Skocz do zawartości

Mackiewicz i Revol w kłopotach


star

Rekomendowane odpowiedzi

Śpiochu - ja się na tym nie znam ale mam wrażenie że pier... jak potłuczony. Wszyscy mający o tym pojęcie (którzy wchodzili na takie góry) mówią, że to mega  wyczyn a Ty piszesz o himalajskich turystach łażących po polach śnieżnych. Może jeszcze dla porównania podaj w jakim tempie wchodzi po schodach na 3 piętro stara baba bez maski tlenowej wracająca z rynku i niosąca w torbie 5 kg ziemniaków i główkę kapusty pod pachą.

Było wiele wypraw na tą górę, które nawet na 6 tys. nie weszły i ponad 60 osób tam zginęło, to nie są pola śnieżne.

 

A o ile wiem, na ten moment ciągle są powyżej 5900 mnpm więc schodzić praktycznie nie zaczęli i nie wiadomo, czy już nie przeszarżowali, czy powrót zakończy się szczęśliwie a akcja chociaż połowicznym sukcesem. Mieli odpocząć z 1-2 godziny i schodzić, a minęło z 6 i ciągle tam siedzą bez istotnej zmiany pozycji, więc trudności muszą być bardzo poważne, oby im się udało wrócić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 191
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Dałeś linka do durnych komentarzy a co się dzieje obecnie nie wiadomo.

Myślałem, że potrafisz filtrować. Z durnych komentarzy wyłowić bieżącą lokalizację czy zdjęcie ścianki. Skrolowac trza do góry. Zeszli właśnie ze ścianki Kinshofera wraz z Revol. PS. Co do tempa to Spiochu trochę racji ma. Z drugiej strony Wielicki szacowal znacznie gorzej. Lampa ponoć nocna i względnie dobre warunki plus szybkość wspinaczy dały efekt.
PS. Są bezpieczni w c1; Tomka poznałem w Jagodnej, fajny gość, żal...
http://www.gazetakra...zenie,id,t.html
Taki był

Edit: smutna historia polskiego himalaizmu
http://www.przeglads...4480,1,307.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Może jeszcze dla porównania podaj w jakim tempie wchodzi po schodach na 3 piętro stara baba bez maski tlenowej wracająca z rynku i niosąca w torbie 5 kg ziemniaków i główkę kapusty pod pachą.

W podobnym.

 

Miałem okazję wchodzić tempem 150m/h w Himalajach, to jest tempo 20 kroków w górę - pół minuty przerwy.  

 

Dla mnie wyczynem jest że w ogóle szli w nocy w zimie. Nie trzeba do tego dorabiać ideologii.

 

Trudności techniczne są głownie na górze tego odcinka co zrobili. Teraz wykonywali pewnie serie zjazdów, więc długo to trwało, zresztą sprowadzanie kogoś chorego zawsze jest powolne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śpiochu - ja się na tym nie znam ale mam wrażenie że pier... jak potłuczony. Wszyscy mający o tym pojęcie (którzy wchodzili na takie góry) mówią, że to mega  wyczyn a Ty piszesz o himalajskich turystach łażących po polach śnieżnych. Może jeszcze dla porównania podaj w jakim tempie wchodzi po schodach na 3 piętro stara baba bez maski tlenowej wracająca z rynku i niosąca w torbie 5 kg ziemniaków i główkę kapusty pod pachą.

Było wiele wypraw na tą górę, które nawet na 6 tys. nie weszły i ponad 60 osób tam zginęło, to nie są pola śnieżne.

 

A o ile wiem, na ten moment ciągle są powyżej 5900 mnpm więc schodzić praktycznie nie zaczęli i nie wiadomo, czy już nie przeszarżowali, czy powrót zakończy się szczęśliwie a akcja chociaż połowicznym sukcesem. Mieli odpocząć z 1-2 godziny i schodzić, a minęło z 6 i ciągle tam siedzą bez istotnej zmiany pozycji, więc trudności muszą być bardzo poważne, oby im się udało wrócić.

 

Tu akurat Ty mógłbyś się ugryźć w język, ponieważ akurat Spiochu ma doświadczenie z Cho Oyu, o ile pamiętam. Więc możesz co najwyżej grzecznie się Piotra podpytać co i jak, a nie się a priori wymądrzać..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety jak to w Polsce bywa, coraz więcej w sieci wpisów od osób, które nigdy w górach (nawet w Tatrach) nie byli. Osądzają, głoszą swoje wyssane z palca teorie, pieprzą coś o kosztach, o podatkach, pytają po co to wszystko itd.

