Skocz do zawartości

radcom

Members
  • Liczba zawartości

    839
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez radcom

  1. Wcześniej pisałam o naturalnym przygotowaniu do sezonu, teraz przypomnę Wam jak wygląda naturalna rozgrzewka:
    1) zajmujemy ostatnie wolne miejsce na parkingu, czyli jakieś 3 km od wyciągu
    2) ćwicząc przysiady pomagamy założyć buty narciarskie dziecku i pozostałym członkom rodziny
    3) robiąc skłony i skacząc na jednej nodze zakładamy swoje buty
    4) niesiemy narty swoje, dziecka i pozostałych, wzmacniając ręce, barki oraz... zmysł równowagi
    5) kłócimy się z pozostałymi członkami rodzimy rozgrzewając resztę naszego ciała
    6) na stok docieramy gotowi do jazdy :rolleyes:

    I napakowani testosteronem jak byk przed corridą. Nie chciałbym  spotkać Cię na stoku...  ;)

  2. Ja robię. Nie bezpośrednio na stoku, ale rano jeszcze na kwaterce. Na stok przyjeżdżam już rozruszany i rozbudzony. Również przynajmniej jeden, dwa pierwsze zjazdy traktuję jako dokończenie rozgrzewki.

          Oczywiście nic mi do tego czy ktoś się rozgrzewa, czy nie. Jego sprawa. Jednak uważam, że ludzie którzy uczą narciarstwa i którzy dla wielu amatorów mogą być i często są przykładem, czy wręcz wzorem, nie powinni popełniać takich wpisów jak np. poniższy.

     

    To są wpisy typu: "Chuck Norris nie je miodu. Chuck Norris żuje pszczoły!" A więc, że niby "Prawdziwi Mężczyźni się nie rozgrzewają... Wpinają narty i napierdzielają". Bzdura. Ale taki właśnie kreują obraz.

        Dopiero upomniany przyznaje, że sam co rano kilkadziesiąt minut pływa. I to się chwali! Ale, tak czy inaczej na stok przychodzi już rozruszany.

        Przecież tu nie rozchodzi się o rozgrzewkę jak przed jakimś nieprawdopodobnym "wyczynem" sportowym, tylko o normalne rozruszanie i rozgrzanie mięśni, przyczepów i ścięgien. Na tym nie ma jak stracić. Wręcz przeciwnie, taka rozgrzewka w wielu wypadkach może pomóc w uniknięciu kontuzji.

        Ileż jest tu wpisów o zabiegach operacyjnych, ortezach itp... No i wtedy... każden jeden pilnie ćwiczy, poci się i rehabilituje do upadu! Trzy miesiące, pól roku, dziewięć miesięcy!!! 

        A może by tak, choć piętnaście minut przed...   A być może nawet zamiast?

                                                         

                                                                 Najlepszego z Nowym Rokiem!

             Polecam.          

    Dany, pytasz o kondycję narciarską, ni o rozgrzewkę. Więc krótko: abo się ją ma, albo nie. I tyle. Ja wpinam narty i jadę. O ponad trzydziestu lat...

     

    Pozdrawiam, radcom

  3. Dear Radkom,

    To co piszesz, to ze zdroworozsądkowego punktu widzenia czyste herezje. Najprawdopodobniej jesteś super sympatycznym człowiekiem i niezłym narciarzem. Jednak to, w kontekście tego co napisałeś zdecydowanie nie czyni z ciebie dobrego trenera, czy nawet instruktora. Oto właśnie wynik twoich praktyk sportowych, z których najwyraźniej jesteś dumny:

     

    To właśnie opisane przez ciebie zwyczaje „sportowe” doprowadziły cię do, w sumie całkiem sporego stopnia kalectwa. Przykro mi, ale twój dość duży, jak na człowieka zajmującego się zawodowo szkoleniem ludzi stopień ignorancji uważam za karygodny. Wprawdzie dla ciebie już pewnie za późno żeby odrobić spustoszenia np. w stawach, jakich dorobiłeś się zapewne nie z własnej woli, ale z niewiedzy, lenistwa czy zwykłej idiotycznej brawury. Jednak najgorsze jest to, że nie potrafisz wyciągnąć ze swojej porażki wniosków i ustrzec twoich podopiecznych przed podobnymi przypadłościami.

