Skocz do zawartości

Nauka jazdy dzieci


zetes

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Przyglądam się nieraz, od bardzo dawna, nauce jazdy dzieci na stokach. Coraz gorzej to wygląda. Może to nie moja sprawa. Ale rośnie jakieś coraz liczniejsze pokolenie "bezkijkowców", jeżdżących szybko stylem, który nawet trudno opisać. A uczą ich zapewne, na samym początku certyfikowani instruktorzy, bo bez papieru ani rusz.

 

Gdzie te czasy, gdy instruktor jechał przodem. Za nim, powtarzając jego skręty wijący się wężyk. Na czele, jak klasie szkolnej, najzdolniejsi a może też i najpilniejsi. Lesery, nawet dość zdolne, na końcu. Instruktor się zatrzymywał i puszczał jako pierwszych najlepszych. Sam zamykał stawkę, podglądając pilnie swoich podopiecznych. Grupa się grzecznie zatrzymywała z boku stoku i zaczynało omawianie "lekcji", wskazując na pewne uchybienia i wskazując palcem na delikwenta. 

 

Po kilku dniach spotykało się znowu tych samych uczących się. Jaka pozytywna zmiana! Teraz, zdaje się najważniejsze są w nauce, na początku, różne wygibasy, prowadzące do idealnego "karwingu". 

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ulubiony instruktor mojego syna nauczył go nie tylko jeździć ;). Dopiero na zdjęciu zobaczyłam, co dzieci robiły podczas lekcji. Mój syn - wtedy 3. sezon, jego kuzynka - 1. sezon na nartach.

ekipa montująca.JPG

Zapytałam zaskoczona:

- Co wy robiliście?

- Montowaliśmy tyczki.

- A po co?

- Bo chcieliśmy potrenować.

- A co robił pan Grzesiu w tym czasie?

- Opalał się... 

:D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Przyglądam się nieraz, od bardzo dawna, nauce jazdy dzieci na stokach. Coraz gorzej to wygląda. Może to nie moja sprawa. Ale rośnie jakieś coraz liczniejsze pokolenie "bezkijkowców", jeżdżących szybko stylem, który nawet trudno opisać. A uczą ich zapewne, na samym początku certyfikowani instruktorzy, bo bez papieru ani rusz.

 

Gdzie te czasy, gdy instruktor jechał przodem. Za nim, powtarzając jego skręty wijący się wężyk. Na czele, jak klasie szkolnej, najzdolniejsi a może też i najpilniejsi. Lesery, nawet dość zdolne, na końcu. Instruktor się zatrzymywał i puszczał jako pierwszych najlepszych. Sam zamykał stawkę, podglądając pilnie swoich podopiecznych. Grupa się grzecznie zatrzymywała z boku stoku i zaczynało omawianie "lekcji", wskazując na pewne uchybienia i wskazując palcem na delikwenta. 

 

Po kilku dniach spotykało się znowu tych samych uczących się. Jaka pozytywna zmiana! Teraz, zdaje się najważniejsze są w nauce, na początku, różne wygibasy, prowadzące do idealnego "karwingu". 

 

Pozdrawiam

Witam

Carving wypaczył całe piękno jazdy, wystarczy porównać sylwetki ,,carvingowców'' a jadących śmigiem.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Carving wypaczył całe piękno jazdy, wystarczy porównać sylwetki ,,carvingowców'' a jadących śmigiem.

pozdrawiam

Witam

 

To ja teraz, może z przekory, zaprzeczając niejako sobie, będę bronił  karwingu.  Bronię w ten sposób, przede wszystkim postęp w konstrukcji nart i całego tego sprzętu. Bronię wyciągów, stoków, całej infrastruktury. Choć nie jestem absolutnie za tym, by wszystkie góry zostały oplecione linami. A lasy zredukowane do pojedynczych drzew, oddzielających kolejne trasy.

 

Jestem z pokolenia, które  musiało sobie ubić stok własnymi nartami, by łatwiej było skręcać. Ile można było przejechać na nartach, gdy się podchodziło na stoku. Ile skrętów się wykonało? Pierwsze prymitywne wyciągi, kolejki do nich. Sprzęt jedyny i absolutnie uniwersalny na wszystkie stoki i śniegi. Nie narzekam, bo to była przygoda. Moje życie. Każdy nowy teren był odkryciem.

