Skocz do zawartości

Niko130. Wspomnienie


Drutobrody

Rekomendowane odpowiedzi

Niko130. Wspomnienie. Z całą pewnością są na forum ludzie którzy z Niko130 jeździli więcej niż ja i znali Go lepiej ode mnie. Prawdopodobnie jednak stało się tak, że jako pierwszy z forum umówiłem się w „realu” Jurkiem Dzięcielakiem, bo tak nazywał się Niko130. Jurek odkopał jakiś mój stary, zapomniany wątek odnośnie jazdy na rolkach. Sprawa niby błaha - szło jednak o imitację jazdy na nartach podczas jazdy na rolkach. Większość opinii taką imitację albo kwitowała przymrużeniem oka lub sprowadzała do szarlatanerii. A Niko130… no przecież to jest rewelacyjny sposób na doskonalenie jazdy na nartach. Tymczasem Niko130 rozkręcał się na forum udzielając charakterystycznych nieszablonowych porad w stylu: „Ustaw się przy płotku bokiem i spróbuj usiąść na żerdce (może to być też oparcie o ścianę). Twoje ciało samo ułoży się, wybierając najwygodniejsza pozycję. Będzie to ramie z biodrem w przodzie, noga wewnętrzna uniesiona (odciążona) i dolna trzymająca cały ciężar (w przypadku ściany) na krawędzi narty dolnej.” Mnie ciągle coś nie pasowało w mojej jeździe zapytałem o wskazówkę, na co Niko130: „a może by tak…” Umówiliśmy się na stokach Łysej Góry nieopodal Jeleniej Góry. Jurek miał wówczas 71 lat… Spodziewałem się seniora ale wiek w jego przypadku był zaprzeczeniem prawa grawitacji. Nawet nie chodzi o jazdę, bo miękkość, precyzja i finezja skrętu przy oszałamiających prędkościach była wyróżnikiem sama w sobie. Znacznie większym wyróżnikiem była jego osobowość, charakter - to po prostu jakim był człowiekiem. Kto to jest Niko130? To pytanie stawiali wszyscy na forum. Zbyt duża wiedza i doświadczenie, nie ma się do czego przyczepić -skąd on się wziął? Jerzy Dzięcielak pochodził z pięknej Gdyni. Zawodowo związany z wojskiem był wykładowcą w Wyższej Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej w Jeleniej Górze. Narciarz, windsurfer (starty w MP), tenisista, tancerz (w regionalnym zespole pieśni i tańca), łyżwiarz i rolkarz wreszcie miłośnik hippiki. Początek tej ostatniej i najmłodszej pasji opisywał mi Jurek w rozmowie tak: „zirytował mnie ten instruktor mojej wnuczki i musiałem zacząć jeździć konno”. Od pierwszego spotkania mimo różnicy wieku, Jurek nie wytwarzał specyficznego dystansu. Chociaż emanował niewymuszonym autorytetem starego belfra. Zawsze wpierw wypytywał się jakie ktoś sporty uprawia, czym zajmuje się zawodowo. Następnie niuanse narciarskie przekładał zgodnie z zasadą, że koszula jest bliższa ciału. I to skutkowało. Równie nieszablonowe jak porady pisane na forum były ćwiczenia ordynowane przez Niego na stoku. Po każdym ćwiczeniu padało zdanie - opisz odczucia. Trzeba jednak przyznać, że wśród środków motywujących była również irytacja na oporność uczniaka, która i mnie spotkała. Wielkość autorytetu poznaje się jednak po tym kiedy irytacja nauczyciela jest przyjmowana z pełnym zrozumieniem przez ucznia… Jurek miał jednak wielką wadę, którą potęguje współczesność. Był bardzo skromny. Do tego stopnia, że w dyskusji nigdy nie próbował się odnieść do osiągnięć swojej córki - wielokrotnej medalistki Mistrzostw Polski w narciarstwie alpejskim. Mnie osobiście to bardzo denerwowało, zwłaszcza wówczas kiedy padały argumenty – a co ty Niko możesz wiedzieć o narciarstwie. Niko130 miał fenomenalny dar obserwacji i zmysł analityczny. Myślę, że w innych warunkach Jego spełnieniem byłoby odnalezienie się w roli naukowca, który syntezuje zagadnienia motoryki, mechaniki, czy fizyki jazdy na nartach. Przed sezonem kupiłem książeczkę – podręcznik jazdy na nartach. Podręcznik jak podręcznik, ale pomyślałem Boże, ile wiedzy przekazał ludziom Jurek, dlaczego on nie napisze książki… Kiedyś pozbierałem luźne wycinki z forum tytułując je „Wskazówki Niko130” jest tego ponad 20 stron, od ich lektury zaczynam sezon. Jurek na zawsze pozostanie dla mnie sportowym guru, który odkrywał mi niuanse motoryki nie tylko jazdy na nartach. To dzięki Jego wskazówkom robię dziś sportowo to co robię i na poziomie, który wcześniej był dla mnie po za zasięgiem. Niko130 jak sam podkreślał był samoukiem. Wybrał wyboistą ale piękną ścieżkę samodoskonalenia, którą proponował innym. Jutro pożegnamy po raz ostatni Niko130 na cmentarzu w pięknych Rudawach Janowickich . Jurek pozostanie jednak w naszej pamięci. Umieszczam ten wątek w dziale nauka jazdy, gdyż ten dział był z pewnością Jemu najbliższy. Dopisujmy proszę wspomnienia, anegdoty, zdjęcia bo poprzez to forum spotkał się z tak wieloma ludźmi i wielu pomógł bezinteresownie. To forum było dla Niego bardzo ważne myślę, że bardziej niż przypuszczamy…
