Skocz do zawartości

Zdarzenie.Kolejny powód by jezdzić w kasku....


Mohikanian

Rekomendowane odpowiedzi

 Świeży śnieg,włoskie słońce,pusta trasa.Jadę sobie w miarę dynamicznie ale błogo i radośnie..trasa prawie pusta.

Przejeżdzam akurat pod ławeczkami gdy nagle ...Wielkie bum i przede mna ..dosłownie kilkanaście cm upada narta...

Nie było wielkiego bum bo śnieg..Ale zdziwienie i stresik...

Gdybym jechał ciut szybciej  oberwałbym nartą .Prawdopodobnie wypieła się komuś jadącemu na ławeczkach .Jak to możliwe to już tajemnica która pozostanie w Val di Fiemme w Latemar.Chyba że ktoś z rodaków się przyzna :-)

Co by się stało gdyby oberwał ta nartą ktoś jadący bez kasku wolę nie myśleć.

Wiem wiem pradopodobieństwo małe ,ale strzeżonego...

Pozdro

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo w ogóle projektowanie wyciągów krzesełkowych i tras narciarskich z przebiegiem krzesełka na długim odcinku nad trasą narciarską dobrym pomysłem nie jest. Albo celowo projektant to robi żeby ludzie na krzesełku mieli "atrakcję" i możliwość oglądać zjeżdżających, albo też nie da się uniknąć stawiania podpór na środku stoku, bo ekolodzy blokują wycięcie pasa drzew na budowę kolejki.

Jak najbardziej realne że źle zapięta narta szczególnie przez osoby początkujące przed pierwszym zjazdem się wypnie. Częściej to ludzie kijki gubią, rękawice - choć to drobiazg. Dostanie krawędzią narty z wysokości to skończyć się może wbiciem krawędzi w czachę.

W Cieńkowie w Wiśle Malince kolej krzesełkowa centralnie jedzie nad wyciągiem orczykowym gdzie przecież mniej zaawansowani jeżdżą. Kijka już pomagałem jednemu znaleźć gdy do krzesełka była spora kolejka, a zostało kilka minut na karnecie. Z wyjazdu do końca zrezygnowałem jak widziałem jak gość poniżej szedł obok w puchu i szukał czegoś. Na szczęście kijek, którego wcześniej zauważyłem spadł w głęboki puch półtora metra od utwardzonych śladów po których jadą osoby chcące zjeżdżać z krótszego odcinaka trasy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Krzyżowanie się, czy też pokrywanie tras zjazdowych i linii wyciągów to częsta sytuacja i - zwłaszcza w naszych górach - często jedyna możliwość. Spadnięcie narty jest raczej rzadka sytuacją - przez ponad 45 lat jazdy widziałem dwa takie przypadki (raz spadła mnie). Nie ma co więc czynić z tego zdarzeń mających kształtować jakiekolwiek zachowania. Trzeba się po prostu orientować i tyle.

Będąc na przykład na naszej działce, dziesiątki razy przywaliłem w coś głową. Nie znaczy to jednak, że przekraczając jej granice zakładam kask.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na latające narty bezwzględnie kask na latające kijki gogle na oczach. Nie widzę innej opcji.
Kiedyś stałem sobie przy knajpce na stoku obserwując jeżdżących. Z góry w przerażającym stylu zbliżał się Gorilla bez kasku.Nie zdziwiłem się zbytnio gdy wypadł nagle z rytmu i gruchnął w taki sposób, że jego narta wyleciała w powietrze na ok 3 m. Jego szczęście polegało na tym, że spadła 20 cm od jego głowy odzianej w czapeczkę z pomponem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na latające narty bezwzględnie kask na latające kijki gogle na oczach. Nie widzę innej opcji. Kiedyś stałem sobie przy knajpce na stoku obserwując jeżdżących. Z góry w przerażającym stylu zbliżał się Gorilla bez kasku.Nie zdziwiłem się zbytnio gdy wypadł nagle z rytmu i gruchnął w taki sposób, że jego narta wyleciała w powietrze na ok 3 m. Jego szczęście polegało na tym, że spadła 20 cm od jego głowy odzianej w czapeczkę z pomponem.

