Skocz do zawartości

usunięcie przepukliny dysku kregosłupa


Milana

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie, czy jest na forum narciarz, który przeszedł operację usunięcia dysku lędźwiowego z powodu jego wypadnięcia i przepukliny ? Najbardziej interesuje mnie informacja czy po takim urazie można jeździć (w teori niby można - tak mówi lekarz), jakie odczucia ? no i najważniejsze czy nie poskutkowało to kolejnymi przepuklinami ? Mam świadomość, że w tym sezonie narty pozostaną w sferze marzeń, ale za rok ? Jesli ktoś ma taki sam problem proszę o odpowiedź :) pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można jeździć, jestem tego najlepszym przykładem. Operację usunięcia dysku na poziomie L5/S1 miałem ostatniego października 2006 r. (42 lata i 6 miesięcy) Wróciłem na początku 2008 r. czyli po przeszło 14 miesiącach od operacji. Odczucia fantastyczne, żeby nie napisać o ...:):):) Czy będą kolejne wypukliny i przepukliny to zależy tylko od Ciebie. Pamiętaj że operacja niczego nie naprawia. Ty nie jesteś zepsutą maszyną a neurochirurg nie jest mechanikiem który wymieni zepsutą część na dobrą i będzie jak wcześniej. Już nigdy nie będzie jak przed operacją. Operacja spowoduje, że nie będzie bolało (jak będzie dobrze przeprowadzona). Dalej to już tylko Twoja ciężka praca nad sobą, czyli ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia. Jednocześnie zmiana nawyków bo chorobę coś spowodowało czyli jakieś złe nawyki. Twoje zadanie to uświadomić sobie co spowodowało chorobę i zacząć się zmieniać. Oczywiście moja jazda nie jest już taka jak przed chorobą i operacją ale warto walczyć i cieszyć się nawet takim "stylem rehabilitacyjnym" jaki prezentuję obecnie. Dużo wiary i optymizmu życzę. Będzie dobrze. Wojtek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wyobraź sobie ;) w moim przypadku nie było mowy o tym, żeby nie zdecydowac się na operację. Rehabilitacja pomoże tym którym wypadł dysk i w całości uciska na nerw. U mnie dysk wypadł, pękł, a jego zawartość wpadła do kanału i uciskała nerw kulszowy bezustannie. Drętwienie nogi, brak czucia, opadająca stopa - następne w kolejce porażenie pęcherza ... nie dziekuję, nie pomagały żadne środki przeciwbólowe. Poznałam w szpitalu Panie, które od 5 do 10 lat robiły wszystko by operacji uniknąć i finał był tego taki, że ja wyszłam do domu w stanie b. dobrym w 3 dni po operacji - zero środków przeciwbólowych od trzeciej doby po zabiegu, a one do tej pory mają kłopoty, ponieważ nerw jest tak uszkodzony, że do tej pory nie mogą funkcjonować normalnie. Operacja była jedynym sposobem. Rehabilituje się teraz :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drętwienie nogi, brak czucia, opadająca stopa - następne w kolejce porażenie pęcherza ... Przy takich objawach to chyba jedyna sensowna decyzja. Choć ja osobiście znam (rehabilitowałem) kilku pacjentów ze stenozą krążka międzykręgowego i funkcjonują komfortowo bez objawów bólowych do dnia dzisiejszego. Życzę wytrwałości w rehabilitacji i szybkiego powrotu do zdrowia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wyobraź sobie ;) w moim przypadku nie było mowy o tym, żeby nie zdecydowac się na operację. Rehabilitacja pomoże tym którym wypadł dysk i w całości uciska na nerw. U mnie dysk wypadł, pękł, a jego zawartość wpadła do kanału i uciskała nerw kulszowy bezustannie. Drętwienie nogi, brak czucia, opadająca stopa - następne w kolejce porażenie pęcherza ... nie dziekuję, nie pomagały żadne środki przeciwbólowe. Poznałam w szpitalu Panie, które od 5 do 10 lat robiły wszystko by operacji uniknąć i finał był tego taki, że ja wyszłam do domu w stanie b. dobrym w 3 dni po operacji - zero środków przeciwbólowych od trzeciej doby po zabiegu, a one do tej pory mają kłopoty, ponieważ nerw jest tak uszkodzony, że do tej pory nie mogą funkcjonować normalnie. Operacja była jedynym sposobem. Rehabilituje się teraz :)