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdemu chętnemu prześlę "Wskazówki Niko130". Problem z upublicznieniem jest taki, że są one pogrupowane wg mojego widzimisię i tam gdzie ja wstawiłem coś odnośnie pracy rąk ktoś uzna, że dotyczy czego innego. Wydaje się, że najlepiej byłoby aby ktoś bardziej kompetentny to poukładał - ja widzę tu Freda - zna się na rzeczy, przegadał z Jurkiem o narciarstwie wiele godzin, miał inny punkt widzenia. Z pewnością obszerniejszy komentarz w stylu "Pogląd Niko130 na narciarstwo" byłby zacny i przydatny.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niko ......Wspomnienie. ..... .... Nie poznałam Jurka osobiście , nie zdążyłam jak wielu z nas ……Nie jest łatwo pisać bo ciężko przenieść na papier … Kiedy zaczęłam czytać Skiforum od początku zafascynowały mnie posty Niko , czytałam wszystkie z otwarta buzią .Pomyślałam spróbuję i ja ….Podejście Niko przerosło moje najśmielsze oczekiwania . Na początku myślałam świetny technik ,perfekcjonista ..Pamiętam jak wyraziłam swój zachwyt jazdą DEMO:) ( każdy kto jeździł technicznie był wtedy dla mnie wzorem) a Niko napisał "Nigdy nie zachwycala mnie (tak Sally) jazda DEMO dlatego, ze zabija indywidualnosc"(choć nie negował umiejętności wykonawców ) . Wtedy dało mi to do myślenia i powoli zrozumiałam ,że technika jest tylko narzędziem, podstawą do prawdziwej jazdy . Jurek stał się moim przewodnikiem ,wzorem , zaraził pasją i imponował mi jako człowiek .Zawsze wiedziałam ,że na Niko mogę liczyć , wiedziałam ,że zauważy to co było dla mnie istotne .... Wszystkie wskazówki jakie dostałam są dla mnie teraz jak osobisty podręcznik – ciągle aktualny ,ciągle odnajduję coś nowego .Nieszablonowe porady np "Kazde wejscie do zbicia to klasyczna pozycja na nartach (moment odbicia)" ,"rzuc ciało ,narty pójdą za Toba posłusznie " . Temat „Góra-dół; przód-tył; układy tułowia . O co tak naprawdę chodzi.” - jednym z ulubionych i bardzo waznych . To co zostawił Jurek na tym forum to dla mnie skarbnica i pewnie nie tylko dla mnie. To nie suchy podręcznik ale dyskusje ,wskazówki poparte zdjęciami ,filmikami ,indywidualnymi poradami do konkretnej osoby i jej jazdy do których zawsze można wrócić . Miałam i zawsze pozostanie ogromny szacunek dla Jurka , jego cierpliwości i pasji z jaką dzielił się wiedzą i doświadczeniem. Niko był najlepszym instruktorem jakiego mogłam sobie wymarzyć. Ostanie moje posty z Jurkiem niedokończone….... ale zostało mi coś bezcennego … Dziękuję Ci ...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Ja również, przez swoje wrodzone lenistwo, nie poznałem osobiście Niko130. Zawsze mówiłem sobie później......... Aby wspomnienia były pełniejsze, to pozwolę sobie wstawić poradę Niko130, której udzielił mi na "skionline" (tam również pomagał). Tyczyła ona poniższego filmiku: http://www.youtube.com/watch?v=Y7Tv50oiaTU Porada Niko130: "To co Mitek napisał jest prawdą. Te same uwagi byś usłyszał ode mnie . Czekalem ,az ktos zabierze glos w tym temacie. Przyznam , ze jest to najtrudniejsza ocena (dla mnie).Masz duże WYJEŻDŻENIE. O takich narciarzach mówimy , ze mają DOBRE STANIE, co nie oznacza , ze jeżdżą zjawiskowo. Jezdzisz bardzo swobodnie, ale w wlasnym rytmie. Taki styl jazdy nie rokuje dużych postępów.Masz błędy , ktore nie pozwola jezdzic doskonalej. Mogą tylko poprawic pewnosc jazdy. Piszesz , ze jesteś wzrokowcem., Poziom jazdy na stokach jest niestety taki, ze nie ma na kim sie wzorować (czy wzorcować ?). Jestes samoukiem o bardzo dobrych podstawach. Przede