Cieszę się, że takie wpisy nie dotarły tutaj.

Chciałbym choć w małym stopniu być taki jak Himalaiści. Twardy ale wrażliwy na piękno, wytrzymały, odważny, przekonany o słuszności swoich przekonań, pełen pasji, oderwany od materializmu.

Trzymam kciuki za powodzenie wyprawy na K2.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu akurat Ty mógłbyś się ugryźć w język, ponieważ akurat Spiochu ma doświadczenie z Cho Oyu, o ile pamiętam. Więc możesz co najwyżej grzecznie się Piotra podpytać co i jak, a nie się a priori wymądrzać..

Witam

 

Śpioch niech się przyzna, że zjechał z samego szczytu Cho Oyu. Sprawa będzie jasna, bez nie domówień. I  fajnie mieć wśród dyskutantów Kolegę z  zaliczonym ośmiotysięcznikem.  Gratulacje!

 

Ale też są różne góry, różne stoki, różna pogoda. Różna też tolerancja na wysokość, nawet u wybitnych alpinistów. Mających duże osiągnięcia niżej, ale poważne kłopoty z aklimatyzacją. Nie całkiem przypadkiem, ale znam taką osobę. Więc i różnie może być z tym tempem. Telewizja też nie ułatwia. Gorący "news" jest okraszany różnymi zdjęciami, różnymi filmami.  Nie zawsze "pasują" do wydarzenia. Gdzieś tam mignął w TV kawałek filmu, który miał być z Nanga Parbat wspinaczki, po lodzie(tak jak na lodospadzie). Zdaje się obok wisiała poręczówka,. Dzisiaj to jest umiejętność, nieznana starszemu pokoleniu alpinistów. Ale też tak szybko się nie "biegnie" do góry. Fajnie się zapewne idzie, gdy stromizna nie za wielka. Raki trzymają tylko zębami, a nie nabijają śniegiem.  Poręczówka pod ręką. Jak jest głębszy śnieg i nogi się zapadają, a idący traci rytm oddechu, tak ważny wyżej, to jest znacznie trudniej.

 

Cho Oyu, to taka bliżej szczytu wielka bałucha himalajska. Najłatwiej osiągalny ośmiotysięcznik, ze względu na trudności techniczne. Co wcale nie umniejsza osiągnięcia Kolegi Śpiocha.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Śpioch niech się przyzna, że zjechał z samego szczytu Cho Oyu. Sprawa będzie jasna, bez nie domówień. I  fajnie mieć wśród dyskutantów Kolegę z  zaliczonym ośmiotysięcznikem.  Gratulacje!

 

Ale też są różne góry, różne stoki, różna pogoda. Różna też tolerancja na wysokość, nawet u wybitnych alpinistów. Mających duże osiągnięcia niżej, ale poważne kłopoty z aklimatyzacją. Nie całkiem przypadkiem, ale znam taką osobę. Więc i różnie może być z tym tempem. Telewizja też nie ułatwia. Gorący "news" jest okraszany różnymi zdjęciami, różnymi filmami.  Nie zawsze "pasują" do wydarzenia. Gdzieś tam mignął w TV kawałek filmu, który miał być z Nanga Parbat wspinaczki, po lodzie(tak jak na lodospadzie). Zdaje się obok wisiała poręczówka,. Dzisiaj to jest umiejętność, nieznana starszemu pokoleniu alpinistów. Ale też tak szybko się nie "biegnie" do góry. Fajnie się zapewne idzie, gdy stromizna nie za wielka. Raki trzymają tylko zębami, a nie nabijają śniegiem.  Poręczówka pod ręką. Jak jest głębszy śnieg i nogi się zapadają, a idący traci rytm oddechu, tak ważny wyżej, to jest znacznie trudniej.

 

Cho Oyu, to taka bliżej szczytu wielka bałucha himalajska. Najłatwiej osiągalny ośmiotysięcznik, ze względu na trudności techniczne. Co wcale nie umniejsza osiągnięcia Kolegi Śpiocha.