    Nie jestem zawodowym sportowcem, ale uprawiam/uprawiałem różne dziedziny sportu od dzieciństwa. Od normalnego kopania piłki z kolegami na podwórku czy w parku, do hippiki w wersji dość ekstremalnej, włącznie. Jako chłopak trenowałem też w klubach sportowych, (w Cracovii, w młodzikach, następnie w młodszych juniorkach - hokej przez 4 lata; w Hutniku w juniorkach – piłka ręczna też około 3 lat). Zawsze wszyscy trenerzy przeprowadzali z nami solidną zazwyczaj około 20 minutową rozgrzewkę. Dotąd używam dużo sportu. Bo lubię. Podobnie jak ty nie przygotowuję się do sezonu narciarskiego, bo zawsze jestem w trakcie jakiegoś sezonu i tylko wraz z pogodą, dyscypliny się zmieniają. I jestem zdrowy!

        Nie mam żadnego wykształcenia medycznego, więc nie rozumiem jak się to dzieje, ale wiem tyle, że rozgrzewka uelastycznia mięśnie i ścięgna, a to one właśnie pomagają chronić kręgosłup i stawy. Rozgrzewka powoduje też wydzielanie się jakichś płynów wewnątrz stawów, które chronią je przed nadmiernym zużywaniem się. Mnie osobiście rozgrzewka pomaga również w skupieniu się na tym, co za chwilę będę robił.

                                                Dedykuję wszystkim, nawet tym nieuprawiającym żadnego sportu:

                                                                     

     

     

     

                                                                     

    Naprawdę, wrzuć na luz. To jest forum, na którym swoje poglądy wymieniają kapelusze. Mniej lub bardziej zaawansowani, ale ciągle kapelusze. Nie ma i nigdy nie będzie prostego połączenia sportu wyczynowego ze sportem powszechnym. To dwa różne i bardzo odległe od siebie światy. Nic nie wiesz o stopniu zdegradowania moich stawów, a stwierdzasz, że to moje złe nawyki doprowadziły "kalectwa". Sorry, pojęcia nie masz jaki wpływ na stawy i układ kostny ma wyczynowe uprawianie narciarstwa zjazdowego. To, że nie celebruję po forach jakim to sportowcem nie jestem, nie oznacza, że źle przeprowadzam szkolenie zawodników w Klubie. To inny świat. A w świecie kapeluszy widzę nader często jak pseudo instruktorzy z godziny urywają piętnaście minut na "ala" rozgrzewki, bo nie chce się im uczciwie dupy na stok ruszyć. Nasze dzieciaki przez cały rok mają zajęcia na sali i basenie. Latem jeżdżą na rolkach i rowerach więc naturalnie ich stopień sprawności fizycznej jest wysoki i nie potrzebują celebracji pajacowania przed wpięciem nart. Już na stoku są rozgrzane. Co do mnie, to codziennie o 6 rano pływam 40 basenów. Tak, z nawyku bo lubię. A i jeszcze jedno: Brawura na stoku, to domena kapeluszy właśnie. My zimno kalkulujemy podejmowane ryzyko...

     

    Pozdrawiam, radcom 

  4. Czytam i mam wrażenie, że tu sami zawodnicy PŚ dominują. Spędzam całe dnie na stoku. Fakt, czynności powtarzalne, nauka, jazda, nauka i tak do znudzenia. Czasem leje się pot i to obficie. Giry potrafią boleć a stawy już dawno nie trzymają smaru. Ale nigdy, nie robiłem specjalnych przygotowań do sezonu. Nigdy nie rozciągam się i rozgrzewam przed jazdą. Po prostu wpinam narty i jadę. Ludzie, wrzućcie na luz...

     

    Pozdrawiam, radcom

  5. Tomby SL-ki to 165 cm. nie miały chybaswoją drogą orientuje się ktoś co w 1992 roku mówił FIS na temat długosci nart SL? Konkretna długość czy jakieś ograniczenia były ?

    Wysłane z mojego TA-1004 przy użyciu Tapatalka

    Tak do wzrostu. Można oszacować, lub kopać gdzieś w starych przepisach. Do połowy lat dziewięćdziesiątych było bez zmian...

