Skocz do zawartości

Pamiętnik pewnej kontuzji - czyli więzadło w naszych realiach.


luzka13

Rekomendowane odpowiedzi

Na początku pisałam ten wątek jako bloga w swoim profilu ale jednak postanowiłam że postawię go na ogólnym tylko po to aby podzielić się swoimi doświadczeniami. 1) Szczyrk, zimowisko w tym sezonie. Warunki po prostu cudowne. Pierwszego dnia pobytu delikatnie ze Skrzycznego Fisem kilka razy na miękkich nartach, żeby się nie przeforsować. Nie był to nasz pierwszy dzień na nartach, wcześniej rozgrzewaliśmy się już w Czarnej G., Kamiensku i Szpindlu. Drugiego dnia założyłam swoje Fluidy i znów szlifowaliśmy stok na Skrzycznem. Po południu zgarnęliśmy mojego braciszka z oślej pod Schroniskiem, gdzie uczył swojego syka jazdy i ruszyliśmy "3-ką" na Małe Skrzyczne. Pamiętając że trasa się wypłaszcza, pchnęłam się mocno kijkami na małym spadku w lasku. Kamień w śniegu, jedna narta staje, druga jedzie, ja jak w kreskówce lecę z nogami w górze. Ustawione na Fis wiązania nie wypięły narty i widzę "śmigło" z prawej nogi nad swoja głową. Zaraz za mną, na tym samym kamieniu leży mój brat. 2) Jeszcze leżąc wypięłam narty, nogi do góry, zgięłam w kolanach, wszystko OK. Poleżałam chwilę i idę w pion. Jak tylko stanęłam na dwóch nogach wiedziałam że coś jest nie halo. Kolano ewidentnie nie było stabilne, leciało do środka. A przede mną jeszcze 5 km zjazdu, na zajebiście twardych nartach :/ Robię dobrą minę i jedziemy, chłopaki się cieszą że nic mi nie jest. Zjeżdżam głównie na lewej nodze oszczędzając prawą. Po drodze odpoczywam i powoli zaczynam się martwić. W autobusie jeszcze nie zdaję sobie sprawy z powagi sytuacji ale w domu, po zdjęciu kalesonek okazuje się, że mam po zewnętrznej stronie kolana balon. Mąż przynosi worek śniegu i cały wieczór leżę z okładem na nodze. 3) Rano Pakujemy się do auta i jedziemy do Bielska. Chirurg - zapomnij. Po poprzedniej kontuzji mam jeszcze w głowie trochę informacji, reszta z internetu i od p. Józefa - nasz gospodarz ma doświadczenie, sam był kiedyś zawodnikiem. Jedziemy na ul. 1Maja i kupujemy ortezę z szynami, w aptece, reparil, dicloziaje i tabletki przeciwzakrzepowe. Resztę załatwię w Warszawie po powrocie. Pracuję w firmie gdzie mam dostęp na miejscu do chirurga i fizykoterapeuty oraz wszystkich zabiegów. Ale śnieg kusi... jeszcze tego samego dna, zakładam stabilizator na kolano, blejdy na nogi i jedziemy do Wisły. Zjeżdżam 4 razy żeby zobaczyć na ile mogę sobie pozwolić. Po dłuższym spoczynku noga mnie boli, kiedy pracuje ból znika. 4) Codziennie jeżdżę w ortezie. Na blejdach jest łatwo, bez wysiłku a dla stabilności zabieram na stok kijki. Nie przewracam się i unikam tłoku. Po południu nogę rehabilituję sama, ćwiczę bez obciążenia, smaruję maściami, łykam tabletki p. zakrzepowe i przykładam lód. Po powrocie ruszam do lekarza. Na pierwszy ogień chirurg. Niestety w dzień wizyty biedak się rozchorował. Poszukiwania wolnego terminu na mieście spełzły na niczym. Idę wiec do fizykoterapeutki. Babka ma doświadczenie, całe życie wyciąga nasz Balet Narodowy z różnych urazów. Bada palpacyjnie i stwierdza naciągnięcie więzadeł krzyżowego tylnego i bocznego strzałkowego. Daje skierowanie do "baletowego" fizykoterapeuty na krioterapię i magnetron. P. Bogdan zaleca zrobienie USG kolana. Dzwonię do COMS i zapisuję się na wizytę na wtorek. Koszt - 150 zł. 5) Co dzień jest coraz lepiej. Postęp po 10 dniach jest taki: z nogi której nie mogłam zgiąć poniżej 90 st. mogę już przyciągną sobie do piersi. Stabilizator pomaga bardzo- kolano już nie ucieka bez ortezy. Nadal ją noszę, tak zaleciła lekarka. Co dzień jeżdżę na rowerku stacjonarnym bez obciążenia, zrezygnowałam z windy, chodzę ostrożnie ale energicznie. 6) Po zrobieniu USG już nie jest tak optymistycznie. Więzadło krzyżowe przednie luźne, obraz sugeruje przebyte uszkodzenie (bez cech zerwania). Więzadła poboczne piszczelowe i strzałkowe z cechami uszkodzenia II stopnia, strzałkowe w cz. dalszej z cechami oderwania fragmentu kostnego na guzowatości bocznej. Następne w kolejności RTG i wizyta u ortopedy. Koszt - RTG 0zł, ortopeda - 0zł (w firmie). Mimo wszystko postęp jest, noga coraz mniej boli a zakres ruchu jest coraz większy. 7) Nareszcie trafiam do ortopedy. Zaleca rehabilitację i kontynuowanie fizykoterapii. Ponadto ortezę na cały dzień i ćwiczenia izometryczne w domu. Na moje szczęście mam bardzo silne mięśnie i noga jest w miarę stabilna. W domu nadal robię okłady lodowe, opuchlizna prawie zeszła całkowicie, po sińcu ani śladu. Za kilka tygodni zobaczymy co dalej będzie. Rokowania są dobre i wszystko wskazuje na odzyskanie pełnej sprawności. Jeśli jednak noga nie odzyska całkowitej sprawności czeka mnie artroskopia i usunięcie zbliznowaceń i kostnego odszczypka. Wtedy cała zabawa zacznie się od nowa. Po 16-tu dniach sprawność motoryczna jest mnw. na 90%, występuje lekka bolesność przy mocnym przyciąganiu i podkurczaniu kolna. Nie próbuję kucać, jeszcze poczekam. 8) Fizykoterapię mam w pracy ale na rehabilitację muszę znaleźć coś na mieście. Poza tym potrzebuję nowego stabilizatora. Attis Górczewska - zapisy do ortopedy od maja na II połwę roku (hi hi), lekarz rodzinny poleca MediQ w Legionowie - mam szansę, zapisy po 8 marca na II połowę marca. JUPI! W odwodzie mam jeszcze przychodnię na Kickiego. Mam zadzwonić jutro rano.

