Skocz do zawartości

kurm28

Members
  • Liczba zawartości

    352
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez kurm28

  1. Witajcie Sie podłącze pod temat: Znajomi maja syna (8 i pol roku) - ma obecnie około 130-132 cm wzrostu i narty 100. Zastanawiają sie, czy zmieniać te narty na takie mniej więcej 120, czy nie zmieniać. Ja podpowiadam, żeby zmieniać ale na takie 130, jako bardziej przyszłościowe (mały nie jeździ może jakoś specjalnie technicznie, ale sprawnie sie na deskach porusza. Teraz jedzie na tydzień na obóz narciarski, szlifować technikę i w ulotce było napisane, ze narty dziecko ma mieć tak mniej więcej do ramienia.). W toku dyskusji padło pytanie - Skoro na krótszych nartach będzie mu łatwiej, a przecież chodzi o zabawę - to po jakie licho i dlaczego kupować 130, żeby sie męczył? Przyznaje sie szczerze, że nie potrafię podać argumentów, za dłuższymi nartami i przeciwko krótszym. Pomóżcie proszę. dzięki pzdr k
  2. Witam Po tym jak wziąłem w tym sezonie swoje deki do ręki, naszła mnie refleksja, ze czas na zmiany ;) :D. Obecnie jeżdżę na Fischerach WC SC (174 cm) z przed jakichś 4-5 lat chyba. Zacząłem rozglądać się za nowymi nartami i zonk - slalomki z grupy RACE kończą się w granicach 170 cm. Ja mam 184 cm wzrostu i szukam narty max 10 cm krótszej. Niestety Atomic D2 czy Volkl Racetiger to dla jakichś konusów robione ;). (No chyba, ze jestem przesądny i 170 jest OK przy 184 cm i 94 kg.) Poradźcie proszę, co można wybrać, bo jakoś przesiadka na GS mi sie nie widzi. Z góry dziękuję pzdr k
  3. Rozumiem walkę z oszustami.
    W tym przypadku oszustwo rozumiem tak, że przechodzę bramkę - cichaczem podaję karnet żonie/koledze/..... i on zaraz za mną pakuje się na wyciąg.
    Szwindel oczywisty.
    Przed tym jednak zabezpiecza system, który pozwala się odbić kolejny raz dopiero po jakimś czasie.
    Nie bardzo jednak rozumiem, przed jakim oszustwem zabezpiecza to, o czym tutaj piszecie.
    Czy oszustwem jest to, ze do południa na jednym karnecie jeździ jedna osoba, a po południu druga?
    Czy to, ze jedna wjedzie na górę, odda karnet drugiej - ta druga zjedzie, kiedy ta pierwsza czeka na górze - i tak na zmianę będą jeździć (chociaż to by był kompletny absurd).
    Jaki to jest postęp w rozwoju infrastruktury narciarskiej, bo nie bardzo rozumiem zachwyty. Może najpierw należy zając się stokami, zwiększeniem ich ilości, zadbaniem o mniejsze kolejki itp?
    Idąc tym tropem, to zaraz sie okaże, że z kupionej komórki, może korzystać tylko jedna osoba, to samo z samochodem, książką czy komputerem.
    Technicznie pewnie do zrobienia.

    Ale zaraz zaraz - tutaj nie chodzi chyba o to, żeby się lepiej nam jeździło, tylko, żeby więcej kaski ściągnąć.
    OK - rynek to zweryfikuje, tylko proszę nie wciskać kitu, ze to dla dobra narciarzy. ;) :D
  4. @kurm28: Zwykłe połączenie aerobiku z siłownią. Rozwój jednocześnie siłowy i kondycyjny, czyli tak jak powinno być. Mężczyźni na pewno spędzają na siłowni dużo więcej czasu, co zresztą po nich widać.

    taaaakkkkk.... mnie dokładnie chodziło o system jej ćwiczeń. jesteś albo bardzo stary, albo bardzo młody. :D poza tym w swoim komentarzu pominąłeś jeden bardzo istotny szczegół - ćwiczenia RÓWNOWAGI. jakoś ani na aerobiku ani na siłowni tego nie obserwuję... zwykle... ;) :D:D:D:D
  5. Owszem, lecz w tym przypadku było to zbędne ;) Jak byście umieli czytać ze zrozumieniem to byście wiedzieli, że w mojej wypowiedzi chodzi o NIEKTÓRYCH nieodpowiedzialnych rodziców, ponieważ nie interesują się swoimi pociechami i puszczają je samopas. Najpierw pomyślcie, potem róbcie (piszcie)! A nie na odwrót! Stare chłopy i takie numery odstawiać. Szkoła dawno za sobą, ale człowiek uczy się całe życie, tak że jest jeszcze dla Was cień nadziei…

