy musiał zaopiekować się żoną... to wszystko nie jest takie łatwe... ew. jest łatwe jesli problem dotyczy kogoś innego, wtedy i recepty mamy i receptury gotowe... co do odruchu trochę bezwarunkowego to racja...

No tak, ale kto odpowiada za dobór partnera? I kogo obciążają powstałe z tego tytułu błędy?

Najogólniej to nie ma sensu wracać i rozpamiętywać przeszłości. Stało się, nie odstanie. Budujemy program pozytywny. Akurat mam doświadczenia zbliżone do bohatera gdy po wypadku miałem pokiereszowaną i sparaliżowaną rękę. Po pierwszym wygojeniu się ran zostałem akwizytorem (teraz ładnie się to nazywa przedstawicielem handlowym). Noce z plecorem w pociągach, przebieranko w poczekalni, zaciskałem bezwładną rękę na uchwycie eleganckiego neseserka i jazda na prezentacje. Miałem tak dograne ruchy aby nie było widać ułomności. Nie pytałem się dlaczego? Nie miałem do nikogo pretensji (mimo, że wypadek nie był z mojej winy). Była dwójka maleńkich dzieci w domu i życie przede mną. A po paru latach udało się sporo z tej łapy naprawić...

Masz 100% racji mówiąc tyle jesteśmy warci ile nas sprawdzono. Nie mniej jednak kształtując taką a nie inną postawę wobec życia dajemy sobie takie a nie inne podstawy pod wyzwania, które wielu z pewnością czekają (czego wcale im nie życzę). Orientacja na przeszłość to najgorsza postawa jaka może być. Możemy dyskutować jakie są korzyści z orientacji na teraźniejszość vs przyszłość, ale nie ma sensu kotwić się w tym co było. 

Było i nieprawda. 

  • Like 3
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Wujot2 napisał:

No tak, ale kto odpowiada za dobór partnera? I kogo obciążają powstałe z tego tytułu błędy?

Najogólniej to nie ma sensu wracać i rozpamiętywać przeszłości. Stało się, nie odstanie. Budujemy program pozytywny. Akurat mam doświadczenia zbliżone do bohatera gdy po wypadku miałem pokiereszowaną i sparaliżowaną rękę. Po pierwszym wygojeniu się ran zostałem akwizytorem (teraz ładnie się to nazywa przedstawicielem handlowym). Noce z plecorem w pociągach, przebieranko w poczekalni, zaciskałem bezwładną rękę na uchwycie eleganckiego neseserka i jazda na prezentacje. Miałem tak dograne ruchy aby nie było widać ułomności. Nie pytałem się dlaczego? Nie miałem do nikogo pretensji (mimo, że wypadek nie był z mojej winy). Była dwójka maleńkich dzieci w domu i życie przede mną. A po paru latach udało się sporo z tej łapy naprawić...

Masz 100% racji mówiąc tyle jesteśmy warci ile nas sprawdzono. Nie mniej jednak kształtując taką a nie inną postawę wobec życia dajemy sobie takie a nie inne podstawy pod wyzwania, które wielu z pewnością czekają (czego wcale im nie życzę). Orientacja na przeszłość to najgorsza postawa jaka może być. Możemy dyskutować jakie są korzyści z orientacji na teraźniejszość vs przyszłość, ale nie ma sensu kotwić się w tym co było. 

Było i nieprawda. 

No właśnie z tym partnerem to... ile nas sprawdzono... czasem uczymy się na błędach, także w tym  zakresie. Nie ma to jak solo;-) Pretensje tylko do siebie. Twoja historia pokazuje, ze można, ze czasem się uda... żeby nie szukac daleko patrz Kubica. Determinacja pomaga, ale może tez splot okoliczności, szczęśliwy, w nieszczęściu. Mam jeszcze jedna historie w zanadrzu, dziewczyna w skałki wysyłana przez rodziców chłopak asekurujący się zagapił za duzo luzu, potem lina przeleciała mu próbował złapać line zabolało puścił dziewczyna na wózku na całe życie. Co do zorientowania na przyszłość to jasne niby, ale w praktyce nie każdemu się to udaje. Nie wspominajcie dawnych wydarzeń, a na to co minęło już nie patrz(aj)cie... oto ja czynię rzecz nowa...

Edytowane przez star
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, star napisał:

No właśnie z tym partnerem to... ile nas sprawdzono... czasem uczymy się na błędach, także w tym  zakresie. Nie ma to jak solo;-) Pretensje tylko do siebie. Twoja historia pokazuje, ze można, ze czasem się uda... żeby nie szukac daleko patrz Kubica. Determinacja pomaga, ale może tez splot okoliczności, szczęśliwy, w nieszczęściu. Co do zorientowania na przyszłość to jasne niby, ale w praktyce nie każdemu się to udaje. Nie wspominajcie dawnych wydarzeń, a na to minęło już nie patrz(aj)cie... oto ja czynię rzecz nowa...

Szczęście to podstawa. Ale w tym konkretnym przypadku gdyby zamiast bohatera podstawić kogoś innego to mogłoby się okazać, że nie ma o czym pisać tekstu. Bo po prostu 95% "wypadkowych" wspinaczy (tak sobie strzeliłem) dałaby sobie radę poukładać życiu. A tutaj jest rozpamiętywanie po latach, zastanawianie się nad losami i zasługami tego uratowanego. Siedzi w domu i płacze. Ale nie pomyśli co przez te lata należałoby robić, choćby aby wspomóc rodziców. 