Użytkownik luzka13 edytował ten post 03 marzec 2011 - 19:17 blog

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9) Ortopeda na Kickiego zmienia tok postępowania. Na RTG widać wyraźnie uszkodzenie kości. Jest dobrze - wyrokuje - o ile można tak powiedzieć :) Więzadło zamiast oderwać się od kości (a wtedy jest źle) odłamało kawałek, co daje dużą szansę na przyrośnięcie we właściwym miejscu. Nogę trzeba w związku z tym unieruchomić. Wypisuje receptę na ortezę z zegarem (koszt: 200 zł. z refundacją) , unieruchamia na weekend a w poniedziałek ogranicza wyprost o 15 st a zgięcie luzuje o 25 st. i każe w tym "biegać" (no nie dosłownie) cały dzień a nawet spać. Kolejna wizyta za tydzień. Nadal kontynuuję fizykoterapię i ćwiczenia izometryczne.

Użytkownik luzka13 edytował ten post 07 marzec 2011 - 10:52

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9) Ortopeda na Kickiego zmienia tok postępowania. Na RTG widać wyraźnie uszkodzenie kości. Jest dobrze - wyrokuje - o ile można tak powiedzieć :) Więzadło zamiast oderwać się od kości (a wtedy jest źle) odłamało kawałek, co daje dużą szansę na przyrośnięcie we właściwym miejscu. Nogę trzeba w związku z tym unieruchomić. Wypisuje receptę na ortezę z zegarem (koszt: 200 zł. z refundacją) , unieruchamia na weekend a w poniedziałek ogranicza wyprost o 15 st a zgięcie luzuje o 25 st. i każe w tym "biegać" (no nie dosłownie) cały dzień a nawet spać. Kolejna wizyta za tydzień. Nadal kontynuuję fizykoterapię i ćwiczenia izometryczne.

corzaz bardziej mnie gubisz............................
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tzn? Opisuję na bieżąco to co się dzieje, czego nie rozumiesz? Wizyta u dwóch ortopedów - wynik: dwa różne tryby postępowania :/ dwie karty :/ a w nich dwie różne diagnozy ( w jednej zwichnięcie w drugiej złamanie). Lekarz z Kickiego wydał mi się bardziej kompetentny dlatego przyjmuje jego diagnozę i kontynuuję leczenie u niego. Czy teraz jaśniej?