 

Pozdrawiam

 

Trudno to nawet komentować, science fiction...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj jak była decyzja jakie śmigłowce zawiozą grupę ratunkową pod Nanga Parbat padło zdanie ze strony Bieleckiego, że w tak okrojonym składzie, nie pomogą Mackiewiczowi.

 

Zastanawiałem się, o co chodzi.

 

Ano chodziło o to, że jak dwóch naszych zostało w bazie na wys 4800m, a tylko dwóch kolejnych uderzyło do góry, to tak naprawdę ci dwaj, w razie problemów z mobilnością Francuzki, musieli z nią wracać do bazy. Nie było komu wspinać się dalej na 7200m, gdzie miał w namiocie czekać Mackiewicz.

 

Jakby do góry uderzyło 4, a nie tylko 2 ratowników, to historia,być może, inaczej by się skończyła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Śpioch niech się przyzna, że zjechał z samego szczytu Cho Oyu. Sprawa będzie jasna, bez nie domówień. I  fajnie mieć wśród dyskutantów Kolegę z  zaliczonym ośmiotysięcznikem.  Gratulacje!

 


 

Muszę Cię rozczarować ale nie zjechałem z Cho Oyu ani nawet nie byłem na szczycie.

Zjeżdżałem na nartach Z  Piku Lenina (ze szczytu) i z Muztagh Ata (ok 300m poniżej szczytu)

Na Cho Oyu próbowałem wchodzić ( w planach był też zjazd), nocowałem w obozie 2 na 7200m ale ostatecznie zrezygnowałem.

Jednym z powodów mojej  rezygnacji było właśnie ślimacze tempo podejścia z Camp 1 (6400m)  do 2  (7200m). Śmieszny zbieg okoliczności ale wynosiło właśnie ok. 150m w pionie na 1h.

 

 

Cho Oyu, to taka bliżej szczytu wielka bałucha himalajska. Najłatwiej osiągalny ośmiotysięcznik, ze względu na trudności techniczne.

 

Z trudności do pokonania jest serak między C1 i C2 - lód 60 stopni zapozorowany i jeszcze przy wejściu na kopułę szczytową jest jakiś fragment trudniejszy. Tak to podchodzi się po śniegu, bardziej lub mniej stromym przynajmniej przy dobrych warunkach.

Jak jest ciepło to latem do C1 można nawet iść po piargach i kamienistym lodowcu bez  śniegu.

 

Dla tych co śmieją się z turystów w Adidasach w Tatrach - Właśnie na Cho Oyu mam śmieszny rekord z tym związany. W niskich butach firmy nike udało mi się osiągnąć wysokość 6400m i dopiero na sam koniec wycieczki nasypał mi się śnieg do środka. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Muszę Cię rozczarować ale nie zjechałem z Cho Oyu ani nawet nie byłem na szczycie.

Zjeżdżałem na nartach Z  Piku Lenina (ze szczytu) i z Muztagh Ata (ok 300m poniżej szczytu)

Na Cho Oyu próbowałem wchodzić ( w planach był też zjazd), nocowałem w obozie 2 na 7200m ale ostatecznie zrezygnowałem.

Jednym z powodów mojej  rezygnacji było właśnie ślimacze tempo podejścia z Camp 1 (6400m)  do 2  (7200m). Śmieszny zbieg okoliczności ale wynosiło właśnie ok. 150m w pionie na 1h.

 

 

Z trudności do pokonania jest serak między C1 i C2 - lód 60 stopni zapozorowany i jeszcze przy wejściu na kopułę szczytową jest jakiś fragment trudniejszy. Tak to podchodzi się po śniegu, bardziej lub mniej stromym przynajmniej przy dobrych warunkach.

Jak jest ciepło to latem do C1 można nawet iść po piargach i kamienistym lodowcu bez  śniegu.

 

Dla tych co śmieją się z turystów w Adidasach w Tatrach - Właśnie na Cho Oyu mam śmieszny rekord z tym związany. W niskich butach firmy nike udało mi się osiągnąć wysokość 6400m i dopiero na sam koniec wycieczki nasypał mi się śnieg do środka. 

 

Witam

 

Nie cieszę się wcale, że nie zjechałeś. Każdy, kto bardzo lubi góry ma jakieś tam marzenia. Ja też miałem w duchu kiedyś przekroczenie 7 km. Mimo, że byłem w pobliżu takiego szczytu i był  taki zamiar wyjazdu, nikt z kolegów nie wyszedł. Skończyło się z różnych względów, nie tylko ściśle górskich, na niższej mało szczytnej niższej wysokości.