wszystkim masz bardzo dobrą równowagę . Dobrze się czujesz na wew. i zew. narcie. Masz opanowaną kontrolę krawędzi, ale z czuciem krawędzi juz nie bardzo. Nie masz czystej krawdzi.Co więc Ci przeszkadza? Popatrz na pierwsze sekundy filmu. Pierwszy skret pokazuje, ze brakuje Ci prędkosci i rozbujania. Tu widac jaki klopot masz z zapoczątkowanie skrętu. Totalnie płaska narta, złe zrównoważenie pozycji, brak ustawienia narty zew. (nawet wew. , co nie uznaję ), pomagasz sobie kijem, obracasz barki. Jakoś nie mozesz odzialywać na narty. Dla początkujących , czytających ten post, zwracam uwagę , ze tak dobry narciarz skopał zupełnie ten skręt. Popatrzmy dalej. 12sek wbicie kijka kijek zostaje w sniegu (zbyt dlugo) odciąga rękę do tyłu. Biodro lewe zostaje też z tyłu z lewym barkiem. 14 sec. ładnie dokrecony skręt w lewo, musniecie sniegu kijkiem (bardzo dobrze), reka prawa wisi , jest za bardzo z tyłu. 15 sek. , aby skret dokręcić prosi sie o zadzialanie prawą ręką (lekki ruch jej w kierunku ręki lewej) , która powoduje dokręcenie skrętu. Ale , już w 17 sek. reka prawa muska snieg, skret jest lepszy, dlaczego ..... Prędkosc się zwieksza. Reszta skrętów jak widać to zupełnie inne skrety. Uważne oko jednak zauważy coś. Wlasnie co? Zmiana rytmu piosenki, zmiana rytmu narciarza. Pozycja srednia (jazda b.dobra). Przyjrzyjcie sie skretom prawym i lewym. Błedy jakich mozna sie spodziewać , widzielismy w jezdzie leitowej. Skret lewy 42 sek , bardzo ladny układ , lewe biodro w przodzie, pozycja atakująca. Skret prawy: Widzicie cofniete biodro prawe , dzioby prawie na tej samej wysokosci (43, 45 sec.) A jednak można inaczej 47 sek. , skret bardzo poprawny, atakujący. Trwa to do 52 sek. Zaczyna sie bardziej stromo, pojawia się znowu błąd Reka zostawiona skręt płytki. Widać wyrazny wzrost prędkosci, i częstośći skrętów , wracają błędy. W tym miejscu informuję , ze błędy (nawet dobrzy narciarze) popełniaja na małych prędkosciach i dużych. 1.04 min. to przykład wzorowej reakcii na narciarza z lewej.Piękny układ w skręcie (lewy). Ale prawy skret ...... (odbiega od lewego). Jest jeszcze coś. Ponieważ skret prawy i lewy pochodzą z innych bajek, mozna zobaczyc roznice w dokreceniu luku i róznicy w krawędziach. Czasami ma się wrażenie , ze "utykasz" na jedna nogę.Lewy skręt jest atakujący a prawy j.w. Jesli zaprzeczacie ogladajcie do skutku. Może sie uda coś zobaczyć. 1.16min. zmiana rytmu. Zwiększona szybkosc prowokuje Cię do niskiej pozycji. To nie jest dobra pozycja. Ona utrudnia pracę tulowia przód-tył i góra dół, a wiec odzialywanie na nartę. W tym momencie (1.16) jedziesz skrętem (nazywasz to dlugim) srednim, płytkim. Tu następuje mała masakra. Kazdy prawy skret to zostawione biodro. W lewym robisz sztuczkę zwaną rozkrokiem (jest to twór sztuczny). Kiedy to robimy to zawsze zwiastuje kłopoty (nie dokręcenie, wew.narta, łapanie krawedzi, a nawet klinczowanie nart. Wykonujesz szybki ruch podnoszenie pozycji, ale zaraz jeszcze szybciej schodzisz do dołu.Gdyby temu towarzyszyła szybka zmiana krawedzi i wyjechanie skrętu na krawedzi to by bylo OK. 1.22min. wzorowa pozycja, ale ona sie musi zmieniac, w trakcie ruchu po łuku, zanim wyjdziesz w górę , musisz puscic narty do przodu (zmiana srodka ciezkosci - to wydłuży łuk). 1.40 bardzo ładne zatrzymanie. Ufff....to tyle. Masz pytania. Pozdrawiam!" Moim skromnym zdaniem, to co tu napisał to "mistrzostwo świata" w ocenie i doradzaniu. Rozpracował ten filmik na najdrobniejsze detale. Szczerze mówiąc tylko Jemu chciało się tak dokładnie i perfekcyjnie przemyśleć moje błędy. Do dziś czytam tą analizę i staram się poprawiać swoje niedoskonałości, których mi nie brak. Pozdrawiam
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Zdjęcie0770.jpg To co Piotr napisał i wkleił mieliśmy live i nie było lekko. Ile razy wracałem do domu ze spuszczoną głową.. Poznałem dzięki Niko, też wielu super kolegów, z B4ME na czele, z którymi z przyjemnością zabieram się na nasze wypady. Mam trochę fotek (głównie made by Myszka), którymi chciałbym się podzielić. Mam nadzieję, że to nie będzie problem. ps.