Cieszę się że to napisałaś. Może niektórzy zrozumieją, że operacja to nie życiowa katastrofa tylko droga do odzyskania sprawności i polepszenia komfortu życia. Niestety nasze społeczeństwo w większości charakteryzuje zabobonny strach przed poddaniem się operacji kręgosłupa i równie zabobonna wiara we wszelkiego rodzaju znachorów zwanych różnie (np. np kręgarzami). Pomagają i owszem w sytuacjach kiedy sami możemy sobie pomóc odpowiednimi ćwiczeniami i zmianą nawyków życiowych, a ile szkodzą tego się już nie pisze w takich tematach jak tutaj http://www.skiforum....ead.php?t=27170 Trzeba z ubolewaniem powiedzieć, że jest grupa lekarzy którzy wzbudzają i podtrzymują ten strach wśród pacjentów. Jestem poniekąd ich ofiarą. Mogłem spokojnie poddać się operacji 2 lata wcześniej i być o wiele sprawniejszym. Będąc chorym przeżyłem wiele różnych zawirowań emocjonalnych dotyczących operacji, niestety przyczyną dużej części byli lekarze, którzy często opierają swój byt na długotrwałej rehabilitacji pacjentów i utrzymywaniu i podsycaniu w nich obaw przed operacją. W Szczecinie jest lekarz (dr n. med.) który "nastawia" kręgosłup, myślę, że sukcesy i porażki po połowie. Inny lansuje namolnie Mc Kenzie'go jako cudowne rozwiązanie (właściciel kliniki rehabilitacyjnej). Można by dużo pisać na ten temat. Nie chcę więcej wylewać swojej frustracji ale z mojej perspektywy tak to wygląda. Pozdrawiam Wojtek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie ten sezon nie dość że jeszcze się nie rozpoczął, a już na dobre zakończył ., W czasie prac przy budowie własnego domku,początkiem listopada br, jeden nierozważny ruch, upadek a raczej zeskok z kilku metrów, straszny ból w plecach, wizyta w szpitalu, i wyrok: wieloodłamowe niestabilne złamanie wybuchowe kręgu L2 oraz złamanie nasady dalszej kości promieniowej lewej. Wprowadzono mi śruby w kręgi Th12,L1,L3 iL4, wyk. dystrakcję złamanego kręgu, wstawiono implanty, autoprzeszczepy itp. Do końca lutego gorset jewetta...Potem długotrwała rehabilitacja, wyciąganie śrub..... i dalsza rehabilitacja... Moim marzeniem jest, by w przyszłym sezonie ( oby śnieg dopisał tak jak w tym) poślizgać się na nartach, chociaż na oślej łączce.....czego Tobie i innym życze.. Pozdrawiam Adam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojtku, Wojtku - mam wrażenie, że się lekko zagalopowałeś. Twierdzisz, ze operacja kręgosłupa to takie trochę większe "nic"? Że jest prostym remedium na dolegliwości związane z dyskopatią? Że tylko zabobony i chęć zysku ze strony "kręgarzy" powstrzymują ludzi przed kładzeniem sie na stół? Zauważ, ze u koleżanki nastąpiło pęknięcie kręgu czego efektem było wlanie się jądra miażdżystego do kanału. Z takimi objawami jak opadająca stopa to juz żartów nie ma i oczywiście należydać sie zoperować, jeżeli lekarz tak zaleci. Aczkolwiek jest kupa ludzi - poczytaj fora - którym nie pomogła operacja i wciąż odczuwają ból. Jest wielu takich, którym pomogła na kilka lat, a potem ponownie wylądowali na stole. (Oczywiście wielu pomogła - to tez fakt.) Każda operacja jest groźna, zwłaszcza wykonywana w pełnej narkozie. To jest ryzyko, którego - o ile można - należy unikać. W swojej "karierze" dyskopaty, spotykałem kilku lekarzy i fizjoterapeutów i KAŻDY mówił, ze operacja to ostateczność. Natomiast dopóki można, to należy się rehabilitować i próbować sobie pomóc unikając noża. To co nazywasz "zabobonnym strachem" to zwyczajnie jest rozsądek, bo tylko idiota poddaje sie powaznej operacji, mając otwarte inne opcje - np leczenia bezinwazyjnego. Piszesz, że padłeś ofiarą lekarzy. Może odwiedzałeś nieodpowiednich? Dlaczego rehabilitowałeś sie u lekarzy a nie u fizjoterapeutów? Jak sie rehabilitowałeś? Próbowałeś metody McKenziego u naprawdę dobrego fachowca, czy u partacza, który cos tam poczytał i improwizował? Ja mam doświadczenia z lekarzami i fizjoterapeutami. Jak na razie, ci drudzy zdecydowanie mi pomogli. Ci pierwsi nie zaszkodzili, bo nie rwali się do mnie z nożem, tylko zalecili znalezienie dobrego rehabilitanta w czym mieli rację. Trafiłeś jedną wypowiedź koleżanki, która wydaje sie nie miała innej opcji niż operacja i stworzyłeś legendę. Niebezpieczna legendę. pzdr k
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojtku, Wojtku - mam wrażenie, że się lekko zagalopowałeś. Twierdzisz, ze operacja kręgosłupa to takie trochę większe "nic"? Że jest prostym remedium na dolegliwości związane z dyskopatią?

