Skocz do zawartości

Po czym rozpoznać?


Estka

Rekomendowane odpowiedzi

Muszę się do czegoś przyznać. Otóż boję się snowboardzistów na stoku.

Obawy mam dosyć podstawne, bo kiedyś jeden wjechał mi w dziecko (skończyło się na spuchniętej łydce), a drugi - w znajomego (tu potrzebne było sporo gipsu).

 

Gdy więc słyszę na stoku charakterystyczne głośne szurnięcie, to mimowolnie zatrzymuję się i czekam, aż mnie wyminie. Często jednak, po głośnym szurnięciu następuje przytłumione uderzenie i chwilowa przerwa w szuraniu :).

 

Ciężko mi też ocenić, czy snowboardzista dobrze jeździ, bo dla mnie każdy wygląda tak, jakby zaraz miał runąć. Gdy zastanawiałam się ostatnio, po czym rozpoznać, że snowboardzista panuje nad deską, mój syn (11 lat – dobry narciarz i początkujący snowboardzista) odpowiedział:

 

To proste. Ten, który panuje nad deską ma na plecach napisane: „Instruktor”. :D :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 58
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Muszę się do czegoś przyznać. Otóż boję się snowboardzistów na stoku.

Obawy mam dosyć podstawne, bo kiedyś jeden wjechał mi w dziecko (skończyło się na spuchniętej łydce), a drugi - w znajomego (tu potrzebne było sporo gipsu).

 

Gdy więc słyszę na stoku charakterystyczne głośne szurnięcie, to mimowolnie zatrzymuję się i czekam, aż mnie wyminie. Często jednak, po głośnym szurnięciu następuje przytłumione uderzenie i chwilowa przerwa w szuraniu J.

 

Ciężko mi też ocenić, czy snowboardzista dobrze jeździ, bo dla mnie każdy wygląda tak, jakby zaraz miał runąć. Gdy zastanawiałam się ostatnio, po czym rozpoznać, że snowboardzista panuje nad deską, mój syn (11 lat – dobry narciarz i początkujący snowboardzista) odpowiedział:

 

To proste. Ten, który panuje nad deską ma na plecach napisane: „Instruktor”. JJJ

 

W sumie to smutny post - radość jazdy odebrana przez mniejszościowych udziałowców stoków narciarskich... Przyznam się, że też mam pewien problem z deskarzami - na tych fragmentach, które musimy jechać razem. Normalnie to mam prostą zasadę - póki jestem najszybszy na stoku to nikt mi nie zagraża (dotyczy to i narciarzy i parapeciarzy). I w zasadzie narciarz zawsze będzie sporo szybszy. Gorzej jak na jakiejś zalodzonej dojazdówce widzę przed sobą turlającego się snowboardzistę i zastanawiam się "złapie" krawędź i się wywali czy jednak nie. Na wszelki wypadek zakładam, że zaraz klapnie.

 

Ale aby jeździć razem warto poznać "przeciwnika" i jego zachowania:

- deska (za wyjątkiem tej alpejskiej) jest asymetryczna - jadący ma doskonały przegląd sytuacji na jedną stronę i słaby na drugą - lepiej wymijać go tak aby nas widział

- przed wypłaszczeniami parapeciarze zrobią wszystko aby zwiększyć prędkość - nie zajeżdżajmy im drogi i nie hamujmy ich, oszczędzanie wysokości tłumaczy wiele ich zachowań

- nierówne i twarde dojazdówki to dla snowboardzistów duże wyzwanie

- jeśli ktoś jedzie na "alpejce" w twardych butach to możemy mu zaufać

- w ogóle jazda na krawędzi pozwala rozpoznać poziom deskarza.

