Skocz do zawartości

Wlasnoreczny serwis nart


quanto1

Rekomendowane odpowiedzi

...wskazują na maleńkie i niewidoczne ludzkim okiem rurki jak pory...


Po odpowiednim powiększeniu wszędzie zobaczysz dziurki. W końcy cała materia to pusta przestrzeń, w której pałętają się cząstki elementarne :)
Pewnie jest, że smarowanie działa, ale nie tłuczmy już tutaj prawd pochodzących z czasów, gdy ślizgi były drewniane.
Pozdr
Marcin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szymon, metoda, którą opisałem powyżej jest sprawdzona przeze mnie na gruncie praktycznym w wielu nartach. Dlaczego? Otóż nakładając jedną grubą warstwę smaru nim żelazkiem dojedziesz z dziobów do pięt to zdąży już tak wystygnąć, że nie wtopi się cały w pory suchego ślizgu. Wycyklinowanie wierzchniej warstwy smaru (bez szczotkowania - tylko cyklina) otwiera wierzchnią skorupę zastygłego smaru, odsłaniając tym samym powierzchnię ślizgu, która nie jest odpowiednio nasączona smarem. Zaraz mi powiesz, że przecież można przejechać jeszcze raz żelazkiem po starej skorupce smaru i moje argumenty są bez sensu. Ale zwróć uwagę na to, że ponownie roztapiany smar na ślizgu jest ponownie roztapianym smarem (jakoś serwisy narciarskie nie wpadły na pomysł aby wycyklinowane wióry smaru przetapiać spowrotem na kostki smaru i smarować nimi kolejne ślizgi).

Gruba warstwa smaru nie rozgrzeje się równo w całej swojej grubości , ponieważ smar sam w sobie będzie izolatem termicznym dla samego siebie. A żelazka z miękkim smarem nie ustawisz na 160 st. C bo go spalisz. Łatwiej będzie wgrzać smar cienkimi warstwami, ściągając nadwyżkę cykliną.

 

 

Sorry ale to o czym piszesz to dla mnie nadal gusła.

1. Smar możesz topić ile razy chcesz bez utraty właściwości (zanim go kupisz był wielokrotnie roztapiany a nawet odparowywany w procesie rafinacji i na innych etapach produkcji).

2. Gruba warstwa smaru po przejechaniu żelazkiem robi się "akuratną" warstwą smaru (nadmiar spływa poza krawędź) i jest na tyle cienka (ułamki milimetra) że rozpatrywanie zjawiska rozchodzenia się w niej ciepła i ewentualnego niedogrzania jest śmieszne. Takie problemy prędzej będą dotyczyły zbyt cienkiej warstwy smaru (po cyklinowaniu) bo nierówności ślizgu, mogą spowodować że między smarem a żelazkiem pojawi się powietrze.

3. Serwisy nie wykorzystują wiórów smaru bo są brudne (zawierają pyły po ostrzeniu i piach z podłogi), są mieszaniną różnych smarów i im się nie chce, koszt smaru to nadal ułamek kosztu samej usługi, te oszczędności nie są warte pracy włożonej w odzyskanie tego smaru.

 

 

Nie rozumiem tej szczotki mosiężnej po nałożeniu smaru bazowego. Szczotka mosiężna jest na tyle twarda, że służy jako narzędzie czyszczące mechanicznie przed smarowaniem a Ty traktujesz nią smar bazowy... dla mnie ta praca jest bez sensu, bo mógłbyś w ogóle odpuścić smarowanie bazą i skupić się tylko na właściwym smarze.

 

Smaruję po ostrzeniu (ostrzę przed każdym smarowaniem) i czymś trzeba ślizg oczyścić (bazowy jest tańszy i łatwiejszy w obróbce od LF). Po ostrzeniu diamentami zawsze zostaje czarny pył na ślizgu, którego nie sposób inaczej usunąć, a podczas pierwszego cyklinowania ewidentnie widać go w wiórach. Później staram się ten smar bazowy usunąć możliwie najdokładniej, ale i tak go trochę zostaje po szczotkowaniu bo ślizg ma głęboką czerń z połyskiem i na pewno nie jest suchy.

