Skocz do zawartości

Ile godzin jesteście w stanie jeździć na nartach?


bakkz

Rekomendowane odpowiedzi

Zagłosowałam na na 6 godzin,choć jak zwykle miałam sporo wątpliwości,czy to cała prawda.Analizując ostatni wyjazd-pod gondolką ok.9.00 (pierwszy skibus) i zejście ze stoku ok.16.00 daje 7 godzin,  w tym ok.godzinna przerwa na jedzonko-nie szybka kawka i wio z powrotem,tylko porządny odpoczynek.Pierwszy i ostatni dzień (z ośmiu): 5 godzin na stoku (4 jazdy).Jak dla mnie dość. Nie lubię zrywać się przed świtem,żeby czekać na pierwszą gondolkę (kilka razy się udało i ten 1-2 zjazdy rzeczywiście są miodne) i być wyganiana przez obsługę (też się zdarzyło i raczej nie było to miłe-nie lubię sprawiać ludziom kłopotów;trochę empatii z naszej strony-też chcą skończyć pracę i iść do domu),a w dodatku na koniec grudnia po 16.00 jest już dobrze zaawansowany zmierzch...Czyli reasumując 6. Nie w optymalnych warunkach śniegowo-pogodowych,tylko w zasadzie w każdych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 117
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

...Czyli reasumując 6. Nie w optymalnych warunkach śniegowo-pogodowych,tylko w zasadzie w każdych.

No właśnie, dlatego wychodząc na przeciw oczekiwaniom klientów wiele stacji narciarskich zlikwidowało karnety na  6 godzin... bo były tańsze od dziennych,a teraz trzeba kupic dzienny , mi na przykład 4 godziny raczej nie wystarczają ,chyba ,że jadę na górkę z 1-2 trasami,typu Soszów itp. ale w Szczyrku,Korbielowie zawsze brałem 6 godzin. Teraz pozostaje dzienny za 85-90 zł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, dlatego wychodząc na przeciw oczekiwaniom klientów wiele stacji narciarskich zlikwidowało karnety na  6 godzin... bo były tańsze od dziennych

Bo właściciele stacji też umieją liczyć,jeśli w naszej ankiecie 40% daje radę jeździć ok.6 godzin to w tym układzie 40% ludzi musi kupić karnet całodniowy.Czysty zysk.

Ja się jednak tu nie zaliczam,bo kupuję całodniowy,jestem na stoku prawie od otwarcia,do prawie zamknięcia,godzinną przerwę też spędzam na stoku,ale realnie ten "cały dzień" to 6 godzin jazdy na nartach.Zdarzało się więcej,ale to raczej wyjątek niż reguła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym roku - 7 dni pod rząd - Austria. Na stoku ~ 6.5 godziny dziennie (więcej bym nie "wyrobił"). Jazda o różnym stopniu intensywności, na tyle na ile pozwalał organizm. Byłem nieźle napalony na jazdę, więc raczej stale się podejrzewałem o opieerdalanie i podkręcałem. Wszystko oczywiście na moim poziome umiejętności technicznych. Ostatniego dnia byłem wykończony i jeździłem prawie jak na desce. Zmęczenie mięśni było b. silnie odczuwalne, więc z ostrożności/rozsądku (których nie jestem fanem), oraz na myśl że mogę sobie spieprzyć następny planowany wyjazd zszedłem po 4 godzinach.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym roku - 7 dni pod rząd - Austria. Na stoku ~ 6.5 godziny dziennie (więcej bym nie "wyrobił"). Jazda o różnym stopniu intensywności, na tyle na ile pozwalał organizm. Byłem nieźle napalony na jazdę, więc raczej stale się podejrzewałem o opieerdalanie i podkręcałem. Wszystko oczywiście na moim poziome umiejętności technicznych. Ostatniego dnia byłem wykończony i jeździłem prawie jak na desce. Zmęczenie mięśni było b. silnie odczuwalne, więc z ostrożności/rozsądku (których nie jestem fanem), oraz na myśl że mogę sobie spieprzyć następny planowany wyjazd zszedłem po 4 godzinach.  