    Wynika z tego, ze albo sam nie wiesz co piszesz. Nie wydaje Ci się podejrzane, że większość "źle" rozumie Twoje wypowiedzi? Być może, jak byś umiał precyzyjnie ujmować swoje myśli w formie pisemnej, to by nie było tych "nieporozumień". Resztę wyjaśnił Ci już mig12345.
  6. Inna rzeczą jest moim zdaniem swoisty , terror" szkółek narciarskich. Kilka razy w dość stromych miejscach zdarzyło mi się omijanie dosłownie po krawędzi, rozwijających się wachlarzy dzieci z instruktorem w liczbie 10- 12 na całej szerokości stoku.Pamiętam też raz dziewczynkę z takiej szkółki ok 10 letnią , która poniosły narty i wpółleżąc na tyłach wparowała prosto we mnie.

    następny mądry, któremu szkółki na stoku przeszkadzają. z dwóch uczestników ruchu na stoku (Ty i szkółka narciarska), to Ty popełniłeś błąd, bo zamiast "omijać dosłownie po krawędzi" i powodować niebezpieczeństwo, trzeba było zwyczajnie poczekać, aż zjada niżej i nie pchać sie na siłę, pomiędzy dzieci. to Ty byleś powyżej szkółki i Ty powinieneś zadbać o to, żeby było bezpiecznie. spaprałeś to i jeszcze masz do do innych pretensje. paranoja. a już stwierdzenie "terror" szkółek narciarskich" jest mega głupie.
  7. Często można spotkać jak niektórzy rodzice puszczają swoje dzieci samopas i średnio się nimi interesują na stoku. A takie dziecko jeździ jak chce, pcha się pod nogi , nie zwraca uwagi na innych na stoku przez co stwarza niebezpieczeństwo. Wg. mnie kara powinna być ograniczona tylko do odszkodowania, bez żadnych zawiasów. Najwidoczniej miała pecha i trafiła na kogoś dobrze ustawionego.

    Właściwie to chciałem być niegrzeczny i zadać pytanie o zdrowie psychiczne, ale się powstrzymam. Może nie zauważyłeś, ale na stoku KAŻDY (dorośli i dzieci), jeżdżą w sposób mniej lub bardzie nieprzewidywalny, a im lepiej ktoś jeździ, tym bardziej nieprzewidywalny może być, bo technika pozwala mu na wykonywanie nagłych ewolucji. Taki sport - nie ma pasów ruchu, kierunkowskazów itp - poniekąd wolna amerykanka. Dlatego też obowiązuje zasada ograniczonego zaufania, myślenie i przewidywanie, oraz to, co FIS skatalogował w dekalogu. Zawsze mnie zastanawia, skąd sie biorą ludzie, którym przeszkadzają na stoku dzieci czy słabiej jeżdżący (bo się pchają pod narty, jeżdżą chaotycznie, po całym stoku itd - od tego ten stok jest, żeby po nim jeździć). Zaczynam dochodzić do wniosku, ze to takie narciarskie leszcze, które opanowały kreskę i skręt tylko w lewo, szukają wytłumaczenia dla swojej nieudolności, w zachowaniu innych. Po to narciarz ma oczy i głowę, żeby nie dopuszczał do sytuacji, kiedy ktoś mu "wjeżdża pod narty". Jak ta sztuka jest za trudna, tzn, ze samemu ma sie potężne braki techniczne i należało by zainwestować w swój rozwój, a nie głosić głupkowate teorie. k
  8. Z własnego doświadczenia mogę poradzić wszystkim "zapuszczonym", że najlepsze wyniki przynoszą ćwiczenia nastawione na zrzucanie wagi. Zwłaszcza dla tych z nadwagą. W moim przypadku jest to bieganie co drugi dzień, a właściwie truchtanie - nie liczy się szybkie tempo ale długość ćwiczenia. Zacznijcie od pół godziny i dojdźcie stopniowo do 1h ciągłego truchtania. Zrzucacie w ten sposób zbędne kilogramy, wzmacniacie sylwetkę, kondycję i wytrzymałość. A to już jest dużo. Doświadczenie: zróbcie 10 przysiadów, a potem to samo trzymając w rękach 5litrowy baniak z wodą. Większość z Was ma jeszcze do wyjazdu 2 miesiące (tyle do ferii) - to sporo czasu! Pozdrawiam