- tylko samobójca narciarski wsiada na 4 osobowe krzesło razem z 3-ma deskarzami, ale jeśli musi to absolutnie z brzegu i od razu noga z wyciągu

A poza tym czasem możemy im jako niepełnosprawnym :D   pożyczyć kijek a nawet podholować kawałek. W końcu to młodsi bracia w... narciarstwie :P

 

pozdro

Wiesiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kumatego deskarza łatwo rozpoznać, tak samo jak narciarza. Po prostu widać, że jedzie tam, gdzie chce jechać, a nie tam, gdzie poniesie go to, na czym stoi. Przygarbienie, spięcie, to widać na pierwszy rzut oka i w głowie powinien wtedy rozbrzmieć alarm.

 

Ale ja posunę się o krok dalej i powiem, że może nie tyle co obawiać, ale uważać należy na każdego snowboardzistę (i narciarza), ponieważ tych nie panujących nad sprzętem i nie obserwujących otoczenia jest zdecydowanie więcej. Wielu snowboardzistów, podobnie jak narciarzy, wychodzi z założenia, że im lepiej jeżdżę, tym szybciej muszę być na dole. Przeciąć ich toru jazdy nie wolno, bo z dużą dozą prawdopodobieństwa nie wyhamują lub nie wymanewrują.

 

Zawsze, gdy widzę lub słyszę nadjeżdżający obiekt, zdwajam czujność i najczęściej zjeżdżam na bok trasy, żeby przepuścić delikwenta. Deska, narty – bez znaczenia. Jeśli ktoś zaczyna mnie przeganiać, zazwyczaj trzeba zwiększyć ostrożność.

Wujot dał bardzo celne wskazówki. Trafnie zauważył też, że jazda bokiem zmniejsza pole widzenia, dlatego z zasady lepiej nie jeździć w pobliżu deskarza jadącego do nas plecami i jest to praktycznie najważniejsza reguła, jaką należy dodać do standardowych środków ostrożności stosowanych na stoku. Deskarzowi warto też pozostawić trochę większy margines na popełnienie błędu.

 

We mnie częściej próbują wjechać narciarze i to właśnie ich obawiam się nieco bardziej. :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

{ciach}

- tylko samobójca narciarski wsiada na 4 osobowe krzesło razem z 3-ma deskarzami, ale jeśli musi to absolutnie z brzegu i od razu noga z wyciągu

 

potwierdzam, o ile na stoku zawsze ich jakos dam rade wyminac to juz trzeba sie miec na bacznosci pod wyciagiem i juz jak Wujat wspomnial, tylko samobojca jedzie laweczka z parapetami, mnie to kosztowalo wybity bark i miesiac w plecy gdy przy zsiadaniu panna postawila swoj parapet w poprzek na moich nartach.

 

O ile od tamtego czasu uwazam z kim do gory jade to z tym prezpuszczaniem na stoku jednak bym nie przesadzal.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

- tylko samobójca narciarski wsiada na 4 osobowe krzesło razem z 3-ma deskarzami, ale jeśli musi to absolutnie z brzegu i od razu noga z wyciągu

 

Wsiadam i żyję. Ale w końcu to najbliższa rodzina.

Kwestia dogadania na jakiej pozycji chcą siedzieć, zwykle po pierwszym rozpoznaniu terenu wiedzą jak będą wsiadać i zsiadać. Jestem litościwa i pozwalam się traktować jak podpora i daję się obłapiać w trudnych sytuacjach. Pożyczam kijki etc.

I to właśnie mojemu snowboardziście ostatnio kobieta wjechała od tyłu między nogi :D próbując obarczyć go winą.

 

Wydaje mi się że kiepskiego snowboardzistę właśnie po tym szuraniu można rozpoznać.Im głośniej tym gorzej. 

To szuranie to takie nasze narciarskie : pizza -frytki-pizza-frytki, tylko bez świadomości że jest się dopiero na tym etapie więc te fryty na pełnym gazie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobrze jezdzacego snowboardziste poznaje po opadnietej szczece (mojej). Zajmuja pierwsze dwa miejsca wsrod ludzi ktorych podziwialem na stoku (w lacznej kategorii: speed+nastromienie+czysta krawedz+wychylenie na stok). Dopiero filmy snowboardowe pozwolily mi zrozumiec o chodzi w karwingu przed linia spadku stoku. Szacun snowboardzistom, peace.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

To szuranie to takie nasze narciarskie : pizza -frytki-pizza-frytki, tylko bez świadomości że jest się dopiero na tym etapie więc te fryty na pełnym gazie.