tutaj (poza Alyeska)  zwykle sie otwiera o 8:30, zamyka ok 4 PM

ile godzin? tyle , ile "fabryka daje"....

najbardziej "wydajne" jest jezdzenie z jedna osoba(max 2), dajaca takie samo tempo. Najlepiej mi sie jezdzi z corkami - jedna , czy obie - nie ma roznicy, obie jezdza w tym samym tempie............

zona nas troche zwalnia, ale tez jest fun

wieksza ilosc osob to zwykle organizacyjny chaos - zawsze jakas lamaga sie znajdzie, co to zapomniala czegos, cos jest niedopasowane, teren za trudny ,a to sie walnie i trzeba zbierac lub czekac, albo czekac, az sie zwiezie z trudnego fragmentu.........

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

u mnie jest tak:

- kondycja bbaarrddzzoo przeciętna - netto 4 godziny na stoku stanowczy byłoby w sam raz , jazdy pól na pół: 1 zjazd jak chcę, a kolejny zadaniowy, z dociskiem i pilnowaniem tak trasy jak i pozycji nad deskami

- w realu - na ogół szwędamy się w kilka osób z naciskiem na niebieskie trasy, wjzad na czerwone to narady , ochy i achy różniste - sówem na ogół really  nie da się zadaniowo pojeździć .... bo za,,ogarniającego'' od tyłu  najczęściej robię i - gdy dotyczy to ,,mojej'' grupy - tak trzeba

- z drugiej strony, znam siebie na tyle, by powiedzieć , że w ciągu 6dniowego wyjazdy harmonogram jest prosty:

- dzień 1 - do 30 km zjazdów

- dzień 2 - do 30 km zjazdów

- dzień 3 - jak najmniej , najkorzystniej gdyby trzeba było dla klienta hiperpilnie ofertę zrobić - słowem,  do 20 km w dół

- dzień 4,5,6 - od 35 do 55-60 km tras w dół - jeśli pogoda pozwoli, wciąż zwracając uwagę na kondycję / golenie i uda około 14tej 

 

I oczywiście bardzo zazdroszczę tym , którzy robią dziennie po 50- -90 km...  ale moje około 200- 240 w tydzień daje mi ogrom frajdy i radochy, pompuje mój autowizerunek na długo.... :D

.. i po powrocie, zaraz każe marzyć o następnych 240 km w Alpach, oczywiście w tym samym sezonie  :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do liczby osób, to do maksymalizacji liczby zjazdów trzeba zgodzić się z janem kovalem. Takie optimum grupowe dla mnie do spokojnej jazdy to 4-5 osób, łatwo jest wtedy jeszcze uzyskać consensus, a w razie czego zazwyczaj nie ma problemów z podziałem.

 

W zeszłym roku w Civetcie mierzyłem przejechane kilometry za pomocą aplikacji Ski Tracks, zliczającej odrębnie jazdy w górę i w dół z całkiem dobrą skutecznością. Co do poprawności wskazań prędkości mam bardzo duże wątpliwości. W zeszłym roku podczas marcowego wyjazdu w składzie lat 74, 66, 60, 30, 25, jeżdżąc w grupie (tzn. nie jednym tempem, ale czekając na trasie i jeżdżąc razem na wyciągach) uzyskaliśmy następujące wyniki:

 

image (1).png

image.png

 

Co ciekawe pierwsza osoba, która proponowała dezercję była najmłodsza. Zupełnie przypadkiem potwierdził się też schemat Kaema (nie licząc dnia trzeciego).  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakkolwiek najczęściej zdarza mi się jeździć w 2-3 osobowym składzie to sprawny ekipa może jeździć nawet w dużo większym składzie, u nas chyba najwięcej to było 7 osób. Zasada była prosta (jak zawsze) - spotykamy się na dole. Jeśli kogoś nie ma to znaczy, że nie chce jeździć :D . Możemy poczekać te 15 s.