Nic takiego nie napisałem. Operacja nie jest niczym przyjemnym i nie jest jedynym remedium ponieważ takiego po prostu nie ma. Przeczytaj dokładnie co napisała Milana w swoim drugim poście tego tematu. I nie imputuj więcej, bo to brzydko jest :) Twierdzę tylko, że nie warto unikać operacji wtedy kiedy jest ona niezbędna, ponieważ szybka operacja chroni przed przykrymi konsekwencjami wcześniej opisanymi. Wbrew pozorom sytuacja taka jak u Milany (popękany dysk uciskający nerw) jest często spotykana (choćby u mnie). Ale nie wchodźmy w szczegóły medyczne nie jesteśmy lekarzami. Moje problemy z kręgosłupem zaczęły się ok. 10 lat przed operacją i uwierz mi zaliczyłem kilku bardzo znanych i bardzo drogich kregarzy. Stąd też pozwalam sobie na takie twierdzenie, ze to ściemniacze którzy pomagają tym co sobie mogą sami pomóc ale kiedy tak naprawdę potrzebujesz pomocy to nie poradzą. Ale zawsze zaproszą na kolejne sesje. Podobnie jak lekarze którzy odradzają operacje mając ewidentne wyniki badań tomografem z nałożonym rezonansem (czy na odwrót już nie pamiętam.) bo mają ośrodek rehabilitacyjny lub z nim współpracują. Inna sprawa to system ćwiczeń Mc Kenzie'go który stosowano na mnie i który w moim przypadku pogorszył stan. Rozmawiałem dzisiaj z rehabilitantem po poznańskiej AWF. Twierdził, że to tylko dla niektórych i na wstępnym etapie. Ech można by tak długo ... Reasumując napisałem post poprzedni aby może odrobinę zmniejszyć w niektórych ten irracjonalny strach przed operacją i tylko tyle. Operacja czasami jest niezbędna i nie trzeba tego odwlekać. Ja przez tą atmosferę, że operacja to ostateczność straciłem 2-3 lata normalnego życia i sporo pieniędzy. O cierpieniu nie wspominam. Operacja to nie ostateczność to tylko jeden ze sposobów leczenia często niezbędny. Tak czy owak cieszę się że jesteś zdrowy i życzę oby tak dalej. Wojtek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie imputowałem - tak to odebrałem. Skoro ja, to może tez ktoś inny. Oczywistą oczywistością jest, że sa "lekarze", którzy będą starali się naciągać na kasę, kosztem naszego zdrowia, ale myślę, ze to jednak mniejszość. Co do zagłębiania sie w szczegóły medyczne - jestem tylko pacjentem, ale twierdze, że to właśnie w szczegółach tkwi diabeł. Pęknięty dysk, to faktycznie poważna sprawa. Popękany dysk - ja to rozumiem jako przepuklinę, to tez poważna sprawa, ale na pewno nie kwalifikująca z automatu do operacji. Przecież przez odpowiednia rehabilitacja, można jądro zrepozycjonować i doprowadzić do zabliźnienia tej struktury, która jądro otacza. Oczywiście dysk jest juz zdegenerowany, odwodniony, nie tak elastyczny jak zdrowy, ale wciąż normalnie można z nim żyć, przestrzegając tylko wspomnianych przez Ciebie zasad. Piszesz, ze McKenzie u ciebie pogorszył. Zapewne, nie każdemu pomoże, ale pytanie też czy był odpowiednio przeprowadzony. Na sobie miałem przykład, że prawie każdy z rehów, z którymi miałem do czynienia coś tam z Mckenziem kombinował, ale dopiero ostatni tak na prawdę wiedział o co w tym chodzi. McKenzie jest skuteczny na tyle, ze nawet poważne objawy neurologiczne potrafi uspokoić i zaleczyć (oczywiście nie jak juz np dojdzie do uszkodzenia nerwu spowodowanego długim uciskiem), ale musi być zrobiony dobrze. Moim zdaniem jest na tyle skuteczny, ze warto przynajmniej spróbować u dobrego fachowca. Twój kontakt z AWF twierdzi, że Mckezie jest ok na wstępnym etapie. Mój etap jest taki, ze mam 3 przepukliny, i miałem objawy włącznie z drętwieniem łydki i zniesieniem czucia w w części stopy. McKenzie pomógł. Rehabilitacja pomogła. Reasumując - wg mnie operacja to ostateczność, która wcale nie musi sie skończyć dobrze. Zawsze warto spróbować powalczyć, zanim się pójdzie na stół. pzdr k p.s. ja też się ciesz, że Twoja operacja zakończyła się sukcesem. ;) k
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Omen07 współczuję i ściskam kciuki za powrót do formy, pamiętaj, że wiara czyni cuda :) A wracając do tematu to zdecydowanie, aczkolwiek z mojej perspektywy podkreślam, staję po stronie Wojtka. Profesor, który mnie operował, a wcześniej diagnozował, nie zdecydował za mnie, przedstawił mi wszystkie za i przeciw. Kiedy obudziłam się po narkozie, od razu wiedziałam, że jest dobrze, wstałam 2 godz później :) Moje sąsiadki na sali były zdumione tym jak szybko doszłam do siebie, że nie wyje z bólu, itd. Profesor powiedział, że jestem doskonałym przykładem na to, że operacja jest konieczna w takim przypadku, a najlepiej jeśli jest wykonana do 6 mc-y od wypadnięcia/pęknięcia dysku ( u mnie maj - październik). Oczywiście jak w każdej dziedzinie życia zdarzają sie niepowodzenia, ale czy wtedy nie powinniśmy miec żalu do lekarza, rehebilitanta, kręglarza o zwodzenie, opieszałość, brak dostatecznej wiedzy ? Winnym może nie być chirurg, bo on nas zastał już w tym stanie, często z trwale uszkodzonymi nerwami, ze zwapnieniami i zrostami w miejscu pęknięcia, wtedy trzeba się przedzierać przez tkanki jak do górników w Chile ;), i obszar objęty zabiegiem się zwiększa. Podam jeszcze jedem przykład, kobieta, która leżała ze mną, operowana miesiąc wcześniej, od 10 lat lecząca się, masująca i rehabilitowana, w momencie gdy poddała sie operacji okazało się, że z jednego dysku zrobiły się cztery i konieczna jest stabilizacja, a nie tylko usunięcie dysku. To jest kolejny argument za, wcześniejsza decyzja pozwoli nam uniknąć ześrubowania na stalę uszkodzonego odcinka, czyli tej właśnie stabilizacji, wystarczy że usuną uszkodzony dysk i już. Syty głodnego nie zrozumie i tyle. Mnie tak bolało, że zgodziłabym się chyba na wszystko, żeby tylko przeszło chociaż na chwilę. Pozdrawiam i dziękuję za pochylenie się nad tematem :)

