Skocz do zawartości

Technika jazdy w górach/ w zime


Spiochu

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 57
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Jak czytam te Wasze opisy przygod na śniegu to bardzo się cieszę że jeżdżę busem :) Łańcuchy musiałem założyć raz w Alpach i to było w zeszlym roku w kwietniu. Sluzby drogowe troche zaspaly i lezalo na drodze mnostwo bialego. Dojazd do Obergurgl jest dosyc stromy i pod koniec ostatniego podjazdu stanąłem. Gdybym miał nowe zimowki to spokojnie bym się wdrapal. Te byly juz po sezonie jazdy wiec byly na tak zwanym wykonczeniu. Po drodze mijałem sporo stojacych na poboczu osobowek zakladajacych lancuchy. Kilka lat temu wyciagalem busem (wtedy jeszcze innej marki niż obecnie uzywany) od siebie z ulicy pomoc drogowa z trzyosiowa przyczepa. Bez problemu go wytargalem oczywiscie z jego pomoca. Sam niestety nie byl w stanie nawet ruszyc :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmieściłeś się w tej 95% grupie. :) A tak na poważnie połączenie tych dwóch rzeczy szczęścia i umiejętności powoduje że ciągle żyjemy. Niestety niektórym częściej brakuje szczęścia czego najlepszym przykładem był Janusz Kulig, któremu braku umiejętności nikt nie zarzuci.

 

 

Po prostu mistrzowie kierownicy mają tyle pokory i skromności własnej, że 95% przypisują szczęściu a nie własnym, b. wysokom umiejętnościom  ;)  Mistrz odruchowo, o wiele wcześniej potrafi przewidzieć sytuację na drodze, możliwe zagrożenia, zareagować odruchowo, kiedy my myślimy jeszcze o niebieskich migdałach i własnych super umiejętnościach  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stawianie obok siebie umiejętności wyjazdu z parkingu oraz techniki jazdy po drogach górskich jest nieporozumieniem.

 

Zasady podstawowe w poruszaniu się na drodze górskiej (zwłaszcza zaśnieżonej lub z podejrzeniem oblodzeń okresowych lub ciągłych to:

 

Przewiduj maksymalnie ile się da zmianę nachylenia  i dopasowuj odpowiedni bieg tak aby nie zadusić silnika zgodnie z zasadami że:

 

1) Jadąc - pod górę - wybieramy maksymalnie wysoki bieg przy niskich obrotach (w dieslu przy średnim nachyleniu może być trójka - ew. konieczność zmiany biegu aby nie zadusić silnika tylko na odcinkach łagodnych lub jeśli takich nie ma to trzeba wcześniej wybrać bieg pozwalający na przejechanie całego odcinka)

2) Jadąc - w dół - wybieramy maksymalnie niski bieg przy wysokich obrotach(dwójka lub nawet jedynka)

 

Tyle teoria. Praktyka mówi że najtrudniej jest właśnie przewidzieć - zwłaszcza gdy jedziemy pierwszy raz trasą - a przecież mało kto wcześniej ma możliwość zapoznania się  z nachyleniami na konkretnych odcinkach trasy wcześniej. Ważne aby wybierać właściwe biegi a reszta to już właśnie zasługa szczęścia. Powodzenia na trasie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmieściłeś się w tej 95% grupie. :) A tak na poważnie połączenie tych dwóch rzeczy szczęścia i umiejętności powoduje że ciągle żyjemy. Niestety niektórym częściej brakuje szczęścia czego najlepszym przykładem był Janusz Kulig, któremu braku umiejętności nikt nie zarzuci.

Może masz i rację, ale bez wyuczonych pewnych nawyków, przez automatyczne ich wykonywanie raczej szczęścia by zabrakło. Szczęści trzeba dopomagać, bo bez umiejętności to i szczęścia  nie będziesz.miał. Co do Kuliga z sytuacją z jaką on się zderzył to raczej nie ma wiele wspólnego z jego umiejętnościami rajdowymi. Więc nie mieszał bym tu mistrzostwa rajdowego kierowcy z normalnym ruchem ulicznym. W pewnych kwestiach, widząc ten przypadek to głupota. A czy mu zabrakło szczęścia? Może brakło umiejętności przewidywania niebezpieczeństwa w normalnym ruchu ulicznym? Może myślał, że da radę i zdąży przed pociągiem, którego widział. Tego się nigdy nie dowiemy, gdyż tajemnica poszła do grobu i nie ma co teraz roztrząsać tematu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Jeszcze parę  słów w odniesieniu do mojego postu. Jak stoczyłem się z tego podjazdu pod przełęcz(na drodze między Zembrzycami  i Stróżą), to przyglądałem się chwilę jak miejscowi ja pokonywali. Nie mieli wyboru, bo jak ktoś jechał do znajomego za przełęczą to inny dojazd to co najmniej kilkadziesiąt km.