Użytkownik luzka13 edytował ten post 07 marzec 2011 - 22:03

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tzn? Opisuję na bieżąco to co się dzieje, czego nie rozumiesz? Wizyta u dwóch ortopedów - wynik: dwa różne tryby postępowania :/ dwie karty :/ a w nich dwie różne diagnozy ( w jednej zwichnięcie w drugiej złamanie). Lekarz z Kickiego wydał mi się bardziej kompetentny dlatego przyjmuje jego diagnozę i kontynuuję leczenie u niego. Czy teraz jaśniej?

stale nie, nie chce byc namolny - bo nie wyobrazam sobie, ze a/ takie rozne diagnozy b/ w sumie zlamania "okolokolanowe" sa bardzo, ze tak sie wyraze, specyficzne i czesto np bez CT nie mozna wlasciwie postawic diagnozy a tym bardziej leczyc........a leczenie wlasciwe jest czesto operacyjne, zcesto pewne typy zlamania sugeruja zerwanie wiezadel itp itd - oczywiscie bez szczegolow trudno powiedziec na pewno
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

stale nie, nie chce byc namolny - bo nie wyobrazam sobie, ze oczywiscie bez szczegolow trudno powiedziec na pewno

Zgodzę się z Tobą w tej kwestii. Lekarz nr 1 nie widział RTG - stąd tak różne diagnozy. Aby mu je pokazać musiałabym czekać cały tydzień na wizytę a do chirurga na Kickiego dostałam się na drugi dzień po zrobieniu RTG. Na zdjęciu bardzo wyraźnie widać co się naprawdę stało. Przypominam, że zerwanie więzadła potwierdziło USG.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgodzę się z Tobą w tej kwestii. Lekarz nr 1 nie widział RTG - stąd tak różne diagnozy. Aby mu je pokazać musiałabym czekać cały tydzień na wizytę a do chirurga na Kickiego dostałam się na drugi dzień po zrobieniu RTG. Na zdjęciu bardzo wyraźnie widać co się naprawdę stało. Przypominam, że zerwanie więzadła potwierdziło USG.

pokaz zdjecie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem że siedzisz w temacie, czytywałam Twoje posty. Ale z drugiej strony boję się trochę mieszania w głowie. Aby usystematyzować ten blog, nie opisałam kilku rzeczy, np tego co mówili pozostali specjaliści u których byłam. Chirurg-radiolog z COMS-u, fizykoterapeuta, internista (facet ma z urazami na co dzień, jest lekarzem lokalnej drużyny piłkarskiej) do tego chirurg z Pracy i chirurg-traumatolog z Kickiego. Każdy miał w tej kwestii inne zdanie. Od zupełnie swobodnego podejścia (chodzę sobie-nic nie robię) po radykalne rozwiązania (gips od pachwiny do kostki i leżymy). Muszę przyjąć jeden tor postępowania, nie mogę słuchać wszystkich bo się po prostu nie da. Aby wybrać jedną opcję, wzięłam pod uwagę: -najwyższe kwalifikacje lekarza (specjalizacja traumatologia) -dostępność usług (nie czekałam kilka tygodni na wizytę a dostęp do lekarza mam codziennie) -szeroki wachlarz możliwości (świadczenia jakimi dysponuję obecnie w tym ośrodku zapewniają mi całkowitą opiekę, od leczenia, poprzez rehabilitację i fizykoterapię, na ew. operacji kończąc). -podejście do pacjenta (jako jedyny nie straszył mnie tylko dokładnie, krok po kroku wyjaśnił co się dokładnie stało, co jest na zdjęciach i przełożył na "ludzki" opis USG) -sposób leczenia nie koliduje z moją praca i trybem życia jaki prowadzę. Dziękuję za zainteresowania i troskę ale nie szukam tutaj porady medycznej, po prostu chciałam opisać bolączki przeciętnego pacjenta szukającego pomocy i to jak wygląda leczenie urazów w dużym mieście. Dzięki i pozdrawiam i zapraszam nadal :)

