Skocz do zawartości

mój nowy podręcznika jazdy na nartach.


Mazby

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, żyjemy w Świecie walki z reklamą, choć reklama to informacja. zakładamy forum , żeby się coś dowiedzieć i kasujemy posty które tą wiedzę dostarczają. Tak więc by nie zostać "skasowanym" , nie podaję ani tytułu swojego podręcznika nauki ... (nie powiem czego) ani nie podam gdzie go można kupić.... Nie podam też dlaczego go napisałem.... Czego dotyczy i dlaczego jest w pewnym sensie kontrowersyjny.... Nie podam też dlaczego jest taki a nie inny, by nie zostać zbanowanym za autoreklamę... Myślę , że zastosowałem się do wszelkich wymogów admina.... Pozdrawiam mazby
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 138
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Witam, żyjemy w Świecie walki z reklamą, choć reklama to informacja. zakładamy forum , żeby się coś dowiedzieć i kasujemy posty które tą wiedzę dostarczają. Tak więc by nie zostać "skasowanym" , nie podaję ani tytułu swojego podręcznika nauki ... (nie powiem czego) ani nie podam gdzie go można kupić.... Nie podam też dlaczego go napisałem.... Czego dotyczy i dlaczego jest w pewnym sensie kontrowersyjny.... Nie podam też dlaczego jest taki a nie inny, by nie zostać zbanowanym za autoreklamę... Myślę , że zastosowałem się do wszelkich wymogów admina.... Pozdrawiam mazby

skoro taki innowacyjny to chetnie przeczytam prywatnie.....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja również chętnie poczytam ..... moje zdanie ? .... nie widzę nic złego w tym, że na forum nartowym rozmawia się o książkach, traktujących o nartach (w każdym aspekcie) a to, że można na ten temat pogadać z autorem danej pozycji, to tylko PLUSy .... jakie? ..... za dużo ich, by wypisywać jeśli masz jakieś wątpliwości, to umieść informacje o książce, w dziale ogłoszeń lub pod forum komercyjnym ... ... osobiście nie widzę powodu , dla którego nie mogłoby to, być tu pozdrawiam serdecznie jarek:) PS. jeśli mimo wszystko, nie zamieścisz informacji o książce na forum, to prześlij , proszę informacje na PW /
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam, Moja książka... a raczej książeczka. To maleństwo ma 60 stron w formacie A5. Sam się zdziwiłem jak to poskładałem i "złamaliśmy" wydanie. Być może przyczyną jest zbyt długa praca w dziennikarstwie , gdzie każdy tekst jest "cięty" do maximum koncentracji treści.... do rzeczy. Od lat pracuję na stoku. Jak każdy z nas ścisłej się stosowałem do programu i dydaktyki. Zawsze jednak mnie nękały wątpliwości dlaczego my instruktorzy jeździmy inaczej (czytaj :wolniej) od zawodników. Jeszcze w późnych latach 80 zacząłem podglądać trenującą kadrę, w końcu po to się nająłem na "fizycznego" do PKL na Kasprowym, żeby pojeździć do bólu. Zawodnicy jeździli brzydko i nieelegancko, ale nie można ich było na tyczkach dogonić. Teraz wszyscy wiemy dlaczego. Oni zawsze jeździli na krawędziach, my dopiero teraz to odkryliśmy, na "carvingach". Czy jazda na krawędziach nie jest więc naturalnym i najskuteczniejszym sposobem jazdy? Jazda oporowa. Krótko. Skoro jest taka dobra i najlepsza to dlaczego auta nie skręcają "driftem" na skrzyżowaniach? Co jest prostsze ? Wymusić i kontrolować uślizg boczny , czy tylko przechylić kolana w stronę skrętu? Ja zaczynam od jazdy krawędziowej, co pozwala nabyć prawidłowe odruchy. Dopiero po jej opanowaniu wprowadzam skręty oporowe i ewolucje kątowe. No i sprawa najistotniejsza. Pług. Wszechobecna ewolucja na stokach szkoleniowych. Usilnie wpajana od dziecka a potem... bezsilnie eliminowana! Ja uczę bez pługu. Po kilku latach eksperymentów na żywych narciarzach w każdym wieku (od 2,5 do 87 lat!) opracowałem metodykę nauki jazdy na nartach (współczesnych, czyli tych które można kupić w sklepie - taliowanych), która sprowadza cały cykl nauki od "zera" do 9 -12 godzin na stoku. Powiecie, że to katastrofa dla fachu instruktora, bo za szybko się kursant uczy? Nie. Jak u mnie zacznie, to musi zrobić cały cykl. Kto z was miał po 9-10 h zajęć z każdym kursantem? Ostatni sezon przepracowałem we Witowie w Szkole Jagny Marczułajtis. Efekty były zaskakujące (finansowe też!). Całą metodykę zawarłem w tej książeczce: "Nauka Jazdy na Nartach w XXI wieku SKI 21". Kto chce zaryzykować 25zł ( czyli 1/3 ceny za 1 H we Witowie!) to zapraszam na Allegro Mazby

