Skocz do zawartości

Narta rozwojowa/narta za trudna itd


bocian74

Rekomendowane odpowiedzi

Tak mnie ostatnio czytane wątki doradcze sprowokowały u mnie pewne pytania. Być może zapomniał wół jak cielęciem był, ale jeśli rozważymy tylko narty dla przeciętnego użytkownika naszych stoków to co ktoś ma na myśli jak pisze że ta narta jest/nie jest rozwojowa czy też jest za łatwa/za trudna? Bo szczerze mówiąc, jak sobie spojrzę na wszelkie narty, na których miałem okazję jeździć, to żadne z nich jakoś nie sprawiały mi specjalnych problemów, mimo że było to na różnych poziomach mojej wprawności narciarskiej. Ostatnio też moja żona(jakieś 30 dni na nartach w sumie) przeskoczyła z nart dla początkujących (na których jeździła po trasach wszelakich w Polsce i we Włoszech) na narty które wg producenta sa przeznaczone dla poziomu eksperckiego i jedyne co miała do powiedzenia to to, że fajnie się jeździło, tylko mam nie pytać czy lepiej niż na starych i czy czuje jakąś różnice :) Może więc stwierdzenia rozwojowy/łatwy/trudny są po prostu konsekwencją podejścia "na skróty" do nauki jazdy na nartach i spoczęciu na laurach po opanowaniu zasady "przechyl nartę a sama skręci"? Pozdr Marcin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Mam wielka cierpliwosc do narciarzy poczatkujacych i wirtualnych Jest jednak taki element, który bardzo czesto se przejawia w ich wypowiedziach. Otóz przy pomocy wyobrazni i internetowego oczytania tworza oni pewne schematy i z góry uznaja je za mozliwe czy tez niemozliwe operujac jedynie wlasnym wyobrazeniem. Bronia tez czesto swoich wyobrazen idac w zaparte a ze nie ma mozliowsc udowodnienia pewnych kwestii na stoku dyskusja jest idiotyczna." Zmodyfikowany na potrzeby tematu Mitek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmmm, dla takich wyjadaczy jak Wy panowie na pewno każda narta bedzie dobra i nie macie problemów z jej użytkowaniem. Jesteście w stanie wykorzystać swoje umiejętności na każdej narcie i dopasować to do warunków i stoku i śniegu na jakim jeździcie. Dla takiego żółtodzioba jak ja np. i pewnie dużej części narciarskiej braci zadającej te pytania nie wszystko jest takie oczywiste i łatwe. Również niedawno poprosiłem o poradę na forum i zadałem pytanie czy narta ta nie bedzie za trudna. Chodzi o to że wciąż się ucząc i starając się rozwijać swoje umiejętności, ja np. obawiam się żeby nie zakupić narty zbyt wymagającej, zbyt profesjonalnej, która przy moim poziomie umiejętności, gdzie nie mam do końca opanowanych podstaw, postawy, techniki układu ciała w skrętach, itd, nie bedzie mnie hamować - czytaj cofać w rozwoju. Czy nie będzie jak to się często tutaj określa "niewybaczająca błędów" których popełniam dużo. Być może jak pisze fredowski jest to pewne wyobrażenie, błędne ale czytając wiele postów chociażby na forum można takiego nabrać. Ja jestem w stanie zjechać na każdej narcie, tyle że przy moim poziomie jazdy na jak to określę "zbyt trudnej narcie" powiedzmy po czerwonej trasie po której na swoich nartach zjezdzam jak zjezdzam, na tamtej pewnie bym jechal gorzej, a nie o to chodzi. Narta rozwojowa to wg mnie narta która przy danym poziomie umiejetnosci pozwoli juz jakos jezdzacemu narciarzowi dalej rozwijac swoje umiejetnosci, poprzez np. lepsze i pewniejsze trzymanie krawedzi w skretach, a nie utrudniać naukę, takie przynajmniej mam wyobrazenie. Poza tym nie mam okazji jezdzic np. 30 dni w sezonie na nartach, ani nie mam niestety jezdzacych znajomych, cobym mógł sobie pozyczyc od nich narte na pare zjazdow i potestowac ja, albo nawet wziac z wypozyczalni, bo szkoda mi wypozyczac skoro mam swoje, albo ryzykowac wypozyczenie na caly dzien na narcie ktora niewiadomo jaka bedzie, kiedy mam tylko 5 czy 6 tych dni na stoku. jest tez zbyt wiele nart i niesposób przetestowac wszystkich. Stąd te pytania do osób takich jak Wy , którzy na pewno jeździliście na wielu rodzajach i modelach nart na różnym etapie swojej narciarskiej kariery i możecie coś doradzić, czy ta czy tamta narta nie będzie "za trudna" do danego poziomu umiejetności. Czytałem tutaj gdzieś wątek o progressoach 9+ gdzie gościu pierwszy sezon na nartach, 5 dni na stoku pyta czy ta narta bedzie dla niego odpowiednia. Wiadomo że pewnie zjedzie na niej ale chodzi o to czy nie bedzie ona za trudna zbyt wymagajaca w okiełznaniu jej czy nie bedzie hamulcem bardziej niż narzędziem do nauki. on akurat jest uparty i twierdzi że jezdzi bardzo dobrze i szybko na krawedziach ale to juz inna historia. Takze o to chyba chodzi w rozwojowosci narty czy jej za trudnosci, przynajmniej według mnie. pozdrawiam