    Zainteresuj sie interwałami - treningiem typu HIITitp. To dopiero są dopalacze do zrzucania wagi. ;) Poza tym ten długi czas i wolny trucht to troszkę mity, nastawione na grubasów, którzy nie sa w stanie ruszyć sie szybciej przez dłuższy okres czasu. Wtedy faktycznie lepiej truchtać 30 min, niż biec szybciej, bo organizm po 3 min szybszego biegu sie zawala. Mając jednak bazę (kiedy np możesz biec bez trudu np 40 min - 60 min), należy przyspieszać (zwiększać tempo). Więcej pracy - więcej energii zużytej (albo tyle samo co truchtem w 1h, zużyjesz w 30-40 min). Oczywiście zmieniają się wtedy proporcje używanych zasobów, ale suma summarum i tak wychodzi sie na tym lepiej. Poza tym dobrze "rozkręcone" mięśnie, potrafią niejako "pracować" jeszcze długo po treningu, spalając zbędne zapasy. Temat jest szeroki. :D:D
  9. Nawet nie w udach ,ale całe nogi. Mięsień czworo głowy odczuje sie dopiero gdy zacznie się na mim pracować. Jadąc sztywno zawsze nawet podudzie siadało ,kostki,piszczele . A najlepiej się wszystko odczuwa na oblodzonych warunkach .

    a jak wisisz na tyłach to czworogłowy nie pracuje? ;):D zrób krzesełko to zobaczysz ;)
  10. Też tak miałem ,gdy zamiast zjeżdżać płynnymi łuczkami ,aby wytrącić prędkość zgarniałem tony śniegu .

    Rozumiem, ze w terminie "zgarniać tony śniegu" mieści się jazda ześlizgiem. Jeżeli tak, to nie widzę związku miedzy bolącymi udami, a taką jazdą. Bez problemu da się zagotować uda jadąc "pięknymi łuczkami" i bez problemu można zjechać "tradycyjnie" stosując ześlizg, nawet dłuższe odcinki. Kwestia techniki i przygotowania. Co innego braki w kondycji (silne nogi nie zostają na zawsze po tym, jak się kiedyś coś trenowało ;) :D i braki w technice (np wiszenie na tyłach, czy też usztywnianie sylwetki i jechanie "na siłę"). pzdr k
  11. Ameryki pierwszym zdaniem nie odkryłeś. :)

    Aaa... tzn mam rację? Masz takiego maluszka w domu? Jeżeli tak gratuluje. - Poważnie. :D Z drugiej strony (jeżeli masz faktycznie tak małe dziecko) śmiem twierdzić, ze nie masz pojęcia o czym piszesz, bo Twoje doświadczenie z własnym dzieckiem jest bliskie 0. Dopiero się uczysz i choć byś 20 lat wcześniejszych przepracował z dziećmi, to ma się to nijak do tego, jak się własne dzieci wychowuje. To by tez wiele tłumaczyło z tych pięknych, książkowych teorii, które serwujesz i sloganów, którymi operujesz. Życzę Ci szczerze powodzenia w wytrwaniu w obranym kierunku, ale coś mi się zdaje, ze - o ile nie będziesz tego robił na siłę i dla zasady - szybko zmienisz swoje podejście i linie przewodnia. ;) :D:D Nawet nie zauważysz kiedy. Pogadamy za 3-4 lata. ;) pzdr k
  12. Cześć Ja uczyłem własne dzieci i uczyłem once dzieci i problem tkwi - na tej podstawie nie w tym kto uczy ale jak to robi. I to nie wina dzieci, że sie stawiają - zapewniam. Pozdrawiam serdecznie