Użytkownik Mazby edytował ten post 20 czerwiec 2011 - 13:11

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja może nie tyle polemicznie ile refleksyjnie: Godzina 9.00 niebieskie i "łatwe" czerwone trasy - widzę tabuny pięknie karwingowo śmigających narciarzy - sami eksperci. Godzina 12.00, mocno zmiękło, pierwsze niewielkie muldy, trochę odsypów - warunki ciągle bardzo łatwe ale... jazda krawędziowa idzie w odstawkę, sylwetki odchylone do tyłu jazda oporowa na dolnej narcie. Już nie ma na kogo popatrzeć. Godzina 16.00 narciarze wracają gondolkami aby oszczędzić sobie zjazdu po przetworzonych już mocno trasach. Na dole opowiadają jakie to trudne (nie nadające się do jazdy!) były warunki. Sztruks to jedyny standart - nie ma go to znaczy, że obsługa źle się postarała. To w większości adepci takich 12 godzinnych uczących jazdy na nartach kursów karwingowych. Idąc tą logiką za chwilę stacje narciarskie wyznaczą przerwy podczas których będą gładziły stok aby było równo przez cały dzień! Być może tak musi być - wiedzą to koledzy zajmujący się nauką - ja jestem tylko amatorem, miłośnikiem nartowania. Dla mnie "prawdziwe" narciarstwo zaczyna się poza ubitym a tam technika krawedziowa przydaje się znacznie mniej niż np. zanegowana oporowa. Ale nawet na stoku ubitym większość adeptów kursów karwingowych jeździ tak przez mniejszość czasu (2-3 godz rano) i to tylko na łatwiejszych stokach (na czarnych trasach już mało jest krawędziowych śmigaczy). Nie jestem oczywiście przeciwnikiem jazdy na krawędzi, wprost przeciwnie (i zdarza mi się czysto pojechać z góry na dół na czarnych) jednak uważam, że ograniczanie nauki do techniki krawędziowej produkuje jednostronnych i bardzo słabo wyposażonych narciarzy. Może warto o tym powiedzieć i też to, że to sztruks jest stanem patologicznym a nie nierówności, lód, puch itd??? Mam świadomość, że oprócz off piste jest jeszcze obijanie się po tyczkach (na patologicznie wyrównanych i oblodzonych stokach ;-))) i to oczywiście czysta technika krawędziowa (przynajmniej w GS). Oczywiście zakładam, że wzmiankowana książka to doskonały podręcznik dla wszystkich zaczynających przygodę z narciarstwem i pewnie jest warta przeczytania. Moja refleksja dotyczyła jednak tego czy w 12 godzin można nauczyć się jeździć na nartach. I co to znaczy "nauczyć się jeździć na nartach" a także zakresu nauczanych technik... Pozdro Wiesiek

