Skocz do zawartości

Czy narty są tylko dla bogatych ?


Johann

Rekomendowane odpowiedzi

No tak to jest problem jednak popatrz na to z drugiej strony. Jadac w Polske decydujesz sie czesto na dluzsze stanie w kolejce niz faktyczne jedzienie, musisz dojechac do osrodka a jakie drogi i służby mamy (czytaj "zima zaskoczyla drogowcow"). Nie chce w tym momencie mowic ze wyjazdy jedniodniowe sa zle (niektorzy nie maja alternatywy), ale jednak ja jadac na taki wyjazd po tygodniu (przynajmniej ja) odstawiam narty bo czuje sie "wyjeżdzony"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 173
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Antalki odpadaja bo nienawidze wstawac rano (5am brrrrr), dodatkowo nie ukrywam ze wielkim fanem jazdy czymkolwiek czego nie prowadze nie jestem. Jadac na tydziej jezdze 7 dni non stop i 8mego juz ciesze sie ze wracam. Moze wyjde na bufona ale ja nie potrafie sie bawic na stoku w polsce, powodow jest kilka : kolejki, zachowanie typowo "polskie" (nie mowie ze wszyscy ale zdazaja sie przypadki), wszechobecnosc pieknego polskiego slowa na K, po prostu za granica wydaje mi sie jest tak ladniej........
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy odpowiednim zorganizowaniu mozna sie wyjezdzic za stosunkowo nieduze pieniadze i to w Alpach.W tym sezonie jezdzimy co 2,3 tygodnie na 3-4 dniowe wypady w Alpy na Hochkar.Kupilismy tam karnet sezonowy za 250 euro (ok.950 zl)Dojazd wychodzi 120 zl/osoba z Bydgoszczy.Noclegi 10 euro/dziennie(80 zl-2 noce,120 zl / 3 noce)Mysle,ze uda sie w tym sezonie pojechac 7 razy,czyli dwadziescia kilka dni na nartach w Alpach,co wyjdzie wliczajac dojazd,nocleg i skipass ok.2500 zl.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od 5 lat nie bylem w polsce na nartach(no moze z 1nym wyjatkiem).W ferie jeszcze jako licealista i pozniej jako student jezdzilem na zorganizowane wyjazdy i jeszcze nigdy nie wydalem wiecej niz 1400zl (ze wszystkim karnet jedzenie przyjemnosci, dojazd itp). Z wyliczen pawla wynika ze cena jest porownywalna z podobnym wypadem do polski. Co prawda zazwyczaj wiaze sie to z pewnymi niedogodnosciami, jednak mimo wszystko wg wszystko przemawia za wyjazeem zagranicznym