 

To było dawno temu. Bo teraz, jak się ma forsę i  właściwą formę fizyczną, to nawet takie wysokości i wyższe stoją otworem w wyprawach komercyjnych. Nie trzeba się nawet wcześniej wspinać.

 

Życzę Ci dalszych wspaniałych przeżyć. 

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

lód 60 stopni zapozorowany

 

Oczywiście zaporęczowany - wkradł się błąd autokorekty bo nie ma takiego słowa w słowniku


 

 

Bo teraz, jak się ma forsę i  właściwą formę fizyczną,

 

Niestety bardzo rzadko to idzie w parze. Co zresztą jest normalne - jak się prowadzi firmę czy pracuje na pełen etat to nie ma tyle czasu i siły na treningi.

Góry wysokie wymagają natomiast wyczynowej kondycji. Nie tylko dobrej ale wyczynowej. Szkoda że ludzie na siłę się tam pchają, wspomagając się tlenem i Szerpami. Przecież można by wybrać cel nieco niższy (a nie mniej ciekawy) i wejść w pełni o własnych siłach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Wczoraj jak była decyzja jakie śmigłowce zawiozą grupę ratunkową pod Nanga Parbat padło zdanie ze strony Bieleckiego, że w tak okrojonym składzie, nie pomogą Mackiewiczowi.

 

Zastanawiałem się, o co chodzi.

 

Ano chodziło o to, że jak dwóch naszych zostało w bazie na wys 4800m, a tylko dwóch kolejnych uderzyło do góry, to tak naprawdę ci dwaj, w razie problemów z mobilnością Francuzki, musieli z nią wracać do bazy. Nie było komu wspinać się dalej na 7200m, gdzie miał w namiocie czekać Mackiewicz.

 

Jakby do góry uderzyło 4, a nie tylko 2 ratowników, to historia,być może, inaczej by się skończyła.

Tak się dzisiaj zastanawiałem ,czy nie było w pobliżu innych ekip ,które mogły pomóc ? Czy tylko nasi bez zastanowienia podjęli walkę o życie innych?

A tak poza tym , straszne co ludzie siedzący w papciach przed kompem wypisują w komentarzach ,dobrze ,że przynajmniej na to forum nie dotarły trole.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się dzisiaj zastanawiałem ,czy nie było w pobliżu innych ekip ,które mogły pomóc ? Czy tylko nasi bez zastanowienia podjęli walkę o życie innych?

A tak poza tym , straszne co ludzie siedzący w papciach przed kompem wypisują w komentarzach ,dobrze ,że przynajmniej na to forum nie dotarły trole.

 

Raczej nie, nic nie słychać o innych wyprawach działających w pobliżu. Z resztą od kiedy Simone Moro zdobył Nangę zimą to póki co góra przestała być atrakcyjna, oczywiście nie dla Czapkinsa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Dość dawno temu, gdy sobie założyłem antenę satelitarną, oglądałem z zainteresowaniem parę dość długich filmów dokumentalnych z wypraw komercyjnych na Mont Everest. Organizowane były przez jakiegoś doświadczonego himalaistę nowozelandzkiego,. Udział kosztował 55 tys dolarów. Uczestnicy wychodzili od Przełęczy Północnej(Nord Pass). Wyście na szczyt od tej przełęczy jest "łatwe", bez żadnych większych przeszkód. Wychodzi się na łagodną, bardzo długą północną grań. Dojście doliną do Nord Pass jest tez  bardzo długie.

Były wywiady z uczestnikami, niektórzy zdradzali(z USA) swoje zawody. Niektórzy bardzo napaleni, by wyjść na najwyższą górę świata. Oczywiście strona fizyczna była przygotowywana wcześniej, przed wyprawą. W jej trakcie wszystko było załatwione przez miejscową "siłę roboczą". Obozy, poręczówki. W bazie nawet prysznic. Z lekkim plecakiem należało tylko iść w górę z "przewodnikami". Poprzedzone solidną aklimatyzacją-góra, dół. Nie było gwarancji wyjścia na szczyt. Ja ktoś nie był wystarczająco "silny" wyżej, to zostawał w obozie, lub schodził. Szef czuwał nad komunikatami meteo, które rozstrzygały o następnym kroku w kierunku szczytu. 