Użytkownik spiechu edytował ten post 17 styczeń 2011 - 13:18 ortografia;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam! Według mnie, narciarza niedoskonałego technicznie ale często starającego się jechać szybko, przy zmianie narty mniej ważna jest technika ale szybkość jazdy. Ja po prostu na lepszej narcie pojadę w konkretnych warunkach szybciej bo będę miał mniej asekuracyjny styl> przybiorę przez to mniej asekuracyjną postawę>nie będę za bardzo spinał mięśni>po dłuższym czasie porobią mi się zakwasy (lub wcale). Kiedyś jechałem od muldy do muldy, od lodu do lodu a teraz analizuję trasę jako pewien tor jazdy, bardziej "kompleksowo", to co kiedyś było dla mnie muldą nie ma znaczenia, jak też 3-4 metry lodu, takich małych "przeszkód" nie biorę już pod uwagę bo nie są w stanie zaburzyć obranego toru jazdy i myślę, że zmiana narty na lepszą miała tu znaczenie. (Nie mam na myśli ekstremalnie zmuldzonych i wylodzonych tras ale normalnie przygotowywany stok, rozjeżdżony przez kilka godzin przez pewną liczbę narciarzy). Już szykuję się na reprymendę. Pozdrawiam, Wojtek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak mnie ostatnio czytane wątki doradcze sprowokowały u mnie pewne pytania. Być może zapomniał wół jak cielęciem był, ale jeśli rozważymy tylko narty dla przeciętnego użytkownika naszych stoków to co ktoś ma na myśli jak pisze że ta narta jest/nie jest rozwojowa czy też jest za łatwa/za trudna? Bo szczerze mówiąc, jak sobie spojrzę na wszelkie narty, na których miałem okazję jeździć, to żadne z nich jakoś nie sprawiały mi specjalnych problemów, mimo że było to na różnych poziomach mojej wprawności narciarskiej. Ostatnio też moja żona(jakieś 30 dni na nartach w sumie) przeskoczyła z nart dla początkujących (na których jeździła po trasach wszelakich w Polsce i we Włoszech) na narty które wg producenta sa przeznaczone dla poziomu eksperckiego i jedyne co miała do powiedzenia to to, że fajnie się jeździło, tylko mam nie pytać czy lepiej niż na starych i czy czuje jakąś różnice :) Może więc stwierdzenia rozwojowy/łatwy/trudny są po prostu konsekwencją podejścia "na skróty" do nauki jazdy na nartach i spoczęciu na laurach po opanowaniu zasady "przechyl nartę a sama skręci"? Pozdr Marcin

Widzisz bocian74, duża część obecnej produkcji nart jest przeznaczona dla takich odbiorców jak Twoja żona co mają 30 dni na nartach, jako tako trzymają się na nartach i oceniają się na 7-8. A z nartami jest tak jak pisałem na forum już kilkakrotnie. Marketingowcy stosują metody żywcem wzięte z produkcji odzieży dla kobiet. Tam zaniża się numeracje (jak miło ciągle wchodzić w garsonkę 38 która tak naprawdę jest już 40) tutaj zawyża grupę docelową do której kierowane są narty (ja to fajnie być ekspertem po 3 sezonach). I tu i tam niewinne kłamstwo które poprawia humor i przysparza klientów producentom. Całe szczęście są firmy które nie stosują takich metod. Pozdrawiam Wojtek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