    W jakim wieku zaczynałeś uczyć swoje dzieci (chodzi oczywiście o wiek dzieci)? Nie twierdzę, że nauczenie swoich dzieci jest niemożliwe. Dla kogoś jak Ty, który ma takie doświadczenie i umiejętności, to zapewne bułka z masłem. Poza tym jesteś instruktorem, wiec znasz metodykę. Powyżej padł postulat, ze rodzice powinni uczyć swoje dzieci, bo to najlepsza droga - instruktor to druga instancja. Ja uważam, ze to bzdura i tyle. Dodam: Nikt nie mówi, ze stawanie okoniem to wina dzieci. One tak maja i już. Jeżeli jednak twierdzisz, ze Twoje dzieci nigdy na stoku sie nie postawiły to... khem khem..... no wiesz ;) Inna sprawa, czy ktoś ma ochotę kopać się z koniem i wyważać otwarte drzwi, drocząc się z maluchem na stoku, zamiast sobie odpuścić i wybrać łatwiejsza drogę. Dla wszystkich. Do domu tez można wejść przez zamknięte okno, zamiast przez otwarte drzwi. ;) pzdr k

    Użytkownik kurm28 edytował ten post 16 wrzesień 2011 - 11:05

  13. Skoro Ty masz "potwory" to polemika nie ma sensu. Ja mam dzieci. :) Jeśli ktoś nie radzi sobie z własnym dzieckiem to najpierw lepiej ten problem rozwiązać. :) Piszesz Maćku tak jakbyś nigdy dzieci nie uczył. :) Dzieci są różne i różnie wychowywane. Są i takie, które są chowane w domach, a nie wychowywane. :) Dziecko nie kalkuluje jak dorosły, tak jak Ci się wydaje. Poucz jazdy na nartach różne dzieci choćy przez tydzień to szybko zweryfikujesz to co napisałeś. Instruktor to nie wróżka, czy jakiś inny czarodziej, który różdżką sprawia, że dzieci nagle stają się karne i posłuszne. :) Dzieci, tak jak dorośli mają swoje - moje. :)

    Sorry karat, ale piszesz jak byś swoje dzieci miał od 3 miesiecy. Prawda stara jak świat jest taka, ze dzieciaki od małego manipulują rodzicami i jeżeli nie zdajesz sobie z tego sprawy, albo uważasz, że jesteś tak przebiegły, ze nigdy nie dałes się przekręcić, albo Twoje maluchy tak ułożone, ze togo nie robią, to gratuluje dobrego samopoczucia. :D:D:D:D keicam ma 100% racji. Przerabiałem sam jedno dziecko - w perspektywie tego sezonu mam drugie. Dokładnie pamiętam, jak 3 letnia córka na każdy widok mamy, nagle traciła chęć na jazdę i beczała jak baranek, roniąc krokodyle łzy. Na następny dzień oddana do "cioci" na 1h, gdzie "ciocia" ćwiczyła z nią dokładnie to samo i dokładnie tak samo jak my, zaskoczyła i pięknymi łukami płóżnymi jeździła sobie ku naszej radości. Nie ma tutaj nic do rzeczy czy wiesz jak uczyć, czy nie wiesz, cz znasz metodykę, czy nie (no może w starszym wieku dziecka ma). Małe postawi się rodzicowi o wiele szybciej i o wiele szybciej rodzic ulegnie (serce nie sługa), niż to się ma z instruktorem. Znasz takie powiedzenie: "Obyś własne dzieci uczył?" Mądrość ludowa - warto skorzystać. ;) pzdr k
  14. A pługiem się zatrzymasz??? Jak by nie kombinować zatrzymanie pługiem (w porównywalnych warunkach) będzie wielokrotnie dłuższe. Pozdrawiam. Tadek

    Tadeusz - zgubiłeś wątek, albo nie czytasz dokładnie. ;) Przeczytaj jeszcze`raz wymianę zdań i zobaczysz o co chodzi z tym zatrzymywaniem. Poza tym Harpia ma rację. Dzieciaki - zwłaszcza małe, są duuuuużo bardziej elastyczne, przez co mogą w pługu "postawić" narty bardziej na wewnętrznych krawędziach niż dorosły, przez co ta ewolucja jest dużo bardziej skuteczna w ich wydaniu. Druga sprawa - od kiedy jeżdżę na nartach, nigdy nie widziałem 5-6 latka, który potrafi zrobić wspomnianą kristianie stop. Oczywiście wynika to zapewne z tego, ze sie tego dzieci nie uczy, dlatego tez nie twierdze, ze to nie jest możliwe. pzdr k
  15. ... Kristiania Stop! Podstawowa ewolucja hamowania. mazby