Ta historia jest smutna, bo nie znalazł się nikt kto mógłby wyprowadzić bohatera z marazmu. Bo jak widać nie każdy potrafi pozbierać się sam. Bohatera mi żal, nawet bardzo, podobnie jak i wszystkich, którzy nie mogą dać sobie rady z traumami.  Ale powiedz mi jak się ma ta konkretna historia do tej, gdzie babeczka rodzi niepełnosprawne dziecko a jej "były" chłop daje nogę. Albo dostajesz na wstępie życia ciężką chorobę (przez losowy przypadek). I, jak wiesz, w naszym systemie zdechnąć Ci nie dadzą, ale żyć też nie. I NIE MASZ SZANS, nikt Cię nawet nie zobaczy. Na narciarzy będziesz patrzył jak na jakiś abstrakcyjny świat bogaczy i szczęśliwców. 

A w tej zlinkowanej historii wystarczyłoby się wziąć w garść. Więc mam ambiwalentne uczucia. Bo z jednej strony to współczuję, a z drugiej to chętnie kopnąłbym bohatera w zadek i powiedział co ty odpierdalasz? Weź się w garść cioto (wiem, ze to już niepoprawne politycznie). 

  • Like 2
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Wujot2 napisał:

Szczęście to podstawa. Ale w tym konkretnym przypadku gdyby zamiast bohatera podstawić kogoś innego to mogłoby się okazać, że nie ma o czym pisać tekstu. Bo po prostu 95% "wypadkowych" wspinaczy (tak sobie strzeliłem) dałaby sobie radę poukładać życiu. A tutaj jest rozpamiętywanie po latach, zastanawianie się nad losami i zasługami tego uratowanego. Siedzi w domu i płacze. Ale nie pomyśli co przez te lata należałoby robić, choćby aby wspomóc rodziców. 

Ta historia jest smutna, bo nie znalazł się nikt kto mógłby wyprowadzić bohatera z marazmu. Bo jak widać nie każdy potrafi pozbierać się sam. Bohatera mi żal, nawet bardzo, podobnie jak i wszystkich, którzy nie mogą dać sobie rady z traumami.  Ale powiedz mi jak się ma ta konkretna historia do tej, gdzie babeczka rodzi niepełnosprawne dziecko a jej "były" chłop daje nogę. Albo dostajesz na wstępie życia ciężką chorobę (przez losowy przypadek). I, jak wiesz, w naszym systemie zdechnąć Ci nie dadzą, ale żyć też nie. I NIE MASZ SZANS, nikt Cię nawet nie zobaczy. Na narciarzy będziesz patrzył jak na jakiś abstrakcyjny świat bogaczy i szczęśliwców. 

A w tej zlinkowanej historii wystarczyłoby się wziąć w garść. Więc mam ambiwalentne uczucia. Bo z jednej strony to współczuję, a z drugiej to chętnie kopnąłbym bohatera w zadek i powiedział co ty odpierdalasz? Weź się w garść cioto (wiem, ze to już niepoprawne politycznie). 

Babeczki z natury są twarde, szacun, a twardziele rozsypują się czasami jak domki z kart... ps mózg to skomplikowane urządzenie, czasami ciężko komuś pomóc.

Edytowane przez star
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Wujot2 said:

Bo z jednej strony to współczuję, a z drugiej to chętnie kopnąłbym bohatera w zadek i powiedział co ty odpierdalasz? Weź się w garść cioto (wiem, ze to już niepoprawne politycznie). 

I nic by to prawdopodobnie nie zmieniło :(. Wg mojej wiedzy za emocje odpowiedzialne jest ciało migdałowate, które ma priorytet nad racjonalną częścią mózgu. Zakładam, że tylko różnice osobnicze decydują o tym gdzie każdy z nas ma limit w różnych obszarach emocji, po którym nie poradzi już sobie sam racjonalnym przemyśleniem tematu. Niestety... Dalej potrzeba już psychologii ze wsparciem farmakologicznym. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, SzymQ napisał:

I nic by to prawdopodobnie nie zmieniło :(. Wg mojej wiedzy za emocje odpowiedzialne jest ciało migdałowate, które ma priorytet nad racjonalną częścią mózgu. Zakładam, że tylko różnice osobnicze decydują o tym gdzie każdy z nas ma limit w różnych obszarach emocji, po którym nie poradzi już sobie sam racjonalnym przemyśleniem tematu. Niestety... Dalej potrzeba już psychologii ze wsparciem farmakologicznym. 

Oczywiście, do pewnego stopnia można przegadać tematy a później bez farmacji się nie obejdzie. Czasem są przypadki beznadziejne i nic, nawet chemia, nie pomoże. Być może tutaj ta konkretna trauma wyzwoliła/odsłoniła jakieś procesy psychiczne nad którymi nie było możliwości zapanowania. Różnie mogło być. Najwygodniej stoicko przyjąć, że skoro jest jak jest, to widocznie tak musiało być.

Gdyby nie wypadek, być może bohater byłby dzisiaj spełnionym i szczęśliwym  człowiekiem. A może coś innego wyzwoliłoby jakieś traumy, bo może coś w nim jest popsute. A może zabiłby się podczas wspinaczki. Wtedy ten wypadek uratowałby mu życie...

Te rzeczywistości równoległe... 😉

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.05.2023 o 07:27, lubeckim napisał:

Regulamin ośrodka narciarskiego nie jest prawem.

Jest, mówi o tym ustawa o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach. Mówi o tym rozdział 4 art.31 punkt 1. Osoby korzystające są zobowiązane do zapoznania się z zasadami korzystania danego terenu i ich przestrzegania. O tym dokładnie mówi Regulamin ON. Dekalog FIS został stworzony przez międzynarodową federację i jest stosowany oraz obowiązuje na całym świecie. Jest wpisany w regulamin każdej stacji, ponieważ ta ustawa zobowiązuje właścicieli od tego, Informacji oraz promowania bezpieczeństwa na stoku.