Użytkownik Wujot edytował ten post 21 czerwiec 2011 - 12:03

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam, zupełnie się z tobą zgadzam

A ja może nie tyle polemicznie ile refleksyjnie:

Ja też uważam , że narciarstwo idzie w złym kierunku i prawdziwe narty są w terenie nieprzygotowanym. Co więcej, wolę uczyć od "zera" jazdy w terenie niż na stoku przygotowanym. Sam zaczynałem na bardzo głębokiej wodzie, bo siedząc 2 lata we Francji, jako gówniarz miałem Alpy pod ręką. Było to dawno i wtedy widok ratraka był równie szokujący jak lądujące UFO. W Polsce, już jako duży facet nająłem się do PKLu na Kasprowym, żeby mieć Górę do syta. Byłem jednym z niewielu , którzy robili kontrolę podpór z bananem na gębie. Kto przejechał się równo wzdłuż podpór na Goryczkowej, wie o czym mówię. Prowadzę kursy, ski-extreme, ale nie jest zbyt wielu na to przygotowanych.

Oczywiście zakładam, że wzmiankowana książka to doskonały podręcznik dla wszystkich zaczynających przygodę z narciarstwem i pewnie jest warta przeczytania. Moja refleksja dotyczyła jednak tego czy w 12 godzin można nauczyć się jeździć na nartach. I co to znaczy "nauczyć się jeździć na nartach" a także zakresu nauczanych technik...

... i tu też masz rację. Po latach (!!!) prowadzenia nauki jazdy, doszedłem do wniosku, ze to co się dzieje na szkolnych stokach mi nie odpowiada. Cała nasza praca sprowadza się do rozkraczenia w pług klienta i dziękuję, bo już umiem. Druga pod względem liczy grupą są Ci co chcą się (lub swoje pociechy) "odpłużyć". Obserwując to opracowałem metodę nauki bez pługu. Co ciekawe, to nie mój wynalazek i wielu wykładowców z AWF Kraków ją zna i ... nie stosuje. Nie pytajcie mnie dlaczego...sam odpowiem. Metoda "No-Pizza wymaga szczególnych warunków na stoku, co jest kłopotem dla instruktorów, szczególnie tych przypisanych do danego stoku. W zeszłym sezonie pracowałem u Jagny we Witowie i miałem stok szkoleniowy o szerokości ...15 metrów! Jak chcecie uczyć w takich warunkach łuków na krawędziach? Wracając do kwintesencji twojego postu Wujot, to chyba przyznasz, że od czegoś trzeba zacząć nim walniesz z Niebieskiej Przełęczy i o tym jest mój podręcznik. Rożni się tylko tym, że mój klient jeszcze w tym samym sezonie wjeżdża w puch a nie katuje pługiem przez lata. Co do aspektu, co to znaczy "nauczyć się jeździć", to wiesz, że to dość potoczne określenie na przyjemność w miejscu stresu, na stoku. Ja nadal się uczę i nigdy chyba nie powiem, że "umiem jeździć" w pełnym znaczeniu tych słów. Mój kursant po 3-4 dniach (ok.3h/dzień) kończy swobodną jazdą krawędziową na przygotowanym "sztruksiku". Co do technik, to przechodzę płynnie z krawędzi do tylko niezbędnych technik oporowych. Podkreślam kolejność: najpierw jazda krawędziowa. Pozwala to utrwalić podstawowy odruch stawiania nart równolegle i na krawędzi, a nie rozkraczania się w szpagacie. Ewolucje oporowe są mieszane z krawędziowymi, jako kompletna kontrola nad prędkością. Gdzie chcę szaleć a gdzie zwalniać. 90% ludzi zgłaszających się do szkółek, nie ma ambicji konkurowania z Lidsey, tylko przyjemność z jedynego tygodnia wakacji w Alpach. Uczą się tego, co im potrzeba, a nie "przekombinowanych " ewolucji dziadka Joubert'a. Robię to konsekwentnie 4-ty sezon i za namową zadowolonych napisałem tą książeczkę. PS. Jak zauważyłeś nie używam słowa "karwing". Na krawędziach zawodnicy jeździli od J.C.Killy'ego, tyle że wtedy mówiło się "jazda cięta". Karwing to typowo komercyjna nowo-mowa, która ma za zadanie sprzedanie starej zabawki w nowym pudełku. pozdro mazby