Użytkownik luzka13 edytował ten post 08 marzec 2011 - 06:56

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem że siedzisz w temacie, czytywałam Twoje posty. Ale z drugiej strony boję się trochę mieszania w głowie. Aby usystematyzować ten blog, nie opisałam kilku rzeczy, np tego co mówili pozostali specjaliści u których byłam. Chirurg-radiolog z COMS-u, fizykoterapeuta, internista (facet ma z urazami na co dzień, jest lekarzem lokalnej drużyny piłkarskiej) do tego chirurg z Pracy i chirurg-traumatolog z Kickiego. Każdy miał w tej kwestii inne zdanie. Od zupełnie swobodnego podejścia (chodzę sobie-nic nie robię) po radykalne rozwiązania (gips od pachwiny do kostki i leżymy). Muszę przyjąć jeden tor postępowania, nie mogę słuchać wszystkich bo się po prostu nie da. Aby wybrać jedną opcję, wzięłam pod uwagę: -najwyższe kwalifikacje lekarza (specjalizacja traumatologia) -dostępność usług (nie czekałam kilka tygodni na wizytę a dostęp do lekarza mam codziennie) -szeroki wachlarz możliwości (świadczenia jakimi dysponuję obecnie w tym ośrodku zapewniają mi całkowitą opiekę, od leczenia, poprzez rehabilitację i fizykoterapię, na ew. operacji kończąc). -podejście do pacjenta (jako jedyny nie straszył mnie tylko dokładnie, krok po kroku wyjaśnił co się dokładnie stało, co jest na zdjęciach i przełożył na "ludzki" opis USG) -sposób leczenia nie koliduje z moją praca i trybem życia jaki prowadzę. Dziękuję za zainteresowania i troskę ale nie szukam tutaj porady medycznej, po prostu chciałam opisać bolączki przeciętnego pacjenta szukającego pomocy i to jak wygląda leczenie urazów w dużym mieście. Dzięki i pozdrawiam i zapraszam nadal :)

doceniam dziekuje stale staraj sie zrobic mri i zycze powrotu do pelnego zdrowia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na podstawie doswiadczen osobistych i moich znajomych (takze tych ktorzy musieli zawitac w szpitalu w Bielsku) Twoje opowiesci dotyczace kontuzji kolanowej sa dokladnie antyporadami, czyli jak NIE NALEZY sie zachowywac po kontuzji... - jezdzenie z kontuzjowanym kolanem - brak kontaktu z lekarzem po wypadku, brak rentgena - udanie sie do fizjoterapeutki bo lekarz chory - wybieranie sobie samemu stabilizatora Tak czy siak zdrowia zycze i powrotu do tego co kochasz robic!!!! Jak na moj gust sprawa powinna wygladac w polskich realiach? - wezwanie gopr do zwiezienia ze stoku...pamietajac, ze zjezdzajac, badz schodzac ze stoku mozemy uszkodzic wiecej...jestesmy po wypadku w szoku, adrenalina nadal dziala, wiec lepiej dac sobie pomoc, niz dobic kontuzjowana czesc nogi - udac sie do najblizszego szpitala, nawet jesli bedziemy tak czekac kilka godzin, to zrobia nam rentgena, nawet jesli to bedzie najgorszy lekarz w historii PL, to jednak to ortopeda, a nie osoba, ktora na niczym sie nie zna...i da jakies pomysly...ktore zazwyczaj cos powiedza, ze jednak cos nie tak z wiazadlami itd. - w miescie swoim zrobic mri (rezonans magnetyczny), ale takze zasiegnac opinii, gdzie jest wykonywany dobrze (bo taki byle jak zrobiony jak wszystko byle jak zrobione malo co wniesie), nie sugerowac sie opisem mri (np. w moim opisie bylo, ze mi sie srubka poluzowala...co nie bylo prawda...malo ktore osoby na mri rzeczywiscie potrafia dobrze opisac) - udac sie do lekarza dobrego (sprawdzic, jezeli sie uprawia sporty, niech to bedzie lekarz sportowy, wiele osob na tym forum mialo doswiadczenia z lekarzami i wiedza, do ktorego warto isc a ktorych raczej omijac) z rezonansem w dloni...jesli pojdziesz do takiego lekarza bez rezonansu...to skasuje za wizyte i na 90% powie, prosze wrocic do mnie z rezonansem...czyli placisz za nastepna wizyte - ostatni punkt zalezy od Ciebie, jesli cos jest do naprawy, czy chcesz to zrobic teraz, czy poczekac itd. Tutaj tez jest wolna amerykanka...czy robic to prywatnie w 100%, czy polowicznie...czy panstwowo...Wszystko zalezy od Twoich zasobow finansowych, ale zawsze mozna swiadomie wybrac najlepsza opcje w roznych realiach finansowych... Ostatnia rada cioci Ani...to jest Twoje kolano, Twoje zdrowie i od Ciebie zalezy jak sprawa sie potoczy, a nie od tego, ktory lekarz akurat nie ma kolejek...a ze trzeba miec na to jakies pieniadze...no coz tak wyglada darmowa sluzba zdrowia. Pozdrawiam:) Ania PS Oczywiscie nie zapominac o RICE:D