 

Były to fajne filmy, bo góra była widoczna z innej , niż to ma często miejsce. I rzucała się w oczy droga jak  na "Kasprowy z Kuźnic'. Szczyt, gdzie tam, daleko... I "nudne" krok za krokiem. I po paru krokach chwila odpoczynku. I tak, aż do szczytu...Niektórym się udawało dojść. Większość odpadała  na różnych wysokościach. 

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie było gwarancji wyjścia na szczyt.

 

Przepraszam, że trochę poza tematem (moja uwaga bardziej nadawałaby sie do Hyde Parku), ale nie "wyjścia", a "wejścia". Wyjść można w znaczeniu "wyruszyć". Wychodzi się skądś - z domu, z bazy, z namiotu. Można, ewentualnie, wyjść na piwo. Ale na górę się wchodzi! No chyba, że ktoś wyszedł ale nie dotarł. Zastanawia mnie skąd się wzięła, nagminna głównie w środowiskach zbliżonych do tatrzańskich (przewodnicy, TPN, TOPR itp.), konstrukcja typu: "wyjść na szczyt", "wyjść na przełęcz", "wyjechać kolejką na Kasprowy" w znaczeniu "wejść", "wjechać". Może z góralszczyzny lub słowacczyzny?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że trochę poza tematem (moja uwaga bardziej nadawałaby sie do Hyde Parku), ale nie "wyjścia", a "wejścia". Wyjść można w znaczeniu "wyruszyć". Wychodzi się skądś - z domu, z bazy, z namiotu. Można, ewentualnie, wyjść na piwo. Ale na górę się wchodzi! No chyba, że ktoś wyszedł ale nie dotarł. Zastanawia mnie skąd się wzięła, nagminna głównie w środowiskach zbliżonych do tatrzańskich (przewodnicy, TPN, TOPR itp.), konstrukcja typu: "wyjść na szczyt", "wyjść na przełęcz", "wyjechać kolejką na Kasprowy" w znaczeniu "wejść", "wjechać". Może z góralszczyzny lub słowacczyzny?

Witam

 

Sam odpowiedziałeś na to pytanie, jak sądzę. Wyruszyć na szczyt. Wejść na szczyt, tzn. wejść teraz, zaraz. Jak się wychodzi, wyrusza, to nie ma pewności, że się wejdzie. Pisząc post nie zawsze się człowiek nad tym zastanawia. Jak kto jest napalony, by stanąć na wierzchołku ME, to jest napalony, by wejść. "Wyjście"  go nie satysfakcjonuje. 

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach




Muszę Cię rozczarować ale nie zjechałem z Cho Oyu ani nawet nie byłem na szczycie.
Zjeżdżałem na nartach Z Piku Lenina (ze szczytu) i z Muztagh Ata (ok 300m poniżej szczytu)
Na Cho Oyu próbowałem wchodzić ( w planach był też zjazd), nocowałem w obozie 2 na 7200m ale ostatecznie zrezygnowałem.
Jednym z powodów mojej rezygnacji było właśnie ślimacze tempo podejścia z Camp 1 (6400m) do 2 (7200m). Śmieszny zbieg okoliczności ale wynosiło właśnie ok. 150m w pionie na 1h.


Z trudności do pokonania jest serak między C1 i C2 - lód 60 stopni zapozorowany i jeszcze przy wejściu na kopułę szczytową jest jakiś fragment trudniejszy. Tak to podchodzi się po śniegu, bardziej lub mniej stromym przynajmniej przy dobrych warunkach.
Jak jest ciepło to latem do C1 można nawet iść po piargach i kamienistym lodowcu bez śniegu.

Dla tych co śmieją się z turystów w Adidasach w Tatrach - Właśnie na Cho Oyu mam śmieszny rekord z tym związany. W niskich butach firmy nike udało mi się osiągnąć wysokość 6400m i dopiero na sam koniec wycieczki nasypał mi się śnieg do środka.


Rozumiem, bo sam w sandalach chodzilem w Alpach do lodowca i w Tatrach wszędzie, choć na Orlej spocona stopa wyjeżdżała czasem. W ogóle trza było patrzeć jak się idzie a nie podziwiać widoki, ale tego nauczyłem się po podwójnym złamaniu i chodzeniu o kulach. PS. Dla Spiocha respekt jak w Mad Maxie;-) podziw.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...