 

Pizza też może być na pełnym gazie J. To często spotykana kategoria narciarzy (na szczęście, w przeciwieństwie do snowboardzistów, raczej niegroźna):

 

 „Dżelibensy” lub „Galaretki” (tak nazywa ich moja rodzinka), czyli małe dzieci zjeżdżające pługiem na krechę.

Z niebieskich, czerwonych, a być może i czarnych, tras.

Zawsze samotne na stoku (sierotki, czy co?) i zawsze bez kijków.  

Główki i rączki podskakują w rytm wszystkich napotkanych górek, muldek i kamyczków (stąd ich nazwa).

Rzadko się przewracają i nigdy nie skręcają (z wyjątkiem zjazdu i wjazdu na wyciąg).

My podczas jazdy kanapą urządzamy zawody: Kto naliczy więcej Dżelibensów na stoku? JJJ

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....  Wydaje mi się że kiepskiego snowboardzistę właśnie po tym szuraniu można rozpoznać.Im głośniej tym gorzej ..... 

 

O ! 

Ja odwrotnie, tak właśnie poznaję snowboardzistę dobrego - im ciszej tym lepiej   :)

snowboardzista - jakie to trudne słowo, nie można by tego słowa zastąpić innym ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Straszną rzeczą snowboardzistów jest przysiadanie za załamaniem terenu, to jest po prostu kanał . Wjeżdżasz na garb narty w odciążeniu i widzisz przed sobą grupkę siedzących deskarzy. 

 

To też specyfika snowboardu - siadają gdzie stromiej bo łatwiej wstać a jak siedzą to ich nie widać. Uważam, że narciarze są równie beztroscy (ale oczywiście wybierają wypłaszczenia - lepiej stać na równym i ponieważ stoją to ich widać). Jak jadę to zakładam, że za garbem zawsze siedzą deskarze więc podciągam skręt na krawędzi widoczności i jak jest pusto to go przerywam albo kontynuuję jak coś się dzieje.

 

Pozdro

Wiesiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No jest to problem ale czasem oni siedzą bo przed chwilą leżeli i właśnie wstają.
To że jeździ sie szybciej od snow. To nie koniecznie wyzwoli od kłopotów. Czasem sytuacja wymusi zwolnienie tępa i już masz delikwenta na barach bo tam gdzie normalny jeździec zaczyna intensywnie myśleć, ten mniej sprawny tylko zamyka oczy.
Ale narciarze też tak mają.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja nie boję się ani narciarzy ani snowboardzistów.

Boję się idiotów, niezależnie na czym się przemieszczają.

Niestety prawdopodobnie odsetek tych co się boję jest podobny w obu grupach.

 

Z tymi co jeżdżą słabiej (niezależnie na czym) ale nie są idiotami na razie jakoś sobie radzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Straszną rzeczą snowboardzistów jest przysiadanie za załamaniem terenu, to jest po prostu kanał . Wjeżdżasz na garb narty w odciążeniu i widzisz przed sobą grupkę siedzących deskarzy. 

Straszną rzeczą narciarzy jest przejeżdżanie przez załamanie terenu na ślepo. Nagminne! To jest po prostu kanał. Jadę sobie wolniutko poniżej przełamania i nagle spada mi na plecy jakiś koleś w odciążeniu z okrzykiem o ku..a/scheisse. Dwóch już takich się we mnie w... wbiło i myślę, że następnemu który to zrobi urwę nogę.

Na desce nie da się odpoczywać na stojąco. Na desce albo się jedzie albo siedzi. Taka jest specyfika deski. Za przełamaniem może być wężyk dzieci albo wyłatany narciarz/deskarz po dzwonie. Są jeszcze mniej widoczni niż siedzący deskarz. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę się do czegoś przyznać. Otóż boję się snowboardzistów na stoku.