Użytkownik Mazby edytował ten post 21 czerwiec 2011 - 18:34

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam, Zawsze jednak mnie nękały wątpliwości dlaczego my instruktorzy jeździmy inaczej (czytaj :wolniej) od zawodników. Jeszcze w późnych latach 80 zacząłem podglądać trenującą kadrę, w końcu po to się nająłem na "fizycznego" do PKL na Kasprowym, żeby pojeździć do bólu. Zawodnicy jeździli brzydko i nieelegancko, ale nie można ich było na tyczkach dogonić. Teraz wszyscy wiemy dlaczego. Oni zawsze jeździli na krawędziach, my dopiero teraz to odkryliśmy, na "carvingach". Mazby

Zdaje się, że oglądaliśmy na Kasprowym tych samych ludzi. Ja w każdym razie jeździłem tam często od połowy lat lat sześćdziesiątych. Zawsze mnie denerwowali zakopiańscy zawodnicy, którzy podjeżdżali z drugiej strony do pojedynczego krzesełka na Gąsienicowej. Dlaczego zawodnicy jeździli szybko. Ano dlatego, że nie bali się jeździć szybko w ówczesnych "rynnach". Nieraz próbowałem wjechać od góry w Kotle Gąsienicowym do takiego wertikalu. Po kilku tyczkach szybkość i strach mnie wyrzucały. Czy to była jazda na krawędziach. W jakimś stopniu była, bo rynna nie pozwalała na ześlizg i zwolnienie. Ale twierdzenie, ze jeździli szybko, bo na krawędziach jest nieco naciągane. Nikt wtedy nie pisał i nie mówił o krawędziach. Choć zdjęcia zawodników z tego okresu(a nawet o wiele wcześniejszego) dowodzą,że jeździli minimalnym ześlizgiem, wyraźnie wychyleni do środka łuku skrętu, co wymusza ustawienie nart na krawędziach. Pozdrawiam P.S. Nie jestem instruktorem, ani też byłym zawodnikiem
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisał Mazby Wracając do kwintesencji twojego postu Wujot, to chyba przyznasz, że od czegoś trzeba zacząć nim walniesz z Niebieskiej Przełęczy i o tym jest mój podręcznik. Rożni się tylko tym, że mój klient jeszcze w tym samym sezonie wjeżdża w puch a nie katuje pługiem przez lata.

Oczywiście absolutnie masz rację a w kwestii metodologii nauczania nawet nie próbuję się wypowiadać - nie mam ani wiedzy ani większego doświadczenia. Czyli trudno mi rozstrzygnąć czy pług, czy krawędź czy jazda równoległa i na ile jedno, drugie i trzecie i na jakich etapach szkolenia. Post mój po trosze był sprowokowany wszechogarniającą propagandą, że nowe narty (+ dobrze przygotowane trasy) i dwa dni nauki wystarczą abyś został narciarzem. Pewnie nie taka była intencja ale w Twojej wypowiedzi zobaczyłem też ten "optymistyczny" ton. A ponieważ wszyscy na tym forum mamy chyba świadomość:

Napisał Mazby Ja nadal się uczę i nigdy chyba nie powiem, że "umiem jeździć" w pełnym znaczeniu tych słów.

Pozwoliłem sobie na tych parę uwag. Pozdro Wiesiek pees - te kursy ski-extrim brzmią niezwykle interesująco. Co prawda nie jestem pewien czy to dla mnie. Ale może...

