Skocz do zawartości

Kolejny raz. Jak dobrać narty?


Harpia

Rekomendowane odpowiedzi

MACIEJ - ZADOWOLILA BY CIE  "SZTYWNOSC SKRETNA"? (sorry za duze lit sie wlaczyly)

Tak, sztywność skrętna, czyli sztywność na skręcanie, sztywność przy skręcaniu i oczywiście nie chodzi o wykonywanie skrętów przez narciarza na stoku.

Tak przy okazji: w wykładzie padło określenie autokinetyka narty, czyli to co pojawiło sie w narcie taliowanej. Zgrabniejsze wydaje się określenie samosterowność  ( nadsterowność) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówiąc o nartach zdecydowanie nie powinniśmy używać określenia sztywność poprzeczna dla określenia sztywności skrętnej.

Nartę zamocowana piętką w imadle możemy skręcić o niewielki kąt kręcąc dziobem.

Miarą jej podatności jest sztywność na skręcanie, sztywność skrętna.

Chodzi o zmianę kąta a nie o ugięcie.

Narta ma: sztywność jak ją próbujemy ugiąć ( sztywność poprzeczną bo ugięcie w poprzek długości narty)

i

sztywność na skręcanie (sztywność skrętna) jak ja próbujemy skręcić.

 

Sztywności podłużnej nie omawiamy: narty nie dają się rozciągać :)

A to takie twoje własne przemyślenia. Bo powiem szczerze pierwszy raz się spotykam z pojęciem "sztywność skrętna"..........

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sztywność skrętna to odporność na skręcanie.

https://pl.wikipedia...wiki/Skręcanie 

a sztywność poprzeczna to odporność na zginanie poprzeczne

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zginanie

Sztywność[edytuj]

Sztywność konstrukcji narty wraz z promieniem narty determinuje jej przeznaczenie. Najsztywniejszymi modelami są zwykle narty sportowe, najbardziej miękkie są te przeznaczone dla początkujących.

Sztywność podłużna[edytuj]

Zwykle nazywana po prostu sztywnością narty. Określa siłę jaką trzeba użyć do ugięcia narty. Niestety - nie istnieją zunifikowane wskaźniki sztywności narty (numery przy nazwach nart zwykle nie mają przełożenia na ich faktyczną sztywność). Im narta sztywniejsza, tym większej siły trzeba użyć, żeby ją równomiernie docisnąć do podłoża.

Sztywność poprzeczna[edytuj]

Jest to odporność narty na odkształcenia skrętne pod wpływem sił działających na jedną z krawędzi (np. w czasie skrętu). Mała sztywność poprzeczna powoduje skręcanie się narty, co może powodować ześlizgiwanie się narty na zewnątrz skrętu. Sztywna poprzecznie narta dobrze sprawdza się w skrętach ciętych i w twardych warunkach. Wymaga jednak doświadczonego narciarza.

źródło Wikipedia

W tym kontekście wprowadzanie definicji "sztywność skrętna"wydaje mi się niepotrzebne zwłaszcza że zjawisko to rozpatrywane jest poprzez usiłowanie skręcenia narty wkręconej piętką w imadło.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam się za bardzo na nartach (ich budowie, sztywności, piankowości itd) ale dla mnie skręcanie i zginanie to 2 różne zjawiska. Raczej ciężko jest zgiąć poprzecznie nartę, skręcić łatwiej. Jeśli ktoś nazywa podatność/odporność na skręcanie sztywnością poprzeczną to niech tak nazywa, mnie to nie przeszkadza. Grunt, że wiadomo o co chodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam się za bardzo na nartach (ich budowie, sztywności, piankowości itd) ale dla mnie skręcanie i zginanie to 2 różne zjawiska. Raczej ciężko jest zgiąć poprzecznie nartę, skręcić łatwiej. Jeśli ktoś nazywa podatność/odporność na skręcanie sztywnością poprzeczną to niech tak nazywa, mnie to nie przeszkadza. Grunt, że wiadomo o co chodzi.