Nakładając na to kolejną warstwę smaru wierzchniego i rozprowadzając go żelazkiem, ta pozostałość bazowego też się na bank topi (ma niższą temperaturę zwykle) i teraz są 2 możliwości:

- albo te 2 smary w stanie ciekłym się mieszają i powstaje nowy "stop" smaru - w co wierzę,

- albo się nie mieszają i ten wierzchni pozostaje na wierzchu a bazowy pod spodem.

 

Jeżeli pierwsza możliwość jest prawdziwa, finalny smar który pozostanie na ślizgu ma w sobie udział smaru bazowego (tym mniejszy im mniej go będzie po pierwszym szczotkowaniu i tym bardziej będzie wtedy podobny do tego, który nakładałem jako ostatni).

 

Jeżeli druga możliwość jest prawdziwa (smary nie mieszają się i pozostają w warstwach), to po wycyklinowaniu i szczotkowaniu, masz na wierzchu smar bazowy ze śladową ilością smaru wierzchniego, tym mniejszą im mniej dokładnie usunąłeś smar bazowy.

 

Ale to tylko mój punkt widzenia na zagadnienie, oczywiście nie zabraniam wierzyć w to, że smar układa się warstwach i im więcej ich nałożysz tym więcej smaru będzie na ślizgu, nawet po sumiennym wyszczotkowaniu odsłaniającym strukturę. Oczywiście rzecz dotyczy smarowania na gorąco, bo na zimno z pewnością da się nałożyć inny smar na wierzch.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry ale to o czym piszesz to dla mnie nadal gusła.

1. Smar możesz topić ile razy chcesz bez utraty właściwości (zanim go kupisz był wielokrotnie roztapiany a nawet odparowywany w procesie rafinacji i na innych etapach produkcji).

2. Gruba warstwa smaru po przejechaniu żelazkiem robi się "akuratną" warstwą smaru (nadmiar spływa poza krawędź) i jest na tyle cienka (ułamki milimetra) że rozpatrywanie zjawiska rozchodzenia się w niej ciepła i ewentualnego niedogrzania jest śmieszne. Takie problemy prędzej będą dotyczyły zbyt cienkiej warstwy smaru (po cyklinowaniu) bo nierówności ślizgu, mogą spowodować że między smarem a żelazkiem pojawi się powietrze.

3. Serwisy nie wykorzystują wiórów smaru bo są brudne (zawierają pyły po ostrzeniu i piach z podłogi), są mieszaniną różnych smarów i im się nie chce, koszt smaru to nadal ułamek kosztu samej usługi, te oszczędności nie są warte pracy włożonej w odzyskanie tego smaru.

 

ad.1 a czy wiesz w jakich temperaturach był przetapiany? Chodzi mi o stosunkową do temperatury rekomendowanej do roztapiania żelazkiem nad nartą

ad.2 gruba warstwa smaru osiąga grubość 1-2mm na ślizgu a Ty piszesz, że to ułamek milimetra. Jaki rodzaj nierówności masz na myśli? Wypukły czy wklęsły?

ad.3. nie każdy serwis polega na ostrzeniu i smarowaniu. Często klienci oddają na samo smarowanie. Swego czasu przetestowałem ponowne wykorzystanie wiórków do smarowania i efekt był ciekawy. A praca polegająca na ponownym odzysku wiórków nie jest wcale czasochłonna.

 

Smaruję po ostrzeniu (ostrzę przed każdym smarowaniem) i czymś trzeba ślizg oczyścić (bazowy jest tańszy i łatwiejszy w obróbce od LF). Po ostrzeniu diamentami zawsze zostaje czarny pył na ślizgu, którego nie sposób inaczej usunąć, a podczas pierwszego cyklinowania ewidentnie widać go w wiórach. Później staram się ten smar bazowy usunąć możliwie najdokładniej, ale i tak go trochę zostaje po szczotkowaniu bo ślizg ma głęboką czerń z połyskiem i na pewno nie jest suchy.