Użytkownik Wujot edytował ten post 21 czerwiec 2011 - 23:13

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musicie przyznać że to narty karwingowe przyczyniły się do popularyzacji narciarstwa. Z tej perspektywy nie rozumiem głosów mówiących o tym że narciarstwo idzie w złym kierunku. Tylko dzięki popytowi powstaje bowiem infrastruktura narciarska! Przypomnijcie sobie Polskę sprzed kilkunastu lat. To że ktoś się uczył "nowego" stylu i na nim poprzestał? Nie widzę w tym nic zdrożnego. Patrząc po sobie: nigdy nie nauczyłem się pływać innym stylem niż żabką. Nie mam ambicji się rozwijać w tym kierunku i już. Patrząc na narciarstwo jako sport masowy, uprawiany przez kilka milionów ludzi w Polsce, bardzo się cieszę że powstają publikacje umożliwiające szybkie postępy dla nowicjuszy. To tylko w ich głowach pozostanie dylemat czy rozwijać się dalej czy poprzestać na typowej rekreacji. Ja nieco bardziej doświadczony narciarz zyskuję na tym dzięki dynamicznie rozwijającej się infrastrukturze! Dożyłem takich czasów w których będąc tydzień na nartach w Bukowinie mam do wyboru codziennie inną stację z porządną kanapą i to w promieniu 10 km od noclegu. Kotelnica, Małe Ciche, Jurgów, Czarna Góra, Rusiński Wierch, Litwinka, Harenda, Witów, powstały tylko dzięki dużej ilości chętnych i niestety dosyć często niedocenianych narciarzy rekreacyjnych! A odnośnie jazdy zawodniczej. Każdy wyczynowy sport w jego najwyższej specyfikacji jest o "lata świetlne" oddalony od rekreacji. Według mnie to dla ludzi typu Nadal, Cuche, Pelps, itp. tworzy się modyfikacje zgodne z ich predyspozycjami a nie ich "ustawia" do obowiązującego kanonu. Bardzo się cieszę że podstawowym kryterium pozostaje "kto pierwszy ten lepszy"! Próby eliminowania, czynników zewnętrznych wprowadzanie sędziów i ocen za styl, może doprowadzić do sytuacji takiej jak w skokach narciarskich, gdzie rzeczą marginalną niedługo będzie fakt jak daleko skoczył zawodnik! Pozdr, Maciek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale twierdzenie, ze jeździli szybko, bo na krawędziach jest nieco naciągane. Nikt wtedy nie pisał i nie mówił o krawędziach.

Fizyka. krawędzie mają mniejsze tarcie. Skręt wymuszano wygięciem narty w łuk, a nie ześlizgiem tyłów. Technologia produkcji tamtych nart nie pozwalał na tak perfekcyjne krawędziowanie , jak dziś. J.C.Killy w 1968 to dopracował i przywalił na całej linii. Wtedy jadącego można było poznać po rotacji ciała w stronę skrętu, co dydaktyka instruktorska uważała za duży błąd. Wielu trenerów było oskarżanych, że źle uczą jeżdzić.

Musicie przyznać że to narty karwingowe przyczyniły się do popularyzacji narciarstwa. Z tej perspektywy nie rozumiem głosów mówiących o tym że narciarstwo idzie w złym kierunku.

Znowu to moje skrótowe myślenie i co gorsza skrótowe pisanie. Jak się wczytasz ponownie w mój post odnajdziesz znaczenie wypowiedzi. "Zły kierunek" to rezygnacja z dalszej nauki. Obecnie płacąc 75zł /h za lekcje, wczasowicza stać na 1, góra 2 godziny. W takim czasie , żaden genialny instruktor nie nauczy jeździć , więc pokazuje pług i klient tak zostaje. Od lat to widzę w swojej pracy i na stokach jest coraz więcej ludzi "zatrzymanych " na tym etapie.

To tylko w ich głowach pozostanie dylemat czy rozwijać się dalej czy poprzestać na typowej rekreacji.

