Skocz do zawartości

Jakie narty okazały się najgorsze w Waszej karierze ?


lobo

Rekomendowane odpowiedzi

To może być całkiem ciekawy wątek wspomnieniowy bo chyba dzisiaj już złomu na rynku nie ma, co ?;) Ja nie mam wątpliwości : cała parada nart z pierwszej połowy lat 70 ubiegłego wieku rodem z Szaflar. Najpierw " uzbroiłem " się w Alu 2000, piekielnie sztywne kołki z potężnym wysklepieniem, absolutnie niemanewrowalne. Potem przywieżliśmy z Szaflar partię EPOXY dla naszej sekcji narciarskiej ( UG ), ależ byliśmy podekscytowani, tyle było szumu wokół tych desek. Po dwóch tygodniach obozu w Szczyrku większość nart po prostu rozleciała się, rozwarstwiały się pod wiązaniami, dostawały masowo " kaczy dziób ", łamały się piętki itd, tragedia, w dodatku wytwórnia nie chciała honorowac gwarancji. Część z nas już po kilku dniach obozu została bez sprzętu, co się dało to posklejaliśmy w serwisach ale recydywa była masowa. Dla mnie zbawienna była wizyta na zapleczu serwisu Józka Kaima, znalazłem tam zakurzone, czarne RYSY, nie wiem jaki to był rocznik, były nitowane, proste, z dobrze utrzymanymi ślzgami, ciężkie:D, Józek przykręcił wiązania z rozklejonych EPOXów i jazda ! Te narty nie dały się zajeżdzić przez następne parę sezonów, poszły do kąta dopiero gdy uzbierałem z nagród rektorskich trochę grosza by kupić sobie " zagraniczne " HEADy w Centrali Harcerskiej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

....Te narty nie dały się zajeżdzić przez następne parę sezonów, poszły do kąta dopiero gdy uzbierałem z nagród rektorskich trochę grosza by kupić sobie " zagraniczne " HEADy w Centrali Harcerskiej.

Które zresztą były odrzutem fabrycznym zakupionym z jakieś grosze a u nas przedawanym jako sprzęt pałnowartościowy. U mnie wybór prosty Kneissl ISR najładniejsza i najgosza pod względem właściwości jezdnych narta jaką mialem. Pozdro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje doswiadczenia sa podobne do Lobo. EPOXY, lata 80-te. Co to byl za syf! Rozkleily mi sie kilka razy i to w roznych miejscach, w tym raz pod butem. Dwa razy byly klejone w Szaflarach, chyba platnie. Co najmniej raz u jakiegos lokalnego machera. Rozpacz. A poprzednie Rysy (jedne z nich byly na zdjeciu, ktore tu iedawno zapodalem) byly nie do zajechania. Zuzyly sie, moralnie tez, ale nic sie w nich nigdy nie rozkleilo. Alu 2000 kupilem dla mojej przyszlej zony. Nawet niezle sie spisywaly.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie zupełnym niewypałem okazały się narty Rossignol Strato kupione z drugiej ręki w 1978r. Po Rysach, Alu 2000 itp myślałem że będzie to rewelacja a okazały się wielkim niewypałem . Okazalo sie że w ogole nie chcą skręcać :( a promień skrętu mają z 50 m:eek:. Na dodatek miały 210 cm:o. Wreszcie stojąc kiedys w Szczyrku w kolejce do wyciągu dowiedziałem sie od kogos że to są bardzo dobre narty zawodnicze ale tylko do zjazdu a w sześciesiątych latach ktoś nie pamiętam kto zdobył na takich mistrzostwo olimpijskie w zjeżdzie:rolleyes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie zupełnym niewypałem okazały się narty Rossignol Strato kupione z drugiej ręki w 1978r.

Na tych nartach jezdzil moj kolega, swietny narciarz. Nazywal je Stradivariusami. :) Nie narzekal, ale faktycznie byly to w tamtych czasach odpowiedniki dzisiejszych komorek. I kupil je niedrogo od kogos z nich niezadowolonego. Moze to Ty mu sprzdales? :) Byly bordowe z dumnym kogucikiem w okolicach dziobu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Negatywne wspomnienia mam z początków swojej jazdy , związane sa z nartami zakopianskiego rzemieslnika Zubka . Była to narta drewniana z przykrecanymi krawędziami. Wiązania były typu "kandahar". Sama narta uchodziła za elitarną. Ja ja kupiłem po naprawie (po złamaniu ). Naprawa polegała na wklejeniu w miejscu pęknięcia deszczólki profilowanej. Problem w tym , że moje 3 wyprawy kończyły się schodzeniem z hali szrenickiej pieszo z dziobem w plecaku. Dopiero "plastyki" (chyba Rysy- drewniane slizgi plastikowe- krawędzie przykręcane) dały mi komfort jazdy. Pamiętam jak podziwiałem narty KF-72 (dla klubów załatwiało sie wersje exportową - podobno wysyłano do Kanady).Naprawde sie nie rozklejały. Z wiązan zle wspominam japonskie Hope przypinane do nóg paskami (nie było skistop.). Idiotyczne kontuzje, nawet złamania nóg ( w mojej obecnosci). Potem , juz nigdy nie narzekałem na sprzęt , ale szukałem przyczyn u siebie, w mojej technice. Pozdrawiam!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Dla mnie zupełnym niewypałem okazały się narty Rossignol Strato kupione z drugiej ręki w 1978r. Po Rysach, Alu 2000 itp myślałem że będzie to rewelacja a okazały się wielkim niewypałem . Okazalo sie że w ogole nie chcą skręcać :( a promień skrętu mają z 50 m:eek:. Na dodatek miały 210 cm:o. Wreszcie stojąc kiedys w Szczyrku w kolejce do wyciągu dowiedziałem sie od kogos że to są bardzo dobre narty zawodnicze ale tylko do zjazdu a w sześciesiątych latach ktoś nie pamiętam kto zdobył na takich mistrzostwo olimpijskie w zjeżdzie:rolleyes:

Strato to było moje marzenie zawsze. Zrobiono nawet niedawno kopię tej szaty na jakiejś freestylówce. Fantastyczna narta. Pozdro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strato to było moje marzenie zawsze. Zrobiono nawet niedawno kopię tej szaty na jakiejś freestylówce.

Z okazji 100-ej rocznicy istnienia firmy Rossignol wypuscil w 2007 roku specjalne wersje nart Bandit B2 (przez Rossignola klasyfikowane jako freerideowe) - jedna w szacie graficznej modelu Olympic 41, a druga - Strato 102. Nie chwalac sie, pierwsza z nich zdobi moje mieszkanie stojac przy scianie i czasem wzbudza zaintererowanie na stoku swoim drewnopodobienstwem :D http://www.skionline...wsy&id_txt=2342 http://100years.rossignol-europe.com/
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

narty KF-72 !

W funkcjonującym wówczas tłumaczeniu "Klejone fatalnie" Miałeś fart.Natomiast miałem kiedyś chyba Kasprowe czy Rysy (dawno było) drewniane klejonki na plastiku. W Szczyrku przejechałem w poprzek rowu i ktoś mi mówi - Złamałeś nartę!. Parzę w przód i w tył - wszystko na miejscu. Okazało się, że rozłupała się pod stopą. Zakup nart był wówczas kosmicznym wydatkiem a na dodatek nie było łatwo je znaleźć. Ostatecznie ktoś mi w Szczyrku skleił. W następnym roku kupiłem "po protekcji" pierwsze nitowane metalki z wytwórni na Kasprusiach. Parę lat na nich przejeździłem i nawet przywalenie w świerk wytrzymały.:rolleyes:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje doswiadczenia sa podobne do Lobo. EPOXY, lata 80-te. Co to byl za syf! Rozkleily mi sie kilka razy i to w roznych miejscach, w tym raz pod butem. Dwa razy byly klejone w Szaflarach, chyba platnie. Co najmniej raz u jakiegos lokalnego machera. Rozpacz.

Taaa, moje wspomnienia dotyczące EPOXów są podobne. Poza notorycznie rozwarstwiającymi się czubami raz górna powłoka jednej narty pękła w poprzek. Mój zdesperowany Tata PRZYNITOWAŁ w tym miejscu kawałek metalowej płytki - nity oczywiście przechodziły na wylot i kończyły się na ślizgach. W kolejkach do wyciągów to rozwiązanie budziło uśmiechy politowania ale sprawdziło się i narty nawet udało się potem sprzedać na giełdzie przy ul. Okrąg w Warszawie. Mimo fatalnej jakości tych nart bardzo miło je wspominam, to jest chyba tak jak z samochodami z tamtych czasów - siermiężne, bublowate ale wiozły w ładne miejsca :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do najgorszych nart to trudno jednoznacznie coś powiedzieć jak z tym jest, bo wiele rzeczy zależne było od tego, czy w danym momencie Ktoś tam reżimu technologicznego dotrzymywał czy też nie, czyli lepszy materiał z "wsadem z importu", lepszym klejem czy większą starannością. Mnie np. bardzo trudno jeździło się na nartach z serii ALU, zaś nartę z serii EPOXY (pożyczone) rozwarstwiłem, co stanowiło nie lada problem, bo jak tu wcześniej LOBO zauważył raz że reklamacje to nie w tamtych czasach, zaś dwa chętnie bym odkupił tyle że nie było gdzie :eek::eek::eek: itd. . Kiedy zajeździłem do cna swoje RYSY Metal (łoł :rolleyes:, czołgowate były ale bardzo trwałe i po dopasowaniu się do nich całkiem zgrabnie i przyjemnie się na nich jeździło) to przesiadłem się na jakieś czeskie (bodajże) ARTIS'y które miały niewątpliwie dwie zalety, były bardzo lekkie i dość łatwo wchodziły w ześlizg ale nic poza tym. Całe szczęście że miałem też pod ręką Rossignole jakieś seledynowe z serii VC chyba ??? P.S. Przy dużych brakach sklepowych jeździło się głównie na tym co było dostępne, gdyby był wybór jak obecnie, wtedy niewątpliwie dużo więcej krytycyzmu bym wyraził niźli było nie było, nostalgicznych (przez lata zatartych) wspominek.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosigniol Strato 9.5 (sprzedawane w sieci Makro) - pierwsze narty po Epoxach 3200 - zresztą rewelacyjnych - nic się nie rozklejało przez ładnych kilka(naście?) lat. W pierwszej chwili Rosoły były dla mnie rewelacyjne - wiadomo - narty taliowane, zmiana techniki, wszystko miodzik. Ale po kilku dniach zaczęły mi "Klepać" na twardszym stoku. Okazało się, że były one zdecydowanie za miękkie. Następne kupiłem Fischery RC4 Race SC, a później World Cupy (2 razy) i wreszcie Volkle (GS i SL)Różnica piorunująca. Od tamtej pory unikam Rosołów jak ognia (wiem, uprzedziłem się, ale trudno)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na tych nartach jezdzil moj kolega, swietny narciarz. Nazywal je Stradivariusami. :) Nie narzekal, ale faktycznie byly to w tamtych czasach odpowiedniki dzisiejszych komorek. I kupil je niedrogo od kogos z nich niezadowolonego. Moze to Ty mu sprzdales? :) Byly bordowe z dumnym kogucikiem w okolicach dziobu.