Użytkownik Aniouk edytował ten post 09 marzec 2011 - 17:25

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na podstawie doswiadczen osobistych i moich znajomych (takze tych ktorzy musieli zawitac w szpitalu w Bielsku) Twoje opowiesci dotyczace kontuzji kolanowej sa dokladnie antyporadami, czyli jak NIE NALEZY sie zachowywac po kontuzji... - jezdzenie z kontuzjowanym kolanem - brak kontaktu z lekarzem po wypadku, brak rentgena - udanie sie do fizjoterapeutki bo lekarz chory - wybieranie sobie samemu stabilizatora Tak czy siak zdrowia zycze i powrotu do tego co kochasz robic!!!! [B] :D

Niepotrzebny sarkazm :/ Ten blog nie jest poradnikiem. A co dalszych porad, wiele jest naprawdę cennych ale... -to, że nie skontaktowałam się z lekarzem po urazie wynikło z tego że nie odczuwałam skutków urazu, poza lekką niestabilnością kolana i opuchlizna która na drugi dzień zeszła prawie całkowicie, tak naprawdę nie wiedziałam co się stało, wizyta w tym wypadku wydała mi się niekonieczna. -stabilizator kupiłam profilaktycznie, nie leczniczo. -poszukiwania specjalisty zajęły mi 2 tygodnie, nawet w prywatnych gabinetach czas oczekiwania był długi, dłuższy jak się okazało niż w państwowej przychodni. -nie mam podstaw nie ufać lekarzowi z przychodni, podejście chirurga do tematu jest profesjonalne, do pacjenta - ludzkie.

Użytkownik luzka13 edytował ten post 15 marzec 2011 - 10:14

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niepotrzebny sarkazm :/ Ten blog nie jest poradnikiem.

Hmmm, akurat sarkazmu ani ironii, ani niczego podobnego nie bylo...napisalam to co chcialam, bo uznalam, ze moze ktos pomyslec, ze czemu nie...jedna Pani nie poszla do lekarza, jezdzila na nartach itd. itp. to ja tez moge...jezeli publicznie cos piszesz, to chyba sie liczysz, z tym, ze ktos moze miec inne zdanie niz Ty...i inne zapatrywanie sie na ta sprawe... Fakt, moze nie powinnam mojej linii postepowania w ogole w Twoim blogu przedstawiac...bo w koncu to Ty piszesz o swoich bolaczkach i o swoim sposobie radzenia z nimi...jako, ze co roku mam conajmniej 3 znajomych, ktorzy zalatwiaja swoje acl i wiem jak to wyglada z ich strony w PL, wlasnie w duzych miastach...ale nadal, bez cienia ironii czy zlosliwosci, zycze powrotu do zdrowia...nie wazne w jaki sposob, wazne by byl skuteczny. Pozdrawiam Ania
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
10) Od urazu minęły 3 miesiące. Noga w zasadzie wyleczona. Sprawność kolana jak przed urazem, nie odczuwam żadnych dolegliwości. Ortezę nosiłam przez 8 tygodni. Potem fotka i dobre wieści. Jest zrost. Orteza już tylko za dnia na 2 tygodnie a ja kontynuuję rehabilitację. W sumie wzięłam 10 zabiegów magnetronik i 15 krio. Zredukowały obrzęk. W 8 tygodniu zaczęłam chodzić basen. Pływam w małym stabilizatorze z szynami, daje poczucie bezpieczeństwa podczas pływania i chodzenia po śliskiej podłodze. Rower stacjonarny zamieniłam na szosowy, jest przyjemniej Zapisałam się do poradni rehabilitacyjnej. Pusty śmiech. Wizytę mam wyznaczona na 25 maja z zastrzeżeniem że na zabiegi mogę czekać kolejne 2 miesiące. Do tej pory to po urazie śladu nie będzie. Teraz pora przyznać się do grzechu. W 7 tygodniu po urazie, przez 5 dni jeździłam na nartach. Ale jak się jest tak zafiksowanym jak ja, nie można się oprzeć cudownemu ośrodkowi w Kongsberg. Jeździłam na maksa, w stabilizatorze, po czarnych trasach po 8 godzin dziennie. Noga spisywała się znakomicie. Bardzo silne mięśnie i dobry stabilizator nie pozwoliły kolanu "uciekać". Tam trasy są przygotowane doskonale i bardzo mały ruch. Wywrotek w związku z tym też nie było. Po powrocie z Norwegii moje uda wyglądały jak u atlety. Mój chirurg w pracy (też wariat na punkcie narciarstwa) tylko pokręcił głową. "Twarda Pani jest... i zwariowana trochę ale rozumiem Panią." Tak jak pisałam wcześniej moje leczenie w zasadzie mogę uznać za zakończone. Więcej nic z tym robić nie zamierzam. I żeby było jasne, to nie jest żadna porada. Niech nikt tego nie bierze za dobrą monetę, że można jeździć ze złamanym kolanem. Teraz sezon rowerowy i wakacje na siodełku - Beskidy i Gdańsk. Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia w następnym sezonie - przenoszę się na forum rowerowe. Pa