... to nie prawda, także w kieszeni. Przyczyną jest "rabunkowa gospodarka" szkółek narciarskich, konsekwencją wypadkowość, coraz większa. Zaginęły kursy narciarskie, gdzie adept był uczony do końca. Teraz w ofercie mamy jedynie instruktorów przywiązanych do danego stoku, który nie nadaje się do nauki z powodu architektury i zagęszczenia. To jest ten "zły kierunek". Co do infrastruktury , to też mam zastrzeżenia. Właściciele stacji narciarskich jeszcze mają "rękę w nocniku" i nie poszerzają stoków do wymogów współczesnych nart, którymi się jeździ nie tylko w dół ale i szeroko na boki. Dobrze, że stoków przybywa, ale jak się im przyjrzysz, to ich architektura ma za zadanie nakręcanie ilości jazd...krzesełkiem. Stoki są wąskie, szczególnie zawężone przy dojeździe do wyciągów.

pees - te kursy ski-extrim brzmią niezwykle interesująco. Co prawda nie jestem pewien czy to dla mnie. Ale może...

Na Jesieni będzie pełna oferta z programem. W skrócie:nic nie udowadniamy i do niczego nie zmuszamy. - bezpieczeństwo:szkolenie lawinowe, prognozowanie zagrożenia, działanie w przypadku zaistnienie zagrożenia, metody lokalizacji w czasie działania lawiny i po jej zatrzymaniu. Metody lokalizacji "pipsem", poszukiwanie, pierwsza pomoc. - techniki upadku pasywnego i aktywnego, odwracanie i wstawania w czasie ślizgu. - techniki skręcania w śniegu nieprzygotowanym i na dużym nachyleniu - jazda terenowa w śniegu nieprzygotowanym - jazda w puchu - jazda na dużym nachyleniu - jazda w rynnie - jazda "na fali" (nie pytajcie co to!) ... jednym słowem, kupa zabawy ... i ciężkiej harówy pozdro mazby
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisał Keicam dzięki popytowi powstaje bowiem infrastruktura narciarska!

To nie jest takie oczywiste. We Francji np praktycznie nie ma nowych inwestycji w infrastrukturę narciarską za to wielkie w pobytową. W ciągu 10 lat niektóre miejscowości zwiększyły ją 3x. Kiedyś początek stycznia gwarantował puste stoki a teraz już nie. Trochę inaczej jest w Austrii - tutaj sporo dzieje się na stokach choć raczej zwiększa się przepustowość wyciągów jak tworzy nowe trasy. Czyli tłok na trasach też rośnie. A ponieważ zasadnicza część ruchu to niedzielni narciarze oderwani właśnie od kompa a wyposażeni w szybkie narty i umiejący relatywnie szybko jeździć to czasem strach się bać. Filozofia obecnych czasów: masowo, łatwo, szybko i bezwysiłkowo a problemy zamiatamy pod dywan - przyznaję - nie jest mi bliska. Widocznie zgred jestem... Ale są też inne przyczyny mojej postawy - jestem przekonany, że większy wysiłek to większa satysfakcja, lepsza sprawność, głębsza refleksja. Upraszczając wszystko zbyt bardzo pozbawiamy się sensu - doskonalenia się. Nie mam złudzeń, że za rozwojem narciarstwa stoi gigantyczny biznes i to on wprasuje w świadomość mas to co będzie chciał np to, że robi to dla ich dobra, albo że 12 godzin nauki to aż za dużo. Tak jak zastąpił tysiace niepowtarzalnych knajpek standartową bułą a setki smaków różnych napojów słodką, niezdrową lurą. I oczywiście mała szansa, że mówieniem o tym cokolwiek zmienimy. Dlatego już od dłuższego czasu ciągnie mnie tam gdzie jest inaczej - z dala od narciarskiego tłumu. A chociaż obok. Piszę o tym bo może ktoś to ode mnie "kupi". A naprawdę warto! Kocham narty bo kocham góry - najkrócej w temacie. Pozdro Wiesiek

