Skocz do zawartości

Les Trois Vallées


Hilly_billy

Rekomendowane odpowiedzi

No i skończyły się ferie. W tym roku wybraliśmy się z rodziną i znajomymi do tytułowych, francuskich trzech dolin. Tym co byli, miejsca nie trzeba przedstawiać. Tym których jeszcze nie było, chyba też nie. Bądź co bądź to wybierany przez różnorakie rankingi, numer 1 wśród kurortów narciarskich na świecie. Subiektywnie dodam, że jak najbardziej zasłużenie. 

 

3 doliny były na mojej liście miejsc do odwiedzenia od dłuższego czasu. Nie mogę jednak napisać, że z listy tej je wykreślam. Wręcz przeciwnie. Zagoszczą tam na stałe. Miejscówka jest niesamowita. Prawdziwe paradis du ski. Postaram się tam wrócić w przyszłym sezonie. Zostało nam jakieś 60% terenu trasowego i jakieś 99.999% terenu pozatrasowego do objeżdżenia, a to wszystko po 6 dniach na nartach i mniej więcej 8 godzinach dziennie.

 

Wylecieliśmy Swiss airlines z JFK w piątek wieczorem. Po niecałych 8 godzinach lotu zameldowaliśmy się w Zurichu. Godzina oczekiwania na połączenie, potem dodatkowa godzina lotu i jesteśmy w Genewie. Przed wylotem coś mnie tchnęło i sprawdziłem transport z lotniska. Okazało się, że za połowę ceny wypożyczenia 2 samochodów, dostępny jest transfer pod same drzwi komfortowym, prywatnym busem. W sam raz dla naszej 7ki. Przewoźnik nazywa się Swiss-Taxi, ale jest ich do wyboru i koloru. Okolo 6pm jesteśmy pod Cheval Blanc w Val Thorens.

 

MB.png  MB1.png

 

Kwatera jest dokładnie taka jak opisywana w internetowych opiniach. Bardzo ciasna. Łazienka, mikroskopijna kuchnia połączona z living room. Rozkładana sofa do spania i dodatkowy aneks z dwoma pojedynczymi łóżkami. Jeszcze szafa i to w sumie tyle. 15m2. 3 gwiazdki trochę na wyrost. W standardach amerykańskich to raczej 1.5. Jest jednak jedna rzecz, której nie da się przebić na typowym wyjeździe narciarskim. Od momentu przekroczenia progu pokoju do wpięcia nart na stoku mija, uwaga.... 38 sekund. Na ten czas składa się: zamknięcie drzwi, przejście 4 (czterech) średnich kroków do ski room, potem jeszcze 5 (pięć) średnich kroków do szafki z nartami, kod, wyjęcie desek, kolejnych 10 (dziesięć) średnich kroków, wyjście przez próg hotelu, wbicie kijków, rzucenie nart na śnieg, wpięcie w wiązania. 38 sekund... Voila. Widok z pokoju

 

LCB.jpg

 

Szkółka narciarska. Oddaliśmy córki na 6 dni do ESF. To chyba największy program w tamtym regionie. Na pewno mają ponad 100 instruktorów. Nam trafił się Michel. Najfajniejszy instruktor jakiego do tej pory mieliśmy. Na oko, około 60 lat, bardzo dobry angielski, poczucie humoru, opalenizna i czapka z pomponem. Klasyka. Stara, dobra, alpejska szkoła. Dziewczyny go uwielbiały, mimo, że klął pod nosem, a przynajmniej tak mówili ich francuskojęzyczni koledzy i koleżanki. Grupa do południa 8, a popołudniu 6 osobowa. od 9am do 5pm z 2 godzinną przerwą na posiłek między 12-2pm. Inaczej niż w Austrii i we Włoszech, na końcu programu nie było zawodów. Jedynie wewnętrzny test na tyczkach sugerujący kolejny poziom. Po pierwszym dniu

 

ESF.jpg

 

Karnety. Oczywiście na cały region. Przy naszej konfiguracji rodzinnej 2+2, dorośli płacą jak dzieci czyli 244 euro. Not bad.