Nakładając na to kolejną warstwę smaru wierzchniego i rozprowadzając go żelazkiem, ta pozostałość bazowego też się na bank topi (ma niższą temperaturę zwykle) i teraz są 2 możliwości:

- albo te 2 smary w stanie ciekłym się mieszają i powstaje nowy "stop" smaru - w co wierzę,

- albo się nie mieszają i ten wierzchni pozostaje na wierzchu a bazowy pod spodem.

 

Jeżeli pierwsza możliwość jest prawdziwa, finalny smar który pozostanie na ślizgu ma w sobie udział smaru bazowego (tym mniejszy im mniej go będzie po pierwszym szczotkowaniu i tym bardziej będzie wtedy podobny do tego, który nakładałem jako ostatni).

 

Jeżeli druga możliwość jest prawdziwa (smary nie mieszają się i pozostają w warstwach), to po wycyklinowaniu i szczotkowaniu, masz na wierzchu smar bazowy ze śladową ilością smaru wierzchniego, tym mniejszą im mniej dokładnie usunąłeś smar bazowy.

 

Ale to tylko mój punkt widzenia na zagadnienie, oczywiście nie zabraniam wierzyć w to, że smar układa się warstwach i im więcej ich nałożysz tym więcej smaru będzie na ślizgu, nawet po sumiennym wyszczotkowaniu odsłaniającym strukturę. Oczywiście rzecz dotyczy smarowania na gorąco, bo na zimno z pewnością da się nałożyć inny smar na wierzch.

 

Jeśli bazowy będzie twardszy od finalnego to się nie zmieszają. Jeśli bazowy będzie miał taką samą twardość lub będzie bardziej miękki od finalnego to się zmieszają. Taka jest moja obserwacja.

 

Dalej nie rozumiem jednak udziału szczotki mosiężnej w trakcie smarowania. Zgodziłbym się z Tobą w tej kwestii gdybyś:

1. smar bazowy w celach czyszczących

2. cyklina na ciepło -> szczotka mosiężna

3. smar bazowy w celach bazowych

4. cyklina na zimno

5. smar finalny

 

Ideą smaru bazowego w celach bazowych jest to, żeby ten smar był odpowiednim łącznikiem między ślizgiem a smarem finalnym (np. z fluorkiem).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ad.1 a czy wiesz w jakich temperaturach był przetapiany? Chodzi mi o stosunkową do temperatury rekomendowanej do roztapiania żelazkiem nad nartą

 

 

A Ty wiesz? To czemu uważasz, że jednokrotne roztopienie w temperaturze zalecanej przez producenta jest OK, ale kilkakrotne już nie. Rafinacja parafin to ponad 350 st.C.

 

 

ad.2 gruba warstwa smaru osiąga grubość 1-2mm na ślizgu a Ty piszesz, że to ułamek milimetra. Jaki rodzaj nierówności masz na myśli? Wypukły czy wklęsły?

 

 

To trzeba się postarać, żeby tak nałożyć. Przy prawidłowym prasowaniu parafina jest roztapiana w całości (aż do ślizgu), a żelazko nie pływa po niej tylko w niej tonie, opierając się co najmniej w kilku punktach o ślizg czy krawędzie. Przy idealnie płaskim ślizgu pod żelazkiem zostanie tylko bardzo cienki film parafinowy, każdy rodzaj nierówności powoduje, że tej parafiny zostaje trochę więcej, ale nie milimetr. Żeby tak nałożyć trzeba szybko operować żelazkiem nie roztapiając całej warstwy, ale tak się nie robi, bo po co. Krótko mówiąc, przy prawidłowym prasowaniu nadmiar spłynie, zostanie ułamek milimetra.