 

O tyle nie lubię jeździć w tak dużych składach, że już dawno nauczyłem się, że największym zagrożeniem dla mnie są jeźdźcy z ekipy. Szczególnie jak nie trzymają kolejności i toru jazdy (a tego trudno wymagać bo są różne nawyki jazdy). A jak  się trafi w takim składzie ze 3 samców alfa (o co jakoś nie trudno) to jazda staje się cokolwiek stresująca.

 

Skład 3 osobowy o tyle się sprawdza, że zawsze ktoś podrzuci jakąś koncepcję jazdy, wyciągnie w jakąś odległą miejscówkę albo wpakuje w wykroty i jest interesująco. Z naszego sf towarzystwa najczęściej udaje mi się jeździć z JurkiemByd i Amatorką Jazz Band i jest to prawie idealny skład!

 

Pozdro

Wiesiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakkolwiek najczęściej zdarza mi się jeździć w 2-3 osobowym składzie to sprawny ekipa może jeździć nawet w dużo większym składzie, u nas chyba najwięcej to było 7 osób. Zasada była prosta (jak zawsze) - spotykamy się na dole. Jeśli kogoś nie ma to znaczy, że nie chce jeździć :D . Możemy poczekać te 15 s.

 

O tyle nie lubię jeździć w tak dużych składach, że już dawno nauczyłem się, że największym zagrożeniem dla mnie są jeźdźcy z ekipy. Szczególnie jak nie trzymają kolejności i toru jazdy (a tego trudno wymagać bo są różne nawyki jazdy). A jak  się trafi w takim składzie ze 3 samców alfa (o co jakoś nie trudno) to jazda staje się cokolwiek stresująca.

 

Skład 3 osobowy o tyle się sprawdza, że zawsze ktoś podrzuci jakąś koncepcję jazdy, wyciągnie w jakąś odległą miejscówkę albo wpakuje w wykroty i jest interesująco. Z naszego sf towarzystwa najczęściej udaje mi się jeździć z JurkiemByd i Amatorką Jazz Band i jest to prawie idealny skład!

 

Pozdro

Wiesiek

Cześć

Dla mnie optymalna ekipa to 4 osoby. Ja, moja żona, syn i córka. Ideał na każdy stok i warunki. Szkoda tylko, że nie możemy dzieciom towarzyszyć w parku. ;)

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze mnie dziwiły tego typu rekordy. Nieraz dawno temu słyszałem w kolejce na Kasprowy gadki, ile ten opowiadający zjechał z Kasprowego do Kuźnic, na Gąsienicową, czy na Goryczkowej. Znałem dokładnie czas jazdy wyciągów, kolejki. Dojścia z kolejki do trawersu nad Cichą doliną. Wiedziałem o której ruszają wyciągi, kolejka. Jak długo jeżdżą. Przyjmowałem, że wyskakuje się od razu z krzesełka, następnie podjeżdża pełnym pędem pod krzesło, kolejkę na dole i jedzie do góry. Na Gąsienicowej mój najkrótszy czas to ok. 2 min. Na Goryczkowej ok. 4 min. Do Kuźnic z przełęczy(kto jeździł to wie skąd, ok. 12 min). Więc to sobie podliczam w pamięci  i zakładam, że opowiadający zjeżdża dwa razy szybciej. Co odpowiada co najmniej kadrowiczowi. Wychodzi z rachunków, że przesadził co najmniej dwa razy.