Użytkownik Milana edytował ten post 08 grudzień 2010 - 11:03

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałem odpowiadać na ostatni post kurma28 nie dlatego, że uważam, że ma rację ale żeby nie zamienić ciekawego dla mnie tematu w kolejną przepychnkę dwóch "samców" :) mających swoje "niepodważalne" racje i w ten sposób nie "kraść" tematu kóry założyła Milana. Napisała jednak coś co chyba najlepiej opisuje problem.

Syty głodnego nie zrozumie i tyle. Mnie tak bolało, że zgodziłabym się chyba na wszystko, żeby tylko przeszło chociaż na chwilę.

A swoją drogą to ciekawe, czyżby był tylko jeden użytkownik tego forum który jeździ na nartach po operacji kręgosłupa ? Pozdrawiam Wojtek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ja jeszcze tylko dwa (no może trzy) słowa. Wydaje mi się, ze całe nieporozumienie wynika z tego, ze operujemy na dwóch płaszczyznach dolegliwości i zaawansowania choroby. 1) taki, gdzie jest przepuklina, ucisk na nerw, ból... ale to wszystko możliwe do zrehabilitowania - (o tym mówię ja). 2) taki, kiedy pęka dysk i jadro wlewa się do kanału rdzeniowego, co nie jest chyba fizycznie możliwe do zrehabilitowania (o tym mówicie Wy) i gdzie faktycznie nie ma na co czekać. Przecież to dwa diametralnie różne stany i dwie różne metody leczenia i porównywanie ich nie ma sensu, a w Waszych postach nie jest to wyraźnie zaznaczone, więc można to tak rozumieć, ze jak boli to szybko się operować, bo wtedy szybko się goi i jest super. Moim zdaniem to fałszywy obraz i tylko to stwierdzam. Po prostu metody trzeba dobrać do potrzeb. Poza wszystkim - Milano rozumiem Twój entuzjazm i cieszę się, ze operacja Ci pomogła. Aczkolwiek tak na prawdę, chciał bym przeczytać Twoje zdanie za lat 5 - 10 - 15 (chociaz ty może nie jestes najlepszym przykładem, bo raczej nie miałas innych opcji). Niestety po takich operacjach, udanych i przynoszących ukojenie, często po kilku latach następują nawroty związane z degeneracja kolejnych kręgów, ponieważ usunięcie tego jednego, zupełnie zaburza całą strukturę. Również to stabilizowanie płytkami sąsiednich kręgów, które opisałaś jako jakiś ostateczny i sporadyczny, stosowany tylko w ciężkich przypadkach sposób, to dosyć popularna, chociaż stara metoda stabilizowania, która w jakiś prymitywny sposób pozwala zachować układ zniszczony przez usunięcie dysku. (Pełno jest forów z wypowiedziami dyskopatów i opisami ich pooperacyjnych perypetii.) Reasumując - podtrzymuję swoje zdanie, ze operacja to ostateczność, która zostaje w sytuacjach takich jak u Maliny, ale dopóki można ratować swoje własne tkanki, to należy to robić. Chyba jednak nie bez kozery lekarze kwapią sie od razu do operacji. pzdr k dobra, wiecej nie będę. ;)

Użytkownik kurm28 edytował ten post 08 grudzień 2010 - 15:38

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też jestem ciekawa, bo im "takich" więcej, stety i niestety :), to większa wiara, że to jeszcze nie koniec :)