Nauka jazdy nie była łatwa. Trwała latami. Nie było instruktorów. Zaczynało się od jakichś „pługów”. Potem ewolucje kątowe. Jeżdżący równolegle uważany był za świetnego narciarza. Ja miałem szczęście mieć  w roku 1964 kurs pod Gubałówką w Zakopanem. Siedem dni jazdy po cztery, pięć godzin dziennie. Instruktor narciarski,  miejscowy goprowiec. Nie bawił się w pług. Tylko od razu jazda równoległa. Skręt pod stok, skręt do zatrzymania. Skręt od stoku i dalej skręty „równoległe”.

 

Lata płynęły, sprzęt coraz doskonalszy, wyciągi coraz dłuższe i  z siedzeniem na krzesełku. Tylko stoki były „freeridowe”. Jak spadł śnieg, to pierwsi mieli „puch”.  Po ubiciu tego puchu własnymi nartami, tworzyły się z kolei kopczyki. Coraz twardsze i większe. Jak była odwilż i potem zamarzło, to kopczyki był jeszcze twardsze. Ratunkiem był opad. Kilkanaście, czy kilkadziesiąt centymetrów tworzyło coś, co dawało świetny teren do jazdy po „muldach”. Dalszy opad i wiatr wreszcie jakoś równały stok i  nożne ratraki rozpoczynały ubijanie od nowa. Jak się komuś to znudziło zawsze mógł wyskoczyć w bok i miał zupełnie dziewiczy „freeride”.

 

Styl jazdy stawał się z biegiem czasu coraz bardziej elegancki. Ale trzeba było pilnie się uczyć. Jak ktoś nie miał kogoś lepszego od siebie do dyspozycji, to pozostawała skąpa ‘literatura’. Jeszcze skąpsze migawki filmowe z jakichś zawodów. Bywalcy Kasprowego, czy Skrzycznego mogli czasem dostrzec narciarza błyskawicę sunącą po stoku. Wśród zdziwionych szczęśliwców, mogących uprawiać to elitarne zajęcie, rozlegały się głosy podziwu –zawodnik.

 

Można było dojść do wysokiego poziomu. Nóżka przy nóżce. „Idealna” równoległość nart(równoległość jest z definicji idealna). Miękka jazda i bez zarzutu „połykanie”(avalement) muld.  Jeśli ktoś miał ochotę, albo znudziła się mu gimnastyka na stoku, to mógł się wybrać „offpiste’ gdzieś dalej. Góry wokół lśniły gładkimi stokami i gładkim żlebami. Nie musiał się martwić o specjalne wyposażenie, bo go nie było. Znacznie ważniejszy był „catering” w plecaku. Wszyscy wiedzą, że  jedzenia i picia, daleko się nie zajdzie.

 

Nastała era „carvingu”. Czyli w  pewnej ogólnej świadomości  takie narty, które same skręcają.  Należy je tylko nieco pochylić(nie pochylić tylko podnieść jedną krawędź do góry, stojąc na drugiej). Pochyla się narciarz. Śledziłem od początku działalność miłego pana M.,  który zawitał na to forum. Ładnie wyglądały jego demonstracje i były nawet przekonywujące. Ale nie byłem przekonany, że to będzie tak łatwe z typowym kursantem. Miałem skromne doświadczenie z paroma osobami, jak nielegalny „instruktor”. Oraz, oczywiście z samym sobą, jako własnym kursantem przez lata. Zresztą, jak nabyłem stosowne „karwingi” to zaczęło mi się świetnie jeździć. Szybciej, pewniej z mniejszym wysiłkiem. Naczytałem się przy okazji masę rad, jak „stawiać” te narty na krawędzi. Wreszcie coś na starsze lata-pomyślałem.  Nieco kasy i szerokie gładkie trasy w całych Alpach stoją przede mną otworem.