 

A teraz z innej beczki. Nieraz obserwowałem na Kasprowym trening zawodników. Ustawiali z pojedynczych tyczek gigant na kilkadziesiąt tyczek i jazda. Na dole była jeszcze narada, analiza po przejeździe. Jeździli pół dnia. Ile razy zjechali. Tyle co ja. Czyli dziesięć razy.  Ja nie widziałem zawodników tłukących bez opamiętania kilometry. Zresztą kiedy. To byli uczniowie, studenci. U nich przez szkolenie uzyskiwało się jakość, o której rekordzista amator może tylko pomarzyć. Zawsze(i robię to dzisiaj) analizowałem każdy swój zjazd. Z wyciągu zobaczyć, jak się dało, bo nie był zamazany przez innych) mój ślad na śniegu. Lubię narty i dla mnie ich piękno jest w doskonałym ruchu. Dla zawodnika w doskonałym czasie. Ale bez ruchu zbliżonego do doskonałego nie będzie tego czasu. A tu facet wyskakuje z krzesełka i wali bez opamiętania w dół. Niosą go narty i adrenalina. Gdyby stok był pusty to jego sprawa. Ale nieraz jest czarny od ludzi.

 

Oddając sprawiedliwość można sobie bić takie rekordy na pustym prawie stoku, gdy przyświeca wyższy cel. Ale wtedy jest to trening sportowy, a nie bezsensowne popisywanie się szybkością na "cywilnym" stoku. Jest to dzisiaj najbardziej niebezpieczne zjawisko. Teraz zawsze patrzę w górę stoku, gdy zaczynam jazdę, szczególnie gdy wykorzystuję z jakichś względów całą jego szerokość. Bo może się okazać, że jakiś idiota nie przewidział, że będę miał ochotę skręcić i  on nie zdąży(a raczej  z pewnością nie potrafi) zareagować.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polemizowałbym jedynie z tym stwierdzeniem:

 

 

 Teraz zawsze patrzę w górę stoku, gdy zaczynam jazdę, szczególnie gdy wykorzystuję z jakichś względów całą jego szerokość. Bo może się okazać, że jakiś idiota nie przewidział, że będę miał ochotę skręcić i  on nie zdąży(a raczej  z pewnością nie potrafi) zareagować.

 

Pozdrawiam

 

Bo naoczne sprawdzenie obu kierunków ruchu - czy to ruchu samochodowego (lewo-prawo) czy narciarskiego (góra-dół), dla mnie np.  jest oczywiste od zawsze. Nie od teraz  ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Na nartach to nie było oczywiste. Obowiązywała zasada i sadzę że dalej absolutnie powinna, że ten jadący z tyłu zważa na jadących przed nim. I on powinien  przewidzieć ich ruchy. Ja sobie mogę pozwolić na rzut kątem oka w bok, aby dostrzec niebezpieczeństwo.  Ale co ma robić początkujący narciarz, zaaferowany własną jazdą. A szczególnie dziecko!

 

Co do motoryzacji to są kraje na świecie, gdzie policja nie bawi się w roztrząsanie, kto winien. Obowiązuje zasada, że winien jest ten, który najechał z tyłu. Ale ruch uliczny w tych krajach nie jest uważany w Europie jako zbyt cywilizowany. 

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Na nartach to nie było oczywiste. Obowiązywała zasada i sadzę że dalej absolutnie powinna, że ten jadący z tyłu zważa na jadących przed nim. I on powinien  przewidzieć ich ruchy. Ja sobie mogę pozwolić na rzut kątem oka w bok, aby dostrzec niebezpieczeństwo.  Ale co ma robić początkujący narciarz, zaaferowany własną jazdą. A szczególnie dziecko!

 

Co do motoryzacji to są kraje na świecie, gdzie policja nie bawi się w roztrząsanie, kto winien. Obowiązuje zasada, że winien jest ten, który najechał z tyłu. Ale ruch uliczny w tych krajach nie jest uważany w Europie jako zbyt cywilizowany. 