Czajfoos, nie wiem jak ty to liczysz, ale wydatki w Alpach należy mnozyć x2 w porównaniu z Polską. Oczywiście frajda jest też x2.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 lata później...
Jak się chce to się poszaleje ;]. Przed sezonem kompletowałem sprzęt na najbliższe 2-3 lata. Narty to używane Fischery za 380 zł, buty kupiłem nowe dalbello za 600 zł kijki za 50 zł co nam daje 1030. Jest to kwota realna dla szesnastolatka. 1,5 miecha przepracowane w wakacje to jeszcze na "pierdoły" zostało. Ubranie rodzice się zaparli, że sami kupią i żebym sobie wybrał. Wszedłem na allegro i kupiłem kurtkę http://www.allegro.p...xl.html#gallery. Spodnie kupiłem za 190 zł, bardzo podobne jak poprzednie które miałem i mi pasowały. Do tego odzież (kalesony jakby) rękawice ( ok. 100 zł) kask za 130 a gogle miałem. Więc za ubiór zapłaciłem ok. 570 zł. W sumie na wyposażenie wydałem 1600 zł. W wakacje zarobiłem 1500 za ponad miesiąc pracy. Wychodzi na to, że każdy kto uwielbia narty jest w stanie zapewnić sobie sprzęt. Na razie wszystko działa bez najmniejszych zarzutów, tylko na kurtkę czekam, bo poprzednia mi się rozdarła na gałęzi.;o. Może ceny zjazdów. Bierzemy 7 osobowego Voyagera i lecimy do Czech 2 razy w sezonie tak na 2-3 dni. Cena to ok 300 złoty w sumie od osoby. Kupujemy konserwy chleb kawę herbatę i co tam konieczne na śniadanie i kolację. Obiad jemy w restauracji i wychodzi nie drogo. Czasem, szczególnie w ferie przepracowałem cały poprzedni tydzień i zarobiłem 400 zł. 2 razy pojechałem do Zieleńca za własną gotówkę ( Transport + Gryglówka od 9 do 17 kosztuje 75 zł). Nie jestem wymagającym narciarzem, nie śmigam na krawędziach i Zieleniec czasem może sprawić mi frajdę. Podsumowując. Nie trzeba kupować sobie rękawic Rossignola za 400 zł. Można pójść do dehatlona i kupić wedgze za 40 zł. Moi rodzice jako utrzymujący rodzinę nie zarabiają zbyt dużo i nie możemy pozwolić sobie na Austrię w zimę a Grecję w lato co roku, ale myślimy tak, żeby za jak najmniejsze pieniądze zapewnić całej rodzinie udany sezon letni i zimowy za rozsądną cenę i jak dla mnie Polska i 2 razy Czechy mi wystarczają ;] Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie czytałem wywiad z Andrzejem Bachledą,jego słowa są dobrym komentarzem do tej dyskusji. Nie widać szans na poprawę? "Sporty zimowe są domeną zamożnych społeczeństw. Zabierzemy się więc najpierw za jakość naszego życia, to zabierzemy się też za jakość tych dyscyplin. Dziś dla większości ludzi utrzymywanie np. małego narciarza alpejskiego to zbyt duży wydatek. Mamy więc do czynienia głównie z dziećmi z zamożnych rodzin, co siłą rzeczy ogranicza wybór, selekcję. Narybek powinien pochodzić głównie z klasy średniej, która w Polsce nie żyje jeszcze na poziomie swoich odpowiedników z Niemiec czy Austrii"

Tylko że wywiad z A. Bachledą dotyczył głównie sprawy zawodników i możliwości by Polska miała dobrych alpejczyków. Tu zgoda - mamy marne szanse, bo mamy trochę inne uwarunkowania i zamożność. Kraje alpejskie mają dla dzieciaków oferty obozów w ramach szkoły (np. Francja - około 2 tygodnie w roku dzieciaki mają obozy narciarskie - nie wiem, czy cała Francja, ale na pewno rejony alpejskie) i z takiej duużej masy można wcześnie wyłowić dzieciaki z talentem - i tak tam właśnie sie robi. Ale myślę, że nasza dyskusja dotyczy raczej amatorskiego uprawiania narciarstwa - tutaj istnieją możliwości jazdy na nartach za naprawdę akceptowalne pieniądze (oczywiście wiem, że nie dla wszystkich, ale tak jest z całym naszym życiem) Przykład - moja żona organizuje od 4 lat "Białą Szkołę" dla dzieciaków - tygodniowy pobyt pod Tatrami z transportem z Krakowa, wyżywieniem, 4 dni na nartach (po około 4-5 godzin) z karnetami (15 zjazdów dziennie na osobę, trasa 500 metrów, orczyk - reszta za swoje pieniądze), wypożyczeniem nart (dla tych co nie mieli) w pozostałe dni wyjazd do Aquaparku, kulig, Wyjazd na Gubałówkę i mnóstwo zabawy i spacerów wyszedł po 400 zł od dziecka. (przy liczbie uczestników 52 dzieci). W ramach było też szkolenie narciarskie w grupach. Oczywiście znalazła dofinansowanie (około 30 % kosztu pobytu) Po powrocie wszystkie dzieci potrafiły zjechać z górki i teraz zaczynają z rodzicami jeździć w na stoki w okolicy i się tym cieszą. A nie wszystkie z nich są "bogate"

Użytkownik moris edytował ten post 10 luty 2010 - 11:33

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie czytałem wywiad z Andrzejem Bachledą,jego słowa są dobrym komentarzem do tej dyskusji.