Nartę zginasz poprzecznie do jej długości. Narciarz i śnieg obciążają poprzecznie  narty i narta wygina się w poprzecznie. Przemieszczenie następuje poprzecznie do osi narty.  Poprzecznie a nie podłużnie. Nie możemy nazywać sztywności poprzecznej sztywnością podłużną a sztywności skrętnej sztywnością poprzeczną . Te pojęcia zostały dawno zdefiniowane w fizyce i jak zaczniemy je zamieniać to nie będzie wiadomo o co chodzi. Podłużnie to możesz nartę rozciągać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nartę zginasz poprzecznie do jej długości. Narciarz i śnieg obciążają poprzecznie  narty i narta wygina się w poprzecznie. Przemieszczenie następuje poprzecznie do osi narty.  Poprzecznie a nie podłużnie. Nie możemy nazywać sztywności poprzecznej sztywnością podłużną a sztywności skrętnej sztywnością poprzeczną . Te pojęcia zostały dawno zdefiniowane w fizyce i jak zaczniemy je zamieniać to nie będzie wiadomo o co chodzi. Podłużnie to możesz nartę rozciągać.

Maciek oczywiście masz rację. Tylko wydaje mi się że patrzysz przez pryzmat skutku gdzie faktycznie kuriozalnie wychodzi - przegięcie sztywności wzdłużnej doprowadzi do poprzecznego złamania narty i analogicznie przegięcie sztywności poprzecznej doprowadzi do pęknięcia narty wzdłuż jej długości. Natomiast twórcy pojęć parametrów technicznych narty mieli raczej na myśli w jakich kierunkach rozchodzi się przyłożona siła a te są wzdłużne i poprzeczne. Tak mi się wydaje :D  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Wysłuchałem sobie wykładu Kurdziela. Pierwsze wrażenie to,  że aby sobie dobrać  narty(czy komuś), to trzeba być samemu już dobrze zorientowanym. Właśnie w w takich sprawach, dotyczących charakterystyk nart z różnych okresów, o jakich mówił.  Ktoś, kto nie ma już tej wiedzy  będzie miał jednak kłopot doborem wysłuchawszy wykładu .

 

Na początku mówił o pojawieniu się pierwszych nart taliowanych. Nadstawiłem uszu, bo mnie to nieco męczy do dziś. Jak ta sprawa praktycznie wyglądała ?Mam z tym pewne doświadczenia. Otóż gdzieś w 1996 A. Bachleda(mający hurtownię w Krakowie, głównie ze sprzętem Salomona) reklamował osobiscie narty dla slalomu(wtedy specjalnego) z Prolinkami(miały takie wygięte do środka nakładki plastykowe - jazda przy tyczce). Kosztowały u niego dwa tysiące(rok 1996!). Na początku zimy w 1998 r staniały do tysiąca. Wiedziałem o tym, bo u Bachledy pracował syn kolegi z pracy. Taka rewelacyjna narta dwumetrowa. Skusiłem się i jeszcze tej zimy byliśmy z żoną w Cervinii i jeździmy też nad Zermattem. Przypominam sobie , że w kolejce na Testa Grigia, czy na Mały Matterhorn byli, ale bardzo nieliczni narciarze, którzy mieli jakieś narty o dość szerokich dziobach. Na stokach jakoś nie zauważyłem by ktoś jakoś inaczej jeździł. A zawsze zwracałem uwagę na lepiej jeżdżących. Nic wtedy nie wiedziałem o nowych wiatrach. A zawsze się interesowałem sprzętem

 