Obawy mam dosyć podstawne, bo kiedyś jeden wjechał mi w dziecko (skończyło się na spuchniętej łydce), a drugi - w znajomego (tu potrzebne było sporo gipsu).

 

Gdy więc słyszę na stoku charakterystyczne głośne szurnięcie, to mimowolnie zatrzymuję się i czekam, aż mnie wyminie. Często jednak, po głośnym szurnięciu następuje przytłumione uderzenie i chwilowa przerwa w szuraniu J.

 

Ciężko mi też ocenić, czy snowboardzista dobrze jeździ, bo dla mnie każdy wygląda tak, jakby zaraz miał runąć. Gdy zastanawiałam się ostatnio, po czym rozpoznać, że snowboardzista panuje nad deską, mój syn (11 lat – dobry narciarz i początkujący snowboardzista) odpowiedział:

 

To proste. Ten, który panuje nad deską ma na plecach napisane: „Instruktor”. JJJ

Cześć

Będziesz wiedział/a od razy po tym ja stoi na desce co zamierza zrobić ale musisz popracować i to solidnie - chcesz?

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra rada,

a) omijać szerokim łukiem, i nie ma problemu czy mamy przed sobą początkującego czy zaawansowanego.

B) przed wejściem na krzesło, spytać się od  której strony woli usiąść i łatwej będzie mu zjechać.

c) zwracać uwagę siedzącym zwłaszcza za złamaniem i czynić to aż do bólu, może w końcu zrozumieją że stwarzają zagrożenie dla siebie i innych.

d) czasami zaproponować podanie kijka zwłaszcza na wypłaszczeniu, gdzie szybkość jest minimalna co w przypadku snowboardu grozi utratą równowagi zwłaszcza początkującym.

 

Nie wiele tych moich rad, ale może choć ciut ułatwią nam wspólne, bez strachu , kożystanie ze stoków.

 

Pzd be-ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra rada,

 

.....................

B) przed wejściem na krzesło, spytać się od  której strony woli usiąść i łatwej będzie mu zjechać.

..............................

zwłaszcza wtedy, gdy jest duży tłok bezpośrednio przed bramką wpuszczającą na krzesełko :D . Już to widzę, jak zamieniacie się miejscami z deskarzem, bo jemu akurat lepiej byłoby z drugiej strony. (prawdopodobna reakcja ludzi z kolejki - bezcenna :D )

 

Raz jeden w życiu zdarzyło mi się musieć wycofać z kolejki (takiej na 5 minut) do krzesełka, bo akurat dostałem sms od córy, że mam się z nią spotkać w innym miejscu niż poprzednio umówione.(musiałem jechać zupełnie innym wyciągiem).  Wzrok ludzi jak cofałem się w  kolejce mówił sam za siebie. I w sumie wcale im się nie dziwię. :ph34r:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zwłaszcza wtedy, gdy jest duży tłok bezpośrednio przed bramką wpuszczającą na krzesełko :D . Już to widzę, jak zamieniacie się miejscami z deskarzem, bo jemu akurat lepiej byłoby z drugiej strony. (prawdopodobna reakcja ludzi z kolejki - bezcenna :D )

 

Raz jeden w życiu zdarzyło mi się musieć wycofać z kolejki (takiej na 5 minut) do krzesełka, bo akurat dostałem sms od córy, że mam się z nią spotkać w innym miejscu niż poprzednio umówione.(musiałem jechać zupełnie innym wyciągiem).  Wzrok ludzi jak cofałem się w  kolejce mówił sam za siebie. I w sumie wcale im się nie dziwię. :ph34r:

Cześć

Ale w czym był problem. Zdjęcie nart i wycofanie się z kolejki to moment przecież. Czego Oni od Ciebie chcieli?

Pozdrowionka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...