Najgorsze jest to, że wiele dyscyplin sportowych idzie w tym kierunku. Dla przykładu tenis. Załóżmy, że dziecko chce zacząć grać w tenisa. O ile koszt początkowy może być niski (rakieta z Decatchlona za 70zł) o tyle wynajęcie kortu, instruktor, zajęcia, to już kupa kasy. Potem strój sportowy, lepsza rakieta, więcej zajęć i kasa leci. Uważam, że rząd powinien w pośredni sposób wspomagać sport wśród dzieci i młodzieży, np. firma kupuje działkę pod halę sportową. Państwo sprzedaje ją taniej lub nakłada niższe podatki za część czasu przeznaczonego gratis dla dzieciaków na zajęcia. Podobnie można robić ze stokami narciarskimi. Ciekawi mnie ile dzieciaków mieszkających w górskich miejscowościach mających ośrodki narciarskie na wyciągnięcie ręki miało zajęcia w szkole na nartach, desce, etc. Pewnie zero lub jakaś klasa o profilu sportowym. Żeby nie było tak jak z Afrykańczykami, którzy pytani czy widzieli dzikie zwierzęta, większość odpowiadała że dopiero w ZOO w Europie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest to, że wiele dyscyplin sportowych idzie w tym kierunku. Dla przykładu tenis. Załóżmy, że dziecko chce zacząć grać w tenisa. O ile koszt początkowy może być niski (rakieta z Decatchlona za 70zł) o tyle wynajęcie kortu, instruktor, zajęcia, to już kupa kasy. Potem strój sportowy, lepsza rakieta, więcej zajęć i kasa leci. Uważam, że rząd powinien w pośredni sposób wspomagać sport wśród dzieci i młodzieży, np. firma kupuje działkę pod halę sportową. Państwo sprzedaje ją taniej lub nakłada niższe podatki za część czasu przeznaczonego gratis dla dzieciaków na zajęcia. Podobnie można robić ze stokami narciarskimi. Ciekawi mnie ile dzieciaków mieszkających w górskich miejscowościach mających ośrodki narciarskie na wyciągnięcie ręki miało zajęcia w szkole na nartach, desce, etc. Pewnie zero lub jakaś klasa o profilu sportowym. Żeby nie było tak jak z Afrykańczykami, którzy pytani czy widzieli dzikie zwierzęta, większość odpowiadała że dopiero w ZOO w Europie.

No niestety masz sporo racji - sport będzie prawie zawsze drogi, ale moim zdaniem nie jest rolą państwa, by dofinansowywać stoki narciarskie czy korty tenisowe - zdecydowanie wolałbym, by w naszym kraju więcej osób zarabiało lepiej i mogło samemu decydować w jakie dyscypliny sportu/rekreacji inwestować. Sport wyczynowy na całym świecie jest drogi i nie dziwmy się, że np. w narciarstwie alpejskim dominują Szwajcarzy, Włosi, Francuzi czy Austriacy. Nie ma i nigdy nie będzie równości w sporcie (życiu zresztą też). Technologia, zaplecze techniczne itp - praktycznie w każdej dziedzinie sportu. Natomiast w rekreacji raczej nie ma przeszkód - jak byłem dzieckiem, to graliśmy w tenisa na "korcie" zaadaptowanym z "boiska" piłkarskiego czyli w miarę równego placu, na którym przed grą układaliśmy linie do tenisa przytrzymując je szpilkami od namiotów. Dla nas było super, nawet nie przeszkadzały nam występujące nierówności. O udeptywaniu trasy pisałem wcześniej. Dzisiaj też można pograć w tenisa na asfaltowych kortach (bezpłatnych, tylko czasem trzeba poczekać). Trener nie jest potrzebny - teraz myślę o rekreacji Drogie jest też teoretycznie żeglarstwo, ale tez da się za niewielkie pieniądze pobawić na żaglach - nie zawsze musi być to jacht kabinowy i full wypas (lodówka, silnik, rollfok). Można pożeglować np. omegą, spać w namiocie - widywałem takie grupy na Mazurach. Pozdrawiam