 

Gość brał rozpęd i jak stanął na początku podjazdu, to się cofał i jeszcze większy. Koła się w pewnym momencie zdrowo wirowały, ale samochód  jeszcze jechał do przodu. Jak dociągnął do małego zakrętu w prawo za którym droga się bardziej kładła, to wyjechał na górę. Druga metoda była następująca. Jazda tyłem, samochodem z przednim napędem. Przed zakrętem było szersze pobocze, na które wjeżdżał tyłem. Dalej było mniej stromo. W Koninkach znajomy syna przyjeżdżał dawniej polonezem. Miał łatwiej na tej drodze, bo samochód miał dociążony tylny napęd.

 

Z ciekawostek to przytoczę zdarzenie przed wieloma laty. Wracałem Syreną po nartach z Zakopanego. Za Klikuszową jest podjazd pod Obidową. Do samej góry utworzył się korek. Osobówki pomieszane z autobusami. Ja się nieco ruszył do przodu, to się okazało, że co chwilę ktoś tam nie mógł ruszyć. Największe problemy mieli właściciele Trabantów, które miał lekki stosunkowo przód. Pasażerowie wysiadali z nich, aby dociskać z boku przód, byle tylko ruszył. Gdzieś tam wyżej jak było łagodniej to wsiadali. "Zabawa" była przednia.

 

I jeszcze jedno, bo człowiek się uczy przez całe życie. Jechaliśmy Syreną na narty. Ledwo wyjechałem na Borkowską Górę w Krakowie i co jest?  Dlaczego prawej stronie, jak okiem sięgnąć wszyscy stoją. Nikt nie jedzie. Lekkie naciśnięcie na hamulec i sprawa jest jasna. Droga jest czarna. Gołoledź. Nieco wyżej, już za miastem, większy mróz. Początek zimy(częściej się zdarza). Wysiadłem z rodzinką i sobie delikatnie spacerujemy po chodniczku, oczekując jak wszyscy na samochód z solą. W pewnym momencie wyłania się zza górki, od strony miasta Trabant. Coś za szybko jedzie, myślę sobie. Będą kłopoty! Kierowca zobaczył, że nikt nie jedzie, wszyscy stoją. Nacisnął na hamulec. Dokładnie widziałem, jak w pewnym momencie koła stanęły, bo ślizgał się obok nas. Przejechał na ślizgu z pięćdziesiąt metrów. Droga ma  pochylenie w lewo i prawo, by woda spływała do kratek. Znosiło go prawo, gdzie przy krawężniku stał autobus. Bardzo wolno uderzył bokiem w niego. Szybkość miał  minimalną, bo wytracił na ślizgu. Chłopie-pomyślałem-bo zaczytywałem  się w książce  Zasady "Szybkość bezpieczna"- gdybyś puścił hamulec parę metrów przed autobusem. Bez trudu byś go ominął i stanął. A tak masz dziury w błotniku. Łatwo powiedzieć, ale człowiek bez treningu jest w takich momentach sparaliżowany. Dlatego marzyłem, by mieć duży gładziutki plac, gdzie można by popróbować poślizgów, poczuć jak się Syrena obraca, gdy nagle pociągnie się za ręczny i przykręci kierownicę. Doznania bezcenne.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziadek Kuby10 

Parę razy widziałem Fiata 126P wjeżdżającego w terenie w miejsca gdzie kierowcy w dzisiejszych terenówkach nie dawali rady.

Zauważyłeś na pewno że twoje przygody i wnioski mają się nijak do opisywanych przez innych forumowiczów.

Dlaczego ? - bo oni piszą o współczesności, o autach z tymi : ... ABS, ESP, TC,  ....  na współczesnych oponach, .... .... itp, itd.  :)

 

Ps. Mój samochód posiada minimalną ale za to niezbędną do jego pracy ilość podzespołów,

      jednak wyposażony jest w jeden współczesny wynalazek - WD40. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...