 

Pozdrawiam

 

No tak, ale o ile dobrze zrozumiałem, to pisałeś o włączaniu się do ruchu, czyli masz dopiero zamiar ruszyć na stoku czy drodze i ustępujesz pierwszeństwa każdemu jadącemu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze mnie dziwiły tego typu rekordy. Nieraz dawno temu słyszałem w kolejce na Kasprowy gadki, ile ten opowiadający zjechał z Kasprowego do Kuźnic, na Gąsienicową, czy na Goryczkowej. Znałem dokładnie czas jazdy wyciągów, kolejki. Dojścia z kolejki do trawersu nad Cichą doliną. Wiedziałem o której ruszają wyciągi, kolejka. Jak długo jeżdżą. Przyjmowałem, że wyskakuje się od razu z krzesełka, następnie podjeżdża pełnym pędem pod krzesło, kolejkę na dole i jedzie do góry. Na Gąsienicowej mój najkrótszy czas to ok. 2 min. Na Goryczkowej ok. 4 min. Do Kuźnic z przełęczy(kto jeździł to wie skąd, ok. 12 min). Więc to sobie podliczam w pamięci  i zakładam, że opowiadający zjeżdża dwa razy szybciej. Co odpowiada co najmniej kadrowiczowi. Wychodzi z rachunków, że przesadził co najmniej dwa razy.

 

A teraz z innej beczki. Nieraz obserwowałem na Kasprowym trening zawodników. Ustawiali z pojedynczych tyczek gigant na kilkadziesiąt tyczek i jazda. Na dole była jeszcze narada, analiza po przejeździe. Jeździli pół dnia. Ile razy zjechali. Tyle co ja. Czyli dziesięć razy.  Ja nie widziałem zawodników tłukących bez opamiętania kilometry. Zresztą kiedy. To byli uczniowie, studenci. U nich przez szkolenie uzyskiwało się jakość, o której rekordzista amator może tylko pomarzyć. Zawsze(i robię to dzisiaj) analizowałem każdy swój zjazd. Z wyciągu zobaczyć, jak się dało, bo nie był zamazany przez innych) mój ślad na śniegu. Lubię narty i dla mnie ich piękno jest w doskonałym ruchu. Dla zawodnika w doskonałym czasie. Ale bez ruchu zbliżonego do doskonałego nie będzie tego czasu. A tu facet wyskakuje z krzesełka i wali bez opamiętania w dół. Niosą go narty i adrenalina. Gdyby stok był pusty to jego sprawa. Ale nieraz jest czarny od ludzi.

 

Oddając sprawiedliwość można sobie bić takie rekordy na pustym prawie stoku, gdy przyświeca wyższy cel. Ale wtedy jest to trening sportowy, a nie bezsensowne popisywanie się szybkością na "cywilnym" stoku. Jest to dzisiaj najbardziej niebezpieczne zjawisko. Teraz zawsze patrzę w górę stoku, gdy zaczynam jazdę, szczególnie gdy wykorzystuję z jakichś względów całą jego szerokość. Bo może się okazać, że jakiś idiota nie przewidział, że będę miał ochotę skręcić i  on nie zdąży(a raczej  z pewnością nie potrafi) zareagować.

 

Pozdrawiam

. Zawsze(i robię to dzisiaj) analizowałem każdy swój zjazd. Z wyciągu zobaczyć, jak się dało, bo nie był zamazany przez innych) mój ślad na śniegu

 

Dziadku Kuby .Robię dokładnie tak samo !

 

pozdrowienia serdeczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekord świata wynosi 120km przewyższenia jednego dnia (z użyciem śmigłowca). Dla kogokolwiek z Nas jest to wartość nieosiągalna, więc wszelkie sprzeczki w tym temacie można odpuścić. 

 

 

Szkoda tylko, że nie możemy dzieciom towarzyszyć w parku.