 

W dniu 5.05.2023 o 09:29, Mitek napisał:

- zawsze ten, który był na górze jest winien

To jak zasada prawej ręki, są odstępstwa. Te krótkie punkty dobrze opisują co można, a co nie i kiedy kto zawinił. Oczywiście jest to bardzo trudne do udowodnienia (życie), ale nie niemożliwe. Ponadto sama ustawa nieco kopiuje fragmenty dekalogu. I jest to ustawowo zapisane. Proponuję przeczytać.

 

W dniu 5.05.2023 o 09:29, Mitek napisał:

- przed każdym przełamaniem stoku czy punktem niewidocznym należy zwolnić do prędkości w której jesteśmy w stanie natychmiast zareagować bo... nie musi tam siedzieć snwoboardzista tylko może np. leżeć dziecko lub ktoś kto uległ kontuzji.

Dobry przykład, jeśli leży ofiara wypadku, ktoś się przewrócił, jesteś winny bo nadjeżdżasz z góry, ale jeśli siedzą tam np. narciarze, to niekoniecznie - bo jest punkt który określa kiedy i gdzie możesz się zatrzymać. Ponadto w ustawie jest wskazane, że stoki, nartostrady są JEDNOKIERUNKOWE. więc podchodzenie czy też podjeżdżanie pod "prąd" jest niezgodne z ustawą.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, star napisał:

Babeczki z natury są twarde, szacun, a twardziele rozsypują się czasami jak domki z kart... ps mózg to skomplikowane urządzenie, czasami ciężko komuś pomóc.

A to prawda, czasem nie wiadomo z jakiego powodu dzieją się rzeczy irracjonalne. Czy to strzała miłości albo wręcz przeciwnie - jakaś magnetyczna niechęć co łączy byty. I nic nie poradzisz - gryzą się jak psy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, oceniacie człowieka na podstawie artykułu ze słynącego z "rzetelności" Onetu???? I już wiecie że tylko " siedzi w domu i płacze" a wystarczyłoby tylko "wziązć się w garść"???

Czy wiecie o tym że obijanie nowych dróg w skałach to kawał ciężkiej pracy (wiercenie, odkrzaczanie, czyszczenie itp.) za którą nie dostaje się pieniędzy?

Czy wiecie ile czasu/wysiłku wymaga przygotowanie jednej takiej drogi?

Czy myślicie że to łatwe z jedną tylko sprawną ręką?

Czy wiecie ile takich  dróg przygotował "Guma"? Gość który robi to tylko i wyłącznie dla innych, bo sam nie jest w stanie ich przejść ze względu na niepełnosprawność? (a inni obijają głównie po to żeby przyjść drogę jako pierwszy)

A może weźcie do ręki przewodnik wspinaczkowy po jurze północnej i powiedzcie mi kto ma więcej przygotowanych takich dróg niż Artur Pierzchniak?

A może nie ma to znaczenia po przeczytaliście "łzawy łonetowy" artykulik i już wszystko o "gościu" wiecie?

 

  • Like 3
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 5/5/2023 at 9:29 AM, Mitek said:

Kodyfikacja powinna nastąpić już dawno i jestem jej zdeklarowanym rzecznikiem, ale wierz mi - i bez niej dość szybko i skutecznie można z trasy usunąć jednostki niepożądane. Cóż narciarstwo nosi na sobie piętno upowszechnienia i - jak w każdym tego typu wypadku - wiąże się to z drastycznym spadkiem świadomości i umiejętności przeciętnego narciarza oraz napływem zwykłych chamów.

 

Tak się składa, że pracowałem w nartach wiele lat i większość spraw jest rozstrzygana dość szybko przy pomocy jednego biegłego powoływanego przez sąd a nie strony do oceny sytuacji.

Tylko pamiętaj, że obecnie >>dość szybko<< w sądzie cywilnym to od roku, do nawet dwóch i to przy wesołym założeniu, że skończy się na jednej instancji. W małych miastach trochę szybciej. Jeżeli już nawet masz kogo pozywać, tzn. masz pełne dane osobowe do doręczenia pozwu, to nie możesz od razu wysyłać pisma do sądu. Musisz wykazać, że próbowałeś się dogadać i załatwić sprawę polubownie ale nie wyszło.

Oznacza to, przepychanie się pismami, wezwaniami przedsądowymi itp. Samo to potrwa pewnie ze dwa miesiące, bo masz polecone ze zwrotką + zwyczajowe 2 tygodnie na odpowiedź. Bez tego sąd Ci od razu odrzuci pozew, bo sąd za wszelką cenę stara się, zeby strony się dogadywały.

Jak już pozew wpłynie, to pójdzie do pozwanego, żeby się do niego ustosunkował. Tu znowu czekasz, potem następne przewalenie papierów i moze po trzech, czterech miesiącach zostanie wyznaczona pierwsza rozprawa, za następne pół roku. Potem trzeba mieć nadzieję, ze pozwany się w ogóle stawi a nie przyśle L4 albo po prostu nie przyjdzie. Wtedy czekasz w najlepszym razie kilka tygodni na kolejny termin. Przyjdzie do powyłwania biegłego, trzeba będzie czekać na opinię. Pozwany będzie tą opinię podwarzał itp itd. Jak nawet zostanie skazany, to wniesie apelację co wstrzyma uprawomocnianie się wyroku i temat się jeszcze wydłuży.

IMHO jeżeli sprawa tyczyła by się złamanej ręki albo nogi, to bym przytulił kasę ze swojego NNW (biorę zawsze największe sumy gwarancyjne) i dał sobie spokój. Szkoda marnować roku czasu na łażenie po sądach. Aha i na koniec sąd mógłby stwierdzić: "No może i powód ma racje ale powód dostał już 15k z odszkodowania i następnego 15k nie dostanie. Zasądzam 4 tysiące".