 

Jedzenie. Bardzo serowe. Zapach roztopionego sera roznosił się wszędzie. Klasyczne danie to tartiflette: ziemniaki z boczkiem polane rozpuszczonym serem, ale menu bardzo różnorodne. Zdecydowanie ponad stokową przeciętność. Szczególnie restauracje, które były kilka klas wyżej niż “self service”. W tych lepszych, trzeba było robić rezerwacje na lunch… na stoku. Wypieki, doskonałe. Szczególnie tarty owocowe. Polecam miejscówkę Cave des Creux w Courchevel, choć ceny zdecydowanie Courchevelowskie.

 

cdc.jpeg

 

Tak przy okazji, trochę powiało tam gazpromową walutą. Podczas gdy kontemplowaliśmy piękno stworzenia na leżaczkach, przy kawie. Zaczęły się zjeżdzać snieżne taksówki z pańciami w futrach, albo jednoczęściowych kombinezonach z futrzanymi kapturami (te ostatnie jak najbardziej w moim stylu. Serio. Próbuję namówić żonę, ale się broni).

 

Pogoda. Niestety nie trafiona. Na 6 dni, 6 dni lampa baz jednej chmury. Liczyłem przynajmniej na 1 dzień opadowy, żeby zaliczyć fajny wypad za trasę. A tak, codziennie smarowałem się 30tką. Bardziej lajtowa część wycieczki była zachwycona. Instruktorzy mówili, że to jakaś anomalia o tej porze roku. Od 2 tygodni nie mieli opadu, a taka temperatura i słońce jest zwykle pod koniec marca. Nic, przynajmniej złapało się trochę witaminy D. W tym miejscu, wreszcie przechodzimy płynnie do tego co działo się na trasach. Może zacznę od końca, czyli

 

Dzień 6 – piątek.

Słońce, bezchmurne niebo. Na ten dzień mamy z żoną zaplanowany wypad pozatrasowy z przewodnikiem. Niestety puchu ani widu, ani słychu. Nie wiem jakim cudem, ale akurat w tym dniu, zagrożenie lawinowe z 1 przechodzi na 2. Może pomyłka. Po 5 dniach na wyścigowych tygrysach, przesiadam się na Soul 7, które trgałem specjalnie na tą okoliczność. Żona w wypożyczonych Sky 7. O 12:30 jesteśmy w ESF u szczytu wyciągu /taśmy Castor&Pollux. Tam czeka na nas Julien-nasz przewodnik tego dnia. Dostajemy szybki kurs lawinowy, transmitery, łopaty, “probes” i ruszamy. Pierwszy “run” od góry wyciągu Boismint w stronę “wilczego stawu”. Widoki zapierające dech. Nikogo w pobliżu. Cisza, aż dzwoni w uszach. Tylko od czasu do czasu Julien krzyczy na nas, żebyśmy się nie spieszyli i jechali długimi skrętami bo jest twardy śnieg. Dużo trawersujemy w poszukiwaniu najlepszego śniegu. Miał nas wziąć na łatwe stoki. Pierwszy zjazd tak mi dał popalić, że przez kilka minut nie mogłem złapać tchu. Niezła ścianka. Potem było już łatwiej. Może dlatego, że zobaczył jak moja alpejska opalenizna w mgnieniu oka zmieniła się w odcień młodego ziemniaka. Jeżdzimy między trasami w okolicach Combe de Caron przez około godziny. Na drugą połowę kursu, przenosimy się na drugą stronę Val Thorens w okolice szczytu Col de la Chambre. Mimo kiepskiego śniegu, wypad zaliczm do udanych. Dostaliśmy kilka wskazówek technicznych. Wykład o rodzajach śniegu i wywoływaniu lawin. Do tego opis krajoznawczy. Umówiliśmy się z Julien’em na następny rok jak sypnie. Obiecał, że będzie znał więcej polskich słówek. Jest na to szansa bo ma polską narzeczoną. Na razie tylko dzień dobry i pospolity przerywnik na literę “k”.