A uwierzysz, że kiedyś narty nie miały skistopów i były mocowane paskami do nogi? I ile wtedy trzeba było mieć szczęścia. .... ;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, teraz żałuję

Cześć

Współczuję bo miałem kiedyś taka sytuację. W 1981 roku brałem udział jako wolny strzelec (miałem wtedy 16 lat) w mistrzostwach PW. Przed zawodami zdjąłem paski a później nie założyłem ich jadąc na imprezę wieczorną w Akwarium (Dawny Szczyrk). Zjazd odbywał się przy w nocy przy pochodniach. tak mi się fajnie jechało, że w trakcie jazdy zgubiłem nartę - bez wywrotki po prostu uderzyłem o coś uniesiona nartą. Stało się to zaraz poniżej dużej polany z drzewem na Polankach, narty szukaliśmy 4 godziny i znaleźliśmy ją dopiero przy krzyżu poniżej dużej polany. To jest jakieś 500-600 metrów. Fajna noc acz nieoczekiwana. W każdym razie zdążyliśmy wytrzeźwieć. :)

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie widziałem nigdy.

Naprawdę.

Ja również.

Za to kije leżące pod kanapami widziałem kilka razy (więc pewnie czasami spadają ;) )

NIektóre wyciągi nie pozwalają też snowboardzistą na jazdę z wypiętą deską trzymaną w rękach, argumentując to właśnie względami bezpieczeństwa ( że może się wyśliznąć z rąk) więc pewnie i taki przypadek był.

Ani kijem ani żadnej maści dechą wolałbym nie dostać ;) stąd argument "za kaskiem" akurat do mnie trafia ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety z przykrością przebite,Zapewne większość słyszała.Sprawa była głośna,

Katastrofa w Cavalese

3 lutego 1998 w Cavalese doszło do katastrofy. Amerykański samolot EA6B Prowler należący do US Marine Corps, który wystartował z bazy w Aviano, zerwał linę nośną kolejki linowej na szczyt Alpe Cermis w wyniku czego wagonik kolejki z 20 osobami spadł z wysokości ok. 100 m i rozbił się. Wszyscy zginęli na miejscu. 19 turystów: 8 Niemców, 5 Belgów, 2 Włochów, dwoje Polaków, Austriak, Holender oraz pracownik obsługi wagonika. Jak wykazało badanie rejestratora lotu samolot do momentu kolizji z liną z nieznanych przyczyn wykonywał lot poniżej dozwolonej wysokości minimalnej i z nadmierną prędkością. Uszkodzony samolot wylądował awaryjnie w Aviano. Lina, zanim pękła uszkodziła prawe skrzydło (nie odrywając go) i system hydrauliczny samolotu.....

 

http://www.geociekaw...ka-kolejka.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety z przykrością przebite,Zapewne większość słyszała.Sprawa była głośna,

Katastrofa w Cavalese

3 lutego 1998 w Cavalese doszło do katastrofy. Amerykański samolot EA6B Prowler należący do US Marine Corps, który wystartował z bazy w Aviano, zerwał linę nośną kolejki linowej na szczyt Alpe Cermis w wyniku czego wagonik kolejki z 20 osobami spadł z wysokości ok. 100 m i rozbił się. Wszyscy zginęli na miejscu. 19 turystów: 8 Niemców, 5 Belgów, 2 Włochów, dwoje Polaków, Austriak, Holender oraz pracownik obsługi wagonika. Jak wykazało badanie rejestratora lotu samolot do momentu kolizji z liną z nieznanych przyczyn wykonywał lot poniżej dozwolonej wysokości minimalnej i z nadmierną prędkością. Uszkodzony samolot wylądował awaryjnie w Aviano. Lina, zanim pękła uszkodziła prawe skrzydło (nie odrywając go) i system hydrauliczny samolotu.....

 

http://www.geociekaw...ka-kolejka.html

Cześć

Historia znana i rzeczywiście kuriozalna. Jeździłem wielokrotnie wagonikiem w Cavalese tym starym - był super, i nowymi - słabizna niestety. Tylko co to ma wspólnego ze spadającą nartą. Acha - kaski nie pomogły.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...