Załączone miniatury

  • DSC05672.jpg
  • DSC07046.jpg
  • DSC07047.jpg
  • DSC07219.jpg
  • DSC07224.jpg
  • DSC07228.jpg
  • Zdjęcie0764.jpg

Użytkownik arky edytował ten post 02 marzec 2013 - 11:59

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Długo się zbierałem aby coś tu napisać, do końca sam nie wiedziałem(i dalej nie wiem) jak zacząć, jednak uważam że jestem winien to Jurkowi abym i ja się udzielił w tym temacie. Poznaliśmy się w grudniu 2010 roku, niko zaproponował spotkanie w czarnowie, pamiętam jak dwa razy zgubiłem drogę ale jakoś udało mi się dojechać, już przy wjeździe na parking ktoś mi machał, gdy wysiadłem zobaczyłem bardzo energicznego i uśmiechniętego starszego Pana, podaliśmy sobie ręce, teraz już nie Pamiętam czy to ja zapytałem czy możemy sobie mówić po imieniu czy zrobił to Jerzy. Na tym spotkaniu poznałem taż bardzo fajnego forumowicza HenrykaForda. Tak oto w 3 osoby przelataliśmy cały dzień. Moje pierwsze wrażenie kiedy jeździliśmy to NIESAMOWITA podkreślam to grubymi literami sprawność fizyczna niko jestem wstanie założyć się że mimo nie młodego wieku Jerzy był sprawniejszy (nie tylko na nartach) od spokojnie 70% forumowicz. Niko poruszał się jak pantera mięciutko ale z mega pazurem. To co mi pokazywał na nartach, wiele z tych rzeczy nie jestem wstanie zrobić do dziś. Do dziś pamiętam jego pierwsze wskazówki i słowa "pacz to twój ślad" pokazując przy tym na dwie szyny na śniegu w co nie mogłem uwierzyć . Od tego momentu jeździliśmy często, tzn ja namawiałem Jerzego aby się ze mną spotkał, w każdym sezonie od kiedy się znaliśmy jeździliśmy około 12 razy razem. Dzięki Jurkowi poznałem takie ośrodki jak zaclerz, mała upa, pec, które teraz są jednymi z moich ulubionych. Poznałem czym naprawdę jest narciarstwo i jak można je naprawdę kochać. Oraz (co może powinienem zaznaczyć jako pierwsze) poznałem samego Jurka, człowieka wyjątkowego, wybitnie inteligentnego skromnego i z bardzo dobrym sercem. Rozmawialiśmy nie tylko o nartach i w sezonie narciarskim. Większość informacji z rzycia Jurka napisał HenrykFord w pierwszym poście i nie będę ich powielał a resztę rzeczy które wiem o Jerzym zostaną moją tajemnicą. Bardzo utkwiło mi w pamięci kilka spotkań z niko Pierwsze opisałem na samym początku, Drugie, na małej upie, była mgła ludzi może z w sumie 10 osób my i z 8 cały bagażnik nart moich i niko :D to bym prawdziwy test narciarski, ten dzień był również wyjątkowy dla mojego narciarstwa... ale o tym wiem tylko ja i niko Trzecie. Ostatnia jazda sezonu 10/11 pec, ostani dzień jak kręciły wyciągi, fenomenalna pogoda i znowu Jerzy zrewolucjonizował moje narciarstwo to już po raz 3 Początek sezonu 11/12, gdzie wszyscy czekali na śnieg a go nigdzie nie było, tylko w CZ w mladych bukach udało się pepikom przygotować górę aby można było na niej latać na nartach. Przyjechałem wcześnie Jurak jeszcze nie było padał deszcz w głowie kołatały się słowa "oho będzie kicha", jednak było zupełnie inaczej oczywiście dzięki NIKO :) Wiele by jeszcze opisywać.... Uwielbiałem te spotkania nie ze względu na samą jazdę ale przez to, że mogłem z nim porozmawiać dostałem wiele lekcji i to nie tylko narciarskich. Chciałbym jeszcze coś napisać wszystkim niedowiarkom, tak jak jeździł Jerzy to nigdy nie będzie jeździło 90 % wszystkich tych ludzi którzy zaglądają na to forum sorry taka prawda, ci co się znają widzą to zapewne już po fotkach jak niko chociażby stał a nartach. A jazda ? Była po prostu fenomenalna.... Dzięki Niko poznałem wiele wspaniałych forumowiczów min. Henryka, Arkiego, Myszke, Edwina, Juica. Przepraszam za chaos w wypowiedzi, po prostu ciężko jest streścić w kilku zdaniach opis kogoś o kim można mówić całymi dniami i nocami. Pozdrawiam Konrad