Na koniec jeszcze kwestia prawnika, bo zakładam że nikt sam nie będzie pisał pozwu. I to też nie jest tak, że każdy się będzie zabijał o taki sprawy. Gro radców, czy adwokatów klepie sprawdzone tematy. Rozwody, alimenty, prawa do dzieci, sprawy spadkowe itp itd. Jak zobaczą sprawę sportową. Bez konkretnej podstawy prawnej, to mogą stwierdzić, że to nie ich specjalizacja itp. Wiem sam, po swojej sprawie z SM.

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 5/5/2023 at 9:29 AM, Mitek said:

odyfikacja powinna nastąpić już dawno i jestem jej zdeklarowanym rzecznikiem, ale wierz mi - i bez niej dość szybko i skutecznie można z trasy usunąć jednostki niepożądane. Cóż narciarstwo nosi na sobie piętno upowszechnienia i - jak w każdym tego typu wypadku - wiąże się to z drastycznym spadkiem świadomości i umiejętności przeciętnego narciarza oraz napływem zwykłych chamów.

A i jeszcze jedno. Może i dało by sie szybko i skutecznie ale narty to sport w 100% komercyjny. Żaden ośrodek nie będzie wyrzucał z niego klientów, bo >>dobre wieści szybko się rozchodzą<<. Liczy się kasa i tylko i wyłącznie kasa. Jeżeli ktoś się z kimś zderzył, to niech między sobą dochodzą sprawiedliwości a właściciela nie mieszają w to.

Bezpieczeństwo można by znacznie poprawić wprowadzając ścisła prohibicję. Niestety w PL znam tylko jeden ośrodek gdzie nie sprzedaje się alkoholu. Jest tak tylko dlatego, że jest prowadzony przez zielonoświątkowców, których dziwna wiara traktuję spożywanie ale i użyczanie i handel alkoholem jako bardzo ciężkie przewinienie. W Polsce niestety dalej mamy powszechne przyzwolenie i akceptację na spożywanie alkoholu przy różnych okazjach. Alkoholizm dalej nie jest traktowany jako bardzo duży problem jakim jest. Także istnieje obecnie zakaz jazdy na nartach pod wpływem ale w każdej knajpie alko leje się strumieniami, bo towarzystwo narciarze nie wyobraża sobie wyjazdu na stok bez paru głębszych. Dalszego ciągu się domyślasz. Hajs się musi zgadzać.

Z drugiej strony lepsza komercja niż skrajna patologia pseudo instytucji typu PZSy, jakieś stowarzyszenia instruktorów, federację czy inne byty z zarządami z nadania albo wyboru. Zbieranina leśnych dziadków, ludzi często bez większej wiedzy w temacie, którzy siedzieli na stołkach i decydowali dopóki będą w stanie ruszać nogami i rękami

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, lubeckim napisał:

Tylko pamiętaj, że obecnie >>dość szybko<< w sądzie cywilnym to od roku, do nawet dwóch i to przy wesołym założeniu, że skończy się na jednej instancji. W małych miastach trochę szybciej. Jeżeli już nawet masz kogo pozywać, tzn. masz pełne dane osobowe do doręczenia pozwu, to nie możesz od razu wysyłać pisma do sądu. Musisz wykazać, że próbowałeś się dogadać i załatwić sprawę polubownie ale nie wyszło.

Oznacza to, przepychanie się pismami, wezwaniami przedsądowymi itp. Samo to potrwa pewnie ze dwa miesiące, bo masz polecone ze zwrotką + zwyczajowe 2 tygodnie na odpowiedź. Bez tego sąd Ci od razu odrzuci pozew, bo sąd za wszelką cenę stara się, zeby strony się dogadywały.

Jak już pozew wpłynie, to pójdzie do pozwanego, żeby się do niego ustosunkował. Tu znowu czekasz, potem następne przewalenie papierów i moze po trzech, czterech miesiącach zostanie wyznaczona pierwsza rozprawa, za następne pół roku. Potem trzeba mieć nadzieję, ze pozwany się w ogóle stawi a nie przyśle L4 albo po prostu nie przyjdzie. Wtedy czekasz w najlepszym razie kilka tygodni na kolejny termin. Przyjdzie do powyłwania biegłego, trzeba będzie czekać na opinię. Pozwany będzie tą opinię podwarzał itp itd. Jak nawet zostanie skazany, to wniesie apelację co wstrzyma uprawomocnianie się wyroku i temat się jeszcze wydłuży.

IMHO jeżeli sprawa tyczyła by się złamanej ręki albo nogi, to bym przytulił kasę ze swojego NNW (biorę zawsze największe sumy gwarancyjne) i dał sobie spokój. Szkoda marnować roku czasu na łażenie po sądach. Aha i na koniec sąd mógłby stwierdzić: "No może i powód ma racje ale powód dostał już 15k z odszkodowania i następnego 15k nie dostanie. Zasądzam 4 tysiące".

Na koniec jeszcze kwestia prawnika, bo zakładam że nikt sam nie będzie pisał pozwu. I to też nie jest tak, że każdy się będzie zabijał o taki sprawy. Gro radców, czy adwokatów klepie sprawdzone tematy. Rozwody, alimenty, prawa do dzieci, sprawy spadkowe itp itd. Jak zobaczą sprawę sportową. Bez konkretnej podstawy prawnej, to mogą stwierdzić, że to nie ich specjalizacja itp. Wiem sam, po swojej sprawie z SM.

Cześć

Kwestie prawne mnie nie interesują, tak naprawdę. Nie należą do narciarstwa.