Użytkownik luzka13 edytował ten post 10 maj 2011 - 18:01

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
  • 6 lat później...

Temat stary jak świat ale dużo się od tego 2011 roku zmieniło dlatego postanowiłam go odświeżyć.

Na początek, proszę o przeczytanie postu z początku wątku aby było jasne o co kmn.

Od tego czasu bardzo dużo w Polsce się zmieniło jeśli chodzi o dostępność, diagnostykę i metody leczenia.

Jeszcze w 2011 roku rekonstrukcje więzadła kolanowego, głównie polegały na przeszczepach od dawcy, metoda na NFZ praktycznie niedostępna a prywatnie koszmarnie droga. A i przy leczeniu prywatnym nie obyło się bez afer: jedna z podwarszawskich klinik dzieliła implanty na dwie "porcje" aby zwiększyć zyski.

Obecnie artroskopia wykonywana jest rutynowo na większości oddziałów ortopedycznych i traktowana jest jako zabieg diagnostyczny a rekonstrukcje więzadeł robi się z autoprzeszczepu z mięśnia pół ścięgnistego pacjenta.

Dwa lata temu postanowiłam wrócić do swojej pasji sprzed lat, jazdy konnej. Jesienią moje, przez pięć lat sprawne kolano, nie wytrzymało konfrontacji z tym sportem i na jednej z jazd zerwałam definitywnie naciągnięte wcześniej na nartach więzadło krzyżowe przednie.

Opis całego wypadku narciarskiego i toku leczenia znajduje się na początku wątku właśnie.

Ponieważ uraz z 2011 roku spowodował mocne rozciągnięcie tegoż więzadła, moja noga niejako "przywykła" do przeprostu i pewnej niestabilności. Silne uda i ciągła aktywność oraz stabilizator przy intensywnych ćwiczeniach pozwalały na w miarę normalne funkcjonowanie. Rozpoczął się sezon narciarski. I niestety po kilku tygodniach pojawił się ostry ból w spoczynku .

Okres oczekiwania na wizytę u ortopedy bardzo krótki, nieco ponad tydzień. Poszłam do niego już ze zrobionym USG i prześwietleniem. Skierowanie na artroskopię diagnostyczną. Czas oczekiwania ok. 2 m-ce. Artroskopia nie pozostawia złudzeń: więzadło zerwane, łąkotka uszkodzona, to ona powoduje nieprzyjemny ból w spoczynku ale w trakcie zabiegu zostaje naprawiona. Zalecenie: rekonstrukcja więzadła. Po zabiegu  krótkiej rehabilitacji objawy bólowe zupełnie ustępują.Pozostaje znaczna niestabilność w niektórych sytuacjach, np. schodzeniu po schodach. Na rekonstrukcję umawiam się po zakończonej rehabilitacji, czyli ok. czerwca. Termin na listopad, hm. Ponieważ kolano nie dokucza i jak widać bez więzadła kolanowego można żyć, postanawiam przełożyć na luty, po zakończeniu sezonu narciarskiego.