Użytkownik B4ME edytował ten post 05 marzec 2013 - 00:36

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja teraz żałuję, że nie mogłem jeździć z Wami zbyt często. Dostałem nawet "ochrzan" od Jurka, że nie stawiłem się jak Ty byłeś (chyba młode buki) :):):) Dopiero teraz się pokapowałem, że On miał po prostu wcześniej ułożony plan naszej wspólnej nauki - wszystko precyzyjnie przemyślane...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarnów był chyba "stacją początkową" dla wszystkich, którzy jeździli z Jurkiem :) Moje pierwsze spotkanie z Nim - a jakże, w Czarnowie! :) - wyglądało mniej więcej tak: po kilkudziesięciu privach, w których opieprzył mnie za jazdę na wewnętrznej narcie i wciskanie biodra do stoku "na siłę", pojawiła się propozycja spotkania na stoku. Pamiętam, że była to sobota, a temperatura wynosiła jakieś -25 stopni (tak! MINUS 25 stopni!). Przyjechałem pod stok sporo przed rozpoczęciem pracy wyciągu, a na parkingu było tylko jedno auto, poza moim (później okazało się, że było to Renault Jurka). Zanim zdążyłem się przebrać, ręce tak mi skostniały, że nie byłem w stanie dopiąć butów. Udało się tylko dlatego, że obsługa otworzyła namiot (będący normalnie "barem") i włączyła grzałki gazowe - krążenie w dłoniach wróciło :) Wjeżdżając wyciągiem byłem przekonany, że nikogo jeszcze na stoku nie ma, aż tu nagle zobaczyłem gościa w szarym kasku i odblaskowej kamizelce, zjeżdżającego mięciutkim, nienagannym carvingiem. Myślę sobie: "Cholera, facet ma przecież ponad 70 lat! Nie ma takiej możliwości, żeby to był on - nie w tym wieku!". Ale...

(...) Moje pierwsze wrażenie kiedy jeździliśmy to NIESAMOWITA podkreślam to grubymi literami sprawność fizyczna Niko jestem wstanie założyć się że mimo nie młodego wieku Jerzy był sprawniejszy (nie tylko na nartach) od spokojnie 70% forumowiczów. Niko poruszał się jak pantera mięciutko ale z mega pazurem. To co mi pokazywał na nartach, wiele z tych rzeczy nie jestem wstanie zrobić do dziś.

Próbowałem Go dogonić, ale stok był na to za krótki, a Jurek (jak się później okazało) nie uznawał wolnej jazdy. Koniec końców, po jakichś 2-3 zjazdach poczekał na mnie na górze, a pierwsze co usłyszałem brzmiało mniej więcej tak: "Jeździsz całkiem ładnie, skutecznie, ale strasznie dużo siły wkładasz w jazdę. Rozluźnij się, bo w ten sposób to 4 godzin nie przejeździsz, nawet na tym stoku!". Tjaaa... Łatwo powiedzieć, zrobić trochę trudniej, szczególnie, że gdyby nie gruba warstwa kremu, to przy tej temperaturze odpadłoby mi pół twarzy :D Ale tak się złożyło, że wyszło słońce i temperatura odczuwalna była dużo wyższa, a na stoku wciąż były pustki. "Tłum" (tzn. jakieś 20 osóB) się zjechał dopiero koło południa. Po 4 godzinach jazdy, w czasie których wprowadzał kolejne ćwiczenia - bez żadnych przerw, nie pozwolił mi pójść do baru, nawet na herbatę! Chyba nie wiedział, że bar to moje naturalne środowisko :P - miałem pewność jednego: to były 4 godziny, w ciągu których nauczyłem się więcej, niż w ostatnich kilku latach mojego narciarskiego życia!