POzdro

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, lubeckim napisał:

A i jeszcze jedno. Może i dało by sie szybko i skutecznie ale narty to sport w 100% komercyjny. Żaden ośrodek nie będzie wyrzucał z niego klientów, bo >>dobre wieści szybko się rozchodzą<<. Liczy się kasa i tylko i wyłącznie kasa. Jeżeli ktoś się z kimś zderzył, to niech między sobą dochodzą sprawiedliwości a właściciela nie mieszają w to.

Bezpieczeństwo można by znacznie poprawić wprowadzając ścisła prohibicję. Niestety w PL znam tylko jeden ośrodek gdzie nie sprzedaje się alkoholu. Jest tak tylko dlatego, że jest prowadzony przez zielonoświątkowców, których dziwna wiara traktuję spożywanie ale i użyczanie i handel alkoholem jako bardzo ciężkie przewinienie. W Polsce niestety dalej mamy powszechne przyzwolenie i akceptację na spożywanie alkoholu przy różnych okazjach. Alkoholizm dalej nie jest traktowany jako bardzo duży problem jakim jest. Także istnieje obecnie zakaz jazdy na nartach pod wpływem ale w każdej knajpie alko leje się strumieniami, bo towarzystwo narciarze nie wyobraża sobie wyjazdu na stok bez paru głębszych. Dalszego ciągu się domyślasz. Hajs się musi zgadzać.

Z drugiej strony lepsza komercja niż skrajna patologia pseudo instytucji typu PZSy, jakieś stowarzyszenia instruktorów, federację czy inne byty z zarządami z nadania albo wyboru. Zbieranina leśnych dziadków, ludzi często bez większej wiedzy w temacie, którzy siedzieli na stołkach i decydowali dopóki będą w stanie ruszać nogami i rękami

Cześć

Alkohol nie jest problemem, problemem jest coraz niższy poziom kultury, wiedzy i umiejętności korzystających.

Pozdro

  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Mitek napisał:

Cześć

Alkohol nie jest problemem, problemem jest coraz niższy poziom kultury, wiedzy i umiejętności korzystających.

Pozdro

To na jakich Ty stokach jeździsz że masz takie spostrzeżenia ?

W ostatnich latach spotykam w alpejskich ośrodkach sporo polskich narciarzy i na tle innych narodów zachowują się naprawdę wzorowo. Naprawdę kulturalni ludzie (nawet jeśli tu i ówdzie pada sakramentalne "kurwa" to ma ono raczej wydźwięk humorystyczny) dobra znajmość języków obcych i umiejętności narciarskich 

  • Like 3
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Jan napisał:

To na jakich Ty stokach jeździsz że masz takie spostrzeżenia ?

W ostatnich latach spotykam w alpejskich ośrodkach sporo polskich narciarzy i na tle innych narodów zachowują się naprawdę wzorowo. Naprawdę kulturalni ludzie (nawet jeśli tu i ówdzie pada sakramentalne "kurwa" to ma ono raczej wydźwięk humorystyczny) dobra znajmość języków obcych i umiejętności narciarskich 

Ci co dojada do Alp maja: dobre narty, dobry samochód, dobre samopoczucie i umiejętności. Tu u nas zostają sami nieudacznicy, sfrustrowani, ze ich na Alpy k... nie stać, stad sakramentalne słowo k... pada ale jako przerywnik k... a nie jakiś element humorystyczny, k... rozumiesz teraz k...

 

Edytowane przez star
  • Like 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Jan napisał:

To na jakich Ty stokach jeździsz że masz takie spostrzeżenia ?

W ostatnich latach spotykam w alpejskich ośrodkach sporo polskich narciarzy i na tle innych narodów zachowują się naprawdę wzorowo. Naprawdę kulturalni ludzie (nawet jeśli tu i ówdzie pada sakramentalne "kurwa" to ma ono raczej wydźwięk humorystyczny) dobra znajmość języków obcych i umiejętności narciarskich 

Cześć

Czy gdzieś wspomniałem, że piszę o jakiejś konkretnej nacji...??? To co napisałem to właściwie czysty truizm ale jak widać ogólnie niezrozumiały.

Stosując ten typ myślenia to skutkiem wypadku samochodowego powinien być zakaz ich sprzedaży. Stosując Twój typ myślenia - oprócz Polski.

Gratukluję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, star napisał:

[..] Tu u nas zostają sami nieudacznicy, sfrustrowani, ze ich na Alpy k... nie stać, stad sakramentalne słowo k... pada ale jako przerywnik k... a nie jakiś element humorystyczny, k... rozumiesz teraz k...

 

I alkokoholicy. Nie zapominaj o alkoholikach. Wszędzie się czają..

Edytowane przez mig
  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.05.2023 o 22:32, lubeckim napisał:

Musisz wykazać, że próbowałeś się dogadać i załatwić sprawę polubownie ale nie wyszło.

Cześć

Z tym akurat się zgadzam, sądy maja za dużo pierdół na głowie, stąd taka przewlekłość postępowań. Sędziów jest dużo i całej administracji, a mimo wszystko to trwa i trwa. Szkoda że nasi Sędziowie/ny nie współtworzą prawa tylko poruszają się w jego ramach. Pełno jest bubli prawnych.

W dniu 6.05.2023 o 22:32, lubeckim napisał:

IMHO jeżeli sprawa tyczyła by się złamanej ręki albo nogi, to bym przytulił kasę ze swojego NNW (biorę zawsze największe sumy gwarancyjne) i dał sobie spokój. Szkoda marnować roku czasu na łażenie po sądach. Aha i na koniec sąd mógłby stwierdzić: "No może i powód ma racje ale powód dostał już 15k z odszkodowania i następnego 15k nie dostanie. Zasądzam 4 tysiące".