 

63.png  62.jpeg  61.jpeg

 

Dzień 5 – czwartek

Słońce, bezchmurne niebo. Nasze córki przechodzą kryzys. Kumulacja jet lag, wysokości oraz wycisku w szkółce dała się we znaki. Obie zostają w łóżkach. Na szczęście to tylko przejściowe osłabienie i pod koniec dnia są już ok. My z żoną jeździmy na zmianę. Ja po południu. Trochę pokrzyżowało nam to plany bo mieliśmy wybijać w stronę Saulire na przełomie Meribel i Courchevel, ale było ok. Jeździmy na naszych śmieciach. Ja na mojej ulubionej trasce w Val Thorens – Christine. Głównie dlatego, że gondolka Peclet przez 2 tygodnie jest otwarta do 6:30pm. Niby tylko pół dnia jazdy, a wyszalałem się jak dziki. Po 4pm otwierają traski czerwoną Adrien Theaux I czarną Stade Yannick Richard normalnie zamknięte na treningi zawodników. Obok wyjeżdzonych kolein, trasy są utrzymane idealnie. Można pograsować, szczególnie, że o tej porze nie ma już zbyt wielu współzjeżdżaczy. Co raz tylko śmignie obok jakiś harpagan. Jeżdzę do 6:15pm. Wyganiają mnie ratraki I zachodzące słońce. Przy zjedzie na kwaterkę zostawiam jeszcze kilka wycięć w świeżym sztruksie. A co, niech ranne ptaszki nie myślą, że cały sztruks tylko dla nich.

 

51.jpeg  52.jpeg  53.jpeg

 

Dzień 4 – środa

Słońce, bezchmurne niebo. Najfajniejszy dzień na wyjeździe. Zaraz po rozpoczęciu szkólki o 9am przebijamy się w stronę Courchevel. Krzesło Pionniers, krzesło 3 Valles I jesteśmy na szczycie Col de la Chambre. Tam niebieską dojazdówkąLac de la Chambre do podstawy Mont Vallon I dalej do dluuuugiej gondoli Pas du Lac. Trzeba bardzo długo szukać, żeby przebić widoki ze szczytu Sauliere. Tam też zaczyna się moja ulubiona trasa w 3 dolinach – niebieska Creux. W sumie, początek, śmiało mógłby być czerwony, potem sie fajnie wypłaszcza i mogłem szlifować redukcję mojego idealnego A-frame. Robimy tam 3 zjazdy I przebijamy się dalej. Krzesłem Roc Mugnier do malowniczych trasek Pyramides. Bardzo trafna nazwa. Ten rejon to śniegowa pustynia z 3 szczytami w kształcie egipskich piramid. Bardzo ładnie, ale traski mało wymagające. Orczykiem udaje nam się przebić na “właściwą” stronę Courchevel. Robimy widokową zieloną traskę do centrum I powoli zaczynamy powrót do Val Thorens. Po drodze zjeżdzamy jeszcze traską Sauliere do wyciągu o tej samej nazwie. Ponownie, niesamowite widoki. Stamtąd zaczynają się 2 hardcorowe czarne traski: Grand Couloir I GoPro Couloir. Nie będę zgrywał twardziela. Wymiękłem. Za cienki jeszcze na nie jestem. W zamian robimy bardzo przyjemną, czerwoną Niverolle i Aigle do gondoli Plattieres. Z niej krzesło Cote Brune  i jesteśmy u siebie.

 

41.jpeg 42.jpeg  43.jpeg

 

Dzień 3 – wtorek

Słońce, bezchmurne niebo. To pierwszy dzień kiedy opuszczamy naszą dolinę I udajemy się w stronę Meribel. Zaczynamy troche później bo pojeździliśmy troche za szkółką, żeby pofilmować nasze dziewczyny. Około 11:30 jesteśmy na Mont Vallon. Piękny widok na Mt. Blanc. Zjedzamy cerwoną Campagnoi i dalej do wcześniej wspomnianej Creux. Samo Meribel zrobiło na mnie najmniejsze wrażenie z 3 dolin. Strasznie dużo ludzi i najdłuższe kolejki do wyciągów. Traski za to piękne. Praktycznie same czerwone.