myślę że cała ta sprawa jest konsekwencją tego że narty ze sportu elitarnego stały sie egalitarnym, a w masówce rządzi marketing. podstawową zasadą jest to żeby jaknajwięcej osób potrafiło sobie poradzić na nartach- ten sport musiał więc stać się łatwiejszy- stąd wynalezienie nart które "same skręcają", które dają poczucie bycia "ekspertem" już po pierwszym sezonie. Stąd prawdopodobnie Twoje wrażenie że żadne narty nie sprawiały Ci szczególnej trudności, że właściwie na każdej można pojechać dobrze. Tak, to prawda: ktoś kto ma techniczne podstawy z prawdziwego zdarzenia i lata praktyki na stoku, zjedzie nawet na sztachetkach z płotu. Ale już ktoś taki jak ja: samouk po 15 sezonach prób i błędów poszukuje nart rozwojowych czyli takich na których jazda przy tym samym stopniu umiejętności będzie bardziej skuteczna, płynniejsza, poprostu będzie WYGLĄDAŁA lepiej. W końcu jazda na nartach to dla większości ludzi nie extremalne wyzwanie ale relaks i przyjemność , nawet jeśli subiektywnie im się wydaje że zasuwają jak Bode Miller. Moje dotychczasowe narty były dla mnie "rozwojowe" bo nauczyły mnie skręcać. Kiedy 10 lat temu przesiadłam się z prostych desek na których generalnie potrafiłam zsunąć się boczkiem z każdej góry na carvingowe Salomony x-scream które jechały do przodu i skręcały ,to nagle w swoich oczach stałam się osobą "dobrze jeżdżącą". Psychicznie odblokowały mi się pewne połączenia między mózgiem a ciałem: kiedy widziałam jak ktoś dobrze jedzie na stoku, to te narty dawały mi możliwość powtórzenia jego ruchu. To było objawienie. Te narty dawały mi taką pewność, że żadna trasa nie stanowiła już problemu. nawet jeśli dla patrzącego z boku eksperta to była iluzja, dla mnie skok umiejętności był o lata świetlne. W ubiegłym sezonie zaczęłam się przymierzać do zmiany sprzętu i oczywiście poszłam tropem włacicieli Volkswagenów- czyli chciałam kupić takie narty jakie już mam- tylko nowe. lektura matriałów marketingowych doprowadziła mnie do znakomitych skądinąd nart Salomon x-wing tornado, które wzięłam ochoczo do testowania i... oddałam po pierwszym zjeździe, dziękując Bogu że ich od razu nie kupiłam. To był właśnie klasyczny przykład narty "za trudnej" - mimo sporej masy własnej nie miałam wystarczającej siły by zmusić ten twardy męski sprzęt do skrętu. Sympatyczny pan w sklepie który wszak chciał żeby zadowolony klient wyszedł z parą zakupionych nart, dał mi do testowania Salomony race 24h które były o niebo lepsze na moje umiejętności. Wykorzystałam swoje trzy dni darmowego testowania i byłam gotowa do kupna, choć miałam pewne wątpliwości: jeździło mi się na nowych Salomonach ciut łatwiej niż na swoich starych (pewnie dlatego że były krótsze i miały mniejszy promień skrętu) ale ta różnica nie była aż tak spektakularna- były więc jakby "za mało rozwojowe". Wtedy w moje ręce przypadkiem wpadły narty któych w ogóle nie śmiałam brać pod uwagę: Atomic D2 GS, absolutnie topowy model króry kosztował majątek i ...był rewelacyjny! Rzuciłam się z góry jak jastrząb, mknęłam jak wiatr! TO BYŁO TO! nowa jakość. Oczywiście subiektywna. jechałam zapewne podobnie jak poprzednio, tylko zaufanie do tego ostrego i precyzyjnego sprzętu zdjęło mi wszelkie blokady psychiczne, dodało prędkości i pewności ruchów. byłam w swoim żywiole. A koniec tej historii? Na szczęście dałam sobie wyperswadować że to świetny sprzęt ale TYLKO na przygotowane trasy. Kiedy wzięłam go powtórnie do testów w zeszłym tygodniu przy dużo trudniejszych warunkach, o mało się na nim nie zabiłam: odpadłam tyłem od stromej ścianki głową w dół (całe szczęście że jeżdżę w kasku!). Kolejny sympatyczny pan w sklepie podsunął mi model o którym w ogóle wcześniej nie słyszałam: także Atomic z systemem D2 ale damski allround varioflex75. Czy to jest narta rozwojowa? MYślę że na dłuższą metę tak, bo w tej chwili pozwala mi "zwozić się" z dużo mniejszym wysiłkiem (tego mi na obecną chwilę potrzeba żeby sie nie zniechęcać przy kiepskiej formie i kondycji), ale wiem że drzemią w niej dużo większe możliwości. Może nie trzyma na lodzie i "betonie" z maszyny tak jak GS-y, ale za to na mokrym czy rozjeżdżonym śniegu poprostu płynie - a wszak takie właśnie warunki spotykamy na trasach najczęściej. Kupiłam je mimo że nie dały mi takiego "kopa" jak gigantki, ale są rozsądne i mnie nie męczą. będę dalej jeździć na nartach, może wreszcie wezmę instruktora, popracuję nad stylem- rozowojowo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stąd prawdopodobnie Twoje wrażenie że żadne narty nie sprawiały Ci szczególnej trudności, że właściwie na każdej można pojechać dobrze. Tak, to prawda: ktoś kto ma techniczne podstawy z prawdziwego zdarzenia i lata praktyki na stoku, zjedzie nawet na sztachetkach z płotu.