moze troche ogolnego spojrzenia - zaznaczam,z e nie jest moja podspecjalnoscia chor kregoslupa wieku dojrzalego, bo nigdy mi sie to nie opdobalao ale jest wiele rzeczy , ktore gmatwaja sprawe i sprawiaja, ze jest wiele niedomowien odnosnie leczenia operacyjnego moze pare watkow do zastanowienia - oczywistym jest , ze istnieje parcie chirurgow i przemyslu ortopedycznego do poszukiwania optymalnego leczenia, takze operacyjnego, w schorzeniach kregoslupa. i robimy sie w tym z dnia na dzien lepsi (np rpoteza dysku zamiast wywalanie go) - operawanie kregoslupa ze wzgledu na bol, bez obiektywnych wykladnikow mechanicznego ucisku, jest jednym z najbardziej naduzywanych operacji - klasycznym wskazaniem do leczenia operacyjnego jest OSTRY zespol tzw cauda equina oraz dysfukcja pecherza/zwieraczy ze zmianami w MRI ktore KORESPONDUJA z objawami klinicznymi (opadanie stopy L5 mozna w to wliczyc) - jest kilka odrebnych lingo ?slangow - inny jezyk jest uzywany przez uczciwych i fachowych lekarzy, inny przez tzw chiropractors, inny przez konowalow oraz kregarzy - kazda grupa zawodowa ma swoje racje, problemmem jest to, ze czasami trudno znalezc osobnika, ktory przedstawi za i przeciw....\\ - od razu sie tu nasuwa dyskusja nad "leczeniem" skoliozy odpowiednio "dobranymi" cwiczeniami, plywaniem lub elektrostymulacja.. - generalnie, prawidlowo dobrane operacje z porzadnych wskazan, maja wiekszy odsetek powodzenia w zakresie kregoslupa szyjnego niz L/S - i jako zasade w leczeniu ortopedycznym - jezeli ktos ci mowi, ze MUSISZ miec jakas operacje ortopedyczna, bez przedstawienia za i przeciw, lepiej jest zasiegnac second opinion......
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
Biorąc ststystyki na tapetę, mniej więcej tyle samo jest powikłań po leczeniu operacyjnym co po rehabilitacji. W pewnych sytuacjach operacja jest najdogoniejszym wyjściem,ale rehabilitacji nie można przekreślać. Miałem podobny przypadek, w którym były podobne objawy neurologiczne. Przypadek chodzi, czuje się dobrze, nie miał operacji, leczony był min. McKenzim, ale nie tylko. Fakt McKenzie nie jest dla wszystkich, ale tego dla kogo nie jest raczej student nie, wie bo niby skąd, jak trzeba mieć mgr żeby na kurs iść, no i oczywiście doświadczenie którego juz napewno studia nie dają. Osobiście nie znam osoby która po dłuzszym czasie (5lat) nie odczuwa dyskonfortu zwiazanego z operacją. Po takiej operacji ważne jest żeby określic przyczyne dysfunkcji. Do takich urazów nie dochodzi ot tak sobie, wcześniej coś musiało sie dziać. Usunąć te przyczynę bo przyczyna nie musiala leżeć na poziomie operowanego poziomu kręgosłupa. Po operacji ważne jest utrzymanie odpowiedniej ruchomości poziomów nie operowanych, sąsiadujących z operowanymi. W innym wypadku prędzej czy później trzeba bedzie powtórzyć operację. Każdy krąg ma około5 stopni swobody ruchu, zaryglowanie jednego powoduje przeciązenie sąsiednich.