(...) Dopiero teraz się pokapowałem, że On miał po prostu wcześniej ułożony plan naszej wspólnej nauki - wszystko precyzyjnie przemyślane...

Dokładnie! Mam jeszcze priva, w którym rozpisał, czym będziemy się zajmować na kolejnych spotkaniach na stoku... Udało się zrealizować zaledwie część - reszta była przewidziana na sezon 2012/13 :( P.S. Na początku próbowałem coś tam marudzić o temperaturze - wtedy Jurek zacytował słynny tekst z polskiego filmu, wiadomo jaki :)

Użytkownik wueres edytował ten post 05 marzec 2013 - 19:29

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 miesięcy temu...

Z Jurkiem spotkałam się w marcu 2012 roku w Szklarskiej Porębie.

Byłam na biegówkach w Jakuszycach i przy okazji postanowiłam skorzystać z możliwości jazdy z Nim. Umawialiśmy się za pośrednictem skiforum, potem telefonicznie. Już po pierwszym telefonie czułam jaki to wspaniały człowiek, serdeczny, ciepły, bezpośredni i wielki entuzjasta życia.

Spotkaliśmy się na parkingu. Przyjechałam pierwsza i oczekiwałam spotkania z Nim trochę ze strachem, co On sobie o mnie pomyśli, On taki zawodowiec i ja narciarska analfabeta (lata słabej technicznie, choć bardzo przyjemnej jazdy).

Przyjechał, od razu mnie wypatrzył - parking był prawie pusty. Podszedl do mnie jak do starej znajomej. Żadnego dystansu, sztywności pierwszego spotkania. Nic z tych rzeczy, po prostu spotkanie z przyjacielem.

Kupiliśmy karnety, zapięliśmy narty, usiedliśmy na kanapie i okazało się, że jazda w górę była za krótka. Przegadaliśmy całą drogę, znaleźliśmy wiele wspólnych tematów, odkryliśmy wspólną pasję, konie.

Od pierwszych metrów mojej jazdy w dół wiedział w czym tkwi problem i umiał mi go wyjaśnić, zobrazować, korygować.

Jeździliśmy na dopołudniowym, ostatni zjazd zjechalam cały na lewej nodze. Gdyby nie Jurek nigdy bym się na to nie odważyła, ale On sprawił, że uwierzyłam, że potrafię.

Jurek czekał na mnie na dole, obserwował i było mi bardzo miło usłyszeć w Jego słowach aprobatę. Prawie frunęłam do samochodu.

Umówiliśmy się wtedy na przyszły sezon...

Mam tylko to jedno zdjęcie , zrobione telefonem przez pana z parkingu...

 

nowyobraznd.jpg
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...
  • 3 miesiące temu...
ŚLADEM CZŁOWIEKA. Osiedlowy trener