     

    Pozdrawiam, radcom

  6. Dla mnie Rymarz  na Przełęczy Jugowskiej to jakiś fenomen. Super stok, mikroklimat że śnieg nie wiadomo skąd ale jest. Armatki, ratrak, sentyment. Ale lina z pomy jak spadała tak spada. A ratrak wyjeżdza rzadko:D

     

    Czy Andrzejówka jeszcze działa?

    Działa. Muflon I i II kręci. Energetyk rzadziej, bo braki w śniegu...

     

    Pozdrawiam, radcom

  7. Witam Was miłośnicy białego szaleństwa. 

    Znacie mnie dobrze i wiecie, że zawsze byłem i będę miłośnikiem małych stacji narciarskich, "uroczych stoków na zadupiach", które coraz częściej znikają z pejzażu naszych gór. W tych właśnie miejscach wielu z nas w dawnych czasach zaczynało swoją przygodę z narciarstwem. Często są to wyciągi prowadzone przez pasjonatów, od lat wkładających swoje serce w górkę i wyciąg, który dziś dla wielu jest archaizmem niegodnym uwagi. Jednak w latach osiemdziesiątych nierzadko był topowym miejscem, gdzie wypadało poszusować podczas długiej peerelowskiej zimy. Dziś zapomniane, często omijane, dogorywają, trwając jednak niezmiennie, gotowe przyjąć każdego narciarza. Niestety, widmo drogiego prądu i brak opadów śniegu, raczej nie wróżą kolejnego sezonu. Stąd moja prośba i apel do was. Kochani, dajmy im jeszcze jeden sezon. Sezon, który dla wielu właścicieli takich ośrodków, będzie ostatni. Chodź raz w sezonie 2018/19 odwiedźmy małą stację narciarską. Gwarantuję Wam, że atmosfera jaka tam panuje, zrekompensuje z nawiązką brak kanapy, baru z grzańcem czy kibelka z muzyką... 

     

    Pozdrawiam, radcom 

  8. Więc dobrze. 

    Gotówką płacimy za karnety, w knajpie jest terminal więc można płacić tam kartą. Śniegu jest dużo, ale jest mokry więc jeździ się ciężko. Na slalomie zrobimy rynnę i będzie twardo, więc powinno być ok. W piątek stawiamy tyczki i jeździmy do oporu. W sobotę powtórka, tyle że z pomiarem. Tak więc luz pełen i bez spiny, to będzie ok. Policzymy czasy i wypiszemy dyplomy. Potem część niesportowa...

     

    Pozdrawiam, radcom 


  9. Ludzie, co się tutaj wyprawia, to trudno uwierzyć! Dzisiaj w kolejce ktoś mówi, że widział jak małe dziecko zostało przysypane przez obsuwające się muldy. Rodzice, którzy stali tuż obok mogli się tylko bezradnie przyglądać jak żywioł porywa ich dziecko. Dobrze, że TOPRowcy dotarli na czas, było o krok do tragedii.

    A wczoraj na nocnej w pewnym momencie warunki tak się pogorszyły, że powrót na dół stał się zupełnie niemożliwy. Grupka kilkunastu osób, wśród nich mój kuzyn, musiała czekać prawie godzinę na przyjazd ratraka, który wyrównał nieco stok i w ten sposób uratował z potrzasku przemarzniętych narciarzy.

    Może czas zacząć grać w szachy, albo brydża...

     

    Pozdrawiam, radcom

  10. Chyba nie każdą :)
    Gdzieś kiedyś czytałem, że wyprzęgane Pomy ze względu na konstrukcję mechanizmu "wpinacza" nie jeżdżą na wstecznym.


    A co do dzieciaków na wyciągach... zdarzyło mi się kilka razy być poproszonym przez instruktora grupki brzdąców o przypilnowanie kilku z nich podczas wjazdu.
    Nie powiem, jazda na kanapie z taką piątką, co to ledwo od ziemi wystaje jest dość stresująca... ani to do podnóżków nie sięga ani do oparcia, za to do wiercenia zawsze chętne :P

    Grawitacja. Wystarczy popuścić hamulec i leci w tył. Każda, bez tego nie dostanie przeglądu.

     

    Pozdrawiam, radcom

  11. Pierwsze koty za płoty. Obleciałam dzisiaj kilka sklepów, zmierzyłam dobrze ponad 20 butów i jestem załamana, choć chyba bliżej, niż dalej, bo już trochę wiem, o co chodzi.