Ale jakie to ma znaczenie, sam się ubezpieczyłeś, to nie z pozwanego ubezpieczenia pieniądze dostałeś. Generalnie, ja mam ubezpieczenie z tytułu uprawiania sportu, kosztuje mnie to ok 200 pln/m-c (za 3 osoby). Może i dużo, ale w razie czego to kasa idzie z ubezpieczenia, a jak ktoś chce więcej to niech się z ubezpieczalnią sądzi. Uważam, że takie ubezpieczenie każdy powinien sobie kupić (nawet czasowe). A jeszcze lepszym rozwiązaniem, jak w ubezpieczeniach komunikacyjnych - to Twoja ubezpieczalnia wypłaca Ci kasę i pokrywa wszelkie koszty, a sama ściga winowajcę.

W dniu 6.05.2023 o 22:39, lubeckim napisał:

Bezpieczeństwo można by znacznie poprawić wprowadzając ścisła prohibicję.

To już pisał Mitek, bez sensu, wszystko jest dla ludzi. Kultury tylko brak. Ale przy obecnym stanie prawnym, osoby po spożyciu bardzo łatwo usunąć ze stoku. Nawet nie musisz im zwracać uwagi (chociaż warto delikatnie zasugerować). Wystarczy zgłosić obsłudze/kierownikowi stacji, albo ewentualnie zadzwonić na policję. Bo jak się coś stanie, a stacja miała taką informację i nic nie zrobiła - to ma przesrane. Skórka nie warta wyprawki.

Na koniec odnośnie RODO i danych personalnych. To problem, ale tu wystarczy nałożyć odpowiednio wysokie mandaty za interwencje policji - jak ma to obecnie w ruchu drogowym. Teraz każdy sprawca wręcz chce podawać personalia i zawierać ugodę - bo przyjazd służb słono kosztuje. Być może takie uprawnienia warto nadać Ratownikom Górskim - oczywiście bez możliwości nakładania mandatów.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.05.2023 o 12:08, Mitek napisał:

Czy gdzieś wspomniałem, że piszę o jakiejś konkretnej nacji...???

2 posty wyżej napisałeś

cyt

 Bardzo żałuję, że środowisko narciarskie w naszym kraju dało sobie wyrwać lejce z rąk a przez bałagan, który później powstał - i jest do tej pory - jest niespójne. Zawsze mówię wszystkim, że narciarstwo to nie jest gra w kometkę przez bramę na działce, tylko solidny sport przestrzeni. Nawet w takiej Białce możesz osiągnąć 100km/h na nartach (były tam przez sporo lat rozgrywane MP w jeździe szybkościowej - rekord koło 140km/h) i możesz siebie lub kogoś zabić. Kodyfikacja powinna nastąpić już dawno i jestem jej zdeklarowanym rzecznikiem, ale wierz mi - i bez niej dość szybko i skutecznie można z trasy usunąć jednostki niepożądane. Cóż narciarstwo nosi na sobie piętno upowszechnienia i - jak w każdym tego typu wypadku - wiąże się to z drastycznym spadkiem świadomości i umiejętności przeciętnego narciarza oraz napływem zwykłych chamów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 hours ago, Marcos73 said:

Ale jakie to ma znaczenie, sam się ubezpieczyłeś, to nie z pozwanego ubezpieczenia pieniądze dostałeś. Generalnie, ja mam ubezpieczenie z tytułu uprawiania sportu, kosztuje mnie to ok 200 pln/m-c (za 3 osoby). Może i dużo, ale w razie czego to kasa idzie z ubezpieczenia, a jak ktoś chce więcej to niech się z ubezpieczalnią sądzi. Uważam, że takie ubezpieczenie każdy powinien sobie kupić (nawet czasowe). A jeszcze lepszym rozwiązaniem, jak w ubezpieczeniach komunikacyjnych - to Twoja ubezpieczalnia wypłaca Ci kasę i pokrywa wszelkie koszty, a sama ściga winowajcę.

To tylko moja prywatna interpretacja ale: Ostatnio pojawiło się zbyt dużo firm-hien żerujących na tzw. "dopłatach do odszkodowań". Nie liczył bym na to, że sędzia obsługujący takie sprawy hurtowo będzie skłonny dorzucać ofierze wypadku następne tysiące złotych, jeżeli jego roszczenia zostały już zaspokojone np z jego NNW. A to, że sądy ścinają kwoty w sprawach o zapłatę jest normą.

Czym innym jest grzywna a czym innym odszkodowanie dla ofiary.

 

15 hours ago, Marcos73 said:

Na koniec odnośnie RODO i danych personalnych. To problem, ale tu wystarczy nałożyć odpowiednio wysokie mandaty za interwencje policji - jak ma to obecnie w ruchu drogowym. Teraz każdy sprawca wręcz chce podawać personalia i zawierać ugodę - bo przyjazd służb słono kosztuje.

Tak szczerze. Podałbyś jakiemuś losowemu, nieznanemu gościowi swoje dane osobowe typu PESEL czy nr dowodu?! Nawet jeżeli to Ty jesteś sprawcą wypadku na stoku, a on coś od ciebie chce, to niech dzwoni na policję i tyle. Wyjdzie taniej niż potem odganianie się w chlewie z dykty i kartonu od windykatorów, jak dane zostaną użyte w złej wierze. Pamiętaj, że jak zaciągną na ciebie chwilówkę to nie on jest winny ani ci***a z okienka, która tego kredytu udzielała. Winny jesteś Ty.

Nie wiem jak bym się zachował w przypadku ruchu drogowego. Jeżeli byłbym ofiarą, to bez zastanowienia dzwonił bym na policję. Potem mniejszy problem z likwidacją szkody u ubezpieczyciela, jak się np. okaże że klient ma coś nie tak z papierami (brak prawa jazdy, brak przeglądu, brak OC itp). W przypadku kierowców z Ukrainy i/lub samochodów na Ukraińskiej rejestracji to w zasadzie obowiązek biorąc pod uwagę, że w UKR np nie ma w ogole czegoś takiego jak badanie techniczne.