W lutym zaczynam nawet zastanawiać się czy nie zrezygnować z operacji. Noga nie boli, niestabilność przy aktywności niweluję stabilizatorem a długa po rekonstrukcji rehabilitacja zniechęca.

Decyduję się jednak.

Operacja jest szybka, w systemie jednodniowym. Metoda j.w. opisałam. Znieczulenie podpajęczynówkowe więc wieczorem jestem już w domu. Przez pierwsze 3 tygodnie kule, bez stabilizacji: noga ma się ruszać!!! Po zdjęciu szwów zaczyna się mozolna rehabilitacja. Najpierw w łóżku potem już ćwiczenia, zabiegi i masaż. Z dostępnością tych jest gorzej, terminy za kilka miesięcy ale mam możliwość korzystania w pracy więc dojeżdżam. Zwolnienie trwa 8 tygodni.

Po 12 tygodniach noga praktycznie jak nowa. Wyprost bez przeprostu. Na maksymalne zgięcie musiałam nieco poczekać, ok 4 m-ce.

Lekarz zaleca mimo wszystko, przynajmniej przez pierwsze dwa lata jazdę w stabilizatorze. Dostaję receptę na piękny nowy stabilizator sportowy.

https://www.ortopedi...EB-SK-2RA-k.jpg

Od operacji minęło 11 m-cy. Pierwsze szusy już za mną: 4 dni w Szczyrku na Sylwestra. Noga sprawuje się fantastycznie, żadnej niestabilności czy bólu.

Przede mną sezon narciarski. Za dwa tygodnie do Szczyrku a potem jeszcze może Włochy. Po pieszych jazdach już wiem że to była dobra decyzja, w końcu ta noga jeszcze musi mi trochę posłużyć.

Tylko chyba z koni zrezygnuję... :) :P ;)

 

 

Wszystkie zabiegi na NFZ, przychodnia i szpital ATTIS na Górczewskiej w Warszawie, lek prowadzący dr Tyszka, operował dr Obidziński.

Spokojnie mogę polecić placówkę i lekarzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat stary jak świat ale dużo się od tego 2011 roku zmieniło dlatego postanowiłam go odświeżyć.
Na początek, proszę o przeczytanie postu z początku wątku aby było jasne o co kmn.
Od tego czasu bardzo dużo w Polsce się zmieniło jeśli chodzi o dostępność, diagnostykę i metody leczenia.
Jeszcze w 2011 roku rekonstrukcje więzadła kolanowego, głównie polegały na przeszczepach od dawcy, metoda na NFZ praktycznie niedostępna a prywatnie koszmarnie droga. A i przy leczeniu prywatnym nie obyło się bez afer: jedna z podwarszawskich klinik dzieliła implanty na dwie "porcje" aby zwiększyć zyski.
Obecnie artroskopia wykonywana jest rutynowo na większości oddziałów ortopedycznych i traktowana jest jako zabieg diagnostyczny a rekonstrukcje więzadeł robi się z autoprzeszczepu z mięśnia pół ścięgnistego pacjenta.
Dwa lata temu postanowiłam wrócić do swojej pasji sprzed lat, jazdy konnej. Jesienią moje, przez pięć lat sprawne kolano, nie wytrzymało konfrontacji z tym sportem i na jednej z jazd zerwałam definitywnie naciągnięte wcześniej na nartach więzadło krzyżowe przednie.
Opis całego wypadku narciarskiego i toku leczenia znajduje się na początku wątku właśnie.
Ponieważ uraz z 2011 roku spowodował mocne rozciągnięcie tegoż więzadła, moja noga niejako "przywykła" do przeprostu i pewnej niestabilności. Silne uda i ciągła aktywność oraz stabilizator przy intensywnych ćwiczeniach pozwalały na w miarę normalne funkcjonowanie. Rozpoczął się sezon narciarski. I niestety po kilku tygodniach pojawił się ostry ból w spoczynku .
Okres oczekiwania na wizytę u ortopedy bardzo krótki, nieco ponad tydzień. Poszłam do niego już ze zrobionym USG i prześwietleniem. Skierowanie na artroskopię diagnostyczną. Czas oczekiwania ok. 2 m-ce. Artroskopia nie pozostawia złudzeń: więzadło zerwane, łąkotka uszkodzona, to ona powoduje nieprzyjemny ból w spoczynku ale w trakcie zabiegu zostaje naprawiona. Zalecenie: rekonstrukcja więzadła. Po zabiegu  krótkiej rehabilitacji objawy bólowe zupełnie ustępują.Pozostaje znaczna niestabilność w niektórych sytuacjach, np. schodzeniu po schodach. Na rekonstrukcję umawiam się po zakończonej rehabilitacji, czyli ok. czerwca. Termin na listopad, hm. Ponieważ kolano nie dokucza i jak widać bez więzadła kolanowego można żyć, postanawiam przełożyć na luty, po zakończeniu sezonu narciarskiego.
W lutym zaczynam nawet zastanawiać się czy nie zrezygnować z operacji. Noga nie boli, niestabilność przy aktywności niweluję stabilizatorem a długa po rekonstrukcji rehabilitacja zniechęca.
Decyduję się jednak.
Operacja jest szybka, w systemie jednodniowym. Metoda j.w. opisałam. Znieczulenie podpajęczynówkowe więc wieczorem jestem już w domu. Przez pierwsze 3 tygodnie kule, bez stabilizacji: noga ma się ruszać!!! Po zdjęciu szwów zaczyna się mozolna rehabilitacja. Najpierw w łóżku potem już ćwiczenia, zabiegi i masaż. Z dostępnością tych jest gorzej, terminy za kilka miesięcy ale mam możliwość korzystania w pracy więc dojeżdżam. Zwolnienie trwa 8 tygodni.
Po 12 tygodniach noga praktycznie jak nowa. Wyprost bez przeprostu. Na maksymalne zgięcie musiałam nieco poczekać, ok 4 m-ce.
Lekarz zaleca mimo wszystko, przynajmniej przez pierwsze dwa lata jazdę w stabilizatorze. Dostaję receptę na piękny nowy stabilizator sportowy.
https://www.ortopedi...EB-SK-2RA-k.jpg
Od operacji minęło 11 m-cy. Pierwsze szusy już za mną: 4 dni w Szczyrku na Sylwestra. Noga sprawuje się fantastycznie, żadnej niestabilności czy bólu.
Przede mną sezon narciarski. Za dwa tygodnie do Szczyrku a potem jeszcze może Włochy. Po pieszych jazdach już wiem że to była dobra decyzja, w końcu ta noga jeszcze musi mi trochę posłużyć.
Tylko chyba z koni zrezygnuję... :) :P ;)
 