 

No cóż, ćwiczę ten karwing  od ponad piętnastu lat. Nie powiem, fajnie się jeździ. Muldy, freeride musiały dawno zostać w tyle, z naturalnych przyczyn. I ciągle nie jest to ten „idealny”.  Ale przynajmniej mam przyjemność jazdy, dzięki „karwingom” i oczywiście ratrakom, armatom itd. Ale ciągle nie mogę się pozbyć wrażenia, że powinno się tak zaczynać naukę jazdy nartach, jak mnie się to przydarzyło, szczególnie dla własnych dzieci.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ciągle nie mogę się pozbyć wrażenia, że powinno się tak zaczynać naukę jazdy nartach, jak mnie się to przydarzyło, szczególnie dla własnych dzieci.
 
Pozdrawiam
[/quote]

A CO CI W TYM PRZESZKADZA????

Wylacznie nastawienie psychiczne.... albo brak dobrych terenow - "dobre tereny" to nie te ucywilizowane, dodam dla jasnosci - one sa WYPACZENIEM narciarstwa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[..] Ale ciągle nie mogę się pozbyć wrażenia, że powinno się tak zaczynać naukę jazdy nartach, jak mnie się to przydarzyło, szczególnie dla własnych dzieci. Pozdrawiam

Mam dokładnie przeciwne zdanie. Nauka na nartach ma być przede wszystkim skuteczna, a nie ma skutecznej nauki bez kilometrów, setek i tysięcy km przejechanych na nartach. To umożliwiają obecne warunki. To dlatego nauka w czasach naszej młodości trwała tak długo i wymagała tyle samozaparcia i cierpliwosci. Jeden dzień na nartach na górce bez wyciągu to ledwo kilka km lub mniej podejścia i zjazdu.... co prawda w trudnych warunkach - nieco to pomagalo. Pisał już o tym Joubert " łatwy talerzyk jest skuteczniejszy od najlepszego instruktora"..... ;-);-) Druga sprawa - mysle, że bez popularności jaka dały narciarstwu wygodne wyciągi, wygładzone ratrakami stoki, i 'samoskretne narty' narciarstwo byłoby teraz sportem umierającym- do tego zmierzało nie tak dawno. Pozostałoby nieco pasjonatów i turowcow i ci którzy jeździliby pomimo starej infrastruktury i muldziastych tras - o ile by takie jeszcze pozostały.... niestety, 'niewidzialna ręką rynku' działa w tej branży nadzwyczaj skutecznie..... Ważne by nauki nie zakończyć na 'klepisku' i choć trochę spróbować innych warunkow- skończą się pomysły ratrakowania w ciągu dnia..... ;-) >>>Siedem dni jazdy po cztery, pięć godzin dziennie. Instruktor narciarski, miejscowy goprowiec. Nie bawił się w pług. Tylko od razu jazda równoległa.<<< Zmień proszę słowo 'równoległa ' na 'na krawedziach' i dostaniesz dzisiejsze pomysły nauczania geniuszy karwingu. 'Nihil novi sub sole'.... ;-) Pozdrawiam znad kufla Michal
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam dokładnie przeciwne zdanie. Nauka na nartach ma być przede wszystkim skuteczna, a nie ma skutecznej nauki bez kilometrów, setek i tysięcy km przejechanych na nartach. To umożliwiają obecne warunki. To dlatego nauka w czasach naszej młodości trwała tak długo i wymagała tyle samozaparcia i cierpliwosci. Jeden dzień na nartach na górce bez wyciągu to ledwo kilka km lub mniej podejścia i zjazdu.... co prawda w trudnych warunkach - nieco to pomagalo.

 

 

Przychylam się jednak do zdania Veterana.

Moim zdaniem 1km w trudnych warunkach to miesiąc w Białce :) a może nawet więcej.

 

Jakiś czas temu byłem na nartach większą grupą.

Było z nami dwóch nowoczesnych, bardzo sprawnych karwingowców.

Cały dzień było super.

Jednak w którymś momencie wyjechaliśmy na naprawdę stromą trasę.

Nie będę Cię wkurzał i nie napiszę gdzie.

8-letnia wtedy Nina pomknęła jak burza w ogóle nie dostrzegając problemu. Podobnie reszta z pominięciem "czystych karwingowców"

To był niezły ubaw patrzeć jak jeszcze przed chwilą gwiazdy nart koszmarnie się męczyły.

W końcu zjechali na dół i nie podzielili naszego entuzjazmu........................no to co ? jeszcze raz!!