 

15 hours ago, Marcos73 said:

To już pisał Mitek, bez sensu, wszystko jest dla ludzi. Kultury tylko brak. Ale przy obecnym stanie prawnym, osoby po spożyciu bardzo łatwo usunąć ze stoku.

Zwróć tylko uwagę, że te osoby jakoś musiały się na narty dostać. Przymyka sie oko na sprzedaż alkoholu na stokach, na jazdę po pijaku a nikt się nie zastanawia, że idiota jeden z drugim potem wsiądzie do samochodu i będzie prowadził. Nie, nie przyjmuje argumentu, że przepali alkohol. W takim prawie lotniczym jest to prosto opisane. Zakaz wykonywania jakichkolwiek czynności lotniczych do 24 godzin od spożycia. Bez względu na ilość i rodzaj.

Nie rozumiem co się ludziom w głowach zaprogramowało, że do dobrej zabawy muszą się napić. Ja rozumiem, że nie każdy traktuje nart jako sportu, bo alko i sport są tematami absolutnie rozłącznymi. Większość podchodzi do tego, jak do rekreacji, spotkania znajomych itp. Ale serio? Zaawansowany introwertyzm? Brak silnej woli? Że na trzeźwo się nie da z kimś porozmawiać?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Jan napisał:

2 posty wyżej napisałeś

cyt

 Bardzo żałuję, że środowisko narciarskie w naszym kraju dało sobie wyrwać lejce z rąk a przez bałagan, który później powstał - i jest do tej pory - jest niespójne. Zawsze mówię wszystkim, że narciarstwo to nie jest gra w kometkę przez bramę na działce, tylko solidny sport przestrzeni. Nawet w takiej Białce możesz osiągnąć 100km/h na nartach (były tam przez sporo lat rozgrywane MP w jeździe szybkościowej - rekord koło 140km/h) i możesz siebie lub kogoś zabić. Kodyfikacja powinna nastąpić już dawno i jestem jej zdeklarowanym rzecznikiem, ale wierz mi - i bez niej dość szybko i skutecznie można z trasy usunąć jednostki niepożądane. Cóż narciarstwo nosi na sobie piętno upowszechnienia i - jak w każdym tego typu wypadku - wiąże się to z drastycznym spadkiem świadomości i umiejętności przeciętnego narciarza oraz napływem zwykłych chamów.

Cześc

Nie wiem szczerze mówiąc jak wpadłeś na to, że dwa różne posty mogą być kontynuacją myśli. Przytoczony cytat to Moja ocena sytuacji prawnej narciarstwa w naszym kraju a post o alkoholu to reakcja na wpisy kolegi Lubeckiego. /co jedno z drugim ma wspólnego...?

A co do naszych rodaków i ich zachowań to różowo nie jest i moim zdaniem, jeżeli utrzymają się obecne trendy w edukacji - czyli jej planowe niszczenie na każdym poziomie przez władzę - to może być tylko gorzej.

Pozdro

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, lubeckim said:

Ostatnio pojawiło się zbyt dużo firm-hien żerujących na tzw. "dopłatach do odszkodowań

Nie wiem jak mają się sprawy związane z uszczerbkiem na zdrowiu. W ubezpieczeniach majątkowych zaniżanie odszkodowań jest (a przynajmniej było) wpisane w politykę firm ubezpieczeniowych. W pewnej firmie mówiło się otwarcie o tym, że i tak przegranie wszystkich wytoczonych procesów jest dużo tańsze niż wypłata normalnych odszkodowań. A kiedy kwestionujesz wysokość odszkodowania, okazuje się, że likwidator może bez żadnych zgód oddziałowych zwiększyć odszkodowanie o 20%. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, lubeckim napisał:

Nie liczył bym na to, że sędzia obsługujący takie sprawy hurtowo będzie skłonny dorzucać ofierze wypadku następne tysiące złotych, jeżeli jego roszczenia zostały już zaspokojone np z jego NNW.

A jaki to ma związek ze sprawą? A co kogo obchodzi czy Ty się ubezpieczyłeś i czy dostałeś jakieś zadośćuczynienie z jakiejś ubezpieczalni i to w dodatku ze swojej. Nie bardzo rozumiem. To w jaki Ty się sposób zabezpieczyłeś to Twoja indywidualna sprawa, Ty nie jesteś pozwanym tylko powodem. Zadośćuczynienie to jedno, a grzywna to drugie. Dlatego też uważam, że sad to powinna być ostateczność, i strony powinny mieć świadomość, że będzie to drogie postępowanie a wynik będzie katastrofalny finansowo dla jednej ze stron. 

Przykładowo - jechałeś za szybko, złapała Cię drogówka, odmawiasz przyjęcia mandatu, bo coś tam (nagminne to było). Trafia do sadu i zamiast 1500 dostajesz 50 000 do zapłaty + koszty. Dziękuje - skończyłem. Nawet te pseudo kozaki by zmiękły.

Dlatego warto się ubezpieczyć we własnym zakresie i to wysoko, ponieważ łatwo jest odzyskać należności od swojej ubezpieczalni, nawet wysokie kwoty, jeśli wie że jest sprawca - oni od pewnych kwot będą go ścigać we własnym zakresie. Chodzi o to aby zapłacił za błąd, bo za błędy trzeba płacić.

Godzinę temu, lubeckim napisał:

Tak szczerze. Podałbyś jakiemuś losowemu, nieznanemu gościowi swoje dane osobowe typu PESEL czy nr dowodu?! Nawet jeżeli to Ty jesteś sprawcą wypadku na stoku, a on coś od ciebie chce, to niech dzwoni na policję i tyle

Wypadek na stoku jest zazwyczaj poważny. Więc jestem zdania że takie oświadczenia powinni przyjmować i wstępnie rozstrzygać ratownicy górscy - bo są w każdym ośrodku. Policję można wezwać. 