     

    Stare buty rozm 26,5 skorupa 303mm. Nowe celuję w rozm 24, bo zazwyczaj 25 jest za duże, i skorupa między 286-293mm. Niezła rozbieżność, co?

     

    Flex chcę koło 90, więc na takie buty muszę liczyć 1.000-1500zł, a pierwotnie chciałam wydać 700zl. Pogodziłam się, z tysiakiem, ale do zgody na półtora jeszcze dojrzewam. Bo oczywiście przypasowały mi najbardziej te najdroższe. Rossignol Alltrack Pro 80 (widzę w necie, że to 80, a byłam przekonana, że w sklepie to była 90tka, taki kolor Ice Blue). rozm 24. Bolały mnie piszczele, gdy powyginałam  się (jak zwykle na początku, nawet w moich super Felx 50tkach, co mi zawsze po niedługim czasie puszcza), ale pani przełożyła klamry na brzeg i było już lepiej. Choć to były przedostatnie tego dnia buty, a biegałam po śniegu cały dzień na obcasach i nogi miałam obolałe już.

    Ostatnie przymierzyłam też rozm 24, head Dream 100W i wydały mi się węższe na śródstopiu, ale za to ciaśniejsze w łydce. W nich też można klamy przesunąć, ale już miałam dość mierzenia.

     

    Zapomniałam napisać, że z miarek wychodził mi rozmiar 24,5, a szerokość stopy mam zaledwie 92mm. Wszystkie mierzone buty miały 98-100mm szer :( Nie ma węższych, nie mogli znaleźć :(

    Jeśli chodzi o rozmiary, to w niektórych 24 musiałam prawie, że kulić palce, a w 25 pływałam. Straszna różnica była :(

     

    Byłam w 3 sklepach i tylko w 1 pani wykazała się jakąś wiedzą, choć strasznie się dziwiła, że przymierzam pustą skorupę i wykonuję nad nią dziwne czary mary z każdej strony. Twierdziła, że się na skarpetę narciarską powinno przymierzać.  I chciała mi od razu buta wygrzewać i formować- bo tak się lepiej dopasuje do stopy... I chciała mnie uszczęśliwić jakąś wkładką, żeby uzupełnić te za szerokie w śródstopiu buty.

     

    Pozostali byli, jak bezwolne owieczki, podawali mi tylko, co chciałam, bez żadnej dyskusji.

     

    Nadal nie wiem, jak mierzyć pustą skorupę. Włożyć dłoń za piętę nie jest tak prosto, mam tam wciskać na sam dół te 2 palce, czy troszkę wyżej? Przecież pięta jest okrągła i najbardziej wystający punkt nie jest na samym dole... A po bokach kostek jak wcisnąć palca, skoro ma mi tam zostać 3-5mm? 3-5mm po każdej stronie, czy razem? Żeby tam dłoń dopchać... przecież dłoń jest grubsza :( Czy mogę rozchylać skorupę na maxa na boki, żeby tam się dostać?

    A już w bucie wewnętrznym, czy mam mieć możliwość tylko przebierać palcami, czy ruszać troszkę na boki na wysokości kości śródstopia i paliczków dalszych?

     

    Jeszcze widziałam tutaj coś o "lataniu pięty", co to jest i kiedy zachodzi? Gdy buty w kostce są za szerokie?

     

     

     

    Już się nie mogę doczekać, kiedy wyjadę na stoku w takich super dobranych butach, będę jeździć o niebo lepiej... Stare buty... Jak mogłam być taką ignorantką...

    Wpadnij do mnie do klubu. Mam dużo butów. Po przymierzasz, dopasujesz i kupisz taki sam rozmiar.

     

    Pozdrawiam, radcom


  12. Potwierdzam, był stary wyciag to nie nadarzał wiec i ludzi nie było az tak duzo na stoku bo czekali na dole w kolejce  :D  Teraz pełne obłożenie na stoku i również uważam ze zrobiło się niebezpiecznie  ;) Pełno ludzi w "jeansach" na wypożyczonym sprzecie nie potrafiących wgl jezdzić i pełno również tzw. "melepetów" którym sie wydaje że potrafią...

    To już powoli staje się normą we wszystkich ośrodkach narciarskich. Moda przyszła...

     

    Pozdrawiam, radcom

×
×
  • Dodaj nową pozycję...