Użytkownik Wujot edytował ten post 22 czerwiec 2011 - 09:27

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako amator, daleki jestem od dyskutowania o metodyce czy kierunkach nauczania. Nurtuje mnie jednak pytania i wątpliwości: Jak adept uczony od samego początku tylko krawędzi (o ile dobrze rozumiem treść przewodnią książki), poradzi sobie w sytuacji, kiedy nagle skurczy mu się miejsce do wytracenia prędkości? Jak taki adept przejedzie leśną przecinką? Mówię o gościu, który kończy cały kurs. Ale możemy również powiedzieć o kimś, komu się po 3-4h znudziło uczenie i już "umi". Mimo wszystko ktoś wyposażony w solidny pług, poradzi sobie chyba lepiej - wnioskuje po obserwacjach mojej wtedy 4-5 letniej córki, która jeżdżąc pługiem, rewelacyjnie reagowała na sytuacje, kiedy nagle musiała zwolnić, albo zmienić kierunek, bo ta technika pozwalała jej kontrolować prędkość, nie rozpędzać się i jednocześnie w miarę potrzeby skręcać lub zatrzymać się niemal w miejscu. Poza tym jakoś nie bardzo sobie mogę wyobrazić jazdę dziecka np 4-6 lat, tylko na krawędzi - ba, nawet nie jestem do końca pewien, czy było by w stanie prawidłowo stosować taka technikę, że o jej bezpiecznym stosowaniu nie wspomnę. Reasumując - coś mi tutaj na moje amatorskie oko nie bangla. ;) Mam wrażenie, ze to takie trochę wsadzanie gościa co wczoraj zrobił prawko, do może nie rajdówki, ale na pewno szybkiego auta. A że klienci byli zadowoleni - no pewnie, ze byli - przy minimum czasu i wysiłku, maja wrażenie, że pocinją jak cała reszta narciarzy i to tych lepszych. Myślę jednak, ze to wynika raczej z braku rozeznania w temacie i doświadczenia na stoku, niże z możliwości merytorycznej oceny. pzdr k
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fizyka. krawędzie mają mniejsze tarcie. Skręt wymuszano wygięciem narty w łuk, a nie ześlizgiem tyłów. Technologia produkcji tamtych nart nie pozwalał na tak perfekcyjne krawędziowanie , jak dziś. mazby

Że tarcie nart o śnieg wpływa na ich szybkość to oczywiste. Z tymi krawędziami w takiej rynnie obok tyczki to nie takie proste, bo narta nie jedzie na krawędzi tak jak na ubitym "betonie". Zagłębia się ślizgiem w śnieg, szczególnie gdy jest bardziej miękki. Większe znaczenie ma wygięcie w tym przypadku narty w łuk. Co uzyskiwali zawodnicy, zmuszając przednią część narty do dużego wygięcia. Tak wygięta narta zachowywała się w dużym stopniu jak dzisiejszy karwing. Jechała po łuku, a nie ześlizgiwała się w bok jak u amatora. przyglądałem się śladom nart zakopiańczyków. Zostawiali za sobą wąski ślad. Zgodzę się, że ich jazda była w znacznie większym stopniu na krawędzi niż amatorów. Nie mniej nie była to jazda w dzisiejszym znaczeniu na "czystej" krawędzi, bo tą umożliwiła dopiero nowa konstrukcja nart. Niemniej jazda na "krawędzi" nie jest wynalazkiem ostatnich lat. To był proces w udoskonalaniu sprzętu i techniki. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest takie oczywiste. We Francji np praktycznie nie ma nowych inwestycji w infrastrukturę narciarską za to wielkie w pobytową. W ciągu 10 lat niektóre miejscowości zwiększyły ją 3x. Kiedyś początek stycznia gwarantował puste stoki a teraz już nie. Trochę inaczej jest w Austrii - tutaj sporo dzieje się na stokach choć raczej zwiększa się przepustowość wyciągów jak tworzy nowe trasy. Czyli tłok na trasach też rośnie.