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biorąc ststystyki na tapetę, mniej więcej tyle samo jest powikłań po leczeniu operacyjnym co po rehabilitacji. W pewnych sytuacjach operacja jest najdogoniejszym wyjściem,ale rehabilitacji nie można przekreślać. Miałem podobny przypadek, w którym były podobne objawy neurologiczne. Przypadek chodzi, czuje się dobrze, nie miał operacji, leczony był min. McKenzim, ale nie tylko. Fakt McKenzie nie jest dla wszystkich, ale tego dla kogo nie jest raczej student nie, wie bo niby skąd, jak trzeba mieć mgr żeby na kurs iść, no i oczywiście doświadczenie którego juz napewno studia nie dają. Osobiście nie znam osoby która po dłuzszym czasie (5lat) nie odczuwa dyskonfortu zwiazanego z operacją. Po takiej operacji ważne jest żeby określic przyczyne dysfunkcji. Do takich urazów nie dochodzi ot tak sobie, wcześniej coś musiało sie dziać. Usunąć te przyczynę bo przyczyna nie musiala leżeć na poziomie operowanego poziomu kręgosłupa. Po operacji ważne jest utrzymanie odpowiedniej ruchomości poziomów nie operowanych, sąsiadujących z operowanymi. W innym wypadku prędzej czy później trzeba bedzie powtórzyć operację. Każdy krąg ma około5 stopni swobody ruchu, zaryglowanie jednego powoduje przeciązenie sąsiednich.

Piszesz bardzo autorytatywnie co samo w sobie złe nie jest pod warunkiem, że wyraźnie oddzielisz własne odczucia od danych statystycznych ("biorąc statystyki na tapetę"). Podaj źródła na jakich się opierasz i wskaż czego dowodzą dane na które się powołujesz. A przy takim pomieszaniu z poplątaniem to pozostaje się tylko :):):). Dodam, że osobiście znam osoby które po dłuższym czasie (przeszło 5 lat) nie odczuwają żadnych dolegliwości, żyją aktywnie, a jedna z nich przebiegła maraton:cool: Niestety to nie ja;) Pozdrawiam Wojtek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, proszę bardzo. "Leczenie operacyjne daje podobne wyniki jak leczenie zachowawcze poprawie ulega 70 – 80% pacjentów. Mimo iż leczenie operacyjne daje podobne wyniki jak leczenie zachowawcze to powinniśmy mieć na uwadze że osoby leczone operacyjnie powinny pochodzić z grupy osób leczonych zachowawczo u których nie osiągnięto pożądanego efektu działań" "Leczenie zachowawcze sprowadza się do usunięcia bólu, wynikającego ze stanu zapalnego korzeni nerwowych będących następstwem choroby kręgosłupa Należy pamiętać iż w przypadku ponownie zaistniałych czynników (ostre lub przewlekłe przeciążenia, ruch nieskoordynowany) może dojść do nawrotu dolegliwości, nie rzadko ze zwiększoną siłą. Leczenie operacyjne również nie powoduje usunięcia przyczyny dysfunkcji kręgosłupa, sprowadza się tylko do usunięcia przyczyn ucisku, drażnienia wrażliwych tkanek. Umożliwia to na znaczne zmniejszenie dolegliwości bólowych, zaburzeń neurologicznych, ale nie poprawia sprawności kręgosłupa". Kiwierski J., Kowalski M., Krasuski M.: „Schorzenia i urazy kręgosłupa” PZWL, Warszawa, 1997; Może znam tylko takich co maja problemy, to by było logiczne bo jak kogos nie boli to po co ma szukac pomocy.