 

Godzinę temu, lubeckim napisał:

Jeżeli byłbym ofiarą, to bez zastanowienia dzwonił bym na policję

Gorzej jak byłbyś sprawcą, ostatnio mój pracownik wjechał w tył samochodu, rozbity zderzak, gość się uparł na interwencje policji, chociaż sprawca (pracownik) chciał spisać oświadczenie, przyjechali i dostał 1200 mandatu za spowodowanie kolizji. Mowa o normalnym zdarzeniu z przeciętnym

 

Godzinę temu, lubeckim napisał:

Nie rozumiem co się ludziom w głowach zaprogramowało, że do dobrej zabawy muszą się napić.

Ale nie przesadzaj, wypicie małego piwa, radlera, grzańca czy też bombardino nie jest czymś wysoce karygodnym.

 

Godzinę temu, lubeckim napisał:

Większość podchodzi do tego, jak do rekreacji, spotkania znajomych itp.

Ja tak, jakbym chciał pojeździć ostro to się umawiam na trening. Narty traktuję jako miłe spędzenie czasu ze znajomymi. Samemu nienawidzę jeździć. Lubię z kimś pogadać na kanapie w knajpie. Bo na narty jadę zwykle na cały dzień.

pozdrawiam

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, SzymQ napisał:

Nie wiem jak mają się sprawy związane z uszczerbkiem na zdrowiu. W ubezpieczeniach majątkowych zaniżanie odszkodowań jest (a przynajmniej było) wpisane w politykę firm ubezpieczeniowych. W pewnej firmie mówiło się otwarcie o tym, że i tak przegranie wszystkich wytoczonych procesów jest dużo tańsze niż wypłata normalnych odszkodowań. A kiedy kwestionujesz wysokość odszkodowania, okazuje się, że likwidator może bez żadnych zgód oddziałowych zwiększyć odszkodowanie o 20%. 

A to norma Szymon, tak to działa, taki biznes. Czasami różnice są niewiarygodne w wycenach. Otóż kupuję nowe samochody i pechowo i w jednym i w drugim miałem kolizję. W Polo gość mi przetarł cały bok, z jego winy. Auto nowe , a 5000 km miało przebiegu. Przyjechał jakiś facet z ubezpieczalni sprawcy (nie wiem po co), wysłał mi kosztorys - 6000 pln 🙂. Auto oczywiście poszło do VW - faktura na 38 000 pln. Oczywiście bezgotówkowe rozliczenie. W Mercedesa wjechał nam chłopak, jak cofał (bus z paką), przerysował  dwoje drzwi, felgę i zrobił dziurę w tylnym błotniku. Tu nie było czarów, auto poszło do mercedesa. Spora kwota wyszła, ale nikt się nie rzucał, nawet za ceramikę na obu autach zapłacili. Ale, nie wiem czy wiecie, że jest odszkodowanie za utratę wartości samochodu (jeśli były wykonywane prace blacharskie). Trzeba zrobić ekspertyzę u biegłego i do 2 lat wysłać do ubezpieczalni. Za Merca wyszło 12% ubytku wartości, za Polo 14%. Nie ma znaczenia że  naprawa była w autoryzowanym serwisie, auto jest już pokolizyjne. O ile za Polo były negocjacje i stanęło na 10 %, to w mercedesie ubezpieczyciel sprawcy sporo zaniżył kwotę (bo dużo większa wartość samochodu), ale moja ubezpieczalnia się ładnie zachowała - za pośrednictwem Mercedesa, wypłaciła całość, a stwierdzili że resztę odzyskają we własnym zakresie.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Marcos73 said:

A to norma Szymon, tak to działa, taki biznes. Czasami różnice są niewiarygodne w wycenach. Otóż kupuję nowe samochody i pechowo i w jednym i w drugim miałem kolizję. W Polo gość mi przetarł cały bok, z jego winy. Auto nowe , a 5000 km miało przebiegu. Przyjechał jakiś facet z ubezpieczalni sprawcy (nie wiem po co), wysłał mi kosztorys - 6000 pln 🙂. Auto oczywiście poszło do VW - faktura na 38 000 pln. Oczywiście bezgotówkowe rozliczenie. W Mercedesa wjechał nam chłopak, jak cofał (bus z paką), przerysował  dwoje drzwi, felgę i zrobił dziurę w tylnym błotniku. Tu nie było czarów, auto poszło do mercedesa. Spora kwota wyszła, ale nikt się nie rzucał, nawet za ceramikę na obu autach zapłacili. Ale, nie wiem czy wiecie, że jest odszkodowanie za utratę wartości samochodu (jeśli były wykonywane prace blacharskie). Trzeba zrobić ekspertyzę u biegłego i do 2 lat wysłać do ubezpieczalni. Za Merca wyszło 12% ubytku wartości, za Polo 14%. Nie ma znaczenia że  naprawa była w autoryzowanym serwisie, auto jest już pokolizyjne. O ile za Polo były negocjacje i stanęło na 10 %, to w mercedesie ubezpieczyciel sprawcy sporo zaniżył kwotę (bo dużo większa wartość samochodu), ale moja ubezpieczalnia się ładnie zachowała - za pośrednictwem Mercedesa, wypłaciła całość, a stwierdzili że resztę odzyskają we własnym zakresie.

pozdrawiam

Jak mi policzyli demontaże, zakup nowych części i lakiery w nowym aucie, to wziąłem kasę i poszedłem do najlepszych fachowców od PDR. Zapłaciłem 800 PLN i zachowałem oryginalny lakier na klapie, a na zderzaku został ślad i tyle 🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...