Wszystko przed nami: Francja, Austria, to kraje kapitalistyczne. U nich zmiana preferencji narciarskich nie zbiegła się ze zmianą ustroju i wartości pieniądza. Jak widać nie muszą tworzyć, wystarczy że dostosują się do sytuacji i tendencji.

Filozofia obecnych czasów: masowo, łatwo, szybko i bezwysiłkowo a problemy zamiatamy pod dywan - przyznaję - nie jest mi bliska. Widocznie zgred jestem... Ale są też inne przyczyny mojej postawy - jestem przekonany, że większy wysiłek to większa satysfakcja, lepsza sprawność, głębsza refleksja. Upraszczając wszystko zbyt bardzo pozbawiamy się sensu - doskonalenia się.

Ja z kolei jestem daleki od uogólniania że łatwiej znaczy gorzej. Nasze forum jest dobrym przykładem. Przyciskam enter i widzisz to co chcę Ci przekazać. Nie musimy komunikować się poprzez korkową tablicę i pinezki np na Krupówkach! Nie rozumiem co znaczy problemy. Aktywność ruchowa pt Narciarstwo to dla jednych "prawie" filozofia, a dla innych kilka godzin dziennie na świeżym powietrzu z rodziną. Latem są rowery zimą narty. Oni nawet nie wiedzą że są jakieś problemy.

Nie mam złudzeń, że za rozwojem narciarstwa stoi gigantyczny biznes i to on wprasuje w świadomość mas to co będzie chciał np to, że robi to dla ich dobra, albo że 12 godzin nauki to aż za dużo. Tak jak zastąpił tysiace niepowtarzalnych knajpek standartową bułą a setki smaków różnych napojów słodką, niezdrową lurą. I oczywiście mała szansa, że mówieniem o tym cokolwiek zmienimy. Dlatego już od dłuższego czasu ciągnie mnie tam gdzie jest inaczej - z dala od narciarskiego tłumu. A chociaż obok. Piszę o tym bo może ktoś to ode mnie "kupi". A naprawdę warto!

Poza kilkoma ogólnie znanymi napojami branża dosyć dzielnie opiera się unifikacji! We Włoszech Bombardino czy kawa w każdej knajpce smakuje inaczej, tak jak JagerTee czy zupa gulaszowa w Austrii. W Polsce też nie jest najgorzej.W Bukowinie ciężko się dostać do np. Burego Misia! Zwróć uwagę że tylko ułamek procenta to ludzie którzy bez nart nie mogą. :) Dla innych narciarstwo to jedna z dyscyplin lub form odpoczynku. Bez zadęcia czy filozofii.

Kocham narty bo kocham góry - najkrócej w temacie.

Żeby pokochać narty trzeba się nauczyć na nich jeździć. To jak się człowiek będzie uczył? Dla jednych motywacją do dalszej nauki jest pot i "krew", dla innych szybkie postępy w pierwszej fazie dobrze rokujące na przyszłość. Mi taliowane narty zdecydowanie pomogły, czy to znaczy że jestem gorszy? Pozdr. Maciek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musicie przyznać że to narty karwingowe przyczyniły się do popularyzacji narciarstwa.... Pozdr, Maciek

Oczywiście, ale.... Do popularyzacji narciarstwa, tak jak i innych dyscyplin aktywności ruchowej przyczyniła się przede wszystkim dostępność (narty, rowery, konie - te szczególnie jako sport burżuazji był wręcz po II wojnie zabroniony). Kiedyś ani sprzętu nie można było kupić, ani tak łatwo dojechać do gór, już o wyjeździe za granicę nie wspomnę. Młodsi tego nie mogą pamiętać, ale posiadanie tylko pieniędzy, bez znajomości "w branży" nie gwarantowało możliwości zakupu, najgorsze były chyba lata 70/80.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...