 

 

ad.3. nie każdy serwis polega na ostrzeniu i smarowaniu. Często klienci oddają na samo smarowanie. Swego czasu przetestowałem ponowne wykorzystanie wiórków do smarowania i efekt był ciekawy. A praca polegająca na ponownym odzysku wiórków nie jest wcale czasochłonna.

 

Oczywiście, że się da, to zależy na ile kto swój czas wycenia żeby stwierdzić czy się opłaca.

 

 

Jeśli bazowy będzie twardszy od finalnego to się nie zmieszają. Jeśli bazowy będzie miał taką samą twardość lub będzie bardziej miękki od finalnego to się zmieszają. Taka jest moja obserwacja.

 

Topiłeś kiedyś smary w precyzyjnie kontrolowanej temperaturze? Ja tak - http://www.skiforum....mobox/?p=512634.

Smar nr 3 o zalecanej temperaturze 125C w 60C ulega całkowitemu roztopieniu. Smar nr 4 o zalecanej temperaturze 130-140C w 60C puszcza już soki. To są mieszaniny parafin o dużym przedziale temperatury topnienia i co do wartości dużo niższym niż podawana temperatura żelazka. Temperatura żelazka ma niewiele wspólnego z temperaturą topnienia, to temperatura w której smar się fajnie i szybko prasuje bez większego dymienia (parowania) i długiego trzymania żelazka w jednym miejscu na ślizgu. Temperatury topnienia są znacznie niższe od temperatur żelazka i nawet jak nałożysz twardy molibden, a na to miękką bazę żelazkiem o temp. 100C to uzyskasz stop tych smarów. Nakładanie i cyklinowanie kolejnych warstw powoduje tylko, że w tym stopie jest coraz mniejszy udział smaru bazowego. Porządnie czyszcząc nartę ze smaru bazowego zwiększasz udział smaru finalnego w tym co zostanie po szczotkowaniu. Ale i tak bazy trochę zostanie, jeśli ma ona pełnić rolę jakiegoś łącznika ze ślizgiem, który być może lepiej wnika tam, gdzie ten twardszy nie daje rady. Żadną szczotką nie da się go wydrapać w całości, jeśli się gdzieś w mikrostrukturach pochował to niech se tam siedzi, to wystarczająca ilość, żeby być "łącznikiem".

 

 

Dalej nie rozumiem jednak udziału szczotki mosiężnej w trakcie smarowania. Zgodziłbym się z Tobą w tej kwestii gdybyś:

1. smar bazowy w celach czyszczących

2. cyklina na ciepło -> szczotka mosiężna

3. smar bazowy w celach bazowych

4. cyklina na zimno

5. smar finalny

 

Ideą smaru bazowego w celach bazowych jest to, żeby ten smar był odpowiednim łącznikiem między ślizgiem a smarem finalnym (np. z fluorkiem).

 

Moje smarowanie ogranicza się do punktów 1, 2, 5. Jeśli baza ma pełnić funkcję łącznika, zostaje jej trochę po punkcie 2. Po punkcie 5 i porządnym szczotkowaniu smaru na ślizgu jest na tyle mało, że wg mnie nie ma mowy o jakichś warstwach, a pozostawienie większej ilości smaru bazowego z punktu 3 wg mnie zmniejszy ilość smaru finalnego z punktu 5. Powtórzenie punktu 5 kilka razy za pewne pomaga w zmniejszeniu udziału bazy, ale nie mam czasu na takie zabawy skoro ten sam efekt wg mnie daje pominięcie punktu 3 i 4.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że te artykuły między nami to coraz dłuższe są i zaczynamy odbiegać od tematu głównego.

 

Zwrócę uwagę na inny aspekt: cyklinowanie cienkiej warstwy smaru jest mniej pracochłonne, mniej wymaga od nas wysiłku i cyklina mniej się zużywa (czyt. wolniej tępi) niż jakbyśmy cyklinowali grubą powłokę zastygłego smaru raz nałożonego.