 

Kilomerty kilometrami ale kolejność nauki według Veterana jest ( jak dla mnie ) skuteczniejsza.

Tym bardziej, że większość nie przejdzie z gwiazdorstwa po białczańskich stokach na kolejne etapy nauki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - "dobre tereny" to nie te ucywilizowane, dodam dla jasnosci - one sa WYPACZENIEM narciarstwa

 

Kuba

Pitolisz jak jakiś stary kapeluch :)

Kiedy zaczęło się wypaczanie?

Jak powstały wygodne wyciągi czy jak w ogóle powstały?

Jak narty zaczęły być taliowane czy jak dostały pierwsze krawędzie?

Czy może powinny być dalej z deseczki wyciosanej siekierką?

Jak pojawił się ratrak?

Czy może nie powinno się trasy ubijać nawet  nartami?

 

To naturalny postęp podobnie jak w innych sferach naszego życia.

Jeżeli nie to takie Porsche Panamera 4 E- Hybrid jest oczywiście wypaczeniem przy konnej karecie :)

 

Z tego trzeba tylko umiejętnie korzystać i nie popadać w paranoję.

 

Jak chcesz to tak z przekory :) mogę się rozpisać i rzeczowo uzasadnić jakim wypaczeniem jest jeżdżenie pomiędzy drzewami :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przychylam się jednak do zdania Veterana. Moim zdaniem 1km w trudnych warunkach to miesiąc w Białce :) a może nawet więcej. Jakiś czas temu byłem na nartach większą grupą. Było z nami dwóch nowoczesnych, bardzo sprawnych karwingowców. Cały dzień było super. Jednak w którymś momencie wyjechaliśmy na naprawdę stromą trasę. Nie będę Cię wkurzał i nie napiszę gdzie. 8-letnia wtedy Nina pomknęła jak burza w ogóle nie dostrzegając problemu. Podobnie reszta z pominięciem "czystych karwingowców" To był niezły ubaw patrzeć jak jeszcze przed chwilą gwiazdy nart koszmarnie się męczyły. W końcu zjechali na dół i nie podzielili naszego entuzjazmu........................no to co ? jeszcze raz!! Kilomerty kilometrami ale kolejność nauki według Veterana jest ( jak dla mnie ) skuteczniejsza. Tym bardziej, że większość nie przejdzie z gwiazdorstwa po białczańskich stokach na kolejne etapy nauki.

Sorry, Ale piszesz o czym innym. Nauka TYLKO na krawedziach produkuje narciarzy kalekich. Jednak dla mnie oczywistym jest ze 30 km smigu i zeslizgu podzielone kilkudziesiecioma innymi 'manewrami' jest więcej warte niż 500m. Chyba ze te 500m to metrowe muldy - tez wiesz gdzie.... ;-). Ale piszemy o nauce jazdy dzieci...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie przerwać na moment tę dyskusję, bo mam ważne pytanie dotyczące tematu wątku.

 

Zapytała mnie wczoraj koleżanka, która właśnie zaczyna przygodę z nartami, czy powinna kupić tzw. "żółwia" (ochraniacz) dla swojej córki. Dziewczynka ma 7 lat i jest po kilku pierwszych lekcjach, a w lutym wybierają się do Francji na tydzień. Tam mała będzie jeździć trochę przy obcojęzycznym instruktorze, bo polskiego nie znaleźli, a trochę z początkującą mamą i jej jeżdżącymi znajomymi.

Koleżanka mówi, że już kilka osób sugerowało jej kupno tego ochraniacza - "bo gdyby ktoś duży w nią wjechał". Nie wiem, co jej odpowiedzieć, bo pierwszy raz spotkałam się z takim pomysłem. Czy to powszechna praktyka?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem za a nawet przeciw :)

 

Argument "bo gdyby ktoś duży w nią wjechał" jest dla mnie zabawny.

Na chodniku może zdarzyć się podobnie. Czy ubiera dziecku żółwia?

 

Jak koniecznie chce wydać trochę pieniędzy i poczuć się odpowiedzialna to niech kupuje.

Aha i podwójny kask jest bezpieczniejszy od pojedynczego.

( kupuje się dwa w różnych rozmiarach i zakłada jeden na drugi)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...