Pierwszy raz w Alpach byłem z kolegami na Hintertuxie w 1993 roku. Nie było tam nikogo z nartami innymi niż "ołówki". Sprawa u nas wybuchła ok roku 2000. Bachleda już wiedział znacznie wcześniej i pozbywał się sprzętu.  Nieufny, ale przekonany, że trzeba zmienić narty na "rewelacyjne", zacząłem przygotowywać się do zmiany nart i jeździć "karwingowo" na tych Salomonach(mam je w Koninkach). Szerzej, bardziej na krawędziach. Cały sezon tak jeździłem. Starając się pozbyć "nóżka w nóżkę".To było przygotowanie do kupna Beta Carv Atomika. Zszedłem z "ołówka"  slalomowego - 200 cm(ładna, wąziutka narta) na łopatę 180 cm. Która przy pierwszych śligach okazała się dziwnie łatwa do skręcania. Moje impulsy skrętne z "ołówka" okazały się zdecydowanie za duże. Musiałem działać o wiele bardziej delikatnie. 

 

Ostanie lata sześć, siedem lat to głównie jazda na Voeklach 160 cm(Racetiger SL Racing).  Świetna narta. Zaliczyła sporo ponad setkę dni na stoku. Sprężystość jej wcale się nie zmniejszyła. Hol taki sam. Do szybkich krótkich skrętów idealna. Długi też można ciągnąć.

 

Teraz mam nowe doznania na na Voekl Code 180 cm. To decha(dosłownie) w porównaniu z Tigerem. Trzeba ją rozpędzić, by jazda była lekka i sprawiała przyjemność. Niestety "tygrys" jest zbyt agresywny dla moich steranych kolan. Nie powiem, że twardy. Nie - to narta bardzo elastyczna. Ale jak chwyci krawędź to czuje się kolanach. Każde przekrawędziowanie to wysiłek dla   kolan. Code nie są tak agresywne. Tu się zaczyna bardziej miękko. Czasami ten początek(inicjacja skrętu) jest jakiś taki nijaki. Nie jest to chyba narta na zbyt stromy teren. Długie łuki na średniej szybkości. Krótkie, szybsze skręty są możliwe, ale takie bez wyrazu.

 

Miałem więc doświadczenia nieco korelujące z wykładem

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Wysłuchałem sobie wykładu Kurdziela. Pierwsze wrażenie to,  że aby sobie dobrać  narty(czy komuś), to trzeba być samemu już dobrze zorientowanym. Właśnie w w takich sprawach, dotyczących charakterystyk nart z różnych okresów, o jakich mówił.  Ktoś, kto nie ma już tej wiedzy  będzie miał jednak kłopot doborem wysłuchawszy wykładu .

 

Na początku mówił o pojawieniu się pierwszych nart taliowanych. Nadstawiłem uszu, bo mnie to nieco męczy do dziś. Jak ta sprawa praktycznie wyglądała ?Mam z tym pewne doświadczenia. Otóż gdzieś w 1996 A. Bachleda(mający hurtownię w Krakowie, głównie ze sprzętem Salomona) reklamował osobiscie narty dla slalomu(wtedy specjalnego) z Prolinkami(miały takie wygięte do środka nakładki plastykowe - jazda przy tyczce). Kosztowały u niego dwa tysiące(rok 1996!). Na początku zimy w 1998 r staniały do tysiąca. Wiedziałem o tym, bo u Bachledy pracował syn kolegi z pracy. Taka rewelacyjna narta dwumetrowa. Skusiłem się i jeszcze tej zimy byliśmy z żoną w Cervinii i jeździmy też nad Zermattem. Przypominam sobie , że w kolejce na Testa Grigia, czy na Mały Matterhorn byli, ale bardzo nieliczni narciarze, którzy mieli jakieś narty o dość szerokich dziobach. Na stokach jakoś nie zauważyłem by ktoś jakoś inaczej jeździł. A zawsze zwracałem uwagę na lepiej jeżdżących. Nic wtedy nie wiedziałem o nowych wiatrach. A zawsze się interesowałem sprzętem

 