    z całym szacunkiem - jak sie zatrzymasz z szybkiej jazdy "Kristianią Stop" w miejscu, bez kilku metrów uślizgu, to w ciemno akceptuje Twoją metodę i jeszcze skrzynkę piwa postawie. ;) :D Już nawet czysta fizyka na to nie pozwoli, bo jak byś zakrawędziował narty tak bardzo, żeby sie nie uśliznęły, to byś nad nimi przeleciał, albo poskładał sie jak scyzoryk. ;) To przecież potężna siła. Oczywiście wszystko zależy od prędkości... Ale poza tym nie mogę ciągnąć dyskusji, bo tak na prawdę znam tylko swoją stronę barykady i nie ma sensu, żebym upierał sie przy swoim zdaniu, nie znając tak na prawdę tego co oferujesz. Serdecznie pozdrawiam k
  16. nie bardzo... to właśnie Ty powinieneś o tym dyskutować. Jesteś odbiorcą i konsumentem usługi i jak najbardziej winieneś mieć własne zdanie. Oczywiście łatwiej , by mi było dyskutować , gdybyś zainwestował 25zł w owoc mojej grafomanii, ale póki nie znudzimy kolegów możemy podyskutować na forum. Oczywiście mówimy o pełnym kursie. Powtarzam się ale... Szkolenie zaczyna się od jazdy krawędziowej, by wyrobić odruch jazdy równoległej. Po jej opanowaniu wprowadzam ewolucje oporowe i hamowanie Stop. Tak więc kursant jest wyposażony we wszystkie "instrumenty" niezbędne do czerpania przyjemności z jazdy. Te 12h to oczywiście średnia, przy odpowiedniej percepcji i zaangażowaniu. Bywa, że klient jest odporny na wiedzę i nic nie da się zrobić. Ten krótki czas ( o ile 4 dni po 3h to krótko!) wynika właśnie z takiej kolejności nauki tych ewolucji. W "klasycznej" metodyce uczymy pługu, by zabezpieczyć kursanta i potem go długo ... oduczamy. Obecny program zakłada "wyjście" z pługu poprzez stopniowe dostawianie górnej narty, aż do całkowitego zlikwidowania łuków płużnych. Odbywa się to poprzez "wyłożenie teorii skrętu" kursantowi. Spróbujcie to zrobić z 5 letnim dzieckiem, lub brzuchatym prezesem ( to gros klientów ). Nauczenie pługu pozwala klientowi "urwać się" z dalszej nauki, bo już "umie jeździć". Mało kto kontynuuje dalsza naukę za 75zł/h. Dlaczego program zaczyna od pługu? Bo uczymy hamować kursanta, żeby sobie nie zrobił krzywdy. A dlaczego ma sobie zrobić krzywdę? Bo założenia obecnego programu nie zakładają DOBORU STOKU do aktualnych umiejętności kursanta. Moja metodyka zakłada dobór takiego stoku by kursant w początkowej fazie nauki nie musiał hamować (sic!). Jest to stok o długim wypłaszczeniu lub z lekkim przeciwstokiem. Po tym etapie uczę ewolucji oporowych , łącznie z hamowaniem i ... zmieniamy stok. Sprawa kolejności , czy pług czy nie to sprawa równowagi statycznej, dynamicznej i całe zagadnienie przyswajania odruchów... ale nie będę "drukował" tu swojej książki, bo zaśniecie. ... jak wspomniałem. Przy mojej metodyce NIE można przerwać! I taką deklarację składa kursant. W nauce dzieci, jest szczególnie ważne, by NIE zaczynać od pługu. Maluch jest lekki i nie stosuje amortyzacji (jazda na prostych nogach). Utrwala ten odruch i sam wiesz , jak trudno oduczyć córkę płużenia w każdej stresującej sytuacji. Pługiem nie zatrzymasz się "niemal w miejscu" i o tym wie każdy zaawansowany narciarz. Ewolucja ta pozwala "zaciągnąć ręczny hamulec" i tak się zsuwać po każdym nachyleniu. Jak zapewne zaobserwowałeś , dziecko niechętnie jeździ wtedy łukami. Nie wspomnę o skutkach wykręconych w pługu nóg na stawy kolanowe. Nie mając odruchu jazdy kątowej maluch bardzo szybko "łapie" skręt Stop. Mnie też trudno było zawierzyć tej metodzie i sprawdzałem ją na kursantach przez ... 4 lata, nim wdrożyłem ją z pełną odpowiedzialnością. ... a teraz ?