 

31.jpeg  32.jpeg  33.jpeg

 

Dzień 2 – poniedziałek

Słońce, bezchmurne niebo. Cały czas jesteśmy pod wrażeniem Val Thorens. Nie wyobrażam sobie, że w pozostałych 2 dolinach może być równie pięknie. Dlatego też zostajemy na miejscu I objeżdzamy traski w Orelle. Bardzo łatwe i przyjemne niebieskie. Czerwone też jakby takie niebieskie. W sam raz do rozjeżdzenia na początek. Słońce daje się we znaki.

 

21.jpeg  22.jpeg  23.jpeg

 

Dzień 1 – niedziela

Narciarski raj. Otwieram zasłony i jestem w szoku. Święty Gral, zapach napalmu o poranku, pudełko ze złotym światłem z Pulp Fiction – wszystko w jednym. Chcę uruchomić jak najszybciej mój nowy nabytek. Volkl Racetiger Sl 170cm. Nie pamiętam gdzie jeździłem tego pierwszego dnia. Chyba gdzieś z aniołami. Zaraz, zaraz. Z jakimi aniołami. Z żoną byłem. Zresztą…nie wiem, nie ogarniam, zarobiony jestem. No i pogoda: słonce, bezchmurne niebo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem, widziałem, jeździłem, przeżyłem i...na pewno wrócę.
Przerobiłem wiele ośrodków alpejskich, Austria jest infrastrukturalnie świetna, Włochy maja swój urok, ale to co zobaczyłem w Val Thorens mnie...oszolomilo.
Jeździłeś po trasach w kierunku Orelle?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potwierdzam. Super miejscówka. Jedna z trzech najlepszych we Francji ;) . Zazdroszczę, choć byłem tam dwa miesiące temu....(po raz dziewiąty)

 

Meribel ma zdecydowanie najwięcej super tras - głównie czerwonych, wiec nie dziwi ilość ludzi - zwłaszcza, że byliście w czasie największego szczytu sezonu - luty, To niestety ludzki armagedon na francuskich stokach (zresztą z tego powodu od drugiego tygodnia lutego do drugiego tygodnia marca polskie biura w zasadzie nie mają w ofercie wyjazdów zorganizowanych)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem, widziałem, jeździłem, przeżyłem i...na pewno wrócę. Przerobiłem wiele ośrodków alpejskich, Austria jest infrastrukturalnie świetna, Włochy maja swój urok, ale to co zobaczyłem w Val Thorens mnie...oszolomilo. Jeździłeś po trasach w kierunku Orelle?

Mam dokładnie takie same wrażenia. Austriackie wyciągi są świetne. Dolomity wspaniałe. 3 doliny wymiatają. W Orelle byliśmy 1szego i 2giego dnia. Ładnie, ciepło. Trasy trochę mniej wymagające. Sent from my iPhone using Tapatalk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno jeśli nie byłeś- Val D Isere i Tignes. Kosmos nie mniejszy od 3 dolin.
W kierunku Orelle szły takie fajne czerwone typowo gigantowe trasy z szybkim krzeslem i genialnym widokiem:)
Jeszcze jedna kwestia. Nie wiem czy zwrociles uwagę na jakość przygotowania tras? :)
Fe-no-me-na-lna. Mulda termin obcy nawet pod koniec dnia.
Pomaga im na pewno niska temperatura, ale i tak czapki z głów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Które to pozostałe 2?


Sent from my iPhone using Tapatalk

cała wielka trójka czyli Paradiski, Espace Killy no i oczywiście 3V.

wszystkie są blisko siebie, widać fragmenty pozostałych ośrodków z trzeciego z nich.

Robiłem w lutym zdjęcie z La Pagne na którym był widoczny Grande Motte oraz Courchevel  z La Praz.

 

Na SF są wątki - poradniki (z opisem miejsc i zdjęciami) o całej trójce - może warto zaglądnąć........ ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...