 

Możecie :)

 

Widziałem keidyś zdjęcie jakiegoś działacza Fis czy jakieś podobnej organizacji. Gość juz dobrze po 60-tce i w czasie kongresu narciarskeigo, pierwszy raz w życiu pobował przejechać raila.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Faktem jest, że jazda na nartach, polegająca tylko na idealnych skrętach,  może być z czasem "nudna". I pewnie stąd poszukiwanie czegoś innego, niż to, co wszyscy robią. Szczególnie u dzieci, czy młodych ludzi. Ja też się już "nudzę". Nie jestem taki sprawny(nie mówiąc o odwapnieniu kości), by próbować np. poręczy. Brzuch, z którym walczę, też nie ułatwia mi zadania.  A nieco adrenaliny jest potrzebne na stoku. Taka mała  przyprawa do nudnych powtarzalnych skrętów. Jakieś maleńkie wyzwanie, byle narty nie ograniczyły tylko do oglądania krajobrazu i zmęczenia mięśni.  Odpadają wszelkie rekordy wytrzymałościowe, bo skończyłoby się to fatalnie. Więc wyszukuję sobie jakieś ćwiczenia z Internetu, które(mam nadzieję, a może tylko łudzę) coś mi poprawią. Parę takich ćwiczeń można , np. znaleźć na stronie "Burke Mountain Academy" "polecane" przez moją obecną idolkę  M. Shifrin. Szczególnie mi odpowiadają girlandy. Bardzo fajne do emeryckiego przejazdu, zmuldzonego, zrytego stoku.   Może więc nie miałem racji, krytykując rekordy? Może to nuda do tego zachęca.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekord świata wynosi 120km przewyższenia jednego dnia (z użyciem śmigłowca). Dla kogokolwiek z Nas jest to wartość nieosiągalna, więc wszelkie sprzeczki w tym temacie można odpuścić.

Ależ żadne sprzeczkowanie nie miało miejsca, choć wyszło kilka ciekawych faktów, m.in. o 168-godzinnym maratonie i 30 km sumie przewyższeń forumowiczów w ciągu jednego dnia. Napisz proszę coś więcej, bo kilka podstawowych zapytań u wujka Google'a nic nie wypluło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ żadne sprzeczkowanie nie miało miejsca, choć wyszło kilka ciekawych faktów, m.in. o 168-godzinnym maratonie i 30 km sumie przewyższeń forumowiczów w ciągu jednego dnia. Napisz proszę coś więcej, bo kilka podstawowych zapytań u wujka Google'a nic nie wypluło.

 

http://go-11.blogspo...ing-record.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżdżę dość intensywnie z małymi przerwami ok czterech do pięciu godzin, jazdę  przerywam gdy przestaje sprawiać mi przyjemność i zaczynam odczuwać zmęczenie nóg, czasami nawet po trzech godzinach (duży nacisk stawiam na swoje bezpieczeństwo i innych) zmęczenie = mniejsza kontrola sprzętu . Dodam że jeżdżę na singlu więc zmęczenie przychodzi troszkę szybciej, a przygotowanie do sezonu wymaga więcej pracy w moim przypadku.

 

Pzd be-ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

 

 

Możecie :)

 

Widziałem keidyś zdjęcie jakiegoś działacza Fis czy jakieś podobnej organizacji. Gość juz dobrze po 60-tce i w czasie kongresu narciarskeigo, pierwszy raz w życiu pobował przejechać raila.

Ja to tam jeszcze czasami coś skoczę ale powiedz to Rybelkowi. ;)

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Spędziłem ostatnie dni na Czarnym Groniu. Rekordów się tam nie pobije bo nie po to się tam jeździ ale...

Zwróciłem uwagę, że spora ilość ludzi jedzie tak właśnie na ilość. Zazwyczaj są to Panowie w wieku średnim czyli moim często starsi. Umiejętności mierne lub żadne za to szybkości osiągane duże absolutnie nie mające odniesienia w umiejętnościach, często jazda niebezpieczna. Napięcie na to by być pierwszym straszne. Z czego ta sytuacja wynika może ktoś mi powie bo ja nie rozumiem?

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...