 
Wszystkie zabiegi na NFZ, przychodnia i szpital ATTIS na Górczewskiej w Warszawie, lek prowadzący dr Tyszka, operował dr Obidziński.
Spokojnie mogę polecić placówkę i lekarzy.


JA NIE - W zasadzie nikt powazny nie robi tzw "diagnostycznej" artroskopii

Dla wszystkich, ktorzy (niestety) moga byc w sytuacji Luzki:
1/ nie zgadzajcie sie na "diagnostyczna" artroskopie (chyba, ze kolano zablokowane przez zupelnie przemieszczona lakotke lub inne RZADKIE wskazania).

2/ jezeli juz rozwaliles ACL - zdecyduj: chcesz to naprawic lub nie (wiele osob jezdzi SPOKOJNIE na nartach bez ACL)
Jezeli zdecydujesz, ze zrobisz ACL nie badz idiota I nie uprawiaj sporow zanim nie zrekonstruujesz I "wyrehabilitujesz sie" do konca
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JA NIE - W zasadzie nikt powazny nie robi tzw "diagnostycznej" artroskopii

Dla wszystkich, ktorzy (niestety) moga byc w sytuacji Luzki:
1/ nie zgadzajcie sie na "diagnostyczna" artroskopie (chyba, ze kolano zablokowane przez zupelnie przemieszczona lakotke lub inne RZADKIE wskazania).

2/ jezeli juz rozwaliles ACL - zdecyduj: chcesz to naprawic lub nie (wiele osob jezdzi SPOKOJNIE na nartach bez ACL)
Jezeli zdecydujesz, ze zrobisz ACL nie badz idiota I nie uprawiaj sporow zanim nie zrekonstruujesz I "wyrehabilitujesz sie" do konca

Ad 1: zgoda ale tu wskazanie było bo łakotka dawała spore dolegliwości. Diagnostyka reszty kolana niejako wychodzi przy okazji. Poza tym nikt nie zoperuje zdrowego kolana aby sobie na nie popatrzeć od środka.

Ad 2: czuję się urażona, foch...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...