GW Kraków nr 0, wydanie z dnia 21/08/1996

 
Sposób na ośmiu kółkach
Pan to taki duży harcerz - mówią o nim ludzie. Niektórzy,
widząc jak jeździ na rollerach, śmieją się: "taki stary i taki
głupi". Jerzy Dzięcielak - z zawodu żołnierz, pracował jako
wykładowca w szkole oficerskiej, od kilku lat na emeryturze.
Ma swój własny sposób na życie.
- Na własnoręcznie wykonanych łyżworolkach jeździłem już w
latach sześćdziesiątych. Były ciężkie, niewygodne, ale nie było
wtedy dobrego sprzętu. Pewnie dlatego sport ten nie zdobył sobie
wtedy popularności - wspomina pan Jurek.
Przestrzeń dla rollerów
Kiedy zapanowała moda na rollery, Jerzy Dzięcielak wyciągnął
z szafy swoje stare, wielokrotnie przerabiane wrotki. W końcu
jednak kupił nowe - rollery z prawdziwego zdarzenia. Najpierw
jeździł sam.
- Jak zobaczyłem z okna jeżdżących chłopaków, to zaraz do nich
pobiegłem. Chciałem im pomóc. Miałem doświadczenie w jeździe
na nartach biegowych. To bardzo podobna technika.
- A potem to już sami zaczęliśmy szukać pana Jurka - przekrzykują
się chłopcy. Stłoczeni w samochodzie pana Dzięcielaka wracamy
z rampy przy krakowskim Domu Harcerza. Codziennie przyjeżdżają
tu rowerzyści, deskorolkowcy, wrotkarze, rollerowcy i dzieciaki,
które po prostu chcą pobiegać i pobawić się. To jedno z niewielu
miejsc, gdzie dzieci mają swobodę, w pobliżu nie pędzą autobusy
i samochody, a mieszkańcom nie przeszkadzają hałasy.
Pan Jurek odkrył Dom Harcerza dwa lata temu i od tej pory przywozi
tu "swoich" chłopców. Często jeżdżą też na Rynek i pod hotel
"Forum".
- Szkoda, że mój samochód jest taki mały i nie mogę zabierać
z sobą więcej dzieci - narzeka Dzięcielak.
Od kiedy zajął się pracą z dzieciakami, poświęca temu zajęciu
pół dnia. I ma co robić! W wakacje przyjeżdża do niego około
pięćdziesięcioro młodych zapaleńców. Siedzi z nimi, naprawia
sprzęt, uczy tego wszystkiego, co sam wie na temat rollerów.
Zakręcić się w powietrzu
Jeszcze niedawno marzył o tym, żeby wykonać każdą opanowaną
figurę z podwójnym obrotem. Dotąd umiał zakręcić się w powietrzu
tylko raz.
- Ludzie mówią, że pewne rzeczy są niemożliwe, a mnie najbardziej
ciągnie właśnie to, co jest niemożliwe. Jeśli mi coś nie wychodzi,
to jeszcze bardziej się zacietrzewiam - tłumaczy. Teraz już
prawie zawsze udaje mu się wykonać w powietrzu podwójny obrót.
Zawsze bardzo lubił sport i poświęcał mu dużo czasu. Najpierw
uczył narciarstwa swoją córkę. Kiedy, mimo licznych sukcesów,
porzuciła sport, poszukał nowych uczniów. Lubi pracować z dziećmi,
dzięki nim czuje się młodziej. Na temat rollerów stara się zdobyć
maksimum wiedzy teoretycznej, czyta książki, ogląda kasety wideo,
analizuje każdy ruch zawodników. Śmieje się, że każe chłopakom
uczyć się wzorów fizycznych.
Osiedlowe slalomy
- Wszyscy bardzo go lubimy. To niesamowity człowiek. Poświęca
naszym dzieciom czas i nawet pieniądze, bo przecież ciągle wozi
je samochodem za darmo - opowiada Aleksandra Chojnacka, mama
Roberta. - Kiedy mój syn zaczynał jeździć na rolkach, bałam
się o niego. Poszłam wtedy po radę do pana Jurka. I teraz już
się nie boję, bo wiem, że syn ma dobrego opiekuna.
Osiedle na Woli Duchackiej tętni życiem, mimo że jest już ciemno.
Kiedy podjeżdżamy pod blok, kilka dziewcząt na rollerach chwyta
się za tył samochodu, a pan Dzięcielak powolutku jedzie. Kilkanaścioro
dzieci sunie po asfalcie.
- To jedyne miejsce na naszym osiedlu zdatne do jazdy - mówi
pan Jurek, wskazując palcem na drogę wewnętrzną. - Ci, którzy
nas znają, nie rozpędzają się tutaj, ale niektórzy jadą tędy
po raz pierwszy, na nich trzeba uważać.
Jak dotąd nie było żadnych wypadków. Ci mieszkańcy, którzy znają
Dzięcielaka, darzą go sympatią, inni śmieją się z 57-letniego
faceta, który z gromadą dzieci pędzi na rollerach. Tylko jednej
pani przeszkadzają rollerowcy, otwiera okno i krzyczy: - Wy
górole!
Czasem wieczorem, kiedy nikt nie widzi, mamy zabierają rolki
swoich pociech i same próbują jeździć, niektóre już rozumieją
zapał pana Jurka.
Każdy ma swój sposób na życie
Pierwszy raz rozmawiałam z panem Dzięcielakiem jesienią ubiegłego
roku. Kiedy po długiej zimie dzwonię do niego do domu, stwierdzam,
że niewiele się zmieniło: odbiera żona i mówi: "Męża nie ma,
on teraz siedzi z dzieciakami na podwórku".
Zajmuje się teraz młodszymi dziećmi. - Bo te starsze - stwierdza
z żalem - chodzą, a właściwie jeżdżą swoimi drogami. Nie czekają
już na samochód, ale wsiadają w autobus i pędzą na rampę. Czasem
przychodzą do "trenera" po radę albo pochwalić się, co nowego
potrafią. Ostatnio zbudowali na osiedlu własną skocznię i zaprosili
na nią pana Dzięcielaka.
Pan Jerzy nie narzeka, kiedy na podwórzu dzieciaki pytają go,
czy będzie je uczył jeździć. Smutno mu tylko, że teraz to już
coraz mniej dzieci będzie przyjeżdżać, bo powstają kluby, które
mają sponsorów, a on nie może tego samego zaproponować małym
rollerowcom.
Piruet z pchłami
- Robię to, co inni ludzie. Staram się zagospodarować swój
wolny czas. Całe nieszczęście polega na tym, że polubiłem taki
sport, który uprawiają głównie dzieci - śmieje się Dzięcielak.
- Przyzwyczaiłem się do tego, że ludzie się ze mnie śmieją.
To mi nie przeszkadza. Każdy ma swój sposób na życie. Kiedy
szedłem na emeryturę, zastanawiałem się, co będę robić. Obudziłem
się na drugi dzień rano i zapomniałem o mojej dotychczasowej
pracy. Zacząłem po prostu żyć od nowa.
Katarzyna Śliwińsk