Pierwszy raz w Alpach byłem z kolegami na Hintertuxie w 1993 roku. Nie było tam nikogo z nartami innymi niż "ołówki". Sprawa u nas wybuchła ok roku 2000. Bachleda już wiedział znacznie wcześniej i pozbywał się sprzętu.  Nieufny, ale przekonany, że trzeba zmienić narty na "rewelacyjne", zacząłem przygotowywać się do zmiany nart i jeździć "karwingowo" na tych Salomonach(mam je w Koninkach). Szerzej, bardziej na krawędziach. Cały sezon tak jeździłem. Starając się pozbyć "nóżka w nóżkę".To było przygotowanie do kupna Beta Carv Atomika. Zszedłem z "ołówka"  slalomowego - 200 cm(ładna, wąziutka narta) na łopatę 180 cm. Która przy pierwszych śligach okazała się dziwnie łatwa do skręcania. Moje impulsy skrętne z "ołówka" okazały się zdecydowanie za duże. Musiałem działać o wiele bardziej delikatnie. 

 

Ostanie lata sześć, siedem lat to głównie jazda na Voeklach 160 cm(Racetiger SL Racing).  Świetna narta. Zaliczyła sporo ponad setkę dni na stoku. Sprężystość jej wcale się nie zmniejszyła. Hol taki sam. Do szybkich krótkich skrętów idealna. Długi też można ciągnąć.

 

Teraz mam nowe doznania na na Voekl Code 180 cm. To decha(dosłownie) w porównaniu z Tigerem. Trzeba ją rozpędzić, by jazda była lekka i sprawiała przyjemność. Niestety "tygrys" jest zbyt agresywny dla moich steranych kolan. Nie powiem, że twardy. Nie - to narta bardzo elastyczna. Ale jak chwyci krawędź to czuje się kolanach. Każde przekrawędziowanie to wysiłek dla   kolan. Code nie są tak agresywne. Tu się zaczyna bardziej miękko. Czasami ten początek(inicjacja skrętu) jest jakiś taki nijaki. Nie jest to chyba narta na zbyt stromy teren. Długie łuki na średniej szybkości. Krótkie, szybsze skręty są możliwe, ale takie bez wyrazu.

 

Miałem więc doświadczenia nieco korelujące z wykładem

 

Pozdrawiam

ktore Code?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ktore Code?

Witam

 

Code zielony z sezonu 2012/13. Dokładnie 178 cm i  120/75/103 mm. Mierzone, bo na narcie nie ma tych danych. 

 

Aby być ścisłym to ja nie oceniam tej narty, jako jakiś "ekspert".  To moje czysto subiektywne odczucie, w porównaniu do "tygrysa" Voekla. Czuję przecież jak jak jadę - inicjację skrętu prowadzenie się narty, czy wyjście ze skrętu. Przykładowo przy wyjściu muszę bardziej uważać by nie docisnąć przypadkowo tyłów, bo narta może uciec z pode mnie. Są  takie pojęcia - "mułowaty" i "żywe srebro". Tak można czuć narty pod sobą. Te Code są bliższe pierwszemu określeniu. Nie jeździ się mi  źle, ale dyskutujemy tu o niuansach.

 

Pozdrawiam

 

PS.

 

Jak dobrać narty. Mam taki problem -szwagierka, kobieta po sześćdziesiątce. "Stara" wyrypiara". Już jako dziewczyna szwendała się na nartach po Leskowcu. Od tego czasu parę dni w zimie jeździ. Od dość dawna na bigfootach na Pilsku. Była już w Alpach. Teraz też się jej marzy. Poważne kłopoty ze stawami, ale nie odpuszcza nart, czy lekkiej turystyki. Jako "ekspert" rodzinny mam jej wskazać, jakie narty ma sobie załatwić. Ważnym kryterium dla niej jest lekkość. Reszta należy do mnie. Będzie jeździła w Sestiere z grupą o dwadzieścia lat młodszą.