Użytkownik kaligr edytował ten post 30 grudzień 2010 - 23:04

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby była pełna jasność nie jestem mgr rehabilitacji ani lekarzem neurochirurgiem. Zarabiam w innej branży i w związku z tym nie jestem niezainteresowany ani rehabilitowaniem ani operowaniem. Jestem tylko pacjentem którego przez kilka lat oszukiwano, że rehabilitacja daje cuda i straszono, że operacja to ostateczność i prowadzi do katastrofy czyli kolejnych operacji. Przy tym lobby straszące operacją (rehabilitanci i lekarze) nieźle na mnie zarobiło "rehabilitując" mnie w sytuacji kiedy niezbędna była operacja. Doszło do nieodwracalnych uszkodzeń nerwów i skutkiem tego jest mój obecny stan, dodam, że nie za ciekawy. Zdanie drugie jest jak najbardziej banalne i zna je pewnie każdy pacjent (ja także), operacja nie "naprawia" kręgosłupa usuwa ból ale także, co chyba jest ważniejsze, zapobiega nieodwracalnym uszkodzeniom nerwów. Trudno odnieść się do zdania pierwszego. Skąd wzięło się te 70-80% Jaka duża była liczba badanych przypadków 1000, 2000 a może 5000 pacjentów. I dlaczego 70-80% a nie np. 76,34 %. Jak już napisałem nie jestem fachowcem i nie mogę kwestionować danych statystycznych a może tylko przekonania autorów. Publikacja jest z 1997 r. i od tego czasu trochę się zmieniło także w neurochirurgii i o tym trzeba pamiętać. W 1997 roku dr Leszek Sagan który mnie operował był tuż po studiach, na pierwszym stażu w Kanadzie. Pozdrawiam Wojtek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, proszę bardzo. "Leczenie operacyjne daje podobne wyniki jak leczenie zachowawcze poprawie ulega 70 – 80% pacjentów. Mimo iż leczenie operacyjne daje podobne wyniki jak leczenie zachowawcze to powinniśmy mieć na uwadze że osoby leczone operacyjnie powinny pochodzić z grupy osób leczonych zachowawczo u których nie osiągnięto pożądanego efektu działań" "Leczenie zachowawcze sprowadza się do usunięcia bólu, wynikającego ze stanu zapalnego korzeni nerwowych będących następstwem choroby kręgosłupa Należy pamiętać iż w przypadku ponownie zaistniałych czynników (ostre lub przewlekłe przeciążenia, ruch nieskoordynowany) może dojść do nawrotu dolegliwości, nie rzadko ze zwiększoną siłą. Leczenie operacyjne również nie powoduje usunięcia przyczyny dysfunkcji kręgosłupa, sprowadza się tylko do usunięcia przyczyn ucisku, drażnienia wrażliwych tkanek. Umożliwia to na znaczne zmniejszenie dolegliwości bólowych, zaburzeń neurologicznych, ale nie poprawia sprawności kręgosłupa". Kiwierski J., Kowalski M., Krasuski M.: „Schorzenia i urazy kręgosłupa” PZWL, Warszawa, 1997; Może znam tylko takich co maja problemy, to by było logiczne bo jak kogos nie boli to po co ma szukac pomocy.