KR-DLO

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 lat później...
W dniu 12.02.2013 o 22:10, Drutobrody napisał:

Każdemu chętnemu prześlę "Wskazówki Niko130". Problem z upublicznieniem jest taki, że są one pogrupowane wg mojego widzimisię i tam gdzie ja wstawiłem coś odnośnie pracy rąk ktoś uzna, że dotyczy czego innego. Wydaje się, że najlepiej byłoby aby ktoś bardziej kompetentny to poukładał - ja widzę tu Freda - zna się na rzeczy, przegadał z Jurkiem o narciarstwie wiele godzin, miał inny punkt widzenia. Z pewnością obszerniejszy komentarz w stylu "Pogląd Niko130 na narciarstwo" byłby zacny i przydatny.

Czy coś z tym zebraniem wiedzy Niko130, w jednym wątku ...wyszło?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Pierwszy raz z Nico spotkałem się na jeździe w Harrachowie.

Pamiętam jak wielu namawiał na wspólną jazdę,ale za dużo chętnych nie było.Teraz nie jeden wiele by dał żeby z Nim pojeździć.

Był przemiłym człowiekiem z bardzo dużą wiedzą wręcz trenerską. Na nartach poruszał się zwinnie jak pantera i ubywało mu 50lat. Nie spotkałem się jeszcze z nikim,kto tak lekko i bezwysiłkowo jezdził na nartach. Jego jazda na krawędzi była świetna.

Dawał bardzo dobre rady jak poprawić swoją jazdę.Zwracał nawet uwagę na zaciskanie dłoni na kijkach, uważał żeby tego nie robić,bo to blokuje automatycznie pozostałe stawy.

Kiedyś byłem zafiksowany na serwisowanie nart,a Nico ostrzył swoje narty sam- SZLIFIERKĄ KĄTOWĄ😄😄 Opowiadał jak sam skonstruował przyrząd z prowadnicą i tak ostrzył. No i oczywiście skorzystałem z okazji by wymienić się nartami na zjazd. Wjeżdżając na lód nie mogłem się nadziwić że tak dobrze trzymają. Miał dobrą rękę.

To były moje najlepsze lata jeśli chodzi o jakość jazdy,przejezdzałem wtedy po 40 dni w sezonie. Największą nobilitacją dla mnie było to,jak po Jego śmierci,na 1 zlocie na Dzikowcu w 2013r dowiedziałem się od B4ME i 1/2 prokrzyśka , że jedną z rad dla nich było, by ze mną dużo jeździli.

Ja na zawodach byłem już tylko w celach towarzyskich i by uczcić pamięć po Jurku. Pęknięta łąkotka nie pozwalała na jazdę. Później problemy z kolanem kilka lat przerwy, powrót do nart, znów naderwane wiezadła i to paradoksalnie żaden uraz nie wydarzył się na nartach.O jakimkolwiek rozwoju nie było mowy,bo od 2013r do dziś przejeździłem raptem 3 sezony i bardziej nastąpiło uwstecznienie.

Szkoda,że Nico nie ma już wśród nas....  Za jego pomocą na pewno szybko bym wrócił do przyzwoitej jazdy...

Mam nadzieję, że gdzieś tam szusuje po białych ostępach.

  • Like 6
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...