Dokładnie bordowe a wiązania najstarsze marker mrr z taką obrotową piętką. A może po prostu mnie przerastaly skoro tyle dobrych opinii o nich:p W końcu to był moj dopiero 5 sezon na nartach. Następnymi nartami były NRD-owskie Germiny a póżniej Salomony Force po tych jakby mi ze trzy punkty w skali umiejętności przybylo:rolleyes: Teraz Dynastar Ski Cross Bardzo zadowalające uniwersalne narty:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A moje narty: Rysy (wyższe ode mnie o jakieś 20cm), Epoxy (wyższe niż ja o 10cm) i następne (po "transformacji" Ojczyzny) - mojego wzrostu nigdy nie przyspożyły mi tylu cierpień co buty. Pierwsze własne buty to były San Marco - makabra, rany na kostkach, otarcia na piętach, wszystkie plagi świata, juz miałam sie zniechęcić do narciarstwa... Honor uratowały buty Kasprowe.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja właściwie nie pamiętam najgorszych nart. Bo każde, które udało mi się kupić, były lepsze od poprzednich. Z początku były z Szaflar. W zakładzie ktoś miał dojście do Szaflar i kupowaliśmy nawet dwadzieścia, trzydzieści par. Według tego, co Szaflary nam dały. Pierwsze narty miałem jednak z wytwórni prywatnej Zubka z Zakopanego. Kupione jako używane. Jedna z nart w Szaflar mi się z tyłu połamała. Tył był nieraz bardzo przyginany, jak się jeździło po lodowych muldach na Kasprowym. Blacha z góry się odkleiła i w środku był poliuretan. Połamał się na kawałki. Ale to nie była najgorsza narta. Z wypożyczalni w zakładzie pożyczyli mi po tym, jakieś narty. Też z Szaflar. I te były najgorsze. Nie mogłem ich wprowadzić w skręt. Dosłowne kołki. Jeśli chodzi o najlepsze narty to mam teraz. Voelkl Racetiger SL Racing. Choć są najlepsze, bo innych nie mam. Choruję na Stoeckli. Chętni bym pojeździł też na jakichś komórkach. Kwestia kasy i priorytetów. Pozdrowienia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choruję na Stoeckli. Chętni bym pojeździł też na jakichś komórkach. Kwestia kasy i priorytetów. Pozdrowienia

Jak chcesz Stoeckli to sobie wypożycz w tirolski w rudzie śląskiej. W zeszłym roku mieli, w tym też powinni. Warto wcześniej zadzwonić (życzę cierpliwości bo mają urwanie głowy przez cały sezon), a po wypożyczeniu może Ci je odsprzedadzą w jakiejś przystępnej cenie. Osobiście jeździłem na dwóch slalomkach (pierwsza i druga od góry) i uważam, że to niesamowity sprzęt. Pierwszy raz stwierdziłem że najwyższa slalomka była dla mnie za twarda... Z drugiej strony nigdy nie przywiązywałem nigdy większej wagi do marki narty, wychodzę z założenia że jak ktoś jeździ amatorsko na wysokim poziomie to nie będzie mu robiło "wielkiej" różnicy czy to narta topowa z atomica czy z rossa czy dynastara mimo iż potrafię rozpoznać niuanse pomiędzy różnymi nartami. Stoeckli to marka sama w sobie i zawsze pozostanie kultową;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...