 

Wybacz Szymon, szanuję Twoje poświęcenie i czas na dogłębne i empiryczne badania, czyta je się fajnie ale czasem zwykły chłopski rozum wystarczy.

 

 

---edit---

poza tym Twoje badanie smarów w termoboxie ile godzin trwało? Idąc tym tokiem myślenia to można odważnie powiedzieć, że woda w szklance paruje w temperaturze 70 stopni C w przeciągu 2 tygodni... a my tu debatujemy o krótkotrwałym podgrzaniu żelazkiem do temp. 130 st. C

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mogę coś podpowiedzieć. Mając tak wysuszony ślizg nałóż cienką warstwę smaru i wycyklinuj ślizg. Następnie nałóż nową warstwę i wgrzej ją żelazkiem (wolne, spokojne i płynne ruchy). Zobaczysz przy pierwszej warstwie, że mimo nałożonego smaru to cyklina prawie w ogóle go nie zbiera (smar wsiąkł w pory ślizgu). Dopiero drugą lub trzecią warstwę możesz tak pozostawić jak na zdjęciach. Dlaczego? Bo nakładając jedną tylko warstwę smaru zdążył on już zastygnąć i nie spenetrować porządnie porów w ślizgu.

Zużycie smaru masz podobne, pracy trochę więcej ale robota porządnie wykonana (porządniej niż w serwisie :P )

pozdrawiam

Lukaszo86 dzięki za wskazówki i rady.Może nie wszystko opisałem w swoim poście ale tak jak ty radziłeś tak też było zrobione. Pierwszą rzeczą jakom zrobiłem to było wyszczotkowanie mosiądzem , oczyszczenie ślizgu poszła cienka warstwa smaru .Cyklinowanie i nałożenie drugiej warstwy smaru i tak zostawiłem już bez cyklinowania. Jak bedą jechać na narty to na miejscu mogę im wycyklinować bo i tak zestaw bedzie jezdził ze mną .Jeszcze raz dzieki za info. :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz Szymon, szanuję Twoje poświęcenie i czas na dogłębne i empiryczne badania, czyta je się fajnie ale czasem zwykły chłopski rozum wystarczy.

 

---edit---

poza tym Twoje badanie smarów w termoboxie ile godzin trwało? Idąc tym tokiem myślenia to można odważnie powiedzieć, że woda w szklance paruje w temperaturze 70 stopni C w przeciągu 2 tygodni... a my tu debatujemy o krótkotrwałym podgrzaniu żelazkiem do temp. 130 st. C

 

To nie poświęcenie tylko ciekawość, poświęceniem by było, gdybym tej ciekawości nie zaspokoił. :)

 