Uff, przepraszam za tak brutalne skrócenie posta, ale najpierw chcę się odnieść do tego co powyżej. podałem przykład mojej żony, która uczyła się jeździć na nartach taliowanych, przejeździła w życiu 30 dni, miała praktycznie dwa lata przerwy i po przesiadce a nart dla początkujących na narty eksperckie, tylko 6cm on niej niższe, po dwóch zjazdach na przypomnienie sobie co i jak, pojechała praktycznie tak, jak się poprzednio nauczyła- trzymając balans przód tył i w pełni kontrolując prędkość i tor jazdy. Po prostu się nie zastanawiała nad tym czy da rade na nowych, dłuższych, szerszych i pewnie sztywniejszych nartach. I tak samo bez kompleksów będzie jechać jak pojedziemy na trudniejszy stok. Różnice tkwią w zasadzie tylko w głowie. Tak samo można zaczynać na taniej narcie dla początkujących jak tez od razu na sprzęcie z górnej półki. I tak samo można kontynuować naukę. Jeśli komuś zbyt "słaba" czy zbyt "trudna" narta przeszkodzi w "rozwoju" to powinien się zastanowić nad obranym przez siebie sposobem nauki a nie zwalać winę na sprzęt. Pozdr Marcin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gdyby to co piszesz było prawdą to narty mogłyby się różnić tylko kolorem :-) Oczywiście że złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy a dobry pilot poleci nawet na drzwiach od stodoły, ale nie o to chodzi. W pewnym sensie oczywiście wszystkie nowoczesne narty są dobre, jak nie masz porównania w danej chwili to przy średnich umiejętnościach pojedziesz na każdej- dlatego że każdy model musi się sprzedać a średni odbiorca jest właśnie ŚREDNI. natomiast niuanse, subiektywna ocena : dobrze/nie dobrze mi sie jeździ na danym modelu powodują moim zdaniem że klient szybciej będzie jeździł ŁADNIEJ , szybciej będzie jeździł odważniej, po trudniejszych trasach- czyli podskoczy w naszej skali umiejętności- ergo ROZWINIE SIĘ. Twoja żona prawdopodobnie bardzo dobrzej jeździ, może ma wrodzony talent, jest sprawna, wysportowana, miała dobrego nauczyciela, od razu nabrała dobrych nawyków. Dla takiej osoby przejście na ekspercki sprzęt może być niezauważalne. 30 dni to wcale nie jest mało- ja tyle przejeździłam przez pierwsze 4 lata! Wiesz co mnie przekonało do kupna moich nart, oprócz subiektywnego odczucia że mi "pasują"? Mąż który sam nie jest narciarzem tylko snowboardzistą powiedział że nie mógł mnie rozpoznać na stoku bo jechłam "jak nie ja"- uznałam to za oznakę ROZWOJOWOŚCI sprzętu :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mąż który sam nie jest narciarzem tylko snowboardzistą powiedział że nie mógł mnie rozpoznać na stoku bo jechłam "jak nie ja"- uznałam to za oznakę ROZWOJOWOŚCI sprzętu :-)