Użytkownik moris edytował ten post 10 luty 2010 - 11:48

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale myślę, że nasza dyskusja dotyczy raczej amatorskiego uprawiania narciarstwa - tutaj istnieją możliwości jazdy na nartach za naprawdę akceptowalne pieniądze (oczywiście wiem, że nie dla wszystkich, ale tak jest z całym naszym życiem)

Pewnie ,że amatorskiego i na szczęście są organizowane takie białe szkoły,szkoda tylko,że te dzieci,które rokują na prawdę dobrze,najczęściej nie będą miały możliwości uprawiać narciarstwa w kategoriach zawodniczych. Dla mnie najważniejsze jest to zdanie. "Narybek powinien pochodzić głównie z klasy średniej, która w Polsce nie żyje jeszcze na poziomie swoich odpowiedników z Niemiec czy Austrii"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie ,że amatorskiego i na szczęście są organizowane takie białe szkoły,szkoda tylko,że te dzieci,które rokują na prawdę dobrze,najczęściej nie będą miały możliwości uprawiać narciarstwa w kategoriach zawodniczych. Dla mnie najważniejsze jest to zdanie. "Narybek powinien pochodzić głównie z klasy średniej, która w Polsce nie żyje jeszcze na poziomie swoich odpowiedników z Niemiec czy Austrii"

Zdanie jak najbardziej prawdziwe. Pewnie, że wolałbym, byśmy mieli takie możliwości - niestety na razie chyba poziom zamożności społeczeństwa jest jaki jest i jeszcze chwilę taki będzie. Nie dziwmy się zatem, że nasze kluby piłkarskie w Lidze Mistrzów (swoją drogą co to za LM, skoro graja w niej zdobywcy trzecich czy czwartych miejsc w "bogatych " ligach typu angielska, włoska czy hiszpańska) dostają baty, że w sportach zimowych praktycznie nie istniejemy. Co do szans młodych - niestety, biedniejszemu zawsze trudniej jest niż bogatemu - w każdej prawie dziedzinie życia. Duża rolę w dziedzinie "narybku" mogą spełniać sponsorzy - tylko jak widać firmy wolą bardziej medialne i rozpoznawalne w naszym kraju dyscypliny) zwłaszcza letnie. Ale póki co cieszmy się, że w ogóle mamy po czym jeździć - mogło być i tak gorzej

Użytkownik moris edytował ten post 10 luty 2010 - 11:57

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niestety masz sporo racji - sport będzie prawie zawsze drogi, ale moim zdaniem nie jest rolą państwa, by dofinansowywać stoki narciarskie czy korty tenisowe - zdecydowanie wolałbym, by w naszym kraju więcej osób zarabiało lepiej i mogło samemu decydować w jakie dyscypliny sportu/rekreacji inwestować.

tez wolałbym aby wszyscy więcej zarabiali ale do tego jeszcze pewnie długa droga Razem z żoną dość mocno "inwestujemy" w aktywność sportową naszych dzieci (basen, narty, piłka) ale zdaję sobie sprawę że są to dość duże koszty dla średniozarabiających. Państwo (może niekoniecznie budżet centralny ale gminy) powinno inwestować w sport dla dzieci i młodzieży. Każde dziecko powinno się w podstawówce nauczyć pływać, jedzić na rowerze - państwu się to opłaci: zdrowe i aktywne dzieci to obiecujący przyszli podatnicy (w myśl "czym skorupka za młodu nasiąknie..."). Sport nawet ten czysto amatorski typu drużyna szkolna uczy współpracy, współzawodnictwa, wytrwałości, realizacji celów itp... Bardzo podobała mi sie wypowiedź "Tosieka" który sam zarabia na swoje hobby - mam nadzieję że i moje chłopaki na tak zaradnych wyrosną A narciarstwo jest dla przede wszystkich chętnych - ten kto będzie chciał to znajdzie sposób. Na koniec pamiętam że jak zaczynałem swoją przygodę z tym sportem to pewien pan w sklepie powiedział "Panie co tam sprzęt, ubiór, wyjazdy to dopiero ciągną!" i coś w tym jest...

Użytkownik Miszal edytował ten post 10 luty 2010 - 12:59

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się chce to się poszaleje ;]. Przed sezonem kompletowałem sprzęt na najbliższe 2-3 lata. Narty to używane Fischery za 380 zł, buty kupiłem nowe dalbello za 600 zł kijki za 50 zł co nam daje 1030. Jest to kwota realna dla szesnastolatka.