Parowanie zachodzi w każdej temperaturze, topnienie tylko w ściśle określonej i czas nie ma tu nic do rzeczy, pod warunkiem że był wystarczająco długi, żeby próbka osiągnęła zadaną temperaturę i zdążyło się z niej wytopić to co mogło w danej temperaturze - nie pamiętam ale co najmniej 0,5-1 godz w każdej z temperatur.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie w naszych nartach nigdy nie dopuściłem do takiego stanu . Nawet do tej pory starałem sie smarować starym żelazkiem po babci .Byle jak to byle jak ale zawsze coś tam sie wchłaniało w ślizgi .Na stoku miałem w foli kawałek samaru i korek i jak była chwila zawsze sprawdzałem ślizgi i proforma smarowałem na zimno ale nigdy nie miałem w takim stanie . Po przyjezdzie  zawsze narty myte suszone i smarowane do leżakowania . Myślę że każdy kolejny serwis bedzie wychodził lepiej i dokładniej ( chociaż jak cos robię to zawsze sie przykładam i chcę to wykonać idealnie ) .Cała swoją wiedzę czerpię ze znanego serwisu i kolegi który go prowadzi  SKI SPA . Wielki szacunek dla ich pracy i wielkie dzięki że dzielą się swoją wiedzą i doswiadczeniem .Nie robię tego zawodowo ani zarobkowo. Mam zajawkę i szacunek do swoich desek i maja być utrzymane w stanie idealnym bez wzgledu na ich wiek. Ale dziekuję też za wszystkie rady kolegom z forum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie w naszych nartach nigdy nie dopuściłem do takiego stanu . Nawet do tej pory starałem sie smarować starym żelazkiem po babci .Byle jak to byle jak ale zawsze coś tam sie wchłaniało w ślizgi .Na stoku miałem w foli kawałek samaru i korek i jak była chwila zawsze sprawdzałem ślizgi i proforma smarowałem na zimno ale nigdy nie miałem w takim stanie . Po przyjezdzie  zawsze narty myte suszone i smarowane do leżakowania . Myślę że każdy kolejny serwis bedzie wychodził lepiej i dokładniej ( chociaż jak cos robię to zawsze sie przykładam i chcę to wykonać idealnie ) .Cała swoją wiedzę czerpię ze znanego serwisu i kolegi który go prowadzi  SKI SPA . Wielki szacunek dla ich pracy i wielkie dzięki że dzielą się swoją wiedzą i doswiadczeniem .Nie robię tego zawodowo ani zarobkowo. Mam zajawkę i szacunek do swoich desek i maja być utrzymane w stanie idealnym bez wzgledu na ich wiek. Ale dziekuję też za wszystkie rady kolegom z forum.

Cześć

Szczerze podziwiam. Mnie już się po prostu nie chce. Gdybym miła jedna parę - to może. Ale zawsze stoi 6,7 i więcej par.

Natomiast szacunek dla sprzętu to bardzo ważna sprawa i sprzęt nam ten szacunek zwróci z pewnością. Ja bym jeszcze podkreślił szacunek w trakcie jazdy. Rżnięcie po kamieniach i płacze jak to nie przygotowali tras to zwykłą dziecinada Z każdej trasy można zjechać w taki sposób aby nart nie uszkodzić, chyba, że mamy do czynienia z taką skandaliczna sytuacją jaką ostatnio opisywał, któryś z kolegów, że kamienie były na trasie zawodów. Jedyne co można zrobić w takiej sytuacji to nartę w rękę i po kasę do organizatora a jak jeszcze będzie marudził to nartę w ruch.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Od lat robię z nartami swoimi i żony w piwnicy. Kąt, smar, żelazko Toko, cyklina, szczoteczka do rąk. Nieraz, co kilka dni jazdy. Ale już nieco odpuściłem. Zadziorki usuwam pilniczkiem "diamentowym". Kupionym kiedyś od "ruskich" w komplecie. Służy długo. Malutki i łatwo dokładnie przejechać po płaszczyźnie krawędzi z boku i z dołu. Smar na zimno Swix. Całkiem wydajny i dobrze się smaruje w temp. pokojowej. Korek, filc na gąbce. I na dzień wystarczy. Uwielbiam ten poślizg, jak się stanie na nartach pod wyciągiem. Wyobraźnia podpowiada, jak się  fajnie narty będą ślizgać do przodu. A nawet, gdy się nie zauważy małego przetarcia na stoku, to się narty łatwiej ślizgną i może nie będzie rysy na zoli. Skoro to moja pasja, to uważam, że się im należy nieco pieszczot. Przecież to całkiem normalne w życiu.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Szczerze podziwiam. Mnie już się po prostu nie chce. Gdybym miła jedna parę - to może. Ale zawsze stoi 6,7 i więcej par.

Natomiast szacunek dla sprzętu to bardzo ważna sprawa i sprzęt nam ten szacunek zwróci z pewnością. Ja bym jeszcze podkreślił szacunek w trakcie jazdy. Rżnięcie po kamieniach i płacze jak to nie przygotowali tras to zwykłą dziecinada Z każdej trasy można zjechać w taki sposób aby nart nie uszkodzić, chyba, że mamy do czynienia z taką skandaliczna sytuacją jaką ostatnio opisywał, któryś z kolegów, że kamienie były na trasie zawodów. Jedyne co można zrobić w takiej sytuacji to nartę w rękę i po kasę do organizatora a jak jeszcze będzie marudził to nartę w ruch.