Jeśli będzie fatalnie dostanę po głowie. Ale ważniejsze, by miała jeszcze nieco przyjemności. Mam w głowie kilka modeli. Ciekaw jest, co by ktoś proponował. Wszystkie dane o niej są podane. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...tak trochę "z innej beczki". Wydaje mi się, iż spora ilość ludzi ma nadzieję podnieść swoje umiejętności narciarskie (technikę jazdy) poprzez nabycie nowych nart - najlepiej "slalomek"! Pewnie stąd taka ilość tych "slalomek" na stokach. Jednak, coś mi się wydaje, że to niekoniecznie tędy droga. Oczywiście, należy dobrać narty do swoich możliwości, preferencji itp... Ale skąd ten pęd do slalomek (a jak się ma już brzucho - to najlepiej - komórki! Praktycznie jak często widzę na stoku to większość tych "slalomkowych" kozaków po prostu mieli śnieg. Może uważają, że to najłatwiejszy typ nart...? Z moich obserwacji wynika, że bardzo niewielu z jeżdżących potrafi pojechać dynamicznym, krótkim (intuicyjnym) skrętem, kontrolując w pełni zarówno szybkość, promień skrętu, jak i to co przed nimi?   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co złego w nie wykorzystaniu możliwości nart slalomowych?

Właściciele GS robią to jeszcze rzadziej!!!

 

Proszę solidnie przemyśleć co napisałem bo problemem nie są SL ale ogólny poziom jazdy na obojętne czym.

 

Nie bawiąc się specjalnie w kurtuazję napiszę, że  trochę jeździć potrafię. :)

Jeśli chcę jeździć zgodnie z przeznaczeniem nart, to GS jest dla mnie o wiele bardziej męczące niż SL.

Nie mam problemu z całodziennym ujeżdżaniem komórek SL.

Nigdy nie dostałem na nartach w tyłek tak jak kilkukrotny zjazd Goryczkową na narcie typu MASTER ( GS 20m) starając się jechać zgodnie z jej przeznaczeniem i dając z siebie wszystko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co złego w nie wykorzystaniu możliwości nart slalomowych?

Właściciele GS robią to jeszcze rzadziej!!!

 

Może to trochę tłumaczy zjawisko... Nie jestem do końca przekonany, ale coś w tym z pewnością jest. W moim wypadku dobieram narty do tego jak jeżdżę. A więc narty AM. Mogę na nich trochę tego i trochę tamtego. Z pewnością nic super, ale i brak sztruksu mi nie przeszkadza, muldy nie psują mi frajdy z jazdy  i poza trasę czasem się wypuszczę. Narta specjalistyczna - jednak zobowiązuje (tak to rozumiem).  


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Harpia, z tego co piszą o Twojej jeździe koledzy, jesteś jednym z najlepiej jeżdżących forumowiczów. To przecież szczególny "przypadek" (a z pewnością nie reprezentatywny). To co potrafisz pozwala Ci na wiele (na nartach oczywiście). Mnie sięganie po narty specjalistyczne wydaje się nieco pretensjonalne. Stąd moje wątpliwości.  

A swoją drogą - wygranej gratuluję!


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż... Zapewne wiesz co piszesz, więc wypada mi się jedynie z Tobą zgodzić. Choć i tak źle mi się patrzy na ludzi kaleczących jazdę na nartach specjalistycznych. Nie wiem skąd mi się to bierze, ale wobec powyższego - popracuję nad sobą.

                                                                                   Pozdr.  


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Wysłuchałem sobie wykładu Kurdziela. Pierwsze wrażenie to,  że aby sobie dobrać  narty(czy komuś), to trzeba być samemu już dobrze zorientowanym. Właśnie w w takich sprawach, dotyczących charakterystyk nart z różnych okresów, o jakich mówił.  Ktoś, kto nie ma już tej wiedzy  będzie miał jednak kłopot doborem wysłuchawszy wykładu .