Hmm, czyli umiejętności w sumie już miałaś, prawda? :) Nie chodzi mi o to że narty nie różnią się miedzy sobą. Różnią się, to oczywiste. Ale czasem te różnice są demonizowane. Szczególnie w przypadku kupowania narty z górnej półki dla początkującego. W druga stronę- czyli sprzęt "początkujący" dla zaawansowanego to raczej też nie problem, a raczej wynik uwarunkowań ekonomicznych. I w tym przypadku taka osoba też będzie miała radochę z jazdy, mimo że sprzęt nie z najwyższej półki, prawda? Pozdr Marcin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam. bocian pewnie pamięta jak mnie pewni forumowicze nastraszyli co do moich nowiutkich progressorów 9+. że trudne, że to że tamto. OK sprzedałem szybko i kupiłem za dobre pieniądze nowe virony 2,2 i używane rx8 też fischera i też w długości 160cm co przy moim wzroście 174 jest chyba optymalną długością. I zaczynam sobie pluć w brodę czy dobrze zrobiłem sprzedając pg9. na vironach zjechałem może 4 razy, nie było źle na dobrze przygotowanym stoku ale trochę lodu i tragedia, narta sama z siebie wydała mi się bezpłciowa. założyłem więc 2 letnie RX8, początek był slaby ale po 3 zjazdach rewelacja, szybkie żwawe przy zmianie krawędzi, na lodzie trzymają o niebo lepiej od nowych vironów. a chcę dodać że przy moich umiejetnościach też mnie straszyli że RX8 są zbyt ambitnymi nartami. I tu pytanie jeśli na rx8 dopiero nauczyłem się wchodzić na krawędź to czy na pg9 nie dałbym rady?, a może to dzięki niej szybciej bym robił postępy. aha tak na marginesie nowe virony po 4 zjazdach idą na sprzedaż.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam. bocian pewnie pamięta jak mnie pewni forumowicze nastraszyli co do moich nowiutkich progressorów 9+. że trudne, że to że tamto. OK sprzedałem szybko i kupiłem za dobre pieniądze nowe virony 2,2 i używane rx8 też fischera i też w długości 160cm co przy moim wzroście 174 jest chyba optymalną długością. I zaczynam sobie pluć w brodę czy dobrze zrobiłem sprzedając pg9. na vironach zjechałem może 4 razy, nie było źle na dobrze przygotowanym stoku ale trochę lodu i tragedia, narta sama z siebie wydała mi się bezpłciowa. założyłem więc 2 letnie RX8, początek był slaby ale po 3 zjazdach rewelacja, szybkie żwawe przy zmianie krawędzi, na lodzie trzymają o niebo lepiej od nowych vironów. a chcę dodać że przy moich umiejetnościach też mnie straszyli że RX8 są zbyt ambitnymi nartami. I tu pytanie jeśli na rx8 dopiero nauczyłem się wchodzić na krawędź to czy na pg9 nie dałbym rady?, a może to dzięki niej szybciej bym robił postępy. aha tak na marginesie nowe virony po 4 zjazdach idą na sprzedaż.

typowy przyklad sluchania rad przez internet podobnie ta sytuacja wyglada jak z butami - jak poczatkujacy to bron boze wiecej flex'u niz 60-80 i narty dla poczatkujacego prawda jest taka, ze np wyrosniete karczycho ale z talentem ruchowym, moze od razu czuc sie lepiej na zdecydowanie wymagajacej narcie i twardych butach. i odwrotnie - bojazliway 40 lataek moze niegdy nie wyjsc poza hale szrenicka i nie zmusi lepszej narty do pracy............... i tu ogromna rola dla dobrego , realnego doradcy...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasiu K. czuję się urażony. Mam ponad 40 lat i nie posiadając wyrośniętego karczycha zauważyłem u siebie talent ruchowy. Może to ma związek z wieloma dyscyplinami które musiałem uprawiać na SKS w okresie gdy PRL się szarogęsił. Może jestem i 40-to latkiem ale życie na krawędzi mnie kręci (pomimo dzwonów m.in. na motocyklu i związanej z tym dość poważnej operacji - jeżdżę nadal ostro na quadzie, czasem przypominam sobie jaki to był ból to mnie ciary przechodzą ale ważne że się przełamałem, lęki małe pozostały lecz leję wachę i do przodu, ważne by się starzeć aktywnie, na kapcie, gazetę i fotel przyjdzie czas) , odnoszę wrażenie że potrafię przeskoczyć nastolatka. na marginesie, buty atomic hawx 100 które ponoć są za twarde dla nowicjuszy także nie przeszkadzają mi w jeździe a nawet mogę stwierdzić że pomogły mi CZUĆ nartę. Wcześniej jeździłem na dalbello aero 55 które były wygodne w chodzeniu, ciepłe ale wydały mi się strasznie kapciowate. Posłuchałem rad na forum i wybrałem buty jakby były szyte na miarę, mam wąską stopę i jedyne jakie były dobre to hawx100, przy kasie się okazało że są jednymi z droższych ale wygoda najważniejsza.

Użytkownik wideo5 edytował ten post 21 styczeń 2011 - 07:50

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...