kazde zdanie, ba kazdy wyraz i podtekst z tego fragmentu, mozna o kant d….y rozwalic - nie jest to twoja wina a raczej odzwierciedlenie poziomu chirurgii kregoslupa w polsce. ta akurat poddziedzina ortopedii/neurochirurgii jest niechlubna czerwona latarnia ortopedii polskiej od lat. popatrz tylko na zdanie "…..wynikającego ze stanu zapalnego korzeni nerwowych będących następstwem choroby kręgosłupa…." stan zapalny - czy kazdy uciskpowoduje stan zapalny, czy np procesy demielinizacyjne sa wazniejsze……. "choroba kregoslupa" jaka "choroba - gruzlica?? spondylolistheza??? badz bardzo krtytczny w stos do publikacji europejskich - tzw peer review proces jest bardzo slaby - w podanym przykladzie chodzi o to, ze prof kiwerski moze napisac cale rozdzialy ksiazki w pijanym widzie i mu to opublikuja bo…jest on prof kiwerskim!!!! ta pobiezna analiza tylko jednego zdania moze potrafi ci wyjasnic jak sie do takich "publikacji" odnosze………. i , jeszcze raz - nie jest to krytyka Ciebie - ale musimy sie nauczyc czytac krytycznie…. to, ze np nawet w usa czy canada, gdzie operacje kregoslupa ma znacznie dluzsza historie, nadal sa wielkei wahania miedzy wskazaniami do lecz operacyjnego, ale w sumie ostre objawy neurologiczne (typowy cauda equina syndrom) sa leczone operacyjnie, bez baweinia sie w rehab……. prawdopodobnie wojtek ma racje - w jego przyp prawdopodobnie operacja pozwolila by mu na znacznie lepsze funkcjonowanie, gdyby byla przeprowadzona wczesniej
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jak mam pacjenta z objawami neurologicznymi, to po nie uzyskaniu wyraźnych postępów i ustąpieniu tych objawów w przeciągu tygodnia zaprzestaje terapii i kieruje do neurochirurga. Ale dwa lata bez ustąpienia objawów to jest powiem delikatnie „wielka nieuczciwość”. W tym czasie dochodzi do zmian w samej strukturze nerwów i ciężko mieć całkowitą poprawę nawet jak operacja jest zrobiona idealnie. Ja nie twierdzę że rehabilitacja może całkowicie zastąpić neurochirurgię. Moim zdaniem trzeba spróbować rehabilitacji, ale teraz trzeba trafić na osobę która potrafi powiedzieć że z tym, nic nie da już zrobić. Ja o tym informuje na początku że jak nie puści to ja odpuszczam, nie ciągnę na siłę. Teraz do J. K. nie mam pojęcia jak wygląda sprawa operacji tego typu w U.S i Canadzie. Wiem jak wygląda to w Europie. Np. Facet którego kiedyś odpuściłem dowiedział się w Wiedniu, że źle zrobiłem bo jak bym go dłużej ćwiczył to by było Oki, bo mu nieznacznie pomogłem. Dla mnie to było za mało. No i Pan prof. Stwierdził że da mu serię zastrzyków za jakieś kosmiczne pieniądze i będzie wszystko Oki. No i wyszło i tak na moje. Po zakończeniu zastrzyków i po pół roku trafił na neurochirurgię, tak jak mu doradzałem od razu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś ma przepuklinę dysku to na pewno zastrzyki tego nie wyleczą tylko i wyłącznie operacja a im dłużej się czeka postępuje uszkodzenie uciśniętych nerwów. Tak że jeśli ktoś ma dylemat czy się rehabilitować czy operacja to wybór tylko jeden ....OPERACJA! I to jak najwczesniej! PS. jest w Polsce oddział specjalizujący się w operacjach neurochirugicznych z bardzo dobrymi wynikami.

Użytkownik Alojz edytował ten post 01 styczeń 2011 - 13:26

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Alojz Większej bzdury to w życiu nie czytałem. Jak masz pisac takie głupoty, to zupełnie nic nie pisz. Żeby nie było że teoretyzuje - mam/miałem przepukline na dwóch poziomach - zrehabilitowałem. Pewnie - krążki nie są wyleczone, już nigdy nie będą bo nie mogą być, musze uważać, ale żyję normalnie, biegam, jeżdżę na nartach, pracuje w ogrodzie. Oczywiście sa takie przepukliny, ze rehabilitacja nie pomoże, ale pisanie, ze kazda przepuklina jest operacyjna, to durnota i tyle. Inna sprawa, ze jak ktoś się rehabilituje bez znacznej i w miarę stałej poprawy przez dwa lata, to ja nie mam pytań. Przeciez to szczyt naiwności (delikatnie mówiac), chodzic do lekarza/terapeuty tyle czasu i polegac na obiecankach nie widząc efektów. pzdr k

Użytkownik kurm28 edytował ten post 03 styczeń 2011 - 15:47

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...