Pozdrowienia

Mitek i zagaszam sie z toba w 100 %.Szacunek w trakcie jazdy i do narciarzy też. Mi nic tak nie przeszkadza jak pseudo narciarze z nartami z wypożyczalni i niszczący moje i innych w kolejce do wyciągu .Wiem że nie unikniemy tego bo warunki są jakie są ale troche kultury też nie zaszkodzi.A u nie których to z tym na bakier.Mojej córce to absolutnie nie przeszkadza a ja znowu dostaję piany.Nie raz pod wyciągiem wypinałem się z desek i w łapę je brałem żeby się wpiąć znowu przed kanapą.Wiem troche to chore ale tak już mam .Nawet jak miałem stare narty to też je szanowałem i teraz bedą słuzyć koledze które do stał je ode mnie w gratisie żeby zacząć przygodę .Oczywiście narty miały zrobione planowanie ślizgu strukturę i przygotowane do sezonu przez Marcina. ( Ski Spa ).Dlatego szanuję swoje rzeczy bo wiem ile wysiłku , pracy i pieniedzy to wszystko pochłania. Bardzo miło jest też poczytać nie które wątki bo niektórzy forumowicze mają wielką wiedzę w tej dziedzinie i checi podzielenia się z innymi a to też ich czas i pasja .Pozdrowienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pilnik trzeba było kupić krótki, jak do ostrzałki, bo z tego wykorzystasz tylko 3cm. Wysunięty za bardzo będzie haczył o skistopy.
Pozdr
Marcin

Nic nie bedzie haczyć bo juz na pilniku pracowałem a na dodatek taki pilnik mozna podzielic na pół. Żeby nie było widziałem jak chłopaki w serwisie dosłownie łamali go na pół i to z buta .Ale na wyposażeniu mam też krótkie pilniki takie wałasnie od ostrzałek. Jeszcze tylko został zakup pazura ale nie mam jakiegoś cisnienia bo zawsze moge pożyczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dodatek taki pilnik mozna podzielic na pół. Żeby nie było widziałem jak chłopaki w serwisie dosłownie łamali go na pół i to z buta .

Tego pilnika nie złamiesz, możesz go przeciąć, najlepiej zostaw tak jak jest, w opisany sposób można złamać raszple ale nie ten pilnik.  Druciarstwo w czystej postaci, źle działa takie narzędzie. Skąd wiem? :)    bo to kiedyś zrobiłem :lol:  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego pilnika nie złamiesz, możesz go przeciąć, najlepiej zostaw tak jak jest, w opisany sposób można złamać raszple ale nie ten pilnik.  Druciarstwo w czystej postaci, źle działa takie narzędzie. Skąd wiem? :)    bo to kiedyś zrobiłem :lol:

Nie tak dawno jak we wtorek byłem świadkiem jak go przelamywali. Wiem że lepiej będzie to przeciąć bo i równo będzie. Tak jak piszesz narazie będzie pracował jako dlugi potem jak już nie będzie zbierał to co podzielę ale jeszcze mam krótkie jak by co .
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Kiedyś raz lub dwa razy na sezon oddawałem narty do "profesjonalnego" serwisu a pomiędzy tym ostrzyłem sam. Od 3 sezonów narty serwisuje sam i... jestem z siebie zadowolony a to najważniejsze.

Ale nie w tym rzecz. Ostatnio zauważyłem, że jeżeli najpierw podciągam krawędź prawidłem a potem ostrze krawędzie to narta jest jakby ostrzejsza, niż odwrotnie (krawędź--> podniesienie).

Czy to możliwe? czy tylko odczucie? jakie macie doświadczenia w tym zakresie?