 

Na początku mówił o pojawieniu się pierwszych nart taliowanych. Nadstawiłem uszu, bo mnie to nieco męczy do dziś. Jak ta sprawa praktycznie wyglądała ?Mam z tym pewne doświadczenia. Otóż gdzieś w 1996 A. Bachleda(mający hurtownię w Krakowie, głównie ze sprzętem Salomona) reklamował osobiscie narty dla slalomu(wtedy specjalnego) z Prolinkami(miały takie wygięte do środka nakładki plastykowe - jazda przy tyczce). Kosztowały u niego dwa tysiące(rok 1996!). Na początku zimy w 1998 r staniały do tysiąca. Wiedziałem o tym, bo u Bachledy pracował syn kolegi z pracy. Taka rewelacyjna narta dwumetrowa. Skusiłem się i jeszcze tej zimy byliśmy z żoną w Cervinii i jeździmy też nad Zermattem. Przypominam sobie , że w kolejce na Testa Grigia, czy na Mały Matterhorn byli, ale bardzo nieliczni narciarze, którzy mieli jakieś narty o dość szerokich dziobach. Na stokach jakoś nie zauważyłem by ktoś jakoś inaczej jeździł. A zawsze zwracałem uwagę na lepiej jeżdżących. Nic wtedy nie wiedziałem o nowych wiatrach. A zawsze się interesowałem sprzętem

 

Pierwszy raz w Alpach byłem z kolegami na Hintertuxie w 1993 roku. Nie było tam nikogo z nartami innymi niż "ołówki". Sprawa u nas wybuchła ok roku 2000. Bachleda już wiedział znacznie wcześniej i pozbywał się sprzętu.  Nieufny, ale przekonany, że trzeba zmienić narty na "rewelacyjne", zacząłem przygotowywać się do zmiany nart i jeździć "karwingowo" na tych Salomonach(mam je w Koninkach). Szerzej, bardziej na krawędziach. Cały sezon tak jeździłem. Starając się pozbyć "nóżka w nóżkę".To było przygotowanie do kupna Beta Carv Atomika. Zszedłem z "ołówka"  slalomowego - 200 cm(ładna, wąziutka narta) na łopatę 180 cm. Która przy pierwszych śligach okazała się dziwnie łatwa do skręcania. Moje impulsy skrętne z "ołówka" okazały się zdecydowanie za duże. Musiałem działać o wiele bardziej delikatnie. 

 

Ostanie lata sześć, siedem lat to głównie jazda na Voeklach 160 cm(Racetiger SL Racing).  Świetna narta. Zaliczyła sporo ponad setkę dni na stoku. Sprężystość jej wcale się nie zmniejszyła. Hol taki sam. Do szybkich krótkich skrętów idealna. Długi też można ciągnąć.

 

Teraz mam nowe doznania na na Voekl Code 180 cm. To decha(dosłownie) w porównaniu z Tigerem. Trzeba ją rozpędzić, by jazda była lekka i sprawiała przyjemność. Niestety "tygrys" jest zbyt agresywny dla moich steranych kolan. Nie powiem, że twardy. Nie - to narta bardzo elastyczna. Ale jak chwyci krawędź to czuje się kolanach. Każde przekrawędziowanie to wysiłek dla   kolan. Code nie są tak agresywne. Tu się zaczyna bardziej miękko. Czasami ten początek(inicjacja skrętu) jest jakiś taki nijaki. Nie jest to chyba narta na zbyt stromy teren. Długie łuki na średniej szybkości. Krótkie, szybsze skręty są możliwe, ale takie bez wyrazu.

 

Miałem więc doświadczenia nieco korelujące z wykładem

 

Pozdrawiam

 

 

Śledzę technologie narciarskie od ponad 40 lat :)

Pierwsze karwingowe narty na których jeździłem to były jakieś K2.

Rok 1996 na lodowcu Zugspitze.

Nie bardzo wiedziałem jak na nich jeździć ale próbowałem.

Nikt nie mówił jeszcze wtedy o karwingowej  technice jazdy ( przynajmniej u nas ) a jedynie o jakiejś kosmicznej nowości :)

Pamiętam, że mi się podobało i obserwujący stwierdzali, że to coś innego i fajnego.

Później była co najmniej roczna przerwa i mocno taljowane  narty zagościły u mnie na dobre.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...