    Dziekuje za odpowiedź. Masz racje, ze dyskusja oparta (z mojej strony) zaledwie zarysie informacji o metodzie przez Ciebie stosowanej i propagowanej, nie jest najlepszym pomysłem. Myślę jednak, że tak na prawde, zebym ja (i chyba reszta też) mógł dyskutować, to trzeba by zobaczyc kilka osób startujących od 0 do końca kursu. Zarówno dorosłych jak i dzieci. Dopiero empiria pozwoli wyrobić sobie prawdziwy pogląd i pokaże plusy i minusy takim jak ja. Tak na szybko, to moge sie jedynie przyczepic, ze plug jako narzędzie narciarskie, jest moim zdaniem elementem koniecznym do nauczenia, bo są sytuacje, ze inaczej jak plugiem nie pojedziesz (bo jest np strasznie wąsko i nart w ześlizg nie postawisz). Co do natychmiastowego zatrzymania pługiem - oczywiscie 90kg facet, jadący szybko, nie zatrzyma się w miejscu (ale wpuszczając w narty w ześlizg też tego nie zrobi), aczkolwiek już małe dziecko, lekkie i jadące jak to na początku dosyć wolno, potrafi stanąć prawie w miejscu. Nie jestem też w stanie wyobrazić sobie, uczenia 4-5 latka tak jak to opisujesz. Po prostu nie widziałem dziecka w takim wieku, które potrafi jechać na krawędzi. Co do oduczania pługu - moja córka ma teraz 8 lat - zaczynała przygodę z narami od pługu w wieku mniej więcej 3 i 3 miesięcy. Kiedy przyszedł czas na odchodzenie od pługu, nie stanowiło to wielkiego problemu. Fakt - byliśmy na obozie, gdzie przez tydzień po 5h jeździła w grupie z instruktorem, ale po tym czasie bez problemu przeszła na jazdę równoległą. Oczywiście jeździ dosyć szeroko, ale pługu używa sporadycznie, kiedy jest jej wygodniej - np na dojazdówkach. Być może jestem starej narciarskiej daty, od zawsze widziałem naukę od pługu i mi sie utrwaliło, ale powiem szczerze, że nie zaryzykował bym oddania dziecka do szkoły, która uczy taką metodą jaką opisujesz. Zwyczajnie bym sie bał, ze jej hamulca w potrzebie zabraknie. pzdr k

    Użytkownik kurm28 edytował ten post 23 czerwiec 2011 - 17:34

  17. Jako amator, daleki jestem od dyskutowania o metodyce czy kierunkach nauczania. Nurtuje mnie jednak pytania i wątpliwości: Jak adept uczony od samego początku tylko krawędzi (o ile dobrze rozumiem treść przewodnią książki), poradzi sobie w sytuacji, kiedy nagle skurczy mu się miejsce do wytracenia prędkości? Jak taki adept przejedzie leśną przecinką? Mówię o gościu, który kończy cały kurs. Ale możemy również powiedzieć o kimś, komu się po 3-4h znudziło uczenie i już "umi". Mimo wszystko ktoś wyposażony w solidny pług, poradzi sobie chyba lepiej - wnioskuje po obserwacjach mojej wtedy 4-5 letniej córki, która jeżdżąc pługiem, rewelacyjnie reagowała na sytuacje, kiedy nagle musiała zwolnić, albo zmienić kierunek, bo ta technika pozwalała jej kontrolować prędkość, nie rozpędzać się i jednocześnie w miarę potrzeby skręcać lub zatrzymać się niemal w miejscu. Poza tym jakoś nie bardzo sobie mogę wyobrazić jazdę dziecka np 4-6 lat, tylko na krawędzi - ba, nawet nie jestem do końca pewien, czy było by w stanie prawidłowo stosować taka technikę, że o jej bezpiecznym stosowaniu nie wspomnę. Reasumując - coś mi tutaj na moje amatorskie oko nie bangla. ;) Mam wrażenie, ze to takie trochę wsadzanie gościa co wczoraj zrobił prawko, do może nie rajdówki, ale na pewno szybkiego auta. A że klienci byli zadowoleni - no pewnie, ze byli - przy minimum czasu i wysiłku, maja wrażenie, że pocinją jak cała reszta narciarzy i to tych lepszych. Myślę jednak, ze to wynika raczej z braku rozeznania w temacie i doświadczenia na stoku, niże z możliwości merytorycznej oceny. pzdr k
×
×
  • Dodaj nową pozycję...