Fajnie poczytać, że młoda osoba sama sobie zarobiła na sprzęt i nie korzystała z pomocy rodziców. Ale odpowiedź sobie sam na pytanie czy zarabiając 1600zł nawet miesięcznie (Ty zarobiłeś w 1,5 miesiąca) byłbyś w stanie utrzymać rodzinę tzn. opłacić rachunki, żarcie i dopiero za resztę bawić się w narty? Zgadzam się z stwierdzeniem, że dla ludzi ze "starej" Unii narty nie są drogim sportem. Dla Polaków (zwykły Kowalski) niestety tak. I trochę danych statystycznych: Średnia krajowa w PL to ok. 3200 brutto, co daje 2300 netto. Zarobienie dwukrotnej średniej krajowej wydaje nam się "majątkiem”, bo tyle - czyli nieco ponad 6,4 tysiąca złotych brutto - zarabia tylko 6 procent Polaków. Najczęstsze miesięczne wynagrodzenie ogółem brutto otrzymywane przez pracowników wynosiło 2091,35 złotych, czyli było niższe od statystycznej średniej o ponad 1000 złotych. Z kolei aż 10 procent najniżej zarabiających pracowników otrzymało wynagrodzenie w wysokości co najwyżej 1306,78 złotych brutto. Kto więc zarabia dobrze? Pracownicy otrzymujący miesięczne wynagrodzenie brutto mniejsze lub równe przeciętnemu wynagrodzeniu miesięcznemu to ponad 65 procent ogółu pracowników. Jedna dziesiąta statystycznych Polaków ma wynagrodzenie w wysokości ponad 5,3 tysiąca złotych brutto. Dziesięć razy tyle - czyli powyżej 50 tysięcy złotych miesięcznie - zarabia około 2 promili zatrudnionych w naszym kraju.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Państwo (może niekoniecznie budżet centralny ale gminy) powinno inwestować w sport dla dzieci i młodzieży. Każde dziecko powinno się w podstawówce nauczyć pływać, jedzić na rowerze - państwu się to opłaci: zdrowe i aktywne dzieci to obiecujący przyszli podatnicy (w myśl "czym skorupka za młodu nasiąknie..."). Sport nawet ten czysto amatorski typu drużyna szkolna uczy współpracy, współzawodnictwa, wytrwałości, realizacji celów itp...

Zgadza się - i tak właśnie w naszej przynajmniej gminie jest - wszystkie dzieci (no, może za wyjątkiem tych, którym rodzice załatwili zwolnienie) w czwartej klasie mają basen w ramach lekcji w-f. Nie ma też większych problemów na uzyskanie dofinansowania z funduszu Wójta na imprezy sportowe, prowadzona jest szkoła tańca Współfinansowana przez gminę itp. Więc nie jest w tym temacie aż tak źle - oczywiście - powiemy, że obiektów sportowych powinno być więcej, że jest drogo - to prawda, ale jesteśmy społeczeństwem raczej nie bogatym, a jednak można znaleźć sposób na finansowanie turystyki i rekreacji.

Użytkownik moris edytował ten post 10 luty 2010 - 14:20

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie poczytać, że młoda osoba sama sobie zarobiła na sprzęt i nie korzystała z pomocy rodziców. Ale odpowiedź sobie sam na pytanie czy zarabiając 1600zł nawet miesięcznie (Ty zarobiłeś w 1,5 miesiąca) byłbyś w stanie utrzymać rodzinę tzn. opłacić rachunki, żarcie i dopiero za resztę bawić się w narty?

Myślę, że nie byłbym w stanie zapewnić więcej rozrywek moim dzieciom niż piłka nożna, która jest chyba najtańszym sportem. Dlatego ja mając świadomość, że moi rodzice nie zarabiają kokosów staram się dorabiać w wakacje i ferie zamiast siorbać od nich więcej, niż dostaje miesięcznie kieszonkowego. Wtedy bardzo czuję wartość każdej złotówki, gdy stoję w sklepie i wybieram coś do kupienia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu nie chodzi o to że mają pieniądze ale o pozerstwo. Jeżeli taka persona uważa że kwota wydana na sprzęt świadczy o jej umiejętnościach i tak się zachowuje to jest to co najmniej niepoważne.