 

PS. @quanto1 z tego co widzę to chyba pilnik do ostrzenia łańcuchów ze Stihl'a (sam go używam zamiast diamentu) i obcinam go normalnie szlifierką z tarczą do nierdzewki. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale nie w tym rzecz. Ostatnio zauważyłem, że jeżeli najpierw podciągam krawędź prawidłem a potem ostrze krawędzie to narta jest jakby ostrzejsza, niż odwrotnie (krawędź--> podniesienie).

Czy to możliwe? czy tylko odczucie? jakie macie doświadczenia w tym zakresie?

 

Możliwe a nawet pewne. Żeby zrobić "papieski" serwis to czynności ostrzenia powinno się powtarzać tzn. 1. ostrzysz bok; 2. podnosisz krawędź; 3. ostrzysz bok. Przy mocno zdegradowanej krawędzi powtarzasz ten cykl. Wchodzi tutaj kwestia odwijania się nieściętego drutu przez przytępiony (lub zbyt drobny) pilnik.

Ostrzenie krawędzi od strony ślizgu to jej podnoszenie a podnosząc krawędź zwiększasz kąt rozwarcia wobec bocznego kąta*. Dlatego dobrze by było ostrzenie krawędzi bocznej robić dwukrotnie (przed i po podnoszeniu krawędzi). Osobiście w swoich nartach nie zawsze podnoszę krawędź i robię tylko boczek.

 

*o dokładnych pomiarach kątów i ich rozwarcia zapewne dostaniesz tutaj info od matematyków i fizyków, którzy bardziej zagłębiają się w teorie. Ja przedstawiam Ci "chłopski" rozum poparty praktyką ;)

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa lata temu zdecydowałem się na zakup sprzętu do podstawowego, samodzielnego serwisu nart. Tak więc mam imadło, żelazko, dwa pilniki, diamenty, kamień, szczotkę, kątownik (88), prawidło (0.5), pazur i oczywiście zawsze jakąś cyklinę. Trochę czasu zajęło manualne opanowanie czynności z tym związanych. ale większych trudności nie napotkałem. Wczoraj (ciepełko i przy pięknej pogodzie) pracowałem nad moimi dwiema parami nart. Bez pośpiechu ot, tak dla przyjemności. Efekt rewelacyjny. Krawędzie są naprawdę ostre i równiutkie (odkąd zacząłem jeździć na krawędziach nabrało to nieoczekiwanie sporego znaczenia). Ślizgi równo nasączone smarem. Na początku ubiegłego sezonu oddałem narty do planowania i podniesienia krawędzi dolnych. Dzięki Harpi trafiłem do znakomitego serwisu w Krakowie. Byłem przy całej operacji i z podziwem obserwowałem wykonywanie kolejnych czynności, znakomity sprzęt, który posiadają oraz biegłość i precyzję człowieka, który czynności te wykonywał.

    Ponieważ cały sezon przejeździłem w znakomitych warunkach śniegowych, bez kamieni, lodu, przetarć itp... ślizgi i krawędzie są w znakomitym stanie, więc nie miałem też żadnych problemów z tym co ja musiałem przy nartach zrobić. Polecam wszystkim samodzielne wykonywanie podstawowego serwisu swoich nart. To się naprawdę da opanować i dodatkowo daje coś w rodzaju satysfakcji. Na sprzęt do serwisu wydałem niecałego tysiaka, ale to się przecież tak czy owak zwróci, a wygoda ogromna. Polecam wszystkim.     

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...] a podnosząc krawędź zwiększasz kąt rozwarcia wobec bocznego kąta*. [...] *o dokładnych pomiarach kątów i ich rozwarcia zapewne dostaniesz tutaj info od matematyków i fizyków, którzy bardziej zagłębiają się w teorie. Ja przedstawiam Ci "chłopski" rozum poparty praktyką ;) pozdrawiam

Tylko jeśli jakimś cudem udało się splanowac ślizg z zerowym podniesieniem.....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...