A nie przyszło Ci na myśl, że to, co nazywasz "pozerstwem", to Twoje subiektywne odczucie ? Kwota wydana na sprzęt nie świadczy o umiejętnościach, ale też ktoś od Ciebie gorzej jezdżący, a nawet dużo gorzej, nie jest od Ciebie gorszy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A spróbuj takiemu nastąpić na nartę w tłoku przed wyciągiem. Zostaniesz spopielony wzrokiem bazyliszka. Przecież każdy wie, że ranga narciarza i jego umiejętności zależą od nieskazitelności sprzętu ; Narta za 2000 zł musi pozostać bez ryski przez cały sezon. Pomijam aspekty kultury, nikomu specjalnie nie "depczę" nart, ale widuję wielu tego typu "pasjonatów". Moim zdaniem narty mają służyć do jeżdżenia, a nie szpanowania. ------------------------------------------------------------------- .

Ja nie mam takich doświadczeń, ale to pewnie sprawa miejsca. A deptać po nartach nie należy. Jednocześnie postawiłeś tezę, Ci z lepszym sprzętem, mają nizszą kulturę. Teza nieuprawniona.

Użytkownik cape edytował ten post 11 luty 2010 - 12:28

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z stwierdzeniem, że dla ludzi ze "starej" Unii narty nie są drogim sportem. Dla Polaków (zwykły Kowalski) niestety tak.

Tez jest drogim, przynajmniej dla przecietnego mieszkanca. Przez ponad siedem lat mieszkalem w okolicach Paryza, moje dzieci chodzily do francuskich szkol, przyjaznily sie z "tubylcami", a my z ich rodzicami. Mieszkalismy w niezle sytuowanej podparyskiej miejscowosci, otoczeni ludzmi z tzw. sredniej klasy. Na regularne, w ogromnej wiekszosci raz na sezon, wyjazdy alpejskie wyjezdzalo ok. 10 % uczniow, a moze i mniej. Czesc nie byla zainteresowana nartami, ale wiekszosc nie wyjezdzala z powodow finanansowych, bylo to dla nich za drogie. W bogatej Francji! My oczywiscie wyjezdzalismy co roku, ale w okresie poferyjnym, gdy ceny, kwater i karnetow, znacznie spadaly. Takie "wagary" byly bardzo zle widziane przez tamtejszych nauczycieli, a ukryc sie ich nie dalo, m.in. z powodu opalonych mordek. :) Tlumaczylismy sie niedostatkiem finansowym i wielka miloscia do nart. :)

Użytkownik a_senior edytował ten post 11 luty 2010 - 14:08

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 lata później...

Wujot - odnosze wrazenie ze jan koval nie nalezy do ludzi wozacych cztery litery gondolkami tylko po to zeby lansowac sie w knajpie na stoku w odziezy ekspedycyjnej :) Wyobrazam sobie ze uprawiajac narciarstwo w roznych warunkach pogodowych, wiele godzin na stoku, (moze i jakis kibel w sniegu) a nazajutrz to samo nie moze albo nie chce skorzystac z promocji w dyskoncie xxxxxx na rekawice za 25 zl :)

Odniosłem się tylko do tezy o konieczności posiadania rzeczy drogich bo są rzekomo tańsze od słabych. W przypadku przeciętnego narciarza jest to nieprawda. Poza tym z naszych doświadczeń wynika, że górnopółkowe rękawice i tak często niszczą się - dziwnym zbiegiem okoliczności zawsze prawe i po jakimś czasie capią. ( 9 lat dla rękawic to dla mnie abstrakcja). Podobnie z goglami te najdroższe rysują się prawie tak samo jak tańsze. Sam mam zestaw rzeczy "ekspedycyjnych" do chodzenia i jeżdżenia po górach i nawet ich nie zabieram na "zwykłe" (czytaj przytrasowe) narty bo ich mi szkoda na jazdę po lesie. Pozdro Wiesiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...